Takiej huśtawki emocji dawno nie przeżyłam

Takiej huśtawki emocji dawno nie przeżyłam

piątek, 24 lutego 2017

"Porwana pieśniarka" Danielle L. Jensen

Opis z okładki:
Od pięciu stuleci trolle nie mogą opuszczać miasta pod ruinami Samotnej Góry. Więzi je klątwa czarownicy. Przez wieki wspomnienia o ich mrocznej i złowrogiej magii zatarły się w ludzkiej pamięci. Niespodziewanie pojawia się przepowiednia o związku, który złamie potężne zaklęcie. W Cécile de Troyes rozpoznano kobietę z przepowiedni. Zostaje więc porwana i uwięziona pod górą. Od pierwszej chwili w podziemnym mieście dziewczyna myśli tylko o jednym – o ucieczce. Trolle, które ją uprowadziły, są jednak inteligentne, szybkie i nieludzko silne. Porwana musi czekać na właściwy moment i stosowną okazję.

Z biegiem czasu dzieje się coś niezwykłego – w sercu Cécile kiełkuje uczucie do tajemniczego księcia, z którym została związana ślubem. Dziewczyna poznaje kolejne osoby, nawiązuje przyjaźnie i powoli uzmysławia sobie, że może być jedyną nadzieją dla mieszańców zniewolonych przez trolle czystej krwi. W mieście wybucha bunt. A Tristan, jej książę i przyszły król, jest jego tajnym przywódcą.

W miarę zanurzania się w świat skomplikowanych intryg politycznych podziemnego świata Cécile przestaje być córką prostego rolnika, staje się księżniczką, nadzieją całego ludu i czarownicą obdarzoną mocą dość potężną, by na zawsze zmienić Trollus, podziemne miasto.





Moja opinia:
Spotkałam się z tyloma pochlebnymi opiniami o Porwanej pieśniarce, że rzuciłam się na tę książkę gdy tylko dorwałam egzemplarz w bibliotece. Bardzo się cieszę, że stało się to właśnie teraz, gdy moje ferie jeszcze trwają, bo po prostu nie mogłam oderwać się od tej książki. Tylko jadłam i spałam, więc wychodzeniu na uczelnię nie miałabym szans podołać.


Powieść porusza temat, o którym właściwie mało czytałam, czyli trolle. Mam jednak wrażenie, że autorka podeszła do tych postaci z zupełnie innej strony i nieco pomieszała je z elfami. Trolli zawsze wyobrażałam sobie jako wielkie i naprawdę szkaradne stworzenia, mieszkające w jaskiniach i chętnie pożerające ludzkie mięso. Tutaj natomiast spotykamy niezwykle piękne, smukłe, silne istoty, do tego posługujące się magią. Część z nich rzeczywiście jest zdeformowana i, zwłaszcza przedstawiciele trollowej arystokracji, potrafią być naprawdę okrutni wobec ludzi. Jeden troll może z powodzeniem zabić kilkaset ludzi, słabszy gatunek jest więc wykorzystywany. Ludzie są traktowani jak niewolnicy, istoty niewiele różniące się od zwierząt.


Właśnie konflikt pomiędzy ludźmi i trollami jest tutaj głównym motorem problemów bohaterów. Z powodu zaklęcia rzuconego pięćset lat temu przez czarownicę trolle nie mogą wyjść z podziemi. Są uwięzieni pod górą, a utrzymanie sklepienia przed spadnięciem im na głowy codzienne potrzebuje magii i odnawiania. Na powierzchnię ziemi nie może wyjść nikt z jakąkolwiek domieszką krwi trolla, a osobniki czystej krwi wykorzystują mieszańców do najcięższych prac i każą torturami czy śmiercią przy najmniejszym przewinieniu. Właśnie relacje pomiędzy tymi dwoma kastami wywoływała we mnie najsilniejsze emocje. Byłam świadkiem okrucieństwa i wielu poruszających scen. Świat tutaj przedstawiony


Język jaki autorka stosuje jest bardzo przystępny, a jednocześnie obfity we wnikliwe opisy uczuć i oraz miejsc, które zapierają dech w piersiach. Gdyby powstał film na bazie dej opowieści, byłoby to wspaniałe widowisko. Szczególnie interesowało mnie przedstawienie magii jako prądów energii. Jej sieć podtrzymująca sklepienie nad miastem trolli malowała się naprawdę niesamowicie ;)


