Potrzebowałam dwóch wieczorów i jednego popołudnia, aby poznać powieść o dość banalnym tytule „Miłość i jej następstwa” pisarza pochodzącego z Erytrei Sulaimana Addonii. Gdybym sugerowała się tylko tytułem, ominęłaby mnie wspaniała lektura.
Zanotowałam w pamięci wywiad z pisarzem, jaki ukazał się w Archipelagu (nr 3), nawet nosiłam się z zamiarem kupna książki, ale będąc ostatnio w bibliotece zupełnie przypadkowo natknęłam się na nią i wzięłam do domu.
I jestem dzięki tej książce bogatsza o wiedzę na temat stosunków damsko-męskich panujących w Arabii Saudyjskiej. Jestem przerażona fundamentalizmem islamskim, jaki panuje w tym kraju. Jestem przerażona traktowaniem kobiet w tym kraju. Jestem przerażona tym, że miłość może być uczuciem zakazanym – haram. Oczywiście biorę poprawkę, że historia opowiedziana przez Sulaimana Addonię to fikcja literacka, jednakże w każdej opowieści kryją się prawdy rządzące światem. A tu mamy do czynienia ze światem, którym rządzi najsurowsza odmiana islamu i prawa człowieka są nagminnie łamane. To wystarczy, aby sobie wyobrazić realia życia, które jest podporządkowane religii. To szariat reguluje tam życie. I to mnie przeraża, tak jak przeraża mnie każda religia ograniczająca wolność ciała i sumienia. Nie potrafię żyć podporządkowana prawom religii, która decyduje za mnie, jak mam się ubierać, jak mam się zachowywać, jak mam w ogóle żyć. Owszem urodziłam się w kraju, który nie był wolny, jednakże ani komunizm, ani socjalizm, nie uzurpowały sobie prawa do całkowitego podporządkowania sobie wolności człowieka. Dzisiejsza demokracja, wcale niebędąca najdoskonalszym systemem politycznym, jaki człowiek wymyślił, jest jednak rajem w porównaniu z krajami arabskimi, w których prawo szariatu jest decydującym. Nie wyobrażam sobie życia w świecie, w którym musiałabym chodzić ubrana całkowicie zakryta, nie mogłabym się uśmiechnąć do mężczyzny, nie mogłabym prowadzić samochodu, nie mogłabym decydować sama o swojej przyszłości. Nie wyobrażam sobie życia w świecie, w którym panuje patriarchat, a kobiety nie mają prawa głosu, dostępu do nauki, prawa do wolności w ogóle.
Nie będę jednak pisać o sobie, a o książce „Miłość i jej następstwa”, bo uważam tę powieść za świetną lekturę. Sulaiman Addonia napisał cudownie przejmującą powieść o miłości, która wbrew przeciwnościom losu łączy dwoje młodych ludzi. Sam temat miłości nie byłby jednak tak ciekawy, gdyby nie okoliczności i miejsce akcji. Stąd ten nieco subiektywny wstęp o Arabii Saudyjskiej i religii, która zawłaszczyła sobie prawo do decydowania o życiu człowieka.
Addonia przenosi czytelnika do czasów wcale nam nieodległych, bowiem akcja powieści rozgrywa się w roku 1989. Miejscem akcji jest Dżidda miasto na zachodzie Arabii Saudyjskiej, leżące nad Morzem Czerwonym, uznawane za najbardziej liberalne i kosmopolityczne w całym kraju. Co do treści, to można by w kilku zdaniach opowiedzieć o niej, ale żadne słowa nie oddadzą emocji i uczuć, którymi powieść jest przepełniona. Ot, młodemu chłopcu o imieniu Naser, który jest uchodźcą z ogarniętej wojną Erytrei, samotnemu i pragnącemu miłości kobiety, niespodziewanie pod nogi rzuca karteczkę kobieta ubrana w czarną abaję i kwef. Karteczka jest liścikiem miłosnym, który Naserowi rozpromieni serce i przepełni go tak upragnionym uczuciem. Jednakże, aby poznać autorkę coraz śmielszych liścików, aby usłyszeć jej głos, ba!, zobaczyć jej twarz, młody Naser będzie musiał podołać wielu niebezpiecznym wyzwaniom. Bo wokoło wszędzie kręci się policja religijna, która pilnuje porządku i czystości moralnej na ulicach Dżiddy. Tu za niemoralne zachowanie się na ulicy można otrzymać karę publicznej chłosty, a trzymanie za rękę kobiety jest ciężkim przewinieniem. W takich okolicznościach, ubiegając się do najrozmaitszych forteli z zachowaniem szczególnej ostrożności Naser poznaj Fiore. Miłość, która zrodziła się z listów, może wydać się uczuciem śmiesznym, bo jak to? Czy można zakochać się w kimś, kogo się nie widziało na oczy? Można. I wierzcie, że historia opowiedziana przez Sulaimana Addonię jest ogromnie realistyczna i wiarygodna. A miłość została sportretowana z olbrzymią estymą, dbałością i szacunkiem.
