Jak tu do mnie czasem zaglądacie, to już za pewne wiecie, że mam małe dzieci (aby się nie musieć domyślać jak małe dopowiem, że moje dzieci mają: osiem lat, cztery lata oraz rok i osiem miesięcy). Frajdy jest przy tym co nie miara, roboty też i są również takie małe nieporozumienia...
Bardzo mnie drażni, że w naszym niemal nowym, wyremontowanym mieszkaniu wszędzie są ich łapki. Tzn. może nie łapki, co ślady ich łapek. Choć łapki w sumie też ;-)
Próby ignorowania tych śladów nie działają. Zamalowywanie w kółko nie ma sensu, bo jak dziś pamiętam czas remontu i te momenty gdy mieszkanie odwiedzały dzieci. Po każdej takiej wizycie trzeba było zamalowywać ze ścian ślady ich obecności. A teraz mieszkamy tu na co dzień, więc ściany są "obpalcowywane" codziennie. Krzyczeć na dzieci za brudzenie ścian nie mam w zwyczaju, bo to dzieci, a ściany, to... no tylko ściany.
I chodziłam i myślałam co by tu i jakby tu zrobić by wilk był syty i owca cała i wpadłam na pomysł konsekwentnego zamalowywania ścian wzorem czysto abstrakcyjnym. A w moim przypadku abstrakcja, to ukochane kropeczki :-)
I tak od przedwczoraj zakropkowuję nasze ściany (z pomocą dzieci, bo one "Mamoooo, ja też chcę!!!", więc mi pomagają). I pierwsze efekty są tak urocze, że czuję ogromną potrzebę podzielenia się nimi z innymi :D (zdjęcie na górze właśnie to co opowiadam obrazuje). Do efektu końcowego jeszcze bardzo daleko - aparat jest o tyle łaskawy, że większości brudów na ścianach nie uchwyca, ale uwierzcie mi, że jest co robić! Z resztą planuję dokupić jeszcze inny odcień szarości i bardziej poszaleć w trójwymiarze :-)
A wrzucam to, bo jestem pewna, że nie jestem jedyną matką, u której ściany są upstrzone małymi, słodkimi i tłustymi łapkami, więc tak sobie myślę, że może kogoś zainspiruję.
Pozdrawiam ciepło!
Krysia
p.s. - A! No i nazwa!!! Nic o niej nie wspomniałam, a już tłumaczę - wczoraj sprzedałam jeden z mych kubeczków (które są do kupienia póki co tylko na Facebooku: https://www.facebook.com/o0krysia0o/)
do Leśnej Chatki dla przesympatycznej pani, która swą nazwą mnie
natchnęła i zamarzyłam mieć też swoją chatkę, tak więc i mam - łaciatą.
I nic
mi ni przeszkadza, że moja chatka jest w bloku - ważne, że jest i już ;D
p.s.2 - Pani Beata (ta z Leśnej Chatki) wystawiła mi na Facebooku (tu: KLIK) taką opinię, że...
buty spadają, serce się raduje, a cała buzia jest w wielkim uśmiechu!!! Dziękuję!!! Bardzo!!!!
Ależ się cieszę!!!!