Pokazywanie postów oznaczonych etykietą suplementy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą suplementy. Pokaż wszystkie posty

31 marca 2014

Suplement diety jako wcierka lub serum?

Część z Was zapewne wie, że uwielbiam kombinować. Czasem z nudów, czasem z potrzeby serca, czasem z nadzieją na znalezienie pielęgnacyjnego cudu. No i po jakimś czasie zbiera się tyle ciekawostek, że warto je w końcu opisać.



Wszystko zaczęło się od tego, że spodobał mi się skład kapsułek jednego z chomikowanych przeze mnie suplementów diety. A że stosowany wewnętrznie szkodził skórze... A może się rozpuści. O, rozpuścił się! A może by tak jako wcierka, bo skład... O, chyba się nadaje! Staram się przypomnieć sobie resztę podobnych doświadczeń - tych własnego pomysłu i tych, które zainspirowane zostały internetową lekturą.

16 grudnia 2013

Walki o każdy włos ciąg dalszy {20 września - 20 grudnia}

Włosy wypadają mi już od bardzo dawna - raz w większych, raz w mniejszych ilościach. Po stosunkowo łagodnym okresie, około rok temu ilość wypadających włosów zaczęła drastycznie wzrastać, a gdy w końcu osiągnęła wartość krytyczną - musiałam zacząć działać.

 
Od prawie trzech miesięcy regularnie używam lotionu Seboradin. Mam co do niego mieszane uczucia - w trakcie używania liczba wypadniętych{?} włosów stopniowo się zmniejszała, w trakcie tygodniowej przerwy - zwiększała. Dopiero rozpoczęcie stosowania lotionu Babuszki Agafii odmieniło tę prawidłowość - liczba zgubionych włosów oscyluje wokół stałej, zdecydowanie zbyt dużej ilości. Muszę przyznać, że taki duet {wcierka na alkoholu + wcierka bezalkoholowa} sprawdza się u mnie najlepiej. Od dwóch miesięcy praktycznie każdego dnia rano spryskuję skórę Seboradinem, a wieczorem, przed snem - lotionem Babuszki Agafii.

29 sierpnia 2013

Biostymina - niezwykły aloes? W walce z wypadaniem włosów i trądzikiem

Okay, nie wiem, od czego zacząć, więc może zacznę od początku. Kiedyś przeczytałam w Internecie o Biostyminie, niedawno ponownie trafiłam na wzmianki o niej. Podobno hamuje wypadanie włosów, wspomaga regenerację skóry i w jakiś sposób łagodzi trądzik. Przyjmowana wewnętrznie wzmacnia odporność, a mi przepisywała ją okulistka w ramach dbania o oczy.



Czym w ogóle jest to cudo? Biostymina to lek dostępny bez recepty - wodny wyciąg z Aloe Arborescens - aloesu drzewiastego. Podano również stosunek 1:4, jednakże mam problem z wywnioskowaniem czego jest więcej - aloesu czy wody. Przepisują go również dermatologowie, jako środek pomocniczy w leczeniu zmian na skórze, a także do wcierania w skórę głowy lub jako składnik masek przeciwko wypadaniu włosów.
 
Biostymina a włosy
 
Codziennie mieszam łyżeczkę wywaru z bylicy bożego drzewka i rozmarynu z jedną ampułką biostyminy i przy pomocy butelki po wcierce Joanna Rzepa wcieram w skórę głowy. Jak dotąd wtarłam jedynie cztery ampułki i już widzę różnicę. Włosów wypada o ponad połowę mniej, niż jeszcze tydzień temu! Zastanawiam się tylko, na ile jest to działanie Biostyminy, a na ile efekt odstawienia wspomnianej wyżej wcierki.

Edit: Nie, nie powstrzymuje wypadania.
 
Biostymina i skóra
 
Nie mogłam nie sprawdzić antytrądzikowego działania preparatu. Po dokładnym oczyszczeniu i peelingu Savon Noir przez pięć dni wcierałam w skórę po jednej ampułce. Nie zauważyłam spektakularnych efektów {może to być po części moja wina, nie przyznam się, dlaczego}, ale wydaje mi się, że skóra szybciej się regenerowała, a wypryski goiły nieco szybciej. Dzisiaj, po krótkiej przerwie, znów zacznę kurację. Być może zauważę lepsze efekty. Muszę też zaznaczyć, że brwi odrastają mi znacznie szybciej, więc może coś w tej Biostyminie jest.

