Autor: Maria Kownacka
Tytuł: "Kajtkowe przygody"
Ilustracje: Przemysław Tomczak
Wydawnicytwo: Oficyna Wydawnicza G&P
Miejsce i rok wydania: Poznań 2011
Liczba stron: 84
Wiek dziecka: 8-12 lat
Lektura szkolna dla klasy III
Stare lektury są niemodne. Stare lektury są napisane śmiesznym, niezrozumiałym językiem i opowiadają o obyczajach, które minęły i nigdy nie wrócą. To bezwartościowe bzdury, które należy wytępić z kanonu lektur.
Prawda, czyż nie?
A teraz moje zdanie.
Stare lektury mają swój urok. Opowiadają o czasach, kiedy nas jeszcze nie było, żyli nasi dziadkowie a może nawet rodzice, i pokazują świat, który już nigdy nie wróci. Młode pokolenie, jeśli tylko pozwolimy mu być wrażliwym i nie zostawimy sam na sam z niezrozumiałymi sprawami, potrafi się przy nich świetnie bawić i uczyć.
Czytanie Większemu K. "Kajtkowych przygód" to dla mnie był po pierwsze, powrót do szczątkowo pamiętanej lektury szkolnej, a po drugie sentymentalna podróż w czasie do mojego dzieciństwa. Kto nie słyszał o Kajtku, bocianie, który nie odleciał na zimę do Afryki i zamieszkał w gospodarstwie? Może młodsze pokolenie już go nie zna, ale dla pokolenia mojego i starszego to kultowa postać. Podobnie jak inny bohater Marii Kownackiej, Plastuś. O dziwo, "Kajtkowe przygody" nadal są wymienione wśród lektur, które służą dzieciom początkowych klas szkoły podstawowej. Można się spierać czy jest to potrzebne, ale trzeba się zastanowić czy dzieci mają poznawać tylko łatwe, prosto napisane opowiastki, vide język z serii "Biuro detektywistyczne Lassego i Mai", która nie ujmując fabule jest napisana tak prostym czasem teraźniejszym, że aż razi.
Wracając do Kajtka, Antka, Wawrzka, psa Bukieta, Mruczka i innych postaci ludzkich i zwierzęcych. Świat widziany oczami bociana może być śmieszny, o czym przekonałam się czytając jego przygody Większemu. Dziecko śmiało się i domagało się kolejnych rozdziałów, z żalem rozstając się z opowiadaniem. Oczywiście musiałam czasem robić dygresje i tłumaczyć co robią ludzie na wsi (międlą len, babcia przędzie na kołowrotku, kopcują ziemniaki i marchew, przygotowują beczkę do kiszenia kapusty), ale to była przyjemna i zaskakująca podróż z myślą, że może już niedługo nie będzie miał kto sięgać do tych czasów, skoro już teraz kryzys lat 80 młode pokolenie przyjmuje z niedowierzaniem pytając "Jak to, w supermarketach nic nie było?"
Tło historyczne i obyczajowe jest faktycznie bardzo odległe, ale w pierwszych klasach podstawówki większy nacisk kładzie się na symbole i omawia proste sprawy. Lektura taka jak ta, to ciekawa i niespotykana przygoda z... bocianem w domu.
Recenzja bierze udział w wyzwaniach:
-"Odnajdź w sobie dziecko III" i "Gra w kolory II" na blogu "Moje czytanie" Magdalenardo,
- "Celuj w zdanie" na blogu "Tu się czyta!" Sylwii P.
Tytuł: "Kajtkowe przygody"
Ilustracje: Przemysław Tomczak
Wydawnicytwo: Oficyna Wydawnicza G&P
Miejsce i rok wydania: Poznań 2011
Liczba stron: 84
Wiek dziecka: 8-12 lat
Lektura szkolna dla klasy III
Stare lektury są niemodne. Stare lektury są napisane śmiesznym, niezrozumiałym językiem i opowiadają o obyczajach, które minęły i nigdy nie wrócą. To bezwartościowe bzdury, które należy wytępić z kanonu lektur.
Prawda, czyż nie?
