Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wstyd. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wstyd. Pokaż wszystkie posty
środa, 16 kwietnia 2014
Znaleźć odrobinę normalności
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
O samej normalności można dyskutować dużo i długo. Każdy ma swoje zdanie do tego, co jest normalne, a co nie jest. Można też mówić o zakresie tego, co jest dopuszczalne w społeczeństwie i akceptowalne, jako rzecz normalna, a także o rzeczach, które wybiegają poza nią. Nie muszą to być od razu skrajne przypadki, ani dziwne wynaturzenia, bo dla wielu z nas już pomarańczowy kolor włosów jest czymś nie do zaakceptowania.
Fot.: www.izismile.com
Według zasady normalności wszystko powinno być szare oraz przycięte na odpowiednią, wyznaczoną badaniami, wielkość. Pozostałe powinno być, albo napiętnowane, albo pominięte. Zawsze jednak znajdą się jednostki, które swoją odmienność najchętniej by zamanifestowały, by udowodnić, że to z nami jest coś nie w porządku. W świecie, gdzie każda grupa społeczna jeszcze ma swoje miejsce do życia nikt nie czuje obowiązku bycia zwykłym, szarym obywatelem. Wszystko zależy od tego, wśród kogo żyjemy - można pokazać się na ulicy całkiem nago i znajdą się osoby, które to gorszy. Inaczej w tej sytuacji wygląda plaża nudystów, gdzie "ubrani" są odmieńcami. Czy w tym wypadku osoby nieśmiałe są inne czy całkowicie normalne? Jedni uważają ich za odmieńców, drudzy za całkowicie zwykłych, co jeśli oni sami zawsze czują się gorzej. Gorzej, niż ci szarzy obywatele, ale też gorzej, niż wszyscy indywidualiści. Dla nieśmiałych samo znalezienie normalności w życiu codziennym sprawia największa trudność. Życie w obcym świecie, w którym unikanie innych jest na porządku dziennym przysparza nie lada trudności. Nie chodzi tylko o znalezienie partnera/-ki czy nowej pracy. Największe problemy przynosi zwykłe życie. Podróż w ścisku w autobusie, odebranie telefonu od nieznanego numeru, kupno gazety, zamówienie jedzenia i późniejsze siedzenie obok obcych ludzi, uczestnictwo w życiu socjalnym, załatwienie spraw w urzędzie, opowiadanie o sobie. Problemy, których nikt normalny nie doświadcza, a które sprawiają tyle problemów każdego dnia i którymi trzeba walczyć na nowo. Nie ma możliwości ucieczki, poza pozostaniem w domu.
Fot.: www.izismile.com
Wtedy można tylko mijać indywidualistów i z zazdrością patrzeć na szarych obywateli, dla których wszystko jest takie proste i przychodzi tak łatwo. Wtedy nieśmiali obmyślają plany, że jutro w końcu zrobią to i to, ale rzeczywistość zazwyczaj rządzi się swoimi prawami. Pozostaje tylko złość na siebie i lekkie wzdychnięcie, gdy patrzymy na innych. Codzienność nas dobija, balansujemy pomiędzy wynaturzeniem a normalnością, wiedząc że zawsze zabraknie nas tego małego kroku, by sobie czegoś nie wyrzucać każdego dnia i płakać czasami z powodu swojej bezsilności. Chcemy żyć, jak inni, pozbyć się banalnych problemów, których społeczeństwo i tak nie zrozumie, bo większość tego nie doświadcza.
Antonina Kostrzewa
poniedziałek, 20 sierpnia 2012
Nieśmiali nie potrafią się sprzedać
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
W dzisiejszych czasach, by znaleźć porządną pracę, zaimponować znajomym, rodzinie czy przyszłej połówce, musimy dobrze się zaprezentować. Nie chodzi o kłamanie czy dawanie fałszywych obietnic, tylko pokazanie siebie, w jak najlepszym świetle. Jak to zrobić, gdy nie chcemy za dużo mówić o sobie, bo jesteśmy nieśmiałe/-i.
Prawdę jest, że nieśmiali nie mają problemów z autoprezentacją, gdyż zazwyczaj nie mówią o sobie. W towarzystwie zapytani, czym się zajmujesz na co dzień poza pracą, rzadko opowiadają o tym, co naprawdę robią.Opowiadają o jakiś drobnostkach, że mają mało wolnego czasu, czasem obejrzą film, albo pojeżdżą na rowerze. I choćby w domu malowali, pisali książki czy gotowali niczym najlepszy kucharz świata, to nie pochwalą się tym. Wstydzą się, że ktoś mógłby to źle skomentować, albo chciałby, co gorsza, przyjść zobaczyć na żywo, jak to wszystko wygląda. I właśnie w tym momencie pojawia się problem przekroczenia granicy prywatności osoby nieśmiałej. I choćby przyszła tylko jedna osoba i nie wnikałaby w szczegóły życia czy aranżacji przestrzeni życiowej, to jedno złe słowo, kiepski komentarz lub krzywe spojrzenie zostanie odebrane, jako atak na nieśmiałych, a to już jest kolejny krok do jeszcze większego zamknięcia się w sobie.
Fot.: www.izismile.com
Tak naprawdę nikt nie wie dokładnie, co robią nieśmiali w swoim wolnym czasie, a oni sami o tym też nie mówią, bo jakoś nie chcą się przechwalać. I zdając sobie sprawę, że każdy w swoim kręgu znajomych ma kogoś, kto mógłby im pomóc się wypromować, albo pozwolić na tym zarabiać, to musieliby oni pokonać tą granicę, której nie chcą przekraczać i nadal działać w swoich czterech ścianach. Nikt nie wie, że potrafimy tworzyć muzykę, strony internetowe, grafikę, albo że jeździmy konno, mamy patent sternika czy kurs spadochroniarstwa, bo nie mówiliśmy o tym, a nikt też nie zapytał.
W porównaniu do innych osób, nieśmiali wypadają słabo. Jeśli jeden twój znajomy maluje, a drugi, którego on nie zna ma galerię sztuki, to łatwo można ich skontaktować ze sobą i wzajemnie im pomóc. Brak wiedzy o życiu innych sprawia, że te przypadki ułatwiające życie nigdy się nie wydarzą.
Fot.: www.izismile.com
Gorzej w sytuacji, jeśli chodzi o pracę. Tutaj umiejętność autopromocji na rozmowach kwalifikacyjnych czy nawet już na etapie rzeczy wpisanych w CV jest bardzo ważna. Są stanowiska, które nie wymagają kontaktu z klientami i dużej ilości rozmów telefonicznych. Nie trzeba także mieć dużej styczności z innymi współpracownikami, lecz jeśli na rozmowie o pracę wypadamy, jako osoba niekontaktowa, to jest już problem. Jeśli w pytaniu o to, co robisz w wolnym czasie, jedna osoba opowiada o swoich podbojach w Himalajach, jest przebojowa i chętnie podzieli się tą wiedzą z innymi, zaś druga bojąc się opowiedzieć o swoich pasjach, mówi że lubi posiedzieć przy książce lub obejrzeć film, to raczej każdy szef wybierze tą pierwszą. Nawet jeśli może to się wiązać z ryzykiem uszkodzenia ciała, bo pracownik posiadający odpowiednie kwalifikacje i realizujący się w życiu prywatnym jest bardziej wydajny.
Fot.: www.izismile.com
Dlatego musimy nauczyć się mówić o sobie. Wydobyć na zewnątrz nasze zalety, umieć się nimi chwalić. Postępując, jak zawsze wpadamy tylko w depresję widząc, jak inni, mniej zdolni, poprzez swoje umiejętności prezentacji, potrafią sprzedać wszystko, a zwłaszcza siebie, a to otwiera im furtkę do wielu możliwości. Nie dajmy się i pokażmy też potrafimy mówić o sobie. I choćbyśmy myśleli, że narzucamy się proponując znajomym pomalowanie ścian, a oni nas zbywają, to musimy wiedzieć, że w momencie, gdy będą tego potrzebowali, to przypomną sobie o nas. W ten sposób to działa. Pokażmy się z dobrej strony, pokażmy się światu.
Antonina Kostrzewa
Etykiety:
blog,
cv,
depresja,
felieton,
kompleks,
myślenie,
narzekanie,
nieśmiałość,
obietnica,
pasje,
plany,
praca,
talent,
wstyd
Napisz pierwszy komentarz
środa, 31 sierpnia 2011
Koniec wakacji, powrót do rzeczywistości
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Osoby pracując podobno nie mają w ogóle wakacji, studenci wypoczywają zazwyczaj najdłużej, lecz i tak wszyscy stwierdzą, że końcem wakacji jest koniec sierpnia. Tak się już utarło, że pierwszy dzień szkoły, czyli pierwszy września zarządza koniec wakacji. Chociaż sama już uczennicą nie jestem, to sama wiem, jak to dla rodziców wiele zamieszania sprawia.
Wtedy także i komunikacja miejska wraca do normalnych rozkładów i wszystko wychodzi ze słonecznego letargu i rozpoczyna pracę na zwiększonych obrotach. Pod koniec września już wsiąkamy na dobre i życie toczy się do kolejnej przerwy, czyli do świąt.
Coś jednak jest wyjątkowego po powrocie z wakacji czy urlopu wśród osób samotnych. Opowiadania i wspomnienia z wypoczynku, który dla nich często jest przymusowy. Nie dodadzą nowych zdjęć do portali społecznościowych, nie pochwalą się znajomym wycieczką do Egiptu czy choćby innymi zagranicznymi wojażami. Nawet fascynujące opowieści o pobycie u rodziny w Bieszczadach nie są w ich ustach zbyt interesujące. Po prostu wśród wszystkich innych osób nie mają się czym pochwalić. Jak już pisałam wcześniej w felietonie "Wakacje i co z tego?", nie jest to łatwy okres do samotnych. Po prostu w ich życiu nie dzieje się tak dużo, jak w życiu innych osób. Wakacje czy przymusowy urlop najczęściej spędzają w domu przed komputerem czasami tylko go opuszczając. Nawet, jeśli gdzieś się wybiorą, to i tak nie przeżywają tego w pełni. Męczy ich to, że wśród wszystkich par i wakacyjnych miłości, oni nadal są sami. Wiedzą także to, że mogą się tutaj bawić całe dnie i noce, a później czeka ich z powrotem samotne życie w czterech ścianach.
Fot. : www.tri-nitro.com
Wracając do powrotów do znajomych znów pojawiają się te niewygodne pytania: "Gdzie byłaś/-eś na wakacjach" albo "Jak spędziłaś/-eś wakacje". Gdy pojawia się chwila milczenia, albo odpowiadamy krótko "Nic ciekawego", słyszymy w odpowiedzi: "(...) bo ja byłam/-em w tym roku w..." i zaczyna się długa wypowiedź na temat cudownych przeżyć, które samotnych tylko przyprawiają o większą depresją. Oni nawet, jeśli gdzieś by pojechali, to raczej niechętnie o tym opowiadają, bo to jest coś prywatnego w ich życiu i nie chcą się tym dzielić z innymi w rozmowach czy poprzez zdjęcia. Dla nich najważniejsze w tym czasie jest nie dać się złapać na te pytania, czyli zbywać pytających i przeczekać, aż cała wrzawa minie. Później trzeba w ten sposób przetrwać Andrzejki, Święta, Sylwestra, Walentynki (...) cały rok, bo kolejny sezon urlopowy już za 10 miesięcy.
Antonina Kostrzewa
czwartek, 14 kwietnia 2011
Czy szczęście sprzyja lepszym?
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
W końcu wygrywają najlepsi, a świat dzieli się na zwycięzców i masę przegranych. Błędne myślenie? Dlaczego nie? Jest jedna nagroda i jeden zwycięzca, więc choćby było tysiąc zawodników, to i tak drugi nie zdobędzie tego, na czym mu zależy* (wyjaśnienie poniżej). Nie musi być to sława czy władza. Sprowadźmy to do bardziej przyziemnych spraw, jak praca, pieniądze czy zdobycie partnera życiowego. To właśnie na tych rzeczach najczęściej nam zależy. Mając zdrowie, nie myślimy zbyt często o możliwości jego straty.
Wróćmy do tytułowego szczęścia. Nie trzeba być najlepszym, by wygrywać, czasem liczy się spryt i wykorzystanie własnych umiejętności. Czasem można też grać nieuczciwie, ale tylko na tylko na tyle, by nie stracić nagrody, albo by jej zdobycie nadal nas cieszyło.
Kto najczęściej wygrywa?
Ten, który nie boi się porażki i nie boi się zaryzykować - Odważny i pewny siebie.
Ten, który wie dokładnie, co może przez to osiągnąć - Mądry i sprytny.
Ten, który umie wykorzystać swoje atuty i słabości przeciwników - Rozważny i uważny
Ten, który nie poddaje się po pierwszych niepowodzeniach - Wytrwały
I często do tego zawsze się dopisuje: Wygadany i przebojowy, ale jak wiemy nie jest zawsze konieczne.