Opakowanie zawierające dziesięć ampułek w zależności od apteki kosztuje około piętnastu złotych.

Zastanawiam się, czym tak naprawdę różni się Biostymina od zwykłego soku z aloesu. Z pewnością jest to inny gatunek, który być może faktycznie działa lepiej od tego zwyczajnego {Aloe Vera?}. Ale może można dostać również sok z tego gatunku aloesu? Albo kupić cały krzaczek. Słyszałyście o Biostyminie? Miałyście kiedyś kontakt z sokiem z aloesu? Ja używałam takiego z SuperPharm, genialnie wpływał na włosy! Hodujecie aloesy na Waszych parapetach?

13 sierpnia 2013

Maliny, borówki amerykańskie, jabłka, śliwki - jedzmy owoce sezonowe!

Pisałam już o truskawkach i o czereśniach, okazało się jednak, że to nie jedyne owoce, o których warto napisać. Właściwie do niedawna nie wiedziałam, że istnieje tak wiele owoców i warzyw, które rosną w naszym kraju (czyli organizm dobrze je toleruje) i dają się przełknąć. No i nie sądziłam, że naprawdę są aż tak zdrowe!





Jabłuszka

Myślałam o jabłkach jako o zwyczajnych owocach, dopóki nie przeczytałam, że są polecane jako składnik diety dla osób z trądzikiem. Były też jednym z dwóch owoców, jakie podawano do jedzenia w trakcie kuracji oczyszczającej (nie, nie brałam w niej udziału). Przeczytałam, że zawierają pewną ilość witaminy C, która jest antyoksydantem i spowalnia procesy starzenia się organizmu. Polecam przeczytanie tego artykułu, można znaleźć tam sporo ciekawostek. Ponoć nawet poprawiają humor, chyba zaraz pójdę zjeść jedno.




Śliweczki

O śliwkach również przeczytałam w związku z dietą służącą trądzikowcom. Dobrze działają na układ trawienny, a wszystko, co pozytywnie wpływa na jelita, pomaga również skórze. Jak doskonale wiece, śliwki spożywa się również w formie ususzonej. Również wtedy mają cenne właściwości, a nawet zawierają więcej witaminy A, niż świeże owoce! Ponadto są polecane osobom ze skłonnościami do pękających naczynek ze względu na zawartość witamin C i K. Również na temat śliwek znalazłam ciekawy artykuł.




Malinki

Co prawda sezon na maliny już się skończył (zawsze się spóźniam), ale je uwielbiam i wciąż kupuję, jeżeli nadarzy się ku temu okazja. Właśnie przeczytałam, że mają właściwości podobne do aspiryny, działają przeciwzapalnie, przeciwbólowo, wzmacniają odporność, a nawet łagodzą bóle menstruacyjne! Mają stosunkowo mało kalorii i dużo błonnika, można się nimi najeść - są polecane osobom odchudzającym się. Zawierają antyoksydanty oraz mnóstwo witamin i makroelementów, jak z resztą każde owoce. Również pomagają w oczyszczaniu układu pokarmowego.

Borówki amerykańskie

Ich główną zaletą jest to, że smakują mi bardziej, niż jagody. Również zawierają antyoksydanty i to w bardzo dużej ilości (mam nadzieję, że one naprawdę zapobiegają starzeniu). Ponadto pozytywnie wpływają na pracę mózgu oraz wzrok, a zapewne także na skórę (skoro wzrok, to pewnie witamina A). W ogóle reklamowane są jako najzdrowszy owoc, mam nadzieję, że ich cena z roku na rok będzie coraz niższa.

Zawartość antyoksydantów w owocach możemy wykorzystać również w zewnętrznej pielęgnacji - robiąc sobie z nich maseczki ;) No i składniki te chronią nas nie tylko przed starzeniem się, ale również przed nowotworami.

