18 października 2012

Godziny


Tak, ja wiem, stopień mojego samouwielbienia przerasta wszelkie normy. Bo niby czemu zakładam, że ktoś chce wiedzieć, co robiłam wczoraj godzina po godzinie. Usprawiedliwiam się wyzwaniem, które przygotowały Antilight i Ulietta. To ich życzenie, by udokumentować cały dzień. Pewnie nie podjęłabym się tej zabawy w zwyczajnym tygodniu, ale akurat w tym sporo się dzieję i miałam okazję sfotografować coś innego niż kolejne strony internetowe w laptopie. Na focisze wybrałam dzień najbardziej zapracowany. Możecie zobaczyć jak żyję, gdy nadchodzi okres zleceń. A teraz akurat dzieje się, a dzieje. Zaczynamy więc:



Z trudem, bo z trudem, ale musiałam wywlec się z wyra. Im bardziej jesiennie, tym trudniej.


Po nudnych czynnościach porannych, a jeszcze przed ruszeniem w miasto, złapałam na moment za pędzelek. Przygotowuję coś pełnego gessa, pasty i farb, a że kontynuacja prac wymaga wyschnięcia poprzedniej strony, to w wolnych chwilach sobie ciapię.


Ja i lisek wyruszyliśmy na spotkanie.


O tu widziałam się z miłym panem. Pełen oldskul, obsługa oczywiście z pretensjami, więc przeżycia niezapomniane.


Wbiegłam do domu, obdzwoniłam kogo trzeba, poumawiałam spotkania i z powrotem w świat.


Przybyłam do centrum handlowego z ważną misją, ale po drodze nie oparłam się oglądaniu uroczych dupereli.


Ważna misja ukończona. Pakiet 100 zdjęć odebrany. Już mnie rączki świerzbią. 


Kolejny wywiad w okolicy Stadionu Narodowego. A że akurat mecz przesunął się o jeden dzień, to miałam miłe towarzystwo.


Kolejne oryginalne miejsce na spotkanie - bus z burgerami przy trasie szybkiego ruchu. Rozmowie pod chmurką towarzyszyły hałasy z ulicy, a także te wydawane przez rozbrykanego dwulatka, z którym przyszedł wywiadowany.


Bonusowa fota z tej samej godziny - szybki posiłek w biegu.


Oczekiwanie na autobus w ładnym miejscu. Akurat trafiłam na przerwę.


 Nie była to może punkt 19.00, tylko troszkę wcześniej, ale akurat mecz zbliżał się ku końcowi, a ja podglądałam go przez wszystkie możliwe szyby. Gdy dobiegłam na wywiad, akurat strzeliliśmy gola.


Od razu po spotkaniu rozpoczęłam poszukiwania chłopa mego, co właśnie z roboty wyszedł. Na szczęście znalazłam.


Po całodziennym bieganiu i lekkim wymarznięciu, miałam ochotę tylko na jedno.


A gdy już na policzki wrócił rumieniec, a stopy odtajały, mogłam powrócić do zabaw nad rozgrzebanym projektem. Jest już na ukończeniu i wkrótce się Wam ukaże.

No i tak zleciał dzień. Nic to wyjątkowo porywającego oczywiście, ale mogę się cieszyć, że podjęłam wyzwanie. Cykanie fotek co godzinę nie jest wcale takie łatwe, jak myślałam. Po pierwsze trzeba w miarę kontrolować czas. Po drugie nie w każdym miejscu można wyjąć aparat, stąd trochę fotek komórkowych. Z upływem czasu coraz trudniej jest też ze światłem. Nie da się też oczywiście pstrykać tak regularnie o równej godzinie, dlatego dbałam po prostu o to, by każde zdjęcie było robione w kolejnym przedziale godzinowym. Ale zabawa jest przednia i warta dźwigania aparatu przez cały dzień. Polecam, koniecznie weźcie udział!

11 komentarzy:

  1. o ile dobrze myślę - gdzieś se dziennikarzysz. a gdzie?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. słusznie, słusznie. tak naprawdę dziennikarzę, gdzie akurat mnie chcą, bo jestem wolnym strzelcem. tekst, za który teraz biegam, jest dla 'wprostu'

      Usuń
    2. ooo no to fajnie Ci fajnie :) czasem mi trochę żal, że skończyłam dziennikarstwo, a nie robię w zawodzie, ale później zazwyczaj gadam z koleżanką z wyborczej o dyżurach, wezwaniach i innych historiach i jednak stwierdzam, że lubię swoje 6 h za biurkiem ;)

      Usuń
  2. Ouu yeah :* Lejdi, Piękny dzień :) I wiem doskonale o co chodzi z tym ze cykanie zdjęć co godzinę nie jest latwe, sama mam z tym problemy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no lepszy trudno byłoby znaleźć w tym tygodniu :) dzięki za zachętę!

      Usuń
  3. Ale nie pracujesz zawsze do takiej godziny, prawda?
    Relacja pierwsza klasa, możesz trzaskać fotoreportaże :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czasem pracuję dużo dłużej, tyle, że przy kompie. ale potrafię też przez kilka dni się obijać :)

      Usuń
  4. jaaaaaki fajny dzień! I kochana jak ja Twoje foty uwielbiam! Wypatrzyłam podstawkę pod kubeczkiem:D ciesze się że w użyciu:D no i liska loweee:***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kochana, ja nigdy nie używałam podkładek, ale najpierw wyposażyłaś mnie w jelenie, a potem w te milusie pluszaki i po prostu nie mogę ich nie wyciągnąć na wierzch :D cuuudne są, ogromne loweee

      Usuń
  5. Łączę się w Tobą w tempie dnia. Czasami czekam tylko na ten kubas wieczornej herbaty :) Świetna relacja.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetnie zdjęcia. Urocze pudełka w sklepie, smakowita kanapka w biegu.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...