niedziela, 29 września 2013

Lekki sos z żołądków drobiowych (podrobów).

Lubicie podroby? Ja kiedyś ich nie znosiłam - szczególnie wątróbki. Postanowiłam dać im jednak szansę, bo smak się zmienia. Jednak wątróbka nadal nie trafia w mój gust, a do jej jedzenia jest w stanie mnie zmusić tylko moja mama. Postanowiłam spróbować tym razem żołądków drobiowych i okazały się być strzałem w dziesiątkę. Jedyny minus to czas gotowania. Dlatego warto kupić ich więcej (ostatnio kupuję kilogram) i robię od razu więcej porcji, które można przygotować z różnymi sosami. Oprócz pysznego smaku ich zaletą jest też cena - około 8 zł za kilogram. Jeżeli chodzi o kaloryczność to moim zdaniem też prezentują się świetnie - dla porównania filet z piersi kurczaka na 100 g ma: 121 kcal, 21,80 g białka, 3,70 g tłuszczu, a żołądki: 114 kcal, 18,10 g białka i 4,20 g tłuszczu.
SOS Z ŻOŁĄDKÓW DROBIOWYCH
przepis na 3-4 porcje
500 g oczyszczonych żołądków drobiowych
3 liście laurowe
4 ziela angielskie
1 marchewka
1 cebula opalona na palniku
3 ząbki czosnku
łyżeczka ziarenek pieprzu
kilka gałązek tymianku
sól morska

Żołądki wkładamy do garnka, dodajemy wszystkie wymienione składniki, zalewamy wodą ponad poziom składników. Zagotowujemy, zmniejszamy gaz i gotujemy przez około 3 godziny. Zależy od mięsa, gotowanie może zająć od około 2,5 godzin do ponad trzech - należy co jakiś czas próbować, czy żołądki są już miękkie. Po około dwóch godzinach gotowania solimy (około 3/4 płaskiej łyżeczki) i gotujemy dalej. Wyłączamy gaz i zostawiamy do wystygnięcia. Odlewamy wywar, przelewamy go przez sito i wstawiamy do lodówki - najlepiej na noc. Następnego dnia kroimy żołądki na mniejsze części, a z wywaru zdejmujemy łyżką warstewkę tłuszczu, która zebrała się na wierzchu.

1 łyżka śmietany 12%
łyżeczka sosu sojowego
1 łyżeczka mąki kukurydzianej
1/3 szklanki wody
1 mała cebula
2 ząbki czosnku
1/2 łyżeczki oleju
pieprz

Na patelni lub w rondlu rozgrzewamy 1/2 łyżeczki oleju. Wrzucamy pokrojoną w drobną kostkę cebulę. Gdy się zeszkli wrzucamy pokrojony drobno czosnek i pokrojone żołądki. Smażymy przez minutę, mieszając. Wlewamy wywar, wodę i sos sojowy. Gotujemy kilka minut, przyprawiamy pieprzem. Odlewamy kilka łyżek sosu, dodajemy śmietanę i mąkę - dokładnie mieszamy. Powoli wlewamy do reszty, mieszając. Gotujemy, aż sos zgęstnieje. 

Sos świetnie smakuje z kaszą (gryczaną lub jęczmienną) i ogórkami kiszonymi (lub kapustą kiszoną).

środa, 25 września 2013

Makaron rządzi zdrowo w Cook Up.

