Jeszcze do niedawna określałam Kate Morton jako moją ulubioną pisarkę. Twierdziłam to na podstawie lektury dwóch fenomenalnych książek. Obie i Milczący zamek i Zapomniany ogród mnie urzekły. Zachwycałam się słownictwem, fabułą, atmosferą książki. W dwóch tytułach teraźniejszość przeplata się z przeszłością, jednak to w opisywaniu przeszłości Morton jest mistrzynią. Umiejętnie opisuje historie toczące się w XIX wieku i na początku XX i naprawdę robi to świetnie. Plastyczne opisy i niezwykły styl podziwiałam co kilka stron i częściej. Milczący zamek przeczytałam dwukrotnie, Zapomniany ogród też, bo to świetne książki. Jesienią zdobyłam dwie książki tej autorki, jej debiut czyli Dom w Riverton oraz pachnącego świeżością Strażnika tajemnic. Cieszyłam się jak dziecko z zakupu i niecierpliwiłam się na lekturę.
Niestety jedna i druga książka mnie zawiodła, znudziła, męczyłam się, by doczytać je do końca. W ogóle nie czułam tego czaru, który tak mnie urzekł w pozostałych jej książkach. Nie było tej magii, nie czułam nawet jej śladu. Książki przeczytałam jeszcze w 2013, ale nie miałam ochoty ich recenzować, tak się zniechęciłam. Jednak po przemyśleniu, postanowiłam napisać co sądzę na ich temat, może komuś przyda się i negatywna opinia, by przemyśleć ewentualny zakup. Mnie żal każdej złotówki wydanej na te książki.
W Domu w Riverton irytowała mnie już sama główna bohaterka, Grace, dla której służenie swej pani jest sensem życia i która przedkłada trwanie przy bogatej i nie doceniającej tego Hannah nad własne życie osobiste, które miało szansę się ułożyć, gdyby odeszła z pracy i rozpoczęła wspólne życie z mężczyzną, ale nie opieka nad Hannah jest ważniejsza. Pracodawczyni oczywiście tego nie docenia i nie ma pojęcia o poświęceniach dla niej w wykonaniu służącej. Naiwność i głupota Grace bardzo mnie denerwowały. Wielka tajemnica, która z z czasem wychodzi na jaw, że służąca Grace i Hannah są przyrodnimi siostrami nie robi wrażenia na czytelniku, bo i słabo jest wykorzystany ten pomysł. Współczesny wątek próby wyjaśnienia śmierci pewnego poety i niby "wstrząsającej tajemnicy" jak opisano z tyłu okładki nie są ani wstrząsające ani tajemnicze. Żadna z postaci nie wzbudziła mojej sympatii, żadnej nie kibicowałam, z żadną się nie zżyłam.
Strażnik tajemnic ma szumny tytuł, ale treść zawodzi już od pierwszych stron. Tutaj szybciej powiało nudą niż w powyższej książce. Już od pierwszych stron szału nie było.Niewiele pamiętam z fabuły, bo i nie warto. Zawiodłam się po raz drugi na Kate Morton. Nie moja bajka i tyle. Żadna tajemnica z tym niewyjaśnionym morderstwem sprzed lat, może i było trochę zaskakujące "kto" i "dlaczego", ale całe to "pomiędzy" "kto" i "dlaczego" czyli cała książka była dla mnie zwykłą stratą czasu. Nieciekawe postaci, nieintrygująca fabuła, brak czaru w słowach, ogólnie akcja ciągnie się jak przysłowiowe flaki z olejem.
Szczegółowej recenzji nie będzie, bo książki przeczytałam jesienią, dlatego opisuję bardziej odczucia i moją ogólną opinię. Obie książki są słabe, nudne, niewarte czytania, niewarte zakupu. Taka jest moja subiektywna opinia. Kate Morton nie jest już jedną z moich ulubionych autorek, ale jej Milczący zamek i Zapomniany ogród są nadal jednymi z moich ulubionych książek.