Są takie kosmetyki, których ze świecą szukać na sklepowych półkach ... Otoczone aurą niedostępności wzbudzają jeszcze większe pożądanie. Osobiście wielokrotnie się przekonałam, że nie warto było polować, bo jakoś potem wcale cudów nie ma ;-) Ale czy to mnie wyleczyło z pragnienia słabo dostępnych produktów? Jasne, że nie :-D Wszystko oczywiście muszę wypróbować na sobie i wydać werdykt, przynajmniej wtedy się z czegoś skutecznie wyleczę ;-)
Ale w tym wypadku ... Było warto, uprzedzam fakty ;-))
Bohaterką recenzji jest maska Gliss Kur Oil Nutritive. Ze wszystkich masek Gliss Kur zdobyła największą sławę, i jak na ironię, jest najsłabiej dostępna :-D I właśnie dlatego tak ciężko ją znaleźć w drogeriach, mimo że ogólnie kosmetyki z tej marki są niemal wszędzie ... Osobiście zawsze widzę maskę czarną, czerwoną, białą, różową - do wyboru, do koloru, ale żółta - niet!
Bardzo to logiczne... W końcu ma najlepszy skład ze wszystkich ;-))
Ma bardzo odżywczy skład. Mnóstwo olejków - arganowy, makadamia, ze słodkich migdałów, morelowy, marula, sezamowy, wysoko masło shea. Znajdziemy w niej także keratynę, pantenol, substancje wygładzające i powłokotwórcze. Ogólnie - jest baaardzo bogato, co nie każdym włosom się spodoba, bo nie zawsze więcej znaczy lepiej! Sama zastanawiałam się, jak moje cienkie włosy ze skłonnością do oklapu sobie z nią poradzą :)
Wystarczy spojrzeć na konsystencję kosmetyku. Zbita, gęsta, treściwa, tłusta - to prawdziwe masło, nie maska ;-)
Efekty ...
Szczerze mówiąc, to od razu czułam, że będzie to maska stosowana przeze mnie przed myciem włosów. Od razu wydała mi się zbyt bogata, a moje włosy też nie są już takie suche i wymagające jak kiedyś. Ale, żeby nie było, dałam jej najpierw szansę tradycyjnie. Dziwnie się ją nakłada na włosy, nie jest kremowa, tylko maślana, więc nie wchłania się tak typowo.
Włosy schnęły po niej strasznie długo. Jak już wyschnęły, pięknie błyszczały i były aksamitne w dotyku, ale czułam przez skórę, że już jutro będą oklapnięte :D I ... miałam rację. Dla moich włosów okazała się stanowczo zbyt treściwa. Myślę, że gdybym jeszcze przed stosowaniem maski miała na włosach olej, to już byłaby kompletna katastrofa, nie domyłabym ich za nic ;-))
Zaczęłam więc stosować ją przed myciem, zamiast oleju, albo wymieszaną z olejem i tak używana okazała się cudowna. Niesamowicie wygładza włosy i robi z nich prawdziwą taflę. Muszę powiedzieć, że to taki mój pewniak, gdy wychodzę i chcę mieć włosy rozpuszczone. Nadaje im także objętości, mimo efektu wygładzenia. Gdy stosuję ją przed myciem, później już nie nakładam żadnej odżywki - nie ma takiej potrzeby, a wręcz zniweczyłoby to cały efekt. Włosy już przy spłukiwaniu są wygładzone i lekko natłuszczone. Na tej aktualizacji włosy po prawej są po niej ;)
Dodam jeszcze, że pięknie pachnie. Używanie jej to prawdziwa przyjemność. Podoba mi się także przykuwające oko żółte opakowanie. Ogólnie jak na drogeryjną maskę z firmy, którą raczej omijam, jest bardzo godna uwagi. Tylko właśnie... Dlaczego jej tak mało? O co chodzi??? ;-)) Ja, po długim rozglądaniu się w różnych drogeriach, wreszcie trafiłam na nią w Drogerii Kosmyk (sprawdź, czy jest w Twoim mieście). A jak jest w Kosmyku, to i w drogerii Firlit. Może jeszcze w Drogeriach Polskich. Ale też nie zawsze można ją zastać na półce. Podobno można także ją spotkać w Tesco, ale osobiście nigdy nie widziałam. W Kosmyku kupiłam ją za 15,99. Prędzej znajdziemy już odżywkę z tej serii, ale z tego co czytałam, jest o wiele słabsza niż maska, więc raczej nie będę próbować.
Na pewno nie wszyscy będą z niej zadowoleni, ale ja kupię kolejne opakowanie - jeśli tylko na nią trafię ;-) Na szczęście Kraków ma mnóstwo fajnych drogerii, na czele drogeria Jasmin na ulicy Długiej ... :D Nie idźcie tam! ;)) W następnej notce pokażę, na co się skusiłam - zachowałam na szczęście zdrowy rozsądek, wyszłam tylko z dwoma kosmetykami, ale uwierzcie, można dostać oczopląsu...
A Wy co sądzicie o tej masce? Spełniła Wasze oczekiwania?