Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zapachy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zapachy. Pokaż wszystkie posty

28 stycznia 2016

NOWOŚCI PERFUMOWE, MOJE NAJNOWSZE ZAPACHY: Givenchy, Nicole, Zara


Moje zasoby perfumowe rzadko się powiększają, a jak już powiększają, to konkretnie ;) Te 4 flakoniki perfum pojawiły się u mnie w krótkim czasie i są najmłodsze w gronie perfum, jakie posiadam. Rzadko robię wpisy zapachowe, bo mistrzem w dziedzinie opisywania zapachów nie jestem. Niemniej jednak postaram się nieco przybliżyć Wam każdy z tych zapachów i opisać moje doznania.


Givenchy, Ange ou Démon, woda perfumowana

Nuty zapachowe:
Nuty głowy: szafran, macierzanka piaskowa, mandarynka
Nuty serca: orchidea, lilia, ylang-ylang
Nuty podstawy: wanilia, drzewo dębowe i palisander, fasola Tonka


Zapach intensywny, dość ciężki, można wręcz powiedzieć, że mroczny i nieco cmentarny. Tajemniczy, ciepły i otulający. To pierwsze, co przychodzi mi na myśl, gdy pomyślę o tych perfumach. Określiłabym je mianem słodko-orientalnych, ale nie jest to zapach zbyt ulepkowy, ani zbyt kadzidlany. Ange ou Démon to zapach, w którym przewodzi nuta wanilii. Jest wyczuwalna przez cały czas, zmieniają się tylko jej kompani, a i tak nie wpływają znacząco na zapach. Na początku słodkiej, waniliowej nucie towarzyszą ziołowe, wręcz ostrawe akordy. Potem aromat trochę łagodnieje, ale wciąż jest bardzo, bardzo mocno waniliowy. Myślę, że dla wielu osób będzie jednak zbyt intensywny, może nawet przytłaczający. To zapach dla kobiet pewnych siebie, twardo stąpających po ziemi, lubiących być w centrum uwagi. Nie odnajdą się w nim osoby nieśmiałe, bo po prostu zaginą w tym wyrazistym, pozostawiającym za sobą ogon zapachu. Woń otula mnie spokojnie przez kilka godzin - czuję te perfumy na sobie, nawet kiedy spokojnie siedzę. Na samej skórze utrzymują się całkiem długo (obstawiam czas około 6h), a na ubraniach czuć je nieziemsko intensywnie. Pewnie zastanawiacie się czy anioł czy demon? Jak dla mnie zdecydowanie w stronę demona.

Perfumy kupiłam za jakieś 200zł w perfumerii internetowej. Pojemność to 100 ml.


Nicole, nr 157 (odpowiednik Givenchy, Ange ou Démon Le Secret)

Nuty zapachowe:
cytryna, jaśmin, paczula, herbata, piwonia, piżmo, żurawina

Na samym początku zaznaczę, że nie mam pojęcia, jak pachną oryginalne perfumy Ange ou Démon Le Secret, po prostu postanowiłam przetestować ten odpowiednik marki Nicole. Patrząc jednak po nutach zapachowych, mogę się domyślać, że zapach oryginału jest bardzo podobny. Perfum Nicole nie będę zatem oceniać pod względem podobieństwa do oryginału, tylko jakości jaką sobą reprezentują. 

W momencie aplikacji i podczas pierwszych sekund noszenia tego zapachu, mamy wrażenie, że będzie on dość mocny, może nawet trochę drażniący. Nic bardziej mylnego. Chwilę po psiknięciu niewątpliwie czuć cytrusy, które są dość mocne, jednak szybko łagodnieją, robiąc miejsce dla delikatniejszych, kwiatowych nut. Zapach przestaje być ostry, a staje się delikatny, kwiatowy. Zapach jest zmysłowy, otulający, mimo że zawiera cytrusy, to jednak ciepły. Myślę, że Panowie polubią go na swoich kobietach, bo jest taki trochę uwodzicielski i seksowny. Idealny na romantyczną kolację czy randkę. Po jakichś 15 minutach noszenia, zapach przybiera drzewne nuty - paczuli i piżma. Niestety (albo i stety, zależy dla kogo) już wtedy dość mocno scala się ze skórą i jest dość słabo wyczuwalny. Jeżeli chodzi o trwałość tego zapachu, to nie mogę mu wystawić najlepszej opinii. Te perfumy są po prostu mało trwałe, ale dzięki temu że występują w różnych pojemnościach (ja mam wersję 30ml), można je wrzucić do torebki i odświeżyć zapach. 