Gdy dostałam zaproszenie na Laboratoria makaronowe w studiu kulinarnym Cook Up byłam niesamowicie szczęśliwa. Czemu? Po pierwsze na pewno dlatego, że kocham makaron, mogłabym jeść go codziennie i na kilogramy (gdyby nie miał kalorii!). Po drugie dlatego, że od dawna już marzyły mi się warsztaty w Cook Up'ie. Widziałam już to na zdjęciach, ale w tym studio jest naprawdę pięknie. Moje serce skradły jesienne dekoracje, idealnie wpasowujące się w zimny i wietrzny poniedziałkowy ranek. Do tego przywitało nas śniadanie, ciasta i gorąca kawa. Idealny początek dnia.
Warsztaty prowadzili między innymi: Paweł Kibart, Dominika Krzewińska i Marta Wajda. Pracę zaczęliśmy od przygotowania domowego makaronu. Był to mój pierwszy hand-made makaron w życiu i muszę przyznać, że okazało się to o wiele prostsze niż mi się wydawało - o ile oczywiście mamy maszynkę do makaronu. I jestem już pewna, że niedługo nabędę sobie takiego pomocnika, bo ręczne robienie makaronu okazało się być po prostu fajne.
Przy samym przygotowywaniu dań mogła nas ponieść fantazja. Nie mieliśmy ścisłych przepisów, których mieliśmy się trzymać.Powstało mnóstwo dań, nie jestem w stanie nawet przytoczyć wszystkich. Część widzicie na zdjęciach. Jak na mój gust za dużo było dań słodkich, bo jednak uwielbiam makaron na słono.
Laboratoria makaronowe były zorganizowane w ramach akcji Makaron rządzi zdrowo. Dziękuję za zaproszenie, miło spędzony czas i nowe umiejętności :)

wtorek, 24 września 2013

Najlepsze placki proteinowe (ricotta pancakes).

Kategoria placki i placuszki na moim blogu mówi sama za siebie. Pomysłów na placki śniadniowe mam mnóstwo i co chwilę powstają nowe. Nawet kiedy uwielbiam jakiś przepis i jem takie same placki przez kilka tygodni to w końcu przepis ewoluuje w kolejny. Tak było i tym razem. Od pewnego czasu jem pankejki tylko z odżywką proteinową. Dlatego dzielę się dzisiaj z Wami moim kolejnym, ulubionym obecnie przepisem. I oczywiście przypomnienie - czemu stosuję odżywkę proteinową.
RICOTTA PROTEIN PANCAKES
przepis na 1 porcję
30 g płatków owsianych
30 g odżywki proteinowej
50 g serka ricotta
60 ml mleka
1 jajko
1 łyżeczka lnu mielonego
1 łyżeczka zarodków pszennych
szczypta soli
+ garść owoców


Oddzielamy białko od żółtka. Żółtko roztrzepujemy z mlekiem i serkiem ricotta. Płatki owsiane mielimy w blenderze. Do mokrych składników dodajemy zmielone płatki, len mielony i zarodki. Wszystko mieszamy i odstawiamy na 5-10 minut. Dodajemy odżywkę proteinową. Ubijamy białko ze szczyptą soli na sztywną pianę. Dodajemy ubite białko do reszty składników i  delikatnie mieszamy łyżką. Na koniec dodajemy pokrojone owoce - ja ostatnio najczęściej używam malin lub śliwek. Placuszki smażymy na dobrej patelni, bez dodatku tłuszczu.

Porcja dostarcza 430 kcal, 41 g białka, 29 g węglowodanów i 16 g tłuszczów.

poniedziałek, 23 września 2013

Migawki z Food Blogger Fest III.

W sobotę byłam na kolejnej edycji Food Blogger Fest. Tutaj znajdziecie migawki z Food Blogger Fest II. Po raz kolejny nie udało mi się wyjąć aparatu z torebki, mam więc dla Was porcję zdjęć z telefonu. Muszę przyznać, że ta edycja było lepsza pod względem organizacyjnym. Szkoda jednak, że prelegenci mieli tak mało czasu na swoje prezentacje. Ja wyrzuciłabym dwie lub trzy ostatnie, a wydłużyła czas Grześka Łapanowskiego i Łukasza Węgrzyna. 

