środa, 27 grudnia 2017

Marion - seria kosmetyków DETOX z aktywnym węglem bambusowym

Hej! Jak samopoczucie po Świętach? Mam nadzieję, że dobre! U mnie aura za oknem iście wiosenna, bo dziś na słonku było 16 stopni, więc wiosna pełną parą. W tym roku na wiosnę czekam, jak nigdy, bo wtedy wraz z narzeczonym ruszamy z budową naszego domu. Nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła tam wszystko urządzić po swojemu. Poza domem wypadałoby też jakoś ładnie to ogrodzić, np. dzięki firmie ogroland.pl. Czas jeszcze pokaże na jakie rozwiązania się zdecydujemy. Wracając do głównego tematu... Jakiś czas temu dotarło do mnie bardzo wiele paczek do testowania, które w głównej mierze składały się z produktów do twarzy. Były to maseczki, żele micelarne czy peelingi. Nie chciałam napoczynać wszystkiego od razu, bo ani nie przetestowałabym dobrze danych produktów (bo mieszałabym produkty), a i miejsca w łazience nie mam tyle,  by tak szastać. Postanowiłam odłożyć w czasie testowanie kosmetyków Marion. Jak widzicie, są jeszcze w scenerii iście jesiennej, bo w towarzystwie wrzosów. W końcu nadszedł czas, by podzielić się z Wami opinią na ich temat, bo już dość dawno temu dobrałam się do nich. Linia DETOX przeznaczona jest do demakijażu i kompleksowego oczyszczenia skóry twarzy. Bazuje na innowacyjnych i delikatnych formułach z aktywnym węglem o głębokim i precyzyjnym działaniu detoksykującym.


MARION - ŻEL MICELARNY Z AKTYWNYM WĘGLEM I PĘDAMI BAMBUSA

W pierwszej kolejności chciałabym zacząć od mojego ulubieńca, czyli od żelu micelarnego. Mieści się on w białej, miękkiej tubce z wygodnym zamknięciem na "klik". W środku znajduje się żel o przezroczystej konsystencji, który ma w sobie zatopione małe, okrągłe, czarne drobinki (mikrokapsułki). Bardzo pozytywnym zaskoczeniem był dla mnie zapach tego kosmetyku. Kiedy myślę o węglu, to raczej kojarzy mi się on z niezbyt przyjemnym zapachem. Tu jest wręcz przeciwnie. Jest delikatny, słodki i naprawdę przyjemny. Używałam go po demakijażu. Najpierw używałam płynu micelarnego, by pozbyć się mejkapu, następnie sięgałam po żel micelarny, by pozbyć się resztek makijażu. Oczyszczenie, jakie gwarantuje, jest bardzo zadowalające. Skóra jest czysta, odświeżona i ładnie pachnąca. Żel nie pozostawia po sobie uczucia ściągnięcia skóry - wręcz przeciwnie. Nie podrażnia i nie wywołuje żadnych nieprzyjemnych skutków w postaci pieczenia czy swędzenia. Żel kosztuje niecałe 8 zł (np. w sklepie kosmetyki.pl), więc jest to zaskakująco niski koszt, jak za tak fajny i przyjemny żel. Chętnie kupię ponownie!


MARION - PEELING DO TWARZY Z AKTYWNYM WĘGLEM BAMBUSOWYM 

Ten produkt bardzo pasuje mi do serii węglowej przez wzgląd na swój wygląd. Opakowanie jest czarne, miękkie i poręczne. Zamknięcie, podobnie jak przy poprzednim kosmetyku, jest na "klik". W środku znajdziemy peeling o ciemnym, jakby grafitowym zabarwieniu. Mam wrażenie, że drobinek peelingujących nie jest tu zbyt wiele, a jak są, to nie są to drobinki bardzo ostre. W mojej opinii jest to peeling bardzo delikatny, więc osoby, które potrzebują mocnego zdzieraka trochę się rozczarują. Z kolei osoby o wrażliwej skórze znajdą w nim coś, co z pewnością polubią. Przez wzgląd na swoją delikatność, wydaje mi się, że można by stosować go codziennie, choć producent zaleca stosować 2-3 razy w tygodniu. Zapach tego produktu jest bardzo przyjemny, podobny do poprzednika. W składzie tego peelingu, choć niezbyt wysoko, znajdziemy glinkę porcelanową, puder węglowy, olej słonecznikowy, analntoinę, a nieco wyżej glicerynę. Używam go jakieś 4 razy w tygodniu. Ciemna konsystencja kojarzy się większości z tym, że pewnie mocno brudzi brodzik, wannę czy umywalkę - dobra wiadomość, jest jednak taka, że nie ma to miejsca. Peeling może nie jest mocnym zdzierakiem, nie do końca radzi sobie ze skórą, która dość solidnie w tym okresie zawsze łuszczy mi się na nosie. Jednak z suchymi skórkami na twarzy, czole czy brodzie radzi sobie świetnie. Za ten peeling zapłacimy około 8 zł za 75 ml, więc uważam, że to niewiele.


MARION - OCZYSZCZAJĄCY PLASTER NA NOS Z AKTYWNYM WĘGLEM

Do plastrów na nos zawsze podchodzę sceptycznie. Nie znalazłam jeszcze takiego, który oczyściłby mój nos z zaskórników chociażby w stopniu miernym. Zazwyczaj po ściągnięciu plastra, nie widziałam na nim niczego, poza kilkoma zaskórnikami. Skoro poprzednie dwa produkty tak fajnie się u mnie spisały, to postanowiłam dać szansę również tym plastrom. Przed użyciem odpowiednio przygotowałam skórę twarzy. Zmyłam makijaż, zrobiłam sobie parówkę, by otworzyć pory i nakleiłam plaster. Plaster jest z jednej strony czarny, z drugiej biały i nie za duży. Należy nakleić go na wilgotny nos, ale jeżeli podczas aplikacji o tym zapomnicie, po prostu zwilżcie delikatnie bezpośrednio sam plasterek. Naklejamy go czarną, gładką stroną. Zostawiamy 15-20 min., a po tym czasie odrywamy delikatnie zaczynając od brzegów nosa. Muszę przyznać, że efekt jaki uzyskałam był  najlepszy z dotychczasowych plastrów, jakich używałam. Dla przykładu, plastry Holika Holika wyciągnęły, UWAGA, 5 zaskórników, więc nędza. Tu było ich zdecydowanie więcej, co było dla mnie pozytywnym zaskoczeniem. Nie wszystkie zaskórniki były usunięte, ale szczerze, po doświadczeniach z poprzednimi plastrami nawet na to nie liczyłam. Cena takiego plasterka, to ok. 2 zł za sztukę, więc chętnie kupię kilka na zapas.


MARION - MASKA OCZYSZCZAJĄCA Z AKTYWNYM WĘGLEM BAMBUSOWYM

Maska oczyszczająca jest ostatnim produktem z tej serii, jaki używałam. Maska mieści się w saszetce, która wystarcza na jedną, porządną aplikację. Jej kolor jest bardzo podobny do peelingu, więc ciemno szary bądź grafitowy, jak kto woli. Konsystencja jest przyjemna, niezbyt lejąca. Dobrze współpracuje podczas nakładania. Maseczka ta ma za zadanie oczyścić  oraz odblokować nasze pory. Po nałożeniu trzymamy ją na twarzy od 10-15 minut, po czym zmywamy letnią wodą. Skora jest przyjemnie miękka i gładka w dotyku. Idealnie sprawdzi się u osób, które posiadają cerę tłustą, ponieważ oczyszczenie jest tu na dość wysokim poziomie. Ja mam cerę mieszaną, a efekty były bardzo zadowalające. Cena takiej maseczki, to niespełna 2 zł, więc niewiele.


Węglowe kosmetyki Marion z serii Detox zrobiły na mnie naprawdę bardzo dobre wrażenie. Cena całego zestawu jest bardzo niska, a efekty jakie uzyskujemy bardziej niż zadowalające. Bardzo chętnie wracam do produktów, które nie odstraszają ceną, a przyciągają fajnym działaniem. Dodatkowym dużym plusem tej serii jest piękny zapach oraz ładny wygląd, którego nie można im odmówić.

