23 grudnia. Cóż tam cały świąteczny zgiełk. Moja córcia po raz pierwszy sama przewróciła się z pleców na brzuch ;) To jest dopiero wyczyn dla tak małego człowieka! To nie koniec chwalenia mojego Martynka - była łaskawa i bacznie obserwowała jak mama spędziła przedpołudnie na robieniu makowca [ z tego przepisu ]. Ciasto wyszło tak jak powinno - mama zadowolona. Po popołudniowym spacerze zrobiłyśmy jeszcze jeden piernik, śledziki i sałatkę ziemniaczaną. Udało nam się nawet posprzątać, jednak tu potrzebowałyśmy już pomocy taty.
Jest późny wieczór i mama ma chwilę dla siebie... uff.
21 grudnia. Moja córka nie wyrodziła się za mną. Ona po prostu nie lubi spać. Jak można tego nie lubić?? Kiedy tak płaczemy sobie razem, powtarzam jej, że mamusia gdyby mogła spałaby non stop. Córka jest obojętna na mamusine płacze. Tym sposobem, kiedy córka idzie spać po 22... mama zabiera się za świąteczne pichcenie. Niebawem jest 24... i czasu do kolejnego karmienia coraz mniej. Póki co mamy niewiele - rybę po grecku, piernik [ z poprzedniego posta ] i warzywa ugotowane na sałatkę ;)
22 grudnia. Pogoda nam sprzyja. Idziemy pospacerować i zrobić drobne zakupy. Kupujemy wszystko, czego nam zabrakło. Wspólnie pakujemy prezenty dla taty, tzn. mama pakuje, a córka grzecznie rezyduje w swoim leżaczku ;) Później ucinamy sobie wspólną drzemkę. Celebrujemy wspólny czas, który płynie tak szybko. Kiedy mama śpi i można na niej położyć rączkę, to córcia śpi nawet i 2h. Ciekawe to jest...
Przyszedł czas na nocne pieczenie chatki z piernika... ;)
20 grudnia. W tym roku nie muszę przygotowywać wiele jedzenia na okres świąteczny. Raz, że nie będzie nas praktycznie w domu, a dwa - ja nie mogę jeść wszystkiego, mąż sam nie zje wiele. Wolę przygotowywać jedzenie na bieżąco i jeść świeże posiłki, a nie przez cały tydzień odgrzewane kotlety. Zaplanowałam kilka rzeczy dla nas, kilka na wychodne. Wystarczy ;)
Pierwszy dzień świąt spędzamy u mojej młodszej siostry i moim zadaniem jest upiec ciasta. W kwestii pieczenia ciast jestem dobra. Inspiracji szukam zawsze na stronie Moje Wypieki. Mam nawet jedną z książek autorki bloga - cudna! Tym razem postanowiłam upiec: kostkę piernikową ze śliwkami i marcepanem i makowiec na kruchym cieście z konfiturą żurawinową. Dla mojego chrześniaka upiekę kruche ciastka cranberry noel. W tym roku odpuszczam sobie pieczenie pierniczków. Zamierzam zrobić jedynie piernikową chatkę ;)
Jeśli nie macie pomysłu na świąteczne wypieki, polecam przejrzeć dział Boże Narodzenie, a na pewno znajdziecie coś smakowitego dla siebie.
Pochwalcie się, co pieczecie na święta?
19 grudnia. Nie lubię pakować prezentów do gotowych torebek. Mam wrażenie, że takie torebki to taka rzecz na odwal się. Zawsze własnoręcznie pakuję choćby najmniejszą pierdółkę. Lubię to robić. Mam w domu całe pudło wstążek, piórek, świecidełek, papierów, nożyczek i innych tego typu rzeczy, które mogą mi w tym tylko pomóc. Tegoroczne pakowanie prezentów ciągle jeszcze przede mną. Zajrzałam wczoraj na Pinteresta w poszukiwaniu inspiracji i przepadłam. Nie odwiedzam tego serwisu często, bo to straszny pożeracz czasu. Znalazłam jednak kilka ciekawych rozwiązań na pakowanie prezentów i chciałabym się nimi z Wami podzielić. Może skorzystacie ;)
Miłej soboty!
18 grudnia. Do świąt został już dosłownie rzut beretem. W końcu się zmobilizowałam i ubrałam choinkę, ćwicząc tym samym cierpliwość naszego Martynka. Podczas kiedy matka plątała na drzewku lampeczki i wiązała kokardki od bombek, córcia (powiedzmy) grzecznie obserwowała wszystko ze swojego leżaczka. Nie starczyło jej cierpliwości, by zobaczyć z tej pozycji efekt końcowy, ale niebawem nasz tatusiek przyszedł z pracy i pomógł mamie uratować sytuację ;)
W ostatnich dniach chodzę jak cień. Nasza mała żaba nie śpi dobrze w nocy, a w dzień śpi tylko, jeśli mama leży/śpi obok. Trudno cokolwiek mi w takiej sytuacji zrobić, ale mam nadzieję, że taki stan nie potrwa długo i spokojne noce wrócą. Czekam na nie z utęsknieniem. Tymczasem testuję sobie maseczki, które mają robić na mojej twarzy wow. Polubiłam maseczki z Dermiki i w ramach projektu saszetka, chciałabym Wam o jednej z nich opowiedzieć.
