Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Neauty. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Neauty. Pokaż wszystkie posty

KOLEJNE SPOTKANIE Z MINERAŁAMI, ALE I PIERWSZE...
Test nowości od Neauty Minerals, czyli bronzery i pędzle

46 komentarzy:
Przepraszam Was bardzo, że ostatnio mnie tutaj nie było i minęły prawie dwa tygodnie od poprzedniego posta. Wszystkiemu winny jest wirus grypy, który dopadł i mnie i trzymał przez cały ten czas. Wciąż nie wyleczyłam się do końca, ale jestem w stanie podnieść się z łóżka, więc postanowiłam to wykorzystać i naskrobać kilka słów. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe.
Dzisiejszy wpis będzie dotyczył marki, do której sentyment będę miała po wsze czasy, bo to właśnie dzięki Neauty Minerals poznałam minerały i to właśnie to logo nosił mój pierwszy sypki podkład. Jak reszta przygody się potoczyła to wiecie - pokochałam.


O marce słów kilka
Jesteśmy polską marką oferującą najwyższej jakości kosmetyki mineralne do makijażu. Naszą inspiracją jest piękno pochodzące z natury i to właśnie natura i piękno połączone razem stanowią nazwę naszych produktów – Neauty.Produkty Neauty posiadają wszystko, co najcenniejsze w kosmetykach mineralnych:- nie zawierają szkodliwych substancji, takich jak: konserwanty, barwniki chemiczne czy też substancje zapachowe- są pozbawione talku, tlenochlorku bizmutu, olejów, wosków i silikonów
- nie zatykają porów, przez co skóra może swobodnie oddychać- ze względu na brak szkodliwych, drażniących czy komodogennych substancji są odpowiednie dla wszystkich typów cer, nawet najbardziej wrażliwych, atopowych czy trądzikowych- zawartość tlenku cynku oraz dwutlenku tytanu sprawia, że stanowią naturalną barierę przed promieniowaniem UVA i UVB- tlenek cynku dodatkowo posiada właściwości antybakteryjne oraz lecznicze – działa łagodząco na podrażnienia oraz ułatwia gojenie się ran- na twarzy wyglądają naturalnie, nie powodują powstawania nieestetycznego efektu „maski”- ze względu na swoja postać oraz sposób aplikacji są niezwykle wydajne
Warto również wspomnieć, że Neauty Minerals jest naszą rodzimą marką, która produkuje kosmetyki w Polsce. W asortymencie sklepu znajdziecie podkłady z podziałem na kryjące i matujące; pudry, cienie, róże, korektory, rozświetlacze, bronzery i akcesoria. Także wszystko, czego potrzeba do stworzenia makijażu. Jeśli chodzi o dostępność to najłatwiejszym sposobem jest zamawianie ze sklepu producenta, jednak w Gnieźnie, Poznaniu, Rzeszowie i Warszawie znajdziecie Neauty Minerals również stacjonarnie (tutaj dokładne adresy: klik).


Neauty, bronzer
Bronzer mineralny idealny dla osób o jasnej, średniej i ciemnej karnacji. Idealny do konturowania twarzy. Pozwala na stopniowanie intensywności efektu.
Gramatura: 1,5 g
Cena: 22,90 zł
Liczba odcieni: 3
Moje odcienie: Walnut Shell, Pecan Nut, Cocoa Bean
Termin ważności: 12 miesięcy od otwarcia

Opakowanie i skład
Bronzery przychodzą do nas zamknięte w małych, plastikowych słoiczkach z czarną zakrętką. Na ich spodzie znajdziemy wszelkie niezbędne informacje, w tym nazwę koloru, termin ważności, czy skład kosmetyku. Na ogromny plus zasługuje sitko, które z łatwością możemy zabezpieczyć obracalną nakładką. Jeśli czytacie mojego bloga to wiecie, że bardzo cenię sobie takie rozwiązanie, bo nie lubię, kiedy zawartość się rozsypuje. Moje zdanie podzielą z pewnością też osoby, które dużo podróżują.
Całość działa bez zarzutów, nic się nie zacina, wysypanie pudru na wieczko nie sprawia żadnych trudności.
SKŁAD: Mica, Kaolin, [+/-] CI 77007, 77491, CI 77492, CI 77499.

