niedziela, 29 lipca 2012

WOODSTOCK 2O12 - Miłość, Przyjaźń, Muzyka! ;-)

Hej dziewczyny ;-)
 Dziś całkowicie niekosmetyczny wpis. W poniedziałek wsiadamy z chłopakiem do pociągu i wybywamy na Woodstock ;-) To będzie mój trzeci raz, chłopaka - czwarty. Od razu powiem, że nie jesteśmy pełnowymiarowymi  Woodstockowiczami  - nie rozbijamy się namiotami na polu, a mamy stałą miejscówkę w domku w Kostrzynie. Wygodna para z nas, prawdziwi Woodstockowicze takimi gardzą :-P No, ale - mimo że uwielbiam Woodstock uczuciem szczerym - nie miałabym chyba ochoty spędzić tam trzech dni na polu namiotowym. Zwłaszcza trzeciego dnia, kiedy hmm....''zapachy'' zaczynają już naprawdę rozkwitać :D

Trochę zdjęć ...Dziś już będąc całkiem myślami przy Woodstocku oglądałam sobie zdjęcia i filmiki znalezione w necie:

Jeden z pierwszych Woodstockowiczów - strasznie spodobało mi się to zdjęcie :D Ten festiwal to miejsce, gdzie można jak nigdzie indziej zobaczyć wielu oryginalnych ludzi ;-)


Scena na Woodstocku jest zawsze absolutnie niesamowita. Po Woodstocku już żaden zwykły koncert nie robi na mnie wrażenia:


Z ubiegłego roku zrobiła na mnie jednak największe wrażenie ;-)


Największą ''sławą'' jednak cieszą się Woodstockowe pociągi. Nie bez podstaw noszą nazwę ''rzeźni'' :-P Miałam przyjemność wracać takim raz - kiedy nie mogliśmy odczekać dwóch dni po festiwalu, żeby ominąć największą falę powrotów no i władowaliśmy się w ten kocioł. Nigdy bym nie pomyślała, że może być tak źle, żeby nie móc usiąść na ziemi w przejściu między przedziałami :-P A jednak !

Tu chłopaki próbują się załapać na pociąg wchodząc przez okno - 



Rok temu na Prodigy liczba ludzi mroziła krew w żyłach - ja też tam gdzieś stałam :D 



Osobiście uważam, że to już była przesada - to jakiś cud, że nikt nie ucierpiał po takim szaleństwie. Podobno liczy się, że było wtedy ok. 700 tys. ludzi, co jest jakąś kosmiczną liczbą. Zwykle Woodstock gromadzi przynajmniej o 200-300 tys. mniej ludzi, ale też wiadomo, że dokładnie nie da się podać takich liczb - wstęp na festiwal nie jest kontrolowany.

I tekst obowiązkowo pojawiający się na Woodstocku ... ;-)



 Oczywiście zdaję sobie sprawę, że dla wielu ludzi taki festiwal jak Woodstock jest czymś nie do przyjęcia - do niektórych nie przemawia sama atmosfera, niektórych odstraszają warunki sanitarne. 

Cóż mogę powiedzieć? Polecałabym pojechanie tam każdemu. Ale nie będę ściemniać, że nie jest brudno i że nie śmierdzi, bo tak właśnie jest :-P No, może nie 1 dnia, ale z upływem czasu jest coraz gorzej. Dostajemy jednak przez te kilka dni pełno świetnej muzyki, niesamowite koncerty, niepowtarzalną atmosferę - i to wszystko za free, bo festiwal jest całkowicie bezpłatny ;-) Jak dla mnie to super sprawa! W sumie to trzeba wydać tyle, co na przejazd, no i na miejscu w zależności ile zamierzamy zjeść i wypić :-P
(A to, że po koncertach idę sobie do domu wyspać się w czystym łóżku, a nie w namiocie, też przekłada się na to, co mówię ;) )

Ale jednak, cytując ...