Znacie węglową serię kosmetyków Marion? Jak spisała się u Was?
Czytaj dalej

środa, 20 grudnia 2017

Perfecta - Fenomen C - żel peelingujący, peeling enzymatyczny, olejkowy płyn micelarny oraz olejkowe mleczko do demakijażu

Witam Was w tym pięknym dniu, jakim są Mikołajki. Mam nadzieję, że Wasze buty były wypchane po brzegi. Jeżeli nie, to nie załamujcie się. Święty ma do obskoczenia naprawdę wiele domów, więc może wieczorem do Was zajrzy i przydźwiga same wspaniałości i słodkości. Wracając jednak, do głównego tematu wpisu... Kosmetyki do twarzy, to jedna z kategorii, które testuję najchętniej. Szczególnie jeżeli tymi kosmetykami są peelingi czy płyny micelarne. Te rodzaje produktów, z uwagi na dość dużą częstotliwość użytkowania, schodzą u mnie, jak woda. Kiedy na horyzoncie pojawiają się nowinki, które zastąpią zdenkowane butelki - bardzo mnie to cieszy. Już bardzo dawno temu dotarła do mnie paczka z nowościami marki Perfecta, więc z lekkim poślizgiem przybywam, by je Wam opisać. Recenzji poddaję produkty z serii Fenomen C.


PERFECTA - FENOMEN C - WYGŁADZAJĄCY WITAMINOWY ŻEL-MUS PEELINGUJĄCY DO MYCIA TWARZY

 Mieści się on w plastikowym, miękkim opakowaniu z zamknięciem na "klik". Pojemność 170 ml. Zapach ciężki do sprecyzowania, w każdym razie ładny i intensywny. Po dłuższym zastanowieniu wydaje mi się mieszanką kwiatowych i cytrusowych nut. Konsystencja bardzo przyjemna. Ma pomarańczowy kolor, jest dość gęsta i ma w sobie zatopionych mnóstwo maluśkich mikrogranulek peelingujących. Z uwagi na ich mały rozmiar, peelingu można używać na co dzień. Złuszczenie martwego naskórka nie jest spektakularne, ale przy codziennym użytkowaniu (lub co drugi dzień) pozwala zachować skórę twarzy w odpowiedniej kondycji i odblokować pory. W fajny sposób wygładza i sprawia, że skóra jest przyjemna w dotyku.


PERFECTA - FENOMEN C - DELIKATNIE ZŁUSZCZAJĄCY PEELING ENYMATYCZNY

Kolejny produkt, jakim jest peeling enzymatyczny, mieści się w podobnym do poprzedniego opakowaniu, aczkolwiek mniejszy. Jego pojemność, to 75 ml. Konsystencja dość gęsta, jasna, o pastelowo-brzoskwiniowym zabarwieniu. Zapach podobny do poprzednika, aczkolwiek delikatniejszy. Oczywiście brak w nim jakichkolwiek drobinek, ponieważ za złuszczanie odpowiedzialne są tu enzymy. Skierowany jest do każdego rodzaju cery. Nanosimy go na zwilżoną skórę twarzy kolistymi ruchami (2-3 minuty). Następnie pozostawiamy na skórze przez 10 minut. Po tym czasie zmywamy ciepłą wodą. Ważne jest, by omijać okolice oczu. Ja raz o tym zapomniałam, a potem czułam taki dziwny dyskomfort. Skóra na powiekach jest bardzo cienka, więc naprawdę uważajcie. Peeling ten robię 2x w tygodniu. Zazwyczaj pod prysznicem. W chwili, kiedy trzymam go na twarzy nakładam odżywkę na włosy, peelinguję ciało czy poświęcam chwile uwagi stopom. Po tym czasie spłukuję. Muszę przyznać, że nie widzę za dużych efektów, ale skóra po nim jest taka gładka i przyjemna w dotyku, więc chociażby dla takiego efektu fajnie jest go stosować. Z ciekawszych rzeczy w składzie dostrzec można komplex C, enzym z papai oraz aloes.


PERFECTA - FENOMEN C - OLEJKOWY PŁYN MICELARNY DO DEMAKIJAŻU TWARZY OCZU I UST

Mieści się w dużym, plastikowym opakowaniu o pojemności 400 ml. Produkt jest dwufazowy, co zresztą doskonale widać na zdjęciu. Zamknięcie na "klik" nie jest zbyt wygodne i naderwało się przy pierwszym otwarciu. Zapach przyjemny, przypadł mi do gustu. Przed użyciem należy energicznie wstrząsnąć opakowaniem, by płyny się ze sobą wymieszały. O ile do demakijażu twarzy czy szyi sprawdza się świetnie, tak w przypadku moich oczu niestety się nie sprawdził. Strasznie mnie szczypał, a oczy łzawiły mi przez jakieś 2h. Nie było to przyjemne uczucie, więc używam go bardzo sporadycznie. Ogólnie tusz do rzęs czy kreskę zrobioną eyelinerem usunął w szybkim tempie, ale z uwagi na te pieczenie dyskwalifikuję go. Oddałam mamie i jej służy, także trzeba wypróbować na sobie, czy będzie Wam indywidualnie odpowiadać. W składzie można się dopatrzyć takich składników, jak komplex C czy olejek marula.


PERFECTA - FENOMEN C - MULTI OCZYSZCZAJĄCE OLEJKOWE MLECZKO DO DEMAKIJAŻU LUB MYCIA OCZU I TWARZY

Ostatnim produktem z tej serii jest olejkowe mleczko. Mieści się ono w zgrabnym, plastikowym opakowaniu z zamknięciem na "klik" o pojemności 250 ml. Opakowanie zgrabne i poręczne. Konsystencja w sam raz. Ma delikatnie pomarańczowe (pastelowe) zabarwienie.  Fajne jest to, że tego produktu można używać na dwa sposoby i tylko od nas zależy na jaki się zdecydujemy (a może na oba?). Pierwszy sposób, to demakijaż za pomocą płatka kosmetycznego. Drugi sposób, to naniesienie produktu na wilgotną skórę twarzy, czyli używanie go, jak produktu do mycia twarzy. Drugi sposób zdecydowanie bardziej mi odpowiada, ponieważ od mleczek już się odzwyczaiłam. Zapach jest dość intensywny i mocny, ale gdy używam go pod prysznicem, to mi to nie przeszkadza, ponieważ po nim używam innych produktów, więc zapach nie jest zbyt długo wyczuwalny. Świetnie radzi sobie z usuwaniem makijażu, zarówno tego mocnego, jak i delikatniejszego. Po wpadce z poprzednim płynem, ten produkt odstawiłam na boczny tor. Używać go zaczęłam stosunkowo niedawno i teraz trochę żałuję. Podczas używania nie towarzyszy tego żadne uczucie dyskomfortu. Wszystko przebiega sprawnie i przyjemnie. W składzie znajdziemy komplex C, ceramidy biomimetyczne oraz glicerynę.


Cała seria kosmetyków ma wiele punktów wspólnych. Opakowania, mimo, że na pierwszy rzut oka są różne, utrzymane są w bardzo podobnej kolorystyce. Każdy produkt ma też zamknięcie na "klik". Wszystkie wyposażone są w komplex C. Jest to unikalne połączenie trzech skoncentrowanych form witaminy C - lipofilowej, liposomowej i hydrofilowej, które pobudzają transport witaminy C bezpośrednio do komórek skóry. Zapachy również bardzo zbliżone, ale często różnią się intensywnością. Taki zestaw kosmetyków można też podarować komuś w prezencie. A że niebawem Święta, to jest ku temu okazja. Obdarowywanie bliskich, to teraz sytuacje na porządku dziennym. Ale poza wręczaniem prezentów komuś, można też zrobić prezent sobie. Jeżeli prowadzisz własną firmę, to mam coś, co w tych działaniach Ci ulży. Jest program, który pomoże Ci w jej prowadzeniu. Więcej informacji na ten temat przeczytasz na innbusiness.pl/program-do-prowadzenia-firmy/. Tysiące dokumentów, spraw kadrowych i rozliczenia to coś, co może przyprawić o zawrót głowy. Na całe szczęście jest ten program do zarządzania firmą, który Cię odciąży i wykona pracę za Ciebie, a Ty będziesz mogła/ mógł cieszyć się Świętami z bliskimi.