Cała impreza zaczęła się od prezentacji Grześka Łapanowskiego, który jak zwykle oczarował i rozbawił wszystkich na sali. Następnie Grzegorz Chruścielewski opowiadał o SEO i Google. Dowiedziałam się trochę nowych rzeczy, cennych wskazówek, wiem co poprawić i jak sprawić, żeby mój blog był łatwiejszy do odnalezienia w sieci. Kolejną była prezentacja Michała Pietniczka o tym, czemu warto prowadzić video blogi. To, co mówił miało sens, zaprezentowane przez niego filmiki ponownie jednak przypomniały mi dlaczego wzbraniam się przed taką wersją blogowania. Podobno jednak jest to nie do uniknięcia... Potem szybka przerwa na kawę i coś słodkiego (ach te nieszczęsne croissanty i ptasie mleczko - jak ciężko im się oprzeć). Następnie o współpracy z firmami mówiła Małgorzata Walendziewska. Nie dowiedziałam się niestety nic nowego. Jako następnego, znowu mogliśmy posłuchać Łukasza Węgrzyna. Szkoda, że w większości mówił dokładnie o tym samym, co w zeszłym roku. Ponownie nie wystarczyło niestety czasu na pytania. Następnie wystąpił Maciej Nowak, który miał opowiadać o pracy krytyka kulinarnego. Samoistnie jednak przerodziło się to w narzekanie na poziom polskiej gastronomii. 

Była to tak naprawdę ostatnia prezentacja, którą wysłuchałam w całości, bo następnie uciekłyśmy już na obiad, bo dochodziły nas zapachy z kuchni Grzegorza Łapanowskiego. Nie udało nam się oczywiście spróbować wszystkiego, ale to, co nam się udało zjeść było pyszne. Najlepsze chyba pęczotto z grzybami (chętnie zdobyłabym przepis), trio z kaszanki, buraka i sera koziego z miodem też było pycha. Desery nieco za słodkie, ale smakowite. Później okazało się, że na zewnątrz, w food trucku, czekają burgery od Meet Meat (pysznościowe!). Potem były już miłe ploty z fajnymi ludźmi w oczekiwaniu na warsztaty.

Skuszona, zapisałam się na warsztaty z wiedzy o winie. Niestety okazało się, że podobno zeszłoroczne były dużo lepsze, a też zupełnie nie umywały się do warsztatów, które miałam kiedyś w Centrum Wina.
Cudownie było móc znowu wziąć udział w konferencji, spotkać świetnych ludzi, dużo się pośmiać i porozmawiać. Za cudowne towarzystwo dziękuję głównie Paulinie ze Smakowitego Kąska, z którą (jak widać na załączonym zdjęciu) świetnie robimy wspólne dziubki :)

czwartek, 19 września 2013

Lekka sałatka z łososiem i ciecierzycą.

Mam dzisiaj dla Was przepis na szybką i prostą sałatkę, która idealnie sprawdzi się również na lunch do pracy czy szkoły. Oczywiście pod warunkiem, że mamy ugotowaną cieciorkę. Ja często gotuję sobie kilka porcji i przechowuję w lodówce. Wtedy mam już część pracy z głowy, gdy najdzie mnie ochota na sałatkę, krakersy z cieciorki czy pastę do pieczywa.
SAŁATKA Z ŁOSOSIEM I CIECIERZYCĄ
przepis na 2 porcje (1 porcja = 370 kcal)
200 g wędzonego łososia
80g ciecierzycy (przed ugotowaniem)
2 małe pomidory
dowolna sałata
biała rzodkiew (kawałek ok. 10 cm)
2 łyżeczki oliwy z oliwek
1 łyżeczka słodkiej papryki
1 łyżeczka ziół
sól morska
pieprz


Ciecierzycę namaczamy na noc w wodzie. Następnego dnia, odcedzamy, przekładamy do garnka, zalewamy wodą i gotujemy około 30 minut. Odcedzamy i odstawiamy do przestygnięcia. Do ciecierzycy dodajemy oliwę, zioła i paprykę (można użyć dowolnych przypraw). Cieciorkę podsmażamy na patelni przez około 5 minut, często mieszając.
Na talerzach rozkładamy sałatę, pokrojone w ćwiartki pomidory, paski z rzodkwi (używamy obieraczki do warzyw), posypujemy solą i pieprzem, dodajemy cieciorkę cieciorką i rozkładamy łososia. 

wtorek, 17 września 2013

Z wizytą w hodowli Baziółka.