Bardzo trudno jest wyjaśnić, czym jest Przystanek Woodstock osobie, która tam nie była. Opisanie tej atmosfery, pozytywnego ładunku emocji, poczucia wspólnoty i swoistego "odrealnienia i pełnego resetu od rzeczywistości" jest niemożliwe. To trzeba przeżyć samemu i samemu wyrobić sobie pogląd - czy podoba mi się to, czy nie?

Dlatego na tym kończę ;-)

Bilecik dla dwóch osób już zakupiony ...


No to możecie mi tylko życzyć dobrej zabawy i mało zakwasów ;-)

Kolejny wpis pewnie za jakieś 10 dni. Pa!





piątek, 27 lipca 2012

Pielęgnacja włosów maj-lipiec - zdjęcia.

Witam ciepło ;-) W ostatniej notce wspomniałam, że wstawię zdjęcia produktów, które były ze mną najczęściej przez ostatnie dwa miesiące. Oto i one : 



Zabłąkał się tu niewłosowy kosmetyk, czyli lakier Golden Rose numerek 222 :D Jestem w nim zakochana od wczoraj i musiałam Wam go pokazać ;-)

To oczywiście nie wszystko, co używałam. Musiałabym tu pokazać sporo masek z Bingo dla pełnego obrazu ;-) Dałam po prostu kosmetyki, po które najczęściej sięgałam i o jakich pewnie pojawią się recenzje w najbliższym czasie.

W zbliżeniu:

Szampon kofeinowy Alterra.
(ostatnio modne tło do robienia zdjęć :P)

Rzecz niesamowita, bo należy do szamponów, które niebawem będę musiała wyrzucić, bo mi się skończył. Niebywałe, bo jak wiecie nazbierałam furę szamponów od jesieni i teraz je systematycznie wykańczam. Rzadko się zdarza, żebym coś wyrzuciła, bo mam też manię ciągłego skakania od kosmetyku do kosmetyku. Ale tego szamponu trzymałam się wytrwale, bo bardzo mi się spodobał. Po pierwsze dlatego, że ma łagodny skład bez SLeSu, a ja chcę wreszcie przejść na 'bezslesowe' mycie włosów ;) (oczywiście używając ich od czasu do czasu). Poza tym dobrze sobie radzi ze zmywaniem olejów już za pierwszym razem, ma neutralny zapach, no i niby ma wzmacniać cebulki i przyspieszać porost ;-) Zrecenzuję go niedługo.

Oleje:



Jak ich używałam, pisałam w poprzednim poście. Często mieszanki na skalp złożone z Khadi, rycynowego, rozmarynowego, łopianowego, na włosy często lądowała Alterra - ta albo wersja z migdałem. 
Swoją drogą czy słyszałyście, że mają wycofywać te olejki? Nie chcę mi się w to wierzyć, bosprzedają się zbyt dobrze, ale niestety takie pogłoski krążą.
Na zdjęciu brakuje Sesy, której używałam głównie w weekendy i która prawie już sięgnęła dna.

Maski/odżywki/balsamy:


Maska drożdżowa często lądowała na skalpie w celu pobudzania porostu ;-) Balsam brzozowy super nawilża i nadal chętnie go używam. Organicum przechodzi testy ;-) Na pewno niedługo pojawi się recenzja maski.

Wcierki:
L-102 Kulpol.
Pusta, bo przelałam do czegoś wygodniejszego ;-) Widzę, że zainteresowała Was sądząc po komentarzach pod poprzednią notką, czyżbyście zakładały, że to główny sprawca przyrostu moich włosów? :D Ja wcale nie jestem pewna, bo regularnie robię ją od jakichś 3 tygodni, a wcześniej - przez czerwiec było raczej okazjonalnie.
Powinna być recenzja ;-)

Używałam też tego eliksiru z Green Pharmacy jako wcierki. W butelce po Joannie jest L-102 właśnie ;-)

Suplementy:
                                                                      MegaKrzem:


Biorę od, hmm.. jakiegoś miesiąca. Jedna tabletka dziennie. Na pewno pomógł mi na paznokcie - zrobiły się bardzo twarde i mocniejsze. Czy pomógł na włosy - nie wiem, teraz mi znów ich troszkę wypada,  bo nie piję regularnie ziół i drożdży, więc z pewnością na wypadanie nie pomógł. Ale działanie na paznokcie - bardzo fajne ;-)


 Nie mogę się oprzeć :D 
Zdjęcie jest zbyt słabe, żeby oddawało jego urok, ale tak wygląda mój ulubieniec na paznokciach ;-)

                                                                      Golden Rose 222.
Mięta, która wpada w bardziej zielony niż niebieski. Ładny, żywy kolor ;-) Chciałabym jeszcze trafić na coś bardziej błękitnego.
Pozdrawiam! 


