sobota, 24 marca 2012

Odżywka Jantar - dotychczasowy numer jeden wśród wcierek ;-)

Zakończyłam wreszcie dwumiesięczną kurację Jantarem i jak widać w pochwalnym tytule posta - z pewnością jeszcze nieraz do niego wrócę. Stosowanie tej odżywki było samą przyjemnością i nie mam jej praktycznie nic do zarzucenia - no, może poza dostępnością, choć zaraz podzielę się informacją, gdzie można ją dorwać w Krakowie ;-)



http://sklep-kosmetyczny.com/image/cache/data/produkty/farmona-jantar-odzywka-500x500.jpeg

Wiem, że ta odżywka jest bardzo popularna na blogach i wiele już recenzji o niej powstało, więc mój post to dodanie swoich trzech groszy ;-)

Wpływ na porost włosów - widocznie zauważalny ;-) To chyba pierwsza wcierka, która dostrzegalnie pobudziła moje cebulki do szybszej pracy. Nie podzielę się tu dokładnie, ile cm przybyło moim włosom, bo nie potrafię ich mierzyć ;-), ale myślę, że rozmawiamy tu o przynajmniej 4 cm. Nagle zauważyłam, że mój kucyk zrobił się ni stąd ni zowąd zdecydowanie dłuższy, co mnie bardzo ucieszyło. Odkąd zaczęłam bawić się w pielęgnację włosów, zauważyłam, że moje włosy są strasznie, strasznie trudne do przymuszenia ich do rośnięcia. Oczywiście domyślam się, ze to też dlatego takie odczucie, bo zbyt się na nich koncentruje i chciałabym mieć przyrostu 10 cm na tydzień :) ale obiektywnie to po prostu szybko nie rosną. 
Przyrost włosów zauważyłam dopiero podczas używania już drugiej buteleczki (między jedną a drugą zrobiłam kilka dni przerwy).
Zapach - przyjemny, neutralny. Zdecydowanie lepszy od Saponicsa, który mnie strasznie irytował swoim zapachem zwietrzałych męskich perfum kiepskiej jakości. Już nie wspominam o śmierdziuchu Capitavicie ;-)
Cena - przyzwoita, ok.10 zł, w aptekach czasem drożej, ok.13.
Aplikacja - radzę wydłubać ten korek i przelać sobie odżywkę do czegoś wygodniejszego, najlepiej z atomizerem. Niektóre dziewczyny wolą aplikować płyn na skórę głowy strzykawką - niezły pomysł, można kontrolować ilość aplikowanej odżywki.
Nie bawcie się tak jak ja na początku, wytrząsając sobie kropelki z butelki na dłoń ;-)
Stosowanie - codziennie, zwykle wieczorem. Należy pamiętać, że regularność jest bardzo ważna przy stosowaniu wcierek - tylko wtedy możemy spodziewać się satysfakcjonujących efektów. Mimo że jest to odżywka do włosów i skóry głowy, ja stosowałam ją tylko na to drugie - zresztą jak większość osób. W końcu przede wszystkim ma pobudzić nasze cebulki :)
Wydajność - taka sobie. Po 3 tygodniach producent radzi zrobić przerwę (nie określa jak długą) i tak zwykle wychodzi, że po tych 3 tygodniach już i tak odżywka nam się skończyła ;-) Oczywiście to też zależy, ile jej aplikujemy na skórę głowy. Ogólnie za tę cenę myślę, że nie ma co się czepiać średniej wydajności.
Dostępność - nie tak łatwo kupić Jantar, dziewczyny wręcz na niego polują ;-) Z dozu znika z prędkością światła. Można szukać go w Drogeriach Polskich, aptekach, sklepach zielarskich, różnych małych drogeriach - tak, czasem potrafią zaskakiwać asortymentem ;-) (sama obecnie przez koleżankę załatwiłam sobie kolejną buteleczkę Jantaru za jedyne 6 zł!)
Dziś się natknęłam na nią ku mojemu zaskoczeniu w drogerii Firlit - w Krakowie na ul. Karmelickiej. Było całkiem sporo buteleczek, także zainteresowane Krakowianki mogą korzystać, póki jest ;-) Cena 9.90.

