Śnieg. Herbata. Świeczka. Odkładam przeczytaną książkę, wyłączam światło i wsłuchuję się w swoje myśli.
2013-02-20
2013-02-02
Wielkie wyciskanie!
Odkąd zielone smoothies wkroczyły w moje życie zamarzyłam o wyciskarce do soków, zwłaszcza takiej, która poradziłaby sobie z liściastą zieleniną. Najbardziej zielone lokalne warzywo (boski jarmuż), które można dostać w Gdańsku zimą ma niesamowicie dużą ilość włókien i bez pomocy profesjonalnego blendera ni rusz nie idzie przygotować kremowego smoothie. Podobnie rzecz się ma z selerem naciowym, który wprost uwielbiam. Poza tym smoothies to w 60% owoce, a mi się marzył sok z samego selera naciowego, czy 80% pietruszki i odrobina jabłka albo marchewkowo - szpinakowy.
Równolegle dowiedziałam się o terapii Gersona, dałam się zaskoczyć wegańskim i surowym przysmakom w Raw Organic w Krakowie oraz przeczytałam 'od deski do deski' blog Moniki Trawińskiej Rawolucja. Pokochałam także optymizm i siłę Kris Carr oraz przede wszystkim jej styl gotowania (lub niegotowania, większość potraw jest niepoddanych obróbce cieplnej). Poniżej reklama jej nowej książki Crazy Sexy Kitchen, która już stała się jedną z moich ulubionych i najbardziej inspirujących książek:
Po przeczytaniu tysiąca opinii, recenzji i porównań zdecydowałam się na wyciskarkę (smaczniejszy, bardziej odżywczy sok, który nie ulega natlenieniu i nie traci cennych enzymów, można go także bez problemu przechowywać w lodówce do 48h) ze średniej półki cenowej - Omega 8006. Po tygodniu codziennego użytkowania mogę powiedzieć, że jest to najlepszy zakup 'kuchenny' jakiego kiedykolwiek dokonałam. Dość powiedzieć, że wyciskarka przyćmiła marzenia o mikserze Kitchen Aid, a codzienne picie soków sprawiło, że zapomniałam co to jest apetyt na słodycze i chęć pieczenia ciasta ;)
Soki staram się wyciskać z warzyw ekologicznych, ale kiedy nie mam do nich dostępu to nie ma dramatu i w ruch idą te z osiedlowego warzywniaka. Bardzo się cieszę, bo ostatnio w Lidlu pojawiła się cała sekcja warzyw z uprawy ekologicznej (niepryskane!), a w niej znaleźć można m.in. marchewki, jabłka, niewoskowane cytryny, ziemniaki w przyzwoitej cenie. Raz na tydzień kupuję 4 - 5kg marchewki i 3kg jabłek i podstawa zimowych soków jest z głowy :) Poniżej 'przepisy' na dwa moje ulubione zimowe soki.
Zimowy pomarańczowy sok
na 1l soku
1,5 kg marchewek
0,5kg jabłka
2 pomarańcze
Marchewki i jabłka myję dokładnie i wyciskam ze skórką (tylko jeśli są ekologiczne, zwykłe obieram, bo w skórce zbierają się wszelkie chemikalia, opryski etc.). Pomarańcze myję i wyciskam, dodaję do soku marchewkowo - pomarańczowego i wypijam ze smakiem lub przelewam do czystego słoika i wstawiam do lodówki.
Zimowy zielony sok
na 1 l soku
1 kg jabłek (najlepiej twardych, świetne są De Costy)
1 duży seler naciowy
pęczek szpinaku zwykłego lub torebka typu baby (zazwyczaj ok. 200g)
sok z 1/2 cytryny
Owoce i warzywa myję dokładnie i wyciskam ze skórką (tylko jeśli są ekologiczne, zwykłe obieram, bo w skórce zbierają się wszelkie chemikalia, opryski etc.).
W wersji dla początkujących polecam dodanie 1 gruszki lub zwiększenie ilości jabłek do 1,5kg.
Smacznego!
2012-10-24
Jesienny spacer po Lesie Oliwskim.
Odrobina słońca przed ciemnym i deszczowym listopadem.