Addonia wkładając w usta młodych kochanków słowa pełne miłości posłużył się językiem niezwykle poetyckim i wrażliwym, co z początku wydawało mi się lekką naiwnością. Ale w pewnym momencie uzmysłowiłam sobie, że taka miłość, jaką opisał w swojej książce, zasługuje właśnie na taki język. Albo inaczej, może zostać opisana tylko słowami pełnymi natchnienia. Oczywiście nie mam na myśli żadnych wzniosłych i patetycznych dialogów rodem z europejskich romansów czy dramatów. Język kochanków pochodzących z krajów arabskich jest tak egzotyczny, jak i sami kochankowie, ale nie jest infantylny, czy przepełniony metaforami w stylu „Pieśni nad pieśniami”.
Sulaiman Addonia przepełnia swoją książkę uczuciami towarzyszącymi Naserowi, który jest tu narratorem i to na nim skupia się uwaga. Szczegółowo dowiadujemy się o tym, co dzieje się w jego wnętrzu. Pragnienia młodego chłopaka są ograniczone ciągłym strachem o swoje życie i o życie jego ukochanej. Wolność, do której oboje tęsknią, jest jednak stanem prawie nieosiągalnym. On nie może się oświadczyć o rękę Fiore, a ona pozostaje pod władzą swojego ojca. Wydaje się, że jedynym wyjściem jest dla nich ucieczka. Ale czy można uciec z Dżiddy? Czy uczucie łączące Nasera i Fiore ma rację bytu?
Niewiele jest książek traktujących o miłości, które wywarły na mnie niezwykłe wrażenie. Do dziś uważałam, że najpiękniejszą powieścią o miłości, jaką w życiu czytałam, była „Miłość w czasach zarazy” G. G. Marqueza. Tego zdania nie zmieniam. Ale z czystym sumieniem dopisuję „Miłość i jej następstwa” Sulaimana Addonii do książek niezwykłych, ukazujących miłość w jej najczystszej i niczym nie zmąconej postaci.
Zanotowałam w pamięci wywiad z pisarzem, jaki ukazał się w Archipelagu (nr 3), nawet nosiłam się z zamiarem kupna książki, ale będąc ostatnio w bibliotece zupełnie przypadkowo natknęłam się na nią i wzięłam do domu.
I jestem dzięki tej książce bogatsza o wiedzę na temat stosunków damsko-męskich panujących w Arabii Saudyjskiej. Jestem przerażona fundamentalizmem islamskim, jaki panuje w tym kraju. Jestem przerażona traktowaniem kobiet w tym kraju. Jestem przerażona tym, że miłość może być uczuciem zakazanym – haram. Oczywiście biorę poprawkę, że historia opowiedziana przez Sulaimana Addonię to fikcja literacka, jednakże w każdej opowieści kryją się prawdy rządzące światem. A tu mamy do czynienia ze światem, którym rządzi najsurowsza odmiana islamu i prawa człowieka są nagminnie łamane. To wystarczy, aby sobie wyobrazić realia życia, które jest podporządkowane religii. To szariat reguluje tam życie. I to mnie przeraża, tak jak przeraża mnie każda religia ograniczająca wolność ciała i sumienia. Nie potrafię żyć podporządkowana prawom religii, która decyduje za mnie, jak mam się ubierać, jak mam się zachowywać, jak mam w ogóle żyć. Owszem urodziłam się w kraju, który nie był wolny, jednakże ani komunizm, ani socjalizm, nie uzurpowały sobie prawa do całkowitego podporządkowania sobie wolności człowieka. Dzisiejsza demokracja, wcale niebędąca najdoskonalszym systemem politycznym, jaki człowiek wymyślił, jest jednak rajem w porównaniu z krajami arabskimi, w których prawo szariatu jest decydującym. Nie wyobrażam sobie życia w świecie, w którym musiałabym chodzić ubrana całkowicie zakryta, nie mogłabym się uśmiechnąć do mężczyzny, nie mogłabym prowadzić samochodu, nie mogłabym decydować sama o swojej przyszłości. Nie wyobrażam sobie życia w świecie, w którym panuje patriarchat, a kobiety nie mają prawa głosu, dostępu do nauki, prawa do wolności w ogóle.
Nie będę jednak pisać o sobie, a o książce „Miłość i jej następstwa”, bo uważam tę powieść za świetną lekturę. Sulaiman Addonia napisał cudownie przejmującą powieść o miłości, która wbrew przeciwnościom losu łączy dwoje młodych ludzi. Sam temat miłości nie byłby jednak tak ciekawy, gdyby nie okoliczności i miejsce akcji. Stąd ten nieco subiektywny wstęp o Arabii Saudyjskiej i religii, która zawłaszczyła sobie prawo do decydowania o życiu człowieka.
Addonia przenosi czytelnika do czasów wcale nam nieodległych, bowiem akcja powieści rozgrywa się w roku 1989. Miejscem akcji jest Dżidda miasto na zachodzie Arabii Saudyjskiej, leżące nad Morzem Czerwonym, uznawane za najbardziej liberalne i kosmopolityczne w całym kraju. Co do treści, to można by w kilku zdaniach opowiedzieć o niej, ale żadne słowa nie oddadzą emocji i uczuć, którymi powieść jest przepełniona. Ot, młodemu chłopcu o imieniu Naser, który jest uchodźcą z ogarniętej wojną Erytrei, samotnemu i pragnącemu miłości kobiety, niespodziewanie pod nogi rzuca karteczkę kobieta ubrana w czarną abaję i kwef. Karteczka jest liścikiem miłosnym, który Naserowi rozpromieni serce i przepełni go tak upragnionym uczuciem. Jednakże, aby poznać autorkę coraz śmielszych liścików, aby usłyszeć jej głos, ba!, zobaczyć jej twarz, młody Naser będzie musiał podołać wielu niebezpiecznym wyzwaniom. Bo wokoło wszędzie kręci się policja religijna, która pilnuje porządku i czystości moralnej na ulicach Dżiddy. Tu za niemoralne zachowanie się na ulicy można otrzymać karę publicznej chłosty, a trzymanie za rękę kobiety jest ciężkim przewinieniem. W takich okolicznościach, ubiegając się do najrozmaitszych forteli z zachowaniem szczególnej ostrożności Naser poznaj Fiore. Miłość, która zrodziła się z listów, może wydać się uczuciem śmiesznym, bo jak to? Czy można zakochać się w kimś, kogo się nie widziało na oczy? Można. I wierzcie, że historia opowiedziana przez Sulaimana Addonię jest ogromnie realistyczna i wiarygodna. A miłość została sportretowana z olbrzymią estymą, dbałością i szacunkiem.
Addonia wkładając w usta młodych kochanków słowa pełne miłości posłużył się językiem niezwykle poetyckim i wrażliwym, co z początku wydawało mi się lekką naiwnością. Ale w pewnym momencie uzmysłowiłam sobie, że taka miłość, jaką opisał w swojej książce, zasługuje właśnie na taki język. Albo inaczej, może zostać opisana tylko słowami pełnymi natchnienia. Oczywiście nie mam na myśli żadnych wzniosłych i patetycznych dialogów rodem z europejskich romansów czy dramatów. Język kochanków pochodzących z krajów arabskich jest tak egzotyczny, jak i sami kochankowie, ale nie jest infantylny, czy przepełniony metaforami w stylu „Pieśni nad pieśniami”.
Sulaiman Addonia przepełnia swoją książkę uczuciami towarzyszącymi Naserowi, który jest tu narratorem i to na nim skupia się uwaga. Szczegółowo dowiadujemy się o tym, co dzieje się w jego wnętrzu. Pragnienia młodego chłopaka są ograniczone ciągłym strachem o swoje życie i o życie jego ukochanej. Wolność, do której oboje tęsknią, jest jednak stanem prawie nieosiągalnym. On nie może się oświadczyć o rękę Fiore, a ona pozostaje pod władzą swojego ojca. Wydaje się, że jedynym wyjściem jest dla nich ucieczka. Ale czy można uciec z Dżiddy? Czy uczucie łączące Nasera i Fiore ma rację bytu?
Niewiele jest książek traktujących o miłości, które wywarły na mnie niezwykłe wrażenie. Do dziś uważałam, że najpiękniejszą powieścią o miłości, jaką w życiu czytałam, była „Miłość w czasach zarazy” G. G. Marqueza. Tego zdania nie zmieniam. Ale z czystym sumieniem dopisuję „Miłość i jej następstwa” Sulaimana Addonii do książek niezwykłych, ukazujących miłość w jej najczystszej i niczym nie zmąconej postaci.