środa, 25 lipca 2012

Włosy w lipcu - aktualizacja.

Co za pochmurny, ponury dzień... Średnio nadający się na robienie zdjęć, no ale skoro wreszcie trafiła się okazja do aktualizacji ;-)
Ostatnie zdjęcie jest z końca maja, to z końca lipca, więc mamy włosy po 2 miesiącach.


Zdjęcia z lampą.
Włosy nie były do zdjęcia stylizowane ani prostowane, jedynie rozczesane.




Robienie od czasu do czasu zdjęć włosom to niegłupia sprawa, bo można szybciej zauważyć i wyłapać niedostatki - ja dziś stwierdziłam z całą pewnością, że końcówki nadają się już niestety do podcięcia :-> Nie są bardzo zniszczone, aczkolwiek już suche, trochę się wywijające i jakiś centymetr podcięcia nie zrobiłby im źle. Zrobię to jednak, jak wrócę z małych wakacji. 
Po lewej stronie wygląda, jakbym miała lekko wygryzione włosy, domyślam się, że to przez moje łapanie za nożyczki od czasu do czasu :DZastanawiam się, czy zająć się podcięciem sama czy oddać w ręce fryzjerki ... Żal mi 20 zł :-P Uważam swoją drogą, że to zdzierstwo, że za taką głupotę tyle biorą u mnie fryzjerki :> Słyszałam jednak, że Warszawie można zapłacić za takie zwykłe podcięcie wiele więcej.


Ale bez zbędnych dygresji.


Przyrost włosów przez te 2 miesiące uważam za całkiem niezły. Mogło pewnie być lepiej, ale przez sesję zaniedbałam regularne robienie  wcierek. Za to wprowadziłam kilka produktów, które miały przyspieszać porost, więc z pewnością też zadziałały.
Odkąd ustąpiły upały, włosy przestały być tak przesuszone, ale czerwiec i lipiec był dla nich ciężki, miałam ich dość ;-) Ogólnie jestem z ich stanu dość zadowolona, z wyjątkiem niesfornych końcówek, ale mają blask, są miękkie, no i póki co nie jest źle ;-) Podoba mi się, że są coraz dłuższe ;-) Mimo że są cienkie i mówi się, że nie warto takich zapuszczać, będę to robić, dopóki nie uznam, że faktycznie nie prezentują się dobrze. Na razie wciąż są krótkie jak na mój gust.


Co stosowałam przez te dwa miesiące?


Wcierka : L-102, płyn odżywiający z Kulpolu, czasami gdy robiłam dwa razy dziennie wcierkę używałam też eliksiru z Green Pharmacy oraz wody brzozowej z Isany. Wiodący jednak był Kulpol.


Maski : Jak zwykle różne przeróżne, bo zawsze urozmaicam ''maskowanie'' ;) , ale najczęściej -drożdżowej z Receptur Babci Agafii, często tylko na skórę głowy. Oprócz tego jak zwykle Bingo, także odżywki stymulującej cebulki z Organicum. Wymieniam te najczęściej stosowane, ale używanie produktów było urozmaicone.


Oleje -  w skórę głowy wcierałam lubiane przeze mnie mieszanki - np. połączone Khadi, olej z czerwoną papryką, rycynowy, rozmarynowy (a czasem zamiast Khadi była Sesa). Nie lubię wcierać tylko jednego oleju w skórę głowy - robię tak tylko wtedy, gdy testuję jakiś produkt i chcę zbadać jego skuteczność. Na długość - było różnorodnie. Zużywałam głównie Alterrę - migdały i papaja oraz wersję brzozową, ale także Sesę (głównie w weekendy).