Piękne niebieskie niebo, a na jego tle złote, czerwone i żołte liście.
Zapach ziemi, chłodne rześkie powietrze, które zapowiada nadchodzącą zimę.
A po spacerze - moja ulubiona latte na mleku sojowym w Retro i świeża prasa. Uwielbiam jesień :)
Piękne niebieskie niebo, a na jego tle złote, czerwone i żołte liście.
Zapach ziemi, chłodne rześkie powietrze, które zapowiada nadchodzącą zimę.
A po spacerze - moja ulubiona latte na mleku sojowym w Retro i świeża prasa. Uwielbiam jesień :)
Etykiety:
Gdańsk,
inne,
jesienne opowieści
2012-10-23
Sałatka z grillowaną dynią.
Im dłużej się nie pisze, tym trudniej zacząć to robić ponownie. Odpowiadając na liczne pytania: ciągle gotuję, ciągle fotografuję, ale do pisania ciężko mi się jest zabrać stąd moja nieobecność. Wracam już jesiennie z przepisem na moją ulubioną dynię - piżmową, którą nareszcie można bez problemu dostać w gdańskich warzywniakach. Sałatkę zrobiłam jeszcze we wrześniu, kiedy ciepłe, słoneczne dni skłaniały mnie ku lżejszym i zielonym daniom, ale i w październiku spojrzę na nią przychylnym okiem.
Sałatka łączy w sobie słodkie (grillowana dynia, miód), słone (feta), gorzkie (rukola, sałaty), kwaśne (odrobina octu jabłkowego dodanego do dressingu). Kropkę nad "i" stanowią chrupiące prażone pestki dyni.
PS. Sałatkę podałam na talerzyku, który jest projektu Kabo Pydo - dwóch młodych polskich designerów (Katarzyna Borkowska i Tomasz Pydo). Na talerzykach z serii Catering zrobiłam także wegańskie babeczki czekoladowe, na które przepis znajdziecie w Magazynie Westwing Home & Living.
10 plasterków obranej i wydrążonej dyni piżmowej (może być także zwykła dynia lub hokkaido)
duża garść rukoli
duża garść roszponki
2 czubate łyżki fety (ok. 40g)
2 łyżki pestek dyni
na dressing:
1 łyżeczka octu jabłkowego
1 łyżeczka miodu
5 łyżek oliwy dyniowej (olej z pestek dyni)
Patelnię grillową posmarowaną delikatnie olejem rzepakowym rozgrzać na średnim ogniu. Na ciepłą patelnię układać plasterki dyni i grillować z każdej strony po kolei aż dynia będzie miękka i delikatnie skarmelizowana na brzegach. (ok. 5 minut jeśli plasterki są grubości 3mm)
W międzyczasie przygotować dressing - wymieszać ocet z miodem i powoli dodawać oliwę, cały czas mieszając aż uzyskamy emulsję.
Na talerze nałożyć rukolę i roszponkę, obok w formie wachlarza ułożyć zgrillowaną dynię. Dynię delikatnie oprószyć solą morską. Na sałatkę pokruszyć fetę i posypać prażonymi pestkami dyni (można kupić gotowe już uprażone, lub na suchej małej patelni na średnim ogniu prażyć pestki aż zaczną 'strzelać'). Polać dressingiem, podawać natychmiast. Smacznego!
Sałatka łączy w sobie słodkie (grillowana dynia, miód), słone (feta), gorzkie (rukola, sałaty), kwaśne (odrobina octu jabłkowego dodanego do dressingu). Kropkę nad "i" stanowią chrupiące prażone pestki dyni.
PS. Sałatkę podałam na talerzyku, który jest projektu Kabo Pydo - dwóch młodych polskich designerów (Katarzyna Borkowska i Tomasz Pydo). Na talerzykach z serii Catering zrobiłam także wegańskie babeczki czekoladowe, na które przepis znajdziecie w Magazynie Westwing Home & Living.