Pigmentacja i blendowanie
Uważam, że bronzery mają krycie adekwatne do swojego przeznaczenia. Pamiętajmy, że nie są to podkłady, więc nie oczekujmy pełnej pigmentacji. Do konturowania najlepiej sprawdzają się półprzezroczyste formuły, które uniemożliwiają zrobienie sobie plamy, ale jednocześnie pozwalają na budowanie koloru. To, w jakim stopniu będą się one się one wybijały zależy od Waszej karnacji i odcienia, jaki wybierzecie. U mnie, Walnut Shell potrzebował więcej warstw niż dwa pozostałe.
Jeśli chodzi o blendowanie to mam wrażenie, że te bronzery rozcierają się same. Zupełnie nie ma z tym żadnych problemów. Pigment rozkłada się równomiernie, nie tworzy plam, prześwitów czy smug. A wiedzcie, że jeśli chodzi o minerały (z wyjątkiem podkładów) to jestem raczej laikiem i dopiero poznaję ten świat. Także, jeśli ja nie miałam większych problemów z ich aplikacją to chyba każdy sobie poradzi.


Wykończenie i trwałość
To, co bardzo podoba mi się w tych bronzerach to to, że nie dają płaskiego matu. Przyznam szczerze, że myślałam, że będą miały właśnie takie papierowe, wręcz suche wykończenie. Na szczęście, zostawiają na skórze piękną satynę, która nadaje cerze naturalnego, zdrowego blasku.
Jeśli chodzi o odcienie to, moim zdaniem, sprawdzą się najlepiej do przybronzowienia skóry. Kolory mogą okazać się zbyt ciepłe i oliwkowe, żeby imitowały cień. Najchłodniejsze tony posiada Pecan Nut i przy jasnych cerach, zaaplikowany lekką ręką mógłby się sprawdzić się rzeźbienia. Jeśli jednak jesteście zwolennikami delikatniejszego podkreślenia to dwa pozostałe kolory sprawdzą się do tego idealnie. Mnie, osobiście, najbardziej do gustu przypadł Walnut Shell i to właśnie po ten będę sięgała najczęściej.
Jeśli chodzi o trwałość to nie mam zastrzeżeń. Nie jest to z pewnością kosmetyk wodoodporny, ale chyba nikt takiej właściwości od bronzera nie wymaga. Pozostaje na mojej twarzy tyle, ile każdy inny tego typu produkt. Co prawda, nie jestem z tych, którzy opierają głowę na dłoniach w trakcie dnia lub zbyt często dotykają cery, więc nie umiem stwierdzić czy bronzery są oporne na ścieranie. Także ja spokojnie mogę się cieszyć nimi przez cały dzień, aż do zmycia.
Moja ocena: 4+/5


Neauty Minerals, pędzle

Duży pędzel kabuki, idealny do aplikacji pudru na całą twarz. Wykonany z włosia syntetycznego.
Skośny pędzel z syntetycznego włosia, idealny do aplikacji różu.Pędzel o owalnym kształcie, idealny do aplikacji rozświetlacza lub bronzera. Wykonany z włosia syntetycznego.Płaski pędzelek o ściętym włosiu, idealny do apliakcji eyelinera. Wykonany z włosia syntetycznego.Pędzelek o owalnym kształcie, idealny do rozcierania cieni. Wykonany z włosia syntetycznego.Skośny pędzelek, idealny do aplikacji cieni w załamaniu powieki lub ich rozcierania. Wykonany z syntetycznego włosia.Płaski pędzelek z syntetycznego włosia, idealny do aplikacji korektora.Płasko ścięty pędzel z włosia syntetycznego. Idealny do aplikacji podkładu mineralnego metodą stemplowania.
Liczba moich sztuk: 8
Liczba dostępnych modeli: 12
Ceny: 20,90 zł - 49,90 zł
Pierwsze, co trzeba o pędzlach napisać, i co pierwsze rzuca się w "oczy" to fakt, że puchacze są niezwykle mięciutkie i bardzo przyjemne. Aż chce się ich używać. Ale może zacznijmy po kolei, więc od wyglądu. Cały komplet utrzymany jest w czarno-białej kolorystyce i minimalistycznej szacie graficznej. Mnie osobiście to odpowiada, bo bardzo lubię proste, acz efektowne, rozwiązania. Drewniane rączki są porządne i poręczne, a metalowe skuwki dobrze trzymają włosie. Nie zauważyłam, żeby pędzle gubiły włoski.
Jeśli chodzi o aplikowanie produktów to robią to, do czego zostały stworzone. Dobrze łapią pigment i transferują go na twarz i oczy. Do moich ulubionych modeli z pewnością należy ten jajeczkowaty, z nazwy przeznaczony do rozświetlacza. W tej roli sprawdza się idealnie, ale ma też wiele innych zastosowań, np, do bronzera, pudru czy nawet różu. Z ogromną przyjemnością będę też używała obu modeli do blendowania. Jednak i pozostałe znajdą swojej zastosowanie. Co prawda, kabuki to nie do końca moje klimaty, ale od czasu do czasu mogę skorzystać z małej odmiany, szczególnie, gdy inne pędzle potrzebują prania.
Moja ocena: 4/5


