Nie jestem weganką. Nie jestem nawet wegetarianką. Choć mam ogromne zakusy. Nie będę wchodzić w szczegóły ani rozpętywać dyskusji za i przeciw wegetarianizmowi, ale uważam, ogólnie mówiąc, że jedzenie mięsa, przynajmniej codziennie, nie jest w porządku. Raz na jakiś czas, od święta - jak najbardziej, jeśli już musimy, ale doceniając to w pełnej rozciągłości, łącznie z procesem powstawania ostatecznego produktu, który mamy na talerzu. A przynajmniej powinniśmy mieć tego pełną świadomość. Na pewno jednak nie będę walczącą, nawracającą fanatyczką, nie obawiajcie się. Myślę, że najlepiej świecić dobrym przykładem.
Zaglądam z ogromną przyjemnością do Jadłonomii. I tam wyhaczyłam fantastyczny i prosty przepis na
Podaję za Jadłonomią:
Składniki:
- 100 g daktyli - u mnie pozbawionych wcześniej pestek
- niepełna 1/4 szklanki mleka roślinnego - u mnie sojowe
- 3 płaskie łyżki kakao
- szczypta soli na czubku noża
Przygotowanie:
Daktyle zalać ciepłą wodą i zostawić na kilka godzin albo na całą noc, im dłużej postoją tym łatwiej będzie je zmiksować. Następnie je odcedzić lekko przyciskając, żeby pozbyć się nadmiaru wody.
Do naczynia blendera włożyć namoczone daktyle, wlać mleko oraz wsypać kakao i sól. Wszystko zmiksować na gładki krem i przełożyć do czystego słoika.
Wykonanie jest banalnie proste. Najtrudniejszą częścią jest namaczanie, bo trzeba czekać :)
U mnie na razie konsumpcja nastąpiła na chlebie, ale można ten krem, podobnie jak np. Nutellę, wykorzystać na mnóstwo sposobów w deserach, a nawet, jak sugeruje autorka przepisu, dodać do ciepłego mleka parę łyżeczek i mieć pyszne kakauko. Majeczka zjadła kanapeczkę z kremem i dżemem truskawkowym, bardzo jej smakowało.
Krem jest bardzo dobry, ale zastanawiam się, czy nie dałam za dużo kakao, bo jest dość wytrawny. Muszę poeksperymentować. Na pewno powtórzę!
Spróbujecie?
Uściski,
Magda