Sałatka z grillowaną dynią, fetą i oliwą dyniową
przepis na 2 osoby10 plasterków obranej i wydrążonej dyni piżmowej (może być także zwykła dynia lub hokkaido)
duża garść rukoli
duża garść roszponki
2 czubate łyżki fety (ok. 40g)
2 łyżki pestek dyni
na dressing:
1 łyżeczka octu jabłkowego
1 łyżeczka miodu
5 łyżek oliwy dyniowej (olej z pestek dyni)
Patelnię grillową posmarowaną delikatnie olejem rzepakowym rozgrzać na średnim ogniu. Na ciepłą patelnię układać plasterki dyni i grillować z każdej strony po kolei aż dynia będzie miękka i delikatnie skarmelizowana na brzegach. (ok. 5 minut jeśli plasterki są grubości 3mm)
W międzyczasie przygotować dressing - wymieszać ocet z miodem i powoli dodawać oliwę, cały czas mieszając aż uzyskamy emulsję.
Na talerze nałożyć rukolę i roszponkę, obok w formie wachlarza ułożyć zgrillowaną dynię. Dynię delikatnie oprószyć solą morską. Na sałatkę pokruszyć fetę i posypać prażonymi pestkami dyni (można kupić gotowe już uprażone, lub na suchej małej patelni na średnim ogniu prażyć pestki aż zaczną 'strzelać'). Polać dressingiem, podawać natychmiast. Smacznego!
2012-06-26
Zielone smoothies
Moją największą wadą jest brak systematyczności i słomiany zapał. Poranny jogging? Tak, ale przez pierwszy tydzień, w drugim znajdę już 101 wymówek i ważniejszych spraw. Całkowite wykluczenie cukru z diety? Tak, przez pierwszy miesiąc, ale już w drugim skusi mnie piekarnik i upiekę gryczane brownie, zdrowsze co prawda niż "zwykłe" ciasto, ale wciąż słodzone (nierafinowanym) cukrem.
Jedynym zdrowym nawykiem, który udało mi się wprowadzić i utrzymać aż do dzisiaj jest codziennie picie zielonego smoothie, które stało się moim ulubionym "śniadaniem" i które potrafi dodać mi energii aż do południa. Nie tylko mi, bo zielone smoothie są zaraźliwe - uwielbia je P., który potrafi wstać pół godziny wcześniej tylko po to by wystać w warzywniaku świeżutki szpinak i pietruszkę, posmakowały one także moim rodzicom.
Moją główną inspiracją jest książka Victorii Boutenko "Rewolucja zielonych koktajli", której autorka (wraz z rodziną) będąc od wielu lat na diecie witariańskiej (raw, surowej) szukała sposobu włączenia do diety większej ilości surowej zieleniny czyli liściastych zielonych warzyw. Bo o ile każdy z nas wie, że szpinak, jarmuż, sałata, natka pietruszki, liście buraka czy rzodkiewki są super zdrowe i powinniśmy je uwzględniać w naszej diecie, to raczej mało kto sam z siebie zje na surowo wiązkę szpinaku czy liści rzodkiewek. Szukając smacznego sposobu włączenia zieleniny Viktoria odkryła, że szympansy robią sobie zielono - owocowe kanapki - tj owijają zielonymi liśćmi owoce i tak je zjadają. Idąc tym tropem zmiksowała w blenderze jarmuż z bananami - okazało się, że taki napój pachnie i smakuje fantastycznie mimo zjadliwie zielonej barwy.
Podstawowy przepis na zielone smoothie jest więc bardzo prosty:
owoce (80% dla początkujących, 60% dla już praktykujących ;) ) + zielone liście + (opcjonalnie) woda
Poniżej znajdziecie dwa proste przepisy na moje ulubione zielone koktajle, a w osobnym wpisie (który mam nadzieję zajmie mi mniej czasu niż ten obecny) przygotowuję FAQ dotyczące zielonych smoothie - dlaczego chlorofil jest dla nas taki dobry, z czego można zrobić smoothie, jak często je pić, jaki blender jest najlepszy etc.
1/2 dojrzałego melona (np. kantalupy lub żółtego, bez pestek i bez skórki, sam miąższ)
sok z 1 cytryny
1 banan (2 banany dla początkujących)
1/4 - 1/2 szklanki
Wszystkie składniki zmiksować w blenderze na gładki koktajl dodając tyle wody, aby uzyskać odpowiednią konsystencję (która jest upodobaniem indywidualnym ;) - ja lubię bardzo płynne i lekkie smoothie, P. gęste i ciężkie), wypić od razu :) Z podanych proporcji wychodzi ok. 1,5l smoothie.
