Pokazywanie postów oznaczonych etykietą modyfikacja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą modyfikacja. Pokaż wszystkie posty

24 grudnia 2012

Opanowałam proteiny! Jak na razie.

Spotykałam się z proteinami już od dawna. Najpierw, na samym początku zupełnie nieświadomie, że są proteinami nakładałam je na włosy pod postacią domowej maski z żółtkiem, potem już świadomie pod postacią domowej maski z żółtkiem, zdarzyło mi się też moją sierść zalaminować, próbowałam również zaprzyjaźnić się z maską Isany z proteinami pszenicy. I każda z tych przygód kończyła się bardzo podobnie - niewiarygodnym sianem na głowie (a mam włosy w kolorze siana). Najbardziej spektakularny efekt uzyskałam dzięki żelatynie - wykorzystam ją zapewne, jeżeli będę się przebierać za czarownicę z okazji Halloween :D

Po tych wszystkich eksperymentach podchodziłam do protein - uwielbiam ten zwrot - jak pies do jeża. Moje włosy wyglądają coraz lepiej, nie chciałam się cofać i mieć znowu przesuszonych włosów, więc na długo, długo z protein zrezygnowałam całkowicie. Jednak naczytałam się gdzieś, że włosy mogą być osłabione, że wzmacniają, że błyszczące, że proteiny to cud, miód, że dają lepsze efekty wizualne niż silikony, trzeba tylko dobrze dobrać i umiejętnie się z nimi obchodzić. Tak więc zaczęłam gromadzić informacje, a w mojej głowie wykluł się pewien pomysł. Chciałam domowe proteiny (ale nie pszenicy i nie żelatynę, również nie jajko) hydrolizować. Co mi się oczywiście udać nie mogło, ale proteiny na włosy nałożyłam i efektu - kolejne świetne wyrażenie - piorun w miotłę - nie uzyskałam :) Już się wygadałam, to może teraz przejdę do rzeczy.

Co i po co?

Chyba nigdy do tej pory nie używałam w pielęgnacji włosów mleka! Zdecydowałam więc, że to ono będzie źródłem protein. Postanowiłam dodać do niego odrobinę octu jabłkowego (a nóż - widelec odrobinę się z hydrolizuje) w celu domknięcia łusek i wymieszałam to wszystko z maską Biovax do włosów blond - coby ich nie przesuszyć, a jest w niej i olej  nawilżacze.

Jak?

  1. Do buteleczki po próbce szamponu (ale to raczej nie ma znaczenia) wlałam 2 łyżeczki mleka (miałam tylko 0,5%).
  2. Dodałam 3-4 krople octu jabłkowego.
  3. Wymieszałam.
  4. Odstawiłam na około 5 godzin - mieszałam to tak w okolicach obiadu.
  5. Wylałam do pojemniczka - mieszanka miała konsystencję jogurtu naturalnego.
  6. Wymieszałam z maską - 1 porcja mieszanki, 2 porcje maski - i nałożyłam na włosy (nie pamiętam czy przed, czy po myciu).

Składniki oczywiście

Efekty

Więc tak - pierwszy raz nie zaobserwowałam żadnego z objawów przeproteinowania (poza lekko przesuszonymi, wysokoporowatymi końcówkami). Reszta włosów była wygładzona i zdecydowanie bardziej błyszcząca. Jak dla mnie super!
A jak Wasze włosy reagują na proteiny? Czy tylko moje aż tak ich nienawidzą? Teraz mała zmiana tematu :)

 

Życzenia

Z okazji nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia chciałabym życzyć Wam wszystkim zdrowia, szczęścia, spełnienia marzeń, wielu przyjaciół, miłości, wygranej w Totolotka i mnóstwa, mnóstwa kosmetyków pod choinką ;)

Przepraszam za angielski, ale czcionka nie miała polskich znaków :/
PS: W najbliższym czasie planuję podsumowanie mojego Planu, dodanie zdjęcia włosów(!), oraz szybkie sprawozdanie z farbowania Cassią Khadi itp., itd.
PS2: Słyszałyście o tym, że niby to, co robimy w Wigilię, będziemy robić codziennie przez cały rok? Może codziennie będę dodawać posty na bloga! :D

9 grudnia 2012

Przegląd ulubionych sposobów olejowania włosów

Bardzo chciałam napisać ten post, natomiast nie miałam żadnego pomysłu, jak go zorganizować, żeby był dla Was czytelny. Właśnie wymyśliłam! Postaram się tylko odrobinę okroić tekst - nie chcę zanudzić osób, które zdecydują się o moich metodach poczytać :)

Tradycyjne olejowanie na sucho

Jak?
Kilka kropel oleju rozcieram w dłoniach i wsmarowuję we włosy, powtarzam, dopóki nie czuję, że całe włosy są w miarę równomiernie pokryte olejem.
Dlaczego?
Ten sposób nie daje u mnie prawie żadnych efektów widocznych natychmiast po zmyciu oleju, ale w dłuższej skali czasu poprawia kondycję włosów. Poza tym jest najszybszy i najwygodniejszy (przynajmniej dla mnie) ze wszystkich wymienionych poniżej.

