- rzuciła wczoraj coś około 18:30 sąsiadka zza płota.
Dzień wcześniej rozmawiałyśmy chwilę o planach i zamiarach remontowych, ogródkowych i wyposażeniowych. Stanęło na tym, że miała odbyć rozmowę z małżonkem na temat kolejnych zakupów w kierunku doprowadzenia domu do stanu wykończenia ostatecznego. Nasze plany na nazajutrz skupiły się na kierunku IKEA, ale miała dać mi jeszcze znać esemesem.
Już na odchodne stwierdziłam, że kobiety i IKEA to nie jest dobra kombinacja ;)
Kiedy przyszedł oczekiwany esemes odczytałam "A. zajmie się zakupami w Iowa ;)"
Po długim zastanowieniu odpisałam: "Hmm, czyli siedzimy w domu?"
Ale odpowiedzi już nie otrzymałam.
Powróciwszy zatem wczoraj z pracy, posiliłam się i odliczywszy do 18 wyszłam z planem zasadzenia bukszpanów co to je ciopongiem wiozłam od rodzicieli celem wsadzenia w zaplanowane miejsca. Miejsca od czasu przekopania zdążyły z powrotem porosnąć chwastem i zaczęło mnie to już ździebko wkurzać, bo po zasadzeniu docelowych roślinek jakoś tak mniej to wszystko zarasta...
Wykopałam 5 dołów, przytachałam 3 wiadra ciemnej ziemi, i zdążyłam wsadzić 3 sztuki.
W tym momencie padło hasło do odwrotu. Dokończyłam spokojnie ubijanie ziemi pod ostatnim nasadzeniem, po czym zebrałam haczkę, szpadel, butelkę z wodą, komórki oraz plan działania i wpadłam do domu.
Lało się ze mnie niemiłosiernie.
W kwestii bluzki nie nie miałam wątpliwości. Ale z dołem był większy problem - z szafy zdążyły wyfrunąć trzy spódnice, aż w końcu padło na spodnie. Zanim zresztą udało mi się skomponować strój na spoconym i przyprószonym piaskiem ciele, zdążyłam dwa razy zwątpić w celowość działań i wkurzyć się na siebie, że tak łatwo dałam się oderwać od pługa.
Sąsiadka grzała już silnik pod naszym wjazdem.
Cel - najbliższe największe centrum handlowe P.
Dzięki tej wyprawie trafiłam tam po raz pierwszy. Zaliczyłyśmy Rossmanna, Home&You, ale celem sąsiadki był "biała bluzka".
W Carry - 80% - tradycyjnie już nabyłam bawełnianą koszulę dla Dziadka w cenie 39,90. Niżej tej ceny nie schodzą, obserwuję to od lat. Spełniłam swoje od jakiegoś czasu marzenia posiadania koszulowej bluzki w kobiecym fasonie, blue. Kratka przymaława. Zresztą po przymierzeniu rozmiaru XL doszłam do wniosku, że chyba muszę sobie włączyć opcję "odchudzanie"...
A w SinSay upolowałyśmy przecenione koszuki i bransoletki :)))
Wychodziłyśmy jako ostatnie, kwadrans po czasie. Ale w SO!COFFEE jeszcze nas uraczono frappe :).
W międzyczasie omówiłyśmy cele edukacyjne i prokreacyjne własne, aspekt starzenia się własnego i własnych rodziców oraz ekonomiczne i emocjonalne strony utrzymania rodziny na interesie czysto rodzinnym.
Podsumowując - wypad na kawę udany.
Dzień wcześniej rozmawiałyśmy chwilę o planach i zamiarach remontowych, ogródkowych i wyposażeniowych. Stanęło na tym, że miała odbyć rozmowę z małżonkem na temat kolejnych zakupów w kierunku doprowadzenia domu do stanu wykończenia ostatecznego. Nasze plany na nazajutrz skupiły się na kierunku IKEA, ale miała dać mi jeszcze znać esemesem.
Już na odchodne stwierdziłam, że kobiety i IKEA to nie jest dobra kombinacja ;)
Kiedy przyszedł oczekiwany esemes odczytałam "A. zajmie się zakupami w Iowa ;)"
Po długim zastanowieniu odpisałam: "Hmm, czyli siedzimy w domu?"
Ale odpowiedzi już nie otrzymałam.
Powróciwszy zatem wczoraj z pracy, posiliłam się i odliczywszy do 18 wyszłam z planem zasadzenia bukszpanów co to je ciopongiem wiozłam od rodzicieli celem wsadzenia w zaplanowane miejsca. Miejsca od czasu przekopania zdążyły z powrotem porosnąć chwastem i zaczęło mnie to już ździebko wkurzać, bo po zasadzeniu docelowych roślinek jakoś tak mniej to wszystko zarasta...
Wykopałam 5 dołów, przytachałam 3 wiadra ciemnej ziemi, i zdążyłam wsadzić 3 sztuki.
W tym momencie padło hasło do odwrotu. Dokończyłam spokojnie ubijanie ziemi pod ostatnim nasadzeniem, po czym zebrałam haczkę, szpadel, butelkę z wodą, komórki oraz plan działania i wpadłam do domu.
Lało się ze mnie niemiłosiernie.
W kwestii bluzki nie nie miałam wątpliwości. Ale z dołem był większy problem - z szafy zdążyły wyfrunąć trzy spódnice, aż w końcu padło na spodnie. Zanim zresztą udało mi się skomponować strój na spoconym i przyprószonym piaskiem ciele, zdążyłam dwa razy zwątpić w celowość działań i wkurzyć się na siebie, że tak łatwo dałam się oderwać od pługa.
Sąsiadka grzała już silnik pod naszym wjazdem.
Cel - najbliższe największe centrum handlowe P.
Dzięki tej wyprawie trafiłam tam po raz pierwszy. Zaliczyłyśmy Rossmanna, Home&You, ale celem sąsiadki był "biała bluzka".
W Carry - 80% - tradycyjnie już nabyłam bawełnianą koszulę dla Dziadka w cenie 39,90. Niżej tej ceny nie schodzą, obserwuję to od lat. Spełniłam swoje od jakiegoś czasu marzenia posiadania koszulowej bluzki w kobiecym fasonie, blue. Kratka przymaława. Zresztą po przymierzeniu rozmiaru XL doszłam do wniosku, że chyba muszę sobie włączyć opcję "odchudzanie"...
A w SinSay upolowałyśmy przecenione koszuki i bransoletki :)))
Wychodziłyśmy jako ostatnie, kwadrans po czasie. Ale w SO!COFFEE jeszcze nas uraczono frappe :).
W międzyczasie omówiłyśmy cele edukacyjne i prokreacyjne własne, aspekt starzenia się własnego i własnych rodziców oraz ekonomiczne i emocjonalne strony utrzymania rodziny na interesie czysto rodzinnym.
Podsumowując - wypad na kawę udany.