1 ogórek, obrany
2 jabłka bez gniazd nasiennych (jeśli mam ekologiczne jabłka to ich nie obieram)
1 banan (dla początkujących)
1/2 szklanki wody
Wszystkie składniki zmiksować w blenderze na gładki koktajl, wypić od razu :) Z podanych proporcji wychodzi ok. 1,5l smoothie.
Powyższe zdjęcie to zdjęcie zieleniny, którą przywieźliśmy z gospodarstwa ekologicznego Fohat pani Izabeli i Leszka Walczak z Janówka pod Starym Polem (e-mail: [email protected]). Wypicie całej tej zieleniny zajęło nam nieco ponad tydzień :)
Jedynym zdrowym nawykiem, który udało mi się wprowadzić i utrzymać aż do dzisiaj jest codziennie picie zielonego smoothie, które stało się moim ulubionym "śniadaniem" i które potrafi dodać mi energii aż do południa. Nie tylko mi, bo zielone smoothie są zaraźliwe - uwielbia je P., który potrafi wstać pół godziny wcześniej tylko po to by wystać w warzywniaku świeżutki szpinak i pietruszkę, posmakowały one także moim rodzicom.
Moją główną inspiracją jest książka Victorii Boutenko "Rewolucja zielonych koktajli", której autorka (wraz z rodziną) będąc od wielu lat na diecie witariańskiej (raw, surowej) szukała sposobu włączenia do diety większej ilości surowej zieleniny czyli liściastych zielonych warzyw. Bo o ile każdy z nas wie, że szpinak, jarmuż, sałata, natka pietruszki, liście buraka czy rzodkiewki są super zdrowe i powinniśmy je uwzględniać w naszej diecie, to raczej mało kto sam z siebie zje na surowo wiązkę szpinaku czy liści rzodkiewek. Szukając smacznego sposobu włączenia zieleniny Viktoria odkryła, że szympansy robią sobie zielono - owocowe kanapki - tj owijają zielonymi liśćmi owoce i tak je zjadają. Idąc tym tropem zmiksowała w blenderze jarmuż z bananami - okazało się, że taki napój pachnie i smakuje fantastycznie mimo zjadliwie zielonej barwy.
Podstawowy przepis na zielone smoothie jest więc bardzo prosty:
owoce (80% dla początkujących, 60% dla już praktykujących ;) ) + zielone liście + (opcjonalnie) woda
Poniżej znajdziecie dwa proste przepisy na moje ulubione zielone koktajle, a w osobnym wpisie (który mam nadzieję zajmie mi mniej czasu niż ten obecny) przygotowuję FAQ dotyczące zielonych smoothie - dlaczego chlorofil jest dla nas taki dobry, z czego można zrobić smoothie, jak często je pić, jaki blender jest najlepszy etc.
Smoothie szpinakowe
duża wiązka szpinaku - 2 pełne szklanki (może też być szpinak typu baby - jedna torebka)1/2 dojrzałego melona (np. kantalupy lub żółtego, bez pestek i bez skórki, sam miąższ)
sok z 1 cytryny
1 banan (2 banany dla początkujących)
1/4 - 1/2 szklanki
Wszystkie składniki zmiksować w blenderze na gładki koktajl dodając tyle wody, aby uzyskać odpowiednią konsystencję (która jest upodobaniem indywidualnym ;) - ja lubię bardzo płynne i lekkie smoothie, P. gęste i ciężkie), wypić od razu :) Z podanych proporcji wychodzi ok. 1,5l smoothie.
Smoothie pietruszkowe
2 pęczki natki pietruszki (najlepiej ekologicznej)1 ogórek, obrany
2 jabłka bez gniazd nasiennych (jeśli mam ekologiczne jabłka to ich nie obieram)
1 banan (dla początkujących)
1/2 szklanki wody
Wszystkie składniki zmiksować w blenderze na gładki koktajl, wypić od razu :) Z podanych proporcji wychodzi ok. 1,5l smoothie.