Myślę, że warto wspomnieć, że mamy również sezon na brzoskwinie, nektarynki, arbuzy, grapefruity, marchewkę, ogórki, pomidory, paprykę, fasolę, pietruszkę i zapewne mnóstwo innych owoców i warzyw, które teraz nie przychodzą mi do głowy. Chciałybyście o nich przeczytać?


Czyżby kosmetyczna blogosfera wyjechała na wakacje? Nie dzieje się tu kompletnie nic ciekawego! Mnie również ogarnęło totalne rozleniwienie i twórcza niemoc. Staram się i walczę ze sobą, ale napisanie tego posta zajęło mi prawie cały dzień. Tak na marginesie - wciąż czekam na zdjęcia z Coke Live, które chciałabym opublikować w Puszystym Pamiętniku. To właśnie dlatego wpis z tej serii nie pojawił się jeszcze w tym tygodniu.

A teraz idę zjeść górę owoców, które na mnie czekają!

17 marca 2013

Pijmy na zdrowie! (akcja zakończona)

Bez owijania w bawełnę - zapraszam Was do akcji "Pijmy na zdrowie!" :)

Idzie wiosna, a ja postanowiłam zmienić swoją dietę. Pierwszym krokiem było zwiększenie ilości dostarczanych organizmowi płynów. Doszłam do wniosku, że jest to bardzo ważny element diety, o którym często zapominam. A podobno uczucie pragnienia świadczy już o odwodnieniu. I tak jakoś po chwili przemyśleń zrodził się pomysł - przy okazji wprowadzania mojego planu w  życie spróbuję namówić Was do przyłączenia się do mnie.
 
 
 
Na początek - zasady
 
Kawałek dalej wyjaśnię, dlaczego wyglądają akurat tak :)
 
 
1. Rano, zaraz o wstaniu z łóżka wypijamy szklankę wody. Przegotowanej lub mineralnej niegazowanej z sokiem z cytryny.
 
2. Dbamy o to, żeby w ciągu dnia wypić 4-6 szklanek płynów. Najlepiej w porcjach po pół szklanki.
 
3. Nie liczą się żadne napoje gazowane, ani niegazowane słodzone - np. herbaty lub napoje owocowe, wody smakowe, a także herbata posłodzona białym cukrem :) Ani nic zawierającego etanol.
 
4. Zwracajmy uwagę na skład - w nektarach i niektórych sokach może znajdować się cała cukierniczka białego cukru!
 
5. Co możemy pić? Wodę mineralną! Soki, herbaty, zioła i zapewne mnóstwo innych. *
 
6. Akcja trwa co najmniej dwa miesiące od chwili przyłączenia się do niej. Ja wprowadzam w życie na stałe.
 
7. Dodajmy baner akcji w dowolnym (najlepiej widocznym) miejsce na swoim blogu. Ten z dołu. Z linkiem do tego posta. Żeby poinformować i wciągnąć do akcji innych, oczywiście :)
 
8. Możemy np. napisać post o tym, co pijemy najczęściej. Może jakiś nowy, zdrowy, pyszny napój czeka na odkrycie?
 
9. Oczywiście zapraszam również osoby blogów nieposiadające.
 
Co możemy zyskać, dzięki wypijaniu odpowiednich ilości płynów?
 