Podsumowując - jest to wcierka, którą poleciłabym jako pierwszą. Nie ma alkoholu, więc nie powinna podrażnić wrażliwców, ma bardzo bogaty skład, świetne opinie, niewygórowaną cenę i przyjemny zapach. I co najważniejsze - naprawdę działa na porost. Nie wspomniałam o wysypie nowych maleńkich włosków, co jest zasługą właśnie tej odżywki. Poza tym świetnie działa na nawilżenie naszej skóry głowy.

Póki co czekam, aż przyjdą do mnie nowe wcierki - kuracja Joanna Rzepa i Kulpol - z pewnością doczekają się swojej recenzji.

Miłego dnia wszystkim!

wtorek, 20 marca 2012

Tag : Siedem grzechów głównych.

Już jakiś czas temu otagowała mnie eve, dziś postanowiłam na niego odpowiedzieć . Zwlekałam, bo stwierdziłam, że nie do końca pasuje do mnie ten tag, nie jestem jakąś straszną fanką kosmetyków - wyjąwszy te włosowe :-D

Zasady:
1. Odpowiedz na 7 pytań.
 2. Utwórz osobny post na swoim blogu z informacją kto Cię otagował.
3. Przekaż zabawę i zasady 5 innym blogerkom.



1. CHCIWOŚĆ: Najdroższy kosmetyk, jaki kupiłaś. Najtańszy kosmetyk, jaki posiadasz.
 Ee, i od samego początku zaczynają się schody, bo nie jestem w stanie powiedzieć, jaki kosmetyk, który kupiłam, był najdroższy. Głównie dlatego, że nie rozwalam pieniędzy na drogie kosmetyki - nawet kosmetyki do włosów staram się kupować z głową i nie pozwalam sobie na wszystko. W innym razie już kupiłabym sobie wszystkie olejki do włosów jakie istnieją ;-) W każdym razie - najdroższy kosmetyk, jaki kupiłam w ostatnim czasie to olejek Sesa i Heenara - a i tak je kupiłam taniej niż przez internet, bo za 22 zł. Niedługo zamówię też z koleżanką olej
Khadi <3, ale że zamawiamy butelkę na spółkę, wyjdzie nam dokładniej po 20 zł na głowę ;-) Z pewnością bym go NIE kupiła sama i to za cenę, jaka jest w internecie, 50 zł i więcej.
Najtańszy? Ostatnio kupiłam glicerynę za 1.60.... ;-) Będę ją dodawać do masek.

2. GNIEW: Których kosmetyków nienawidzisz, a które uwielbiasz? Jaki kosmetyk był najtrudniejszy do zdobycia?
 Nienawidzę produktów do włosów z beznadziejnym składem, wypchanymi silikonami i denatem na czołowych pozycjach. Okropieństwa, nawet na sklepowych półkach mnie drażnią ;-) Nie lubię też kosmetyków o mleczno-miodowych zapachach, dlatego też wszystkim znane balsamy do włosów z Joanny o tej nucie zapachowej u mnie odpadają. Jakie uwielbiam? Mam ogromną słabość do olejów do włosów, szczególnie tych indyjskich. Uwielbiam te buteleczki i apetyczne składy :-D Bardzo lubię maski Bingo. A tak ogólnie to najbardziej lubię, jak kosmetyk jest tani, duży, wydajny i z dobrym składem, wtedy jestem w siódmym niebie. 

Najtrudniejszy do zdobycia...?Hm, ciężko zdobyć maski Bingo stacjonarnie, mi udało się tylko dwie dostać. Ale w końcu zawsze je można zamówić. Nie mam więc konkretnie takiego produktu ciężkiego do zdobycia.

3. OBŻARSTWO: Jakie produkty kosmetyczne są według Ciebie najpyszniejsze?
 Wszystkie o owocowych zapach. Obecnie najbardziej lubię
truskawkowy balsam z Joanny, ma cudowny zapach truskawek i miłą konsystencję. Mniam ;-)

 4. LENISTWO: Których produktów nie używasz z lenistwa?
 Kremów do stóp, zaniedbuję zdecydowanie tę część ciała. Nie chcę mi się też nitkować zębów :-P


5. DUMA: Które kosmetyki dają Ci najwięcej pewności siebie?
 Tusz do rzęs i czerwona pomadka do ust. Także podkład tuszujący niedoskonałości.