Zapach w niczym nie przypomina mi podstawowej wersji Ange ou Démon i jeżeli jest zbliżony do oryginału, to śmiem przypuszczać, że nigdy bym nie wpadła, że pochodzą z tej samej linii ;) To akurat bardziej anielska wersja linii Ange ou Démon. Chodzą też słuchy, że sam oryginał nie grzeszy trwałością, więc możliwe, że jakość perfum to kwestia nut zapachowych. Możliwe, że inny wariant sprawdziłby się lepiej i utrzymywał znacznie dłużej ;)

Perfumy dostałam do przetestowania od producenta zapachów Nicole. Można je zamówić na tej stronie. Ceny różnią się w zależności od pojemności, a jest ich mnóstwo - do wyboru, do koloru. Moje perfumy to pojemność 30 ml i kosztują one 24,99zł.



Zara Woman, Oriental, woda toaletowa

Nuty zapachowe:
nuta głowy: róża, frezja
nuta serca: cedr, drzewo sandałowe
nuta bazy: wanilia, karmel


Nuta bazy jest dość silna. Tak silna, że róża i frezja nie są zbyt wyczuwalne, ale mimo wszystko zapach delikatnie się zmienia po kilkunastu minutach noszenia. Oriental traktuję jako zapach zimowy - jest słodki, ciepły i otulający. Czuć mocno wanilię i karmel, przez co będzie najbardziej przemawiał do fanek słodkich zapachów. Nie jest jednak zbyt słodki, na pewno nie nazwałabym go ulepkowym. Mam wrażenie, że przedział wiekowy, dla którego taki zapach pasuje jest bardzo szeroki. Powinny odnaleźć się w nim nastolatki, ale równie dobrze może być noszony przez kobiet dojrzalsze, 40sto-,50-cioletnie. Zapach dość elegancki i szykowny, dobry na randki i bardziej oficjalne spotkania. Podobno bardzo podobny do Armani Si. Nie jest to zapach zbyt duszący, mimo swojej słodyczy nie przytłacza. Na pewno znajdzie się duże grono jego zwolenników. Jakość oceniam jako zadowalającą, trwałość zadziwiająco dobra, zwłaszcza że flakon kosztował mnie jedyne 30zł. Na skórze utrzymuje się jakieś 4h, na ubraniach pachnie długo i intensywnie.


Zara Woman, Fruity, woda toaletowa

Nuty zapachowe:
nuta głowy: grejpfrut
nuta serca: róża
nuty bazy: ambra, wanilia, drzewo sandałowe

Początkowo mocno wyczuwalny grejpfrut, który po chwili przybiera bardziej kwiatowe akordy róży. Zapach przyjemny, dosyć świeży, ale również nieco słodki. Dzięki nucie grejpfruta na szczęście nie za słodki, ma w sobie coś orzeźwiającego. Myślę, że będę go używać częściej porą wiosenną. Przypomina mi taki płynny kisielek owocowy, może jakiś lekki koktajl. Kiedy dobrze się wwąchamy, mam wrażenie, że czuć takie syntetyczne nuty, trochę plastikowe. Nie jest to zapach bardzo bogaty ani głęboki, ale jest przyjemny. Ja z tej dwójki zdecydowanie wolę Oriental, jednak mojemu chłopakowi i mojej mamie bardziej podobają się Fruity. Po kilku godzinach noszenia zapach jest nieco zbliżony do Oriental - to zapewne zasługa podobnej bazy, ale wciąż można je z łatwością rozróżnić. Trwałość podobna do Oriental.

