No
to i minęło już ponad pół roku jak się ostatnio tu odzywałam i wiecie
co? I było mi z tym bardzo dobrze :-) Był to czas kiedy z komputera
prawie nie korzystałam (gdy jeszcze był na chodzie) lub w ogóle nie
korzystałam (gdy już padł) i wcale, ale to wcale za nim nie tęskniłam. A
nawet cieszył mnie brak kontaktu ze światem większym niż ścieżki
którymi chodziłam. Ale teraz jakoś tak się stało, ze znów mam komputer,
to od razu skorzystam z tego faktu i coś Wam opowiem ;-)
No
bo co tam się u mnie działo? Oczywiście urodziłam (pół roku temu) drugą
cudną córę i zdecydowana większość mej uwagi skupiła się właśnie na
niej, tak że nieraz na nic więcej czasu nie starczało. Początki jak się
łatwo domyśleć były trudne - organizacja życia na nowo, uczenie się
"obsługi" maleństwa, walka z jej humorkami, permanentne niewyspanie itd itp, to wszystko jednak nie jest
proste i oczywiste. Ale już na szczęście się dogadałyśmy i czasem (w
przebłyskach) mi się nawet wydaje, że ogarniam rzeczywistość.
Bardzo mi w tym ogarnianiu pomaga pufa, którą uszyłam przed urodzeniem
małej (gdzieś wcześniej pisałam o mojej wielkiej purchawce=pufie). W
sumie wciąż nie mogę się nadziwić, że zrobiłam sobie taki prezent :-).
Od dawna nie wyobrażam sobie usypiania małej bez pufy - tylko na niej
śpi spokojnie i ładnie usypia.
A gdy się przebudza, to wystarczy pobujać trochę pufą i usypia dalej. Albo dłużej trzeba pobujać i wtedy mogę sobie poczytać jakąś książkę ;-)
A gdy się przebudza, to wystarczy pobujać trochę pufą i usypia dalej. Albo dłużej trzeba pobujać i wtedy mogę sobie poczytać jakąś książkę ;-)
A
jak zaśnie to mam chwilę dla siebie. I zupełnie nie wiem dlaczego
zamiast odpocząć, ja wtedy staram się posprzątać,
wstawić/powiesić/poskładać pranie, coś ugotować czy pozmywać. A na
koniec dnia znów się dziwię że ani chwili nie miałam dla siebie... Tak
na prawdę dla siebie.
Ale przecież wiem, że jeszcze trochę czasu upłynie i mała będzie nieco bardziej samodzielna i opieka nad nią nie będzie już tak wymagająca. Za jakieś dwa lata będzie już znośnie ;-)
A w sumie to i tak się uparłam i jednego króliczka zrobiłam, a właściwie to króliczkę. Zajęło mi to bardzo dużo czasu, tj chwileczki które przy niej spędzałam były sporo od siebie w czasie rozrzucone, ale w końcu się udało :-) Zdjęcie ocalało dzięki memu chwalipięstwu na FB (bo generalnie co miałam na kompie to mi przepadło, więc wiele mych szyjątek nie zobaczycie, ale co tam! przecież będą nowe).
No i tyle :-) Chętnie zasypałabym Was bardziej zdjęciami, ale jak można wywnioskować z tego co pisałam wyżej, wiele zdjęć mi przepadło, więc będzie Wam to oszczędzone ;-)
Pozdrawiam ciepluchno!!!