Dermika
Pełnia blasku
Upiększająca maseczka BB
Maseczka upiększająca nadająca skórze młodzieńczą świeżość i blask. Jedna aplikacja - wiele korzyści! Maseczka daje efekt niespotykanego rozświetlenia cery, która staje się promienna, świeża, niezwykle atrakcyjna, chroni przed negatywnym wpływem promieniowania UV (SPF15) oraz zapewnia doskonałe nawilżenie, wygładzenie i komfort użycia. Już niewielka ilość daje natychmiastowy efekt poprawy wyglądu skóry. W ciągu dnia podkreśla naturalne piękno i blask cery, nałożona "przed wyjściem" gwarantuje unikalny charakter wieczornego makijażu.
Nie oszukujmy się, w cuda nie wierzę. Nie wszystko co napisał producent jest wiarygodne, nie wszystko się sprawdza. Jednak da się lubić tę maseczkę. Ja lubię ją za to, że w szybkim czasie usuwa z mojej twarzy oznaki zmęczenia. Skóra po nieprzespanej nocy wygląda na świeżą, zadbaną. Rzeczywiście w krótkim czasie daje natychmiastowy efekt poprawy wyglądu. Nie zdradza dantejskich scen, jakich moja twarz była świadkiem ;)
Maseczka nie wywołuje żadnych podrażnień. Nie przyczynia się do pojawienia się na skórze niedoskonałości. Sprawdziłam, nadaje się pod makijaż bez kremu. Osobiście używam jej w dość małej ilości, tak jakbym używała zwykłego kremu na dzień. Te trzy saszetki można stosować naprawdę długo i szkoda, że nie zastosowano innego opakowania. Nie używam tego produktu codziennie, bo nie takie jest jego przeznaczenie. W razie godziny W, sprawdza się bardzo dobrze. Działa podobnie dobrze jak inna maseczka Dermiki, którą aplikujemy (bez zmywania) na noc.
To nie jedyna maseczka jaką polubiłam w ostatnim czasie. Mam jeszcze dwie, które bardzo, ale to bardzo lubię. Napiszę o nich niebawem.
16 grudnia. Córcia moja jedyna postanowiła trenować moją cierpliwość do 22:30. Nigdy nie chodzi wcześnie spać, nawet jeśli zaliczy kąpiel o 18, ale w okolicach 22 można już nie mieć siły ;) Postanowiłam jednak być dobrą matką i przyozdobić jej pokój przytarganymi przez tatusia ozdobami. Efekt jest taki, że w pokoju córki już świeci i błyska, a salonowa choinka nadal goła. Dzieciątko zadowolone ze swoich lampeczek, bo światełka wprost uwielbia ;) Może uda mi się zrobić kilka zdjęć jeszcze w tym tygodniu.
17 grudnia. Postanowiłam ogłosić kolejne rozdanie. Tym razem rzeczy jest nieco mniej, ale mam nadzieję, że okażą się być dla Was atrakcyjne. Jeśli macie ochotę przygarnąć kilka nowych kosmetyków, to serdecznie zapraszam dalej.
Regulamin rozdania:
1. Rozdanie trwa od 17.12.2015 r. do 07.01.2016 r. do godz. 23:59.
2. Rozdanie przeznaczone jest dla pełnoletnich użytkowników lub dla niepełnoletnich za zgodą rodziców.
3. Zwycięzcą rozdania będzie 1 wylosowana osoba i otrzyma ona produkty widoczne na zdjęciu.
4. Nagroda nie podlega wymianie na inną lub na ekwiwalent pieniężny.
5. Nagrodę wysyłam tylko na terenie Polski.
6. Wyniki zostaną ogłoszone w ciągu 5 dni od zakończenia rozdania, poprzez informację na blogu oraz przesłaniu maila do wygranej osoby. Jeśli w ciągu 3 dni nie otrzymam adresu, wybieram kolejną osobę.
7. Nagrodę wyślę Pocztą Polską, w ciągu 3 dni od otrzymania adresu.
8. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.)
Aby wziąć udział w rozdaniu należy:
1. Być publicznym obserwatorem bloga (1 punkt).
Dodatkowe punkty można zdobyć poprzez:
2. Polubienie mojego profilu na FB (+ 1 punkt).
3. Dodanie na swoim blogu informacji o rozdaniu np. zdjęcie w pasku bocznym, notka, z podaniem linka (+ 1 punkt).
4. Śledzenie mojego profilu na Bloglovin' (+1 punkt).
Łącznie można zdobyć 4 punkty.
Wzór zgłoszenia:
Obserwuję blog publicznie jako:
Lubię na FB jako: TAK(imię i pierwsza litera nazwiska)/NIE
Zdjęcie lub notka: TAK (link)/NIE
Śledzę na Bloglovin' jako: TAK/NIE
Mail:
Zapraszam do udziału w rozdaniu!