Powyższe zdjęcie to zdjęcie zieleniny, którą przywieźliśmy z gospodarstwa ekologicznego Fohat pani Izabeli i Leszka Walczak z Janówka pod Starym Polem (e-mail: [email protected]). Wypicie całej tej zieleniny zajęło nam nieco ponad tydzień :)
Etykiety:
banany,
jabłka,
melon,
napoje,
ogórek,
pietruszka,
Smoothie pietruszkowe,
Smoothie szpinakowe,
śniadanie,
szpinak,
wegańskie,
wegetariańskie
2012-04-06
Grasz w zielone?
Bo ja gram :)
W przerwie między mazurkiem a babą (w tym roku gryczaną), szykuję dla Was wpis o pysznych zielonych koktajlach, który zainspirowała książka "Rewolucja zielonych koktajli" Victorii Boutenko. Coś czuję jednak, że skończę go dopiero po Świętach, które - mam nadzieję - spędzicie radośnie i słonecznie! :)
W przerwie między mazurkiem a babą (w tym roku gryczaną), szykuję dla Was wpis o pysznych zielonych koktajlach, który zainspirowała książka "Rewolucja zielonych koktajli" Victorii Boutenko. Coś czuję jednak, że skończę go dopiero po Świętach, które - mam nadzieję - spędzicie radośnie i słonecznie! :)
Etykiety:
inne
2012-03-11
Carpaccio z pieczonych buraków.
Z buraków robiłam niemal już wszystko - gnocchi, tartę, zupy (różne kremy, a także tradycyjny barszcz i barszcz ukraiński), sałatki na ciepło i na zimno. Tej zimy doszło do tego czekoladowe ciasto z burakami (przepyszne, zniknęlo zanim zrobiłam zdjęcia, więc zdecydowanie muszę upiec je ponownie) i carpaccio, na które dzisiaj zapraszam.
Upieczone buraki pokrojone w cieniutkie plasterki to podstawa tego wegetariańskiego carpaccio, do której można dodać dodatki na jakie tylko mamy ochotę. Moje trzy ulubione połączenia to:
1) klasyczny winegret i rukola
2) pomarańczowy dressing na oliwie z orzechów włoskich i roszponka
3) oliwą z pestek dyni, feta i prażone pestki dyni
Trzecie wersja gościła tej zimy na moim stole chyba najczęściej - pestki dyni zawsze mam w duużej ilości, bo P. lubi je podjadać w ciągu dnia, oliwa z pestek dyni to mój przysmak i dodatek do wielu sałatek i zup, a feta zazwyczaj też się znajdzie w mojej lodówce (równie dobrze można ją zastąpić np. kozim serkiem).
Przygotowanie całego dania zajmuje z górą dziesięć minut jeśli tylko mamy upieczone buraki - ja piekę je hurtowo przy okazji nagrzewania piekarnika przed pieczeniem chleba (lub w trakcie pieczenia chleba jeśli buraki są większe i wymagają więcej czasu). Po ostudzeniu buraki wkładam do lodówki i dopiero przed podaniem kroję na cieniutkie plasterki, które delikatnie podgrzewam do temperatury pokojowej jeśli są bardzo zimne.
Carpaccio z pieczonych buraków
2 porcje
1 duży lub 2 mniejsze buraki
40 g fety
2 łyżki pestek dyni
2 łyżki oliwy z pestek dyni
3 gałązki świeżego tymianku
Buraki bez obierania zawinąć w folię aluminiową i włożyć do piekarnika nagrzanego do 200°C. Piec do miękkości sprawdzając cienkim nożem lub widelcem czy już są upieczone - jeśli miękko wchodzi w burak, to jest on już upieczony. Zajmuje to od pół godziny do godziny w zależności od rozmiaru buraka.
Ostudzone buraki obrać ze skórki i na tarce typu mandolina pokroić na cieniutkie plasterki. Ułożyć je na talerzu pojedyńczo (zdj. powyżej), a nastepnie posypać listkami świeżego tymianku oberwanymi z gałązek, polać oliwą z pestek dyni i posypać pokruszoną na drobne kawałki fetą.
