Pokazywanie postów oznaczonych etykietą antyperspirant. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą antyperspirant. Pokaż wszystkie posty

7 lipca 2014

ShinyBox - czerwiec 2014, moja opinia na temat produktów z pudełka, mini-recenzje


Niedawno dostałam najnowszego ShinyBoxa, a już zdążyłam przetestować produkty w nim zawarte. Uważam, że kilka z nich jest godnych uwagi, dlatego też postanowiłam zrecenzować pudełko na blogu. Muszę przyznać, że zawartość jest całkiem udana i z większości kosmetyków jestem zadowolona. Jeśli jesteście ciekawi, co mam do opowiedzenia o każdym z nich, to zapraszam do dalszej części wpisu.


Dove, antyperspirant Invisible Dry, Anti-White marks - czyli trzeci z rzędu antyperspirant w pudełku. Zapach ma bardzo ładny, wyważony, nie jest ani za mocny, ani za słaby. Bardzo podoba mi się ten klik od rozpylacza, ponieważ jest taki śmieszny, jakby gumowy, i bardzo fajnie się go naciska :P Jeśli chodzi o samo działanie antyperspirantu, to niestety rewelacji nie ma i według mnie (jak na te upały) to skuteczność jest dość niska. Używam go raczej w warunkach domowych, ponieważ można się spocić pod pachami już po około 1-2h od aplikacji, więc jest słaboooo.

Organique, peeling do ciała z guaraną i masłem shea - widziałam niezbyt pochlebne opinie na temat tego produktu, mi jednak bardzo przypadł do gustu. Jestem zwolenniczką peelingów... dziwnych, nietypowych, nie lubię za bardzo cukrowych, więc ten bardzo wpisał się w moje standardy. Czytałam, że dziewczyny pisały, iż peeling jest dość leisty i płynny, ale może to wynika z tego, że są przyzwyczajone do bardziej stałej formy. Jak dla mnie ten peeling ma właśnie średnio-gęstą konsystencję, a ja takie bardzo lubię. Peelingi wykonuję na sucho, więc wiele z nich ma dobre właściwości ścierające, tak samo jest i z tym. Poza tym zawarte w kosmetyku masło shea zostaje na skórze, otula je nawilżająco-tłustawą warstwą, dzięki której nie musimy już sięgać po balsam/masło. Bardzo dobrze używa mi się go do dłoni, ponieważ od razu zastępuje krem.

Marion, serum termoochronne do włosów - serum, którego używam jako 'zabezpieczacza' końcówek i kosmetyku termoochronnego, kiedy sięgam po suszarkę. Muszę przyznać, że bardzo się polubiliśmy. Na włosy nakładam 1-2 pompki produktu. Nie zauważyłam, by serum obciążało czy przetłuszczało włosy zastosowane w tej ilości. Za to końcówki są ładnie ujarzmione, błyszczą się i są gładkie. Ostatnio sporo podcięłam włosy i jak wcześniej moje zniszczone końce nie lubiły tego typu silikonów, teraz nie są raczej problemem i reagują na takie produkty o wiele lepiej. Jeśli chodzi o ten kosmetyk to jest na tak. Szkoda tylko, że ShinyBox wrzucił taki bajer za jedyne 10zł, a nie z wyższej półki.

Etre Belle, maseczka kolagenowa w kremie - tutaj akurat się nie wypowiem, ponieważ po zobaczeniu parafiny na drugim miejscu od razu wiedziałam, że jej nie użyję. Produkt powędrował do mojej cioci, niestety nie wiem, jak się sprawdza.

SYIS, gąbeczka do makijażu Make-up Blender - to rzecz z pudełka, w której pokładałam największe nadzieje. Po wyciągnięciu jej z opakowania trochę się zawiodłam, ponieważ była twarda (nawet twardsza od gąbeczki ebelin, która kosztuje naprawdę grosze - 2,45€). Przy pierwszych użyciach miałam z nią trochę problemów, ponieważ jest ona dość duża, a ja nie mam zbyt dużej twarzy i trochę walczyłam przy nakładaniu podkładu, a do tego dochodziła słaba sprężystość. Na szczęście po kilku umyciach gąbeczka się trochę wyrobiła i obecnie używa mi się jej lepiej. Myślałam, że będzie to hit tego pudełka, niestety trochę się przeliczyłam. Jest to raczej zwykła gąbeczka do makijażu, moim zdaniem gorsza od ebelin.


Mosquiterum, spray na owady - póki co miałam okazję zabrać go ze sobą w góry. Co prawda paliliśmy tam co chwilę ognisko, więc nie jestem w stanie w 100% ocenić działania tego specyfiku, jednak kiedy psiałam się nim w drodze, to nic mnie nie gryzło. Na pewno pojedzie jeszcze ze mną na Woodstock. Spray ma bardzo ładny, cytrusowy zapach.