Najważniejsze jest, by dobrze się "pokazać i/lub sprzedać".
Teraz nastąpi wyjaśnienie "*" z góry: Są sytuacje, kiedy jesteśmy słabsi od konkurencji, jednak to, w jaki sposób się zaprezentowaliśmy sprawia, że i tak wygrywamy. Po prostu mamy lepszą osobowość.
Może czasami mam problem w przekazaniu tego, co dokładnie chcę, ale zaraz podeprę się przykładami i wyjaśnię, jak wiele ma to do znaczenia dla samotnych.
Praca: Mamy skończoną jedną z najlepszych uczelni, dodatkowe kursy, znamy języki i mamy doświadczenie w międzynarodowej firmie, ale akurat jesteśmy bezrobotni. Idziemy od jednej rozmowy do drugiej i co? I nic się nie dzieje. Nie potrafimy się dobrze sprzedać. Przepadamy gdzieś w tłumie innych, mimo że byliśmy najlepsi. Stanowisko dostaje ktoś, niby całkiem przeciętny, ale pokazał się z dobrej strony i zachwycił wszystkich swoją osobą.
Podobnie jest z wyborem osoby podczas awansu. Myślimy, że wszystko jest na jak najlepszej drodze, lecz gdy dochodzi do ostatecznego dogadania szczegółów, okazuje się, że nasz konkurent bez zająknięcia pokazał siebie na nowym stanowisku i wizja przyszłości firmy z nim wydaje się być lepszym wyborem.
Pieniądze: Często wiązane z pracą i władzą, albo i szczęściem w loterii. W tym wypadku mam na myśli zarabianie pieniędzy we własnym interesie. Oczywiście, jeśli się już na niego zdecydujemy. Od naszego zarządzania zależy przyszłość często małej firmy. Najważniejsze są kontakty z klientami i jeśli posiadamy, to z pracownikami. By dostać zlecenie czy podpisać umowę musimy konkurować nie tylko ceną, ale także musimy pokazać, że warto nam zaufać. Dlatego tak ważne jest by być lepszym od innych. Kto tego nie potrafi, nie osiągnie dużo i zginie wśród innych firm. Można kogoś zatrudnić, kto się tym będzie zajmował, ale posiadając nieudolnego szefa z pieniędzmi najpierw wyciągnie od niego tyle, ile się da, a później otworzy konkurencyjną firmę.
Partner życiowy: Podobno ładni mają łatwiej. I tak i nie. My możemy być ładni dla innych, ale potrzebujemy kogoś, kto według nas, nam się także podoba. To decyduje o pierwszym wrażeniu, resztę rzeczy o konkretnej osobie dowiadujemy się później. Może i prawdą jest, że odważny mężczyzna, który potrafi zagadać do dziewczyny prędzej kogoś znajdzie, niż nieśmiały. I także to, że nie każda dziewczyna da się omamić pierwszego lepszemu, który do niej podejdzie.
Gdzie w tym wszystkim jakaś rada dla nieśmiałych? W końcu z dnia na dzień nie zmienią swojego życia?
Wróćmy do tytułowego szczęścia. Nie trzeba być najlepszym, by wygrywać, czasem liczy się spryt i wykorzystanie własnych umiejętności. Czasem można też grać nieuczciwie, ale tylko na tylko na tyle, by nie stracić nagrody, albo by jej zdobycie nadal nas cieszyło.
Kto najczęściej wygrywa?
Ten, który nie boi się porażki i nie boi się zaryzykować - Odważny i pewny siebie.
Ten, który wie dokładnie, co może przez to osiągnąć - Mądry i sprytny.
Ten, który umie wykorzystać swoje atuty i słabości przeciwników - Rozważny i uważny
Ten, który nie poddaje się po pierwszych niepowodzeniach - Wytrwały
I często do tego zawsze się dopisuje: Wygadany i przebojowy, ale jak wiemy nie jest zawsze konieczne.
Najważniejsze jest, by dobrze się "pokazać i/lub sprzedać".
Teraz nastąpi wyjaśnienie "*" z góry: Są sytuacje, kiedy jesteśmy słabsi od konkurencji, jednak to, w jaki sposób się zaprezentowaliśmy sprawia, że i tak wygrywamy. Po prostu mamy lepszą osobowość.
Może czasami mam problem w przekazaniu tego, co dokładnie chcę, ale zaraz podeprę się przykładami i wyjaśnię, jak wiele ma to do znaczenia dla samotnych.
Praca: Mamy skończoną jedną z najlepszych uczelni, dodatkowe kursy, znamy języki i mamy doświadczenie w międzynarodowej firmie, ale akurat jesteśmy bezrobotni. Idziemy od jednej rozmowy do drugiej i co? I nic się nie dzieje. Nie potrafimy się dobrze sprzedać. Przepadamy gdzieś w tłumie innych, mimo że byliśmy najlepsi. Stanowisko dostaje ktoś, niby całkiem przeciętny, ale pokazał się z dobrej strony i zachwycił wszystkich swoją osobą.
Podobnie jest z wyborem osoby podczas awansu. Myślimy, że wszystko jest na jak najlepszej drodze, lecz gdy dochodzi do ostatecznego dogadania szczegółów, okazuje się, że nasz konkurent bez zająknięcia pokazał siebie na nowym stanowisku i wizja przyszłości firmy z nim wydaje się być lepszym wyborem.
Pieniądze: Często wiązane z pracą i władzą, albo i szczęściem w loterii. W tym wypadku mam na myśli zarabianie pieniędzy we własnym interesie. Oczywiście, jeśli się już na niego zdecydujemy. Od naszego zarządzania zależy przyszłość często małej firmy. Najważniejsze są kontakty z klientami i jeśli posiadamy, to z pracownikami. By dostać zlecenie czy podpisać umowę musimy konkurować nie tylko ceną, ale także musimy pokazać, że warto nam zaufać. Dlatego tak ważne jest by być lepszym od innych. Kto tego nie potrafi, nie osiągnie dużo i zginie wśród innych firm. Można kogoś zatrudnić, kto się tym będzie zajmował, ale posiadając nieudolnego szefa z pieniędzmi najpierw wyciągnie od niego tyle, ile się da, a później otworzy konkurencyjną firmę.
Partner życiowy: Podobno ładni mają łatwiej. I tak i nie. My możemy być ładni dla innych, ale potrzebujemy kogoś, kto według nas, nam się także podoba. To decyduje o pierwszym wrażeniu, resztę rzeczy o konkretnej osobie dowiadujemy się później. Może i prawdą jest, że odważny mężczyzna, który potrafi zagadać do dziewczyny prędzej kogoś znajdzie, niż nieśmiały. I także to, że nie każda dziewczyna da się omamić pierwszego lepszemu, który do niej podejdzie.
Fot. : www.healthyinfluence.com
Tutaj potrzeba czegoś więcej. Nie chodzi o samo zaczęcie rozmowy, co dobre jej przeprowadzenie i pokazanie siebie w dobrym świetle, lecz nie najlepszym, by nie przesadzać. Kobiety także potrafią sobie znaleźć obiekt pożądania i zacząć same rozmowę, więc to facet nie zawsze jest "polującym". I nie wygrywają najładniejsi, najbogatsi, najlepiej ubrani czy najodważniejsi. Wygrywają ci lepsi, ci, którzy potrafią pokazać, że mają to coś.Gdzie w tym wszystkim jakaś rada dla nieśmiałych? W końcu z dnia na dzień nie zmienią swojego życia?
Ćwiczcie pewność siebie! Pokażcie, że potraficie i wyjdzie z cienia. Wam także sprzyja szczęście, a szczęście sprzyja...
Antonina Kostrzewa
środa, 12 stycznia 2011
Najbardziej samotne zwierzę na świecie
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Patrząc na świat zwierząt zauważymy, że są zwierzęta, które żyją w stadach i te które żyją samotnie. Te które łączą się w pary na całe życie i te, które wiążą się na chwilę. Te, które wychowują dzieci przez długi czas i te, które zostawiają je na pastwę losu. Te, które zdobywają jedzenie dla całego stada i te, które żywią się resztkami po innych.
Fot. : www.infobarrel.com
Jakim zwierzęciem na tle powyższych jest człowiek? Niby jest zwierzęciem stadnym, gdyż od zawsze mieszkał w skupiskach, ale też czasami ucieka gdzieś w odosobnione miejsce. Niektórzy łączą się w pary na całe życie, inni zaś nie robią tego nigdy. Tak samo jest różnie przy wychowywaniu dzieci. Dlaczego tak jest, że potrafimy sprzeciwić się naszej odwiecznej naturze i działając wbrew sobie oddalać się od stada. W końcu zwierzę niedostosowane, niezdobywające pożywienia i nie posiadające potomstwa jest skazane na wymarcie. Dlaczego u ludzi jest całkiem inaczej? Czy jesteśmy tak ucywilizowani, że zapomnieliśmy o tym, co ważne. Czy stać nas, jako całą ludzkość na kult jednostki?
Cały świat nauczył się już dawno, że tylko silne plemię ma prawo przetrwać. Tu nie ma miejsca na słabe jednostki, ani na jakieś grymasy, gdyż wszystko robi się dla dobra wszystkich. W dzisiejszych miastach wszystko wygląda całkiem inaczej. Tutaj tylko kataklizmy sprawiają, że ludzie trzymają się razem i nawzajem sobie pomagają. Chociaż są jednostki, którym jest często wszystko obojętne. Nikt nas tak naprawdę do niczego nie zmusi. Skończył się pobór do wojska, nie ma już "bykowego", ani także granicy, do której trzeba urodzić dziecko. Nigdzie nie jest zapisane, że należy wziąć ślub, albo że należy wydać minimum dwójkę potomstwa. Te niepisane prawa nigdy nie były nakazem, chociaż zdarzały się przypadki, gdy młodzi musieli brać ślub, bo tak zadecydowali rodzice. Nikt też nie zmusi nas do pracy, bo może i rodzice w końcu wyrzucą nas z domu, to jednak zawsze możemy liczyć na pomoc społeczną i jakoś uda nam się przetrwać bezproduktywnie na tym świecie. Jesteśmy na tyle wolni, że w naszym rozumieniu, nic nie musimy.
Społeczeństwo zmienia się z dekady na dekadę. Mamy w sobie instynkty zwierzęce, lecz już dawno o nich zapomnieliśmy i staramy się na siłę stworzyć nowy wzór życia, gdzie pieniądz, seks i władza są najważniejsze. Przyjdzie czas, gdy tylko będziemy oddawać nasze komórki do zapłodnienia, z których płód powstanie bez naszej ingerencji, a gdy tylko przyjdą te czasy słowo "Rodzina" całkowicie straci na znaczeniu. Nie będzie do niczego potrzebna, ponieważ wychowanie nowego pokolenia nie będzie leżało już w kwestii rodziców. Stracimy ostatni przyczółek normalności, lecz nadal będziemy starali się mieszkać w wielkich miastach. Już nie z powodu bezpieczeństwa, a co za tym też idzie, w związku z możliwością znalezienia pracy, lecz z powodu istnienia tutaj bazy kulturalnej i klubowej, gdzie wszędobylskie single będą wydawać zarobione pieniądze. Chociaż po co to komuś, gdy wirtualna rzeczywistość zastąpi nam praktycznie normalny świat i w nim będziemy pracowali i odpoczywali bez wychodzenia z domu. Nasza przestrzeń życiowa będzie mogła być zmniejszona do minimum, a nasze bodźce będą odczuwać w ten sposób, w jakie zostaną zaprogramowane.
Czy ze zmianą czasów i kolejną rewolucją seksualną los nieśmiałych się poprawi? Czy może ktoś wynajdzie dla nich lekarstwo? Chyba nie. Nawet, jeśli by coś wynaleziono, to musiałoby być to podawane w formie szczepionek, by wszyscy byli nią objęci, a nie tylko ci, którzy się po nią zgłoszą ze swym problemem. Reszta nieprzystosowanych do takiego świata, zamknie się w swoim własnym umyśle z nadzieją o lepsze jutro. Niby będą już tacy, jak inni, lecz wciąż będzie im brakowało jednego kroku, by znaleźć się wśród społeczeństwa. W końcu single to wybór i sposób życia, a nieśmiałość tonasze własne więzienie. Tylko, że więzienie to tylko stan umysłu.