Podsumowując...
Zarówno bronzery, jak i pędzle, przypadły mi do gustu. Te pierwsze mają idealną formułę i pigmentację, a dodatkowo dają bardzo ładne, naturalne wykończenie. Ponadto, kolory zdecydowanie trafiają w mój gust. Myślę, że jeśli będę z nimi delikatna to wykorzystam wszystkie cztery odcienie. Jest to moje pierwsze spotkanie z bronzerami mineralnymi, ale podejrzewam, że nie ostatni, bo bardzo się z tymi trzema maleństwami polubiłam.
Co do pędzli, są bardzo przyjemnie i milutkie. Ich używanie to czysta radość. Także czego chcieć więcej? Miło się ich używa, a jednocześnie robią to, do czego zostały stworzone.

Znacie markę Neauty Minerals? Jakich produkty tej firmy próbowaliście? Jak się Wam sprawdziły? Zachęciłam Was do zapoznania się z bronzerami i pędzlami? Skusicie się na te nowości? Lubicie kosmetyki mineralne? Czy może wolicie te tradycyjne?

~ wredna
Czytaj więcej

Ulubieńcy ostatnich miesięcy #1

66 komentarzy:
Na wielu blogach można spotkać tę serię. Ja bardzo lubię czytać posty typu Ulubieńcy, bo zawsze można podpatrzeć jakieś ciekawe produkty, filmy czy muzykę. U siebie nie zrobiłam takiego wpisu do tej pory. Dlaczego? Najzwyczajniej w świecie nie miałam wystarczającego materiału, aby Wam pokazać ;) Ale ostatnio pojawiło się u mnie kilka bardzo ciekawych kosmetyków. Dlatego mam nadzieję, że i Wam taka seria na Wrednej przypadnie do gustu ;) Będzie krótko, bo szczegółowe recenzje każdej omawianej przeze mnie rzeczy znajdziecie w osobnych postach ;)
Enjoy!

1. Maska drożdżowa do włosów, Receptury Babuszki Agafii. O niej mogliście przeczytać niedawno. Kosmetyk, którego się bałam, a całkowicie zawładną moim sercem. Jedyne co mnie ostatnio zaniepokoiło to to, że jak przesadzę z jego ilością, potrafi sprawić, że włosy są oklapnięte i szybko się przetłuszczają. Ale jak się kontroluję przy nakładaniu produktu to wszystko jest w porządku. Na długość nadal nie próbowałam jej nakładać. Ale niedługo to zrobię ;) Pełną recenzję znajdziecie: tutaj.


2. Podkład mineralny, Neauty. Mój pierwszy kosmetyk mineralny i od razu miłość od pierwszego użycia. Daje piękny, bardzo naturalny efekt. Ujednolica cerę i jest niemalże niewidoczny. Wygląda jak druga skóra. Nie trafiłam z kolorem, ale sam kosmetyk to mój ideał ;) Już nie wrócę do tradycyjnych podkładów ;) Teraz tylko minerały forever :D Jeżeli nie próbowaliście to zdecydowanie polecam, nie ma na co czekać :D Pełna recenzja: tutaj.

3. Pędzle "Zoeva" Rose Golden z Aliexpress. Jeżeli ktoś nie popiera tego typu zakupów to proszę ominąć ten punkt i przejść od razu do czwartego ;) Po pierwsze, wyglądają przepięknie. Zarówno na żywo, jak i na zdjęciach - do nich też bardzo często je wykorzystuję. Ale nie tylko. Uwielbiam sięgać po nie przy wykonywaniu makijażu. Mają idealne kształty i genialnie radzą sobie z aplikacją cieni do powiek. Na początku były delikatnie drapiące, ale po każdym kolejnym myciu stają się coraz bardziej miękkie. Więcej o nich przeczytacie: tutaj.