Sylveco, odżywcza pomadka z peelingiem (+ zestaw próbek)
- naprawdę ciekawy wynalazek! Mamy pomadkę, a w niej zatopione całe mnóstwo drobinek cukrowych, które peelingują usta. Jako osoba, która bardzo rzadko sięga po coś złuszczającego naskórek z warg, jestem oczarowana. Wystarczy przejechać pomadką po ustach, żeby je wypeelingować i jednocześnie natłuścić. Na ustach zostaje nam sporo drobin cukru, które po czasie się rozpuszczają. Minusem produktu jest to, że ten cukier często wchodzi mi do ust, ale akurat ta pomadka jest w 100% naturalna i ma lekko kakaowy posmak, więc nic złego się nie dzieje.
Próbek niestety jeszcze nie wykorzystałam, ale znam działanie większości z nich, ponieważ już je miałam. Bardzo lubię Sylveco, więc zdecydowanie na plus!



W ogólnym rozrachunku, ja z pudełka jestem zadowolona. Może nie wszystkie produkty zachwycają, ale większość z nich przypadła mi do gustu. Zawiodłam się trochę na gąbeczce i dezodorancie, ale one też nie są tragiczne. Za największy niewypał pudełka muszę uznać maseczkę, bo mimo że marka niezła a kosmetyk sam w sobie drogi, to jednak z beznadziejnym składem i tylko dla osób ze skórą suchą/normalną. Uważam, że jest to jedno z najlepszych pudełek ostatnich czasów i biorąc pod uwagę fakt, że można było je kupić za 39zł, to jest tego warte. Niestety teraz box podrożał i kosztuje 59zł (doszło 10zł za wysyłkę), niemniej jednak zainteresowanych odsyłam na stronę ShinyBoxa, gdzie można go sobie zamówić - KLIK.


10 czerwca 2014

Rexona, wojna antyperspirantów: Aloe Vera w sprayu vs. Maximum Protection w kremie


W ostatnich dwóch ShinyBoxach znajdowały się antyperspiranty Rexona. Trochę dziwne, że produkty o tym samym docelowym zadaniu trafiły do pudełek miesiąc po miesiącu, ale w końcu jesteśmy w tej fazie roku, kiedy najbardziej chronimy się przed poceniem i nieprzyjemnym zapachem potu. Jeśli chodzi o firmę Rexona to nigdy mnie do niej nie ciągnęło, a z antyperspirantem tej marki miałam tylko raz do czynienia przy kampanii reklamowej z Małgorzatą Sochą i testem płatka pod pachą (wystarczyło uzupełnić dane i dostawało się miniaturkę kosmetyku - akurat była to ta sama wersja Aloe Vera).

Rexona,  Aloe Vera w sprayu:
Pamiętam jak wtedy (patrz: zdanie wyżej) byłam niezadowolona z aplikacji antyperspirantu w sprayu. Nigdy nie lubiłam tego rodzaju aplikacji w antyperspirantach, a ten dodatkowo strasznie mocno mnie dusił. Nie wiem, czy zmienili coś w tym produkcie, bo już się tak nie dzieje i rozpylona mgiełka już tak na mnie nie wpływa. Niemniej jednak nadal nie przekonałam się do formy sprayu i sama na pewno nie będę sięgać po takie dezodoranty. Działanie niestety też nie powala. Nie jest to produkt, po który mam ochotę sięgać w upalne dni, ponieważ zwyczajnie nie daje rady. Na pewno sprawdza się lepiej, kiedy temperatury nie przekraczają 20 stopni i można w nich normalnie egzystować. Wypisana na opakowaniu 48h trwałość ochrony jest zdecydowanie przegięta. Niestety nie sprawdziłam, czy Rexona Aloe Vera działa lepiej wraz z wzmożoną intensywnością wysiłku fizycznego (motionsens system) - oceniam ją tylko pod względem typowego dnia (czyli: wyjście na uczelnię, na miasto, jazda komunikacją miejską). Przy stosowaniu tego antyperspirantu trzeba też uważać, żeby nie zasyfić sobie pach 'śnieżkiem' - ja zawsze nim wstrząsam przed użyciem i zabielenie jest minimalne. Sam zapach kosmetyku jest dość przyjemny i delikatny. Wydajność jest słaba i przy codziennym stosowaniu skończy się nam w mgnieniu oka (może dlatego w kolejnym ShinyBoxie był kolejny antyperspirant? :P)