Społeczeństwo zmienia się z dekady na dekadę. Mamy w sobie instynkty zwierzęce, lecz już dawno o nich zapomnieliśmy i staramy się na siłę stworzyć nowy wzór życia, gdzie pieniądz, seks i władza są najważniejsze. Przyjdzie czas, gdy tylko będziemy oddawać nasze komórki do zapłodnienia, z których płód powstanie bez naszej ingerencji, a gdy tylko przyjdą te czasy słowo "Rodzina" całkowicie straci na znaczeniu. Nie będzie do niczego potrzebna, ponieważ wychowanie nowego pokolenia nie będzie leżało już w kwestii rodziców. Stracimy ostatni przyczółek normalności, lecz nadal będziemy starali się mieszkać w wielkich miastach. Już nie z powodu bezpieczeństwa, a co za tym też idzie, w związku z możliwością znalezienia pracy, lecz z powodu istnienia tutaj bazy kulturalnej i klubowej, gdzie wszędobylskie single będą wydawać zarobione pieniądze. Chociaż po co to komuś, gdy wirtualna rzeczywistość zastąpi nam praktycznie normalny świat i w nim będziemy pracowali i odpoczywali bez wychodzenia z domu. Nasza przestrzeń życiowa będzie mogła być zmniejszona do minimum, a nasze bodźce będą odczuwać w ten sposób, w jakie zostaną zaprogramowane.
Czy ze zmianą czasów i kolejną rewolucją seksualną los nieśmiałych się poprawi? Czy może ktoś wynajdzie dla nich lekarstwo? Chyba nie. Nawet, jeśli by coś wynaleziono, to musiałoby być to podawane w formie szczepionek, by wszyscy byli nią objęci, a nie tylko ci, którzy się po nią zgłoszą ze swym problemem. Reszta nieprzystosowanych do takiego świata, zamknie się w swoim własnym umyśle z nadzieją o lepsze jutro. Niby będą już tacy, jak inni, lecz wciąż będzie im brakowało jednego kroku, by znaleźć się wśród społeczeństwa. W końcu single to wybór i sposób życia, a nieśmiałość tonasze własne więzienie. Tylko, że więzienie to tylko stan umysłu.
Antonina Kostrzewa
wtorek, 12 października 2010
Nadszedł czas na zmiany
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Każdy z nas to mówi, jednak tak niewiele dotrzymuje słowa. Wycofujemy się w momencie podejmowania decyzji, a dokładniej nie podejmujemy żadnej zostawiając nasze życie w tym samym miejscu, co wcześniej. Skoro ten jeden, mały krok dzieli nas od zmiany naszego dotychczasowego życia, to podejmijmy go, a nie odkładajmy to na później. To właśnie to później sprawia, że zawsze jesteśmy w tej samej odległości od szczęścia, co wcześniej, bo dobrze wiemy, że nigdy nie pojawi się lepsza okazja, niż jest teraz i będziemy sami sobie wypominali: "Gdyby tylko zrobić to wtedy, to teraz już bym...". Zaczynamy narzekać na siebie, że nie zrobiliśmy czegoś wtedy, a zaraz dokładamy sobie problemów ku temu, by nie zrobić tego tym bardziej w przyszłości. Każdy z nas wie, do czego to prowadzi. Do typowej stagnacji.
Fot.: www.notsalmon.com
Ja już wiele razy musiałam podjąć taką, a nie inną decyzję i zdaję sobie sprawę, że za każdym razem wcale nie jest łatwiej. Nawet mogę powiedzieć, że bywało lepiej, bo nie musiałam się martwić o wiele różnych rzeczy, bo mogłam mieć gdzieś rodzinę, mieszkanie czy pracę. Teraz wiem, że muszę wybierać rozwiązania tak, by nie szkodzić swoim najbliższym. Kiedyś byłam uparta i spontaniczna. Wszystko, co zrobiłam ma skutki w życiu teraźniejszym i pewnie nie postępowałabym teraz w ten sposób, lecz muszę ciągle naprawiać swoje życie i postanowiona jeszcze raz w tej, a nie innej sytuacji, postąpiłabym dokładnie tak samo. Dlatego powtarzam, coś cię w głowie męczy, a nie możesz tego zrobić? Zrób to, bo bardziej będziesz żałować rzeczy niezrobionych, niż tych których się wstydzisz, bo je zrobiłeś/-aś. Tak to niestety w życiu bywa, więc jeśli chcesz komuś od dawna wyznać miłość - zrób to, nawet jeśli wasza przyjaźń ucierpi. Chcesz rzucić pracę wiedząc, że nie znajdziesz nowej - do dzieła. Chcesz usunąć dziecko, o którym nie wie twój chłopak czy skoczyć z mostu, ja niczego nie bronię. Po prostu czasem nawet złe w danej chwili rzeczy wychodzą nam później na dobre. Świat dzieli się na tych, którzy biegną przez życie pod prąd i na tych, którzy się mu biernie poddają, więc decyzja należy tylko i wyłącznie do ciebie. Nie podejmując decyzji i tak dokonujecie wyboru!!
Fot.: www.panicdoctor.com
Co zaś się tyczy innych zmian, to dokonuję kilku poprawek na blogu, a raczej naprawiam dawne błędy i staram się jakoś na nowo dotrzeć do moich czytelników. Jeśli czas pozwoli to pozmieniam trochę wygląd bloga na bardziej przyjazny, zmienię trochę nawigację i boczne kolumny. Jak pewnie część z was zauważyła na blogu czasami pojawiają się reklamy. Zaczęłam je testować, ale nie wiem, czy pozostaną. Myślałam, by w ten sposób sfinansować wydanie swojej kolejnej książki, ale nie oszukując się, wiem że musiałabym na to czekać przez najbliższe 50 lat. W każdym razie zobaczę, czy nie wpłyną one negatywnie na przejrzystość mojej strony, a nie będą zbyt inwazyjne. Poza tym więcej nowości na blogu nie planuję. Póki co udaje się go częściej aktualizować, niż wcześniej, co mnie samą także zaskakuje, ale pozytywnie. Mam nadzieję, że taka frekwencja pisania utrzyma mi się na dłużej.
Antonina Kostrzewa
poniedziałek, 25 stycznia 2010
Pesymizm, wieczny pech czy po prostu brak szczęścia?
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Tak, w końcu wracam i coś napiszę.
Jeśli znamy "wiecznych samotnych" zauważymy, że w ich życiu przydarzają się ciągłe porażki. Nawet największy sukces zostaje przyćmiony przez kolejne przykre wydarzenie. Jeśli do tego dorzucimy brak jakiegokolwiek zadowolenia z małych rzeczy, to zdamy sobie sprawę, jak ciężko można uszczęśliwić samotną osobę.
Fot. www.tgcoy.com
My nieśmiali żyjący w swoim własnym świecie, potrafimy dostrzec w naszym życiu praktycznie tylko smutne rzeczy, a chwile szczęścia są gdzieś głęboko ukryte w naszej głowie. Każdy dzień jest podobny do poprzedniego i nie dzieje się w nim nic nadzwyczajnego. Budząc się rano mamy tylko ochotę zniknąć z tego świata i marzymy by znów był wieczór, kiedy mamy choć małą chwilę dla siebie. Tylko noc nas ratuje, a poza nią i tak nic nie zdarzy się przyjemnego. Nie pamiętamy, kiedy ostatnio ktoś nas pochwalił, powiedział nam komplement nie oczekując niczego w zamian, spontanicznie odwiedził. Całe to nasze nudne życie sprawia, że po prostu nie potrafimy się cieszyć. Zdajemy sobie sprawę, że prześladuje nas pech. Zawsze to my coś zgubimy, zawsze to nas ochlapie przejeżdżający samochód, ucieknie nam autobus albo narobi na nas gołąb.
Już nawet nie wściekamy się na to, bo już się do tego przyzwyczailiśmy. To takie normalne w naszym życiu, że możemy się uśmiechnąć, gdyż po raz kolejny wszystko nam się potwierdza. Są ludzie, którzy są szczęśliwi, odnaleźli swoje miejsce, swoją rodzinę, a nawet i coś wygrali. My zakładając na początku, że i tak się coś nie uda, nie przykładamy się w ogóle do tego i często nie próbujemy. Zbyt dużo razy przekonaliśmy się, że prześladuje nas pech i oglądając nawet najgłupsze komedie z nieporadnymi ludźmi, dochodzimy do wniosku, że często sami tacy jesteśmy. Szkoda, że w ogóle nie jest to już śmieszne. Zamykając się w swoich czterech ścianach i tuląc się do poduszki możemy tylko uronić łzę myśląc o naszym życiu. Nie wydarzy się nic, co mogłoby odmienić tą monotonię. Może uciekamy od szczęścia, ale może nie było nam ono nigdy dane. Oszukujemy się twierdząc, że dzięki nam zachowana jest równowaga w przyrodzie i to dzięki nam, komuś się udało.
Fot. www.savingadvice.com
Tak ciężko zobaczyć na naszych ustach uśmiech. Ten naturalny, po prostu. Kiedy był twój ostatni dzień, kiedy poranny deszcz sprawiał podniesienie się kącików ust? Wiem dobrze, że ciężko się z czegoś cieszyć, kiedy człowiek jest zupełnie sam, ale wypadałoby choć raz uwierzyć w siebie i otwierając oczy stwierdzić, że oto nadchodzi szczęśliwy dzień. Nigdy nie znajdziemy swojej drugiej połówki, nowych przyjaciół czy znajomych, gdy odrzucamy ich swoich pesymizmem. Pora zaśmiać się do siebie i pokazać światu, że coś jeszcze znaczymy.
Antonina Kostrzewa
poniedziałek, 28 grudnia 2009
Samotność, a.. jej przyczyny cz. 2
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
I jakby na to nie patrzeć, to ten felieton powinien ukazać się tutaj w maju, a napisany był już na początku stycznia. Sama nie wiem, dlaczego tak długo zajęło mi umieszczenie mi go tutaj? Zresztą ostatnio to praktycznie nie dopisywałam nic do niego, a właśnie usuwałam, wycinałam i dalej kasowałam. Zmniejszałam jego objętość, wyrzucałam zbyt rozbudowane wątki i okroiłam ten felieton do minimum. Dlaczego? Otóż, jeśli kogoś ten temat zainteresuje znajdzie wszystkie informacje poprzez Google czy chociażby Wikipedię. Ja przedstawiam tylko zalążek do analizy własnej osobowości, reszta należy do was. Zatem, miłej lektury:
Samotność, a.. jej przyczyny cz. 2
Może w pierwszej części nie opisałam wszystkich przyczyn nieśmiałości, bo każdego dotyka w życiu coś innego, ale mam nadzieję, że choć trochę przybliżyłam ten problem osobom, które się wcześniej z nim nie spotkały, a ci znający mogli dzięki temu przeanalizować swoje dotychczasowe życie i odnaleźć w nim podobne przyczyny. Teraz nadszedł czas na analizę całkiem innych zaburzeń, które przez wielu są określane jako skrajna czy chorobliwa nieśmiałość, albo fobia społeczna, a będące w rzeczywistości czymś innym. Jestem tylko niedoszłą panią psycholog i osoby zajmujące się tym tematem na co dzień wiedzą o wiele więcej ode mnie. Dlatego postaram się tylko naświetlić pewne sprawy, które po przeanalizowaniu może i nas zmuszą do wybrania się do specjalisty lub do poszukania szerszych informacji na ten temat. Osoby znające pojęcia autyzmu wysokofunkcjonującego, zaburzenia semantyczno-pragmatycznego, upośledzenia zdolności niewerbalnego uczenia się, zespołu Aspergera (AS) i introwersji już od samego początku domyślały się, o czym piszę. Nie będę rozpisywać się dokładnie o różnicach, podobieństwach, przyczynach tych zaburzeń. Jeśli ktoś uzna to za interesujące sam poszuka stosownych informacji na ten temat. Mnie samą najbardziej interesują ostatnie dwie odmienności, o których sama dowiedziałam się dopiero rok temu.
Samo słowo autyzm sprawia, że widzimy przed naszymi oczami osobę upośledzoną w rozwoju. Wiemy, jak zachowują się takie osoby, chociażby z filmów i to nie tylko dokumentalnych. Doskonale wiemy, że jesteśmy całkiem zdrowi. Są jednak zaburzenia mieszczące się w spektrum autystycznym, które nie wykazują objawów typowych dla autyzmu i pozwalające ludziom zdobyć wykształcenie i funkcjonować w świecie. Mają wysokie IQ i tak naprawdę żyją nieświadomie szukając bezskutecznie wyjaśnienia swojej samotności czy nieśmiałości poprzez oskarżanie samych siebie. Co by się zmieniło w twoim życiu, gdyby ktoś nagle powiedział, że twoje problemy z komunikacją z innymi osobami, trudności z akceptowaniem zmian i wyrażaniem emocji, empatia, unikanie kontaktu wzrokowego, obsesyjne zainteresowania czy kolekcjonowanie to tak naprawdę zespół Aspergera będący odmianą autyzmu. Może łatwiej byłoby zrzucić całą winę na AS i szukać pomocy u specjalisty?
Fot.: www.simplehealthguide.com
To nie jest od razu powód by wybrać się do psychiatry, to tylko możliwość wyjaśnienia, kim tak naprawdę jesteśmy. Na poznanie siebie i swojego umysłu.
