Lata sześćdziesiąte XX wieku, Nowy Jork. Świeżo upieczone małżeństwo, Rosemary i Guy Woodhouse’owie, decydują się na wynajem apartamentu w Bramford, jednej ze starych, luksusowych kamienic, i to mimo złej sławy, z jakiej słynie ten budynek. Szybko zaprzyjaźniają się z sąsiadami, Castevetami, którzy wykazują niezwykłe zainteresowanie młodą parą. Po pewnym czasie Guy, początkujący aktor, dostaje wymarzoną rolę, a zaraz potem para decyduje się na dziecko. Rosemary zachodzi w ciążę podczas suto zakrapianego przyjęcia u Castevetów. Niemal od samego początku dręczą ją koszmary i halucynacje, dokucza jej uporczywy ból brzucha, a wokół niej zaczynają się dziać niewytłumaczalne zjawiska. Rosemary podejrzewa, że jej sąsiedzi nie są tym, za kogo się podają...
Gdyby nie oni, już bym nie żyła. To całkowicie pewne.
Moja opinia:
Klasyk horroru, o którym wcześniej nie słyszałam nic, a gdy już chwyciłam w rękę, przeczytałam w jeden dzień.
Kiedy człowiek ma już swoje lata, uświadamia sobie, że w tym naszym świecie dobre uczynki to prawdziwa rzadkość.
Fabuła bardzo bardzo kojarzy mi się z "Adwokatem diabła" Andrew Neidermana i "Całopaleniem" Roberta Marasco. Dotąd zgodne, kochające się małżeństwo zmienia miejsce zamieszkania na piękny wiekowy budynek, w którym miejsce udało im się zdobyć w podejrzanie szczęśliwych okolicznościach. Czytelnik od początku silnie przeczuwa, że coś jest nie tak, ale bohaterzy chcą wierzyć w chwilowy uśmiech losu i dobrze go wykorzystać. Stąd równią pochyłą brniemy przez fabułę bojąc się narastającego tempa i nieuchronnej katastrofy, ale jesteśmy zbyt ciekawi co kryje się na końcu by w połowie przerwać.
Czy ktoś potrafi powiedzieć, kiedy aktor jest sobą, a kiedy gra?
Niektóre ciąże zaczynają się źle, a kończą dobrze, a niektóre wręcz przeciwnie.
Myślę, że ta książka nie ma prawa nie spodobać się miłośnikowi klasycznego horroru. Jest napięcie, dobra, nieprzesadzona historia i przemyślani, autentyczni bohaterzy. Czego chcieć więcej ;)
Pozdrawiam!