Szampony - tu dopiero było różnie :D Ale używałam często kofeinowego z Alterry i bardzo go polubiłam.


Postaram się pokazać na zdjęciu produkty, których używałam głównie, ale już nie dziś, bo jest za ciemno na zdjęcia :)


Pozdrawiam serdecznie!


Ps. Blogger jak zwykle mnie nienawidzi - jak publikuję notkę, nagle robią mi się wielkie przerwy między zdaniami - w edytorze jest ok, po publikacji - nagle przerwy na trzy ''entery''. No comments ;-)

wtorek, 24 lipca 2012

Akcja : żelatyna ;-)

Hej, hej ;-) Ostatnio blogosferę opanowała nowa moda - moda na picie żelatyny ... Od razu wzbudzając kontrowersje, ale i pozytywne zainteresowanie. 
Oczywiście metoda nie dla wegetarianek. Oraz dla innych wrażliwych osób. Za to dla tych, którzy lubią eksperymentować ze sposobami na ładne włosy, skórę i paznokcie :D Były już zioła, były drożdże, no to teraz mamy żelatynę.

Na początku się wahałam, stwierdziłam, że poprzestanę na znanych sobie sposobach czyli skrzypopokrzywa i drożdże, o których już wiem, że są sprawdzone. Jednak gdy zobaczyłam, że Anwen organizuje u siebie na blogu akcje picia żelatyny ... Uznałam, że się skuszę :D

W Biedronce zakupiłam taką żelatynę, za 2.99 (ktoś da cynk, gdzie można kupić najtaniej? :D)
http://znam.to/userfiles/R/052/R052-c2b184a.jpg


Tak ten smakołyk wygląda w środku :


źródło: http://www.4run.pl/assets/zelatyna-m.jpg


Co ma dawać żelatyna ?

Żelatyna to najstarszy suplement, który usprawnia funkcjonowanie stawów. Pierwsze wzmianki o stosowaniu żelatyny ukazały się już w XII wieku. Jest ona niezwykle bogatym źródłem glicyny, proliny, hydroksyproliny, a także kwasu glutaminowego i argininy. Z tego względu zalicza się ją do substancji chroniących stawy. Aminokwasy wchodzące w skład żelatyny są prekursorami kolagenu budującego nasze stawy. Żelatyna natomiast zawiera aminokwasy wchodzące w skład keratyny- białka budulcowego włosów i paznokci. .Badania potwierdzają pozytywny wpływ stosowania preparatów żelatynowych między innymi na mobilność stawów.


Jak ja ją będę pić?

Jestem dopiero po dwóch kubkach, więc wiele nie powiem - dosypuję dwie łyżeczki żelatyny do herbatki i spokojnie sobie popijam. Żelatyna jest w sumie niewyczuwalna, jedynie na łyżeczce zostaje galaretkowaty glut ;) Wydaje mi się, że to najlepszy i najwygodniejszy sposób spożywania żelatyny. 



No to która Was dołączyła/dołączy do akcji? :D Im nas więcej, tym weselej ;-)

Pozdrawiam!


Ps. Jutro lub pojutrze wreszcie spotkam się z koleżanką, więc planuję aktualizację włosową - czyli wreszcie będą zdjęcia ;-)

poniedziałek, 23 lipca 2012

Bye, bye Mrs. Potters!