Może jesteśmy po prostu introwertykami dobrze czującymi się w swoim towarzystwie, a może mamy jego skrajną odmianę, czyli osobowość unikającą zwaną często fobią społeczną. W tym wypadku nie ma to nic wspólnego z uszkodzeniem DNA, to cecha naszego temperamentu. Jako główną z nich można wymienić unikanie wszelkich sytuacji mogących nas onieśmielić przy jednoczesnej bardzo niskiej samoocenie. Po dokładniejszym poznaniu tematu naszą samotność zaczynamy tłumaczyć lękiem przed odrzuceniem i poczuciem lepszego funkcjonowania w swoim własnym towarzystwie. Stajemy się samotni z wyboru, albo raczej tak mówimy o sobie, bo chętnie byśmy się z kimś zobaczyli z naszych znajomych, jednak i tak nie zrobimy nic, by spotkanie doszło do skutku. Tak samo boimy się nowego związku i wszelkich wyzwań.
Fot.: Alexandre Buisse
Jak wiele takich osób żyje obok nas, sami dokładnie nie wiemy, bo i oni są nieświadomi. Czy nasze uświadomienie coś zmieni w naszym życiu? To zależy tylko i wyłącznie od nas.
Antonina Kostrzewa
czwartek, 5 listopada 2009
Samotność, a.. płeć przeciwna
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
No tak, można być lekko zaskoczonym. Po takim czasie pojawia się kolejny artykuł z cyklu "Samotność, a..". I to do tego jeszcze nie ten ostatni. Pozostał ten, który miał być jako pierwszy i bonusowy. Już nie będę się tłumaczyć, dlaczego tyle czasu to trwało, cóż, po prostu tak wyszło. Ważne, że nareszcie go ukończyłam i mogę go teraz tutaj zaprezentować.
Co do samego bloga, to ostatnio nawet zaistniałam na blogcatalog. Długo czasu na to czekałam, ale opłacało się :) Wiem, dla wielu z was to kolejny katalog, ale dla mnie to coś więcej, zwłaszcza, że moje zgłoszenie zostało dwukrotnie odrzucone. Mam jeszcze kilka celów do zrealizowania dotyczących mojego bloga, ale o tym to już w innym terminie. W tym tygodniu zagościłam na blog użytkowników z wykop.pl, niby z powiązanych, ale podnieśli trochę statystyki dnia.
Z nowych informacji jeszcze, poza zaistnieniem na eioba.pl czy niesmialosc.net, mój artykuł z cyklu "Samotność, a.." znalazł się w serwisie piekielko.info Tutaj zagoszczę chyba na dłużej, ale wszystko czas pokaże. Koniec z przynudzaniem, miłej lektury:
Samotność, a.. płeć przeciwna
Może zabrzmi to trochę dziwnie, ale większość przemyśleń do tego tematu dał mi mój przyjaciel – Filip. Ten jego, męski punkt widzenia uświadomił mi jedną małą, ale jakże ważną rzecz: Nieważne, czy jesteśmy mężczyzną czy kobietą. Zawsze uważamy, że to drugiej stronie jest łatwiej. Przez to nie dostrzegajmy swoich atutów. Coś w tym jest, ale pod pewnym względem muszę się zgodzić, że w świecie samotnych kobietom jest łatwiej. Jesteś kobietą i zaprzeczasz? Jesteś facetem i przytakujesz? Może i jesteśmy z Wenus, a wy z Marsa, to niektórych kwestii od zarania dziejów nie można zmienić.
Walk o rękę pięknej dziewczyny często nie zobaczymy, ale gdy dwóch obcych facetów zauważy podobającą im się dziewczynę, to jakiekolwiek szanse ma ten, który do niej podejdzie i rozpocznie rozmowę. I choćby nic miało z tego nie wyjść, to ten drugi, nieśmiały, sam nigdy się nie dowie, co by było, gdyby...
Tak to już pozostało, że to zazwyczaj faceci są stroną aktywną i rozpoczynają rozmowę z nieznajomą. Niby społeczeństwo jest bardziej nowoczesne, ale ten podział w większości przypadków pozostał. Zobaczmy, jak wygląda męski świat, oczywiście wśród nieśmiałych. Widząc ładną dziewczynę w autobusie, sklepie czy w pracy szybko się peszymy i uciekamy wzrokiem. Gdy dziewczyn jest więcej, to najczęściej otrzymujemy sytuację, kiedy one nabijają się z nas. To takie nieuniknione być tematem drwin, a nawet zaczepek mających na celu tylko upokorzenie. To nie nasza wina, że idąc do kasy musimy patrzeć na najpierw, w której nie ma żadnej atrakcyjnej dziewczyny, przy której wysypią nam się pieniądze na podłogę lub popełnimy kolejną gafę. Idąc na imprezę do klubu czy choćby w domu nie możemy tak naprawdę uwierzyć, dlaczego jesteśmy tacy beznadziejni. To nic trudnego porozmawiać z obcą dziewczyną, która do tego na nas spogląda, albo siedząc razem z koleżanką przy barze macha do nas. Co zrobić? Speszony i zażenowany nieśmiały udaję, że nic nie widział, albo czerwieniąc się szuka jakiegoś punktu zaczepienia, byleby nie patrzeć w kierunku kobiet. One wokół nas kuszą. Krótkie spódniczki, duże dekolty, aż dziw, że możemy jeszcze na nie patrzeć. Tyle pozostaje samotnikom w klubie - obserwacja. Pełni pożądania i tak wiemy, że nic się nie wydarzy. Nie znajdzie się żadna wyzwolona dziewczyna, która podejdzie do nas i inicjując rozmowę zaciągnie do łóżka.
Fot.: www.thenutgraph.com
Może i świat poszedł do przodu, to jednak od czasów pierwszych ludzi, to mężczyźni zawsze byli stroną aktywną. Dokładnie, jak u zwierząt, gdzie samiec musi walczyć o swoją pozycję i tylko ten najsilniejszy czy najsprawniejszy zdobywa prawo do najpiękniejszej samicy. Ci przegrani trafiają na boczny tor i muszą próbować szukać szczęścia dalej. W świecie mężczyzn, jeśli ci nie staną się najlepszymi myśliwymi, najsilniejszymi wojownikami czy wybitnymi sportowcami, to są skazani na samotność? Zgodnie z takim rozumieniem ci najsłabsi mają jedynie szansę u najmniej urodziwych kobiet. Tylko, która kobieta spojrzy na nieudacznika? W naszych czasach wiele się pozmieniało i to głównie za sprawą pieniądza. ale wysportowani i dominujący zawsze cieszą się większym powodzeniem. Oczywiście zdrowia ani miłości nie można kupić, ale na pewno pieniądze wiele ułatwiają w życiu. Nie skupiajmy się na takich „przyziemnych” sprawach.Walk o rękę pięknej dziewczyny często nie zobaczymy, ale gdy dwóch obcych facetów zauważy podobającą im się dziewczynę, to jakiekolwiek szanse ma ten, który do niej podejdzie i rozpocznie rozmowę. I choćby nic miało z tego nie wyjść, to ten drugi, nieśmiały, sam nigdy się nie dowie, co by było, gdyby...
Tak to już pozostało, że to zazwyczaj faceci są stroną aktywną i rozpoczynają rozmowę z nieznajomą. Niby społeczeństwo jest bardziej nowoczesne, ale ten podział w większości przypadków pozostał. Zobaczmy, jak wygląda męski świat, oczywiście wśród nieśmiałych. Widząc ładną dziewczynę w autobusie, sklepie czy w pracy szybko się peszymy i uciekamy wzrokiem. Gdy dziewczyn jest więcej, to najczęściej otrzymujemy sytuację, kiedy one nabijają się z nas. To takie nieuniknione być tematem drwin, a nawet zaczepek mających na celu tylko upokorzenie. To nie nasza wina, że idąc do kasy musimy patrzeć na najpierw, w której nie ma żadnej atrakcyjnej dziewczyny, przy której wysypią nam się pieniądze na podłogę lub popełnimy kolejną gafę. Idąc na imprezę do klubu czy choćby w domu nie możemy tak naprawdę uwierzyć, dlaczego jesteśmy tacy beznadziejni. To nic trudnego porozmawiać z obcą dziewczyną, która do tego na nas spogląda, albo siedząc razem z koleżanką przy barze macha do nas. Co zrobić? Speszony i zażenowany nieśmiały udaję, że nic nie widział, albo czerwieniąc się szuka jakiegoś punktu zaczepienia, byleby nie patrzeć w kierunku kobiet. One wokół nas kuszą. Krótkie spódniczki, duże dekolty, aż dziw, że możemy jeszcze na nie patrzeć. Tyle pozostaje samotnikom w klubie - obserwacja. Pełni pożądania i tak wiemy, że nic się nie wydarzy. Nie znajdzie się żadna wyzwolona dziewczyna, która podejdzie do nas i inicjując rozmowę zaciągnie do łóżka.
Fot.: www.girlznight.co.uk
Takie rzeczy się nie zdarzają, dlatego nieśmiali siedzą z boku i patrzą, jak innym z łatwością przychodzi poderwanie kogoś. Nie walczymy, nie staramy się nic zrobić i w ten sposób nigdy nie zagadamy do dziewczyny, która nam się podoba, choćby od kilku lat. Nigdy się nie dowiemy, co by odpowiedziała, przecież nie musimy być od razu odpychający. Dlatego często idziemy w towarzystwie kogoś, kto załatwia za nas sprawę początku, tj. podejdzie do dziewczyn, rozpocznie rozmowę, a potem nas przedstawi. Tylko wtedy wychodzi kolejny problem – brak tematów do rozmów, cisza, a co najważniejsze prawdziwie nudne życie, czyli nie ma o czym porozmawiać. Po kilku próbach sami sobie dajemy spokój. Nawet alkohol, ani inne wspomagacze nie zmienią naszej natury. Zabawą, zabawą, ale poza tym nic więcej się nie dzieje. Jesteśmy na przegranej pozycji, dlatego ze złością patrzymy na kobiety, które nie muszą robić nic, by zostać zauważone i by nie spędzić wieczoru w samotności.Kobiety: Tak, to my. Płeć piękna, o którą biją się mężczyźni, by znaleźć klucz do naszego serca. Oczywiście możemy założyć krótką spódniczkę, czy duży dekolt, ale przecież jesteśmy nieśmiałe, więc są rzeczy, których nigdy nie pokażemy. Nie chodzi tutaj o kompleksy, tylko o poczucie naszego własnego „ja”. Nie czułybyśmy się dobrze w takim stroju, a w tym, w czym chodzimy na co dzień, nie wiele osób zauważa tak naprawdę kobietę. Jesteśmy takie przeciętne. Oczywiście nie jest tak źle, czasami nawet i kierowcy oglądają się za nami. Współpracownicy przymilają się, chociaż nie wiadomo, czy chcą się umówić, czy może jest to kwestia jakiegoś swoistego zakładu, żeby z nami porozmawiać? Nie wiadomo. Pewne jest to, że jesteśmy samotne i nie możemy sobie tak beztrosko pójść w środku tygodnia same do klubu na piwo, nie możemy wyjść same na basen czy do kina, by wszyscy wokół nie zaczęli na nas patrzeć bardziej niż podejrzliwie. Tak wielu rzeczy nam nie wypada. Zresztą gdziekolwiek pojawiamy się same, to niby w wiadomym celu, więc po chwili jesteśmy nagabywane i nawet spokojnie w restauracji zjeść nie możemy.
Nas także potrafi speszyć byle sprzedawca w aptece, u którego kupując nawet nieznaczące witaminy czerwienimy się niemiłosiernie. Wszystkie nasze śmiałe koleżanki potrafią zdobyć faceta nie odzywając się ani słowem. Swoista mowa ciała, a my co? Nie jesteśmy łamagami, lecz nie będziemy się wyginać przed nowo poznanym facetem, albo nie będziemy przed nim prężyć piersi. Jak tak można? Idziemy do klubu, bo koleżanki nam nie pozwolą zostać w domu. Siadamy przy stoliku i pijemy jakiegoś drinka. Oczywiście one się bawią, a my tradycyjnie siedzimy same pilnując torebek, drinków i co najważniejsze miejsca. Czasami ktoś i do nas zagada, ale i ci najbardziej gadatliwi szybko sobie dają spokój widząc, że raczej i oni nic tutaj nie podołają. Oczywiście, gdy wypijemy za dużo nasze „zwłoki” może zabrać przypadkowy facet, ale dlatego nie wychodzimy same, by coś takiego mogło się przydarzyć. Siedzimy nadal w klubie i patrzymy na podboje koleżanek i na to, jak przy stoliku siada coraz więcej panów. Szybko tworzą się pary, ktoś próbuje coś do nas powiedzieć, ale jakoś do nas to nie dociera. Idziemy w końcu na parkiet. Co chwila jakiś pijany i zataczający się facet próbuje nas namówić, by pójść z nim do łóżka. Chyba nic bardziej żałosnego nie może się przydarzać. W końcu niektórzy widzą w nas ostatnią szansę na cokolwiek, bo skoro już wszystkie dziewczyny są pozajmowane, to co zrobić? Jednak i my w tej kwestii mamy swoje zasady i tak łatwo z nami nie pójdzie, choćbyśmy i może chciały. Pozostaje w nas ta odrobina przyzwoitości, która każe nam trwać lata w wstrzemięźliwości, niż lata żałować za jedną noc.Oczywiście możemy ulec, ale wiadomo, że i tak nadal będziemy samotne, nie dla nas życie singli.