Znacie serię Perfecty Fenomen C? Który produkt najbardziej Was do siebie przekonuje?
Czytaj dalej

niedziela, 17 grudnia 2017

Pomysły na prezenty świąteczne

Ostatnio miałam okazję czytać i oglądać bardzo wiele wishlist świątecznych czy też podpowiedzi, co można by kupić bliskiej nam osobie. Postanowiłam również dorzucić swoje trzy grosze w tej tematyce i takim oto sposobem powstał post z moimi propozycjami na prezenty świąteczne. Nie są to z pewnością propozycje uniwersalne, które będą nadawały się dla każdego, ale zakładam, że skoro macie w planach obdarować kogoś upominkiem, to znacie jego upodobania i będziecie w stanie określić, czy jest tu coś, czego akurat szukacie i z czego ta osoba by się ucieszyła. Zapraszam więc na przegląd moich pomysłów.





#1 KSIĄŻKI - jeżeli tylko osoba, której chcesz podarować prezent lubi czytać z pewnością nic nie ucieszy jej bardziej niż książka do kolekcji, którą będzie mogła czytać w Święta czy długie zimowe wieczory. Zrób wywiad, dowiedz się jaki gatunek jest u tej osoby najbardziej pożądany i kup odpowiednią książkę. Jeżeli nie masz skąd pozyskać takich informacji - może kupić jakiś książkowy gadżet, np. piękną zakładkę do książki.

#2 ZEGARKI - od kilku lat mam fioła na ich punkcie. Moja kolekcja zegarków zapewne mieści się gdzieś w zakresie liczb kończących się na "dziesiąt". Poza walorami praktycznymi, jakim jest możliwość sprawdzenia godziny w każdym momencie, są też walory wizualne. Odpowiednio dobrany zegarek może stanowić piękne dopełnienie stylizacji. Wybrałam dla Was kilka zegarków do tego kolażu ze strony https://www.czaszegarkow.pl/adidas-c-1483.html. Jak widzicie, są to zegarki zarówno sportowe, jak i bardzo eleganckie. Pierwszy bardziej męski, z kolei drugi i trzeci określiłabym mianem unisex, ponieważ sprawdzi się noszony zarówno przez kobietę, jak i mężczyznę. 

#3 FILIŻANKA - zakup filiżanki planuję już od naprawdę bardzo długiego czasu. Na jedną z ładniejszych jakie widziałam, natknęłam się w Home & You. Sami przyznajcie, że jest urocza. Niby biała i klasyczna, a jednak ma urocze uszki i bardzo skromną grafikę przedstawiająca kota i odbite łapki. Jest przesłodka i myślę, że będzie moja prędzej czy później. Ogólnie ludzie dzielą się na kawomaniaków i herbatomaniaków - bez względu na to, do której kategorii będzie należała osoba, którą chciałabyś obdarować taką filiżanką, picie z takiego naczynia sprawi jej wielką przyjemność.

#4 KALENDARZ NA NOWY ROK / PLANNER - ja już mam kalendarz na 2018 rok. Jeżeli osoba, której chcesz sprawić przyjemność go nie ma, ale za to lubi notować i planować różne wydarzenia z pewnością ucieszy się z nowego "zeszytu". Planner z kolażu jest z Empiku i świetnie sprawdzi się jako prezent dla kobiety, ze względu na swój kolor. 

#5 PREZENTY-DODATKI - nie mogłam się oprzeć, by nie dodać na kolażu skarpetki. Według mężczyzn, skarpety to najgorszy pomysł na prezent. Nie wiem, co myślą o tym kobiety, ale ja lubię je dostawać. Moja szuflada pęka od nich w szwach. Mam zarówno skarpetki jednolite, jak i te pokryte licznymi wzorami. Lubię wrzucić jako dodatek do prezentu właśnie tę część garderoby np. koleżankom. Takim prezentem-dodatkiem mogą również być słodycze i inne drobiazgi.

A Wy już macie wszystkie prezenty? Ucieszylibyście się, z któregoś z tu zaprezentowanych?
Czytaj dalej

piątek, 15 grudnia 2017

Dermedic - Normacne Preventi - antybakteryjny żel do mycia

Marka Dermedic jest mi marką w zasadzie nieznaną. Miałam jakieś 4 lata temu jeden z produktów i o ile się nie mylę, był to płyn micelarny. Nie do końca pamiętam, jak się u mnie sprawdził. Ostatnio na blogach pojawia się coraz więcej recenzji kosmetyków właśnie tej firmy, więc postanowiłam sobie odświeżyć pamięć, co do niej i skusiłam się na zakup żelu antybakteryjnego Dermedic Normacne Preventi na Iperfumy.pl.


Wpisałam w wyszukiwarka drogerii hasło "Dermedic". Pojawiły się, aż 3 strony produktów. Ucieszyłam się, że mam w czym wybierać. Chciałam wziąć jeden produkt na próbę i tak też zrobiłam. Długo zastanawiałam się na co się zdecydować. Wybór był ciężki, a blogowe recenzje koleżanek wcale mi nie pomagały, bo wszystko było świetne. Postanowiłam skusić się na produkt, którego na blogach nie widziałam. Przyznaję bez bicia, do zakupu żelu Normacne Preventi w pierwszej kolejności zachęcił mnie... Kolor! Jest to piękny, energetyczny odcień takiej trochę oliwkowej zieleni. Cała butelka jest plastikowa, smukła i podłużna. Produkt aplikuje się za pomocą pompki, a ja takie rozwiązania bardzo lubię. Pod prysznicem okazują się bardzo wygodne. Jeżeli przekręcimy ją w jedną ze stron - wydobywanie produktu zablokuje się, więc śmiało można brać ten żel w podróż.


Konsystencja jest żelowa, przezroczysta i dość gęsta, jak na tego typu produkt. Pachnie przyjemnie, choć ciężko mi określić co to za woń. Produkt należy nanieść na wilgotną skórę twarzy i delikatnie masować. Podczas tej czynności wytwarza się dość fajna piana, co lubię! Zalecany jest on do skóry tłustej i mieszanej ze skłonnością do trądziku. Ja nigdy nie miałam problemów z nim, jednak ostatnio na mojej twarzy pojawia się zbyt wiele "niespodzianek", więc uznałam, że dam temu produktowi pole do popisu.


Początkowo używałam go jedynie do mycia twarzy i muszę przyznać, że pozytywnie mnie zaskoczył. Po użyciu twarz była oczyszczona, a w ciągu dnia wytwarzała zdecydowanie mniej sebum. Jestem posiadaczką skóry mieszanej i dzięki temu produktowi praktycznie w ogóle się teraz nie świecę. Żel ma za zadanie zatrzymać rozwój bakterii na powierzchni skóry i tu też sobie z tym radzi. Przy codziennym stosowaniu, niechcianych krost jest coraz mniej, co bardzo mnie cieszy. Jedyną moją uwagą jest to, że po jego stosowaniu, ja czuję delikatne napięcie twarzy, choć producent gwarantuje, że ono nie występuje. Ponadto, produkt mnie nie uczulił, ani nie podrażnił, choć ma SLS w składzie. Za to nie znajdziecie tam alkoholu, a sam produkt jest hypoalergiczny. Dobrą wiadomością jest również to, że można go stosować do  dwóch części ciała - do twarzy oraz pleców, jeżeli tam również macie trądzikowe problemy. Mój pierwszy kontakt z marką Dermedic po latach uważam za udany. Mam nadzieję, że niebawem skuszę się na jakieś inne produkty.

Lubicie markę Dermedic? Polecicie mi jakiś produkt?

Czytaj dalej

środa, 13 grudnia 2017

Lirene C+D PRO Vitamin Energy - żel myjąco-energetyzujący

Markę Lirene poznaję praktycznie od wakacji. Wcześniej oczywiście miałam z nią do czynienia, ale były to raczej sporadyczne "spotkania". Odkąd miałam okazję wypróbować wiele kosmetyków - polubiłam tę markę na tyle, że co i rusz będąc w Rossmannie czy robiąc zakupy w internetowych drogeriach dodaję jakiś produkt do koszyka. Dziś chciałabym poświęcić ten post żelowi myjąco-energetyzującemu C+D PRO Vitamin Energy.




