Póki wreszcie nie zamieścimy ogłoszenia o sprzedaży naszego
gospodarstwa w Zapuście, póty będziemy zawieszeni pomiędzy jednym domem, a
drugim. Właśnie wróciliśmy spod Krakowa, gdzie spędziliśmy kolejne 10 dni we
dworze.
Tylna strona
niewielki park z tyłu dworu
widok na stronę północną
kapliczka
Choć przestałam już patrzeć na tamtejszą rzeczywistość przez różowe
okulary, co miało miejsce podczas naszego ostatniego pobytu w czerwcu, kiedy
wszystko mi się podobało, to mimo kilku wad i niedogodności, podjęliśmy
ostateczną decyzję o zmianie miejsca zamieszkania. Boję się już wprawdzie pisać
o rzeczach ostatecznych, wszak jeszcze 3 miesiące temu byłam pewna, że w
Zapuście dożyjemy spokojnej starości, zatem jeśli nie przeszkodzą nam czynniki
obiektywne, czy ekonomiczne, my jesteśmy już pewni tego, czym chcemy się w
życiu zająć. Teoretycznie wprawdzie nie zamknęliśmy się jeszcze na ewentualne
propozycje dzierżawy dworu, ale w praktyce, kiedy doszły mnie słuchy, że
obiektem interesuje się lokalny hotelarz, szczerze mówiąć zrobiło mi się słabo
i przykro. Nie bardzo podoba nam się pomysł, aby to jedyne w swoim rodzaju,
urocze miejsce stało się jeszcze jednym bezdusznym hotelem, niczym nie
wyróżniającym się spośród innych licznych hoteli i knajp w okolicy Gdowa.
Jakiś czas temu w komentarzu przypadkowego czytelnika, który
najwyraźniej zabłądził wędrując po Internecie, pojawiło się stwierdzenie, że
jestem śmieszna z tym swoim poczuciem misji życiowej. Nie zabolało mnie to,
ponieważ tego typu komentarze piszą ludzie sfrustrowani i niezadowoleni ze
swojego jałowego życia, którzy patrzą jedynie na to, komu by tu przywalić i
poprawić sobie tym samopoczucie. Zastanowiłam się jednak nad tym komentarzem i
poczułam, że autor trafił w sedno. Nic na to nie poradzę, że istotnie czuję
jakąś misję, aby nadawać dodatkową wartość rzeczom i sprawom, którymi się
zajmuję. Chcę żyć „z filozofią”, gotować „z filozofią”, kupować „z filozofią”,
pracować „z filozofią” i „z filozofią” zarabiać pieniądze, abym nie tylko ja
czerpała z tego zadowolenie, ale również moi klienci. Dopiero wtedy czuję, że
moje życie jest pełne i wartościowe. Czy jestem śmieszna z tą swoją
„filozofią”? Mało mnie to obchodzi. Ważne, że ja się z tym dobrze czuję. Nic na
to nie poradzę, widocznie... taka się już urodziłam :-) Ważne też, że Chłop
również czuje ową misję życiową, dlatego postanowiliśmy wspólnie, dyskutując
sobie wieczorami we dworze, że naszym marzeniem jest, aby dwór nie był już
więcej świadkiem ordynarnych pijackich imprez, jakie miały tam miejsce za
czasów rządów Politechniki Krakowskiej, ani nie stanowił pierdolnika dla
„bonzów”.
-Trzeba było ci widzieć, jak ze łzami w oczach
przedstawiciel Politechniki, który podpisywał protokół zdania dworu opowiadał,
jakie to imprezy się tam odbywały oraz co i jak oni tam pili- dzielił się ze
mną swoimi spostrzeżeniami Chłop.
Siedząc sobie wieczorami we dworze, poza zasięgiem
Internetu, z reprintem Izabeli Czartoryskiej na kolanach, pomiędzy jednym a
drugim rozdziałem jej „Myśli różnych o sposobie zakładania ogrodów”,
kształtowały się nasze wizje i marzenia dotyczące tego obiektu. Chcielibyśmy
stworzyć nie kolejną w okolicy noclegownię, ale miejsce dla osób o nieco
subtelniejszych i troszkę bardziej wyrafinowanych potrzebach. Ja wiem, że dla
większości społeczeństwa narąbanie się alkoholem i zaliczenie chłopa czy baby,
oczywiście cudzej, to wciąż podstawowe hobby. Wiem też jednak, że pośród tej
degrengolady, małostkowości i płytkości są ludzie, którzy poszukują i wymagają
od życia czegoś więcej. Chciałabym, aby choć cząstkę tego znaleźli u nas.
Dworska służbówka- widok sprzed dworu.
W tej oficynie będzie przyszła siedziba naszego muzeum.
Będziemy mieć dużo więcej miejsca na ekspozycję :-)
Dzięki naszemu muzeum chcemy tchnąć w to miejsce nieco
kultury i edukacji. Chcemy wykorzystać nie tylko rodzinną historię, ale również
dzieje regionu, które dla nas archeologów są niezwykle pociągające. W naszej
najbliższej okolicy odnotowano stanowiska jeszcze z okresu neolitu, a
małopolskie jaskinie zasiedlali ludzie nawet w paleolicie. Fajnie byłoby o tym
wszystkim opowiadać turystom :-)
Nie życzymy też sobie, aby naszych przyszłych gości witała
sztywna pani recepcjonistka w białym kołnierzyku, ale gospodarze tego miejsca,
którzy nie boją się, ani nie wstydzą zakasać rękawy i obsłużyć swoich gości,
ugotować, posprzątać, wyplewić ogródek, czy skosić trawę przed domem.
-Przecież będziemy żyć tak samo, jak w Zapuście- przekonuje
mnie nieustannie Chłop.
Ja przytakuję, choć wiem, że 12 pokoi to nie 2, a gotowanie
dla gości to „zabawa” na cały dzień.
Kiedy Chłop ma chwile zwątpienia, ja mawiam:
-Jakoś to będzie, razem damy sobie radę. W końcu zawsze nam
wszystko wychodzi, za cokolwiek się nie zabieramy.
I tego się trzymamy. Mamy misję, aby zwrócić tożsamość temu
miejscu i zdjąć z niego piętno PRL-u oraz wydumanych pretensjonalnych nazw.
Myślę, że prosta nazwa „Dwór Feillów” będzie najlepsza, gdyż upamiętnia
nazwisko jego założycieli, właścicieli i mieszkańców.
Zależy nam, aby stworzyć miejsce z klimatem, który narzuca
sam obiekt.
Aby wyjaśnić Chłopu, co mam na myśli mówiąc o miejscu z
klimatem, zaproponowałam mu wizytę w pewnym magicznym domu- w Jolinkowie.
Tak
się znakomicie składa, że między Jolinkowem, a dworem jest dystans około 50 km.
Biorąc pod uwagę drogę z Zapusty do dworu, czyli 430 km, odległość do Joli
skojarzyła mi się z przysłowiowym rzutem beretem. Mimo to, na skutek ostatniego
etapu podjazdu, do Jolinkowa dotarłam blada. Jola ma ekstremalny podjazd pod
dom, ale powiem Wam szczerze, było warto. Zarówno atmosfera tego miejsca, jak i
widoki oraz osoba gospodyni, warta jest tych przeżyć. I pomyśleć, że to moi
goście uważają niekiedy, że mieszkamy na końcu świata i równie bladzi, jak ja w
Jolinkowie, wysiadają z auta. A mamy przecież podjazd asfaltem pod samą bramę.
Joli udało się wyczarować magiczną atmosferę- wiejską,
artystyczną. Wystrój ten znakomicie wpisał się w starą, niedużą wiejską chatę.
Tam po prostu chce się przebywać.
Dobrze wyczułam, znając Jolę do tej pory
jedynie z bloga, że jest to osoba ciepła, otwarta i skłonna do pomocy. W nowym
miejscu zależy mi na współpracy z życzliwymi ludźmi, którzy nie będą nas
traktować, jak konkurencję, ale podzielą się swoimi doświadczeniami,
kontaktami, udzielą mądrych rad. W obcym otoczeniu jest to wartość bezcenna.
-Chciałabym wyczarować we dworze podobną atmosferę, jaką
poczuliśmy w Jolinkowie- mówię do Chłopa podczas drogi powrotnej.
Oczywiście dwór narzuca nam inny styl, ale nie o to przecież
chodzi, aby od kogoś kopiować pomysły, ale zainspirować się i urządzić
przestrzeń po swojemu.
Na razie to tylko marzenia, ale najważniejsze, że mamy
wspólny i jasno sprecyzowany cel. Niewiele jeszcze możemy zrobić w kwestii
wyposażenia, ale powolutko robimy, co się da. W pokojach, które kiedyś będą
reprezentacyjne, wieszamy śliczne kinkiety i obrazy.
Cała reszta wyposażenia
jest jeszcze mocno tymczasowa.
Oswajamy przestrzeń tworząc namiastkę przytulności.
Z pieskiem przytulniej :-)
Zamieniamy niewygodny materac na solidne łoże:
W "pokoju telewizyjnym" panuje jeszcze obskurny minimalizm, ale póki co, musi nam to wystarczyć:
Szafa też jest jeszcze mało dworska :-)
Ale jest :-)
Sama nie mogę jeszcze w to uwierzyć, że znów zaczynamy wszystko od początku.
A w sprawie głupich misjonarzy? Cóż, każdy Początek i każda
Droga rozpoczyna się od głupca, który porzuciwszy swoje dotychczasowe życie,
idzie radośnie w świat niosąc na plecach tobołek życiowych doświadczeń.
Podziwiam i trzymam kciuki za to, by wszystko toczyło się niczym niezmąconym tempem.
OdpowiedzUsuńPoczucie misji i pasja to nie zdarza się każdemu....I z pewnością nadaje sens życiu, oraz często jest gwarancją sukcesu.
Myślę, że właśnie zazdrość i brak celu powoduje, że ludzie piszą takie komentarze.
Ale - psy szczekają......
Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego dobrego:).
Dziękujemy :-)
UsuńJej, jakie zmiany u Was. Na pewno się uda! Dobrze, że takie cudo trafiło się Wam - ludziom, jak piszesz - z misją. Myślę też, że doświadczenie z Zapusty mimo wszystko będzie bezcenne. Powodzenia, Riannon!
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że bez tych 12 lat w Zapuście, nie potrafilibyśmy dobrze, czyli z głową i w zgodzie z naszym charakterem i potrzebami, zorganizować sobie na nowo życia. Dzięki. Dobra energia od ludzi bardzo pomaga :-)
UsuńDziękuję za wizytę :) i miłe słowa. Trzymam za Was kciuki i do rychłego zobaczenia :)
OdpowiedzUsuńJolu, cała przyjemność po naszej stronie :-) Ściskam :-*
UsuńUkradlisci mi moje lozko! Pobieglam do sypialni sprawdzic czy moje stoi, ufff - odetchnelam jest na miejscu:)))
OdpowiedzUsuńRiannon! Moze to glupio zabrzmi ale pierwsze koty za ploty, a lozko wazna rzecz i oby to nowe ktore zakupiliscie sluzylo Wam w nowym domu przez wiele, wiele lat.
Nigdy nie jest za pozno na zmiany, a w Waszym przypadku i z Wasza charyzma i podejsciem do zycia na pewno wszystko Wam sie uda, czego zycze z calego serca:)
Łóżko jest świetne i z powodzeniem może robić za pierwszy porządny mebel dworski :-) Jest takie solidne, że na pewno będzie służyć nam do końca życia :-)
UsuńHm... czy to znaczy, ze muzeum tj. eksponaty zebrane do tej pory i bytujace w domu w Zapuscie zabieracie ze soba, czy tez sprzedajecie razem z domem? Nie bedziecie miec problemow z papierologia po przeniesieniu sie na nowe miejsce?
OdpowiedzUsuńJesli chodzi o zlosliwe komentarze typu "jestescie smieszni z ta swoja misja" - coz, ja tam sie ciesze, ze sa jeszcze na tym swiecie ludzie, dla ktorych pogon za mamona, zysk i tzw. "byznes" nie przeslaniaja oczu. Bo wlasnie dzieki takim ludziom ten swiat jeszcze nie stal sie jednym wielkim, tam samo wygladajacym komercyjnym miastem-mallem.
Prywatne kolekcje (a szczególnie te zainwentaryzowane, jako muzealia) są przypisane nie do miejsca, ale do właściciela, zatem nie będzie żadnego problemu z przeniesieniem wszystkiego do nowej siedziby. Na początku trochę dziwne nam się wydawało, że przedmioty z Pogóza Izerskiego zostaną pozbawione kontekstu, ale po prostu trzeba będzie wpisac je w nową konwencję. Będziemy troszkę ambasadorami Izerów :-) W nowym miejscu kolekcja z Pogórza Izerskiego będzie stanowiła jedynie cząstkę muzealiów, ponieważ będziemy rozbudowywać muzeum przede wszystkim o pamiątki rodzinne, które zalegają w szafach i teraz nie mają żadnego kontekstu. Są one związane z dawnymi mieszkańcami dworu i tam też jest ich miejsce. Będzie troszkę papierologii, jak to w polskich urzędach, bo będziemy zmieniac nie tylko siedzibę, ale nazwę muzeum. Myślę jednak, że to wszystko nie powinno być jakimś wielkim problemem. Przed nami dużo, dużo większe i poważniejsze sprawy do rozwiązania.
UsuńKochani Głupi Misjonarze:)
OdpowiedzUsuńGłupota jest rzeczą względną, dla jednych to owa właśnie głupota, a dla innych mądrość.
Całym sercem jestem z Wami, trzymam kciuki, choć pewnie niepotrzebnie, bo Wam musi się udać i tak właśnie będzie, nie mam co do tego żadnych wątpliwości.
Nie jesteście śmieszni, nie jesteście dziwni, jesteście wyjątkowi, macie swoje zasady i swój sposób postrzegania świata, kreowania rzeczywistości, jesteście w tym zgodni i konsekwentni, czerpiecie z życia ile się da, dzieląc się tym z innymi.
Już teraz rezerwuję sobie pobyt, z całą rodzinką i oczywiście Mantrusiowo - Jakierkowym synkiem. Chętnie zamienię hotel na swojski Dwór:)
Gospodarze witający mnie na progu mnie przekonują. A czy goście mogą w to plewienie się włączyć? ha ha ha
Dacie radę, wierzę w to i czuję, ze kolejny początek będzie nie tylko wyzwaniem, ale ogromną radością dla Was. Tego serdecznie życzę:)
Buziaki:)
Dziękujemy :-) Jak tu wątpić, skoro inni tak w nas wierzą? :-) To bardzo pomaga i w chwilach zwątpienia podnosi do pionu :-)
UsuńOczywiście, że nasi goście będą mogli brać udział we wszystkich robotach na gospodarstwie, jeśli tylko będą mieli na to ochotę :-)
Kutwa...muszę więc się pospieszyć do Zapusty. A ja nie lubię pośpiechu bardzo...
OdpowiedzUsuń"Czy jestem śmieszna z tą swoją „filozofią”? Mało mnie to obchodzi. Ważne, że ja się z tym dobrze czuję." - zacytowałem, bo to bardzo mądre stwierdzenie :)
POWODZENIA !!!
Spokojnie, aż taką optymistką nie jestem, żeby wierzyć, że znajdziemy od ręki klienta na nasz dom w Zapuście. To wyjątkowe miejsce będzie pewnie musiało poczekać na wyjątkowych nabywców. Niemniej jednak serdecznie zapraszamy :-)
UsuńBez tej " filozofii": zycie staje sie puste i nic nie warte, ale powiem Ci, ze ja ostatnio już "wymiekam". Bo z filozofia i z zasadami jakos trudniej w dzisiejszych czasach zarabiać pieniadze. A bez kasy żyć się nie da... Ale dajemy radę, jeszcze dajemy:-))) A Za Was i za dwór trzymam kciuki - bo reportaz to chyba już we dworze bedzie:-)))
OdpowiedzUsuńAsia
To prawda, dlatego też nie warto się w owej filozofii całkowicie zatracać. Wiem, że będę musiała iść niekiedy na kompromisy i na pewne rzeczy, na które dziś się zamykam, czasem przymknąć oko. Nigdy jednak kosztem docelowych klientów, czyli ludzi prezentujących jakąś klasę. Jeśli zmusi mnie do tego sytuacja ekonomiczna (koszty utrzymania dworu nie będą małe) to pewnie wpuszczę i jakąś "firmową imprezę integracyjną", choć w tej chwili nie mam na to najmniejszej ochoty. Mam jednak nadzieję, że uda nam się stworzyć miejsce na tyle ciekawe, że będzie chętnie odwiedzane przez normalnych, przeciętnych, kulturalnych ludzi.
UsuńCo do reportażu, to mam nadzieję, że co się odwlecze to nie uciecze :-) Nie jestem do końca pewna, czy zasługujemy na to w Zapuście, natomiast jestem pewna, że dwór spełni oczekiwania nasze, Wasze i czytelników :-) Jestem po prostu świadoma błędów, jakie tu popełniliśmy już na samym początku i nigdy więcej nie pozwolę na nie w nowym miejscu.
Nie każdy umiałby zostawić dotychczasowe życie i zaczynać wszystko od początku, jesteście obydwoje odważni, pracowici, pełni pomysłów, bardzo podziwiam; pozdrawiam serdecznie.
UsuńKochani! Trzymamy za Was nasze wszystkie kciuki. Bardzo chcemy żebyście stworzyli w nowym miejscu magiczny zakątek z cudownym klimatem. Zazdraszczam sąsiedztwa, mieć Jolę "za płotem" to szczęście :)
OdpowiedzUsuńWiem, że się Wam uda, bo komu jak nie Wam. Mocno pozdrawiam mając nadzieję, że zdążymy Was jeszcze odwiedzić w Zapuście :)
Dziękujemy bardzo i zapraszamy jeszcze do Zapusty, żeby potem było co porównywać :-)
UsuńNo tak to być miało, to wasze miejsce i to wy będziecie je tworzyć w pewnym sensie od nowa, a w pewnym sensie przywracać jego historię. Muzeum tym bardziej się do tego przyczyni. Podziwiam waszą determinację i chęć zaczynania wszystkiego od nowa. Życzę jak najlepiej i wierzę, że się uda, Na pewno nie od razu i nie wszystko, ale jestem przekonana, że będzie dobrze. Ja mogę się tylko cieszyć, bo będziecie blisko:)))
OdpowiedzUsuńA co do śmieszności "życia z filozofią" , to śmieszni są ci, którzy z tego szydzą, bo na nic innego ich nie stać. I na pewno nie zadają sobie pytania: "po co żyjemy?"
Bardzo ciepło pozdrawiam
Też mam wrażenie, że to jakieś nasze przeznaczenie :-) W końcu, jakby na to nie spojrzeć, to, co robiliśmy tutaj, w Zapuście, gromadzenie doświadczenia, miało jakby za zadanie porzygotować nas do opieki nad dworem. Odkąd zaczęłam patrzeć na to wszystko w ten sposób, łatwiej jest mi myśleć o rozstaniu się z moim ukochanym dotychczasowym domem.
UsuńPrzez takich misjonarzy, świat staje się lepszy :) Na świecie jest mnóstwo ludzi których misja jest udowodnienie innym że nie zrealizują swoich marzeń. Jesteście przeciwwaga dla równowagi tego świata ;) Jakoś tak mi cieplej na sercu bo do dworu mam do Was bliżej :P Niby nic.. a cieszy... ;)
OdpowiedzUsuńA ja na szczęście jestem uodporniona na ludzi, o których piszesz. Po prostu jest mi ich szkoda, choć absolutnie nie czuję się w jakiś sposób od nich lepsza. Niech każdy przeżywa życie po swojemu i będzie szczęśliwy, bo to jest najważniejsze.
UsuńMam zatem nadzieję, że kiedyś nas odwiedzisz :-)
Serce sie raduje, wiedzac, iz sa na swiecie jeszcze ludzie tacy jak WY! Trzymam za Wasze marzenia bardzo mocno kciuki! Wierze, ze osiagniecie to o czym marzycie a wiesz dlaczego? Dlatego, ze to sa pragnienia prosto z serca, nie kierowane checia czysto materialna, a te ZAWSZE sie spelniaja!
OdpowiedzUsuńTo prawda, pasja często potrafi zamienić się w sukces, przynajmniej osobisty. Żeby odnieść sukces materialny, trzeba harować od rana do nocy. Ja jestem na to zbyt leniwa i za bardzo cenię sobie spokój. Uciekłam na wieś nie po to, żeby robić biznes, ale żyć spokojnie i w zgodzie z naturą. Byle tylko było co do garnka włożyć i opłacić rachunki, więcej mi nie potrzeba do szczęścia.
UsuńJakby to powiedziala moja mama: "Dobrze gada! Dac jej wodki!":)
UsuńKochani! Jesteśmy z Wami całym sercem. Cieszymy sie bardzo, że są jeszcze ludzie tacy jak Wy, ceniący wartości , które może dla jakiejś części społeczeństwa już się "sprały" ale stanowią o naszym człowieczeństwie i powoduja, że innym wokół chce się żyć. Obiecuję, że będziemy jednymi z pierwszych gości Waszego nowego "gniazdka" i zapewniam, że" narąbiemy" co najwyżej drewna do kominka a "zaliczać" będziemy okoliczne atrakcje i w ogóle będziemy grzeczni :)
OdpowiedzUsuńPóki co, trzymamy kciuki za Wasze plany i pozdrawiamy serdecznie :)
Możecie być niegrzeczni :-) Co do kominka, to niestety PRL tak zrył ten biedny dwór od środka i wypatroszył, że nijak kominka nie da się zbudować. Tak dziady jedne poprzerabiały ciągi kominowe, że chyba tylko w kibelkach dałoby się zrobić kominek. Odpada zatem rąbanie drewna, możecie się obijać :-)
UsuńAle jest dużo miejsca na ognisko :-)
Tobołek doświadczeń to bagaż bezcenny! Dwór jest taki piękny, że aż...Świat wokół paskudnieje z dnia na dzień, tym bardziej więc cieszy, że Wam się chce, wiecie dlaczego i po co. To miejsce ma "dobry" klimat i jest przepiękne. Z domem w Zapuście uważaj, bo to może być z dnia na dzień. Sprzedaż znaczy. Sama się oblizuję, ale trzymają mnie tu różne sprawy. Inaczej, byłabym w stanie zacząć tam wszystko od nowa.
OdpowiedzUsuńOj, to byłby cud, gdyby to odbyło się z dnia na dzień. To specyficzny dom, dla specyficznych ludzi. Pożyjemy, zobaczymy. Już raz mieliśmy w życiu taką akcję. Kiedy sprzedawaliśmy dom we Wrocławiu nabywca poprosił, abyśmy opuścili go w 2 tygodnie. A tam dziedzictwo (czytaj:śmietnik) po kilku pokoleniach, włącznie z Niemcami :-) Teraz staram się już przeglądać rzeczy, pakować tzw lamusy, albo do wywózki, albo do śmietnika :-)
UsuńSama widzisz, że cuda się zdarzają. Dom w Zapuście jest bardzo atrakcyjny - jasne, że nie dla każdego - ale zapaleńców nie brakuje. Budownictwo w Twoim regionie, poprzez swoją odmienność rozpala moją wyobraźnię. W Wielkopolsce poniemieckie domy są wszystkie jednakowe (prawie), czasem trafi się szachulec - najczęściej w okolicach zasiedlonych w XIX wieku przez Bambrów. Są takie wsie pod Poznaniem, domy są śliczne, ale popadają w ruinę, niestety. Tamte bamberskie zabudowania przypominają nieco domy przysłupowe.
UsuńMam nadzieję, że owa odmienność, regionalizm jest wartością i że znajdzie się nabywca, który to doceni, a nie wrzuci do jednego wora z innymi starymi chałupami poniemieckimi. Dlatego piszę, że dom będzie musiał poczekać na człowieka, który rozumie to, o czym piszesz powyżej. Na razie dzwonią i marudzą, że mają na rynku ogromny wybór i mogą przebierać w ofertach. Fajnie. Ja też 12 lat temu miałam ogromny wybór i przebierałam, póki... nie przyjechałam i nie zobaczyłam Zapusty :-)
UsuńNie kuś...
UsuńPokuszę jeszcze trochę, bo napisałam ogłoszenie (i opublikowałam, i zawarliśmy umowę z pośrednikiem).
Usuńhttp://gory-izerskie.blogspot.com/2013/09/dom-przysupowy-gospodarstwo.html
Poczytałam, popatrzyłam i... mam takie same kafelki pod prysznicem!!!
UsuńMam nadzieję, że znajdą się godni następcy. Widziałaś jak Inkwizycja piorunem sprzedała swój Biały Domek?
Tak, ale to zupełnie inna para kaloszy cudny, wypieszczony domek na obrzeżach Wrocławia, a wielka chałupa na wsi z dala od cywilizacji. Niemniej jednak, w porównaniu z innymi ofertami z okolicy, jest to propozycja atrakcyjna.
UsuńMasz rację, to zupełnie inny typ domu, ale przecież też bardzo zadbany i okolica przepiękna, wiele osób szuka takiej spokojnej przystani.
UsuńMika dobrze godo. Gdyby to było 6 lat temu...
UsuńPS. Kominek w kibelku mógłby być atrakcją na długie, zimowe wieczory, zwłaszcza podczas imprez integracyjnych. Ziałby ogniem po otwarciu klapy, ale od czasu do czasu, coś jak smok Wawelski. Częstotliwość "ziań" byłaby nieznana i zmienna. Delikwent musiałby zdążyć "pomiędzy". Byłby to test na refleks np. dla pracowników gazowni. Dla innych - po prostu taki survival. Oczywiście można by ten pomysł ulepszyć, wprowadzić różne wersje "ziania", np. siarką dla pracowników jakichś zakładów chemicznych, gorącą smołą dla drogowców... Możliwości jest mnóstwo!
OdpowiedzUsuńRozpaliłaś swoją wizją moją wyobraźnię, hi hi... :-)
UsuńCałe szczęście, że są tacy ludzie jak Wy. Wspaniale, że będzie takie miejsce tak blisko Krakowa. Tylko ten fryz...ale skoro to marzenie. A może dużo lepiej się prezentujący Hiszpan, bardziej naturalny, użytkowo lepszy.... Przepraszam, ja tak tylko.
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie mam łóżka : ( od 3 lat.
Chętnie w czymś pomogę, tylko teraz daleko jestem.
Pozdrawiam bardzo serdecznie.
Hi, hi... fryz zgrzyta w kontekście starego polskiego dworu? :-D A niechże będzie też nieco szaleństwa w tym naszym projekcie :-) To rzeczywiście marzenie, ale muszę mieć pewność, że będę gotowa. Na razie priotytetem jest urządzenie sobie przestrzeni i czasu. Wtedy będę wiedzieć, czy mogę sobie pozwolić na dodatkowe obciążenia. Do tego czasu mogę czochrać konie innych. Jest zapotrzebowanie na miejsce dla koni, a mamy tam łąki i sad. Dziękuję za chęć pomocy, bardzo chętnie skorzystam. Ja też jestem chwilowo zbyt daleko od dworu i nie wiadomo, jak długo ta chwila potrwa :-)
UsuńI jeszcze, co do zwierzęcego szaleństwa, być może zrealizuję jeszcze jedno swoje długoletnie marzenie i nabędę sobie psa faraona :-)
UsuńCo? Faraona? Jakiego faraona? Czy mnie oczy nie mylą?!!! Kochana, zgoda, może być faraon, ale oprócz tego goldenkowe stadko. Obiecuję, że wezmę urlop i pomogę przy odchowaniu, a jednego malucha już rezerwuję!!!!! Nawet ogarnę wokół dworu te sprawy, których Ty robić nie lubisz, ale błagam GOOOOLDENKI!!!!! Twoje są najpiękniejsze na świecie, najcudowniejsze, masz doświadczenie i serce dla nich. Miej już konie, ba kanarki i jaszczurki nawet, ale Ty to Golden:)
UsuńBuziaki:)
Myślałam, że napiszesz: co faraona? Faraona to są mrówki!!! :-D
UsuńSpokojnie, goldeny będę miała zawsze. Jak się zainstaluję na nowym miejscu, to sobie sunię skądś nabędę. A jeśli rzeczywiście zdecyduję się na faraona, to tak tylko, żeby sobie był. Tak, jak jest z nami Gaja.
No, kamień z serca! Normalnie aż się zdenerwowałam, że goldenki, najlepsze na świecie zanikną. A tu czarno na białym...Bardzo się cieszę, że Twoje myśli biegną w tym kierunku. Uspokoiłaś mnie:)
UsuńBuziaki:)
PS. Słyszałam, że na mrówki faraonki dobry jest cynamon, ale nie wiem...U mnie na balkonie inwazja biedronek, stada dosłownie. Muszę zamykać okna, bo włażą do środka i szukają przytuliska w szparach i zakamarkach.