Nas także potrafi speszyć byle sprzedawca w aptece, u którego kupując nawet nieznaczące witaminy czerwienimy się niemiłosiernie. Wszystkie nasze śmiałe koleżanki potrafią zdobyć faceta nie odzywając się ani słowem. Swoista mowa ciała, a my co? Nie jesteśmy łamagami, lecz nie będziemy się wyginać przed nowo poznanym facetem, albo nie będziemy przed nim prężyć piersi. Jak tak można? Idziemy do klubu, bo koleżanki nam nie pozwolą zostać w domu. Siadamy przy stoliku i pijemy jakiegoś drinka. Oczywiście one się bawią, a my tradycyjnie siedzimy same pilnując torebek, drinków i co najważniejsze miejsca. Czasami ktoś i do nas zagada, ale i ci najbardziej gadatliwi szybko sobie dają spokój widząc, że raczej i oni nic tutaj nie podołają. Oczywiście, gdy wypijemy za dużo nasze „zwłoki” może zabrać przypadkowy facet, ale dlatego nie wychodzimy same, by coś takiego mogło się przydarzyć. Siedzimy nadal w klubie i patrzymy na podboje koleżanek i na to, jak przy stoliku siada coraz więcej panów. Szybko tworzą się pary, ktoś próbuje coś do nas powiedzieć, ale jakoś do nas to nie dociera. Idziemy w końcu na parkiet. Co chwila jakiś pijany i zataczający się facet próbuje nas namówić, by pójść z nim do łóżka. Chyba nic bardziej żałosnego nie może się przydarzać. W końcu niektórzy widzą w nas ostatnią szansę na cokolwiek, bo skoro już wszystkie dziewczyny są pozajmowane, to co zrobić? Jednak i my w tej kwestii mamy swoje zasady i tak łatwo z nami nie pójdzie, choćbyśmy i może chciały. Pozostaje w nas ta odrobina przyzwoitości, która każe nam trwać lata w wstrzemięźliwości, niż lata żałować za jedną noc.Oczywiście możemy ulec, ale wiadomo, że i tak nadal będziemy samotne, nie dla nas życie singli.
Zawsze faceci mówią, że kobiety są bliżej siebie. Mogą trzymać się za ręce idąc, pocałować na powitanie lub przytulać się do siebie w miejscach publicznych. Do tego przekonanie, że łatwiej przez takie małe rzeczy zbliżyć się do siebie i spróbować relacji homoseksualnych jest po prostu niedorzeczna. Wszystko przecież leży w głowie danej osoby, jakiej jest orientacji i to nie jest takie proste, jak mężczyźni czasami myślą. Skoro twierdzą, że tak to właśnie wygląda, to niech w chwili swojego największego doła spróbują szukać pocieszenia u swojego przyjaciela i niech spróbują go pocałować. Niech zobaczą, czym to się skończy i niech zrozumieją, że dokładnie tak samo jest u kobiet, jeśli nie potrafią uwierzyć na słowo. No może mogę się trochę mylić w tej kwesti, ale cóż, nie próbowałam i próbować nie zamierzam. Wy macie swoje mecze, my nasze babskie wieczory, co się dzieje na nich, zostaje w gronie zainteresowanych.
Jakby na to nie patrzeć, to obie strony nie mają łatwego życia. No może patrząc na pozostałości naszego dawnego życia, to rzeczywiście, może i to facetom jest troszeczkę ciężej, bo nawet, jeśli uda im się już z kimś umówić, to raczej zawsze oni pierwsi całują. I jak tu przekroczyć taką granicę, gdy niewinne złapanie za rękę jest niczym skok ze spadochronem?
Małe uzupełnienie: Tak mi się przypomniało, że przecież kobiet jest więcej niż mężczyzn. Nie tak dawno wyczytałam, że jest to stosunek 108 do 100, czyli na 108 dziewczynek przyda 100 chłopców. Nie oznacza to od razu, że akurat te "nadprogramowe" osiem musi być samotne w życiu, ale pokazuje, że trzeba się trochę bardziej natrudzić, by nie zostać samą. Jeśli do tego weźmiemy fakt, że kobiety żyją dłużej niż mężczyźni, to okaże się, że powyżej 65 roku życia samotnych pań z powodu nieznalezienia sobie nikogo czy z powodu owdowienia jest dużo, dużo więcej niż samotnych panów, a jak dobrze wiemy, już powyżej magicznej trzydziestki, coraz trudniej nam kogoś znaleźć, a im później, to coraz mniej liczymy, że się uda.
Podziękowania dla Filipa za pomoc w realizacji tego artykułu.
Małe uzupełnienie: Tak mi się przypomniało, że przecież kobiet jest więcej niż mężczyzn. Nie tak dawno wyczytałam, że jest to stosunek 108 do 100, czyli na 108 dziewczynek przyda 100 chłopców. Nie oznacza to od razu, że akurat te "nadprogramowe" osiem musi być samotne w życiu, ale pokazuje, że trzeba się trochę bardziej natrudzić, by nie zostać samą. Jeśli do tego weźmiemy fakt, że kobiety żyją dłużej niż mężczyźni, to okaże się, że powyżej 65 roku życia samotnych pań z powodu nieznalezienia sobie nikogo czy z powodu owdowienia jest dużo, dużo więcej niż samotnych panów, a jak dobrze wiemy, już powyżej magicznej trzydziestki, coraz trudniej nam kogoś znaleźć, a im później, to coraz mniej liczymy, że się uda.
Antonina Kostrzewa
wtorek, 29 września 2009
Nieśmiałość to codzienne niewykorzystane szanse..
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Nie bez powodu taki tytuł, w końcu każdego dnia nam się nadarza jakaś okazja, może nie do zmiany naszego życia, ale chociażby do przełamania się. I akurat w takiej chwili nasz umysł zaczyna się wahać. Szukaj innej, łatwiejszej opcji. Dlaczego nieśmiali zawsze kombinują? Zawsze szukają najprostszego rozwiązania. Już kiedyś stwierdziłam, że "nie robienie niczego" także jest podjęciem decyzji. Sprawy nie rozwiążą się same, a czasem lepiej jest zrobić coś głupiego, niż nie robić kompletnie nic. Ile to razy sami to przeżywaliście lub mówili wam to wasi znajomi, że gdy para kochających się ludzi się pokłóci, to oboje czekają, aż druga strona coś zrobi. Tak jest chyba zawsze i jeśli nikt nie podejmie żadnej decyzji, to może skończyć się najlepszy nawet związek. Ot taki prosty przykład z życia, a jednak bolesny i chyba najbardziej prawdziwy. Odkładamy wszystko na później i kolejna szansa przechodzi nam koło nosa. Później wracamy do domu i zamartwiamy się nad swoim losem. Nie wszystkim wyzwaniom możemy zdołać, ale czasem boimy się nawet najprostszych sytuacji. Może czas to zmienić??
Jutro ostatni dzień września i mogę powiedzieć, że nie zmarnowałam całkiem tego miesiąca. Trochę mi to zajęło, ale udało mi się zrobić listę wydawnictw, do których będę mogła przesłać moją "Samotną w wielkim mieście". Z prawie stu, które przejrzałam, oceniłam i przemyślałam wszystkie za i przeciw wyszło mi, że nie mam jeszcze pełnej listy tych, do których wyślę mój tekst. Jedne wolą pocztę tradyjną, inne elektroniczną. Najpierw zajmę się tymi drugimi, a dokładnie dwoma, które w moim mniemaniu najbardziej mi się spodobały. Z pozostałych wybiorę około trzech i będę czekać na odpowiedź, jakąkolwiek. Może do końca roku ją otrzymam, a do tego czasu skończę pisać felietony i dopracuję wstęp. Oczywiście będę pisać nadal. Do szuflady czy do szafki, aż skończę i będę szukać własnej ścieżki wydawniczej. Tak, to moje małe marzenie, by dotknąć książki ze swoim nazwiskiej. Prawdziwej książki. Napiszę tutaj, co takiego o mojej twórczości sądzą ludzie, którzy się na tym znają i "siedzą" w temacie już długo i niejedno w życiu czytali.
Gdy jesteś już blisko celu, nie przejmuj się małymi niepowodzeniami - tak będę sobie powtarzać, a i was czasem męczyć moimi zmianami stanów emocjonalnych.
@Marzena: Znajdź swój cel w życiu. Uwierz, że możesz je zmienić, jeśli chcesz i nie pozwól, by nieodpowiedni ludzie decydowali o twojej przyszłości.
Gdy jesteś już blisko celu, nie przejmuj się małymi niepowodzeniami - tak będę sobie powtarzać, a i was czasem męczyć moimi zmianami stanów emocjonalnych.
@Marzena: Znajdź swój cel w życiu. Uwierz, że możesz je zmienić, jeśli chcesz i nie pozwól, by nieodpowiedni ludzie decydowali o twojej przyszłości.
Antonina Kostrzewa
środa, 23 września 2009
Samotność, a.. imprezy
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Strasznie, strasznie, po prostu strasznie. Co tu więcej mówić, skoro napisanie kolejnego felietonu zajęło mi prawie miesiąc? Chyba się trochę zagubiłam w tym wszystkim. Nie wspominając już o tym, ile czasu zabrało mi napisanie jednostronicowego listu do wydawcy. Tak, nadal go nie wybrałam. Jakoś tak czas działa na moją niekorzyść, a może to ja zaczęłam prowadzić bardziej aktywne życie. Nie boję się wyjść sama do kina, na zakupy, basen itp. Po prostu staram się żyć tak, jak kiedyś, a nie jak samotna kobieta.
Tyle tytułem wstępu. Było o świętach i urodzinach, więc przyszedł czas na pozostałe imprezy. Zatem. Miłej lektury.
Samotność, a.. imprezy
Wiem, wiem, osoby nieśmiałe powiedzą, jakie znowu imprezy, ale może zacznijmy od początku. Skoro rozmawiają tylko z rodziną i znajomymi (którzy nie mają ich jeszcze dosyć), a wszelkich spotkań towarzyskich unikają, jak ognia, to jak tu można mówić o jakimś wyjściu? Kiedyś może i wychodzili, kiedy niczym się nie przejmowali, a alkohol i bliskość znajomych sprawiały, że potrafili się dobrze bawić. Teraz sami nawet nie pomyślą, by w weekend wyjść poza swój bezpieczny dom. Uważają, że są już w takim wieku, że co najwyżej mogą odwiedzić kogoś w domu lub ewentualnie pójść do jakiegoś pubu. Wszelkie imprezy, koncerty to nie dla nich, wolą spokojniejszy tryb życia. Tylko co tak naprawdę się zmieniło, od czasów, kiedy na każdy piątek czekali z utęsknieniem myśląc tylko o tym, jak dobrze będą się bawić.
Przychodzi czasem taki dzień, gdy po dostaniu zaproszenia, nie sposób się nie pojawić. Są to zazwyczaj urodziny kogoś bliskiego, albo jakaś inna okolicznościowa impreza najczęściej odbywająca się w domu. Nieśmiali myślą wtedy, jakimi wymówkami się wymigać i robią mnóstwo innych rzeczy, byleby się nie szykować do wyjścia. W końcu nie chcieliby pokazywać się tam sami. Oczywiście będzie tam pełno znajomych, ale i tak nie będę mieli z kim rozmawiać. Lepiej zostać w domu. Czas leci, a jednak pół godziny przed spotkaniem zawsze ktoś zadzwoni i da ostro reprymendę by nawet nie pomyśleli, że mają nie przyjść. W ten sposób wszędzie się spóźniają, ale chociaż się pojawiają.