14 grudnia. Poległam. Córka dała mi taki wycisk, że nawet Internet mi się zbuntował. O 21 nie marzyła o niczym innym jak tylko o śnie, a Martynka jeszcze nie spała. Poległam. Te jej 15 minutowe drzemki w ciągu dnia są momentami wykańczające ;)
15 grudnia. Spadł pierwszy śnieg w Toruniu. Sypało dobre pół dnia. Kiedy przebywam cały dzień w domu i nosa za drzwi wystawiać nie muszę, naprawdę lubię ten stan pogody. Za oknem wszystko wygląda pięknie ;) ...bo ja generalnie to śniegu nie lubię!
Moje dziecko zostało zabrane przez teściową na spacer do parku. Matka urządziła sobie małe, domowe SPA. Po raz kolejny poszła w ruch złota maseczka L'biotica Biovax. Dziś napiszę Wam, co o niej myślę.
L'biotica BIOVAX Gold
Intensywnie regenerująca maseczka
Agran&Złoto 24k
Nowa linia Biovax Gold łączy w sobie drogocenny 24 - karatowy złoty kruszec i organiczny olej arganowy, które współgrają ze sobą, tworząc najbardziej luksusową pielęgnację dla Twoich włosów.
Efekt na włosach:
- intensywna regeneracja i nawilżenie włosów,
- widoczne odmłodzenie i rewitalizacja,
- wyjątkowe rozświetlenie i blask.
Skład:
Aqua, Cetyl Alcohol, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Quaternium-87, Cetrimonium Chloride, Argania Spinosa Kernel Oil, Colloidal Gold, Betain, Acetylated Lanolin, Lawsonia Inermis Leaf Extract, Parfum, Benzyl Alcohol, Methylisothiazolinone, Methylchloroisothiazolinone, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Citric Acid, Calcium Aluminium Borosilicate, Silica, Tin Oxide, C.I 77891, C.I. 77491, C.I 19140, C.I. 15985, Geraniol.
Ten luksusowy Biovax trafił do mnie jako wygrana w konkursie. Już na samym początku zdziwiłam się, że opakowanie ma tylko 125 ml, czyli dla kogoś kto ma długie włosy, jest naprawdę maleńkie. Przy moich włosach sięgających do łopatek, wypada mało wydajnie. Maska jest gęsta, ale nie na tyle gęsta, by trudno wydobywała się z opakowania. Nie spływa z włosów, a jej aplikacja jest bardzo przyjemna. Pachnie bardzo ładnie, lecz na moich włosach zapach nie utrzymuje się zbyt długo.
Przyzwyczajona do tradycyjnych Biovaxów, liczyłam, że to maleństwo będzie naprawdę na miarę złota. Mając na uwadze moje doświadczenia, jestem skłonna powiedzieć, że maska ma działanie zbliżone do dobrych odżywek do włosów, ale chyba nie taki był jej cel.
Mam włosy rozjaśniane, kręcone, wysokoporowate. Produktu używam co 2 mycie, czyli w moim przypadku będzie to 2 - 3 razy w tygodniu. Tak jak inne maski tej firmy, trzymam na włosach nieco dłużej, niż jest to zalecane, a dodatkowo owijam głowę ręcznikiem. Kosmetyk dość dobrze nawilża włosy, nie oblepiając ich przy tym i nie obciążając. Czupryna utrzymuje się w dobrym stanie (czyli nie przetłuszcza się i wygląda świeżo) standardowo w moim przypadku do 2 dni. Niestety nie zauważyłam by kondycja moich włosów poprawiła się jakoś znacznie, nie odmłodniały, a jeśli już, to zawdzięczam to pozbyciu się 5 cm długości u fryzjera ;) Włosy błyszczą, owszem, jednak nie widzę w nich działania 24 - karatowego złota. Na pewno rozczesują się o wiele łatwiej i są przyjemne w dotyku, jak po dobrej odżywce.
Co tu dużo mówić - jestem nieco zawiedziona, bo Biovax gold nie okazał się taki złoty i błyszczący, jak się tego spodziewałam. Wszystko co uzyskuję działając tą maseczką, a nawet i więcej, mogę uzyskać żółtym Garnierem. Jak na maseczkę, to mało.
A jakie są Wasze doświadczenia z nowymi maseczkami Biovax?
13 grudnia. Początki bycia mamą nie są najłatwiejsze. Nie mówię, że jestem matką cierpiącą - bolejącą, ale przyzwyczajanie się i wprawianie w nową sytuację, zajmuje trochę czasu. Z braku czasu, w moim przypadku muszę wybierać co jest dla mnie ważniejsze. Jeśli więc mam do wyboru wyjść z wrzeszczącą kolejną godzinę córką na spacer i mieć szansę na chwilę ciszy albo malować się przez pół godziny w łazience i słuchać wrzasku, wybieram oczywiście pośpiech i to pierwsze. W ostatnich tygodniach postawiłam na kosmetyki, które w bardzo szybki i łatwy sposób pozwalają mi ogarnąć moją twarz do wyjścia. Nie zawsze mam ochotę czuć się jak mop i straszyć ludzi, wychodząc bez niczego na twarzy. Nie zawsze idziemy do lasu, czasem trzeba też zarobić zakupy ;) Poznajcie moich ulubieńców ostatnich tygodni.
