Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sleek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sleek. Pokaż wszystkie posty

31 października 2015

Sleek: róż Antique || Mój ulubiony produkt 2w1 do policzków na jesień


Róż marki Sleek o wdzięcznej nazwie Antique to dla mnie produkt, który jest trochę różem, trochę bronzerem. Przygarnęłam go niegdyś na zlocie blogerek podczas wymianki i nie żałuję, chociaż należał się bezczynnie w szafce przez wiele miesięcy. Na początku nie byłam z niego zadowolona, bo nie do końca wiedziałam, co mam z nim zrobić ze względu na jego nietypowy kolor. Tak naprawdę polubiłam go niedawno i w tej notce napiszę oraz pokażę Wam, czemu stał się moim jesiennym ulubieńcem.


Antique jest różem niezbyt popularnym, trochę niedocenionym. Domyślam się, że to ze względu na srebrne drobinki brokatu, które zawiera. Sama wolałabym, żeby ich nie było... ale są, i nic na to nie poradzę, musiałam się z nimi pogodzić. By jak najmniej brokatu znalazło się na policzku, warto porządnie otrzepać pędzel z nadmiaru produktu.

Ma nietypowy kolor, którego nie potrafię jednoznacznie określić. Jest dosyć brązowy, ale ma w sobie nutę brudnego różu. Moim zdaniem najlepiej wygląda nałożony na pół policzka - trochę jak bronzer, trochę jak róż. Efekt, który daje jest naturalny. Nie jest zbyt pomarańczowy, zbyt szary, ani różowy. W moim odczuciu wygląda jak letnia opalenizna, dobrze dopasowana do mojego odcienia skóry.

Przede wszystkim polubiłam go za to, że mogę nim zastąpić róż i brozner. Antique jest doskonałym produktem 2w1, który aplikuję na oba policzki w około 30 sekund, co jest dodatkową zaletą, kiedy musimy szybko wyjść z domu. Dzięki temu, że pełni funkcję dwóch produktów, nie muszę się przejmować, że nałożyłam go zbyt wysoko czy nisko. W dodatku jego przybrudzony odcień idealnie wpasowuje się w porę jesienną i ostatnio często gości na moich policzkach.


Bardzo się cieszę, że mogłam się z nim zaprzyjaźnić. Dobrze się w nim czuję, wygląda naturalnie i delikatnie podkreśla policzki, kiedy makijaż ograniczam do minimum. Dajcie znać, czy też Wam się podoba tak jak mi :)

Cena: ok. 22zł     Pojemność: 8g     Dostępność: znalazłam tylko tutaj.

18 lipca 2013

Sleek Make Up: recenzja palety cieni Au Naturel + makijaże


Przychodzę dziś z recenzją paletki Sleek - Au Naturel. Palety, która przez długi czas mnie interesowała, jednak wydawała mi się zbyt ciepłych tonach, bym ją zakupiła. Z pomocą przyszła współpraca z Alledrogeria.pl - wybrałam tę paletę do testów.

I co się okazało? Że paletka jest właśnie w 80% w chłodnych odcieniach! Także sprawi się dobrze u osób z chłodnym typem karnacji lub czującym się dobrze w chłodnych odcieniach cieni - tak jak ja :) Tylko trzeba uważać na naturę niektórych cieni, bo w opakowaniu one wydają się chłodne, a na swatchach i rozcierane na powiece mogą przybierać np. miedziany odcień (np. cień Mineral Earth) - jak dla mnie wygląda prawie jak Conker.



To nie moja pierwsza paletka marki Sleek, jednak pierwsza, którą dogłębniej opiszę na blogu. Moim zdaniem cienie zachowują się podobnie do tych z innych palet. Ale zacznijmy od opakowania, wszak nie każdy trzymał te paletki w rękach. Od razu mówię - kasetka nie jest wielkich rozmiarów, wygląda na zdjęciach na o wiele większą. Pamiętam swoje pierwsze wrażenia po otrzymaniu pierwszej zamówionej palety (Storm) - byłam zdziwiona jej niewielkim rozmiarem. Kasetka wyposażona jest w duże lusterko, które zajmuje całą przestrzeń klapy oraz dwustronną pacynkę (z której oczywiście nie korzystam, ale jest lepszej jakości niż inne aplikatory tego typu).