Pamiętamy przecież, jak to nie tak dawno potrafiliśmy znaleźć nasz złoty środek w alkoholu czy innych używkach, zapomnieć na chwilę o całym świecie i być praktycznie duszą towarzystwa. Bawiliśmy się do samego rana i rozmawialiśmy ze wszystkimi o wszystkim, nawet z tymi, których nie znaliśmy dobrze. Wiedzieliśmy, że nie możemy się nudzić wśród ludzi, których znamy tyle czasu i że oni nie pozwolą nam się nudzić. Wychodząc po cichu z imprez przypominamy sobie, jak to kiedyś zostawaliśmy do samego końca i jeszcze pomagaliśmy sprzątać lub zostawaliśmy do rana, by po obudzeniu mieć wspaniałe after party. Coś się jednak zmieniło w naszym sposobie myślenia. Nie potrafimy się już tak wyluzować, jak kiedyś, a raczej nie potrafimy oczyścić naszego umysłu na tyle, by zapomnieć o wszystkich naszych troskach i problemach. By choć przez ten jeden wieczór bawić się z pustym kontem życiowych doświadczeń, jak małe dziecko w piaskownicy, które tak niewiele potrzebuje do szczęścia. To jest nasza chwila i nikt nam jej nie zabierze. To ją będziemy wspominać jeszcze przez cały tydzień w pracy czy szkole. Będziemy mieli nareszcie o czym opowiedzieć znajomym, jak to dobrze się bawiliśmy, a nie odpowiadać, że w weekend, jak zwykle siedzieliśmy przed komputerem. Tylko, naprawdę ciężko uwierzyć, że to akurat tym razem trafimy w nasz prawdziwy, dobry, imprezowy humor, a nie będziemy siedzieć posępnie z boku czekając do północy, by wymknąć się do domu i zapłakać nad naszym losem.
Fot. by: www.myspace.com/wallyderry
Nadeszły czasy, że problemem jest nie to, by znaleźć czas by odwiedzić wszystkie swoje ulubione kluby, ale w jaki sposób znaleźć wymówkę dla swoich przyjaciół, by móc zostać w domu. Samotnie.Przychodzi czasem taki dzień, gdy po dostaniu zaproszenia, nie sposób się nie pojawić. Są to zazwyczaj urodziny kogoś bliskiego, albo jakaś inna okolicznościowa impreza najczęściej odbywająca się w domu. Nieśmiali myślą wtedy, jakimi wymówkami się wymigać i robią mnóstwo innych rzeczy, byleby się nie szykować do wyjścia. W końcu nie chcieliby pokazywać się tam sami. Oczywiście będzie tam pełno znajomych, ale i tak nie będę mieli z kim rozmawiać. Lepiej zostać w domu. Czas leci, a jednak pół godziny przed spotkaniem zawsze ktoś zadzwoni i da ostro reprymendę by nawet nie pomyśleli, że mają nie przyjść. W ten sposób wszędzie się spóźniają, ale chociaż się pojawiają.
Fot. by: www.open.salon.com
Woleliby siedzieć sobie z boku popijając drinka i patrzeć na innych, jak się bawią, co robią, o czym rozmawiają. Zawsze jednak znajdzie się ktoś, kto spróbuje ich na siłę zintegrować z resztą towarzystwa. Już nie chodzi swatanie, tylko o to, by przez chwilę z kimś porozmawiali. Wiadomo, jak kończą się rozmowy na siłę. Gdy alkohol nie pomaga, bo upijamy się na smutno, a nie ma tak naprawdę z kim porozmawiać, to zaczynamy się nudzić. Najczęściej wychodzimy wtedy po cichu, tak by nikt nie widział i by uniknąć pytań: „Czemu tak wcześnie?” czy „Zostań jeszcze”. I oczywiście by ominąć moment pożegnań.Pamiętamy przecież, jak to nie tak dawno potrafiliśmy znaleźć nasz złoty środek w alkoholu czy innych używkach, zapomnieć na chwilę o całym świecie i być praktycznie duszą towarzystwa. Bawiliśmy się do samego rana i rozmawialiśmy ze wszystkimi o wszystkim, nawet z tymi, których nie znaliśmy dobrze. Wiedzieliśmy, że nie możemy się nudzić wśród ludzi, których znamy tyle czasu i że oni nie pozwolą nam się nudzić. Wychodząc po cichu z imprez przypominamy sobie, jak to kiedyś zostawaliśmy do samego końca i jeszcze pomagaliśmy sprzątać lub zostawaliśmy do rana, by po obudzeniu mieć wspaniałe after party. Coś się jednak zmieniło w naszym sposobie myślenia. Nie potrafimy się już tak wyluzować, jak kiedyś, a raczej nie potrafimy oczyścić naszego umysłu na tyle, by zapomnieć o wszystkich naszych troskach i problemach. By choć przez ten jeden wieczór bawić się z pustym kontem życiowych doświadczeń, jak małe dziecko w piaskownicy, które tak niewiele potrzebuje do szczęścia. To jest nasza chwila i nikt nam jej nie zabierze. To ją będziemy wspominać jeszcze przez cały tydzień w pracy czy szkole. Będziemy mieli nareszcie o czym opowiedzieć znajomym, jak to dobrze się bawiliśmy, a nie odpowiadać, że w weekend, jak zwykle siedzieliśmy przed komputerem. Tylko, naprawdę ciężko uwierzyć, że to akurat tym razem trafimy w nasz prawdziwy, dobry, imprezowy humor, a nie będziemy siedzieć posępnie z boku czekając do północy, by wymknąć się do domu i zapłakać nad naszym losem.
Fot. by: www.hubpages.com
W sumie znajomi przestali ich już zapraszać, bo czemu zapraszać kogoś, kto i tak nie chce przyjść, albo widać po nim, że się męczy. W końcu ile razy można do kogoś dzwonić by ciągle słyszeć odpowiedź odmowną. Chociaż gdy zbliża się sobotni wieczór ucieszyliby się, gdyby ktoś coś do nich napisał by wyjść gdzieś razem. Tylko wtedy, gdy mają na to największą ochotę, nikt się akurat nie odzywa, a sami boją się spytać: „Co tam porabiacie wieczorem?” Ciężko zrozumieć, dlaczego wszyscy wolą wyjść na miasto do klubu, potańczyć niż posiedzieć w domu we wspólnym gronie i obejrzeć film lub porobić coś razem. Te preferencje zmieniają się z wiekiem, ale dla nich i tak są wszyscy zbyt żywiołowi. Nawet jeśli spotkają się z kimś, to posiedzą chwilą z nimi, a gdy wszyscy są już lekko pijani i chcą pojechać się pobawić, oni uciekają. Niby obiecali, że tym razem wejdą do klubu, a jak tylko jest okazja, to szybko pędzą do domu lub znajdą wymówkę, by znajomi dali im spokój tym razem. Ci jednak nie dadzą za wygraną proponując by to właśnie nieśmiali sami podali klub, w którym będą się dobrze bawić, a reszta się dostosuje. I jak tu im nie dziękować? To oczywiście nic nie zmienia, bo w każdym miejscu można się czuć źle, nawet w swoim ulubionym. Po co iść na imprezę, jeśli spędza się ją przy stoliku, barze, albo podpiera się ścianę cały wieczór i obserwuje innych? Wtedy zadajemy sobie znów pytanie: „Co się we mnie zmieniło?”, bo właśnie coś się zmieniło. Kiedyś nie był ważny klub czy muzyka, tylko liczyła się zabawa ze znajomymi. I choćby znalazło się z nimi w największej spelunie, to impreza mogła trwać w najlepsze do rana i każdy dobrze ją wspominał. „Dlaczego teraz wszystko mi nie pasuje?” W poszukiwaniu tej odpowiedzi każdy ma problemy. Leży ona pomiędzy naszym smutkiem i bezradnością. Ciężko sobie odpowiedzieć na takie pytanie, a jeszcze bardziej znaleźć jego przyczynę. Najłatwiejszym sposobem na przestanie rozmyślania na kolejne zagadki naszej osobowości jest alkohol. Myślimy, że pomoże nam on na tyle, że na pewno odnajdziemy się w naszym towarzystwie i będziemy się bawić do rana. Tylko, jak pisałam w artykule o alkoholu, ciężko znaleźć w takim momencie umiar i kończy się na tym, że samotni upijają się do nieświadomości, a niewiele i tak jest z tego pożytku.
Fot.: www.totalmania.net
Podobno świat pędzi do przodu i nie ma czasu na stagnację, ale czy wszystko musi się dziać przeciwko osobom samotnym, którzy wśród bawiących się ludzi nie czują się dobrze. Gdyż rzadko można pójść na taką imprezę, gdzie wszyscy mogą bawić się osobno. Dobrze wiedzą, że nawet na koncercie rockowym wśród tłumu skaczących ludzi, oni będą po prostu stać i odliczać czas do końca, byleby stamtąd uciec. Nawet jeśli grałby ich ulubiony zespół, mogą trafić na swój ciężki dzień i nie zaśpiewać, ani jednej piosenki. Czas imprez techno z magicznymi pigułkami przy wejściu powoli odchodzi do lamusa, a to była prawdziwa odskocznia dla takich ludzi, którzy mogli się po prostu bawić do białego rana bez obawy, że ktoś się im przygląda lub ocenia. Co gorsza podrywa. Każdy ma swój świat i bawi się, jak potrafi. Nie musi nawet z nikim rozmawiać. Zresztą, jak pisałam w artykule o narkotykach, wolą brać je sami w zaciszu swego domu. Chociaż zdarza się, że idąc z grupką znajomych wezmą po cichu lsd w ubikacji udając później, że wszystko jest z nimi w porządku. Wiadomo, że nie da rady wszystkiego ukryć, dlatego często znajomi przez takie wybryki nie chcą ich zapraszać, by nie mieć później problemów i nie zajmować się nimi przez cały wieczór. Faktem jest, że oni akurat wtedy dobrze się bawią, chociaż rzadko coś z tego pamiętają.
Mając dobrych znajomych wiemy, że nie pozwolą nam się nudzić w sylwestra. Chociaż możemy się wymigiwać, że nie mamy za co pojechać na zabawę poza miasto, to zawsze znajdzie się ktoś, kto także zostaje i na pewno będzie świętował na miejscu. Wymówki w tym wypadku są bezowocne, bo prędzej przyjadą po nas do domu i wyciągną na siłę, niż pozwolą nam samotnie patrzeć się na fajerwerki.
Sylwester to jeszcze nic w porównaniu do innej cyklicznej imprezy. Urodziny tutaj. Otóż walentynki to po prostu horror dla wszystkich samotnych. Oczywiście nie dla singlów/singielek, dla których jest to kolejna okazja na imprezę i poznanie kogoś nowego. Dla samotnych to dzień, który woleliby zapomnieć. Na ulicach, nie wiadomo skąd wszędzie pojawiają się zakochane pary. Z witryn sklepowych uśmiechają się serduszka, a cały świat zamienia się w różowo-czerwony cukierek, który sprawia, że wszyscy stają się szczęśliwi. Wszędzie widać róże, zabieganych ludzi z prezentami, wokół rozbrzmiewają dźwięki telefonów i życzenia. Tylko, jak się tutaj tym wszystkim cieszyć?! Najłatwiej byłoby zapaść się pod ziemię. To nie czasy podstawówki, kiedy nawet najbrzydszej dziewczynie wychowawczyni sama wyśle kartkę. Życie nie rozpieszcza i nie mamy się co oszukiwać. To jeden z najbardziej dołujących dni w roku, w końcu nie mamy komu ofiarować swojego serca.
Fot.: Earl Sod
To właśnie takie imprezy, na które czeka się rok czasu są podobno najlepsze. To właśnie na nich nieśmiali potrafią zapomnieć o swoich problemach i kontrolować się na tyle, by znaleźć tą odpowiednią ilość alkoholu dla siebie. Potrafią tak się bawić, że nowopoznane osoby chciałyby ich później zaprosić na kolejne imprezy, bo dobrze mieć przy sobie kogoś, kto potrafi rozkręcić całe towarzystwo, a do tego jest zabawny i pijąc więcej od innych trzyma się na nogach. To właśnie na takich imprezach robią takie rzeczy, których nigdy by nie robili. W końcu, kto by pomyślał, że wieczny samotnik potrafi poderwać kogoś obcego i jako pierwszy/-a go/ją pocałuje? To przecież jest niewiarygodne. Tak oczywiście rodzą się plotki. Wychodząc rzadko i akurat na tych imprezach raz na pół roku bawiąc się dobrze utrwalić nasz zły wizerunek, a dokładniej taki, który jest naszym przeciwieństwem. Dla nas samych jest to natomiast jednorazowy wybryk, który możemy wspomnieć popijając w samotności drinka w domu. Przypominamy sobie, że ten przypadkowy seks na imprezie nie był wcale taki wspaniały, jednak wiele byśmy dali, by przeżyć to znów. By choć przez chwilę poczuć tą ekstazę roztańczonych ciał i smak zabawy. Teraz to tylko wspomnienia.Sylwester to jeszcze nic w porównaniu do innej cyklicznej imprezy. Urodziny tutaj. Otóż walentynki to po prostu horror dla wszystkich samotnych. Oczywiście nie dla singlów/singielek, dla których jest to kolejna okazja na imprezę i poznanie kogoś nowego. Dla samotnych to dzień, który woleliby zapomnieć. Na ulicach, nie wiadomo skąd wszędzie pojawiają się zakochane pary. Z witryn sklepowych uśmiechają się serduszka, a cały świat zamienia się w różowo-czerwony cukierek, który sprawia, że wszyscy stają się szczęśliwi. Wszędzie widać róże, zabieganych ludzi z prezentami, wokół rozbrzmiewają dźwięki telefonów i życzenia. Tylko, jak się tutaj tym wszystkim cieszyć?! Najłatwiej byłoby zapaść się pod ziemię. To nie czasy podstawówki, kiedy nawet najbrzydszej dziewczynie wychowawczyni sama wyśle kartkę. Życie nie rozpieszcza i nie mamy się co oszukiwać. To jeden z najbardziej dołujących dni w roku, w końcu nie mamy komu ofiarować swojego serca.
