Lwów, w każdą porę roku, jest urodziwy, piękny, nieodkryty, cudny i... i tak mogłabym mnożyć pozytywne przymiotniki. Lwów mnie urzekł, a ponieważ jestem tak bardzo zachwycona, chciałam przedstawić Wam to co widziałam. Przez trzy dni naszej podróży powstało tysiąc zdjęć, bardzo trudno było wybrać, dlatego ten post będzie najdłuższym z najdłuższych.
Ten tramwaj to centrum informacji i sklep z pamiątkami.
Żeby nie stać na granicy, pojechaliśmy do Medyki na piesze przejście. Potem żółtym autobusem zwanym marszrutką dwie godziny i jesteśmy w Lwowie, na dworcu głównym. Blisko targ, a tam towary przeróżne. To pikle, jak widać wszystko można ukisić.
Za 2 hrywny (30 groszy) dojeżdżamy na rynek, znaczy do samego centrum.
W każdej uliczce na ławkach, krzesełkach siedzą panowie (pań nie wiedziałam) i grają w szachy, czasem w karty.
Ukrainki noszą piękne wianki na głowach bluzki z haftem zwykłym a i koralikowym.
Lwów czeka na turystów z cudeńkami, smaczkami.
W rynku można skosztować nalewki w "Pijanej wiśni" Nalewka sprzedawana w kieliszkach mniejszych i większych, ale zawsze z wiśniami z "mocą". Żyrandol też nawiązuje do wiśniówki :)
Wszystko nas zachwycało
Ławki z 1715 roku
Ławki na Wysokim Zamku, gdzie nie ma nawet ruin tylko punkt widokowy. I taki widok z góry
Zdjęcia z ulic:
Stojak na rowery
Już zapomniałam jak wyglądają budki telefoniczne
Spotkać można anioła na rolkach który robi tatuaże z henny
Pod operą super pomysł na baletnice - parasole. I rozłożone i złożone wyglądają świetnie cały czas się obracają
Pokrywy kanałów
Kawy można się napić w kawiarniach, w restauracjach i na ulicy
Bramy, ogrodzenie budowy są ozdabiane w przeróżne wzory.
A propo's kawy. Będąc we Lwowie trzeba odwiedzić Kopalnie kawy. Dlaczego kopalnia, bo pod ziemią były przechowywane worki z zieloną kawą i do dzisiaj przynoszone są na powierzchnię w celu wypalania. Odwiedzający kopalnie dostają kaski i wchodzą pod ziemię
Potem filiżanka kawy z likierem i plastrem cytryny posypanym cynamonem. Parzona w tyglu na oczach klientów (Kawa po lwowsku)
Wokół rynku można spacerować wąskimi uliczkami, niespiesznie zachodzić do restauracyjek, kawiarni, manufaktur.
Wielki grill bar gdzie obsługa przebrana za katów, czasem zamyka klienta w klatce, czasem toporem przetnie mięsiwo na talerzu
Wygląda jak dekoracja ze szkła a to manufaktura cukierków. Witryna sklepowa gdzie wszystko jest z cukru, wewnątrz cały czas trwają warsztaty robienia cukierków, a zapach słodyczy roznosi się na całą ulicę, zachęcając turystów do wstąpienia.
Restauracja Chaikhana Samarkand Uzbekistańska, najlepsze bakłażany jakie jadłam.
Manufaktura czekolady, gdzie pachnie kakaowcem i gdzie można obejrzeć proces powstawania czekoladowych słodkości
Malutka i bardzo klimatyczna knajpka Chleb i wino, gdzie można zjeść czarnego hamburgera
A to wnętrze toalety
We Lwowie kawa i alkohol są wszechobecne. W sklepach i restauracjach Baczewskiego wita nas sam właściciel na terapii alkoholowej.
Nie widać na zdjęciu, do kroplówki ma podłączone najmocniejsze produkty Baczewskiego.
W sklepach Rochen znajdziemy słodycze z krótszą historią. Właścicielem sieci jest Peter Poroszenko, a rok utworzenia to 1996.
Typowe pierogi to pierogi z ziemniakami - bez sera. Ta porcja mnie zabiła - 26 pierogów!!! Niby małe ale 26!
Lwów to też dziwne miejsca - podwórko maskotek
Dla mnie trochę straszne miejsce.
Z tych dziwnych miejsc to także działo na dachu.
Trochę inna pocztówka z Lwowa. Skansen Gaj Szewczenki.
Na koniec zostawiłam wyjątkowo urokliwe rękodzieło ukraińskie. Na bazarkach królują dekoracje z koralików, pisanki, bombki, bransoletki, naszyjniki.
Słomiane życie wsi
Niby zwykłe pieńki a myśl mi przyszła taka że u siebie na wsi też tak muszę pomalować
Fascynują mnie motanki, a Ukraina to właśnie dom motanek
To już koniec tego najdłuższego posta. Lwów nas urzekł, wrócimy tam na pewno, nowe miejsca.