Kiedyś już o tym było, gdy w letnie przedpołudnie pracowałam sobie na kocyku w parku. Ostatnio, gdy przesiadywałam codziennie do północy przed kompem, mogłam nieco mniej przychylnie wyrażać się o pisaniu za kasę. Ale teraz znów w moje serce wlał się w entuzjazm. Może to być zasługą trzech dni w Barcelonie, spędzonych tam służbowo. Trafili się fajni ludzie, przez co atmosfera przypominała raczej wyjazd studencki. Mieszkaliśmy przy plaży, ale czas by się wykąpać w morzu znaleźliśmy tylko w poniedziałek o 4 w nocy. Oglądaliśmy mistrzów pokera, mieliśmy okazję poznać ich życiowe historie. Bo każdy tam jest inny. Jeden był kiedyś lakiernikiem, kto inny gwiazdą tenisa albo historykiem. A wszyscy grają w tę samą grę, której nie potrafię ogarnąć choćby w podstawowym stopniu. Teraz dumam nad jakąś zawodową relacją, a tymczasem kilka obrazków. Mało na nich samego miasta, bo naprawdę czas był wypełniony co do sekundy.
|
W Niemczech ordnung w każdej dziedzinie |
|
¡Hola!
|
|
Tak a propos tych gwiazd tenisa |
|
Poker to też pokaz mody |
|
Wystarczył jeden dzień, byśmy przyjęli strumienie, hektolitry, całe morze sangrii |
|
W Zurychu najbardziej spodobało się mojej walizce. Tam właśnie postanowiła zostać |
Gdyby ktoś miał ochotę na więcej, to fotki dostępne są na
Picasie. A już za miesiąc wakacje, których po zanurzeniu nogi w morzu jeszcze bardziej nie mogę się doczekać.