Czujecie w powietrzu ten zapach? Zapach schyłku pięknego lata, zapach nadchodzącej, równie pięknej jesieni. Muszę wam zdradzić, że właśnie jesień jest moją ulubioną porą roku. Tak , tak właśnie jesień. Jest nostalgiczna, spokojna, melancholijna. To czas na zadumanie i wreszcie prawdziwy relaks
z książką lub robótką w dłoni. Czas na aromatyczne herbatki, dobre, rozgrzewające ciało winko i inne przyjemności. Nigdzie nie gonimy, nigdzie się nie śpieszymy, czas zwalnia.
W ogrodzie również widać już schyłek lata, choć wciąż mieni się kolorami, wciąż wabi nas innymi zapachami, słabnie..... ale póki co popatrzcie.
Może nie ma burzy kwiatów na różance, ale są i czarują.
Hortensje, ze swoimi kwiatami będą stroić ogród do mrozów, a nawet zimą, bo przecież ich zaschnięte kwiatostany, są równie piękne, jak te kwitnące latem.
Ostatnie floksy pachną tak intensywnie jakby chciały, by ten zapach zapadł mi głęboko w pamięci. Jeżówka traci już swój blask, a kwitnące wrzosy to niechybnie oznaka schyłku lata.
Mnie najbardziej zauroczyły, jak co roku przekwitłe kwiaty powojników, delikatne, o bardzo ciekawej formie i oczywiście budzące się do życia kłosy rozplenicy. Tak to ogród powoli słabnie, oddając się we władanie jesieni.
Przejęta ogrodowymi pracami i upychaniem plonów w słoiczki zapomniałam zupełnie o flamingach, z latem się kojarzącymi.
Moje postęp[y w pracy nie są wielkie, jednak są. W przeciwieństwie do większości haftujących dziewczyn, rozpoczęłam pracę od różowego Flaminga i własnie go skończyłam.
Czas na szuwary lub chociaż błotko, by miał po czym brodzić.
Jeszcze dla porównania postępów mały kolaż.
Pozdrawiam Was serdecznie. Życzę jeszcze pięknych letnich dni i wspaniałych humorów do końca lata.