 
Nie będę się bawić w pseudonaukowe wywody na temat uzupełniania wody, którą codziennie tracimy np. przez skórę. Postaram się skupić na tym, co trafiło do mnie najbardziej.
  1. Z powodu nadmiaru soli, którą spożywamy (a sól w ogromnych ilościach jest we wszystkim) w organizmie zatrzymywana jest woda, przez co wyglądamy na grubsze, niż naprawdę jesteśmy. Pierwszą radą dietetyka będzie wypijanie dużych ilości wody. Dzięki temu wypłuczemy nadmiar soli i optycznie schudniemy :)
  2. Z tego samego powodu powstaje tak zwany cellulit wodny, czyli ten najczęściej spotykany - przede wszystkim u szczupłych osób. I teoretycznie powinnyśmy bez problemu pozbyć się go dzięki piciu wody.
  3. Dodatkowo, jeżeli wypijemy wodę czy sok, nasze żołądki będą pełne i nie będziemy tak często czuć głodu :)
  4. Regularne picie zielonej lub białej herbaty dostarczy organizmowi antyoksydantów, co spowolni starzenie i młodszy wygląd w przyszłości.
  5. Wypłuczemy z organizmu toksyny. W tym celu możemy pić też zioła. Toksyny źle wpływają na wszystko, a organizm walczy z nimi, pozbywając się ich przez skórę, co z kolei objawia się trądzikiem.
  6. Odpowiednie nawodnienie organizmu powinno skutkować także odpowiednim nawodnieniem jego powłoki - skóry.
  7. Wspomniałam, że najlepiej pić wodę w porcjach po pół szklanki. Otóż tak się składa, że organizm nie jest w stanie przyswoić aż 250ml wody na raz i większość zostanie od razu wydalona.
Po co szklanka wody z cytryną?
  1. Podczas snu organizm także traci wodę, a my nie pijemy przez około 8 godzin. Tak więc zapewne jesteśmy odwodnione i wypadałoby te braki uzupełnić.
  2. Witamina C, którą dostarczymy (nie będą to jakieś oszałamiające ilości, ale zawsze coś) stosowana regularnie może spowolnić procesy starzenia się.
  3. Taka szklanka wody na czczo pomoże oczyścić organizm i wpłynie na poprawę wyglądu. Czytałam o tym, jako o naturalnym triku urodowym jakiejś znanej modelki (ale za nic nie mogę sobie przypomnieć, której).
  4. Przeczytałam dzisiaj artykuł, w którym była wzmianka o tym, że taka herbata może powodować odwodnienie (bez podania argumentów) i najlepiej pić wodę, a jeszcze lepiej - wodę z cytryną.



W akcji biorą udział:
Czas na najważniejsze pytanie - wypijacie codziennie przepisowe 1,5 litra wody? Ja już tak! Dodatkowo zbliżająca się wielkimi krokami wiosna skłoniła mnie do zmiany diety i zadbania o siebie, także od wewnątrz. Myślicie, że to dobry pomysł na akcję? Przyłączycie się?


Ciekawostka: Czy wiecie, że woda destylowana jest dla człowieka trucizną? Wypicie pewnej jej ilości (niestety, nie doszukałam się jakiej, myślę, że chodzi o kilka litrów) skutkuje śmiercią. Natomiast najzdrowsza jest woda mineralna, więc lepiej wybierać ją zamiast źródlanej.

* No dobra, nie dajmy się zwariować. Ja na przykład nie zrezygnuję z tych dwóch kubków kawy z mlekiem tygodniowo czy mleka sojowego, które niestety biały cukier zawiera. Ale wszystko z umiarem. :)

16 grudnia 2012

Dbam od wewnątrz - suplementy

Już przez dłuższy czas stosuję suplementację diety, ale przyznaję, że nie była ona jakoś szczególnie dostosowana do moich potrzeb. Ot, tak - łykałam sobie po jedną lub dwie kapsułki z olejem z wiesiołka, jadłam płatki owsiane z siemieniem, łykałam kapsułki ze skrzypem i pokrzywą, kiedyś brałam Calcium Pantothenicum, piłam skrzypokrzywobratek lub tą mieszankę Blondhaircare. Po kapsułkach ze skrzypem włosy trochę szybciej rosły, po CP cera wyglądała lepiej, ale bez spektakularnych efektów. Teraz chyba wiem, dlaczego się ich nie doczekałam. Przyjmowałam wszystko nawet jeżeli nie tak znowu bardzo nieregularnie, to w zbyt małych ilościach!
 