Fruity to nie jest zapach zły, jednak lubię go najmniej z całej przedstawionej w tej notce gromadki. Powinien przypasować osobom, które nie przepadają za zbyt słodkimi i ciężkimi perfumami, bo te takie nie są. Myślę, że spodobają się nastolatkom i młodym dziewczynom, które szukają tanich perfum o przyzwoitej trwałości.

Zapachy Oriental i Fruity zakupiłam w Zarze w formie duopacku, za który zapłaciłam niecałe 60zł. To bardzo dobra cena jak za 200 ml perfum (łącznie), o całkiem fajnej trwałości i przyjemnych zapachach.


Miałyście któryś z tych zapachów? Jak Wam się podobał?
Jakie są Wasze ulubione perfumy i dlaczego? :)

24 czerwca 2014

ShinyBox - maj 2014, moja opinia na temat produktów z pudełka, mini-recenzje


Witajcie. Zdążyłam przetestować już w miarę dokładnie produkty z poprzedniego ShinyBoxa. Rzadko się u mnie zdarza recenzja kosmetyków z SB tak szybko, ponieważ zwykle bywa tak że pojedyncze produkty otwieram nawet kilka miesięcy po otrzymaniu pudełka. Tym razem poszło mi to zdecydowanie szybciej i chciałabym się podzielić z Wami moją opinią.


Rexona, Maximum Protection, antyperspirant w kremie - opisywałam go już w osobnej recenzji, do której zapraszam. W skrócie powiem, że produkt przypadł mi do gustu i jestem zadowolona z jego działania. Cieszę się, że mogłam go przetestować.


Dermedic, płyn micelarny do demakijażu - z tego kosmetyku też jestem całkiem zadowolona. Troszeczkę przeszkadza mi zapach (charakterystyczny dla produktów tej marki; wszystkie pachną tak samo), ale samo działanie oceniam na plus. Raczej nie używam kosmetyków wodoodpornych i z tymi zwykłymi sobie radzi. Jest delikatny, nie szczypie mnie w oczy. Dodatkowo nie lepi się ani nie pieni na twarzy, co bardzo mnie wkurza w niektórych produktach tego typu. Wydaje mi się, że nie jest zbyt wydajny (mimo że opakowanie jest małe, bo to 100ml), ponieważ po kilku użyciach nie mam już 1/3 buteleczki. Byłabym skłonna do niego wrócić, bo sprawdza się u mnie bez większych zarzutów.


Clarena, sensualny krem do rąk - spodobał mi się ten krem. Co prawda kremów do rąk mam aż za dużo, ale takie maleństwo 30ml można bez problemów wrzucić do torebki bez zajmowania dużej ilości miejsca. Krem ma dość lekką konsystencję, szybko przynosi ukojenie dla suchej i ściągniętej skóry. Bardzo szybko się wchłania i nie zostawia żadnej nieprzyjemnej powłoki na dłoniach, w krótkich czasie całkowicie się wchłania. Nie mam większych problemów ze skórą, u mnie krem radzi sobie bardzo dobrze. Ma ładny zapach, trochę przypominający cytrusowe perfumy.

Clarena, krem do stóp ze srebrem - z tym kremem także się polubiłam. Najbardziej zaskoczył mnie w nim zapach, ponieważ jest śliczny i w żadnym stopniu nie przypomina woni typowych, mentolowych kremów do stóp. Ten krem również jest dość lekki i też szybko się wchłania, chociaż nie aż tak błyskawicznie jak ten do rąk. Optymalnie nawilża i pielęgnuje. Jest to krem bardziej na dzień ze względu na swoje właściwości i przeznaczenie dla osób o zwiększonej potliwości stóp. Niestety nie wiem, czy to srebro coś daje, bo nie mam takich problemów.