Balsam aloesowy z proteinami jedwabiu i białą herbatą z Mrs Potters zakupiłam dość dawno - w okolicach zimy, na fali kupowania wszystkiego (no, bez przesady;) ) o czym wyczytałam na blogach czy Wizażu, że fajne i dobre. No cóż ... Cieszy mnie jedynie, że takich zakupowych włosowych pomyłek zaliczyłam niewiele ;-)






Balsam mieści się w dużej, 500 ml solidnej butelce. Ostatnio dowiedziałam się o sobie, że jednak nie lubię dużych opakowań ... Sęk w tym, że szybko się nudzę i lubię zmiany, lubię testować, a jednocześnie jestem oszczędna - więc nie ma opcji żebym coś np. wyrzuciła. Więc jak trafię na bubelek, to mam nieciekawą sytuację - zwłaszcza jak ma on pół litra :D 
O ile butelka jest solidna, to nakrętka już taka sobie - przy upadku na ziemię bezczelnie pękła ... Ale dało się jeszcze ją jakoś umocować ;)


Balsam jest niesamowicie wodnisty. Posiada na szczęście dość mały otworek, więc możemy kontrolować ile z niego wyciskamy. Konstystencja jest lekka i jak piszę, wodnista - po nałożeniu na włosy natychmiast w nie wsiąka, nie mamy uczucia, że włosy otacza coś cięższego, jak w wypadku np. masek. Czujemy po prostu, że na włosach mamy coś śliskiego ;)
Przy spłukiwaniu odczucia są bardzo pozytywne, mokre włosy są tak śliskie i gładkie, jakbyśmy nałożyły na nie bombę silikonową ;-) 
Niestety ... Nie ma to potem odbicia na moich wyschniętych włosach. Nie są gładkie. Nie są elastyczne. Są suche i ''nieporządne''. Nie wiem czy dobrze wytłumaczę swoje odczucia, ale odżywka/maska jest dla mnie skreślona, jak po wyschnięciu moje włosy są suche, nieuporządkowane, wywijają się i są jednym słowem ... nieporządne. Po niektórych maskach moje włosy ładnie się same układają i nie robią żadnych wywijających suchych numerów, więc prosta sprawa, że nie będę się męczyła z takim balsamem.


Dawałam mu szanse nie raz i nie dwa, ale zrezygnowałam, efekt zawsze był taki sam. I tak oto  zostałam z dużą butelką odżywki, która mi nie  pasuje ;)


Jak go teraz wykorzystuję? 


->Ok. 100 ml odlewki poszło do koleżanki, która mi wiele o nim nie powiedziała, chyba tylko tyle, że włosy były dość wygładzone,

->myję nim swoje szczotki do włosów ;)
-> najczęściej jednak służy mi jako odżywka nakładana na długość włosów podczas mycia ich szamponem. W sumie chyba najlepszy sposób, żeby pozbyć się nielubianej odżywki :-P


Pewnie mogłabym próbować używać go jako szamponu (niektóre dziewczyny właśnie w takim charakterze go używają), ale nie mam ochoty. Moda na mycie odżywkami do mnie nie przemówiła, po pierwsze z lenistwa (nie chcę mi się męczyć z próbami spieniania ich, pewnie zresztą bezowocnymi, a ja muszę mieć pianę...), po drugie z racji posiadania cienkich włosów ze skłonnością do przetłuszczania ... Podziękuję ;-) 


Niektórzy jeszcze myją nielubianymi szamponami, odżywkami, wannę czy umywalki...Albo próbują nimi prać ubrania ;-) 




Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Isopropyl Myristate, Dimethicone Copolyol, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Camelia Sinensis, Propylene Glycol, Hydrolyzed Silk, Parfum, Isopropyl Alcohol, Magnesium Nitrate, Magnesium Chloride, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolione, Citric Acid, Limonene, Linalool.



Balsam ma między innymi jeden silikon (łatwo zmywalny łagodnym szamponem), ekstrakt z aloesu ( powinien ładnie nawilżać), białą herbatę i proteiny jedwabiu. Wydaję mi się, że wcześniej skład był gorszy i trochę więcej chemii. Jak widać, skład może nie jest jakiś wystrzałowy, ale też nie najgorszy. 

Możliwe, że kręconowłose będą bardziej z niego zadowolone. Nie chciałabym do niego zrażać - to, że mi nie podpasował, jeszcze nie znaczy, że dla innego nie będzie hitem ;-)

Cena - ja kupiłam w Auchan za grosze - coś ponad 4.50. Była promocja ;-) Więc przynajmniej nie żałuję, że wydałam na niego za dużo. Widziałam je też w Drogeriach Polskich. Ceny się wahają nawet do 10 zł. 