1. Bell HYPOAllergenic, CC Cream Make - Up, Fluid korygujący (02 nude) - pełno na rynku kremów CC, DD czy innych XX, ale ten jako jedyny na mojej twarzy spisuje się bez zarzutu. Bardzo ładnie stapia się z kolorem mojej skóry, nie podkreśla suchych skórek, utrzymuje mat przez kilka dobrych godzin i wygląda dobrze, nawet jeśli nie jest dodatkowo przypudrowany. Do błyskawicznego makijażu wprost idealny.
2. Nivea for Men, Łagodzący balsam po goleniu - niepozorny kosmetyk dla mężczyzn, który doskonale sprawdza się jako baza pod makijaż i krem w jednym. Moje 30 ml (miniatura) balsamu mam od wakacji i muszę przyznać, że nawet ta mała buteleczka jest bardzo wydajna. Bardzo dobrze trzyma makijaż w ciągu dnia, a to wszystko za sprawą gliceryny, która wyskakuje już na drugim miejscu. Lepszej bazy pod makijaż jeszcze nie miałam. Męski zapach kosmetyku jest do zniesienia.
3. Avon, Luxe, Burgundowy tusz do rzęs - tusz jak tusz, ładnie podkreśla rzęsy. Gruba tradycyjna szczoteczka radzi sobie znakomicie z rozdzielaniem rzęs i umożliwia ich podkręcenie. Jednak to, co zachwyca mnie w tym tuszu to kolor(!) - burgundowy. Tak pięknego ciemnego fioletu jeszcze nie spotkałam. Uważam, że trafnie podkreśla kolor moich oczu.
4. Kobo, Modeling Illuminator (102) - korektora idealnego jeszcze nie znalazłam, a sińce pod moimi oczami w ostatnim czasie naprawdę zacne. Korektor z Kobo może nie przykrywa sińców doszczętnie, ale sprawia, że oko jest świeże i sprawia wrażenie wypoczętego. W błyskawicznym makijażu na nic więcej nie liczę.
5. Evree, Magic Rose, Pure Beauty Oil - absolutny ulubieniec. Używam go na dzień, na noc. Używam go jako samodzielny kosmetyk, jako dodatek do kremu. Utrzymuje moją skórę twarzy w bardzo dobrej kondycji. Panuje nad przesuszeniami. Znakomicie sprawdza się zamiast kremu pod makijażem. Może się mylę, ale wydaje mi się, że pozytywnie wpływa na wzrost moich rzęs.
Tak prezentuje się moja złota piątka. Pochwalcie się, co zaliczyłybyście do swojej. Może dzięki Wam poznam coś jeszcze lepszego.
12 grudnia. Wybraliśmy się dziś całą naszą trójką na zakupy. Nie był to dobry pomysł, bo ludzi w galerii multum, ale jeśli nie ma się możliwości w tygodniu, to trzeba przedzierać się przez tłum. Moje nogi zawiodły mnie m.in. do Hebe, gdzie tak naprawdę miałam kupić szampon (mój obowiązkowy - rewitalizujący kolor blond z Joanny). Przechodząc między regałami, zorientowałam się, że przeceniona jest cała seria profesjonalna Ava Laboratorium - kremy, maseczka, serum z witaminą C, aktywator młodości. Z racji tego, że serum z witaminą C już mam, do koszyka wrzuciłam polecaną w blogosferze maseczkę, a przy kasie miła pani ekspedientka skusiła mnie jeszcze na aktywator młodości (kwas hialuronowy). Ucięłam sobie krótką pogawędkę z panią ekspedientką i przyznała, że w tak niskiej cenie tych kosmetyków jeszcze u nich nie było. Gazetka ważna jest jeszcze 4 dni, więc jeśli macie ochotę na zakup owych kosmetyków, ruszajcie do Hebe.
Jeśli nie macie pomysłu na prezenty świąteczne albo czekałyście na jakąś ciekawa promocję w Pat&Rub, to dziś macie okazję kupić bestsellery firmy z 40% zniżką. Jeśli skorzystacie z mojego linku poniżej, będzie mi bardzo miło ;) Udanych zakupów!
10 grudnia. Z końcem zeszłego tygodnia przyszły moje zamówienia z Dnia Darmowej Dostawy. Oprócz tych trzech paczek, tego dnia dotarły jeszcze dwie zamawiane wcześniej. Nasz biedny kurier musiał wnieść nam na piętro 5 kartoników/kartonów ;)
W sklepie ECO Spa zamówiłam dwa olejki do nawilżacza powietrza dla naszej córeczki - pomarańczowy i miętowy. Za jednym zamówieniem postanowiłam wypróbować rozchwalany wszędzie olej z pestek winogron, glukonolakton i frakcję niezmydlaną oleju sojowego. A ten maleńki dwuczęściowy kawałek plastiku, to forma do kul do kąpieli, którą zamierzam wykorzystać w najbliższym czasie.
Minti Shop skusił mnie paletką, na którą chorowałam od dłuższego czasu - Death by Chocolate, I love makeup. Nie udało mi się jej wygrać w żadnym konkursie, chociaż próbowałam wiele razy, więc musiałam sprawić sobie tę czekoladkę sama.
