Ajurwedyjski olejek z różą Khadi był na szczycie mojej wish listy od dawien dawna. Niesamowicie podobają mi się olejki tego producenta, aż się chce mieć je wszystkie i ustawić w równiutkim rządku na półeczce ;-)) Do tej pory miałam tylko jeden z nich - stymulujący wzrost włosów i zawsze powtarzam, że to mój numer 1 wśród olejów do pielęgnacji włosów. Z pewnością kiedyś do niego wrócę, bo kocham jego zapach i działanie.
A co mogę Wam już napisać o jego różanym przyjacielu..?
W ślicznej, zgrabnej buteleczce mieści się 210 ml jasnoczerwonego olejku z przepięknym składem. Znajdziemy w nim olej ryżowy, z sezamu indyjskiego, słonecznikowy oraz inne dobrodziejstwa: tytułową różę,marzannę
indyjską, ostryz długi), witaminę E, palczatkę, pelargonię pachnącą, drzewo sandałowe,
len zwyczajny, migdałowiec, pszenicę, marchew, krokus.
Działanie tych składników opisane jest tutaj.
Na co ja przede wszystkim liczyłam? Podczas kuracji Epiduo moja cera wyglądała na wymęczoną, zszarzałą, miałam (mam) liczne blizenki i przebarwienia. Pod oczami zaczęły też się pojawiać pierwsze zmarszczki (to już nie wina Epiduo ;) ). Olejek wydał mi się bardzo zachęcający, miał działać na jasne blizny i przebarwienia, delikatnie złuszczać, rozjaśniać, nawilżać skórę - ogólnie miał poprawiać jej stan.
Jak go używałam?
Przyznam, że najczęściej lądował na twarzy. Najzwyczajniej było mi go szkoda zużywać na ciało, poza tym i tak nie przepadam za uczuciem naolejowanej skóry ;) Kilka razy zastosowałam go na włosy, ale efekty nie były na tyle dobre, żeby to kontynuować. Chyba jednak taka kompozycja olejku nie ''zgrała się'' z moimi włosami, były po nim trochę oklapnięte. Nie rozczarowało mnie to, bo i tak od początku zamierzałam go stosować głównie na cerę. Specjalnie do włosów mam mnóstwo innych specyfików.
Używałam go raz dziennie, zawsze przed snem, na oczyszczoną skórę. Olejek nie jest bardzo tłusty i stosunkowo szybko się wchłania (ale oczywiście i tak czuć, że na twarzy 'coś' jest). Bardzo często zastępował mi krem na noc. Czasami miałam wrażenie, że ma działanie lekko rozgrzewające. Zwykle nakładałam go bezpośrednio na twarz, czasem mieszałam kropelkę z kremem.
Muszę powiedzieć uczciwie, że na efekty trzeba poczekać. Stosuję go od 3,5 miesiąca, ale dopiero gdzieś po 2 miesiącach zauważylam, że moja cera prezentuje się znacznie lepiej. Jest bardziej rozjaśniona, gładsza, nawilżona. Np. na policzki, na których praktycznie nie mam zmian trądzikowych, kompletnie nie mogę narzekać, wyglądają po prostu ładnie :) Przed zapoznaniem się z olejkiem miałam obawy - czy olejek mnie nie zapcha? Nie pogorszy stanu cery? Nic takiego się nie stało, moja cera zareagowała na niego bardzo dobrze. Myślałam natomiast, że może poprawi stan mojej skóry pod oczami, ale tu nie widziałam znaczących rezultatów.
Olejek ma ładny, subtelny zapach, nie budzi kontrowersji ;-)
Cena kosmetyku może przerażać - za 210 ml w sklepie khadi trzeba wyłożyć 59 zł plus przesyłka. To owszem dużo, ale zważywszy na niesamowitą wydajność olejku już nie budzi takiej grozy. Jeśli będzie służył tylko do pielęgnacji cery, tak jak mi - starczy na wieki wieków. Widzę to po swoim zużyciu po 3 miesiącach, jest doprawdy znikome. Myślę, że mogę go mieć spokojnie dłużej niż rok.
I co o nim myślicie? Więcej o olejku oraz o innych kosmetykach marki Khadi możecie przeczytać na stronie khadi.pl;)