6. POŻĄDANIE: Jakie atrybuty uważasz za najatrakcyjniejsze u płci przeciwnej?
 ,,Lekko'' niepasujące pytanie do całości. No ale. Inteligencja, poczucie humoru, lubię ładnie zbudowane sylwetki, w tym tu nacisk na plecy i ramiona.


7. ZAZDROŚĆ: Jakie kosmetyki najbardziej lubisz dostawać w formie prezentów?

Dlaczego zazdrość? :p Wiem, czepiam się ... Najbardziej lubię dostawać fajne kosmetyki do włosów, sama radość ;-)



Taguję każdego z moich najbardziej rozmownych komentatorów widocznych po prawej ;-D


Pozdrawiam!


Chciałam wspomnieć też o rozdaniu u Dusi - do wygrania fantastyczna torebka i kosmetyczne drobiazgi ;-)


Zapraszam, czas do końca marca!

sobota, 17 marca 2012

Maska Bingo Spa ponad 40 aktywnych skladników.

W tej notce chwaliłam się Wam moimi Bingowymi zakupami http://naratunekwlosom.blogspot.com/2012/02/zamowienie-z-bingospa-wreszcie-u-mnie.html - i wreszcie przyszła pora na recenzję jednej z tych masek. Jako że najbardziej intrygowała mnie maska chwaląca się zawartością ponad 40 składników, poszła na pierwszy ogień ;-)




Producent rzekł....

Kuracja BingoSpa zawiera roślinny kompleks ponad 40 aktywnych składników, niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania komórek włosa i skóry głowy.

Dzięki nim kuracja BingoSpa do włosów:
  • wzmacnia cebulki włosów,
  • zapobiega wypadaniu włosów, działa ochronnie, głęboko oczyszcza skórę głowy,
  • działa przeciwtrądzikowo i przeciwłupieżowo,
  • reguluje nawilżenie,
  • reguluje wydzielanie sebum,
  • likwiduje podrażnienia skóry,
  • neutralizuje wolne rodniki,
  • poprawia ukrwienie skóry głowy,
  • chroni naturalny odcień włosów.
Kuracja BingoSpa kompleksowo uzupełnia niedobór składników niezbędnych do skutecznego odżywiania i kondycjonowania komórek włosów i skóry głowy .



Jak widać po opisie produktu - to maska, która stawia sobie przede wszystkim za zadanie odżywienie nie tyle naszych włosów, ale skóry głowy - pobudzenia cebulek, ukrwienia, oczyszczenia. No i całkiem rozsądne, w końcu bez zdrowej skóry głowy nie wyrosną nam zdrowe włosy - dlatego ja naprawdę rozpieszczam skórę głowy olejkami, maskami, masażami ;-), licząc że nowe włosy, które urosną za te sto lat, będą silniejsze i zdrowsze od tych, które teraz noszę na głowie.