4. Ed Sheeran, Divide. Nowy album muzyka. Jestem nim zachwycona. Każda piosenka ma w sobie coś co przyciąga. Moim zdaniem najlepszy album Eda (do tej pory :D). Jest kilka wyciskaczy łez, kilka skocznych kawałków i kilka wpadających już w rap ;) A więc dla każdego coś się znajdzie. Ciężko byłoby mi wybrać swoich ulubieńców wśród wszystkich utworów, bo lubię większość, ale w pamięć najbardziej zapadły mi Perfect, Happier i Dive ;) Jeżeli ktoś nie słyszał to polecam się zapoznać ;) Więcej na ten temat: tutaj.


Znacie te produkty/piosenki? Co o nich sądzicie? Czy też trafiłyby do Waszych ulubieńców? A może któryś z nich okazał się u Was bublem? I co przypadło Wam do gustu w ostatnich miesiącach? Co jeszcze powinno pojawić się na tej liście?

~ wredna
Czytaj więcej

Co o tym sądzę #2 Podkład mineralny Neauty

91 komentarzy:
Ostatnio post z serii Co o tym sądzę cieszył się sporym zainteresowaniem, więc dziś postanowiłam przyjść do Was z kolejną recenzją. Mam nadzieję, że i ta przypadnie Wam do gustu i być może okaże się przydatna. I znów zaznaczam, że post nie jest sponsorowany ;)
Dziś będzie mowa o podkładzie mineralnym marki Neauty. O kosmetykach mineralnych zrobiło się ostatnio głośno. Na rynku dostępnych mamy wiele marek oferujących tego typu produkty. Ja na początku byłam sceptycznie nastawiona do minerałów ze względu na ich sypką formę. Mam suchą skórę i preferują wykończenie satynowe, idące w stronę rozświetlającego. Obawiałam się, że pudrowy produkt może niekorzystnie wyglądać na moim typie cery.
Ale jednak ciekawość wygrała. Naczytałam się mnóstwo opinii i postów, w których dziewczyny wychwalały produkty mineralne. Dowiedziałam się też, że w gamie kolorów podkładów mineralnych łatwiej znaleźć odcienie bardzo jasne, ale w żółtej tonacji - czyli to, czego szukam. Większość podkładów drogeryjnych jest dla mnie albo za ciemna albo zbyt różowa.
Pewnego dnia, przeglądając vinted, natrafiłam na podkład z Neauty. Stwierdziłam, że niewiele mam do stracenia, bo cena była niska. No i się zdecydowałam.
Padło na kolorek Golden Ivory i formułę kryjącą. Jak patrzyłam swatche w internecie to wydawało mi się, że będzie idealny. Troszkę się przeliczyłam, ale o tym później :D
Na początek może troszkę informacji technicznych. Gdyby ktoś z Was zdecydował się na zakup tego produktu, to można to zrobić na stronie producenta. Za 8g kosmetyku, w ładnym, okrągłym, w miarę solidnym słoiczku, zapłacicie 44.90 zł. Może wydawać się to sporo jak za tak małą gramaturę, ale minerały są niezwykle wydajne. Na pokrycie całej twarzy wystarczy odrobinka.
Skład: Mica, Titanium Dioxide, Zinc Oxide, Boron nitride +/- C.I. 77492, C.I. 77499, C.I. 77491
Na opakowaniu znajdziemy również informację dotyczącą okresu przydatności produktu, a mianowicie 12 miesięcy. Jednak przy minerałach nie sugerowałabym się tym za bardzo, ponieważ nie są one pożywką dla bakterii, więc teoretycznie są bezterminowe.
Po odkręceniu wieczka oczom naszym ukazuje się sitko z "pokrętłem", dzięki któremu mamy pewność, że przy transporcie produkt nam się nie rozsypie. Kosmetyk dozuje się bez problemu, więc jeżeli ktoś obawiał się formy to niepotrzebnie. Wydobycie podkładu ze słoiczka przebiega łatwo i przyjemnie :D Dla mnie dosłownie, bo uwielbiam moment wysypywania produktu :D Chyba jestem dziwna.
