To głównie dzięki temu ziołu oraz bardzo delikatnemu szamponowi udaje mi się ograniczać przetłuszczanie się włosów. Jest to kwestia potwierdzona, gdyż zarzucenie płukania i mycie włosów szamponem tylko teoretycznie delikatnym spowodowało, że skóra była przetłuszczona już po dwunastu godzinach.
Co to w ogóle jest ta mydlnica? Widziałam ją kiedyś rosnącą przy jakiejś drodze - taki nijaki, dość wysoki kwiatek. Wykorzystuje się jej korzenie - wysuszone i pokruszone. To te beżowe kawałki widoczne na zdjęciu powyżej.
Korzenie zawierają naturalne środki myjące zwane saponinami. I to nie jest żart! Po zalaniu mydlnicy wodą widać pianę, a po zagotowaniu - ogromną ilość piany. Mydlnica jest bardzo delikatna, ale jednocześnie dobrze myje. Polecana jest do pielęgnacji przetłuszczającej się skóry i włosów. Gdzieś czytałam, że ma właściwości regulujące wydzielanie sebum. Myślę, że można ją traktować jako delikatny środek do mycia skóry i włosów (a raczej skóry głowy - włosy po jej użyciu są raczej szorstkie). Stosowana często, w dużych ilościach i bez nawilżania najprawdopodobniej będzie wysuszała - jak każde zioło lub detergent.
Raczej nie używam mydlnicy do twarzy, ale kto wie, może powinnam. Skóra głowy reaguje na nią świetnie. Używam jej nie jako płukanki, ale jako środka myjącego. Najpierw myję włosy i skórę bardzo delikatnym szamponem Dulgon Kids, a później samą skórę opłukuję wywarem z mydlnicy - płaska łyżeczka zioła, kilkanaście ziarenek siemienia lnianego, szklanka wody, czasem z dodatkiem kilku listków mięty.
Znalazłam też sposób na stosowanie ciężkich masek po myciu. Przed lub po spłukaniu ich z włosów przepłukuję skórę głowy rozcieńczonym wywarem z mydlnicy.
Moja skóra głowy najlepiej zareagowała na wypłukanie takim wywarem, a jakim wspomniałam powyżej z dodatkiem szczypty allantoiny, dużej kropli hialuronianu cynku oraz kilku kropel mleczka pszczelego w glicerynie. Taka mieszanka oczyszcza, genialnie łagodzi i koi skórę głowy, nawilża i być może ma również lekkie działanie antybakteryjne.
Być może takie mycie głowy wyda Wam się przesadne lub kłopotliwe, ale wierzcie mi - nie jest tak. Wcale nie zajmuje więcej czasu, niż zwykłe mycie. Trzeba tylko na jakiś czas przed zagotować mydlnicę. Myślę, że warto ją przetestować. Skusicie się? A może miałyście już do czynienia z mydlnicą, orzechami piorącymi lub innymi naturalnymi środkami myjącymi?
Anegdotka: Pani w sklepie zielarskim wciskała zadowolonej klientce szampon z SLeS twierdząc, że jest on bardzo delikatnym produktem opartym tylko i wyłącznie na saponinach - naturalnych środkach pochodzących z mydlnicy lekarskiej (był to szampon teoretycznie z wyciągiem z mydlnicy). Szkoda, że nie odważyłam się i nie powiedziałam jej wtedy czegoś do słuchu.