niedziela, 12 lutego 2012
Książka numer siedem i niedzielny poranek z nutką cynamonu...
"Luty czterdziestego roku był wyjątkowo zimny i wszyscy mieli go już dość. Mówili, że wiosna przyjdzie późno, ale za to lato będzie bardzo ciepłe i słoneczne. Pogoda królowała we wszelkich rozmowach, także w szkole, kiedy nauczyciele zebrali się razem, mówili: "Ten luty jest straszny". Albo: "Takiego lutego już dawno nie było". Inni znowu: "W życiu nie przeżyłem czegoś takiego, żeby najkrótszy miesiąc był zarazem najdłuższy"."
To cytat z książki Huberta Klimko-Dobrzanieckiego "Bornholm, Bornholm". Czy nie macie wrażenia, że to samo można powiedzieć o lutym 2012?
Mamy jeden z najmroźniejszych poranków tej zimy, przynajmniej na Dolnym Śląsku. We Wrocławiu rano -22 stopnie. Na rozgrzewkę więc serwuję kawę z cynamonem. I polecam książkę "Bornholm, Bornholm". Lektura wyborna. Pięknie skomponowana z dwóch historii, dwóch, zdawałoby się obcych sobie, odległych w czasie i przestrzeni ludzi, których losy delikatnie się przenikają i splatają. Czy naszym życiem rządzi przypadek, czy nie da się oszukać przeznaczenia?
Bardzo dobra literatura. Myślę, że o panu Klimko-Dobrzanieckim jeszcze nie raz usłyszymy i miejmy nadzieję przeczytamy jego kolejne, równie dobre książki.
Zamarzyła mi się wycieczka na Bornholm ;-)
Subskrybuj:
Posty (Atom)