Ja już więcej do niego nie wrócę - a Wy macie jakieś doświadczenia z tym balsamem?






wtorek, 17 lipca 2012

Zabezpieczanie końcówek - silikony w natarciu ;-)

Witam serdecznie w ten pochmurny dzień ... Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie, jak napiszę, że trochę tęsknię za wyższymi temperaturami - tak, po tych wszystkich narzekaniach na upały:-P Niektórym jak widać nie dogodzi ... ;-) 

Dziś przybywam z recenzją jedwabiu CHI, którego używam już od kilku miesięcy w celu zabezpieczania końcówek przed rozdwajaniem, łamaniem itd. 

Na początku mojego włosomaniactwa odrzuciłam wszelkie silikony z szamponów, masek, odżywek. Później, jak już ochłonęłam i powiększyłam swoją wiedzę na temat silikonów, stwierdziłam, że silikony też dla ludzi, tylko trzeba stosować je z głową (nic odkrywczego).
Odkrycie podziału silikonów na łatwo i trudniej zmywalne również ułatwiło mi życie.
Pewnie wiele z Was już spotkało się w Internecie lub Wizażu   z tym bardzo przydatnym podziałem silikonów :

ROZPUSZCZALNE W WODZIE
-
dimethicone copolyol
- lauryl methicone copolyol
- hydrolyzed wheat protein hydroxypropyl polysiloxane

- silikony z PEG na poczatku - decydującą jest cyfra/liczba widniejąca przy PEG. Zasada jest prosta -im wyższy znacznik, tym większa rozpuszczalność w wodzie - każdy poniżej 4 nie rozpuszcza się w wodzie wcale, zaś powyżej 10 - bardzo dobrze.

NIEROZPUSZCZALNE W WODZIE, ŁATWO USUWANE ZA POMOCĄ ŁAGODNYCH SZAMPONOW
(np. typu Babydream)
- amodimethicone ( ktory czesto jest laczony z trideceth-12 i cetrimonium chloride co jeszcze bardziej ulatwia zmywanie) - bardzo fajny silikon
-
dimethicone
- dimethiconol
- beheonoxy dimethicone
- phenyl trimethicone


WYMAGAJĄCE SLeS DO USUNIĘCIA 
- simethicone
- trimethicone
- trimethylsilylamodimethic one
- trimethylsiloxysilicates



ODPAROWUJĄCE Z WŁOSA (do zmycia wystarczy odżywka)
- cyclometicone
- cyclopentasiloxane
- cyclotetrasiloxane
- cyclohexasiloxane
- octamethyl cyclotetrasiloxane

Źródło : wizaż pl, autorki :inkussia i Eloe77

Jak widać, tych ciężkich silikonów jest naprawdę niewiele. Zwykle one znajdują się w kosmetykach termoochronnych lub mleczkach prostujących i tym podobnych preparatach. Najczęstszymi silikonami, z którymi się spotykam to dimethicone i cyclomethicone.

CHI jest często wybieranym jedwabiem, ponieważ nie zawiera alkoholu - co jest bardzo ważne, bo długotrwałe traktowanie kosmyków denatem może je nieźle przesuszyć, a w związku z tym zwiększyć ich łamliwość. Popularnym jedwabiem z alkoholem jest Biosilk.

Skład CHI przedstawia się następująco :

Cyclomethicone, Dimethicone, C-1215 Alkyl Benzoate, Panthenol, Ethyl Ester of Hydrolyzed Silk, Phenoxyethanol, Parfum, D&C Yellow 11, D&C Red 17, Zinc Oxide, Titanium Dioxide, Mica, Boron Nitride Powder.