Fot.: CarbonNYC
Do tego wszędzie, gdzie zazwyczaj jemy są rezerwacje, a zamówić pizzę do domu w taki dzień podobno nie wypada, bo co znowu sobie sąsiedzi pomyślą? Postanawiamy przetrwać oglądając kolejną komedię romantyczną w tv, tylko jak zostać w domu, kiedy na pewno znajomi na to nie pozwolą. I to nie tylko pary, które się o nas tak martwią, a raczej wiedzą, w jaki sposób spędzimy ten dzień, a także nasi dobrzy znajomi, którzy zamiast spędzić ten dzień u boku swojej miłości wolą spotkać się w lekko większym gronie. Oczywiście nie chcemy by ktoś się nami opiekował w taki dzień, więc zrobimy wszystko, by nie dopuścić do sytuacji, że będziemy dostawką do czyjejś miłości. W końcu znajomi już nie kilka tygodni wcześniej zrobią wszyscy byśmy akurat w ten dzień nie byli sami, a raczej, byśmy znaleźli swoją połówkę właśnie czternastego lutego. Zaczyna się na imprezach. Tak przypadkiem. Później za ich zgodą, a na końcu już na siłę. Wtedy, gdy już nie mogą na nich patrzeć, jak siedzimy samotnie z boku. Po prostu znajdują wśród swoich znajomych osobę, która także jest samotna, ale przy tym bardziej śmiała. Próbują posadzić ich obok siebie, przedstawić czy nawet popchnąć na siebie podczas tańca. Jednak wszelkie działania mają przeciwny efekt do zamierzonego. Nieśmiali jeszcze bardziej uciekają przed wzrokiem nieznajomej osoby lub tradycyjnie udają, że ich to nie interesuje i że tak jest im dobrze. Zresztą, jeśli mogliby z kimś się umówić lub porozmawiać, to jest to zazwyczaj znajoma osoba ich starych znajomych. Jeśli zostaną sobie przedstawieni, to mogą nawet z taką osobą porozmawiać. Raczej nie wynika z tego nic poważnego, ale i tak jest to już sukces, bo z obcymi osobami w ogóle nie rozmawiają. Zresztą po kilku minutach każdy zauważy, że coś jest z nimi nie tak. Raczej nie można kontynuować rozmowy, temat się urywa, a pogawędka się nie klei. Po takim zapoznaniu nikt nie chciałby się wiązać z osobą mającą taki bagaż emocjonalny i nie mającą własnego życia.
Fot.: www.collegecandy.com
Dlatego w walentynki samotni są jeszcze bardziej dobici tym, że wszyscy wokół starali się znaleźć im na siłę bliską osobę. Nie chcą nawet myśleć, by w walentynki umówić się na randkę w ciemno czy po prostu pójść na imprezę dla singli. To przecież dla nich oczywiste, że lepiej pozbyć się złudzeń i upokorzeń, dlatego wolą zostać w domu. I nie ma takiej siły, która mogłaby to zmienić. Ewentualnie, gdy znajomi pojawią się u nich niespodziewanie z alkoholem i scrabble czy jakimś dobrym filmem. Tylko takie spontany potrafią uratować ten dzień, a czasem i całe ich życie.
Antonina Kostrzewa
sobota, 15 sierpnia 2009
Samotność, a.. styl życia
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Jacy są samotni z powodu swojej nieśmiałości? Wszyscy są w sumie inni, każdy jest swoistą indywidualnością, jednak pewne cechy ich łączą. Może nie każdego, ale wiele rzeczy jest dla nich wspólna. Spróbuję opisać te najczęściej spotykane. Wiem, że część rzeczy będzie się powtarzać z poprzednich artykułów, a także będą nawiązania do nich, ale tak to już niestety musi być. Mam nadzieję, że stałym czytelnikom cyklu „Samotność, a..” nie przysporzy to trudności, a nowym będzie się łatwiej w tym wszystkim odnaleźć. Zatem miłej lektury.
Samotność, a.. styl życia
Zaczniemy od nie tyle obojętności czy lenistwa, co od braku chęci do wykonania jakiejkolwiek czynności. Nie mówię tu o szkole czy pracy, bo do takich trzeba się zmusić. Chodzi tu bardziej o rzeczy, które można zrobić w czasie wolnym. Mogliby tak naprawdę robić wszystko. Mają na to i czas, i pieniądze. Mogą pójść do kina, na basen, siłownię, kręgle, do restauracji na dobre jedzenie, na wielkie zakupy, do salonu piękności czy polecieć na wakacje w tropikach, lecz jest jedno małe „ale”. Nie mają z kim. To krótkie zdanie paraliżuje wszystkie ich plany. I choć czasem uda im się wybrać gdzieś samej/samemu to nie czują się zbyt dobrze tylko w swoim towarzystwie (patrz: „Samotność, a.. jedzenie”). Nie chcą być też osobą na dostawkę, gdy ich znajoma para wybiera się gdzieś razem. Nie chcą psuć im tej chwili swoją osobą i wolą siedzieć sami w domu niż wyjść z nimi chociażby do kina. Oczywiście ich znajomi czasem wychodzą gdzieś razem, ale przecież o nieśmiałych nie pamiętają wszyscy. Nie są duszą towarzystwa, by zapraszać ich w pierwszej kolejności, a odmawiając na coraz to nowe propozycje, nikt nie wyjdzie z kolejną spodziewając się ich odpowiedzi. Tak samo, jak przy wyjściu do kina czy teatru, mają te same powody, by nie wybrać się z kimś na wakacje. Im znajomi są starsi, tym rzadziej wybierają się gdzieś większą grupą. Najczęściej wyjeżdżają gdzieś ze swoją rodziną. Starą paczką pojadą gdzieś razem w jakiś weekend, a wtedy nieśmiali najczęściej także im towarzyszą, by nie stracić tej szansy na kolejne chwile razem.
Fot. : www.media.photobucket.com
To jednak tylko weekend, a wolne dni zalegają im i muszą później iść na obowiązkowy urlop, kiedy to akurat wszyscy inni pracują.
Zostają sami w swoich czterech ścianach i choćby powiedzieli sobie, że pójdą dzisiaj gdzieś, to i tak zawsze znajdą jakąś wymówkę by tego nie zrobić, niekoniecznie powodem musi być samotność. Siedząc w domu czas spędzają leżąc przed telewizorem lub siedząc przed komputerem. O zjadaczach czasu napisałam w artykule „Samotność, a.. inne uzależnienia”. Może i się nudzą, ale i tak mając wiele wolnego czasu niewiele robią konstruktywnego. Nie zrobią prania, nie posprzątają u siebie, nie naprawią niczego. Zawsze się mogą wytłumaczyć, że i tak ich nikt nie odwiedza, więc nie muszą mieć czysto, a porozwalana sterta ubrań należy tylko do nich i nikomu przecież nie przeszkadza. I to nie tylko u panów.
To samo dotyczy brudnych naczyń, a raczej podstawowego zestawu – kubka, talerzyka, małej miseczka i sztućców. Więcej i tak nie używają. Przychodzi jednak moment, kiedy ich także to denerwuje i czyszczą wszystko dokładnie i odkurzają. Jest to rzadkość. Istnieje też inna grupa samotnych, którzy należą do mniejszości, potrafiąca utrzymać idealny porządek u siebie. Nie spodziewają się także nikogo, ale po prostu nie lubią żyć w bałaganie i dlatego nim legną na łożu, jak inni, najpierw sprzątają. Wszystko zależy tutaj od człowieka.
To samo dotyczy brudnych naczyń, a raczej podstawowego zestawu – kubka, talerzyka, małej miseczka i sztućców. Więcej i tak nie używają. Przychodzi jednak moment, kiedy ich także to denerwuje i czyszczą wszystko dokładnie i odkurzają. Jest to rzadkość. Istnieje też inna grupa samotnych, którzy należą do mniejszości, potrafiąca utrzymać idealny porządek u siebie. Nie spodziewają się także nikogo, ale po prostu nie lubią żyć w bałaganie i dlatego nim legną na łożu, jak inni, najpierw sprzątają. Wszystko zależy tutaj od człowieka.
Skoro już pisałam o planowaniu, to przejdźmy do list zadań. Wiele osób nie widzi swego życia, od napisania kilku kilku słów na kartce, w zeszycie czy w kalendarzu. To słynne „To do list” jest nieodłącznym elementem nie tyle codzienności, ale także całego życia.
Wiąże się to także z nieodłącznym pesymizmem, który na stałe zagościł w ich życiu. Na każdym kroku, gdy nad czymś się zastanawiają, dokładnie wiedzą, jak to się skończy. Nie chcą wierzyć, że coś się uda, a gdyby jakimś sposobem nawet coś wyszło, to nie cieszą się z tego, tylko skwitują krótko: „Głupi ma szczęście”. Ciężko ich zadowolić, a co dopiero uszczęśliwić. Skoro szansa na znalezienie miłości jest dla nich taka, jak trafienie szóstki w lotka, to z takim podejściem do życia ciężko oczekiwać czegoś dobrego. Kiedy zauważamy tylko porażki i niepowodzenia, a dobrych chwil nawet nie dopuszczamy do myśli, to nie ma sposobu, by na naszej twarzy zagościł uśmiech z chociażby małych drobnostek każdego dnia.
Wśród nieśmiałych są osoby, które na wszystkie prośby odpowiadają „nie”, ale częściej możemy spotkać ludzi, którzy nie potrafią powiedzieć tego słowa. I choćby mieli przez to zaniedbać swoje obowiązki, to pomagają innym. Nieraz się zdarzy, że muszą przez to zarywać noce i wiedzą, że są wykorzystywani, ale nie powiedzą nic, by nie zranić uczuć drugiej osoby. Znajomi potrafią zadbać o siebie i podrzucają im nowe zadania wiedząc, że i tak nie mają nic do roboty. Jednak to po przekroczeniu pewnej granicy prowadzi do ostrej kłótni i nie odzywania się do siebie przez wiele dni. O ile znajomi mają jakiś umiar i wiedzą, że gdy samotni wybuchają, to należy im dać spokój i sami rozumieją, co robili źle, to wśród obcych ludzi z pracy wygląda to całkiem inaczej. Bez żadnych skrupułów podrzucają im swoje obowiązki, jeszcze do tego chwalą się przed szefostwem, jak to oni szybko i sprawnie to wykonali. Ci udają, że nie widzą, co się dzieje i naszych nieśmiałych proszą, by zostali dłużej w pracy, a ci nie mając żadnych wymówek, ani nie potrafiąc odmówić, zostają. Stają się często popychadłem w pracy biegając od jednej do drugiej osoby i pomagając jej, nawet za brak podziękowania, a w wolnych chwilach robią kawę dla wszystkich. Jeśli mogą to część pracy zabierają do domu, gdzie w spokoju mogą robić to, co przez cały dzień nie mogli wykonać. Odejść z pracy też nie potrafią, więc powoli przyzwyczają się do roli, jaką inni i oni sami sobie dali. O ile potrafią odmówić osobie rozdającej ulotki, to w prawdziwych sytuacji, kiedy powinni to zrobić, nie potrafią.
Fot. : www.richarddingwall.name
Oczywiście, że jest to pomocne. Ja także często używam takowych, jak chociażby moje zapewnienie, że do końca sierpnia skończę książkę, zrobię zdjęcie na okładkę i będę gotowa na wysłanie do wydawcy. Realne? Jak najbardziej. Gorzej jest, gdy listy rzeczy do zrobienia są zawsze odkładają na później. Czasem są ku temu powody, ale częściej jest to w przypadku samotnych brak chęci. Termin wykonania zadań jest przesuwany i przesuwany, aż nie wypełniają ich nigdy. Znajdując stare listy często zastanawiają się, dlaczego dalej tego jeszcze nie zrobili i dopisują stare rzeczy do nowych. Spis rośnie, ale nic praktycznie z niego nie ubywa. Zostaje tylko ubolewanie nad tym, że nawet prostych czynności nie potrafią doprowadzić do końca. Oprócz zadań do wykonania, rośnie także lista rzeczy do kupienia. Obie się powiększają, a z czasem zaczynamy wykreślać niektóre pozycje, bo już ich nie potrzebujemy czy nie chcemy mieć. Dlatego czytanie obu wykazów jest tylko przytłaczające, a by nie oglądać coraz większej liczby rzeczy, robi się nowe i kolejne nowe listy chowając stare by przypomnieć sobie o nich w chwili zbliżającej się depresji. Pomocna z punktu widzenia rzecz staje się dobijającym czynnikiem. Czytamy o banalnych rzeczach, które i kiedyś i dziś mogłyby nas uszczęśliwić, ale i tak wiemy, że nigdy ich nie wykonamy.Wiąże się to także z nieodłącznym pesymizmem, który na stałe zagościł w ich życiu. Na każdym kroku, gdy nad czymś się zastanawiają, dokładnie wiedzą, jak to się skończy. Nie chcą wierzyć, że coś się uda, a gdyby jakimś sposobem nawet coś wyszło, to nie cieszą się z tego, tylko skwitują krótko: „Głupi ma szczęście”. Ciężko ich zadowolić, a co dopiero uszczęśliwić. Skoro szansa na znalezienie miłości jest dla nich taka, jak trafienie szóstki w lotka, to z takim podejściem do życia ciężko oczekiwać czegoś dobrego. Kiedy zauważamy tylko porażki i niepowodzenia, a dobrych chwil nawet nie dopuszczamy do myśli, to nie ma sposobu, by na naszej twarzy zagościł uśmiech z chociażby małych drobnostek każdego dnia.