Cienie są dość miękkie i jakby mokre w konsystencji. Nie brak im również dobrej pigmentacji. Dobrze się ze sobą łączą. Ja osobiście lubię pracować z tymi cieniami. Jak to cienie ze Sleeka, mają w zwyczaju osypywać się. Jednak, by temu zapobiec wystarczy otrzepać dobrze pędzelek lub makijaż oczu wykonać na początku. Ja wykorzystuję dwie metody na raz... zresztą zawsze wykonuję najpierw makijaż oczu, potem twarzy - tak już się przyzwyczaiłam. Dwa najjaśniejsze odcienie pylą bardzo mocno i szybko się kończą.


Au Naturel znajdzie też zastosowanie u kobiet lubiących delikatne podkreślenie oczu, jak i zwolenniczek ciemniejszych makijaży, typu smokey eye :) Jednak o moich odczuciach co do odcieni, będziecie mogły przeczytać nieco niżej. Ja maluję się w zależności od nastroju - raz bardzo delikatnie, raz drapieżnie - nie patrząc na to, czy jest dzień czy wieczór.

Większość cieni, bo aż 8, ma wykończenie matowe. Są one słabiej pigmentowane. Pozostałe 4 to perły, jednak nienachalne - w zależności od nałożenia mogą wyglądać nawet satynowo. Paletka znajdzie zastosowanie u kobiet lubiących matowe cienie na powiekach, fanki pereł i błysku mogą nie być do końca zadowolone.

pigmentacja na przykładzie czterech kolorów
Ja, osobiście, lubię maty nad załamaniem, a błyszczące cienie na powiece ruchomej. Właśnie tak najczęściej się maluję. Kolorystka cieni zachwyca w opakowaniu, jednak w praktyce, przy robieniu makijażu, zestawienie wydaje mi się nieco niekompletne. Trudno zrobić mi delikatny, dzienny makijaż z wykorzystaniem tylko i wyłączenie tej palety. Owszem da się, jednak te makijaże są trochę bez duszy. A może dlatego, że zwyczajne dzienne nudziaki są dla mnie za nudne ;) Można zrobić też ciemniejszy dzienny, czyli taki, jaki lubię. Ale wiem, że wiele osób nie nosi tak ciemnych makijaży w ciągu dnia. Tak jak mówię - łatwiej jest mi zrobić ciemny, ciężki makijaż, który tylko delikatnie wykończę cieniami z górnego rzędu. Nie sądziłam, że będę aż tak wymagająca.

Tak, jak napisałam wyżej - można tą paletą stworzyć dzienny makijaż, jednak mi coś nie pasuje w tej kolorystce. Jeżeli ktoś bazuje na tak jasnych matach i w makijażu dziennym chce tylko delikatnie podkreślić oko, to Au Naturel sprawdzi się bez zarzutu. Ja mam ogromne problemy ze stworzeniem lekkiego looku, który by mnie w 100% zadowolił. Rzecz gustu, poczucia estetyki. A cień Bark jest moim ulubionym do brwi.



Jak będę miała, to dorzucę więcej ;)

Czy polecam? Oczywiście - jednak trzeba wiedzieć, czy poradzicie sobie z tą paletką i czego od niej oczekujecie. U mnie znajdzie idealne zastosowanie w połączeniu z innymi cieniami, jednak jako samodzielny twór nie do końca mi odpowiada. Ale jak widać, da się zrobić makijaże. Jeśli podoba Wam się i wiecie, jak będziecie jej używać - bierzcie śmiało. Może trochę pomarudziłam, ale ogółem jestem naprawdę zadowolona.

Cena: ok. 38zł      Pojemność: 12x1,1g     Dostępność: internet - Alledrogeria.pl

4 kwietnia 2013

Sleek Make Up: róż w odcieniu Pomegranate + zdjęcia


Pełnowymiarowy tester różu marki Sleek dostałam do przetestowania od drogerii Alledrogeria.pl. Mimo że przed podjęciem współpracy w mojej toaletce znajdowały się już 4 sleekowe palety, z różami nie miałam jeszcze przyjemności. Zawsze byłam ciekawa odcienia Pomegranate i jak tylko zobaczyłam go na liście produktów, które mogłam wybrać, nie było opcji, bym wybrała jakiś inny róż.