Na początku mamy dwa silikony - jeden odparowujący, drugi zmywalny łagodnymi szamponami.
Silikony jak to silikony - zmiękczają i wygładzają, ułatwiają rozczesywanie.
C-1215 Alkyl Benzoate - to substancja o działaniu konserwującym, ale kondycjonujący, - wygładza i zmiękcza.
Panthenol - Hydrofilowa substancja nawilżająca. Wykorzystywany jest w preparatach do pielęgnacji skóry i włosów, dzięki zdolności wnikania w ich strukturę. Nadaje gładkość.
I wreszcie mamy proteiny jedwabiu - [co ważne, niektóre jedwabie słyną z tego, że nie posiadają w składzie jedwabiu ;-D ] nawilżają, a także kondycjonują, czyli zmiękczają i wygładzają,  a także zmniejszają elektryzowanie się włosów.
Następnie konserwant, zapach, barwniki oraz tlenek cynku i dwutlenek tytanu, które chronią przed wysoką temperaturą (flitry UV).

W analizie pomogła mi Kosmopedia i to stąd brałam informację na temat działania składników.


Mam mniejszą (15 ml) i większą (50 ml)wersję jedwabiu.
Mała buteleczka już swoje przeszła jak widać :D

Moja opinia : 

Tego jedwabiu używam tylko i wyłącznie na końcówki - nie obdarowuję nim całych włosów ;). Większa buteleczka posiada bardzo wygodny aplikator, który pozwala na wyciśnięcie kontrolowanej przez nas ilości. W przypadku małej buteleczki już trzeba odkręcać zakrętkę.
Jedwab jest dość gęsty, ma ciemnożółty kolor. Pachnie bardzo przyjemnie - męskimi perfumami ;-) Mimo częstego używania go, zapach mnie nie zmęczył ani znudził - a jest wyczuwalny na włosach długo po aplikacji. 
Jeśli rozetrzymy odrobinę w dłoniach, od razu poczujemy, że tworzy na skórze gładki film. I to samo czyni na naszych włosach - końcówki są momentalnie wygładzone, mięciutkie i bardziej zdyscyplinowane. Magia silikonów działa ;-)
Aż można pożałować, że zawsze nie są takie idealne ;-)

CHI jest niesamowicie wydajny - ale nic dziwnego, skoro minimalna ilość wystarczy, by rozprowadzić go po końcówkach. Ja nigdy z nim nie przesadzam - jest ryzyko, że w większej ilości obciąży kosmyki i zrobi z nich nieapetyczne strąki. 
Raz przed prostowaniem nałożyłam go więcej niż tylko na koncówki - ale kompletnie nie byłam zadowolona z efektu, czułam wyraźnie, że obciążył mi włosy, były potem oklapłe ... Ale cienkie włosy jak moje nietrudno obciążyć. Nie zamierzam więcej tego powtarzać ;)

Nie zauważyłam, żeby wysuszył mi końcówki albo zrobił jakąkolwiek krzywdę. Za to odnotowałam, że końcówki mniej się niszczą i nie znajduję tyle rozdwojonych - wielki plus! ;-) 

Cena/dostępność : przyznam, że dostałam go w prezencie, więc nie orientuję się za bardzo gdzie i za ile można go kupić. Wg informacji z Internetu mała buteleczka 15 ml kosztuje ok. 8 zł. Można go kupić w salonach i hurtowaniach fryzjerskich oraz oczywiście przez Internet.

Jak go skończę, zamierzam spróbować jedwabiu z Green Pharmacy - bardzo mnie intryguje ;-)

Ps. Z niewiadomych względów blogger nie zapisywał mi automatycznie tego posta jak zawsze robi - przez co musiałam go pisać od początku, jak na chwilę wyszłam z bloga, co mnie ''lekko'' zirytowało! 





piątek, 13 lipca 2012

Tag - 11 zdjęć :)

Fale upałów już chyba za nami i za oknem (przynajmniej moim) pogoda bardziej typowa dla polskiego klimatu ;-)


Zastanawiałam się nad recenzją jedwabiu CHI, ale zostawię to na raz następny, a dziś TAG.