Zapach i konstystencja : dla mnie wszystkie maski Bingo pachną dokładnie tak samo - no, przynajmniej te trzy, które już wypróbowałam. Przyjemny, kremowy zapach, nie mam mu nic do zarzucenia, choć są opinie że pachną ,,kontrowersyjnie'', ale prawdę mówiąc nie łapię w czym ta kontrowersyjność ma tkwić, więc pomińmy to ;-) Konsystencja dość gęsta, ale wersja z algami, którą mam, była gęściejsza. Wg producenta to przez dużą ilość naturalnych składników.
Pojemność : jak większość, 500 ml.
Sposób użycia wg opisu na opakowaniuNałożyć na włosy 1/4 nakrętki preparatu, delikatnie wmasować w skórę głowy. Po 10 minutach preparat dokładnie spłukać ciepłą wodą, włosy wysuszyć i rozczesać. Zabieg powtarzać codziennie przez 5 dni, następnie profilaktycznie 1-2 razy w tygodniu.
Jak ja ją używamOczywiście, jak zawsze się nie słucham ;-) i jak każdą maskę trzymam minimum pół h pod czepkiem i czapką. Ostatnio nie chcę mi się już bawić w podgrzewanie suszarką, ale jak najbardziej możemy jeszcze w taki sposób pomóc wniknięciu składnikom maski w nasze włosy. Maskę wmasowuję także dokładnie w skórę głowy - nie, absolutnie mnie nie rusza, że konserwanty wnikają w mój organizm, szczerze, w ogóle mnie to obchodzi :-P Prawdę mówiąc bardziej mi zależy żeby maska dotarła do moich cebulek i je pobudziła, niż konserwanty, które mamy na każdym kroku, a w maskach Bingo jest ich jeszcze na dodatek niewiele. To taka uwaga na boku, nie chcę się na ten temat rozpisywać. To, jak użyjecie maski, zależy od Was ;-)
Nie powtarzałam też zabiegu  codziennie przez 5 dni, bo nie mam potrzeby myć codziennie włosów, jednak maskę nakładałam regularnie, starając się powstrzymać od używania innych.
Moja opinia: bardzo polubiłam tę maskę, przede wszystkim właśnie za jej działanie na skórę głowy. Obietnic producenta nie można włożyć między bajki - ta maska naprawdę świetnie działa na skalp. Po żadnej masce nie miałam tak gładkiej i delikatnej w dotyku skóry głowy ;-D Wiem, że to może brzmieć śmiesznie, ale nie mogę przestać wtedy dotykać mojej głowy. Ta maska świetnie ją oczyszcza! A działanie na włosy - jak każda maska Bingo, z którą miałam styczność, baardzo zwiększa mi objętość włosów. Mam po niej bardzo puszyste włosy i przyznam szczerze, że przy takiej długości jaką mam teraz - troszkę za ramiona - to nie jest efekt, którego pragnę, bo wyglądam wtedy jak pudel. Znalazłam jednak na to sposób - stosowanie płukanek, o których już pisałam. Taka płukanka wygładza mi włosy i zmiejsza tę puszystość. 
Oprócz tego, włosy ładnie błyszczą, są miękkie, czyli takie klasyczne działanie maski. Nie są obciążone, mimo że porządnie wmasowuje ją w skalp. 
Cena - 16 zł w sklepie internetowym Bingo. Nie spotkałam tej maski nigdzie indziej ,,stacjonarnie''. 

Stosowałyście, lubicie? ;-)




wtorek, 13 marca 2012

Wygrana w rozdaniu + moje ,,serum'' na końcówki :)

W sobotę udało mi się wygrać w rozdaniu zorganizowanym na blogu http://irreplaceableeee.blogspot.com olejek Alterra brzoza i pomarańcza ;-) Baardzo się ucieszyłam, bo na ten olejek już od dawna miałam chrapkę - ma najlepszy skład ze wszystkich olejków Alterry i zarazem jest najdroższy - 17 zł z groszami. Do tej pory wypróbowałam tylko wersję z migdałami i papają.
zdjęcie pożyczone od autorki z bloga :)


I dziś właśnie zaskoczył mnie listonosz - moja paczuszka już przyszła, także przesyłka doprawdy ekspresowa :) Agnieszka sprawiła mi też bardzo miłą niespodziankę, bo oprócz olejku dostałam też moc próbek :-D Nie wiem, jak Ci się to udało, ale trafiłaś wprost idealnie z każdą próbką - żadnego z  tych kosmetyków nigdy nie używałam, a chciałam użyć ;-) 
Dostałam próbki tych oto kosmetyków :
1. Maska Biovax do włosów ciemnych ( już czekam od dawna aż będzie w promocji z Superpharmie za 13 zł)
2. Krem do pielęgnacji brodawek sutkowych - wizażowy hit do zabezpieczania końcówek! Ma bardzo dobry skład, już czytałam o nim wielokrotnie na Wizażu, jednak w moim Rossmanie go nie ma - podobno go wycofują, może wróci z innym składem (może gorszym). W każdym razie wreszcie okazja żeby przetestować :)
3. Seboradin - balsam regenerujący. Również chętnie stosowany przez Wizażanki.
4. Olej z pestek śliwek - również kiedyś chciałam przetestować, dobry do zabezpieczania końcówek, choć ja olejami końcówek nie zabezpieczam, bo mam zbyt cienkie i łatwe do obciążenia włosy. Ale wymyślę jego zastosowanie, może użyję go do samych koncówek do olejowania :)
5. Olejek Babydream fur Mama przeciw rozstępom - kolejny hit ;-) Dostałam go w buteleczce po Biosilku, 15 ml - przekonam się, czy warto zainwestować w pełnowymiarową wersję ;-)