A teraz moje zdanie.
Stare lektury mają swój urok. Opowiadają o czasach, kiedy nas jeszcze nie było, żyli nasi dziadkowie a może nawet rodzice, i pokazują świat, który już nigdy nie wróci. Młode pokolenie, jeśli tylko pozwolimy mu być wrażliwym i nie zostawimy sam na sam z niezrozumiałymi sprawami, potrafi się przy nich świetnie bawić i uczyć.
Czytanie Większemu K. "Kajtkowych przygód" to dla mnie był po pierwsze, powrót do szczątkowo pamiętanej lektury szkolnej, a po drugie sentymentalna podróż w czasie do mojego dzieciństwa. Kto nie słyszał o Kajtku, bocianie, który nie odleciał na zimę do Afryki i zamieszkał w gospodarstwie? Może młodsze pokolenie już go nie zna, ale dla pokolenia mojego i starszego to kultowa postać. Podobnie jak inny bohater Marii Kownackiej, Plastuś. O dziwo, "Kajtkowe przygody" nadal są wymienione wśród lektur, które służą dzieciom początkowych klas szkoły podstawowej. Można się spierać czy jest to potrzebne, ale trzeba się zastanowić czy dzieci mają poznawać tylko łatwe, prosto napisane opowiastki, vide język z serii "Biuro detektywistyczne Lassego i Mai", która nie ujmując fabule jest napisana tak prostym czasem teraźniejszym, że aż razi.
Wracając do Kajtka, Antka, Wawrzka, psa Bukieta, Mruczka i innych postaci ludzkich i zwierzęcych. Świat widziany oczami bociana może być śmieszny, o czym przekonałam się czytając jego przygody Większemu. Dziecko śmiało się i domagało się kolejnych rozdziałów, z żalem rozstając się z opowiadaniem. Oczywiście musiałam czasem robić dygresje i tłumaczyć co robią ludzie na wsi (międlą len, babcia przędzie na kołowrotku, kopcują ziemniaki i marchew, przygotowują beczkę do kiszenia kapusty), ale to była przyjemna i zaskakująca podróż z myślą, że może już niedługo nie będzie miał kto sięgać do tych czasów, skoro już teraz kryzys lat 80 młode pokolenie przyjmuje z niedowierzaniem pytając "Jak to, w supermarketach nic nie było?"
Tło historyczne i obyczajowe jest faktycznie bardzo odległe, ale w pierwszych klasach podstawówki większy nacisk kładzie się na symbole i omawia proste sprawy. Lektura taka jak ta, to ciekawa i niespotykana przygoda z... bocianem w domu.
Recenzja bierze udział w wyzwaniach:
-"Odnajdź w sobie dziecko III" i "Gra w kolory II" na blogu "Moje czytanie" Magdalenardo,
- "Celuj w zdanie" na blogu "Tu się czyta!" Sylwii P.
Oj, kiedyś to było!!!!!!
OdpowiedzUsuńOj było, było... :-D
UsuńYyyyyyyyyyyy ja zupełnie nie pamiętam tej historii, wiedziałam tylko, że jest o bocianie, ale pewnie dlatego, że jego wizerunek jest na okładce każdego wydania...
OdpowiedzUsuńU nas "Kajtkowe przygody" są nadal lekturą, więc z odświeżeniem treści nie będę miała problemu.
Zgadza się, nadal są lekturą, u nas też. Problem może przysporzyć język, daleki od tego, który używamy współcześnie. I do tego wyrazy na określenie rzeczy i czynności, których już się nie używa i wykonuje. Ale przygody i tak są ciekawe!
UsuńMy jesteśmy w trakcie omawiania tej lektury.Moje dzieciaki są zachwycone przygodami Kajtka.Większość stwierdziła,że chciałaby żyć w tamtych czasach.Pomimo,że życie i praca na wsi do łatwych nie należała. Dzieciakom brakuje tych wspólnych zabaw myślę,ze i obowiązków,gdyż we wszystkim sa wyręczane.
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest. Być może przez obowiązki czuliby się bardziej dorośli i odpowiedzialni?
UsuńPozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz.