Róż marki Sleek o wdzięcznej nazwie Antique to dla mnie produkt, który jest trochę różem, trochę bronzerem. Przygarnęłam go niegdyś na zlocie blogerek podczas wymianki i nie żałuję, chociaż należał się bezczynnie w szafce przez wiele miesięcy. Na początku nie byłam z niego zadowolona, bo nie do końca wiedziałam, co mam z nim zrobić ze względu na jego nietypowy kolor. Tak naprawdę polubiłam go niedawno i w tej notce napiszę oraz pokażę Wam, czemu stał się moim jesiennym ulubieńcem.
Antique jest różem niezbyt popularnym, trochę niedocenionym. Domyślam się, że to ze względu na srebrne drobinki brokatu, które zawiera. Sama wolałabym, żeby ich nie było... ale są, i nic na to nie poradzę, musiałam się z nimi pogodzić. By jak najmniej brokatu znalazło się na policzku, warto porządnie otrzepać pędzel z nadmiaru produktu.
Ma nietypowy kolor, którego nie potrafię jednoznacznie określić. Jest dosyć brązowy, ale ma w sobie nutę brudnego różu. Moim zdaniem najlepiej wygląda nałożony na pół policzka - trochę jak bronzer, trochę jak róż. Efekt, który daje jest naturalny. Nie jest zbyt pomarańczowy, zbyt szary, ani różowy. W moim odczuciu wygląda jak letnia opalenizna, dobrze dopasowana do mojego odcienia skóry.
Przede wszystkim polubiłam go za to, że mogę nim zastąpić róż i brozner. Antique jest doskonałym produktem 2w1, który aplikuję na oba policzki w około 30 sekund, co jest dodatkową zaletą, kiedy musimy szybko wyjść z domu. Dzięki temu, że pełni funkcję dwóch produktów, nie muszę się przejmować, że nałożyłam go zbyt wysoko czy nisko. W dodatku jego przybrudzony odcień idealnie wpasowuje się w porę jesienną i ostatnio często gości na moich policzkach.
Bardzo się cieszę, że mogłam się z nim zaprzyjaźnić. Dobrze się w nim czuję, wygląda naturalnie i delikatnie podkreśla policzki, kiedy makijaż ograniczam do minimum. Dajcie znać, czy też Wam się podoba tak jak mi :)
Cena: ok. 22zł Pojemność: 8g Dostępność: znalazłam tylko tutaj.