Jestem bardzo zadowolona, dostałam same fajne rzeczy, z pewnością nic się nie zmarnuje :)
Dziękuję!


Nie pisałam nigdy, czym zabepieczam końcówki. Najczęściej dziewczyny używają produktów opartych na silikonach, pełniących rolę ochronną. Popularne jest także zabezpieczanie włosów jedwabiem. Osobiście nie używałam nigdy jedwabiu, ale z tego co czytałam - nie polecam Biosilku, bo ma denat, więc może wysuszać. Popularny jest także jedwab CHI. Ja się czaję już od jakiegoś czasu na serum  L'biotica z Biovaxa  http://wizaz.pl/kosmetyki/produkt.php?produkt=36791, tylko czekam, aż będzie na niego jakaś obniżka. Ponieważ mam problem z rozdwajającymi się i łamiącymi końcówkami, uważam, że potrzebuję jakiejś silikonowej ochrony.
Teraz póki co nakładam na końcówki ten oto krem do rąk:


źródło http://www.bebeautycare.pl

Do kupienia w Biedronce za ok. 3 złote. Dlaczego akurat on do zabezpieczania końcówek? Bo ma świetny skład, najlepszy ze wszystkich biedronkowych kremów (ten niebieski np. już ma denat, więc nie polecam). Ma na drugim miejscu olejek kokosowy, a na kolejnym masło Shea. Bardzo ładnie pachnie. Ostrzegam - na końcówki dajemy naprawdę maleńką ilość kremu, jeśli nie chcemy ich obciążyć i zrobić sobie na głowie strąków. Ja rozcieram między palcami odrobinę kremu i daje na same końce. Ładnie zmiękcza i wygładza końcówki. Niektóre dziewczyny także po długości wygładzają nim włosy, ja tego sposobu nie próbowałam. 
Jeśli będziemy używać go tylko na końce, starczy nam na wieki :-D W każdym razie polecam spróbować tego kremu, jeśli nie posłuży nam na włosy, można go wykorzystać jak Bóg przykazał, czyli na dłonie ;-)







piątek, 9 marca 2012

Niekosmetyczna niespodzianka na Dzień Kobiet :)

Dziś krótki niekosmetyczny wpis o niespodziance, którą zrobił mi mój chłopak ;-)



Bilety na koncert Comy ! :) :) :) Sprawił mi dużą niespodziankę, bo pierwotnie zrezygnowaliśmy z niego, bo stwierdziłam, że jest za drogo - staram się raczej oszczędzać, bo mój portfel jest bardzo cieniutki. Dziś jednak na stoliczku czekały na mnie już bilety na koncert, który odbędzie się 18 marca. Ma to być ponoć wyjątkowy koncert :

,,Koncert który odbędzie się w fortach będzie czymś wyjątkowym, niepowtarzalnym, czego dawno w naszym mieście fani COMY nie widzieli. Nazwa tego koncertu brzmi: „Jedyny taki kameralny koncert w Krakowie”. I właśnie to czyni go takim wyjątkowym. Nie jest to koncert w wielkiej hali, lub gigantycznym klubie w którym artystę od publiczności dzielą wielkie kraty i dystans sceny. Jest to koncert w kameralnym miejscu, specjalnie dla najwierniejszych fanów zespołu na którym pojawi się przekrój muzyki z wszystkich lat działalności tej kapeli. Nie zabraknie również utworów z najnowszego „Czerwonego albumu”.

Bardzo mnie intryguje jak to będzie wyglądało :) Mimo że podobają mi się ogromne huczne festiwale typu Woodstock (byłam dwa razy, i planujemy trzeci), ciekawi mnie jak będzie zorganizowany taki mniejszy koncert.


