W tym tygodniu zdecydowanie ożywam scrapowo. Po miesiącu chodzenia do biura i dwóch tygodniach zachrzanu do późnych godzin nocnych (rekord to 5.30 rano), napawam się krótkim bezrobotnym czasem. Ponieważ redakcja zaproponowała mi dalszą współpracę, postanowiłam spróbować, choć nie podoba mi się wcale siedzenie na tyłku i klepanie na akord. Ale przyda mi się chwila otrzymywania stałej pensji i oddech od stresów związanych z pustym kontem.
No ale nie o tym miałam. Do roboty wracam w połowie maja, dlatego teraz wykorzystuję na maksa ten leniwy czas. Wczoraj zrobiłam cztery scrapy i kartkę. Dziś kontynuuję brudzenie rąk. Ponieważ na wszystkie owoce wczorajszego posiedzenia trzeba będzie jeszcze chwilę poczekać, dziś trzaskam prace zupełnie dowolne, dla czystej zabawy.
Na pierwszy ogień idą focie z kwietniowej wizyty w Białymstoku. Jak zawsze z tymi psychopatkami nie można się nudzić, więc w ciągu kilku chwil zmontowałyśmy wielką sesję zdjęciową. Tłem było nam białostockie grafitti i do niego też nawiązałam.
Główną rolę, poza trzema gwiazdami oczywiście, grają tu ciapania wszelakie. Nie będę nawet wspominać, jak wyglądają moje ręce. Ale czego się nie robi w twórczym szale.
A za mój wymarzony alfabet dziękuję przeogromnie Jaszy i Nuli, które nawiedziły mnie tu niedawno na moment i uraczyły takimi cudeńkami, że powinnam im tu czerwony dywan rozwijać. Następnym razem tak zrobię!
Dobra, wracam do roboty, bo przecież scrapy nie zrobią się same.
No ale nie o tym miałam. Do roboty wracam w połowie maja, dlatego teraz wykorzystuję na maksa ten leniwy czas. Wczoraj zrobiłam cztery scrapy i kartkę. Dziś kontynuuję brudzenie rąk. Ponieważ na wszystkie owoce wczorajszego posiedzenia trzeba będzie jeszcze chwilę poczekać, dziś trzaskam prace zupełnie dowolne, dla czystej zabawy.
Na pierwszy ogień idą focie z kwietniowej wizyty w Białymstoku. Jak zawsze z tymi psychopatkami nie można się nudzić, więc w ciągu kilku chwil zmontowałyśmy wielką sesję zdjęciową. Tłem było nam białostockie grafitti i do niego też nawiązałam.
Główną rolę, poza trzema gwiazdami oczywiście, grają tu ciapania wszelakie. Nie będę nawet wspominać, jak wyglądają moje ręce. Ale czego się nie robi w twórczym szale.
A za mój wymarzony alfabet dziękuję przeogromnie Jaszy i Nuli, które nawiedziły mnie tu niedawno na moment i uraczyły takimi cudeńkami, że powinnam im tu czerwony dywan rozwijać. Następnym razem tak zrobię!
Dobra, wracam do roboty, bo przecież scrapy nie zrobią się same.