Na poprzednią sobotę dostałam przemiłe zaproszenie do siedziby firmy Swedeponic na zwiedzanie hodowli ziół pod Grodziskiem Mazowieckim i obiad degustacyjny z okazji inauguracji marki Baziółka. Nie było konieczności opisywania tego na blogu, ale stwierdziłam, że pokażę Wam, jak było - bo było naprawdę cudownie i pięknie. Po pierwsze spotkałam znane mi już blogerki oraz poznałam kilka nowych, przemiłych osób, które mam nadzieję spotkać ponownie.

Swedeponic to polska firma produkująca zioła, z ponad piętnastoletnim stażem. Produkują mnóstwo rodzajów ziół, większość z tych, które widujecie w marketach.Teraz sprzedają zioła doniczkowe pod nową, własną marką - Baziółka. Zioła są hodowane bez użycia pestycydów, są to nasiona wysokiej jakości, a oko cieszą ich piękne opakowania. W ogóle widzę, że mają bardzo nowatorskie (jak na polski rynek) podejście. Mają cudowne zdjęcia, świetne przepisy i przywiązują dużą uwagę do wizualnej strony całego przedsięwzięcia.

Wycieczkę ropoczęliśmy od zwiedzania całej hodowli. Muszę przyznać, że połacie zieleni dookoła niesamowicie cieszą oko. Dodatkowo, w zimie roślinki są doświetlane lampami imitującymi światło słoneczne, więc śmiałam się, że powinnam się tam zatrudnić na okres zimowy - byłby to idealny sposób na uniknięcie jesienno-zimowej chandry. Oglądanie zaczęliśmy od roślin gotowych do spakowania i sprzedania. Gdy szliśmy wzdłuż szklarni roślinki były coraz mniejsze - aż po te świeżo zasiane, na samym końcu. Można więc nazwać to "produkcją ziół" - znajdują się na przesuwanych stołach, te spakowane robią miejsce na nowe sadzonki na samym końcu. Poznaliśmy też nieco ciekawostek - jak na przykład to, że większość ziół w marketach to właśnie te od firmy Swedeponic - są po prostu różnie obrandowane, w zależności od sklepu. Widzieliśmy też specjalne mszyce, które są "dopuszczane" do ziół, żeby nie było im zbyt łatwo.
Następnie przeszliśmy do głównej atrakcji, czyli obiadu. Po pierwszę muszę wspomnieć o wystroju, który był po prostu idealny i zrobił na mnie ogromne wrażenie. Spójrzcie tylko na te skrzynki z ziołami czy na te zioła w słoikach zawieszone pod sufitem. Czy nie wygląda to cudownie? Aż zaczęłam się zastanawiać, czy nie da się przemycić takich pomysłów w domowym wnętrzu.
Samo przeczytanie menu zapowiadało rozkosz dla podniebienia i dużo pomysłów na wykorzystanie świeżych ziół. I tak  było faktycznie. Dodatkowo, potrawy były przygotowywane na naszych oczach, co dodatkowo zaostrzało apetyt i potęgowało doznania. Nad całym obiadem czuwał Witek Iwański, szef kuchni w restauracji Aruana w hotelu Narvil.
Obiad zaczęliśmy od amuse bouche, który naprawdę zachwycał - zielony brioche z bazylii i pietruszki z brązowym masłem i solą majerankową. Przepyszny, rozpływający się w ustach, a sól ziołowa to cudowny pomysł, który na pewno wykorzystam w mojej kuchni.
Dodatkiem był sok z pomidorów malinowym z palonym porem i oliwą z czerwonej bazylii. Muszę przyznać, że był to najlepszy sok pomidorowy (i w ogóle warzywny), jaki w życiu piłam!
Przystawka to pieczone w kolendrze szparagi z kolendrową pianą, szałwiowym ciastkiem i pestkami dyni.
Druga przystawka - łosoś, kompresowane z koprem ogórki, koperek i emulsja z estragonu. Na pierwszy rzut oka łosoś wygląda na surowego. Był jednak pieczony metodą sous vide - pakowany próżniowo, pieczony długo, ale w niskiej temperaturze, następnie chłodzony w lodzie. Dzięki temu łosoś rozpływał się pod lekkim dotykiem widelca, był obłędnie delikatny i "maślany".
Jako intermezzo podano lody waniliowo-rozmarynowe z białym octem i pieprzem. Może brzmi to dziwnie, ale były przepyszne - na pewno byłoto jeden z najjaśniejszych punktów całej uczty, a ja ochoczo skorzystałam z możliwości dokładki.
Danie główne to kurczak w lubczyku ze szczypiorkowym żółtkiem i esencją z trybuli. Ponownie - przygotowany metodą sous vide, delikatny i rozpływający się w ustach. A do tego cudowne, rozpływające się żółtko, czyli dokładnie takie, jakie lubię najbardziej.
 Na deser podano sezonowe owoce z domową, miętową czekoladą.
W ramach zwięczenia całej uczty wystąpiło petit four - obłędne czekoladowe trufle. Jedne z tymiankiem i białym kremem, drugie ze stevią i miodem.
Na koniec każdy dostał śliczną skrzynkę z zapasem ziół do domu, które już zaczęłam wykorzystywać w kuchni. Dziękuję firmie Swedeponic na zaproszenie na przemiłe spędzanie soboty :) Więcej zdjęć znajdziecie na fanpejdżu Baziółki.