Modyfikacje olejowania na sucho
  • podgrzewanie suszarką już nałożonego na włosy oleju
  • podgrzewanie oleju w słoiczku przed nałożeniem na włosy - trzeba uważać, żeby nie podgrzać go za bardzo i się nie poparzyć ;)
  • mieszanie oleju np. z cytryną
Nie są to moje pomysły, przeczytałam gdzieś o nich, niestety, nie mogę sobie kompletnie przypomnieć, gdzie. Oczywiście najlepiej sprawdza się miks powyższych modyfikacji ;)


Przygotowania :)

Olejowanie na mokro


Ma na celu ułatwić nakładanie oleju (w moim przypadku utrudnia) i dać lepsze efekty po olejowaniu (zależy od sposobu).

Sposoby:
  • rosołek - do umywalki/miski wlewamy ciepłej wody, dolewamy około łyżeczki oleju, dokładnie kąpiemy w tej mieszance włosy i suszymy lub zawijamy w ręcznik na jakiś czas, potem suszymy lub myjemy (zależy od naszych chęci i ilości wolnego czasu oczywiście) - spróbowałam raz, metoda nie sprawdziła się, ale możecie poeksperymentować na sobie ;)
  • psikacz - tworzymy mieszankę wody, hydrolatu lub naparu z ziół z odżywką do włosów, gliceryną, żelem lnianym i przelewamy do butelki z dyfuzorem (psikaczem). Takim preparatem spryskujemy włosy przed olejowaniem
  • psikacz II - do mieszanki dolewamy oleju - Anwen: Serum olejowe w spray'u dla leniwych - świetny sposób
Ja robię to tak: spryskuję włosy mieszanką z niewielką ilością oleju, spryskuję ręce i wcieram we włosy jeszcze kilka kropel oleju, potem suszę - sprawdza się równie dobrze jak podgrzany olej z cytryną (ewentualnie odrobinkę gorzej).
Wczoraj, całkiem przypadkowo, prawdopodobnie odkryłam nową metodę olejowania, napiszę o niej, jeżeli się sprawdzi :)
Prawie przy każdym olejowaniu włosów olejuję też skórę głowy, ale to już całkiem inna historia...

A Wy? Jak (i czy w ogóle) olejujecie włosy?

Edit: Są chętni na Tag Liebster Blog? ;)

16 listopada 2012

Jak myję włosy


Zastanawiałam się, czy w ogóle warto się dzielić moim sposobem na mycie włosów, ale pomyślałam, że może zainspiruję kogoś do eksperymentowania na własnej skórze.

1. Żel lniany 2. Szampon 3. Odżywka

Na zdjęciu widać (w trochę nieodpowiedniej kolejności) czego używam. A jak tego używam? Tak:
  1. W poręcznym pojemniczku mieszam szampon z wodą i kroplą lub dwiema olejku. Próbowałam używać rycynowego, ale jest dla mnie zbyt lepki. Zamieniłam go na olejek łopianowy Green Pharmacy. Wydaje mi się, że na pewien czas wzmocniło to moje włosy.
  2. Po dwukrotnym umyciu włosów nakładam odżywkę, zazwyczaj lekko zmodyfikowaną. Na zdjęciu z miodem i dwiema kroplami oleju, który "lubią" moje włosy (ze słodkich migdałów lub konopny).
  3. Czasem na skórę głowy nakładam żel lniany. Czemu tylko na skórę? Nawilża ją i łagodzi, natomiast plącze moje włosy i powoduje, że są matowe. Dziwne, prawda? Nie posiadam jeszcze żadnej wcierki, w najbliższym czasie mam zamiar wyprodukować własną.
Stosowałam tą metodę przez około 2 miesiące, jednak z niej zrezygnowałam. Moja skóra głowy zmieniła się, niestety na gorsze. Przetłuszcza się jeszcze bardziej niż kiedyś, łatwiej ją podrażnić, wypadają mi włosy. Poza tym nie mam czasu na tworzenie różnych mikstur przed każdym myciem, uznałam to za stratę czasu. Obecnie mam przygotowaną 3-dniową porcję odżywki z olejem w buteleczce po próbce, a włosy myję szamponem Alterry (wiem, że jest trochę mocny, ale sprawdza się całkiem nieźle). Pracuję też nad planem walki z wypadaniem włosów i przetłuszczaniem się skóry głowy. Niedługo podzielę się nim na blogu.