Na małej patelni uprażyć na sucho (bez tłuszczu) pestki dyni aż będą złote i zaczną pękać (jak popcorn). Ciepłymi pestkami posypać carpaccio, podawać natychmiast. Smacznego!
Upieczone buraki pokrojone w cieniutkie plasterki to podstawa tego wegetariańskiego carpaccio, do której można dodać dodatki na jakie tylko mamy ochotę. Moje trzy ulubione połączenia to:
1) klasyczny winegret i rukola
2) pomarańczowy dressing na oliwie z orzechów włoskich i roszponka
3) oliwą z pestek dyni, feta i prażone pestki dyni
Trzecie wersja gościła tej zimy na moim stole chyba najczęściej - pestki dyni zawsze mam w duużej ilości, bo P. lubi je podjadać w ciągu dnia, oliwa z pestek dyni to mój przysmak i dodatek do wielu sałatek i zup, a feta zazwyczaj też się znajdzie w mojej lodówce (równie dobrze można ją zastąpić np. kozim serkiem).
Przygotowanie całego dania zajmuje z górą dziesięć minut jeśli tylko mamy upieczone buraki - ja piekę je hurtowo przy okazji nagrzewania piekarnika przed pieczeniem chleba (lub w trakcie pieczenia chleba jeśli buraki są większe i wymagają więcej czasu). Po ostudzeniu buraki wkładam do lodówki i dopiero przed podaniem kroję na cieniutkie plasterki, które delikatnie podgrzewam do temperatury pokojowej jeśli są bardzo zimne.
Carpaccio z pieczonych buraków
2 porcje
1 duży lub 2 mniejsze buraki
40 g fety
2 łyżki pestek dyni
2 łyżki oliwy z pestek dyni
3 gałązki świeżego tymianku
Buraki bez obierania zawinąć w folię aluminiową i włożyć do piekarnika nagrzanego do 200°C. Piec do miękkości sprawdzając cienkim nożem lub widelcem czy już są upieczone - jeśli miękko wchodzi w burak, to jest on już upieczony. Zajmuje to od pół godziny do godziny w zależności od rozmiaru buraka.
Ostudzone buraki obrać ze skórki i na tarce typu mandolina pokroić na cieniutkie plasterki. Ułożyć je na talerzu pojedyńczo (zdj. powyżej), a nastepnie posypać listkami świeżego tymianku oberwanymi z gałązek, polać oliwą z pestek dyni i posypać pokruszoną na drobne kawałki fetą.
Na małej patelni uprażyć na sucho (bez tłuszczu) pestki dyni aż będą złote i zaczną pękać (jak popcorn). Ciepłymi pestkami posypać carpaccio, podawać natychmiast. Smacznego!
2012-03-10
Ciasto cytrynowe z orzeszkami piniowymi.
Bardzo szybkie i smaczne ucierane ciasto w sam raz na koniec zimy, kiedy zakup szarej renety lub innych jabłek do pieczenia jest już prawie niemożliwy, a do rodzimych truskawek jeszcze daleko.
Do ciasta użyłam cytryny ekologicznej - tylko wtedy nie boję się, że skórka jest nafaszerowana środkami przeciwpleśniowymi i innymi chemikaliami, jeśli nie macie pod nosem sklepu z takimi cytrusami może skusicie się na cytryny i pomarańcze prosto z Sycylii? (ja właśnie przymierzam się do zamówienia, Atria z Ziołowego Zakątka już zamówiła)
Orzeszki pinii to zdecydowanie luksus, ale to właśnie ich aromat i smak sprawia, że zwyczajne ciasto cytrynowe staje się bardzo gourmet.