niedziela, 8 września 2013

Sałatka z grillowanym camembertem i figami.

Świeże figi odkryłam w zeszłym roku i od razu wiedziałam, że się polubimy. Teraz znowu mamy na nie sezon, można je kupić w bardzo przystępnym cenach, więc warto korzystać. Idealnie pasują do sałatek, a można je łączyć w wielu kombinacjach. Świetnie komponują się z serami pleśniowymi. Ja połączyłam figi z grillowanym camembertem, którego ubóstwiam. W przypadku camemberta warto kupić ten light - ja kupuję w Lidlu, o zawartości tłuszczu 13%.
SAŁATKA Z CAMEMBERTEM I FIGAMI
przepis na 2 porcje
8 liści sałaty rzymskiej
2 figi
1 krążek sera camembert
2 łyżki płatków

dressing:
2 łyżki oliwy z oliwek
1 łyżeczka musztardy dijon
1 łyżeczka octu balsamicznego
sól morska
świeżo mielony pieprz

Sałatę myjemy, osuszamy i rozkładamy na talerzu. Camemberta kładziemy na rozgrzanej patelni grillowej i grillujemy z obu stron po koło 4 minuty (na średnim ogniu). Ostrożnie obracamy. Po obróceniu na patelni kładziemy również pokrojone na ósemki figi (skórką do dołu), żeby "złapały" trochę ciepła. Camemberta i figi rozkładamy na sałacie. Płatki migdałów prażymy na suchej patelni, często mieszając. Składniki na dressing dokładnie mieszamy (można zmiksować w blenderze lub shakerze). Polewamy figi sosem, posypujemy uprażonymi płatkami migdałów.

poniedziałek, 2 września 2013

Tort z malinami i białą czekoladą.