---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Ostatnio mam mały kryzys w dbaniu o włosy - tzn. nadal wytrwale olejuję, maseczkuję, piję zioła itd/itp, ale robię się zniechęcona, gdy widzę naprawdę piękne włosy niektórych blogerek czy Wizażanek i mam świadomość, że moje włosy takiego stanu nigdy nie osiągną, bo po prostu niektórych rzeczy się nie przeskoczy - np. natury :-> Natury, która obdarzyła mnie bardzo cienkimi włosami, które nigdy nie będą wyglądać zbyt reprezentacyjnie. Może się poprawić ich stan, mogą nabrać blasku, ale cudów nie osiągnę, takie mam wrażenie. 
Z drugiej strony - pocieszając się - zaczynam dopiero 5 miesiąc intensywnej pielęgnacji, nie używania prostownicy i innych szkodliwych rzeczy. Może więc to za krótko na jakieś big efekty.



Chcę jeszcze wspomnieć o rozdaniu na blogu  :      
         


 Losowanie trwa do 10 marca!


poniedziałek, 5 marca 2012

Kiedy włosy są za długie?

Hej ;) Dzisiejsza notka będzie króciutka - buszując ostatnio po Wizażu natknęłam się na link pokazujący dziewczyny o BARDZO bardzo długich włosach. Ciekawa jestem, jakie jest Wasze zdanie na temat takiej długości?


 


Zdjęcia ze strony http://acidcow.com/girls/23061-long-haired-girls-part-2-58-pics.html, znajdziecie tam jeszcze więcej zdjęć dziewczyn o absurdalnie długich włosach :-P
I jeszcze tu: http://www.joemonster.org/art/15793/Ale_sie_zapuscily_


No właśnie, czy to już przesada, czy może wręcz przeciwnie, podoba Wam się aż taka długość?
Są dla Was granice zapuszczania, czy aż do oporu? ;-) Jeśli chodzi o mnie, to takie długie włosy absolutnie mi się NIE podobają. Owszem, doceniam, że są zdrowe, zadbane i błyszczące, ale wg mnie wyglądałyby o wiele ładniej tak GÓRA do bioder. Włosy pałętające się między nogami, oplatające kostki, snujące się za właścicielką po trawie, są przerażające :-D Szczerze, to niektóre aż budzą niesmak.
Na Wizażu opinie były podobne, chyba jedna dziewczyna tylko odpowiedziała, że jej się podobają. Dodam jeszcze, że pół biedy, gdy tak długie włosy są całościowo zdrowe i zadbane. Jednak często już gdzieś od połowy robią się tak cieniutkie, że niemal przezroczyste, a dziewczyna nadal uparcie zapuszcza .... Żeby tylko nie stracić na długości, do to dla niej wyznacznik ładnych włosów. Ja się z tym nie zgadzam. 
Lubię bardzo długie włosy i sama jestem na etapie zapuszczania od ramion.Chciałabym mieć znów włosy do połowy pleców :) Jednak wiem, że przy tak cienkich włosach, jakie mam, zbytnia długość z pewnością nie będzie korzystnie wyglądać. 
Zazdroszczę posiadaczce ostatnich włosów na zdjęciach - są po prostu piękne, czarna błyszcząca tafla! Ale i tak uważam, że ten ogonek mogłaby ściąć ;-)

A Wy co uważacie?













sobota, 3 marca 2012

Płukanki do włosów.

Dzisiejszą notkę chcę poświęcić płukankom do włosów - sposób stary jak świat i chętnie stosowany przez włosomaniaczki. Ja jednak należałam do tych, którzy po pierwszej nieudanej próbie się zrazili ... ale nawróciłam się :)


Płukanki do włosów to jeden z punktów walki o mocne i zdrowe włosy. Już nasze babcie i i ich babcie wiedziały dobrze, że płukanie włosy pokrzywą, skrzypem i innymi ziołami w wspaniały sposób je wzmacnia, likwiduje wypadanie, daje efekt błyszczących włosów. Mamy do wyboru bogatą ilość ziół - w zależności od efektu, jaki chcemy uzyskać. 