W chwili obecnej spożywam tylko herbatki ziołowe dla mam i herbatki owocowe, ale skoro ECO drogeria miała darmową dostawę, postanowiłam zamówić herbatę Pukka, Vanilla chai. Miałam ochotę na więcej, jednak zdrowy rozsądek zdecydował inaczej, herbata nie zając, nie ucieknie.
Skromne zakupy, a cieszą jak czekolada... ;)
8 grudnia. Dorwała nas/mnie mała niedyspozycja. Niestety mamy nie biorą L4. Przetrwałam ten dzień. Kupiłam kilka ozdób świątecznych w Rossmannie na pocieszenie. Jestem daleko w tyle. W domu jeszcze nie ma ozdób świątecznych. Czas udać się do piwnicy. Martynek ucieszy się z nowych światełek.
9 grudnia. Skóra moich dłoni schnie na potęgę. Po ciąży mam jeszcze większą tendencję do przesuszania niektórych stref na ciele. Moje dłonie wołają o pomstę do nieba. Skóra pęka, piecze, pomijam już to, że wygląda bardzo nieestetycznie. W pracach domowych używam rękawiczek, jednak i to już nie pomaga. Wygrzebałam z jednego z Shinyboxów masełko, które bardzo przyjemnie działa na skórki wokół paznokci. Chociaż nad tym udało mi się zapanować. Ciężko to przyznać, ale zimowa pogoda nie sprzyja pielęgnacji moich dłoni.
Silcare
Masełko do skórek
Masełko do skórek, Soft Touch to delikatny dotyk nawilżenia dzięki któremu Twoje dłonie zyskają zdrowy i piękny wygląd. Preparat zapobiega wysychaniu skórek wokół paznokci, zmiękcza je i natłuszcza, chroniąc przy tym przed czynnikami zewnętrznymi (pogoda, detergenty). Łagodny, mleczny, przyjemny zapach idealnie współgra z nieocenionymi właściwościami masełka. Lekka konsystencja produktu pozwala na łatwą aplikację. Wskazane do suchych, pozadzieranych skórek. Idealne do stosowania przy paznokciach pomalowanych. Wskazany również do pękających i wysuszonych kłykci.
Zawiera:
- mocznik 10% – działa silnie nawilżająco, zmiękczająco na skórki, przyspiesza regenerację, ułatwia wiązanie wody przez keratynę, delikatnie złuszcza zrogowaciały naskórek
- olej rycynowy – zawiera 80% trój glicerydów kwasu rycynolowego, stosowany jako kondycjoner, pozostawia warstwę okluzyjną na skórze
i paznokciach
- masło Shea – zawiera 50% kwasu olejowego (omega-9), posiada naturalne antyoksydacyjne właściwości ze względu na zawarte w nim tokoferole; nawilża, wygładza i pozostawia delikatną warstwę ochronną, wspomaga regenerację naturalnej warstwy lipidowej; koi i regeneruje drobne uszkodzenia i otarcia naskórka; chroni przed mrozem, wiatrem i słońcem; hipoalergiczny
- gliceryna – wiąże wodę w naskórku, nawilża i chroni przed nadmiernym wysuszeniem skóry, łagodzi, poprawia elastyczność, ułatwia wchłanianie innych substancji w głąb skóry.
- olej winogronowy – bogaty w NNKT ω-3, ω-6, ω-9 oraz witaminę E, które działają przeciwutleniająco oraz uszczelniająco na cement międzykomórkowy. Zawiera do 0,5% przeciwutleniaczy z grupy związków fenolowych (kwas wanilinowy i synapinowy).
Nie zawiera: silikonów, MIT i MCIT, glikoli, trietanoloaminy, konserwantów uwalniających formaldehyd (DMDM Hydantoin).
Aplikacja masełka jest banalnie prosta, ale niestety musimy maziać palcem w całym słoiczku. Z drugiej strony jak umieścić masełko w opakowaniu z pędzelkiem(?), bo takie byłoby chyba najwygodniejsze. Tubka też byłaby dobrym rozwiązaniem... Produkt bardzo dobrze nawilża i utrzymuje w dobrej kondycji skórę wokół moich paznokci. Natłuszcza, ale nie jest to efekt tłustej, lepiącej się skóry. Przy regularnym stosowaniu jestem w stanie utrzymać dobry efekt przez kilka dni. Przed kilka dni dlatego, że często spoczywam na laurach i w dobrym momencie mojej skóry 'zapominam' o częstej aplikacji i znów muszę 'leczyć' pęknięte miejsca. Masełko pachnie pięknie, a zapach do złudzenia przypomina maseczkę mleczną Kallosa. Użytkowanie tego kosmetyku to niesamowicie przyjemny rytuał. Poprawy wymaga jedynie moja systematyczność.
