Nie przepadałam za
lodami. Za lodami samymi w sobie. Na przykład taki włoski kupiony w budce. Mogłam się obyć, powiedzieć - nie, przejść obojętnie. Ale już po taki gałkowy z kawałkami orzechów włoskich, lub podany w pucharkach "sklepowy", ale z różnymi dodatkami sięgałam chętnie. Miałam też swojego ulubionego loda na patyku. Nie pamiętam nazwy(po głowie mi chodzi pinky), był w kształcie trójkąta oblany różowym czymś a w środku malinowy, z malinowymi "pesteczkami". Uwielbiałam tego loda.
Ostatnio pomyślałam sobie o
lodach. Ale
domowych. I trafiłam na maszynkę do lodów. Dzisiejsze lody, to moje drugie(pierwsze to były zwykłe truskawkowe z instrukcji do maszynki) i nie ostatnie. Te typowo
indyjskie lody, z głównym smakiem słodkiego mleka skondensowanego, drobinkami
orzechów pistacjowych i
mgiełką różaną są jak dla mnie pyszne. Wydzielane po gałce, żeby zostały na dłużej;) Na pewno do powtórzenia.
Pistachio kulfi czyli indyjskie lody pistacjowe
- 1,8 litra pełnego mleka
- 1 płaska łyżeczka maki kukurydzianej (lub ziemniaczanej)
- 150 g drobnego cukru
- 1 łyżka wody różanej
- 70 g pistacji (bez łupinek)
Mleko wlewamy do rondla, zagotowujemy i na średnim ogniu gotujemy aż do zredukowania płynu do połowy(900 ml). Powinno to zająć 45 minut, mi zajęło trochę więcej, gotowałam na mniejszym ogniu. Mąkę kukurydzianą rozprowadzamy w 1 łyżce gotowego mleka( które nabierze koloru i konsystencji mleka skondensowanego) i wlewamy do rondla. Podgrzewamy jeszcze przez kilka minut, aż mleko dodatkowo lekko zgęstnieje. Zdejmujemy z ognia, dodajemy cukier i mieszamy do rozpuszczenia, potem dodajemy wodę różaną. Mleko przecedzamy(pozbywamy się w ten sposób kożuchów) do dzbanka lub miski, przykrywamy folią i pozostawiamy do ostygnięcia. Chłodzimy przez kilka godzin lub przez noc.
Mielimy 50 g orzechów pistacjowych na mąkę a pozostałe 20g siekamy. Dodajemy do schłodzonego mleka i mieszamy. Całość wlewamy do maszynki do lodów i dalej postępujemy zgodnie z instrukcją maszynki.
Wyjmujemy z maszynki, przekładamy do plastikowego pojemnika i wstawiamy do zamrażarki.
Przepis pochodzi z książki Annie Bell "
Gorgeous desserts"