Wśród nieśmiałych są osoby, które na wszystkie prośby odpowiadają „nie”, ale częściej możemy spotkać ludzi, którzy nie potrafią powiedzieć tego słowa. I choćby mieli przez to zaniedbać swoje obowiązki, to pomagają innym. Nieraz się zdarzy, że muszą przez to zarywać noce i wiedzą, że są wykorzystywani, ale nie powiedzą nic, by nie zranić uczuć drugiej osoby. Znajomi potrafią zadbać o siebie i podrzucają im nowe zadania wiedząc, że i tak nie mają nic do roboty. Jednak to po przekroczeniu pewnej granicy prowadzi do ostrej kłótni i nie odzywania się do siebie przez wiele dni. O ile znajomi mają jakiś umiar i wiedzą, że gdy samotni wybuchają, to należy im dać spokój i sami rozumieją, co robili źle, to wśród obcych ludzi z pracy wygląda to całkiem inaczej. Bez żadnych skrupułów podrzucają im swoje obowiązki, jeszcze do tego chwalą się przed szefostwem, jak to oni szybko i sprawnie to wykonali. Ci udają, że nie widzą, co się dzieje i naszych nieśmiałych proszą, by zostali dłużej w pracy, a ci nie mając żadnych wymówek, ani nie potrafiąc odmówić, zostają. Stają się często popychadłem w pracy biegając od jednej do drugiej osoby i pomagając jej, nawet za brak podziękowania, a w wolnych chwilach robią kawę dla wszystkich. Jeśli mogą to część pracy zabierają do domu, gdzie w spokoju mogą robić to, co przez cały dzień nie mogli wykonać. Odejść z pracy też nie potrafią, więc powoli przyzwyczają się do roli, jaką inni i oni sami sobie dali. O ile potrafią odmówić osobie rozdającej ulotki, to w prawdziwych sytuacji, kiedy powinni to zrobić, nie potrafią.
Są tak zakompleksieni, że po prostu to po nich widać z daleka. Już nie mówię o wyglądzie zewnętrznym, ale o zachowaniu. Nieśmiałość dobija ich na każdym kroku. Idąc ulicą by uniknąć wzroku innych osób, patrzą w ziemię, jakby mieli tam znaleźć zwycięski los z loterii.
Fot. : www.flickr.com
Mogą oczywiście zerkać, ale wolą unikać długotrwałego wpatrywania się komuś w oczy. Co innego obserwowanie z daleka, a co innego patrzenie z kilku metrów. Najłatwiej to zauważyć w środkach komunikacji, kiedy to wolą patrzeć gdzieś daleko i czytać książkę lub reklamy na zewnątrz niż spojrzeć na kogoś z pasażerów. Zawsze wolą być na uboczu i jadąc pociągiem udają, że ich nie ma. I choćby musieli jechać z danymi osobami przez dziesięć godzin to nie odezwą, ani nie będą kontynuować rozmowy jeśli ktoś inny ją zacznie. Wolą zaszyć się w stronach książki czy gazety, albo patrzeć na świat zza okna. Nawet w tłumie ludzi zawsze potrafią być sami. Podczas najlepszej imprezy potrafią czuć się odosobnieni, ale o tym w osobnym artykule.Jakie kompleksy najczęściej dotykają samotnych? Jeśli nie jest dla nich sama nieśmiałość w sobie, to najczęściej dotyczy to tych rzeczy, za które obwiniają się za wszelkie niepowodzenia, czy to w życiu prywatnym czy służbowym. Listę otwierają wszelkie niedoskonałości ciała. U kobiet listę otwiera nadwaga i zbyt mały biust, a później praktycznie wszystko, do czego tylko można się przyczepić: nos, usta, oczy, cellulit, łydki, stopy itp.
Fot. : www.theinspirationroom.com
Mężczyźni narzekają zaś na łysinę czy brak muskulatury, a reszta podobnie, jak u kobiet Dziwnym jest natomiast obawa o wielkość swojego członka (ile z nas kobiet o tym wie, zanim kogoś poznamy??). Dochodzi jeszcze sprawa wzrostu, koloru włosów, skory itp. Jednym słowem, wszystko można podciągnąć do kompleksu wyglądu. Zrozumiałym powodem do narzekań są wady wymowy, jak jąkanie, czy seplenienie, ale z tym nawet zwykli ludzi sobie dobrze nie radzą. Nie ma co chyba wypisywać wszystkich możliwych, bo narzekanie na samotność i szukanie jej powodu może trwać bez końca. Ciężko się przyznać, a co dopiero zrozumieć, że największym kompleksem jest nieśmiałość i gdy uda nam się ją pokonać, dopiero wtedy przestaniemy zwracać uwagę na te pozostałe.Samotni wstydzą się wielu rzeczy, nie tylko swoich porażek ze swojej przeszłości, ale także swojego wyglądu, gdy nie skrywa go masa ubrań. O wyjściu na basen pisałam w artykule „Samotność, a.. sport”, teraz chodzi mi o całkowitą nagość. Wiem, że niewiele osób widziało ich ostatnio nago, oprócz ich samych, ale faktem jest, że wstyd przed pokazaniem swego ciała jest u nich bardziej spotęgowany niż u innych osób.
Zaraz, zaraz, chyba o czymś zapomniałam, a to o stylu życia miało być, więc jeszcze coś dopiszę:
Czasem nam się zdarza, że przyjdziemy na przystanek i nie wiemy, czy nasz autobus już odjechał, czy może będzie dopiero za 15 minut. Nic trudnego spytać się kogoś na przystanku. Wiemy, czy mamy czekać, czy może pójść na inny autobus. Jednak nieśmiali wstydzą się spytać i wolą czekać, niż spróbować się przełamać. Te same sytuacje możemy mnożyć, jeśli chodzi o inne sytuacje z zapytaniem się o coś nieznajomej osoby i to nawet nie płci przeciwnej - może to być osoba starsza, albo chociażby dziecko, może być to pytanie o godzinę, o długopis czy prośba o skasowanie biletu. To tylko kilka błahych życiowych sytuacji, a tak naprawdę problemy zaczynają się, gdy szukamy drogi lub gdy się zgubimy gdzieś w górach. I nie jest to domeną tylko mężczyzn, że wolą sami błądzić i znaleźć odpowiednią drogą, tylko wstyd przed spytaniem się o to obcego. Jak wiele takie zachowanie utrudnia, nie trzeba mówić.
Już wcześniej pisałam, że osoby nieśmiałe są małozaradne w życiu i przez to są często wykorzystywane przez innych w pracy czy w domu. Często jednak zdarza się, że robią to także obce osoby. W sklepie czy na poczcie perfidnie wpychają się przed nie, a nasi nieśmiali rzadko reagują na coś takiego. Tłumią złość w sobie i prędzej wybuchną niż zwrócą komuś uwagę. Tak samo nie zwracają uwagę sąsiądom, którzy uprzykrzają im życie i innym osobom, którym króka uwaga uzmysłowiłaby, co robią źle, a nawet czasem nie zdają sobie z tego uwagi. Brak interwecji nieśmiałych w najbliższe otoczenie sprawia, że jeszcze bardziej pożądają swoje cztery ściany, z których nie chcą wyjść do pełnego zła świata.
Za każdym razem, gdy jesteśmy na imprezie, wyjeździe czy po prostu gdzieś w większym gronie zauważymy, że osobom nieśmiałym ciężko jest zrobić jakiekolwiek zdjęcie. To, które zostało już zrobione jest na ich prośbę często kasowane. Boją się uwieczniać swoje fotografie twierdząc, że kiepsko wyglądają, albo wszyscy zobaczą, w jakim kiepskim nastroju właśnie się znajdują. Dlatego najczęściej zasłaniają się rękoma, odwracają głowę lub zakładają ciemne okulary ukrywające ich oczy. W końcu oczy to zwierciadło duszy.
Fot. : www.tressugar.com
I nie ma tu różnicy czy dotyczy to osoby, z którą już jesteśmy przez dłuższy czas czy kogoś poznanego dosłownie przed chwilą. Przy tak niskiej samoocenie boimy się bardzo akceptacji przez drugą osobę, która często nawet nie zdaje sobie z tego sprawy uważając, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Brak pochwał z jej strony powoduje późniejsze pytania o swój wygląd, które częściej prowadzą do kłótni niż do zrozumienia, że żadnego problemu nie ma i nie było. W przypadku nowo poznanej osoby rzadko dopuszczamy ją do naszych miejsc intymnych czy pozwalamy się oglądać przy zapalonym świetle. W ten sposób nieśmiałość zabiera nam przyjemność cieszenia się z seksu pozostawiając nam w głowie myśl: „On, ona na pewno zauważyła, że.. ale nie chce robić mi przykrości, dlatego nic nie mówi”. Przez to wszystko samo zbliżenie traktują jako obowiązek chcąc tylko by się skończył i druga strona była choć trochę zadowolona. O kompleksie zbyt szybkiego wytrysku czy braku zaangażowania u kobiet nie wspominam, by już bardziej nie obnażać nieśmiałych. To tylko niektóre powody, dla których unikają seksu, chociaż ciężko im policzyć, kiedy go ostatni raz uprawiali...Zaraz, zaraz, chyba o czymś zapomniałam, a to o stylu życia miało być, więc jeszcze coś dopiszę:
Czasem nam się zdarza, że przyjdziemy na przystanek i nie wiemy, czy nasz autobus już odjechał, czy może będzie dopiero za 15 minut. Nic trudnego spytać się kogoś na przystanku. Wiemy, czy mamy czekać, czy może pójść na inny autobus. Jednak nieśmiali wstydzą się spytać i wolą czekać, niż spróbować się przełamać. Te same sytuacje możemy mnożyć, jeśli chodzi o inne sytuacje z zapytaniem się o coś nieznajomej osoby i to nawet nie płci przeciwnej - może to być osoba starsza, albo chociażby dziecko, może być to pytanie o godzinę, o długopis czy prośba o skasowanie biletu. To tylko kilka błahych życiowych sytuacji, a tak naprawdę problemy zaczynają się, gdy szukamy drogi lub gdy się zgubimy gdzieś w górach. I nie jest to domeną tylko mężczyzn, że wolą sami błądzić i znaleźć odpowiednią drogą, tylko wstyd przed spytaniem się o to obcego. Jak wiele takie zachowanie utrudnia, nie trzeba mówić.
Już wcześniej pisałam, że osoby nieśmiałe są małozaradne w życiu i przez to są często wykorzystywane przez innych w pracy czy w domu. Często jednak zdarza się, że robią to także obce osoby. W sklepie czy na poczcie perfidnie wpychają się przed nie, a nasi nieśmiali rzadko reagują na coś takiego. Tłumią złość w sobie i prędzej wybuchną niż zwrócą komuś uwagę. Tak samo nie zwracają uwagę sąsiądom, którzy uprzykrzają im życie i innym osobom, którym króka uwaga uzmysłowiłaby, co robią źle, a nawet czasem nie zdają sobie z tego uwagi. Brak interwecji nieśmiałych w najbliższe otoczenie sprawia, że jeszcze bardziej pożądają swoje cztery ściany, z których nie chcą wyjść do pełnego zła świata.
Za każdym razem, gdy jesteśmy na imprezie, wyjeździe czy po prostu gdzieś w większym gronie zauważymy, że osobom nieśmiałym ciężko jest zrobić jakiekolwiek zdjęcie. To, które zostało już zrobione jest na ich prośbę często kasowane. Boją się uwieczniać swoje fotografie twierdząc, że kiepsko wyglądają, albo wszyscy zobaczą, w jakim kiepskim nastroju właśnie się znajdują. Dlatego najczęściej zasłaniają się rękoma, odwracają głowę lub zakładają ciemne okulary ukrywające ich oczy. W końcu oczy to zwierciadło duszy.
Antonina Kostrzewa