Wiem, że podobny efekt uzyskałabym zapewne używając zwykłego olejku rycynowego, jednak skoro taki produkt rezyduje w mojej łazience i do tego sprawdza się w swoim działaniu, więc dlaczego go nie używać... ;)
Dzień darmowej dostawy i dodatkowe kupony skusiły mnie do zakupu kilku wosków, których jeszcze nie miałam okazji wypróbować. Zawsze jestem pełna podziwu jeżeli chodzi o tempo dostawy z goodies.pl, bo po raz kolejny paczka przyszła już następnego dnia. Po prostu ekspres!
Okres jesienno - zimowy sprzyja tego typu czasoumilaczom, więc w najbliższej przyszłości (myślę, że będzie to kwestia kilku dni), spodziewajcie się nowych opisów zapachów, które będą roznosiły się w naszym domu.
Wśród nowo przybyłych wosków są zapachy zimowe, ale są też zapachy, które są już dość znane w blogosferze. Przekonam się, a raczej przekonamy się, czy trafnie wybrałam.
W opakowaniach wszystkie pachną bardzo ładnie. Wydaje mi się, że powinnam być zadowolona. Zobaczymy czy się nie pomyliłam i czy trwałość i intensywność zapachów będzie satysfakcjonująca.
Wśród nowych zapachów znalazły się: Season of peace, Candy cane lane, Wedding day, Kilimanjaro stars, Icicles, White gardenia, Baby powder.
A jakie zapachy królują obecnie w Waszych domach?
5 grudnia. Ciasto marchewkowe chodziło za mną cały tydzień. Dokładnie od zeszłej soboty, kiedy to zaprzyjaźniona nam para poczęstowała nas tym wynalazkiem u siebie w domu. Ich ciasto było z cukierni. Ja postanowiłam wypróbować pierwszy lepszy przepis znaleziony w czeluściach internetu... i udało się. Dziś zatem dzielę się tym przepisem, nieco zmodyfikowanym przeze mnie.
Składniki (ciasto):
1,5 szklanki mąki
0,5 szklanki cukru
3 jajka
1 łyżeczka cynamonu
2 łyżeczki przyprawy do piernika
1 łyżeczka sody oczyszczonej
1 łyżeczka proszku do pieczenia.
0,5 szklanki oleju
1 szklanka potartej marchewki
Składniki (krem):
300 gram serka Philadelfia
6 łyżek prawdziwego masła
1 cukier waniliowy lub 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
szczypta soli
0,5 szklanki cukru pudru
garść orzechów włoskich
Wykonanie:
W jednym naczyniu wymieszać składniki suche: mąkę, cukier, proszek, sodę, przyprawy.W drugiej miseczce połączyć roztrzepane jajka z olejem. Połączyć składniki suche i mokre następnie dodać marchewkę i delikatnie wymieszać. Średniej wielkości formę do ciasta (okrągłą lub kwadratową) wyłożyć papierem do pieczenia lub wysmarować masłem i obsypać bułką tartą. Nagrzać piekarnik do 175 stopni, a następnie piec ciasto 45 minut.
W między czasie utrzeć masło razem z wanilią i serkiem tak by powstała gładka masa. Po wystudzeniu wyłożyć ciasto na paterę. Możecie przekroić je na dwie części i przełożyć masą. Na koniec dekorujemy orzechami włoskimi lub płatkami migdałów.
Z uwagi na to, że nie miałam w domu serka, postanowiłam, że moje ciasto poleję roztopioną białą czekoladą i posypię wiórkami również z białej czekolady.
6 grudnia. Z dniem 01.12.2015 r. zakończyło się rozdanie z kosmetykami na moim blogu. Zgłoszeń było wiele. Nie spodziewałam się takiego odzewu. Trudno mi było się zebrać do sprawdzenia i przeliczenia wszystkiego, ale udało się. Nie przedłużając, kosmetyki wędrują do...
Serdecznie gratuluję, Kara! Za chwilę napiszę maila pod podany adres i zgodnie z regulaminem czekam 3 dni na adres, pod którym mam wysłać paczkę. Jeśli adresu nie otrzymam, wybieram kolejną osobę. Nagrodę wyślę Pocztą Polską, w ciągu 3 dni od otrzymania adresu.
Miłej niedzieli!
Z początkiem miesiąca za pośrednictwem portalu Uroda i Zdrowie otrzymałam przesyłkę, a wraz z nią zostałam mianowana Ambasadorką Noble Health.
Marka Noble Health to polska marka, która od ponad 6 lat podnosi jakość życia kobiet przez troskę o ich ciało, zdrowie i dobre samopoczucie. W ciągu zaledwie 4 lat produkty otrzymały 8 nagród w kategorii Premium Wellness, w tym Prix de Beaute Cosmpolitan 2012 dla linii Beauty i linii SLIM w 2015 r. Marka Noble Healt po połączenie innowacyjności, bezpieczeństwa i skuteczności potwierdzone w niezależnych badaniach przeprowadzonych przez Collegium Medicum w Bydgoszczy.
W paczce Ambasadorki znalazłam:
Suplement diety CLASS A COLLAGEN, 90 tabl.
Suplement diety BIOTYNA NA WŁOSY + KRZEM, 40 tabl.