Muszę również napisać parę słów o kreacji bohaterów, która była naprawdę dobra. Nie mam się do czego przyczepić. Postacie były tak różnorodne i realistycznie przedstawione, jak to tylko możliwe. Od okrutnego i przebiegłego króla, po szlachetnego, wiernego swoim ideom Tristana, wszyscy mieli swoje wady, zalety i problemy, z którymi musieli się im zmagać. Do tego wątek miłosny, przedstawiony z dwóch punktów widzenia, pozbawiony wszelkiej naiwności, a opierający się na zaufaniu. Relacja Cécile i Tristana ewoluowała od otwartej wrogości, przez sojusz przeciwko wspólnemu wrogowi, po głębokie uczucie, a ja miałam rozrywkę, mogąc obserwować ich zmagania ze znalezieniem wspólnego języka. Te ironiczne uwagi Tristana... Bawiłam się wybornie.


Poza kilkoma sytuacjami zadziwiająco niewiele było scen z udziałem pięknego głosu Cécile, a słowo pieśniarka w tytule powinno zobowiązywać. Czuję, że w kolejnych częściach to będzie kluczowy element.


Podsumowując, spędziłam z tą książkę wiele emocjonujących chwil i liczę, że niedługo uda mi się dorwać kolejną część. Porwana pieśniarka opowiada zarówno o sieci intryg w fascynującym, ukrytym przed ludźmi mieście, jak i o pięknym i dojrzałym uczuciu pomiędzy dwojgiem osób z zupełnie różnych światów. Słowem, każdy znajdzie coś dla siebie ;)


Moja ocena: 9/10.


Pozdrawiam!


Recenzja bierze udział w wyzwaniu "Czytam fantastykę IV"


niedziela, 19 lutego 2017

"Harry Potter i Przeklęte Dziecko" J. K. Rowling, John Tiffany, Jack Thorne

Opis z okładki:
Harry Potter nigdy nie miał łatwego życia, a tym bardziej teraz, gdy jest przepracowanym urzędnikiem Ministerstwa Magii, mężem oraz ojcem trójki dzieci w wieku szkolnym.

Podczas gdy Harry zmaga się z natrętnie powracającymi widmami przeszłości, jego najmłodszy syn Albus musi zmierzyć się z rodzinnym dziedzictwem, które nigdy nie było jego własnym wyborem. Gdy przyszłość zaczyna złowróżbnie przypominać przeszłość, ojciec i syn muszą stawić czoło niewygodnej prawdzie: że ciemność nadchodzi czasem z zupełnie niespodziewanej strony.


Mogę ci wybaczyć jeden błąd, Harry, może nawet dwa, ale im więcej błędów popełniasz, tym trudniej ci wybaczać.



Moja opinia:
Tę książkę czytało mi się bardzo szybko, zdecydowanie zbyt szybko. Forma scenariusza robiła swoje i słowa wypełniały góra czterdzieści procent strony, przez co tak naprawdę jest to lektura na jeden wieczór. Jedynie wzbudza apetyt na więcej, wcale go nie zaspokajając. Mimo wszystko, naprawdę miło było wrócić.


Dziękuję. Jest pan moim światłem w ciemności. 


Historia przedstawiona jest przy pomocy skromnych dialogów i suchych uwag w formie didaskaliów. Zero opisów, czy rozbudowanej fabuły. Jak to w scenariuszu. A jednak historia jest wciągająca i trudno się od niej oderwać. Przede wszystkim mamy nowe, ciekawe postacie oraz starych bohaterów w zupełnie nowej odsłonie. Pojawiają się takie klasyczne osobistości jak Harry, Ron i Hermiona. Mamy też Ginny, Dracona, Profesor McGonagall, a nawet Jęczącą Martę. Wszyscy postarzeli się o dziewiętnaście lat (oczywiście poza Martą) i ułożyli sobie życie w świecie bez Voldemorta. Co nie znaczy, że nie mają żadnych problemów. Powodów do zmartwień skutecznie dostarcza im nowe pokolenie czarodziejów, z Albusem i Scorpiusem na czele. Tutaj próba napisania czegoś więcej o nich byłaby spoilerem. Historia jest bowiem z powodu formy okrojona z szczegółów i tak naprawdę nadal wiemy mało, zdecydowanie mniej, niżbyśmy chcieli.