Żel mieści się w naprawdę fajnym opakowaniu. Wygląda prosto, nie wyróżnia się zbytnio niczym, ale podobnie, jak żel, który kiedyś już Wam recenzowałam, ma po prawej stronie dość spore wgłębienie, dzięki czemu otwieranie tego produkty mokrymi rękami pod prysznicem nie stanowi żadnego problemu. Konsystencja dość rzadka, pomarańczowa i przezroczysta. Ma w sobie zatopione mnóstwo pomarańczowych i żółtych kapsułek (zdjęcie robiłam, kiedy miałam ten żel jeszcze w całości). Żel dzięki temu nadaje się do codziennego użycia, ponieważ te drobiny nie są mocnymi zdzierakami, są raczej delikatne i nie zrobią nam krzywdy.



Nie pieni się zbyt mocno, ale mi to nie przeszkadza. Nie bez powodu  produkt ten opisany jest jako energetyzujący. Już sam widok nas o tym przekonuje, a w użyciu jest podobnie. Zapach jest rześki i soczysty i dodaje energii. Przeznaczony jest do każdego rodzaju skóry - lubię takie uniwersalne produkty.


Produkt ten zrobił na mnie dobre wrażenie. Świetnie oczyszcza twarz z pozostałości makijażu i codziennych zabrudzeń. Ma pozytywny wpływ na pory - na szczęście u mnie nie są one, aż tak bardzo widoczne mimo wszystko. Żel nie wysuszył mojej skóry, nie sprawił, że była napięta czy ściągnięta. Nie ma również mowy o żadnym podrażnieniu czy zaczerwienieniu. Ten, jak i inne produkty marki Lirene możecie kupić na stronie Iperfumy.pl. Ostatnio skusiłam się na żele pod prysznic - pachną obłędnie. Kiedy zdenkuję te, które teraz mam pod prysznicem, to zaraz się za nie biorę. Czuję, że będzie sztos.

Lubicie kosmetyki Lirene? Macie swojego ulubieńca w kategorii produktów do mycia twarzy?
Czytaj dalej

wtorek, 12 grudnia 2017

E-book - książka na miarę XXI wieku




Chęć czytania książek podobno powoli zanika. Analizując raport Newsweeka dowiedziałam się, że na podstawie badań Biblioteki Narodowej przeprowadzonych na grupie badawczej liczącej 3 tysiące osób, aż 63% respondentów nie przeczytało nawet jednej książki w 2016 roku. Nie jest to niestety powód do dumy i chluby. Jeżeli mam być szczera, nie zdawałam sobie sprawy z tak druzgocącego wyniku, choć sama do niedawna stanowiłabym jego część. Miałam postanowienie noworoczne, w którym obiecałam sobie czytać więcej książek i cieszę się, że udało mi się tego postanowienia dotrzymać. W ostatnich 2 miesiącach kupiłam tyle książek i wydałam na to masę pieniędzy, choć w większości były to książki z drugiej ręki. Bardzo podoba mi się zwyczaj czytania papierowych książek, ale jest to przyjemność niewątpliwie bardzo droga. Pocieszające jest to, że statystyki opisujące czytanie E-booków szybują w górę. Z wyników badań Virtualo wynika, że osoby, które czytają e-booki, czytają ich ok. 30 rocznie. Ten wynik podoba mi się zdecydowanie bardziej. Zrobiłam mały research. E-booki na Allegro w większości przypadków są o wiele tańsze niż ich odpowiedniki papierowe. To już jest duży plus, który przemawia na ich korzyść. Ale plusów tych jest zdecydowanie więcej i ja dziś o nich trochę napiszę.


ROZMIAR MA JEDNAK ZNACZENIE

Standardowa książka ma dość spory rozmiar. Jedna sztuka nie zajmuje dużo miejsca, ale kiedy lubimy styl jakiegoś autora, powiększamy swoją kolekcję wraz pojawieniem się w sprzedaży nowości. Poza tym, często kupujemy (przynajmniej ja) całe serie książek. W ostatnim miesiącu kupiłam dwie takie serie - 7 części Harrego Pottera oraz 5 części Percy Jacksona. Razem to już dość spora ilość, a i miejsca zajętego znacznie więcej. Mam duży pokój, więc mam gdzie układać książki, ale są osoby, które tego miejsca nie mają mieszkając, np. w ciasnych kawalerkach. Wtedy wspaniałą alternatywą są właśnie e-booki, które możemy przechowywać na swoim telefonie. Plików może być wiele, a zajętego miejsca tyle, że pomieści je kieszeń.

UMILACZ CZASU, PO KTÓRY SIĘGNIESZ W KAŻDEJ CHWILI

Jedziesz autobusem czy pociągiem, czekasz na przystanku, a mpk wciąż się spóźnia, stoisz w kolejce do lekarza czy urzędu, a minuty ciągną się niczym godziny... Umil sobie ten czas i poczytaj. Wystarczy, że wyciągniesz z kieszeni telefon, albo czytnik, jeżeli go posiadasz i poddasz się ulubionej lekturze. Czas minie zdecydowanie szybciej.

ROZRYWKA NA WYCIĄGNIĘCIE RĘKI

By kupić książkę papierową, musisz wyjść z domu (co wiąże się również z okupowaniem łazienki, bo przecież trzeba jakoś wyglądać). To samo tyczy się biblioteki. Oczywiście możesz również kupić książkę online, ale to wiąże się z kilkudniowym czasem oczekiwania na nią. Zakup E-booka jest zdecydowanie prostszą sprawą. Wystarczy wejść na Allegro, znaleźć interesującą nas książkę, uiścić opłatę (płacąc opcją PayU kwota na koncie sprzedawcy pojawi się w oka mgnieniu) i pobrać E-book z wirtualnej biblioteki i cieszyć się jego treścią kilka chwil później.


NIŻSZA CENA WIRTUALNEJ KSIĄŻKI

O cenie wspominałam już na początku. Na książki w ubiegłym miesiącu wydałam około 400 zł i mimo, że to były książki z drugiej ręki, to musiałam w większości przypadków pokrywać koszty wysyłki, które jak wiecie, nie są tanią sprawą. Kupując E-booka online nie ponosicie kosztów wysyłki, e-książki ogólnie są tańsze, a dodatkowo możesz kupić jakąś książkę na spółkę ze współlokatorką, siostrą czy mężem. 

NIE DŹWIGASZ, NIE NISZCZYSZ

Wielokrotnie zdarzyło mi się wrzucić książkę do torebki. Niestety większość książek kupowałam w miękkich oprawach i niestety takie ich noszenie nie wpływa dobrze na ich stan. Okładka się rysuje i wygina, a strony brudzą. Z E-bookiem nie ma tych problemów - wkładasz tablet, telefon czy czytnik do torebki - książka się nie niszczy, a Ty dodatkowo nie dźwigasz i nie zajmujesz miejsca w swojej zapewne i tak wypełnionej po brzegi torebki.

EKOLOGIA - WAŻNA RZECZ

Ostatnio ludzie są coraz bardziej świadomi tego, jak dużo przyroda ma nam do zaoferowania, a jak bardzo jej nie doceniamy. Zaśmiecamy, wycinamy drzewa i produkujemy zbyt dużo zbędnej makulatury. Kupując E-booki nie drukujemy na papierze, a co za tym idzie oszczędzamy papier. To z kolei przyczynia się do zmniejszenia liczby wycinanych drzew.

WYGODA UŻYTKOWANIA

Czasem czcionka w książce jest zdecydowanie za mała i nasze oczy męczą się czytając ją. Korzystając z E-booków możesz dostosować ją do swoich potrzeb.

Jak widzicie, zalet korzystania z E-booków jest wiele! Do mnie zdecydowanie to przemawia. I o ile kocham widok książek poukładanych na półkach, ich zapach oraz szeleszczące kartki, to widzę, jak wiele do zaoferowania mają nam e-książki. Są rozwiązaniem praktycznym, ale i ekologicznym, dostępnym na wyciągnięcie ręki.