Próbka kremu na dzień CLASS A COLLAGEN
Przewodnik Ambasadorki
Zapraszam Was do odwiedzenia strony internetowej Noble Health, która jest źródłem ciekawych informacji o marce, produktach i prowadzonych akcjach społecznych. W zakładce BLOG znajdziecie wiele interesujących poradników i materiałów tematycznych dotyczących pielęgnacji i opinii ekspertów, gwiazd o produktach NH. Zachęcam Was również do dołączenia do społeczności Noble Health na FB.
Znacie już markę Noble Health?
2 grudnia. Drugi grudnia został niestety przeze mnie opuszczony, ponieważ wypadło nam szczepienie, a matka Polka karmiąca nie zaplanowała posta. Czujemy się dobrze, ale hałasu narobiłyśmy w przychodni jakby nas było co najmniej z piętnaście. Całe szczęście nasz mały Martynek jest dość odporny na ból po mamusi i szybko doszedł do siebie. Matka obiecała córce szybko przystroić w nagrodę mieszkanie. Martynek uwielbia światełka i nasze Cotton Ball Lights z Ebay'a świecą się nad łóżeczkiem nieustannie.
3 grudnia. Po trudach dnia poprzedniego matka Polka karmiąca postanowiła napisać odrobinę o produkcie antystresowym, który testuje od jakiegoś czasu.
NOREL dr Wilsz
Antystres Tonik normalizujący
Bezalkoholowy tonik przeznaczony dla cery normalnej i mieszanej, również wrażliwej oraz skłonnej do podrażnień. Zawiera składniki regulujące pracę gruczołów łojowych, dzięki którym cera mniej się przetłuszcza. Doskonale tonizuje, nawilża i koi nadreaktywną cerę. Nie powoduje ściągnięcia i przesuszenia naskórka. Po zastosowaniu toniku cera jest delikatna, świeża oraz lekko rozjaśniona i zmatowiona.
Recepturę toniku wzbogacono w:
- Sepicontrol Ÿ- wyciąg z kory cynamonowca, ogranicza wydzielaniesebum i reguluje florę bakteryjną skóry.
- Ekstrakt z korzenia astragallusa - wykazuje silne działanie kojące i przeciwzapalne. Poprawia koloryt i dotlenienie, blokuje negatywne reakcje komórek na stres.
- Ekstrakt z korzenia lukrecji - działa przeciwzapalnie i łagodząco. Redukuje zaczerwienienia i przebarwienia.
Stosowanie: rano i wieczorem po dokładnym oczyszczeniu skóry Żelem myjąco - łagodzącym lub Emulsją do demakijażu, z linii Antistress.
Nie zawsze byłam zwolenniczką zwykłych toników. Bardzo często pomijałam ten krok w pielęgnacji, ponieważ zdarzało mi się trafiać na produkty, które tylko oblepiały moją twarz i dalsze kroki kosmetyczne nie były już takie przyjemne. Czasem było tak, że skoro wszyscy używają, to ja też... Normalizujący tonik antystresowy Norel jest obecny w mojej pielęgnacji od połowy września. Tymczasem mamy już grudzień, a butelka jeszcze nie dobiła dna mimo, że codziennie używam dwóch pompek produktu wylanych na wacik. Włączając mały kalkulator w głowie, jestem w stanie stwierdzić, że kosmetyk pod względem wydajności jest naprawdę bardzo udany.
Używam go w czasie, który nie należy do najłatwiejszych. Tragedii nie ma, ale trzy pierwsze miesiące z życia dziecka są dość trudną lekcją życia i stresów, siwych włosów. Radości jest też niemało ;) Wybierając kosmetyki do testów, celowo wybrałam linię Antistress, gdyż chciałam sprawdzić czy rzeczywiście podziałają odprężająco na moją skórę.
Tonik Norel nie zawiera w swoim składzie alkoholu. Przyznam szczerze, że to jeden z nielicznych takich toników w mojej łazience. Jest niezwykle łagodny, ale mimo to daje bardzo przyjemne uczucie świeżości i lekkości. Skóra wygląda jak po dobrej maseczce nawilżającej. To bardzo przyjemne uczucie. Może to jest właśnie ten efekt antystresowy?? i dlatego czuję wówczas takie wow??
Kosmetyk nie przesusza, ale delikatnie przykrywa matem moją skórę. Nie podrażnia i nie rozjusza mojej skóry, która o tej porze roku z mieszanej potrafi przeistoczyć się w suchą jak wiór. Nie zawiera alkoholu, który zawsze gwarantował mi broń przeciw niedoskonałościom, a mimo to, moja cera wygląda naprawdę bardzo dobrze i nowe niespodzianki pojawiają się naprawdę od wielkiego święta.
Tonik nie zawiera alkoholu, ale w składzie znajdziemy wyciąg z kory cynamonowca, który ogranicza wydzielanie sebum i reguluje florę bakteryjną; ekstrakt z korzenia astragallusa, który wykazuje silne działanie kojące i przeciwzapalne, a zarazem poprawia koloryt skóry; ekstrakt z korzenia lukrecji działa przeciwzapalnie i łagodząco a także redukuje zaczerwienienia i przebarwienia. Ot i kwintesencja całej tajemnicy...