Schwarzkopf, balsam do włosów - jak wiele osób wyrażających swoją opinię na temat poszczególnych kosmetyków z tego pudełka, ja też nie jestem zadowolona z tego balsamu. Nie zauważyłam, by robił coś na włosach, bardziej mi szkodzi niż pomaga. Mam wrażenie, że po nim moje końcówki są jakieś napuszone i pokołtunione. Niby ten produkt ma chronić włosy przed wysokimi temperaturami suszarki, ale po nim (i po użyciu suszarki) włosy wyglądają jeszcze gorzej. W ShinyBoxie były wcześniej kosmetyki Schwarzkopf i w sumie żaden z nich mi się nie spodobał.


L'Occitane, Vanille&Narcisse, woda toaletowa - wiem, że wielu osobom nie przypadła do gustu. Zapach jest mocno dojrzały, specyficzny. Nie dziwię się młodym dziewczynom, że go nie polubiły, ale ja mimo moich 22 lat bardzo się z nim polubiłam. Tak jak mówię, jest to zapach dość ciężki, może nawet trochę 'babciowy', ale lubię go czuć na sobie i moim zdaniem pasuje na wieczorne wyjścia lub chłodniejsze dni. Zapach jest bardzo trwały i czuję go na sobie cały dzień. Nie kupiłabym pełnowymiarowej wersji, ale fajnie było go przetestować.


balmi, truskawkowy balsam do ust - produkty do ust idą u mnie jak krew z nosa. Strasznie wolno je zużywam, bo w sumie nie mam z ustami większych problemów i po prostu od czasu do czasu się czymś posmaruję. I tyle. Balsam balmi jest przeciętnym dodatkiem, podoba mi się to, że ma przywieszkę i można go doczepić do kluczy czy torebki, i zawsze mieć przy sobie. Jeśli chodzi o jego właściwości, to nie są powalające. Po prostu zwykły balsam do ust, żeby coś na nich mieć i je natłuścić, zniwelować nieprzyjemne uczucie ściągnięcia. Nawet polubiłam jego stożkowy kształt, dzięki któremu aplikuję produkt w sekundę. Zapach truskawkowej wersji mnie nie powalił, wolałabym np. miętowy. I ogólnie nie uważam, by był wart tych ok. 20zł.


Mam nadzieję, ze moje krótkie recenzje okażą się dla Was przydatne. Dajcie znać, co sądzicie o tych kosmetykach :)


10 lutego 2013

Suddenly, Madame Glamour - Lidlowa wersja zapachu Chanel - Coco Mademoiselle? Czy warto wydać na nie pieniądze?


O istnieniu tego zapachu wie już chyba każda kosmeto-maniaczka. Swego czasu było o nim głośno, ale obecnie rzadko go widuję w sieci. Zapach, który możemy zakupić w Lidlu, nazywa się Suddenly  Madame Glamour, i podobno pachnie bardzo podobnie do perfum Chanel - Coco Mademoiselle. Nie mogę tego potwierdzić ani znegować, bo nie znam oryginalnej wersji.


Woda kryje się w dość ładnym, przyjemnym dla oka, flakoniku. Mieści 50ml produktu, czyli jak najbardziej standardowo. Ja kupowałam go za bodajże 16,99zł, czyli bardzo przyjazną dla portfela kwotę. Nie wiem jaka cena jest obecnie, możliwe, że nadal ta sama - dajcie mi znać, jeśli wiecie. Widziałam też inną wersję Suddenly, taką w czerwonym kartoniku (ta ma biały).