Tak naprawdę jesteś chyba najlepszym znanym mi człowiekiem. I w niczym mi nie przeszkadzasz, nie mógłbyś. Dzięki tobie jestem silniejszy. 


Przewracałam więc kartki jedna po drugiej z martwiącą mnie prędkości i zanim się obejrzałam, już byłam na ostatniej stronie. Mogłam wrócić, choć niestety na krótko, do starych, dobrze znanych miejsc oraz postaci, które na różnych etapach historii odeszły.


Byli wielkimi ludźmi z ogromnymi wadami. I wiesz... można powiedzieć, że dzięki tym wadom byli niemal jeszcze więksi. 


Znów nadszedł koniec, choć mniej bolesny niż przy Insygniach Śmierci. Nie zdążyłam się wciągnąć w świat czarodziejów tak bardzo, jakbym tego chciała i nadal powroty do poprzednich części Harrego Pottera są bardziej emocjonalne i ekscytujące. Niemniej jednak nie chce mi się wierzyć, że nie dowiemy się już niczego więcej o nowym pokoleniu czarodziejów. Mam nadzieję, że autorka nas jeszcze zaskoczy.


Moja ocena: 8/10.


Pozdrawiam!

wtorek, 14 lutego 2017

"Gałęziste" Artur Urbanowicz

Opis z okładki:
Nie wierz w nic, co widzisz, słyszysz... i w co do tej pory wierzyłeś... 

Jest taki dom, w którym nie chciałbyś spędzić nocy. Z jakiegoś powodu ciemność w nim jest inna. Jeszcze bardziej złowroga niż gdziekolwiek indziej... 

Jest takie jezioro, w którym mieszkają nieumarli. Ich przewaga nad Tobą jest prosta – oni nie potrzebują nabierać powietrza... 

Jest taki demon, o istnieniu którego wolałbyś nie wiedzieć. Niematerialne uosobienie zła, przed którym nie sposób uciec...

Jest takie miejsce, w którym mieści się ten dom. Miejsce, w sercu którego kryje się też to jezioro i w którym ten demon był od zawsze. To las. Las, w którym za nic w świecie nie chciałbyś się zgubić. Gdy już raz do niego wejdziesz, nie pozwoli Ci wyjść... 

Jest taka historia, której nie chciałbyś poznać. Opowieść, która Cię zaintryguje, zaskoczy i przerazi do szpiku kości. Thriller na baśniowych ziemiach Suwalszczyzny.



Siła sugestii... Siła sugestii to jest potęga.


Moja opinia:
Książka opowiada historię Tomka i Karoliny, którzy wybrali się na małą wycieczkę integracyjną w okolice Suwalszczyzny. W ich już trzyletnim związku coś się nie układało i kilka dni na łonie natury miało im pomóc odbudować relację. Jak na złość, już w drodze coś się zaczęło psuć. Tomek dostał ataku hipoglikemii, a przed rozbiciem się na ulicy uratowała ich tylko zimna krew Karoliny. W dodatku właściciele domu, w którym mieli się zatrzymać zupełnie o nich zapomnieli i postanowili wyjechać. W rezultacie para trafia do małej wioski, schowanej głęboko w lasach Suwalszczyzny, w której nie opuszcza ich uczucie, że coś jest nie tak...



 Na początku niesamowicie irytowali mnie bohaterowie. Są zupełnymi przeciwieństwami i na pierwszy rzut oka w ogóle nie powinni być razem. Drobna, nieśmiała dziewczyna z konserwatywnej, katolickiej rodziny i porywczy, egoistyczny mięśniak, dla którego najważniejszy jest własny interes. Jednak przeżyli ze sobą wiele i z jakiegoś powodu uznali, że warto ten związek ratować. To znaczy Karolina uznała, bo Tomek w sumie był zbyt zajęty sobą, by o tym myśleć.