Mieliście kiedyś okazję czytać E-booki? Co i nich sądzicie?

Czytaj dalej

piątek, 8 grudnia 2017

Buty do biegania - jak wybrać odpowiednie?

Nie tak dawno pisałam post o moich postępach w odchudzaniu. Od tego czasu minął prawie miesiąc, a moja waga znów nieco spadła. Ostatnio było to -11 kg, teraz jest już -13,5 kg. Niestety waga spada coraz wolniej i czuję, że sama dieta niewiele jest tu już w stanie zdziałać. Już wtedy (miesiąc temu) mówiłam Wam o ćwiczeniach, które mam zamiar wprowadzić w życie, ale nie do końca mi się to udało. Nie powiem, jeździłam na orbitreku, ale nie pokonywałam tak dużych dystansów, jakbym chciała. Kiedyś miałam sen, w którym biegałam - było to tak wspaniałe uczucie, że pomyślała, czemu nie spróbować właśnie tego? Niestety na chęciach się skończyło, bo w praktyce nie było to tak piękne, jak w moim śnie. Duży biust nie jest sprzymierzeńcem w uprawianiu tej dyscypliny sportu. Teraz na nowo postanowiłam spróbować. Znalazłam tani trick na ujarzmienie biustu i chciałabym znów spróbować. Zaczęłam interesować tym tematem bardziej i wiem, że bardzo dużą rolę w uprawianiu tej dyscypliny sportu są buty do biegania i dziś chciałabym Wam trochę o nich napisać.


To na jakie buty się zdecydujemy w dużej mierze zależy od tego, na jakim podłożu planujemy biegać. W tej sytuacji wyróżnia się dwa rodzaje obuwia:

BUTY DO BIEGANIA PO ULICY - już sama nazwa wskazuje, że jest to obuwie przeznaczone do biegania po twardym podłożu, takim jak chodnik czy asfalt. Do twardego podłoża możemy również zaliczyć ubite leśne drogi. Buty te charakteryzują się dużą lekkością oraz elastycznością.

BUTY TRAILOWE - analogicznie do pierwszej kategorii, są to buty, w których możemy biegać po naturalnym. Mam tu na myśli podłoże z dużą ilością błota, kamieni czy piachu. To nic innego, jak twarda powierzchnia z "agresywnym" bieżnikiem. Buty mają za zadanie ochronić nasze podbicie i zapewnić nam stabilizację.


Kolejnym ważnym aspektem przy wyborze odpowiednich butów jest podbicie naszej stopy. Nie wiem czy zdajecie sobie sprawę, ale pierwszy taki test mieliście w przedszkolu, kiedy malowaliście stópki farbami. Swoje odbicie mam do tej pory. Teraz ten test należy powtórzyć, ale już bez farb. Wystarczy zwilżyć spód stopy i odbić ją na kartce. Po tym teście okaże się, jakie macie podbicie. Może być ono niskie (pronator), wysokie (supinator) albo neutralne (normalne). Oczywiście najlepiej mieć podbicie normalne, ponieważ dzięki niemu stopa wykonuje prawidłowy ruch podczas biegania czy chodzenia. Dzięki takiemu podbiciu ciężar ciała rozkłada się równomiernie po całej naszej stopie. Osoby z takim podbiciem powinny decydować się na buty amortyzujące bez stabilizatora stopy. Przy podbiciu wysokim należy wybrać obuwie neutralne z mocną amortyzacją - cushioned. Są to buty charakteryzujące się miękkością oraz elastycznością podeszwy i o lekko zakrzywionym kształcie.  Ostatnim typem podbicia jest podbicie niskie. Przy tym podbiciu dobór złego obuwia może przyczynić się do zwiększonego ryzyka urazów, szczególnie u osób, które rozpoczynają swoją przygodę z bieganiem. Pronator, to nic innego, jak typ budowy stopy zwany najczęściej płaskostopiem. Do tego rodzaju podbicia powinno się wybrać buty ze wsparciem od wewnętrznej części buta, aby nie przechylać stopy do wewnątrz. Sprawdzą się tu buty z systemami podtrzymującymi motion-control, które są sztywne i kontrolują ruch naszej stopy.

Kiedy już wiecie, jaki rodzaj obuwia pasuje do Waszego podbicia, ważną kwestię stanowi również rozmiar. Buty do biegania powinny być większe od butów, które nosimy na co dzień. Absolutnym minimum jest 0,5 cm. Najlepiej jednak, by były one o rozmiar większe. Stopa podczas biegu musi czuć się komfortowo, a nie być ściśnięta. Palce muszą mieć dużą swobodę.

Jeżeli planujecie rozpocząć bieganie na poważnie, jest jeszcze wiele aspektów, które należy wziąć pod uwagę przy wyborze butów do biegania. Ważny jest dystans, jaki zamierzacie pokonywać, Wasza waga lub czy biegacie jedynie dla rozrywki czy przygotowujecie się do jakichś zawodów. Każdy ten detal ma ogromne znaczenie. 

Lubcie biegać? Macie odpowiednie obuwie do biegania?
Czytaj dalej

wtorek, 5 grudnia 2017

Shinybox - Love Beauty Fashion by DeeZee - listopad 2017

To, jak szybko teraz mijają mi miesiące uświadamiają mi dochodzące boxy. Jeszcze nie zdążyłam zużyć lub choćby potestować trochę nowości z poprzedniej edycji, a już mam kolejną dawkę kosmetyków, która prosi się o wypróbowanie. Tym razem na tapecie pudełko Shibybox. Jest to listopadowa edycja, którą kupić można pod hasłem: Love Beauty Fashion by DeeZee. Jeżeli jesteście ciekawi co jest w środku, to zapraszam!


AUBE - DWUFAZOWY PŁYN DO DEMAKIJAŻU 

Produkt łączący właściwości oczyszczające i tonizujące. Faza olejowa precyzyjnie usuwa pozostałości makijażu, zaś faza wodna oczyszcza skórę, przywracając jej naturalną świeżość. Preparat jest wyjątkowo łagodny i delikatny dla oczu - posiada pH optymalne dla okolic oczu, bliskie pH łez. Był to jeden produkt 1 z 5. Cena 29,99 zł / 100 ml.

NOVEX - MASKA DO WŁOSÓW

Bogata w czysty olej arganowy i witaminę E maska Novex jest przeznaczona dla osób z suchymi, matowymi włosami oraz przesuszonymi i splątanymi końcówkami. Formuła bazująca na oleju arganowym dogłębnie odbudowuje strukturę włosa. Cena: 45 zł / 1000g. To opakowanie kosztuje zatem 4,50 zł.


BEAVER - ODŻYWKA DO WŁOSÓW TEA TREE 

Wygładza, odżywia i zmiękcza włosy. Eliminuje puszenie się i splot. Przywraca miękkość i lekkość. Wzmacnia rdzeń włosa, przywraca witalność i elastyczność włosów, nadaje objętości i eliminuje włosy przetłuszczające się. Odświeżający zapach drzewa herbacianego stymuluje aktywność włosów, przywraca siłę i połysk. Produkt 1 z 3. Cena: 15 zł.

MAROKO SKLEP - GLINKA RHASSOUL W PŁYTKACH

Korzystaj z dobrodziejstw natury i zrób maskę na twarz lub na całe ciało, by je naturalnie odżywić minerałami zawartymi w tym wspaniałym produkcie. Główne składniki glinki to: stewnensyt bogaty w krzemionkę, magnez, żelazo, wapń, potas, sód. Cena: 5,90 zł / 30g.


PUREDERM - MASKA DO STÓP W POSTACI SKARPETEK

Maska do stóp jest regenerującą oraz złuszczającą maską przeznaczoną do pielęgnacji stóp w postaci specjalnych skarpet. Usuwa wszelkie zrogowacenia w krótkim czasie oraz wyraźnie wygładza stopy w ciągu 2 tygodni. Papaja, cytryna, jabłko, pomarańcza i inne naturalne ekstrakty roślinne usuwają odciski oraz zrogowacenia, a ekstrakt z rumianku koi świeżo złuszczoną i odnowioną skórę. Cena: 12,95 zł / szt.