Jak widać, ja już jestem przy końcu buteleczki. Wodę kupiłam ok. rok temu po zeszłorocznej sesji zimowej. Używam jej przede wszystkim podczas chłodnych, jesienno-zimowych miesięcy, bo właśnie na takie najbardziej się nadaje. Woń jest dość ciężka i intensywna. Nie przepadam za ciężkimi zapachami, jednak na zimę takie jak najbardziej pasują. Nie jestem dobra w opisywaniu zapachów, także polecam powąchać ten produkt podczas wizyty w Lidlu. Uważam, że nie jest to produkt dla bardzo młodych dziewczyn, bo jak mówię, jest chyba dla nich zbyt ciężki. W dodatku niektórym zapach może się kojarzyć z dojrzałą, mocno wyperfumowaną panią. Mnie on całkiem przypadł do gustu, chociaż na co dzień wolę lżejsze, słodsze zapachy. Na pewno wielką zaletą produktu jest jego utrzymywanie się. On naprawdę pachnie bardzo długo, to najbardziej trwałe perfumy jakie mam. Ubrania czuć nimi nawet po kilku dniach. Jak za 17zł, warto spróbować :)

Cena: ok. 17zł     Pojemność: 50ml      Dostępność: Lidl

4 stycznia 2013

Iceberg, Eau de Iceberg 74 Amber pour Homme EDT


Dzisiaj nieco inaczej. Po męsku.

W tym poście będziecie mogły przeczytać o wodzie toaletowej dla mężczyzn. Na zapachy Iceberg zwróciłam uwagę, kiedy dostałam od mamy wersję Jasmine, która bardzo mi się podoba. A niedawno w Rossmannie i Naturze były promocje na te zapachy, także wybrałam się tam i kupiłam wodę dla mojego mężczyzny.

Męskie zapachy Iceberg 74 są dostępne pod trzema nazwami: Cedar, Amber i zwykła 74 (chyba?). Ja zakupiłam wersję Amber, najbardziej mi odpowiadała. Mój tata zresztą też wąchał i to samo stwierdził.

nuta głowy: tymianek, rum, cynamon
nuta serca: kadzidło, czarny heban, szałwia
nuta głębi: ambra, opoponax (słodka mirra)


W opisywaniu zapachów mistrzynią nie jestem, tym bardziej mój chłopak (jemu każdy krem pachnie kremem xD), ale oczywiście kilka słów opinii na jego temat wyrażę. Nuty są ciepłe, perfumy nadają się na wieczorne wyjścia i miesiące jesienno-zimowe. Na lato, według mnie, będą za ciężkie i warto sięgnąć po coś świeższego. Jak nuty nam wskazują, woń jest dość korzenna, ale nie mdła ani męcząca. Mam wrażenie, że nuty głowy i serca są bardzo delikatne, nieco ziołowe. Trudno wyczuć mi poszczególne składniki, zresztą ja mam problemy z wyczuwaniem konkretnych woni. Muszę przyznać, że efekt końcowy, który ujawnia się po jakimś czasie po spryskaniu najbardziej mi się podoba. Zapach jest ciepły, otulający, męski. Lubię kiedy Kuba nim pachnie :)

Jeżeli chodzi o trwałość, to utrzymują się dość długo, wyczuwam je u chłopaka spokojnie po kilku godzinach. Na ubraniu zapach pozostaje oczywiście jeszcze dłużej. A teraz kilka słów od właściciela: "Generalnie podobają mi się. Ładnie wyglądają, elegancko. Utrzymują się raczej długo, często wyczuwam je na ubraniach następnego dnia.".

Cena: 80-170zł      Pojemność: 100ml       Dostępność: internet, Rossmann, Natura

28 grudnia 2012

Projekt denko - grudzień 2012



To już ostatni Projekt Denko w tym roku. Myślę, że był to rok obfity w puste opakowania, udało mi się dużo zużyć. Nie wyrzuciłam nic ze względu na termin ważności. Wszystkie denka z tego roku możecie zobaczyć w linkach po prawej stronie. A teraz przyjrzyjmy się kosmetyk po kolei :)