Po pewnym czasie coraz mniej przeszkadzały mi ich kłótnie i wzajemne wyrzuty. Otóż, zaczęło się dziać. Bardzo realistyczne koszmary, miejsca przepełnione grozą oraz ludzie, tajemniczy  i zdecydowanie zbyt wrogo nastawieni. Zaangażowałam się w tę historię i śledziłam rozwój wydarzeń z żywym zainteresowaniem.


Przez całą noc goniły go na jawie głupie myśli, a on w dalszym ciągu nie potrafił przed nimi uciec. Był przyczepione do niego jak rzep do psiego ogona. Ciągnęły się za nim jak cień.


Tutaj chciałabym zwrócić uwagę na obraz Suwalszczyzny, jaki w tej książce został przedstawiony. Tereny baśniowe, magiczne, ale, dla porównania, bardziej odpowiadające oryginalnym wersjom baśni Braci Grimm niż ich współczesnym przeróbkom. Okolice przyciągające swą dzikością i obietnicą tajemnicy, którą rozpaczliwie chcesz poznać, choć lepiej by ci się żyło bez niej. Klimat był więc co najmniej niepokojący. Przez parę dni mogłam przemieszczać się po domu tylko i wyłącznie przy włączonym świetle, a cieszyłam się ogromnie, że mogę jeszcze spać z wyłączonym.


Jeśli chodzi o język, pierwsze, co rzuca się w oczy to wulgaryzmy. Na początku raziły i irytowały, ale po kilkunastu, kilkudziesięciu stronach pewna bariera w moim umyśle opadła i przeszkadzały mi one tylko, gdy pojawiały się w większej grupie. Podejrzewam, że miał być to zabieg urealniający przedstawianą historię i w tym przypadku jak najbardziej sprawdził się. Ciekawy epitet, gdy użyty dobrze, we właściwym miejscu, może skutecznie zintensyfikować emocje i pozwolić na lepsze identyfikowanie się z bohaterem. W końcu na widok zjawy kto z nas panowałby nad językiem?


Denerwował mnie miejscami szyk zdania czy dobór słów, które wydawały mi się nienaturalne, niepasujące w tym miejscu, wybijające mnie z rytmu. Z kolei innym razem musiałam się zatrzymać i przeczytać raz jeszcze zdanie sformułowane niezwykle sugestywnie, zwięźle i z idealnym doborem słów, gdzie nie odjęłabym ani nie dodała absolutnie nic.


     Wszystko to skumulowało się w niej i znalazło ujście w desperackim wybuchu. Rozpaczliwe myśli na przemian wchodził do jej głowy i wychodziły z niej. A wśród nich to jedno, podstawowe, powtarzane co chwilę pytanie.
        Dlaczego?! Kurwa, dlacze....


Było więc różnie i zarazem ciekawie. Cały czas trzymałam się tylko nadziei, że oni przeżyją te swoje pełne grozy przygody cało i względnie zdrowo, bez lądowania w zakładzie psychiatrycznym. 


A co się tyczy zakończenia... Tego się nie spodziewałam. Zupełnie. Zanim ja podniosłam szczękę z ziemi... Ach, czemuż ja ten prolog czytałam... Nie spodobał mi się finał, cicho liczyłam na happy end, ale z drugiej strony podziwiam szczerze, bo... w życiu się tego nie spodziewałam! Dopiero na końcu spojrzeliśmy na historię z innej strony i wszystkie kropki połączyły się w spójną całość. A mi pozostało się zastanawiać: "jak to wszystko mogło zdarzyć za moimi plecami?" 


Podsumowując, takiej huśtawki emocji dawno nie przeżyłam. Bardzo się cieszę, że Gałęziste trafiły w moje ręce. Thrillery i powieści grozy sprawiają, że wychodzę poza swój czytelniczy comfort zone i są wyzwaniem, które od czasu do czasu naprawdę warto podjąć. W końcu najważniejsze, by się rozwijać!


Ale zaznaczam i niech przeczyta, kto trzeba - tak daleko poza strefę bezpieczeństwa jak Tomek i Karolina to ja się nie wybieram! :D


Moja ocena: 8/10.
Pozdrawiam!


Za możliwość przeczytania Gałęzistych dziękuję serdecznie autorowi!


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...