źródło: urodaizdrowie.pl


Płukanka pokrzywowa: pokrzywa pomaga na wypadanie włosów i wzmacnia je. Wykazuje silne właściwości oczyszczające, świetnie nadaje się do przetłuszczających włosów. Wzmacnia cebulki! Przygotowanie Suszone liście pokrzywy (łyżeczka na filiżankę) lub gotową herbatę z pokrzywy zalewamy wrzątkiem. Po naciągnięciu i wystudzeniu płuczemy włosy. Nie wolno używać świeżych pokrzyw, ponieważ lekko barwią włosy na zielono. UWAGA! Płukanka nie nadaje się również dla blondynek, gdyż też może dać niefajny zielonkawy efekt. Ciemnowłose mogą stosować spokojnie :)
Mięta - gdy włosy są kruche, słabe, mało elastyczne i szybko się przetłuszczają, płukanka miętowa może im pomóc. Znów niestety nie nadaje się dla jasnowłosych...
Rozmaryn - świetny dla przetłuszczających się włosów ze skłonnością do łupieżu. Podobno wzmacnia ciemny kolor włosów (blondynki po raz kolejny pokrzywdzone)
Rumianek -  coś dla blondynek :) Płukanka z rumianku rozjaśnia włosy, podkreśla jasny kolor włosów, nadaje miękkości i blasku. Podobne efekty daje płukanka z sokiem z cytryny.
Skrzyp - moja ulubiona do tej pory ;-D No dobrze, przyznam, że póki co po prostu stosuję tylko tę płukankę, co nie znaczy, że na niej się zatrzymam :) Płukanka ze skrzypu wzmacnia cebulki włosowe, zapobiega nadmiernemu wypadaniu i przetłuszczaniu, leczy stany zapalne skóry. Krzem zawarty w naparze z ziela usprawnia proces gojenia, jak również zwiększa zdolność skóry do zatrzymywania wilgoci i wspomaga wzrost włosów. 
Nagietek,lipa - te zioła zawierają substancje śluzowate, które powlekają pasma niewidoczną otoczką chroniącą przed utratą nadmiernej ilości wody z włosów, nadają im blasku i sprężystości. Nagietek dodatkowo łagodzi stany zapalne skóry głowy. Chcę spróbować jak działa na moje włosy ta płukanka :)
Kora dębu - ma przyciemniać kolor włosów i odżywiać.
Chmiel* - Chmiel ma świetne działanie na przetłuszczające się włosy.  Płukanka piwna doskonale wnika we włosy, nie pozostawia specyficznego zapachu, nie wymaga spłukiwania. Wzmacnia włosy i zapobiega przetłuszczaniu skóry głowy. 
Nie stosowałam i nie wiem, czy się odważę, bojąc się mimo wszystko zapaszku :) Wiem jednak, podczytując Wizaż, że wiele dziewczyn stosuje taką płukankę i sobie chwali. 

Arsenał ziół jest doprawdy szeroki, polecam poczytanie więcej na temat właściwości ziół i rodzajów płukanek, bo jest ich mnóstwo. Popularne są także płukanki kawowe, które mają za zadanie przyciemnić włosy, pobudzić cebulki do wzrostu (kofeina!) i wzmocnić włosy. Więcej o takiej płukance pisała eve http://blogeve-evel.blogspot.com/2012/01/pukanka-kawowa-i-inne.html (mam nadzieję, że mogę polecić Twój post :-) ) oraz na Wizażu jest osobny wątek poświęcony tej płukance - to dla zainteresowanych. :)

Jak wspomniałam, ja stosuję obecnie płukankę skrzypową i jestem zachwycona wizualnym efektem (bo na takie jak porost włosów czy baby hair to jednak za krótki czas, by coś stwierdzić, ale podkładam nadzieję, że takie też będą). Moje włosy są po takiej płukance bardzo błyszczące, stosunkowo wygładzone (a mam problem z puszącymi się włosami) i wyglądają po prostu ładnie :)

