Witajcie kochani. Po powrocie z przepięknej Bawarii ciekawa byłam bardzo, jak zmienił się ogród przez te kilka dni. Wiedziałam, że panująca susza nie pomagała roślinkom
i kwiatom. Nie padało prawie dwa tygodnie. Trochę się martwiłam, jednak domownicy bardzo się starali i dokładnie podlewali wszystko, co spragnione było wody. Wreszcie spadł deszcz. Popadało solidnie wieczorem i następnego dnia w nocy. Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą. W naszym rejonie deszcz to rarytas. Zawsze tak jakoś jest, że wszędzie pada tylko nas omija. Kiedy wreszcie pojechałam do ogrodu, ujrzałam moje ukochane kwiaty i poczułam radość. Wszystko bujnie kwitnie, dookoła pachnie piwoniami, brzęczą pszczoły, których całe masy grasują na kocimiętce, szałwii i dyptamach. Aż miło słyszeć. Tylko trawnik ucierpiał troszkę, gdyż susza pozbawiła go koloru soczystej zieleni, ale da radę, odżyje i znowu pobiegam po nim boso.
Rozkwitły złocienie w kolorach pastelowego różu, który lubię tylko w kwiatach,
Piwonie w pełnej krasie. Z daleka czuć ich intensywny zapach. Mogłabym wtulić się w nie i wąchać, wąchać wąchać.
wciąż kwitną bodziszki przywabiając swym zapachem roje pszczół.
Podobnie dyptamy. Przechodząc obok słychać jak zawzięcie pracują owady.
W tym roku nawet ognik nie przemarzł co zaowocowało pięknym kwitnieniem
Pojawiły się pierwsze kłosy traw ozdobnych
Bielą kwiatów obsypała się tawuła i wdzięcznie wtóruje piwoniom.
Zrobiło się mega kolorowo i bajecznie.
Pojawiła się pierwsza róża na pnącym krzewie, która jest zapowiedzią wspaniałego widoku.
A teraz czekam z wielką niecierpliwością na festiwal róż. Będzie ich sporo, bo sporo dokupiłam na jesieni. Wkrótce pokażą, że są królowymi ogrodu.
Pozdrawiam Was cieplutko i wszystkim życzę pięknej pogody i dużo słoneczka.