Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Austria. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Austria. Pokaż wszystkie posty

piątek, 9 września 2011

s-he

W dzisiejszym poście chciałabym Wam zaprezentować moje zdobycze kosmetyczne przywiezione z Austrii. Zdjęcia z wycieczki do Innsbrucka pokażę Wam innym razem, muszę je najpierw ogarnąć.




Generalnie z tego ca zauważyłam asortyment austriacki nie różni się zbytnio od niemieckiego. Natomiast jedną z takich firm której w Niemczech nie ma jest s-he.
Kosmetyki te zostały wyprodukowane dla drogerii dm.




Tak wyglądają moje zakupy. Od razu zaznaczam, że do zdjęcia grupowego zapomniałam dołożyć lakier do paznokci, o tym opowiem na końcu.

Jak widać na powyższym zdjęciu cienie (i tak swoją drogą inne kosmetyki tej firmy też :D) pakowane są w pudełeczka typu kostki. Można je złożyć razem i w ten sposób utrzymać porządek w kosmetyczce.

Ja zdecydowałam się na turkusowy pojedynczy cień 150/030 (oznaczenia mają boskie :P).
Koszt 1,95 euro.




Oraz na podwójne fioletowe cienie 151/ 120.
Koszt 3,45 euro


Moją uwagę przykuły również linery w pisaku- quick eye styler. Ostatecznie wybrałam niebieski 002 blue. Koszt 2,95 euro
To na razie z kolorówki jedyny kosmetyk którego używałam i o którym mogę Wam parę słów napisać. Jego niewątpliwą zaletą jest bardzo cieniutko zakończony aplikator, można nim narysować naprawdę precyzyjną kreskę. Jedynym minusem jest fakt, że tusz farbuje skórę- nawet po demakijażu przy linii rzęs zostaje delikatna kreseczka.


I już ostatni, zapomniany produkt- lakier do paznokci 120/015 w kolorze delikatnego, cielistego różu.
Koszt 2,45 euro.
Firma oferuje bardzo dużą paletę barw, strasznie więc długo się zastanawiałam nad tym jaki odcień wybrać gdyż nie ma sensu moim zdaniem dokładać do kolekcji 15 granatu czy 7 zieleni :) W końcu wybór padł na cialaka- takich lakierów nie mam i bynajmniej dzięki tej sztuce przypomniałam sobie dlaczego...

Nie umiem, po prostu nie potrafię pomalować paznokci takimi kolorami, zawsze tworzą mi się zacieki, kluchy i inne nieestetyczne maziaje- próbowałam nawet kosmetyków z wyższej półki cenowej i zawsze efekt jest taki sam- tuż po nałożeniu na paznokcie sięgam po zmywacz :(

W związku z powyższą sytuacją mam do Was pytanie. Mam w swoim kosmetycznym zbiorku parę rzeczy tego typu- użytych parę razy i z rożnych powodów odstawionych na bok. Czy bylibyście zainteresowani rozdaniem z takimi produktami w roli głównej czy rzeczy używane Was nie interesują? Będę wdzięczna za wasze szczere opinie.

Pozdrawiam :*

środa, 31 sierpnia 2011

Tyrol- wycieczka.

Witam Was Kochani moi bardzo ciepło, choć powinnam właściwie napisać Grüß Gott czyli po prostu Szczęść Boże- tak witają się ludzie w południowej części Niemiec, Austrii i południowym Tyrolu.
Ja właśnie przebywam w Alpach na tygodniowym urlopie, z tego też powodu tak rzadko pojawiam się na blogu- po codziennych wędrówkach w górach najnormalniej w świecie jestem zbyt zmęczona.

Chciałabym Was teraz zaprosić na jedną z pierwszych wycieczek, na którą się wybraliśmy- do dziś mam po niej zakwasy :). Jak zobaczycie na mapce którą przygotowałam główna część trasy to Austria. 


Jedną z atrakcji turystycznych jest  bez wątpienia Plansee. Przepiękne, położone na granicy Austrii i Niemiec. Woda ma niesamowicie turkusowy kolor,


a do tego jest tak czysta, że łódki i nawet pływające po nim kaczki rzucają cień na dno. Wszytko wygląda jak zawieszone w powietrzu...


Na trasie trochę zabłądziliśmy, pomyłka ta jednak pozwoliła nam dotrzeć do kolejnego malowniczo położonego jeziora górskiego- Haldensee.... Dobrze się czasami zgubić :)


Następnie wybraliśmy się na przejażdżkę po jednej z tras, która jest tu nazywana Romantische Alpenstrasse- są to drogi zbudowane w bardzo wysokich górach. Otwarte tylko w odpowiednich warunkach pogodowych. Jeździ się serpentynami, tunelami a za oknem rozciąga się piękny widok.
Taka trasa to raj dla motocyklistów, niesamowicie składali się na zakrętach


Akurat mieliśmy szczęście bo w noc w którą przyjechaliśmy w wysokich górach spadł śnieg. Dojechaliśmy nawet na taką wysokość która pozwoliła nam porzucać się śnieżkami w sierpniu, ale zabawa była tak zajmująca, że nikt nie myślał o robieniu zdjęć.


Ostatnim punktem programu był Stuibenfall- najwyższy wodospad Tyrolu. Spada z wysokości 160 metrów- jest to niesamowity pokaz siły natury.
Tak wygląda z dołu


a tak z góry


Po drodze przygotowanych jest 5 platform widokowych, te najwyższe są wykonane z krat pomostowych, przez które można podziwiać przepaść pod sobą. Stanie na nich- przynajmniej mnie- doprowadzało do szybszego bicia serca. Jakoś nie ufam tym konstrukcjom :)
PS. Przy okazji zwróćcie uwagę na nasze obuwie, wędrówka po górach w czymś takim to niezapomniane doświadczenie :)


I już ostatnie zdjęcie. Chciałam je Wam pokazać bo z tego ujęcia jestem po prostu dumna :D. To rzeka którą tworzy spadająca ze Stuibenfall woda.


Na dziś to wszystko, mam nadzieję, że się Wam podobało.
Postaram się w najbliższym czasie ogarnąć następną część fotek i powrzucać Wam kolejne piękne widoki, tymczasem pora się zbierać i ruszać na następną wycieczkę, szkoda dnia :D


Pozdrawiam :*

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...