Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Flos-Lek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Flos-Lek. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 5 sierpnia 2014

Denko: czerwiec i lipiec

Cześć dziewczyny!

Jest nowy miesiąc, jest denko! Uznałam, że zużycia z dwóch miesięcy nadają się już do pokazania, bo tylko po czerwcu nie było czym się chwalić ;). Myślę, że tradycja denka wpisała się już w mojego bloga, przy tej okazji mogę Was poczęstować kilkoma minirecenzjami :)


Playboy VIP, żel pod prysznic - mam już kolejne opakowanie! Złapałam go na promocji za 5,99 zł i urzekł mnie zapachem. Na dodatek świetnie się pieni i kąpiel to prawdziwa przyjemność :).

Flos - Lek, Natural Body, Mango i Marakuja masło do ciała - uwielbiam smarowidła o gęstej konsystencji, o maśle przeczytacie tutaj. Zapach zabiera nas na tropikalne plaże :)!

Venus, żel do higieny intymnej z ekstraktem z kory dębu - robi co ma robić, nie podrażnił, nie mam większych zastrzeżeń. Mimo wszystko powróciłam do ulubionej Ziai :)

Ziaja, Kozie Mleko, krem do rąk - w ogóle się nie sprawdził, o ile faktycznie wygładza dłonie, to za to w ogóle nie nawilża, a tego właśnie oczekuję od kremu do rąk. Do poczytania tutaj.

Ziaja, De-makijaż, dwufazowy płyn do demakijażu oczu - o ile wersja, która nie jest dwufazowa jest totalną klapą, tak ten płyn radzi sobie dobrze. W tej kwestii lubię kupować ciągle nowe kosmetyki i próbować, jednak jeśli nie mam pomysłu na nowy płyn do demakijażu, to kupuję ten, który jest sprawdzony. Zmywa makijaż, nawet wodoodporny, bez problemów. Zostawia tłustą powłoczkę, ale u mnie taki płyn tylko ma zmyć makijaż oczu, potem buzię myję żelem oczyszczającym :).

Isana, żel pod prysznic - tym razem wersja z miętą i limonką, która jest rewelacyjna! Moja ulubiona ;). Isana produkuje taniutkie i dobre żele, odpowiednio oczyszczają skórę i pięknie pachną. W moim odczuciu są mniej wydajne, ale za taką cenę... :P

L'oreal, Men Expert, żel do mycia twarzy - ten żel pojawia się regularnie w denku :D. Mam jeszcze z trzy opakowania w zapasie, bo kiedy był w promocji za 5,99 zł, to mój M. nakupił chyba z 7 opakowań :P. Ma peelingujące drobinki i jest całkiem w porządku :). Jednak jestem pewna, że jak się skończy raz na zawsze, to nie kupię go ponownie. Lubię nowości, a żel przed ponad rok ten sam może się znudzić :D


Bee Yes, próbki maski, serum i kremu pod oczy - załapałam się na akcję testowania próbek :). Kosmetyki zdecydowanie nie są na moją kieszeń, ale są ciekawe. Zawierają jad pszczeli, który ma stymulować skórę do regeneracji. Najbardziej zainteresowało mnie serum z drobinkami złota. Wystarczyło mi na około 5 dni i miałam wrażenie, że moje zaskórniki ulegają spłyceniu. Gdybym miała kupić któryś kosmetyk, to byłoby to serum.

Lirene, witaminowy krem do rąk - dla odmiany ten krem polubiłam. Wchłania się dosyć szybko i odczuwalnie nawilża skórę. 

FM Group, kredka do brwi - bardzo ją polubiłam! Ma kolor średniego brązu i bardzo do mnie pasowała. Nie rozmazywała się ani nie bledła w ciągu dnia. Była miękka i łatwo się nią zaznaczało brwi.

Joanna, Argan Oil, szampon do włosów suchych i zniszczonych - recenzję możecie poczytać tutaj.

FA, antyperspirant - pięknie pachniał :). Kupiłam go w sytuacji awaryjnej :D. Jednak antyperspiranty w sprayu bardzo szybko się kończą, są mało wydaje u mnie. 

Garnier, Czysta Skóra, tonik ściągająco oczyszczający - do poczytania tutaj.

I to wszystko ;). 13 zużyć w dwa miesiące to nie jest jakoś sporo, jednak ten projekt wyrobił u mnie nawyk zużywania kosmetyków do końca. A jak tam z Waszymi zużyciami?

piątek, 18 października 2013

Masło do ciała Flos - Lek o zapachu mango i marakui

Cześć dziewczyny :)!

Chcę Wam bardzo podziękować za wypełnienie ankiet! Jesteście wspaniałe :)! Zebrałam 110 ankiet, co baaardzo ułatwiło mi ćwiczenia, wiadomo, im większa liczba badanych, tym wyniki są bardziej wiarygodne. Na ich podstawie będę miała zaliczenie przedmiotu :). Dziękuję!

Chcę Wam pokazać mojego ulubieńca na zimę, którego miałam okazję testować dzięki Szkatułce. Mowa o maśle do ciała firmy Flos - Lek o zapachu mango i marakui. Kilkakrotnie wspominałam, że uwielbiam masła do ciała, bo w moim odczuciu najlepiej radzą sobie z nawilżeniem skóry.


Od producenta:


Skład:


Moja opinia:

Nie będę wdawać się w szczegóły dotyczące opakowania - każdy widzi, że jest kartonik i okrągły, plastikowy słoiczek wypełniony po brzegi masłem. Jakie było moje pierwsze wrażenie po otwarciu masła? Zapach przeniósł mnie na słoneczne, tropikalne plaże! Zapach masła jest ogromnym atutem kosmetyku, nie wyczujemy w nim sztuczności, naprawdę czuć soczyste mango i marakuję, gdzie moim zdaniem dominuje zapach marakui. Zapach jest baaardzo intensywny. Nigdy nie zdarzyło mi się, żeby zapach balsamu zostawał na skórze dłużej, a w tym przypadku bez ściemy mogę powiedzieć, że po 6-7 godzinach (!!!) nadal czułam na sobie te tropikalne owoce! Po prostu rewelacja :)! 