Opakowanie jest bardzo eleganckie i bardzo poręczne. Na uwagę zasługuje nietypowy aplikator, który pozwala regulować wielkość wylewanego strumienia. Pomocny gadżet, który ułatwia obcowanie z produktem.
Do tej pory nie zawierzałam tonikom, a jeśli już to tym, które miały w składzie alkohol lub jakieś kwasy i oczekiwałam od nich konkretnego efektu. To sprawdzało się na mojej skórze. Ten kosmetyk jest inny, ma całkiem inne przeznaczenie, ale ku mojemu zaskoczeniu jest obecnie jednym z ulubionych produktów łazienkowej szafce.
In
blog,
blogmas
Blogmas #1
Rozpoczął się jeden z piękniejszych miesięcy w roku. W tym roku, pierwszy raz będziemy przeżywać grudniowy czas w trójkę ;) Nasz mały Martynek 5 grudnia skończy 3 miesiące. To 6,5 kg żywej wagi. Jest bardzo żywym i wymagającym dzieckiem. Ma już swoje humory, dokazuje wieczorami i generalnie robi wszystko by nie spać... Mój mąż powtarza mi ciągle, że nie sprecyzowałam swojego życzenia z czasu ciąży (Nie chcę by nasza córka była pizdowata!) i nie miało ono właściwego zakończenia Chcę by była rozgarniętym dzieckiem. Uważaj więc czego sobie życzysz, bo się spełni ;)
1 grudnia. Chciałabym blogować nieco więcej. Nie tylko świątecznie, zimowo, ale i kosmetycznie, kulinarnie, pachnąco. Mam nadzieję, że mi się uda. Pomysłów mam wiele. Czasu nieco mniej ;)
A co u Was?
Dziś o pudrze, który wpadł do mojego koszyka w czasie poprzedniej promocji -49% w Rossmannie. Nie sposób było go nie kupić za zawrotną kwotę ok. 5 zł. Tak niewiele wydanych złotówek, a tak dobry produkt wzbogacił moją kosmetyczkę.
WIBO
Fixing Powder
Producent:
Wibo Fixing Powder to półtransparentny utrwalacz makijażu w sypkim pudrze. Matuje, utrwala zarówno podkład i korektor. Zapewnia idealną bazę wyjściową do aplikacji różu i rozświetlacza. Jego drobno zmielona konsystencja ułatwia dopasowanie do każdego rodzaju podkładu. Zawarty w pudrze sypkim Wibo Fixing Powder kolagen działa nawilżająco i regenerująco.
Skład:
Talc, Aluminum Starch Octenylsuccinate, Mica, Magnesium Stearate, Silica, Caprylyl Glycol, Phenoxyethanol, Hexylene Glycol, Hydrolyzed Collagen, Parfum, CI 77499, CI 77491, CI 77492.
Plastikowy, bardzo skromny słoiczek 5,5 g powiem szczerze, nie zachęca do zakupu. Niestety jest to pierwsze, złudne wrażenie i podejrzewam niejedna osoba przeszła przez to obok niego obojętnie. Dopiero bliższe poznanie pozwala odkryć produkt naprawdę warty uwagi. W opakowaniu znajdujemy bardzo dobrze zmielony puder, który nie do końca chwali się bielą, bo wpada w tony beżowe. Po prawidłowej aplikacji jest praktycznie niewidoczny na skórze i pozostawia ją aksamitną w dotyku, zmatowioną dla oka. Kosmetyk jest bardzo lekki, szybko wtapia się w skórę. Dobry efekt na twarzy utrzymuje się przy mojej cerze mieszanej, naprawdę kilka dobrych godzin, nawet w okresie letnim. Nie zauważyłam by powodował przesuszenie mojej skóry, a mam tendencję do przesuszeń i wysypów AZS również na twarzy. W śladowych ilościach może podkreślać jednak suche skórki. Efekt ten mija bardzo szybko, a makijaż wygląda naprawdę pięknie. Coś co wyróżnia go spośród innych pudrów, to na pewno zapach, który jest dość mocno wyczuwalny. Zauważyłam, że ulatnia się on bardzo szybko, co nie zmienia faktu, że może być drażniący w początkowej fazie aplikacji kosmetyku. Puder jest niezwykle wydajny, a w relacji cena do jakości wypada wręcz rewelacyjnie. Szczerze polecam ten puder, nawet jeśli nie w promocji, to w cenie regularnej. Będzie to na pewno dobrze wydane 10 zł.
Wibo naprawdę mnie zaskakuje, a Was?
Dziś kolejny post z serii "Netto kusi". Tym razem w Netto po raz kolejny pojawia się oferta świąteczna. Poprzednia była niczego sobie. Ta wydaje się być również ciekawa - Magiczny czas, Magiczny wystrój, Świąteczny blask, Przytulny nastrój na święta. Link do całej gazetki znajdziecie [ TUTAJ ].
Jeśli w swoim pobliżu macie sklep KiK, to polecam się wybrać po świąteczne łosie i inne cudne dekoracje. Tym razem również ten sklep zachwyca świątecznie. Całą gazetkę znajdziecie [ TUTAJ ].
Coraz bliżej święta... ;)