Cena: ok. 14zł      Pojemność: 150ml      Dostępność: drogerie



Rexona, Maximum Protection w kremie:
O tym antyperspirancie pierwszy raz usłyszałam właśnie przez ShinyBox. Nie oglądam telewizji i jakoś nigdy nie rzucił mi się w oczy. Sama bym go pewnie nie wypróbowała ze względu na cenę (ok. 25zł). Tutaj działanie produktu oceniam znacznie lepiej, ponieważ naprawdę działa i chroni przed poceniem. Producent poleca stosować go na noc, jednak ja nie lubię się 'zapychać' pod pachami przed snem i stosuję go rano. Trzeba zaczekać aż produkt się wchłonie, ponieważ w innym wypadku jest trochę lepki i może brudzić ubrania. W upałach, które obecnie nam towarzyszą sprawdza się bardzo dobrze. Może nie chroni w 100% (nie wiem, czy spotkałam się z takim produktem, żeby w ogóle się nie pocić), ale jest z tym naprawdę dobrze i to przez długi czas. Kosmetyk (moja fioletowa wersja) ma bardzo intensywny zapach, który czuję spod pach w sumie cały dzień. Nie do końca mi się podoba, bo jest dla mnie trochę za mocny i lekko duszący, ale na pewno działa na korzyść, ponieważ nie śmierdzimy ;P Wydajność jest lepsza niż w wersji Aloe Vera, ale widzę, że produktu w środku i tak szybko ubywa, więc też nie jest to inwestycja na kilka miesięcy (u mnie antyperspiranty w kulce Nivea starczają na jakieś 4 miesiące).


Cena: ok. 25zł      Pojemność: 45ml      Dostępność: drogerie (podobno nie wszystkie, słabsza dostępność)


Czy Rexona to taka niezawodna ochrona? Moją opinię już znacie. A teraz ja chcę poznać Waszą :)
 

11 listopada 2012

Nivea: Angel Star, antyperspirant w kulce Hot Crush


Antyperspiranty Nivea są moimi ulubionymi - nieźle chronią i nie zostawiają białych śladów. Ta druga cecha jest dla mnie najważniejsza. Uważam, że większość z nich działa (miałam z różnych serii), jednak najbardziej przypasował mi ten różowy Hot Crush z Angel Star.

Jeżeli wąchaliście kiedyś kosmetyki z tej serii, to pewnie wiecie, że mają piękne zapachy. Miałam okazję powąchać wersję niebieską (Icy Kiss), ale ona mnie tak nie zauroczyła. Różowa kulka pachnie rewelacyjnie! Bardzo dziewczęco, jest dość owocowa i słodka. Poza tym ma przyjemną dla oka etykietę. Kulka dobrze działa, nigdy mi się nie zacięła.
  • Nuta głowy – mandarynka, cytryna, melon
  • Nuta serca – róża, fiołek, jagoda, malina, truskawka, akcent wodny
  • Nuta głębi – drzewo sandałowe, bursztyn, pizmo
   

Konsystencja kosmetyku jest płynna - nie jest kremowa jak np. w antyperspirantach Dove. Wchłania się kilka minut, nie zostawia białych śladów. Ochrona jest standardowa - nie powiedziałabym, że jest to najlepszy antyperspirant pod względem ochrony przed potem, ale trwałość jego zapachu bije wszystko na głowę! Ponieważ długo się utrzymuje, maskuje nieprzyjemną woń potu, jeżeli już pozwoli nam się spocić. Z tą ochroną 48h, to wiadomo - żaden kosmetyk tyle nie działa, więc nawet nie ma co sprawdzać.

Zużyłam kilka opakowań tego antyperspirantu i myślę, że nadal będę go kupować - ten zapach podoba mi się najbardziej, no i kulki Nivea najlepiej się u mnie sprawdzają. A czy u Was też się tak działają? ;)

Cena: ok. 8-11zł      Pojemność: 50ml      Dostępność: drogerie, hipermarkety

15 lutego 2012

Dove: Silk Dry, antyperspirant w kulce



W tej notce przedstawię Wam antyperspirant Dove, który dostałam do testów od drogerii Wizaż24.
Mało który antyperspirant mnie zadowala i cieszę się z możliwości wypróbowania kolejnego.

Pojemność dezodorantu to standardowe 50ml, produkt nie zawiera alkoholu. Zapach kosmetyku jest bardzo neutralny - nie jest ani ładny, ani brzydki, a konsystencja płynno-kremowa. Silk Dry to jedna z tych kulek, które niestety zostawiają białe ślady i kruszą się po jakimś czasie pod pachą. Bardzo tego nie lubię, dlatego moimi faworytami w tej dziedzinie są kulki Nivea. Niemniej jednak, kosmetyk jest delikatny - skóra nie piecze ani nie swędzi, nie pojawiają się krostki.

Jeżeli chodzi o ochronę - nie mam problemów z nadmiernym poceniem się i antyperspiranty zazwyczaj pełnią swoją rolę. Z tym jest tak samo - skuteczność nie jest wybitnie dobra, ale też nie jest zła. Nie mam obaw przed wyjściem z domu na cały dzień po porannej aplikacji tego produktu. Antyperspirant kosztuje ok. 13zł. Jednak nie kupiłabym go ponownie, ponieważ, pod tym względem, od kilku lat jestem wierna firmie Nivea.


Mimo że produkt został mi udostępniony za darmo, nie wpływa to w żaden sposób na moją ocenę.