Konsystencja masełka jest bardzo gęsta, typowa dla tego typu smarowideł. Uwielbiam ją :). Łatwo się rozsmarowuje i jest wydajne :). Co prawda masło nie wchłania się w ekspresowym tempie, ale też nie mogę powiedzieć, że skóra jest po nim bardzo tłusta. Po prostu na skórze zostaje film, ale wyraźnie czuć, że skóra jest nawilżona, a nie natłuszczona! No właśnie, jeśli o nawilżenie chodzi - jest ono długotrwałe. Kiedy wieczorem się nim smaruję, rano nie mam potrzeby ponownej aplikacji masła, bo skóra jest wyczuwalnie nawilżona i miękka. Zniknęły przesuszenia skóry z moich nóg.

Znawcą składów nie jestem, ale na pierwszy rzut oka jest on bardzo dobry. W maśle znajdziemy olej z nasion babassu, olej słonecznikowy, oliwę z oliwek, masło Shea. 

Masełko zdecydowanie stało się moim pielęgnacyjnym ulubieńcem i bardzo chętnie spróbuję innych wersji zapachowych. Głębokie nawilżenie jest tym, czego moja skóra potrzebuje w chłodniejsze dni. Obietnice producenta w tym przypadku są pokryte w 100%! Masełko kosztuje około 26 zł za 240 ml, ale za ceną idzie wspaniała jakość!

piątek, 7 grudnia 2012

Flos-Lek, żel do powiek i pod oczy ze świetlikiem lekarskim i rumiankiem

Dziś będzie o bardzo fajnym produkcie, który całkowicie przypadł mi do gustu :). Na pewno wiele z Was zna żel pod oczy z FLos-Leku. Ja wybrałam wersję z rumiankiem, choć do wyboru było mnóstwo innych opcji, m.in. aloes, czy chaber. W zasadzie nie wiem, czym kierowałam się przy wyborze :P. Niemniej jestem bardzo zadowolona.


Jest to mój pierwszy krem pod oczy. Jakoś nigdy nie chciało mi się dodatkowo wklepywać czegoś w tym miejscu. Niestety od pewnego czasu miałam bardzo podrażnione oczy, często, a w zasadzie cały czas mi łzawiły, więc makijaż legł w gruzach w ciągu paru minut. Muszę przyznać, że ten żel mnie uratował :).
Nowa wersja jest zamknięta w malutkim słoiczku i mieści się w nim 10 g produktu. Takie cuda mamy za około 5 zł, także nie wahałam się ani chwili :). 
Producent obiecuje, że żel łagodzi podrażnienia, zmniejsza zaczerwienienie i pieczenie, a także usuwa wrażenie "ciężkich powiek", działa przeciwzapalnie oraz zmniejsza złuszczanie naskórka wokół rzęs. 

Skład: Aqua, Propylene Glycol, Butylene Glycol, Chamomilla Recutita Flower Extract, Bisabolol, Euphrasia Officinalis Herb Extract, Althaea Officinalis Root Extract, Glucose, Salvia Officinalis Leaf Extract, Panthenol, Triethanolamine, Carbomer, Imidazolidinyl Urea, Methylparaben. [wizaz.pl]


Żel jest zabarwiony na żółto. Generalnie nigdy nie przepadałam za kosmetykami o tej konsystencji, bo wydawało mi się, ze w kontakcie ze skórą kosmetyk robi się wodnisty i się ślizga oraz wolno wchłania. W tym przypadku tak nie jest. Łatwo rozprowadza się na skórze, wchłania się całkowicie w ekspresowym tempie i co ważne - nie tworzy wokół oczu tłustej powłoki. Stosuję go zawsze rano pod makijaż i sprawdza się świetnie. 


Jeśli chodzi o działanie - co tu dużo pisać? Bardzo mi pomógł. Gdy nakładam go rano, to mam wrażenie, ze moje oczy są po prostu zrelaksowane. Ciężko mi opisać to uczucie. Po prostu skóra jest odprężona i jest to bardzo przyjemne doznanie :). Ważne jest to, ze żel nie podrażnia oczu w żaden sposób. Bałam się, że jeśli odrobinka dostanie się do oka, to skutki będą opłakane w dosłownym tego słowa znaczeniu. Na szczęście nic takiego nie ma miejsca. Jak już pisałam - oczy łzawią mi w dużo mniejszym stopniu. Nie są podrażnione, a kąciki nie są zaczerwienione. Przy pierwszym użyciu miałam wrażenie, że żel delikatnie rozgrzewa skórę, jednak takie uczucie towarzyszyło mi tylko za pierwszym razem. 
Myślę sobie, że gdyby żel trzymać w lodówce i nakładać rano taki zimny, to nieźle by pobudzał, orzeźwiał i łagodził obrzęki po nieprzespanej nocce (aczkolwiek tego nie próbowałam) :). Jest bardzo wydajny, bo wystarczy jego naprawdę mała ilość, by rozsmarować go zarówno na dolnej, jak i górnej powiece. Gdy się skończy na pewno do niego wrócę, być może wypróbuję inną wersję!

Podsumowując, jest to fajny kosmetyk w bardzo niskiej cenie, który może uratować nasze oczy, jeśli mamy jakieś problemy. Bardzo polecam!

A Wy znacie? A może stosujecie inne wersje żelu? Również jesteście zachwycone?