Zostawiam Was ze zdjęciami i przepisem, a sama biegnę zjeść lunch - carpaccio z pieczonych buraków z fetą, z prażonymi pestkami dyni, świeżym tymiankiem i odrobiną oliwy z pestek dyni (na pewno o nim napiszę, tymczasem zdjęcie można zobaczyć tutaj)
Ciasto cytrynowe z orzeszkami pinii
na podst. lemon sour cream cake z książki "Cakes" The Australian Women's Weekly
250g miękkiego masła
1 łyżka startej skórki z cytryny
1 szklanka cukru (220g, w oryginale: 2 szklanki cukru, 440g)
6 jajek (w temperaturze pokojowej)
3/4 szklanki (180g) gęstej kwaśnej śmietany 18%
2 szklanki (300g) mąki tortowej
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 szklanki orzeszków pinii
1 łyżka cukru trzcinowego demerara
2 łyżki miodu (w oryginale: 1/4 szklanki, 90g) - opcjonalnie
Przygotuj kwadratową formę o boku 23 cm (może też być trochę większa blaszka, ciasto będzie tylko niższe) - wysmaruj masłem i wysyp bułką tartą lub wyłóż papierem do pieczenia. Piekarnik nagrzej do 170°C (150°C z termoobiegiem).
Masło dokładnie zmiksuj / utrzyj z cukrem i skórką cytrynową. Ciągle miksując dodaj jedno jajko, a gdy dobrze połączy się z masłem i cukrem, dodaj kolejne i tak po kolei, aż dodasz 6 jajek. W osobnej misce wymieszaj mąkę z proszkiem i sodą. Do masy jajecznej dodaj mąkę z proszkiem i śmietanę, w dwóch partiach, miksując tylko do połączenia składników. Wylej masę do formy i wstaw natychmiast do nagrzanego piekarnika na 15 minut.
W międzyczasie wymieszaj orzeszki pinii z cukrem trzcinowym.
Po 15 minutach szybko wyjmij ciasto z piekarnika (nie wyłączając go) i szybko wysyp na nim mieszankę orzeszków z cukrem, delikatnie wgniatając je w masę. Wstaw natychmiast ponownie do piekarnika na 45 minut.
Upieczone ciasto ostudź na kratce, a następnie polej miodem (jeśl jest gęsty to podgrzej go w garnuszku). Smacznego!
Do ciasta użyłam cytryny ekologicznej - tylko wtedy nie boję się, że skórka jest nafaszerowana środkami przeciwpleśniowymi i innymi chemikaliami, jeśli nie macie pod nosem sklepu z takimi cytrusami może skusicie się na cytryny i pomarańcze prosto z Sycylii? (ja właśnie przymierzam się do zamówienia, Atria z Ziołowego Zakątka już zamówiła)
Orzeszki pinii to zdecydowanie luksus, ale to właśnie ich aromat i smak sprawia, że zwyczajne ciasto cytrynowe staje się bardzo gourmet.
Zostawiam Was ze zdjęciami i przepisem, a sama biegnę zjeść lunch - carpaccio z pieczonych buraków z fetą, z prażonymi pestkami dyni, świeżym tymiankiem i odrobiną oliwy z pestek dyni (na pewno o nim napiszę, tymczasem zdjęcie można zobaczyć tutaj)
Ciasto cytrynowe z orzeszkami pinii
na podst. lemon sour cream cake z książki "Cakes" The Australian Women's Weekly
250g miękkiego masła
1 łyżka startej skórki z cytryny
1 szklanka cukru (220g, w oryginale: 2 szklanki cukru, 440g)
6 jajek (w temperaturze pokojowej)
3/4 szklanki (180g) gęstej kwaśnej śmietany 18%
2 szklanki (300g) mąki tortowej
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 szklanki orzeszków pinii
1 łyżka cukru trzcinowego demerara
2 łyżki miodu (w oryginale: 1/4 szklanki, 90g) - opcjonalnie
Przygotuj kwadratową formę o boku 23 cm (może też być trochę większa blaszka, ciasto będzie tylko niższe) - wysmaruj masłem i wysyp bułką tartą lub wyłóż papierem do pieczenia. Piekarnik nagrzej do 170°C (150°C z termoobiegiem).
Masło dokładnie zmiksuj / utrzyj z cukrem i skórką cytrynową. Ciągle miksując dodaj jedno jajko, a gdy dobrze połączy się z masłem i cukrem, dodaj kolejne i tak po kolei, aż dodasz 6 jajek. W osobnej misce wymieszaj mąkę z proszkiem i sodą. Do masy jajecznej dodaj mąkę z proszkiem i śmietanę, w dwóch partiach, miksując tylko do połączenia składników. Wylej masę do formy i wstaw natychmiast do nagrzanego piekarnika na 15 minut.