  • Babydream fur Mama, lotion przeciw rozstępom - kupiłam go do używania na włosy, do metody OMO. Niestety, w ogóle się nie sprawdził. Absolutnie nie działa podobnie do odżywki, włosy są bez różnicy. Dlatego też zaczęłam go używać na ciało, co też za specjalnie mi do gustu nie przypadło. Produkt miał pudrowy zapach, dla mnie dość męczący. Strasznie się rozsmarowywał (trzeba brać małe ilości, żeby potem nie rozcierać tego w nieskończoność) no i nawilżenie było naprawdę słabe. Nie wiem, jak działa na rozstępy, bo moje są już tak stare, że nic na nie nie podziała ;)
  • Ziaja, naturalna oliwkowa odżywka do włosów - bardzo średni produkt. Pisałam Wam już o nim w osobnej recenzji, także zainteresowanych zapraszam do przeczytania.
  • Alverde, porzeczka/paczula, olejek pielęgnacyjny - wszystkim znany olejek, który podobno wycofali, ale mam w zapasie jeszcze jeden (u Justyny, która zakupiła mi go w Niemczech :D). Olejku używałam tylko na włosy, sprawdzał się bardzo dobrze. Ma ładny zapach (dla niektórych cudownych, dla mnie tylko ładny), jednak jakaś nuta mnie w nim drażni. Nie ma co się jednak oszukiwać, pachnie o wiele przyjemniej niż większość olei. Muszę odebrać od Justyny swój egzemplarz :)
  • Organicum, szampon do włosów - miniaturka ze sklepu Helfy. Bardzo fajny szampon, chociaż nie było go dużo. Wydaje mi się bardzo wydajny, bo wystarczały mi naprawdę małe ilości produktu, by umyć włosy. Szampon w pełnowymiarze jest drogi, ale może kiedyś się skuszę.

  • Balea, Bodylotion Cocos & Tiareblüte - pisałam już porównanie jego z masłem do ciała Safira. Wygrał je, ponieważ coś robił. Używało mi się go całkiem przyjemnie. Delikatnie nawilżał, skóra była gładsza. Zapach średni, niestety. Resztki zużyłam do korundu.
  • Balea, żel z perełkami olejki - zapach Frangipani... nie wiem czy to tak pachnie, ale jeśli tak, to pachnie przecudownie. Ten żel miał tak rewelacyjny zapach, że aż żal było mi go używać. Był bardzo gęsty, więc przy końcu ciężko się go wydobywało. Był żelem, ale miał taką formułę, jakby lekko tłustą, przez co skóra była bardzo gładka po jego zastosowaniu. Nie zauważyłam, żeby te perełki coś robiły, ale ogólnie przyjemny żel.
  • Green Pharmacy, olejek kąpielowy, Goździkowiec/cytryna - już o nim pisałam. Tak, jak się spodziewałam - nie był zbyt wydajny. Używałam go i do mycia jako żelu i jako płynu do kąpieli. Zapach fajny, przyjemny na chłodne dni.
  • Archipelag Piękna, korund mikrodermabrazja - o którym już pisałam recenzję. Zapraszam :)
  • Farmona, peeling cukrowy Czekolada/pistacja - o nim też pisałam, razem z dwoma innymi peelingami z tej firmy. Ten zapach najbardziej mi się podobał (a wiem, że wiele z Was go nie lubi), sam peeling całkiem ok, ale nie jestem jakaś super fanką peelingów cukrowych, bo strasznie sypią się te ziarenka. Przeczytaj szczerszą opinię.

  • Veet, krem do depilacji - ja używam takich rzeczy do wąsika i stref intymnych. Sprawdzał się ok, ale wolę Bielendę. Te są trochę za drogie, a uważam, że działają tak samo ;) Wygrałam go kupę czasu temu w rozdaniu i dopiero teraz wykończyłam.
  • Fitomed, krem do cery mieszanej i suchej - pisałam o nim niedawno recenzję. Moja opinia się za bardzo nie zmieniła, poza tym, że po dłuższym stosowaniu wydaje mi się, że nieco lepiej nawilża.
  • AA, krem pod oczy 30+ - też o nim ostatnio pisałam. Odsyłam do recenzji.
  • Colgate, Max White One, Fresh - kupiłam ją w promocji w Rossmanie. Całkiem przyjemna pasta, ale w ogóle nie widziałam wybielenia. Zresztą miała dość delikatny smak i nie czułam do końca odświeżenia w ustach. O wiele bardziej polecam pastę Clinomyn ;)