MIYO MAKEUP - KONTURÓWKA DO OCZU (brak na zdjęciu, bo zgubiłam ją)
Rozkręć zabawę z zakręconymi twistmaticami! Automatyczna konturówka do oczu gwarantująca gładki i precyzyjny makijaż. Delikatna formuła zapewnia przyjemną i łatwą aplikację. Modne, matowe kolory i trwałość przez wiele godzin. Wodoodporna. Cena: 13,99 zł / szt.
 

JANTAR MEDICA - ZESTAW 3 KOSMETYKÓW

Seria kosmetyków do pielęgnacji włosów o zaawansowanych formułach, opartych na unikalnych właściwościach bursztynu i cenionych, wyselekcjonowanych składnikach aktywnych. Zapewniająca kompleksową pielęgnację włosów wymagających intensywnej regeneracji i odbudowy. Efekty widoczne już od pierwszego zastosowania. Cena: 22,50 zł / zest.


KATALOG MARZEŃ - INDYWIDUALNY PREZENT VOUCHER 

Niezapomniane prezenty w formie przeżyć, dzięki którym spełniają się najskrytsze marzenia! Katalog Marzeń to strona internetowa, pełna pomysłów na niezapomniane prezenty. Tylko teraz możesz wybrać swój wymarzony! 

DEEZEE - VOUCHER -30%

DeeZee od wielu lat dostarcza kobietom obuwie o niepowtarzalnym charakterze, ciekawym stylu i to w bardzo przystępnej cenie. Obuwie DeeZee z chęcią wybierają polskie gwiazdy, blogerki czy projektanci mody. Teraz czas na Ciebie!


Pudełko w mojej opinii wypada całkiem nieźle. Ucieszył mnie zestaw Jantar - zazwyczaj stosowanie całej serii daje lepsze efekty, więc na to tu liczę. Zawsze bałam się tych skarpetek do stóp, ale skoro już je mam - chyba trzeba je wypróbować. Ciekawi mnie również odżywka Beaver, ponieważ jest mi to marka obca, a lubię poznawać nowości. Na minus konturówka MIYO, ponieważ trafił mi się turkusowy kolor, a ja raczej stronię od takich kolorów.

Co sądzicie o tej edycji pudełka Shinybox? przypadła Wam do gustu?
Czytaj dalej

poniedziałek, 4 grudnia 2017

Niekosmetyczni ulubieńcy - listopad 2017

Jak Wam mija dzień? Dziś zaczął się kolejny tydzień, który coraz bardziej przybliża nas do Świąt. Cieszycie się? Ja bardzo! Dziś nawet dostałam pierwszy prezent. Jeżeli chcielibyście go zobaczyć, to zapraszam na mój Instagram. Poza tym... Tak jak obiecałam, przybywam by pochwalić 3 niekosmetyczne produkty, które stały się moimi niekwestionowanymi ulubieńcami w listopadzie. Nie jest ich wiele, ale nie liczy się ilość, a jakość.


NOBLE HEALTH - WITAMINA D W POSTACI ŻELKÓW

Ostatnio moim ulubieńcem były misie na piękne włosy tej samej marki, a w tym miesiącu gości tu Witamina D. Suplementy w postaci żelek na stałe zagościły w harmonogramie mojego dnia i każdego dnia zażywam je według zaleceń producenta. Witamina D jest najsmaczniejsza ze wszystkich suplementowych żelek, jakie jadłam. Do tego ma kształt cząstek mandarynek albo połówek cytryny. Przed połknięciem należy je dokładnie pogryźć. Witamina D wspiera układ odpornościowy, ma pozytywny wpływ na nasze zęby i kości, a także pomada w prawidłowym funkcjonowaniu mięśni. Ciężko stwierdzić, czy tak naprawdę jest, ale wierzę, że jednak nie jem ich na darmo. Bardzo lubię zacząć dzień od porcji żelek.


CURAPROX - SZCZOTECZKA DO ZĘBÓW ULTRA SOFT

Nigdy jeszcze nie zdarzyło mi się  recenzować tu szczoteczek do zębów i w przypadku marki Curaprox był to błąd. Nigdy jeszcze nie miałam tak fajnej, miękkiej i zarazem zbitej szczoteczki, która oczyszczała by moje zęby. Każde szczotkowanie nią to czysta przyjemność. Jest to już moja 3 szczoteczka, a w zapasie mam jeszcze dwie. Nie wyobrażam sobie wrócić z powrotem do szczoteczek, których używałam dawniej. Szczoteczka ta oznaczona jest jako ultra soft i taka w rzeczywistości jest.


STILGUT - ZŁOTY POWERBANK - PRZENOŚNA ŁADOWARKA

Ten powerbank jest już u mnie bardzo długo. Kiedy kupiłam nowy telefon, poszedł on w odstawkę, ponieważ początkowo bateria starczała mi nawet na dwa dni użytkowania. Teraz często bateria pada mi późnym popołudniem i o ile jestem w domu, to nie jest to uciążliwe, ale kiedy gdzieś jadę - wtedy jest już gorzej. Z opresji wybawia mnie zawsze on - złoty powerbank Stilgut. Ogólnie miałam jeszcze dwie inne rzeczy tej marki, np. głośnik bezprzewodowy czy pokrowiec na telefon. Obie rzeczy charakteryzowały się świetną jakością wykonania i służą mi do dziś. Od jakiegoś czasu planuję zakup telefonu, więc przydałoby się nowe ubranko. Myślałam o czymś takim: stilgut.pl/etui-na-telefon-smartfon-htc. Kiedyś miałam htc i byłam z niego zadowolona, więc może warto do tej marki wrócić? Muszę to dobrze przemyśleć.


Ulubieńców niekosmetycznych nie było za wiele, ale też nie miałam potrzeby wyszukiwania jakichś produktów na siłę. To co mam świetnie się sprawdza i cieszy mnie każdego dnia. W ulubieńcach grudnia z pewnością będzie ich więcej i na pewno znajdą się tam jakieś dekoracje świąteczne, które powoli zaczynam gromadzić. A Wy przygotowujecie się powoli do Świąt? Dopada Was już Świąteczny szał zakupów?

Znacie któregoś z moich ulubieńców? Co znalazłoby się na Waszych listach?

Czytaj dalej

niedziela, 3 grudnia 2017

Donegal seria Jungle- akcesoria do makijażu i demakijażu

Każda kobieta pragnie wyglądać pięknie każdego dnia, tym samym wzbudzać zachwyty w oczach swojego męża, narzeczonego czy partnera (obecnego lub potencjalnego). Podobno najlepszym makijażem kobiety jest jej uśmiech - zgodzę się z tym! Ale... Od siebie dodam, że można go troszkę urozmaicić odpowiednim makijażem. Nie jestem zwolenniczką mocnych i przesadzonych makeupów na co dzień. Sama preferuję makijaże naturalne i dość skromne. Na wielkie wyjścia jednak staram się trochę zaszaleć. Żaden makijaż nie będzie wyglądał zachwycająco, jeżeli nie użyjemy do niego odpowiednich akcesoriów. Pędzle są tu niezbędne, dlatego dziś chciałabym opowiedzieć Wam trochę o akcesoriach do makijażu marki Donegal.


Najpierw chciałabym zacząć od ich wyglądu, który w pierwszej kolejności przykuł moja uwagę. Pędzle zachowane są w różowo-niebieskiej kolorystyce, co w moim odczuciu tworzy bardzo udane połączenie. Każdy pędzelek zapakowany jest uprzednio w ładne opakowanie w palmowe liście. Stąd nazwa serii "Jungle". Wszystko prezentuje się bardzo zachęcająco. Na opakowaniu, dokładniej na jego dole, widnieje mała naklejka, która informuje nas, do jakiej części twarzy  przeznaczony jest dany pędzel. Mamy zatem naklejkę z podkreślonymi brwiami, okiem czy całą twarzą. Myślę, że to świetne rozwiązanie i pozwoli ono osobom początkującym szybciej się odnaleźć.