W międzyczasie wymieszaj orzeszki pinii z cukrem trzcinowym.
Po 15 minutach szybko wyjmij ciasto z piekarnika (nie wyłączając go) i szybko wysyp na nim mieszankę orzeszków z cukrem, delikatnie wgniatając je w masę. Wstaw natychmiast ponownie do piekarnika na 45 minut.
Upieczone ciasto ostudź na kratce, a następnie polej miodem (jeśl jest gęsty to podgrzej go w garnuszku). Smacznego!
2012-02-23
Zielony lunch.
Z tęsknoty za wiosną w oko wpada mi wszystko co zielone - zielony lakier do paznokci, zielone rękawiczki, wszystkie zieloności w warzywniaku - rukola, szpinak i awokado. Co prawda wszystkie pochodzą z importu i przybyły do nas jeśli nie z Włoch czy z Hiszpanii to z RPA, ale powoli męczy mnie już korzeniowe trio - ziemniak, marchewka, seler. Marzę o odmianie i o słodkich letnich pomidorach, ale na razie muszę zadowolić się daktylowymi pomidorkami cherry, które co prawda są słodkie, ale wciąż im daleko do smaku malinowych pomidorów od znajomego rolnika.
Jak co roku w lutym jest jeszcze za zimno na sałatki, ale zarazem już tracę ochotę na ciężkie zimowe dania, więc łączę jedno i drugie i robię proste sałatki makaronowe. Dzisiaj pierwsza z nich - bardzo zielona, bo z awokado, rukolą i bazylią. W kolejce czeka czerwona - z pesto rosso i moja ulubiona - kolorowa z mnóstwem grillowanych warzyw. Wszystkie idealnie pakują się w pudełko (ja właśnie planuję zamówić jedno z takich) i stanowią przepyszny i zdrowy lunch.
Sałatka makaronowa z awokado, mozarellą
i pomidorkami cherry
porcja na 2 osoby jako danie główne, 4 jako przystawka
150g makaronu kokardki / farfalle
1 duże dojrzałe awokado*
1 kulka mozarelli (125g)
8 pomidorków cherry (najlepiej odmiany daktylowej, są najsłodsze o tej porze roku)
garść rukoli
8 listków bazylii
świeżo zmielony pieprz
4 łyżki pestek słonecznika
Makaron ugotować w osolonej wodzie zgodnie ze wskazówkami na opakowaniu. Odsączyć na durszlaku odstawić.
Awokado przekroić na pół wzdłuż, łyżeczką wyjąć pestkę, dużą łyżką wyjąć połówkę awokado. Skórkę wyrzucić.
Mozarellę odsączyć z wody, pokroić w drobną kostkę.
Pomidorki umyć i przekroić na pół. Rukolę umyć i osuszyć, bazylię umyć i posiekać.
Pestki słonecznika podprażyć na suchej patelnii aż będą złote i aromatyczne.
Przygotować sałatkę: makaron wymieszać z rukolą i bazylią. Wyłożyć na to awokado, pomidorki cherry i mozarellę. Posypać świeżo zmielonym pieprzem. Przygotować dressing.
dressing miodowy z balsamico:
1 łyżka octu balsamico
1 łyżka octu jabłkowego
1 łyżka miodu
1/4 łyżeczki soli
1 łyżeczka musztardy Dijon
1/3 szklanki delikatnej oliwy z oliwek
Octy, miód, sól i musztardę wymieszać. Powoli dodawać oliwę cały czas mieszając, aż dressing zgęstnieje / powstanie emulsja. Gotowym dressingiem polać sałatkę, posypać prażonymi pestkami słonecznika. Smacznego!
*awokado sprzedawane w sklepach zazwyczaj są twarde i niedojrzałe, ale wystarczy zawinąć je w ściereczkę kuchenną i odstawić na parę dni a dojrzeją. Dojrzałe awokado powinno być miękkie i maślane.
Subscribe to:
Posts (Atom)