Do koloru przejdę później, a na razie napiszę jeszcze co nieco o działaniu ;) Jest to najnaturalniej wyglądający podkład jaki kiedykolwiek miałam. Krem BB się przy nim chowa. Mam tylko problemy z okolicą nosa, bo tam borykam się z suchymi skórkami, ale w tym obszarze każdy produkt kolorowy wygląda u mnie niekorzystnie. Jeżeli nie macie z tym problemu to, mogę pokusić się o stwierdzenie, że kosmetyk będzie wyglądał jak druga skóra. Nie mogłam uwierzyć, że tak ładnie kryje a praktycznie w ogóle nie widać, że mam na buzi jakiś kosmetyk.
Mimo tego, że mój produkt ma wersję kryjącą to można nim uzyskać lżejsze krycie. Kiedy nałożymy dwie cienkie warstwy otrzymamy mocniejsze średnie krycie. Dla pełnego wystarczą trzy cieniutkie warstwy.
Z tego co wyczytałam to minerały nie wywierają negatywnego skutku na naszej cerze, a wręcz zawierają substancje, które mogą jej stan poprawić. Polecane są dla osób borykających się z problemem trądziku. Ja takowego nie mam, więc tutaj się, niestety, nie wypowiem.
Produkt jest leciutki, w ogóle nie czuć go na twarzy. Należy też pamiętać, że podkłady mineralne zawierają naturalne filtry UV. Dla niektórych może być to plus, dla innych minus. Na pewno trzeba mieć to na uwadze, jeżeli planujecie nosić go podczas robienia zdjęć z lampą. Dlaczego? To zaraz opowiem, a nawet pokażę.
1. Collection 2000, korektor Lasting Perfection, kolor: 1 Fair; 2. La Luxe, korektor, kolor: BW1 Ivory; 3. Catrice, korektor w słoiczku Camouflage Cream, kolor: 010 Ivory; 4. Loreal, podkład True Match, kolor: 1N; 5. Under Twenty, krem BB, kolor: 01; 6. Neauty, podkład mineralny, kolor: Golden Ivory.
Jak widać na załączonym obrazku kolorek jest bardzo jasny. Moje dłonie są nieco ciemniejsze niż szyja i dekolt, więc podkład nie wygląda tak biało na mojej twarzy. Niemniej jednak jest delikatnie za jasny! Za jasny! Dla mnie! Byłam w szoku ;) W zimie, kiedy użyję bronzera to całość wygląda bardzo dobrze. Na lato będzie odrobinę za jasny, więc na okres późna wiosna/lato będę musiała zaopatrzyć się w ciemniejszy odcień.
Poniżej jeszcze w innym świetle. Numeracja pozostaje ta sama. Tutaj lepiej widać, że podkład nie jest aż tak biały. Na jego obronę powiem też, że tutaj nałożyłam sporą ilość, żeby było go widać. Z moją cerą zlewa się wręcz idealnie.
I tutaj jeszcze zdjęcie z lampą błyskową. Jak widzicie tutaj znacznie odcina się od koloru mojej skóry. A to właśnie dlatego, że zawiera filtry UV, które odbijają światło lampy. Także tutaj trzeba uważać.


Podsumowując. Minerały pokochałam. Do tradycyjnych podkładów będę wracała jedynie w przypadku sytuacji, w których będę fotografowana (wesela, większe imprezy okolicznościowe). Przepiękny, naturalny efekt, dobre krycie, produkt niewyczuwalny na skórze, i wręcz niewidoczny! Na mojej suchej skórze sprawdza się idealnie. Trzyma się nawet do kilkunastu godzin, nie zbiera się w załamaniach, nie ściera. Nie wymaga przypudrowania, co w przypadku posiadaczek suchej skóry jest ogromnym plusem. Po jakichś 5 godzinach, u mnie, wymaga ściągnięcia nadmiaru sebum ze strefy T, ale to i tak przebija tradycyjne podkłady, które wymagają tego po ok. 3 godzinach. Szeroka gama kolorystyczna, która posiada kolory dla prawdziwych bladziochów. Mój ideał!
Moja ocena: 5+/5 :D Tak, aż zabrakło mi skali na opisanie cudowności tego podkładu ;)

Mieliście ten produkt? Co o nim sądzicie? Używacie kosmetyków mineralnych czy wolicie tradycyjne podkłady? I jakie marki minerałów najbardziej przypadły Wam do gustu?

~ wredna
Czytaj więcej