piątek, 6 marca 2015

Alina i Czesław Centkiewiczowie "Zaczarowana zagroda"

Autor: Alina i Czesław Centkiewiczowie
Tytuł: "Zaczarowna zagroda"
Ilustrował: Robert Jabłoński
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Miejsce i rok wydania:  Warszawa 2010
Liczba stron: 24
Wiek dziecka: 4 do 9 lat

Lektura dla uczniów II klasy szkoły podstawowej
Seria:  Moje poczytajki

 jak o pingwinach to nie mogło zabraknąć takiego jednego ;-)

Oto przykład, jak prostota przekazu wygrywa i jest ponadczasowa.
"Zaczarowana zagroda" w przystępny i zabawny sposób pokazuje dzieciom kawałek egzotycznego świata.
Naukowcy ze stacji badawczej na biegunie południowym postanawiają sprawdzić zachowania pingwinów Adeli. Profesor wpada na pomysł jak oznakować zwierzęta dzięki jednemu z pingwinów, który ma charakterystyczną plamę tworzącą "krawacik". Okazuje się jednak, że pingwiny płatają figla naukowcom, ponieważ znikają nocą z przygotowanej dla nich lodowej zagrody. Zostaje w niej tylko "Elegancik". Kolejny dzień przynosi podobną sytuację, ale tym razem w zagrodzie pozostają dwa pingwiny.
Zagadka rozwiązuje się wtedy, gdy na stację dolatuje śmigłowiec z obserwatorem pogody, który zauważa z góry w jaki sposób pingwinki wydostają się poza ogrodzenie. A już naukowcy zaczęli podejrzewać, że jednak zwierzęta fruwają...
Znakowanie szczęśliwie dobiega końca i pingwiny opuszczają Antarktydę. Przez następne miesiące stacja badawca odbiera sygnały z różnych stron świata gdzie pojawiają się "jej" pingwiny, a po roku okazuje się, że wszystkie pingwiny powracają dokładnie do swoich gniazd.

Jestem zachwycona tym opowiadaniem. Napisane w przystępnej dla dzieci formie i prostym językiem, a pozwala im poznać zwyczaje zwierząt i pory roku na biegunie południowym. To świetna pomoc dydaktyczna w początkowej nauce biologii i geografii.

Biografie Aliny i Czesława Centkiewiczów (TU ze strony Wydawnictwa) są nieodłącznym znakiem czasów, w których żyli, ale szczególnie życiorys pani Aliny wydaje mi się niezwykle barwny i niespotykany jak na kobietę (była pierwszą Polką na biegunie południowym).
Ani w dzieciństwie, ani w młodości nie czytałam ich powieści. Pamiętam jednak doskonale, że miałam kiedyś w bibliotece w rękach któreś z ich dzieł. Było znacznie większe objętościowo i za każdym razem gdy wyjmowałam je z półki, zniechęcałam się do niego. Pamiętam wyraźnie, że kilka razy podchodziłam do tej książki.

Może wreszcie dorosłam do twórczości Centkiewiczów?



Recenzja bierze udział w wyzwaniu "Odnajdź w sobie dziecko III" na blogu Magdalenardo "Moje czytanie".

 

7 komentarzy:

  1. Gdy niedawno czytałam "Zaczarowaną zagrodę", to mój odbiór tej lektury był zupełnie inny niż wtedy gdy byłam mała.
    Widzę, że dzieciaki też niechętnie ją czytają, choć treść jest naprawdę ciekawa, a nawet zabawna.
    Ty masz takie ładne, kolorowe wydanie, my tylko stare sprzed 35 lat, z niemal rozsypującymi się w rękach stronami...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno forma może zarowno zachęcić jak i zniechęcić do czytania. Tę książkę chłopacy dostali w nagrodę za odgadnięcie zagadki związanej z książkami w lokalnej gazecie :-))

      Usuń
  2. Jako dziecko czytałem ksiązke Odarpi syn Egigwy, potem kilka książek na tematy arktyczne. Wydaje mi się, ze to była wtedy literatrura raczej dla chłopców. Już jako dorosły czytałem Fridjotf, co z ciebie wyrośnie - ta książka mnie zachwyciła chociaż pewnie wielka w tym zasługa samego bohatera książki.
    Cieszę się, ze książki Centkiewiczów trafiają i teraz do dzieci bo wspóczesne książki dla dzieci są zupełnie oderwane od rzeczywistości, zachęcają do ucieczki w świat magii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja mam też się ucieszyła widząc jaką książkę dostali chłopcy :-)
      Z tym oderwaniem od rzeczywistości przyznam Ci rację. Tymczasem jest tyle ciekawych miejsc i informacji o tym świecie, w którym żyjemy, które przez to umykają dzieciom...

      Usuń
  3. Pharlapie, jestem przeciwna, by dzielić literaturę dziecięcą ze względu na płeć. Wychowałam się na Niziurskim, Fiedlerze, Bursie, Grzesiuku. Pomagajmy się rozwijać naszym dzieciom i pozwolić na dojrzewanie do bycia człowiekiem, a nie tylko kobietą czy mężczyzną.

    Kiwam do Ciebie zza oceanu! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pandemonio, a może PaniDemonio :)
      Całkowicie się zgadzam. Napisałem WTEDY była to literatura dla chłopców bo to fakt. To nawet nie rodzice podsuwali dzieciom książki lecz rówieśnicy. Po lekcjach albo na wagarach odgrywalismy sceny z ulubionych książek - każdy musiał wiedzieć co jest grane.
      Nie stronilem zresztą od książek "dla dziewczynek" np Słoneczki Marii Buyno-Arctowej, ale potem nie było z kim porozmawiać o takiej książce.

      Usuń

Bardzo lubię czytać komentarze, za każdym razem aż drżę z emocji: a nuż coś nowego się pojawi...

(Aczkolwkiek chamstwa nie zniese ;))

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...