Z ochota tu zaglądam od czasu do czasu, cenię bardzo ludzi z "misją" lub po prostu uroczych pasjonatów.Życie daje nam tyle czerpmy z niego najwięcej. Trzymam kciuki aby dom poprzedni poszedł w dobre ręce.Niech wam pomogą wasze Dobre Anioły:):
OdpowiedzUsuńBardzo gorąco dziękujemy. Takie wsparcie bardzo motywuje i daje kopa do działania :-)
UsuńWszystkiego dobrego w Dniu anioła Stróża!!!:):)
Usuń:-)
UsuńLubię Takich Misjonarzy !!!!
OdpowiedzUsuńTak trzymajcie !!!!
Ważne jest to,że to Wy kierujecie swoim życie i spełniacie się w tym co robicie i to daje Wam radość i szczęście.
Lubię do Ciebie zaglądać i cieszy mnie to,że mogłam poznać Ciebie osobiście.Pozdrawiam Was serdecznie trzymając za Was kciuki :)
Bardzo dziękuję, każda ciepła myśl i dobra energia nam bardzo pomaga. Pozdrawiam gorąco :-)
UsuńZagladam do Was od dluzszego czasu, ale dopiero post o glupiej misji, zdopingowal mnie do komentarza. Sami nalezymy do kategorii ludzi, co to o nas mowia"naiwni". Bo ciagle ufamy ludziom, bo robimy rozne rzeczy nie dla kasy, tylko by innym i sobie sprawic radosc. Boli mnie to, ze wiele razy, chcialam sie w cos zaangazowac, a ludzie nie wierzyli, ze moja chec dzialania wynika z czystej empatii, sympatii a nie z wyrachowania i krecili kolka na czole. Dlatego bardzo Wam kibicuje i gdybym mieszkala blizej, kto wie, czy nie zglosilabym naszej rodziny, jako kandytatow do dzierzawy palacu:) Tymczasem zglaszam chec pomocy. Gdybsycie chcieli odwiedzic klamociarnie w mojej okolicy , by domostwo doposazyc, to zapraszam.Kasia z Alzacji:)A jesli chodzi o muzeum, to mam takie idee fixe, ale to raczej do opowiedzenia przy kawie;) Z calego serca zycze Wam powodzenia!
OdpowiedzUsuńNo masz, w Alzacji to mnie jeszcze było :-)
UsuńBardzo dziękujemy za ciepły komentarz i za kibicowanie :-)
Urządzanie kolejnego domu to trud, wyzwanie, ale i niesamowita przyjemność i satysfakcja.
UsuńBywając przez życie w różnych wnętrzach trafiałam na takie, gdzie człowiek czuł się jak w przechowalni, a bywały i takie z których nie chciało się wychodzić. Z czasem doszłam do wniosku, że nie o meble w tym wszystkim chodzi, bo te drogie nie dawały gwarancji przytulności, a te najprostsze nie raz wprowadzały dobrego ducha do wnętrz. Wszędzie jednak najważniejsze okazywały się ściany - te puste wprowadzały uczucie chłodu i obcości. Dobrze wspominam miejsce w którym ściany ozdobione były gobelinami i kilimami, a spore zdjęcia z pięknych miejsc w naszym kraju wisiały w zwykłych antyramach. Kilka świec i bukietów. No i jeszcze tkaniny - poduszki, firanki, narzuty. To co większość kobiet umieszcza we wnętrzach instynktownie. Piszę to wszystko z całą życzliwością trzymając kciuki za Was - Osobowości o Osoby cenne, bo się Wam chce. Bo chcecie robić cokolwiek. by świat był lepszy i piękniejszy. NIECH SIĘ WAM UDA !!!
Będzie trudno tak wszystko dobrać, skoro ma to być styl dworkski, żeby nie wpaść w pułapkę pretensjonalizmu i sztywności w formie. Ale mam nadzieję, że się uda (będę kierować się sercem i instynktem, a nie tylko wartością antyku) i że będzie to dla nas wspaniała, kolejna życiowa przygoda. Widocznie skazani jesteśmy na rewitalizację porzuconych obiektów historycznych. Z pokorą przyjmuję ten los :-)
UsuńDawno mnie nie było tu nie było i widzę że szykują się wielkie zmiany !? Ale mimo że życzę Wam jak najlepiej to OGROMNIE żałuję iż chcecie się przenieść poza Dolny Śląsk. To fatalna wiadomość, ten region potrzebuje takich ludzi jak Wy.... buuuuuuuuuuuuu !
OdpowiedzUsuń