Dlaczego zraziłam się do płukanek ziołowych? To były początki mojej pielęgnacji włosów, gdzie już co prawda odstawiłam niszczyciele włosów takie jak 
prostownica, ale wciąż jeszcze bardzo mało wiedziałam, co lubią moje włosy i co stosować, by uzyskać chciany efekt. Zresztą nadal nie wiem o nich wszystkiego ;) Tak więc na fali próbowania wszystkiego, o czym przeczytałam, postanowiłam zrobić sobie płukankę z bodajże pokrzywy. Nie pamiętam już jak to dokładnie wyglądało, ale podejrzewam, że je umyłam, nałożyłam dosłownie na chwilę odżywkę, którą szybko spłukałam i do ostatniego płukania użyłam tej pokrzywy. Efekt? Włosy błyszczały, ale były tak niesamowicie suche, wręcz przesuszone, że miałam wrażenie, że mogłabym je łamać w dłoniach. Okropieństwo! Stwierdziłam, że nigdy więcej. I tak to moje przekonanie, że płukanki są be, trwało do teraz. Ostatnio jednak, znużona trochę moją pielęgnacją (olejowanie, maski, odżywki, wcierki, w kółko to samo) postanowiłam coś dodać do kompletu i padło na te płukanki. Tym razem po umyciu włosów dałam na włosy maskę Bingo 40 aktywnych składników, którą trzymałam około pół h. Następnie ją zmyłam i ostygniętym wywarem ze skrzypu, nad miską,  powoli polałam głowę i włosy. Powtórzyłam to kilka razy, masując skórę głowy. Oczywiście nie spłukiwałam już włosów wodą :)
Po wyschnięciu włosów byłam bardzo zadowolona - oprócz efektów, o których wspomniałam wyżej, płukanka zadziałała cudownie na moją ... grzywkę, która kocha się wywijać, zwłaszcza po maskach Bingo, które bardzo działają na puszystość włosów. Nie cierpię gdy jest wywinięta i sterczy, a mam tak po prawie każdym myciu. Co więcej, to nie był jednorazowy efekt -  zawsze, gdy stosuję tę płukankę moja grzywka jest prosta ;-) Poza tym włosy wydały mi się ciemniejsze, jakby kolor był bardziej pogłębiony.

Moje uwagi : 
  • płukanki ziołowe mogą działać wysuszająco- dlatego nie polecam stosowania ich bez uprzedniego nałożenia na włosy odżywki/maski, która nawilży nam włosy. Oczywiście można próbować jak się chce, ja miałam tragiczne doświadczenia stosując płukankę ,,bez niczego'', więc już nigdy tak nie zrobię. 
  • moje włosy nie mają tendencji do plątania się, ale u dziewczyn z tym problemem po płukance ziołowej może wystąpić trudność w rozczesaniu włosów. U mnie włosy bezproblemowo się rozczesały, ale jednak trzymałam długo maskę.
  • polecam zalanie wrzątkiem ziół w torebkach ... Tak chyba będzie najwygodniej, bo nie musimy się potem męczyć z odcedzaniem. Nie wiem co prawda, czy płukanka z suszonego ziela nie będzie dawała lepszych efektów niż ta torebkowa (tak jak jest z piciem ziół), po prostu ja wybieram w tym momencie wygodę
  • pobawmy się chwilę tą płukanką, nie wiem czy szybkie jednorazowe polanie włosów coś da, pomoczmy chwilę włosy w misce ;-)
  • czytałam, że lepiej nie robić sobie zapasów płukanki, bo najlepsza jest świeża. Nie wiem, ile taka płukanka może ,,wytrzymać'' w butelce i czy nadal będzie wartościowa, dlatego po prostu radzę robić sobie zawsze świeżą ,,polewkę'' ;-)
  • jasnowłose muszą  uważać na działanie niektórych ziół, z uwagi na możliwość przyciemnienia, czy zmiany koloru na zielonkawy - czy to faktycznie prawda, nie wiem, ale chyba nie ma sensu ryzykować :)



Chciałabym przede wszystkim by płukanki ze skrzypu i pokrzywy (bo ją niedługo zacznę stosować) wpłynęły przede wszystkim na wzmocnienie włosów i pobudzenie cebulek oraz na porost włosów :-) 
Poczekamy na efekty, na dziś to wszystko :-)


*Informacje o działaniu ziół głównie z internetu.