Jest to ciekawy odcień różu, raczej nietypowy (charakterystyczny dla marki Sleek). Ma w sobie coś winnego, coś ceglastego - jego kolor trudno jednoznacznie zdefiniować. Może właśnie dlatego mnie zainteresował.

bardzo podobnie, dwuwymiarowo, wygląda na policzkach
Niesamowitą pigmentację kosmetyku widać już na powyższym zdjęciu - delikatnie przesunęłam palcem po powierzchni różu. Jednak pigmentacja jest zdradliwa. Nie na placu, nie na swatchu... na pędzlu. A czemu?

Jak wspomniałam, róż charakteryzuje się naprawdę rewelacyjną pigmentacją, znacznie mocniejszą niż większość róży, z którymi miałam wcześniej do czynienia. Zazwyczaj trzeba dobrze 'wytaplać' pędzel w różowym pudrze, natomiast tutaj jest to wręcz niewskazane.

Wystarczy delikatnie dotknąć, przesunąć pędzlem po różu, a już można się malować... i powinno się uważać. Gdy pierwszy raz aplikowałam Pomegranate na policzki wiedziałam, że muszę być ostrożna. Jednak praktycznie niewidoczna ilość pyłku na pędzlu nie satysfakcjonowała mnie. Dołożyłam odrobinę i zaczęłam konturować policzek... jakie było moje zdziwienie, gdy na twarzy zobaczyłam sporą ilość produktu! Szybko przeskoczyłam z pędzlem na drugą stronę twarzy, coby nie zrobić z siebie matrioszki. Także ostrzegam, pigmentacja jest zdradliwa... bo (jeżeli mogę tak stwierdzić) jest aż za dobra!

w świetle słonecznym
Moje szczęście w tej sytuacji było takie, że miałam na sobie mocny makijaż, bo szłam na wieczorną imprezę. Szczerze mówiąc, to efekt całkiem mi się spodobał - lubię mocno podkreślone policzki (oczywiście pod warunkiem, że róż jest ładnie nałożony). Niestety zdjęcia nie oddają jest wielowymiarowości. Mój aparat nie jest w stanie uchwycić tego, jak ładnie on się prezentuje, pokażę Wam tylko namiastkę.

Produkt Sleeka pięknie mieni się w słońcu, jakby na dwa różne odcienie różu. Poza tym wykończenie bardzo ładnie rozjaśnia policzki. Muszę przyznać, że róż jest bardzo trwały - spokojnie wytrzymuje 9h, a myślę, że jest w stanie nawet więcej. Śmiem też twierdzić, że będzie niesamowicie wydajny przez swoją pigmentację.

Czy dopatrzyłam się jakichś wad? Szczerze mówiąc tylko jednej - róże Sleeka są dość charakterystyczne i według mnie wiele z nich nie pasuje do pierwszego lepszego makijażu. Moim zdaniem Pomegranate jest idealnym produktem na wieczór albo do mocniejszego makijażu oczu (również dziennego). Czy polecam? Jasne!

tutaj wygląda blado, jednak na żywo był wyjątkowo intensywny

Cena: ok. 20-24zł     Pojemność: 8g     Dostępność: internet - m.in. Alledrogeria.pl

15 lipca 2012

Moja kolekcja cieni do powiek cz. I, czyli palety i paletki :)

Kolekcja moich cieni nie jest jakaś super duża, ale też nie można ją nazwać małą. Składa się z 11 pojedynczych, jednego trio, dwóch quattro i pięciu palet z 12 cieniami. Uwielbiam malować powieki na różne kolory, jednak nie potrzebuję do tego drogich cieni, ani np. kilku odcieni tego samego koloru, które różnią się między sobą tonem czy dwoma.


Alverde - 37 Chocolate. To quattro dostałam od cioci, która była u swojej córki w Niemczech. Miło, że pomyślała o mnie i przywiozła mały upominek :) Zwłaszcza, że są to cienie Alverde, a sama nie kupiłabym sobie raczej cieni tej marki. Paletka jest bardzo fajna - cienie mają dobrą pigmentację (zwłaszcza brązy), dobrze się aplikują, a wkłady są standardowych kształtów, więc można je przenieść do palety magnetycznej. Najjaśniejszy cień jest świetny do rozjaśnienia przestrzeni między innym cieniem a brwią. Ponadto w klapce jest małe lusterko, co na pewno jest plusem, jeśli ktoś chce nosić cienie w torebce. Jeśli dobrze się orientuję, to cena tej paletki to 4,45€, co daje nam mniej niż 5zł za jeden cień.