Od dzisiaj zaczynam zaplanowaną i regularną suplementację (jak długą, to się jeszcze okaże). Chcę o niej napisać, bo dzięki temu będę się czuła odrobinę bardziej zobowiązana do trzymania się mojego planu :) Aha, nie chciałam "zaczynać od jutra" więc akcja została rozpoczęta dzisiaj :D
 
Na razie wygląda to tak
  • 4 kapsułki oleju z wiesiołka
  • 4 tabletki Calcium Pantothenicum
  • 1-2 kubki skrzypokrzywobratka
  • siemię lniane - rano z owsianką i bakaliami i/lub wieczorem zalane wodą

Zdjęcie suplementów - coby bardziej kolorowo było :)

Z czasem najprawdopodobniej odrobinę zweryfikuję ilość lub rodzaj suplementów. Aha! Oprócz tego staram się w miarę zdrowo odżywiać. Dzięki mojej mamie codziennie mam domowe obiady (najczęściej zupy) Poza tym nie jem białego pieczywa, ukochaną czarną herbatę z cytryną i dwiema łyżeczkami cukru piję tylko w weekendy do śniadania, wtedy też pozwalam sobie np. na jajecznicę. Staram się też spożywać co najmniej jedno warzywo lub owoc dziennie (w zeszłym roku było dobrze, jeśli jadłam jedno jabłko na 2 tygodnie!). Czasem zamieniam też zwykłe mleko na sojowe z Biedronki - szczególnie do śniadań. Nie zrezygnuję tylko ze słodyczy, a już na pewno nie z czekolady!
 
Co o tym sądzicie? Z czasem chyba będę musiała zwiększyć spożycie produktów zawierających witaminę B1. Widzicie jeszcze jakieś nieprawidłowości?
 
PS: Od początku miesiąca mój blog odwiedziło ok. 1300 osób! Mam też 15 obserwatorów i 48 komentarzy (w tym około połowy własnych). Jestem pod wrażeniem, że aż tyle osób chce czytać to, co piszę! Tym bardziej, że w poprzednim miesiącu weszło tu tylko około 200 osób. Oby tak dalej!

27 listopada 2012

Piękna od samego rana, czyli "sałatka piękności" z siemieniem lnianym na śniadanie :)

Trochę historii na początek - przepis na sałatkę piękności został stworzony i/lub rozpowszechniony przez Helenę Rubinstein - Żydówkę polskiego pochodzenia. Helena posiadała własną firmę kosmetyczną, której produkty popularne są do dziś. Była uważana za ikonę piękna, sama uważała, że kobiety po prostu powinny o siebie dbać - nie tylko od zewnątrz, ale też "od środka".

Oryginalny przepis:

  • płatki owsiane
  • sok z cytryny i łyżeczka miodu
  • gęsta, kwaśna śmietana
  • starte kwaśne jabłko
  • orzechy laskowe
Płatki zalewamy zimną wodą na kilka godzin przed jedzeniem (np. wieczorem, jeżeli chcemy jeść sałatkę na śniadanie) - wtedy możemy dodać też posiekane orzechy laskowe. Bezpośrednio przed spożyciem wrzucamy do miski resztę składników (i orzechy, jeżeli ich wcześniej nie dodałyśmy) i jemy!

Modyfikacje:

  • jabłka zastępujemy innymi owocami
  • tłustą śmietanę - jogurtem naturalnym, mlekiem krowim lub sojowym
  • dodajemy nasiona - lnu, słonecznika, dyni, sezamu
  • zmieniamy orzechy (ale podobno laskowe są najmniej tłuste/kaloryczne)

Moja sałatka :)



Moje śniadanie jest tylko inspirowane sałatką piękności. Jak je robię? Podgrzewam mleko sojowe, w tym czasie do miseczki wsypuję trochę Muesli z płatkami owsianymi z Lidla (dobre jest), dosypuję płatków owsianych i siemienia lnianego i zalewam lekko ciepłym mlekiem - dzięki temu len rozmięka. Potem dorzucam kilka orzechów/migdałów i jakiś owoc. Nie przygotowuję płatków wcześniej, bo nie przepadam za rozmoczonym jedzeniem.

Działanie

Niestety, nie wiem, czy sałatka ma jakiś szczególny wpływ na wygląd zewnętrzny, ale pośredni z pewnością tak. Jest to mój sposób na codzienną porcję siemienia lnianego :) Poza tym wydaje mi się, że takie lekkie śniadanie ma świetny wpływ na pracę układu pokarmowego, a cukier zawarty w miodzie i owocach "uwalnia się stopniowo i zapewnia energię na cały poranek" ;)