Zostałam otagowana przez Eve :) 


Zasady:
Do każdego podpunktu proszę zamieścić zdjęcie -  dowolnie: z internetu,z bloga, z komputera(jeśli już posiadasz daną rzecz z podpunktu,np.8 także dodaj swoje zdjęcie) 

1.Najgorszy stan twoich włosów.
2.Najlepszy stan twoich włosów.
3.Twoja dzisiejsza fryzura.
4. Ubranie,które bardzo chcesz mieć,ale niestety z jakichś powodów nie możesz (na razie;D) mieć.
5.Wymarzone buty.
6.Wymarzone zdobienie paznokci.
7.Wymarzone uczesanie (niedozwolone rozpuszczone!).
8.wymarzona długość włosów.
9.Wymarzone miejsce urlopu.
10.Ideał włosów.
11.Ideał kobiecego piękna.



Jak widać, tag jest nieco chaotyczny...ale dobra :D
No, zobaczymy czy nazbiera mi się tyle zdjęć ;-)




1.Najgorszy stan twoich włosów.


Czy ktoś jeszcze nie widział tego zdjęcia? :D Stan w listopadzie tamtego roku. Piękne wystrzępione sianko. 

Tego zdjęcia nie pokazywałam nigdy, a muszę powiedzieć, że było dla mnie motywacją, żeby wreszcie wziąć się za moje włosy - to co zobaczyłam na zdjęciu mnie przeraziło! 


Skutki prostowania, przesuszenie po wakacjach, niestosowanie masek/odżywek ... I mamy TO ;-) Zdjęcie z września 2011.

2.Najlepszy stan twoich włosów.

A to już znane zdjęcia :


Przepraszam, że ciągle pokazuję te same zdjęcia, ale nie ma mi teraz kto i czym zrobić aktualnego zdjęcia :)

3.Twoja dzisiejsza fryzura.



Zwykły wysoki kucyk, ale mi się podoba :)
Zdjęcie komórkowe, więc słabej jakości i w słabym oświetleniu.

4. Ubranie,które bardzo chcesz mieć,ale niestety z jakichś powodów nie możesz (na razie;D) mieć.

Nie przyszło mi nic konkretnego na myśl, ale że jestem fanką sukienek, wklejam zdjęcie sukienek znalezionych na allegro ;)
Ze względu na cenę teraz nie mogłabym sobie na nie pozwolić.
Oczywiście najbardziej podoba mi się miętowa ;)




5.Wymarzone buty.

To muszą być szpilki :D 



Szpilki Louboutina ;-)

6.Wymarzone zdobienie paznokci.

Jak zorientowałam się, że zacięłam się na szukaniu ładnych paznokci, dałam szybko jakiekolwiek zdjęcie ;-)


Podoba mi się, ale z pewnością są zdobienia, które mogłyby mi się spodobać bardziej. Ale na Boga, ile można szukać po stronach z paznokciami :D


7.Wymarzone uczesanie (niedozwolone rozpuszczone!).

Podobają mi się wysoko upięte koki ....


I wysoko upięte kucyki :


Ale największe wrażenie i tak robią rozpuszczone włosy przypominające tafle ;-)

8.Wymarzona długość włosów.

Trudno mi powiedzieć, ale załóżmy, że do talii ;-) Już tak dawno nie miałam długich włosów, że nie wiem, jak się z nimi czuje ;-)

9.Wymarzone miejsce urlopu.

Jakaś egzotyczna wyspa:


Hm... Zaraz mi serce pęknie :-P

10.Ideał włosów.

To będą chyba włosy Idalii ;-) Zazdroszczę nie tyle połysku, nie tyle doskonałego stanu włosów, ale tej gładkiej struktury włosa, której ja nigdy nie będę miała :



11.Ideał kobiecego piękna.

To bezapelacyjnie Eva Longoria. Od ''Gotowych na wszystko'' jestem zafascynowana jej urodą, figurą i magnetyzmem ;-) Oczywiście wiem, że makijaż i fotoszop robią swoje :D (przy szukaniu zdjęć natknęłam się na jej zdjęcie bez ozdóbek i cóż, wygląda jak przeciętna babeczka ;) )




Ale tu wygląda jak milion dolarów. I te włosy! 



Uff.... To był męczący tag :D

A teraz czekam aż się pomęczą :


Jestem ciekawa Waszych odpowiedzi ;-)