Wibo - bez numeru. Te cienie mam już od dawna, jedne z moich pierwszych. Mają bardzo fajną pigmentację, wszystkie są metaliczne. Biały cień jest świetny do kącików. Zieleń i ciemniejszy brąz lubię wykorzystywać w jednym makijażu, ładnie razem wyglądają. Miedzianego nie używam prawie wcale, bo to nie mój kolor. Bardzo możliwe, że tej wersji kolorystycznej już nie ma, bo - jak mówię - moja paletka ma z 3 lata. Jeżeli chodzi o opakowanie, to niestety jest słabe - klapka mi odpadła, a kółko z cieniami odkleiło się w środku. Niemniej jednak, jestem z nich zadowolona. Kosztują koło 11zł.


Hean - 'Delta' 318. Kupiłam je kupę czasu temu, kosztowały wtedy jakieś 7zł. Jak widać, beżowy cień ma największe zużycie, bo wypada na powiece dosyć neutralnie. Na całą powiekę lubię też nałożyć ten jaśniejszy. Brązu używam do dolnej powieki. Pigmentacja cieni jest dosyć dobra, wykończenie - perłowe. Sprawdzają się do delikatnego, dziennego makijażu. Jednak nie kupiłabym ich ponownie, bo obecnie wolę większe palety lub cienie pojedyncze, które można przenieść do palety (której nie mam).



Jak już wspominałam, w mojej kolekcji są też większe palety. Cztery z nich to palety Sleek. Bardzo je lubię, jednak nie zamierzam powiększać swojej kolekcji (no, chyba, że coś w łapę wpadnie w ramach wymiany itp.) ;) Posiadam: Storm, Oh So Special, Curacao i Bad Girl.

Ostatnią paletą, jaką mam Wam do pokazania, jest Sunkissed. Można ją kupić na Allegro lub Paatal. Jej śmieszna cena (jakieś 9zł) skłoniła mnie do zakupu. Poza tym spodobały mi się kolory i fakt, że cienie są małe i, przy ich gramaturze, można je jako tako wykończyć ;) Nie powiem, by pigmentacja była rewelacyjna, jednak do dziennego makijażu bardzo mi odpowiada. Polubiłam się z tymi cieniami z tego względu, iż jasne odcienie ładnie wyglądają na powiece, delikatnie ją rozświetlając, jednak nie są super kryjące. Spodobały mi się też niektóre odcienie brązu, zwłaszcza te zimniejsze. Można je ładnie zaaplikować nad powiekę ruchomą, a przez to, że mają w sobie trochę transparentności nie można sobie zrobić nimi krzywdy. Paletkę polecam wszystkim, szczególnie początkującym. Nie wiem czy osoby obeznane z makijażem byłyby z niej zadowolone z w/w względów ;)

Pod każdy cień używam bazy Hean (na moich powiekach bez bazy prawie nic się nie trzyma dłużej niż 1-2h) i z tego względu jestem zadowolona z prawie każdego cienia ;) Jeżeli macie życzenie, żebym zrobiła makijaż z użyciem którejś z powyższych palet, to proszę o taką informację, a postaram się je zrealizować ;)

19 sierpnia 2011

Sleek Make Up: Curacao


Paletka Curacao od początku mnie urzekła, jednak w bardzo krótkim czasie kupiłam sobie 3 inne paletki Sleek, więc myślałam, że o tej mogę zapomnieć (no i dochodzi jeszcze do tego mój konkurs, a właściwie kupno nagrody ;)). Jednak udało mi się sprzedać co nieco na Allegro i tym oto sposobem, mogłam sobie pozwolić na kolejną paletkę.

Kolory są przeboskie. Uwielbiam żywe odcienie, a intensywności im odmówić nie można. Kupiłam tę paletkę na Allegro za 31 zł (razem z przesyłką.) i dostałam ją kilka dni temu. Pewnie wszyscy już ją widzieliście... ale jestem zachwycona, więc i tak dam zdjęcie. Chcielibyście jakieś makijaże z użyciem tej paletki? :)

Jak widzicie, trochę się zmieniło - nowy układ, inne kolory. Moim zdaniem tak jest teraz lepiej, co sądzicie? Poza tym, po prawej stronie, znajdują się banery firm, z którymi ostatnio nawiązałam współpracę. Bardzo się cieszę, że będę mogła przetestować tyle nowych produktów (dobrze, że mam jeszcze miesiąc wakacji).