Nie jest to tak obłędne ciasto, jak poprzednie z malinami. Z tamtym było tak, że przy jedzeniu dostawało się foodgazmu. To ciasto jest fajne, dobre i ciekawe - bo trochę inne. Jest smaczne, ale nie powala na kolana. Przepis pochodzi z bloga Moje Wypieki i bardzo bałam się, że się nie uda. Po pierwsze (o dziwo) nie miałam jakoś szczęścia do przepisów z tego bloga, a po drugie przeczytałam rozpaczliwe komentarze o surowym, cieknącym cieście. Faktycznie, ciasto piekłam dłużej i nie bardzo chciało opaść (w przeciwieństwie do tych ciast, które opadać nie powinny), ale na szczęście udało się bez większych perypetii. Ilość cukru oczywiście zmniejszyłam, a i tak było słodkie.
TORT Z MALINAMI I BIAŁĄ CZEKOLADĄ
przepis na tortownicę 23 cm
300 g białej czekolady
250 ml śmietany kremówki
5 jajek
80 g cukru pudru
250 g serka mascarpone
1 szklanka zmielonych płatków migdałów
1 łyżka ekstraktu waniliowego
300 g malin

Kremówkę przelewamy do garnuszka i podgrzewamy. Dodajemy połamaną na kawałki białą czekoladę i mieszamy, aby się rozpuściła. Zdejmujemy z gazu i odstawiamy do przestudzenia.
Oddzielamy żółtka od białek. Żółtka ucieramy mikserem na puszystą masę z cukrem. Dodajemy mascarpone zmielone migdały, ekstrakt waniliowy i roztopioną czekoladę. Krótko miksujemy, aby wszystkie składniki się połączyły. 
Białka ubijamy na sztywno, dodając stopniowo cukier. Przekładamy je do pierwszej masy i delikatnie mieszamy łyżką, aby masy się połączyły. Przelewamy do tortownicy o średnicy 23 cm (spód wykładamy papierem do pieczenia).  Na górę wykładamy maliny i tortownicę przykrywamy folią aluminiową. Wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 175 stopni. Pieczemy przez 60 minut (w moim piekarniku prawie 90), a po 35 minutach zdejmujemy folię aluminiową. Studzimy w uchylonym piekarniku, po czym wstawiamy na noc do lodówki.

250 ml śmietany kremówki
2 łyżki cukru pudru
100 g malin

Kremówkę ubijamy, dodając pod koniec cukier, a następnie maliny. Ja zmiksowałam dosłownie przez 3 sekundy - aby maliny się nieco rozgniotły, ale jednocześnie nie na tyle, aby cały krem zrobił się różowy. Krem rozsmarowujemy na zimnym cieście. Możemy dodatkowo udekorować malinami  (około 100-150 g). Schładzamy w lodówce przez kilka godzin.

niedziela, 1 września 2013

Dietetyczna (fit) pieczeń z mielonego indyka.

W zeszłym tygodniu, w sklepie, jakoś automatycznie wrzuciłam do koszyka mielone mięso z indyka. W głowie niby był pomysł na jakieś indycze kotlety, ale tak naprawdę nie miałam konkretnego planu co z nim zrobić. Do głowy przyszła mi pieczeń. Jest prosta w przygotowaniu, szybka i idealna do odgrzewania - pod warunkiem, że jej nie przesuszymy. Jest to też idealna propozycja na kolacje. U mnie podana z gotowanym brokułem, czerwoną papryką i sosem koperkowym z tego przepisu.
PIECZEŃ Z INDYKA
przepis na 4 porcje (1 = 250 kcal)
500 g mielonego mięsa z indyka
50 g płatków owsianych
1 jajko
1 średnia cebulka
2 ząbki czosnku
3 łyżki musztardy
pieprz mielony
sól morska

Przygotowanie jest banalnie proste. W misce mieszamy dokładnie wszystkie składniki, ugniatając wszystko ręką. Dodatkowo można użyć dowolnych przypraw - np. słodka lub ostra papryka, oregano, bazylia, kolendra czy kminek.
Do pieczenia używamy foremki posmarowanej olejem (pędzelkiem) lub wyłożonej papierem do pieczenia. Ja użyłam keksówki o wymiarach 20x12 .Przekładamy masę do przygotowanej formy, równo ugniatamy i wyrównujemy powierzchnię. Wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 160 stopni i pieczemy przez około 40 minut.