W swoim zestawie znalazłam pędzel do podkładu (największy), który ja stosowałam według zalecenia albo do aplikacji produktów do konturowania na mokro. Obecnie kosztuje 12,50 zł. Włosie jest długie, dwukolorowe i dość sztywne, dzięki czemu fajnie aplikuje się nim produkty do konturowania. Trzonek jest dość duży, dobrze trzyma się go w dłoni. Kolejnym pędzelkiem jest spiralka do rozczesywania brwi. Kosztuje obecnie 7,20 zł. Moje w zasadzie są ujarzmione i nie są zbyt problematyczne, ale i tak podczas wykonywania makijażu zawsze je przeczesuję. Ten pędzelek świetnie się w tej roli spisuje. Jest twardy i już po jednym pociągnięciu sprawia, że brwi prezentują się po prostu dobrze.


Do tej dwójki dołącza również pędzelek do konturowania brwi. Obecnie kosztuje 7,20 zł. Jest twardy, dlatego świetnie można nim podkreślić brwi i zarysować linie, jakie chcemy. Ubytki w brwiach wypełnia się nim równie szybko. Można nim również aplikować eyeliner, choć sama nie próbowałam, bo używam tych płynnych z pędzelkiem, czy cienie (np. na dolną powiekę). Ostatnim pędzelkiem jest pędzel do aplikowania cieni bezpośrednio na powieki. Można go nabyć na obecną chwilę za 7,70 zł. Pędzelek ma nieco święte włosie. W kontakcie z delikatnymi powiekami jest bardzo przyjemne. Za jego pomocą świetnie nakłada się cienie. Dzięki niemu można wygodnie zaaplikować cień na ruchomą cześć powieki, w kącikach oczu, nad linią rzęs oraz pod linią dolnej powieki. Bardzo dobrze ze mną współpracuje.



Pędzle poza pięknym, gradientowym wyglądem trzonków są również sygnowane nazwą marki. Podoba mi się to. Napisy póki co jeszcze się nie wytarły, więc cieszy mnie to. Całość prezentuje się schludnie i pozytywnie, a kolorystyka zachęca do wypróbowania. W parze z ładnym wyglądem idzie również niewielka cena w porównaniu do efektów, jakie uzyskujemy.


Zdecydowanie bardziej niż pędzlem, wolę nakładać podkład gąbeczką. W zestawie trafiłam na taką w brzoskwiniowym kolorze. Jest ona miękka i przyjemna w dotyku. Nie jest tak bardzo zbita, jak gąbeczki, które do tej pory miałam. Przed użyciem należy ją zmoczyć i dopiero przystępować do nakładania podkładu. Efekt, jaki uzyskuję, dzięki tej gąbeczce jest bardziej niż zadowalający. Zapewnia ona zdecydowanie lepsze efekty niż pędzel, z kolei od aplikacji podkładu rękami jest bardziej higieniczna. Jest ona ładnie wyprofilowana. Szpiczastą częścią dobrze nakłada się podkład w trudno dostępnych miejscach (np. w okolicach nosa), czy tapuje korektor pod czami. Myję ją po każdym użyciu i dalej prezentuje się ona nienagannie. Kosztuje jedyne 7,50 zł.


Ostatnim produktem jest myjka do twarzy, która jest najtańsza z tego zestawu, bo nabyć ją można za jedyne 5,15 zł. Można jej używać na dwa sposoby, tj. na mokro i sucho. Zwilżona ciepłą wodą idealnie nadaje się do oczyszczania twarzy bez makijażu, ściągania kremowych maseczek, glinek czy ziaren mechanicznych peelingów. Użyta z wodą oraz kosmetykami do mycia i demakijażu tj. żelami, mleczkami, olejami, płynami micelarnymi itp. doskonale usuwa makijaż. Na sucho jej nie używałam, wolałam posiłkować się innymi kosmetykami i używać jej w duecie.

Znacie akcesoria do makijażu marki Donegal? Macie swoje ulubione pędzle?
Czytaj dalej

sobota, 2 grudnia 2017

Kosmetyczni ulubieńcy - listopad 2017

Listopad mamy już za sobą. Bardzo mnie to cieszy, bo jest to miesiąc, którego najbardziej nie lubię. Rozpoczął się grudzień, który w przeciwieństwie do minionego miesiąca, kojarzy mi się bardzo dobrze - ze świąteczną i rodzinną atmosferą, z wypiekami, ubieraniem choinki i robieniem świątecznych dekoracji. Początek grudnia jest też odpowiednim czasem na to, by pokazać Wam listopadowych ulubieńców kosmetycznych.


BALNEO KOSMETYKI  - MALINOWE MASEŁKO - EKO FORMUŁA

Moim pierwszym ulubieńcem listopadowym jest masełko malinowe Balneo Kosmetyki. Używałam go niemal do wszystkiego, tj. do ust, do rąk, czasem posmarowałam nim też łokcie. Jego konsystencja jest typowa dla masła, więc zbita o delikatnym różowym zabarwieniu. Zapach to obłęd, a jest to woń leśnych malin i jeżyn. Połączenie idealne! Masełko świetnie nawilżało moją skórę i otulało ją pięknym zapachem - za to jestem mu wdzięczna.


MAYBELLINE - LASH SENSATIONAL - INTENSE BLACK

Maskara Lash Sensational miała tu już swoją osobna recenzję, była także w jednym z postów z ulubieńcami, ale postanowiłam dodać go jeszcze raz, bo zdecydowanie na to zasługuje. Jest to mój hit i ideał w jednym. Dziś otworzyłam trzecie opakowanie. Tusz ten rewelacyjnie wydłuża moje krótkie rzęsy, a dzięki wygiętej szczoteczce świetnie je podkręca. Zróżnicowana struktura szczoteczki pozwala pomalować dokładnie wszystkie rzęsy górne i dolne. Kolor jest kruczoczarny. Szczoteczka świetnie radzi sobie z rozdzielaniem rzęs, które nie są posklejane. Efekt naprawdę robi wrażenie. Poleciłam go kilku koleżankom i podzielają one moje zdanie. Mascara ma za zadanie pogrubiać rzęsy, a daje zdecydowanie wiele więcej. Nie planuję zmienić jej póki co zmieniać, ale jestem ciekawa innych wariantów z serii Lash Sensational i wypróbuję je prędzej czy później. Ten tusz kupuję na stronie Iperfumy.pl.


FREEDOM - POMADKA DO UST PRO NOW LIPSTICK W KOLORZE 119 ADORN

Pomadkę tę odkryłam już jakiś czas temu, ale kiedy pokazywałam Was swatche wielu pomadek z tej serii, jakoś nie miałam czasu skupiać się na każdym kolorze z osobna. Ostatnio przeszukiwałam swoje szminkowe zbiory i moją uwagę zwrócił właśnie kolor 119 Adorn, który pochodzi z zestawu Freedom Favourites. Chciałam w końcu nanieść na usta coś innego niż matty, bo kondycja moich ust pozostawiała wiele do życzenia. Po wysunięciu szminki zobaczyłam, jaką ma fajną satynową poświatę, która mnie zaintrygowała. Nałożyłam ją na usta i... Miłość od drugiego wejrzenia. Pomadka prezentuje się naprawdę pięknie, nadaje ustom zdrowy wygląd, nie podkreśla suchych skórek, na czym teraz bardzo mi zależało. Satynowa poświata nie jest taka "chamska", daje bardzo delikatne i ładne wykończenie. Z pewnością niebawem pokażę ją Wam na ustach.


I HEART MAKEUP - LIP GEEK - KOLOR JUST HAVE FUN

Wśród piątki moich ulubieńców znalazło się również miejsce dla kolejnej, dobrze Wam znanej pomadki.  O ile czytaliście mój wczorajszy post, tam właśnie ją opisywałam  i pokazywałam, jak prezentuje się na ustach. Zaobserwowałam, że powoli odchodzę od matów. Nie sądziłam, że to się stanie, a jednak. Nie sądziłam również, że w moich ulubieńcach pojawi się czerwona pomadka, bo takich kolorów tez unikam - i mam kolejne zaskoczenie! Pomadka jest taka jakby półtransparentna, daje ładne wykończenie i fajnie się błyszczy w świetle dziennym. Idealna na codzienne wyjścia, dzięki swojej delikatności (i pomimo czerwonej barwy).