  • Coty, Playboy, Play it Rock - zapach, który miałam jakieś 1,5 roku. Już niestety trochę mi się przejadł i postanowiłam go zużyć. Woń jest ciepła, idealna na jesień i zimę. Już nie powrócę do tej wody, bo naprawdę mi się znudziła. Ale zapach jest ładny, polecam powąchać. Więcej dowiecie się z recenzji.
  • Coty, Playboy, Play it Sexy - mgiełka zapachowa, kupiłam kiedyś w promocji, też ją długo zużywałam, głównie do odświeżania zapachu w pokoju. Nie kupię już, bo tylko się z nią męczyłam. W sumie można nosić w torebce, jak ktoś lubi się spryskać co 2-3 godziny.
  • Nivea, pomadka ochronna, Mleko/miód - śliczny zapach, bardzo dobre działanie. Czytałam, że to jedna z lepszych pomadek Nivea, ale nie wiem, co nie kupuję ich często. Mi się jej przyjemnie używało.
  • Błyszczyki (Essence, Ofifalne, Wild for beauty) - wyrzucam je, bo już ich nie będę używać... zużyłam tyle, ile mogłam (Essence właściwie cały), ale błyszczyków nie lubię i tylko niepotrzebnie zajmują miejsce.

14 czerwca 2012

Iceberg, Eau de Iceberg 74 Jasmine pour Femme EDT

  
Pikantne nuty imbiru złagodzone są pełnym koloru akordem czerwonych jagód, zanurzonym w musującym toniku, podkreślającym żywy i energetyczny charakter zapachu. W nutach serca prym wiedzie prawdziwie kobiecy bukiet kwiatowy: jaśmin, fiołek i róża. Podstawa to ciepłe i eleganckie nuty otulającego piżma i aksamitnego drzewa sandałowego, z lekkimi nutami nektaru brzoskwiniowego będącego odzwierciedleniem młodości i kobiecości..

Nuty głowy: Imbir, Tonik, Czerwone jagody leśne
Nuty serca: Wodny jaśmin, Fiołek, Róża
Nuty podstawy: Piżmo, Drzewo sandałowe, Brzoskwiniowy nektar
 

Nie jestem dobra w opisywaniu zapachów - przedstawię mój pogląd na to, co zawarte jest w tym prostopadłościennym flakoniku. Jaki widać wyżej, nuty zapachowe to głównie owoce i kwiaty. Bardzo lubię tego typu połączenia (zapach dostałam na urodziny, wybierała go mama), wolę nawet słodsze, jednak ten nie jest bardzo słodki. Iceberg Jasmine to, według mnie, kompozycja wiosenno-letnia, dosyć lekka, świeża, nienarzucająca się. Nadaje się na wiele okazji - dla jednych może być dzienny, dla innych wieczorowy. Jednak raczej nie polecałabym go bardzo młodym osobom. Jaśmin jest wyczuwalny, jednak nie nachalnie. Jeżeli chodzi o rozwijanie zapachu, to z kwiatowego przechodzi w bardziej ciepły. Słyszałam kilkakrotnie komplementy na temat tych perfum, chociaż właściwie się nie spodziewałam :) Pewnie zapytacie o utrzymywanie się zapachu - uważam, że jest nieźle. U mnie czuć go spokojnie przez kilka dobrych godzin. Na ubraniach zostaje naprawdę długo. Jak dla mnie, jest OK.
   

9 lutego 2012

Coty: Playboy, Play It Rock EDT


nuta głowy: czerwona pomarańcza, kandyzowane jabłka, szafran
nuta serca: frangipani, passiflora, kwiat pomarańczy
nuta bazy: heban, paczula, bób tonka

Znacie zapach Playboy Play it rock? Przyznam, że mnie zainteresowała nazwa. Kocham muzykę rockową i koncerty, więc reklama tego produktu idealnie wpasowała się w moje klimaty. Tę wodę toaletową mam od września. Skusiłam się na nią, ponieważ skończyła mi się Elisabeth Adren Green Tea. Przyznam, że, kiedy powąchałam te perfumy, nie spodobały mi się za bardzo. Mimo wszystko wzięłam, bo nie odrzuciły mnie. Z czasem zapach bardzo polubiłam i używam go chętnie.