BIELENDA - FLUID MATUJĄCY MAKE-UP ACADEMIE - 1 NATURALNY

Po ten produkt sięgnęłam przypadkiem. Byłam w łazience, a kosmetyczkę z podkładem miałam u siebie w pokoju. Nie chciało mi się po niego gnać przez cały dom i w dodatku po schodach, więc postanowiłam poszukać czegoś w łazience. Znalazłam podkład Bielendy Make-up Academie, w dodatku w moim odcieniu (w łazience są również kosmetyki mamy, która używa odcieni ciemniejszych), więc uznałam, że tym razem skuszę się na niego. Na początku zaskoczyło mnie dość mocne krycie. W sumie ucieszyłam się, bo już od dawna nie używałam niczego tak mocnego. Do tego kolor był świetnie do mnie dopasowany. Konsystencja ogólnie dość ciężka do rozprowadzenia, ale efekt, jaki daje jest tego warty. Twarz jest ładnie pokryta, ma równomierny koloryt. Do tego jest zmatowiona na dobre 8h. Użyłam go przypadkiem, a do tej pory jest moim listopadowym ulubieńcem. Chętnie kupię kolejne opakowanie.


Tak przedstawiają się moi listopadowi ulubieńcy. Znalazło się wśród nich, aż 5 produktów, które świetnie się u mnie spisały w tym miesiącu. Używam ich bardzo chętnie i cieszy mnie to, że ostatnio co miesiąc udaje mi się trafić na jakąś perełkę. Niebawem, może nawet jutro (ostatecznie w poniedziałek) pojawią się również niekosmetyczni ulubieńcy. W tej kategorii również znalazłam kilka produktów godnych uwagi.

A Wy znaleźliście w tym miesiącu swoich ulubieńców kosmetycznych? Jaki/e to produkt/produkty?
Czytaj dalej

piątek, 1 grudnia 2017

I Heart Makeup - kosmetyki do makijażu i syrenie pędzle

Testowanie kolorówki, to ostatnio mój żywioł. Jestem z siebie zadowolona, że w tak krótkim czasie (od sierpnia) moja "technika" tworzenia makijażu się poprawiła. Nie jest idealna - wiem to, ale skoro w tak krótkim czasie nauczyłam się już sporo, to jestem dobrej myśli. Bardzo pomocne są mi filmiki na Youtube, dlatego chwała wszystkim youtuberkom! Dziś chciałabym zaprezentować Wam kilka nowości, które testuję dzięki uprzejmości Iperfumy.pl. W skład paczuszki wchodzą: trio do konturowania, pomadka, matowy róż oraz syrenie pędzelki.


I HEART MAKEUP - MERMAIDS FOREVER - MINI PĘDZELKI

Pędzli mam już tyle, że wystarczy mi ich do końca życia. Wszystkie są raczej większych rozmiarów, co mi nie przeszkadza, ponieważ zawsze maluję się w domu.  Ale równie mile widziane są u mnie małe pędzelki, które określiłabym mianem "torebkowych". Taki zestawik 3 pędzli Mermaids Forever mogę do takiej kategorii zaliczyć. Są one małe i poręczne, więc nosząc je w torebce można poprawić makijaż w każdej sytuacji. Ich rozmiary od największego do najmniejszego, co 10, 9 i 8 cm. Pędzle umieszczone są w przezroczystym, wykonanym z twardego plastiku opakowaniu. Pozwoliłam go sobie nie wyrzucać, bo dzięki niemu mogę swobodnie wrzucić pędzle do torebki i nie martwić się, że się odkształci. Największy pędzel może posłużyć nam do przypudrowania noska, średni do nakładania cieni, a najmniejszy do stylizacji brwi. Włosie jest bardzo przyjemne, szczególnie w większym pędzlu, ponieważ jest długie i bardziej elastyczne. Przy krótkich pędzlach włosie jest bardziej twarde. Wielką zaletą tego trio jest wygląd, który przykuwa uwagę od razu! Trzonki wyglądają, jak wysadzane kryształkami. Pięknie mienią się w świetle. Skuwki są w pasującym, niebieskim odcieniu, a włosie ma gradientowy kolor. Całość utrzymana jest z odcieniach niebieskiego i zieleni. Wszystko tworzy ładną i spójną całość.


I HEART MAKEUP - DEFINITION - TRIO DO KONTUROWANIA

Kiedy po raz pierwszy zajrzałam do wnętrza paletki I Heart Makeup Definition, a moim oczom ukazały się tak jasne odcienie bronzera i różu, pomyślałam, że będzie to idealny zestawik dla bladolicych i początkujących. Myślałam, że odcienie na kościach policzkowych będą delikatne i mizerne. Nic bardziej mylnego! To trio ma moc! Już jedno przejechanie pędzlem po kolorze daje na policzkach niebywały, całkiem mocny efekt. Zaliczam się do bladych osób, więc ten efekt jest u mnie bardzo widoczny. Paletka ta wyposażona jest w lusterko, co jest bardzo wygodne. Najczęściej korzystam z różu i rozświetlacza, już z przyzwyczajenia. Rozświetlacz nakładam nad kości policzkowe, czubek nosa i łuk kupidyna. Efekt mogę dozować to takiego, jaki lubię najbardziej. Zarówno róż, jak i bronzer mają ładne, dość ciepłe, ale nienachalne odcienie, które będą pasowały do większości karnacji.


MAKEUP REVOLUTION - THE MATTE BLUSH - MATOWY RÓŻ

Róż The Matte Blush jest dla mnie największym zaskoczeniem. Nie wiedziałam, jak zabrać się za jego testowanie. Jest to poręczny kompakt, w którym mieści się róż w kamieniu, którego kolor jest dla mnie tak nietypowy i intensywny, że spotkałam się z takim po raz pierwszy. Jest to nietuzinkowy odcień różu, zmieszany nieco z pomarańczem i może czerwienią. Sama nie wiem, jak go opisać, mam z tym dość spory problem. Jest on mocno napigmentowany, więc trzeba uważam, żeby nie zrobić sobie "kuku". Odcień nie jest do końca dla mnie, bo nie do końca mi pasuje, ale produkt ma potencjał i tego nie można mu odmówić. Świetnie się nanosi i daje mocne wykończenie.



I HEART MAKEUP - LIP GEEK - JUST HAVE FUN - CZERWONA POMADKA

Na koniec zostawiłam soczystą wisienkę na torcie, jaką jest pomadka Lip Geek  w odcieniu Just Have Fun. Jest to piękna, soczysta czerwień. Pomadka jest lekka i daje delikatne, fajnie błyszczące wykończenie. Jest to świetna odskocznia od matowych pomadek, których używałam przez ostatnie lata (wyłącznie). Po naniesieniu moje usta nie są takie napięte, co towarzyszy pomadkom matowym, a miękkie i przyjemne. Nie można też pominąć szałowego opakowania, które jest niczym lustro (choć przez kształt pomadki obraz jest zniekształcony), bo wszystko pięknie się w nim odbija. Jest błyszczące w intensywnym, fuksjowo-fioletowym kolorze. W środku ciemny fiolet.


Poniżej pokażę Wam jak pomadka Lip Geek prezentuje się na ustach. Rzadko, w sumie to nigdy, nie nanoszę czerwieni na usta, bo nie za dobrze się w niej czuję. W tym odcieniu za to przeciwnie. Pomadce dałabym miano półtransparentnej. Nie daje takiego pełnego krycia, jak maty, ale świetnie zabarwia usta  i daje im taki soczysty odcień. Ta pomadka świetnie sprawdzi się u osób, które mają chwilowe kłopoty z ustami - matowe pomadki podkreślą każdą suchą skórę. Taki typ pomadek skrzętnie to ukryje, co teraz bardzo mnie cieszy.


Każdy z tych produktów bardzo mnie ucieszył. Niekwestionowanymi ulubieńcami są tu dla mnie pędzelki, pomadka i trio do konturowania. Róż jest świetny - ma moc, bez dwóch zdań, ale nie jest to odcień dla mnie. Myślę jednak, że prędzej czy później trafi do osoby, która dzięki niemu postawi kropkę nad "i" w swoim makijażu.

Jakie kolory najczęściej goszczą na Waszych ustach? Znacie kosmetyki I Heart Makeup?

Czytaj dalej