Uważam, że jest bardzo trudny do opisania. Nuty wskazują na słodką, owocową woń. W praktyce wygląda to trochę inaczej - zapach jest bardziej orientalny, ciepły. Polecam powąchać przy najbliższej okazji, bo według mnie jest bardzo ciekawy. Nie wiem, jak inne wody Playboya, ponieważ jest to moja pierwsza (mam jeszcze mgiełkę, ale to inna jakość), ale ta jest całkiem trwała. Ubrania pachną nią bardzo długo. Myślę, że ten zapach pasuje na chłodniejsze dni i wieczory.

Cena to ok. 60zł (50ml), jednak w promocji zazwyczaj waha się między 37 a 45zł.

23 listopada 2011

Close2you: zapachy Amelia i Mia

Dzisiaj mam dla Was krótką recenzję zapachów Close2you, które mogłam przetestować dzięki uprzejmości tej firmy :) Dostałam pełnowymiarowy flakonik (50ml) perfum Mia oraz miniaturkę (10ml) - Amelia.

AMELIA 



  • nuta głowy - pittaspora, bergamotka
  • nuta serca - irys, muszkatołowiec 
  • nuta bazowa - piżmo, wanilia

Amelia to perfumy o świeżym błyskotliwym, kwiatowym i aromatycznym zapachu - podkreślające wewnętrzne piękno kobiety , uwalniające najskrytsze emocje. Jest to zapach dla aktywnych, nowoczesnych kobiet, pełnych pasji, które cenią wszystko, co niezwykłe i indywidualne.

Zapach bardzo mi się podoba. Jest słodkawy, ale nie bardzo słodki, nie duszący. Według mnie, pasuje osobom w wieku, powiedzmy, 18-28 lat. Jest to seksowne połączenie, bardzo kobiece. Uważam, że są to perfumy idealne na jesień :)


MIA 


  • nuta głowy - mandarynka, bergamotka
  • nuta serca - jaśmin, orchidea, czarna porzeczka 
  • nuta bazowa - piżmo, cedr, drewno sandałowca

Perfumy Mia o owocowo-kwiatowym zapachu stworzone są dla pewnej siebie kobiety, szukającej miłości i spełnienia. Idealny lekki zapach na lato. Mia to zapach pogodnego letniego dnia - bukiet fantazji, oddania i szczęścia. Sprawia, że świat pięknieje. 

Zapach Mia bardzo mi się podoba - jest lekki i świeży. Pasuje nie tylko na lato, ale można go spokojnie używać na początku jesieni czy wiosny. Gdy sprawdzałam zapach na testerze, wydawał mi się bardziej młodzieżowy - teraz używam go na co dzień i wydaje mi się trochę poważniejszy. Mia pasuje młodszym osobom (15-23 lata) niż Amelia. Oczywiście można ich używać w wieku 40 lat - opisałam tylko to, jak ten zapach mi się kojarzy :)

Jeżeli chodzi o utrzymywanie się perfum - na skórze jest to kilka godzin, ale popsikane ubrania pachną bardzo długo. Oczywiście nie można oczekiwać super trwałości od produktu w cenie ok. 50zł, ale uważam, że czas utrzymywania jest standardowy.

Zostałam poproszona przez firmę o zaznaczenie w recenzji, że należy uważać na podróbki. Żeby temu zapobiec należy zwracać uwagę na firmowy hologram Close2you lub dokonywać zakupu przez stronę firmy. Ponadto, kupując na stronie sklepu nie tylko mamy pewność, że produkt jest oryginalny, ale także zyskujemy punkty, które można potem wymienić na kolejny flakonik perfum!