Impresje

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kryminał. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kryminał. Pokaż wszystkie posty

sobota, 25 sierpnia 2018

PODPALACZ

Tytuł: Podpalacz
Pierwsze wydanie: 2012
Autor: Wojciech Chmielarz

Wydawnictwo: Czarne 2012
Seria: Ze strachem, Cykl: Jakub Mortka (tom 1)
ISBN: 978-83-7536-469-9
Stron: 358


WRESZCIE nieco się ochłodziło, więc jestem w stanie wykrzesać z siebie krótki tekst. Mogłoby się wydawać, że ostatnio czytam same kryminały, ale tak nie jest, po prostu wybrałam książkę, o której napisać będzie najłatwiej. Na ambitniejszy wpis zdobędę się chyba dopiero wraz z nadejściem jesiennych przymrozków...

sobota, 28 lipca 2018

SEANS W DOMU EGIPSKIM

Tytuł: Seans w Domu Egipskim
Pierwsze wydanie: 2018
Autorka: Maryla Szymiczkowa (czyli Jacek Dehnel, Piotr Tarczyński)

Wydawnictwo: Znak
Seria: trzecie śledztwo profesorowej Szczupaczyńskiej
ISBN: 978-83-240-4785-7
Stron: 299


W finale "Rozdartej zasłony" Zofia z Glodtów Ignacowa Szczupaczyńska stała w tłumie wiwatującym na cześć Najjaśniejszego Pana, ale nie podzielała już powszechnego entuzjazmu i wzruszenia, jakie towarzyszyły tej krótkiej wizycie. Zakończone niedawno śledztwo zmusiło ją do dostrzeżenia wreszcie niesprawiedliwości i bezzasadności modelu społecznego, w którym kobiety codziennie i stale są dyskryminowane dlatego, że są kobietami - bez względu na ich status majątkowy, ale oczywiście tych uboższych dotykało to szczególnie.

Iluminacja ta była niestety wyjątkowo krótkotrwała, bo w "Seansie" nie ma już nawet śladu po tego rodzaju refleksjach. Nie oczekiwałam oczywiście, że Zofia Szczupaczyńska zacznie organizować manify we wciąż jeszcze dziewiętnastowiecznym Krakowie, ale liczyłam, że chociaż we własnym domu zaznaczy swoją indywidualność w sposób bardziej otwarty niż do tej pory. Ale nie, profesorowa poczyna sobie całkiem śmiało, ale zawsze dba o pozory i o to, żeby mąż o niczym się, broń Boże, nie dowiedział. Kiedy chce wymknąć się niezauważona na wieczór sylwestrowy, dolewa mu do bawarki laudanum...

A może to właśnie Ignacy oderwał się na chwilkę od lektury "Czasu" albo od pochłaniania obiadu i spacyfikował jej domniemane emancypacyjne zapędy? Trudno powiedzieć, bo mimo że między wydarzeniami opisywanymi w obu powieściach mijają ponad trzy lata, to autorzy zupełnie ten okres pomijają, skupiając się wyłącznie na sprawach bieżących. Szkoda. Myślę, że należałoby uzupełnić narrację o jeden czy dwa akapity, w których wyjaśniono by, co też w tym czasie działo się z profesorową. Oczywiście książka i bez tego bardzo mi się podobała, ale tego rodzaju drobna dygresja byłaby dodatkową wisienką na smacznym torcie. Być może ucierpiałaby na tym odrobinę struktura powieści, ale oddani fani pani Zofii byliby usatysfakcjonowani. 

czwartek, 7 czerwca 2018

PAN WHICHER W WARSZAWIE

Tytuł: Pan Whicher w Warszawie
Pierwsze wydanie: 2012
Autorzy: Agnieszka Chodkowska-Guyrics i Tomasz Bochiński

Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy Erica 2012
ISBN: 978-83-62329-68-7
Stron: 494


Powieść "Pan Whicher w Warszawie" była dla mnie swego rodzaju intermedium między pierwszymi i drugimi tomami "Polski stanisławowskiej w oczach cudzoziemców" i "Pod klątwą" Joanny Tokarskiej-Bakir. W bibliotece rozglądałam się właściwie za tak ostatnio chwalonymi kryminałami Wojciecha Chmielarza, oczywiście wszystkie były wypożyczone, więc zgarnęłam z półki to, co było, i co miało - jak mi się wydawało - jakiś potencjał.

Moją uwagę przyciągnął tekst z okładki: "Książę detektywów Scotland Yardu na tropie zbrodni w ogarniętej powstańczą gorączką XIX-wiecznej Warszawie"; z kolei informacja o tym, że książkę napisały dwie osoby, nieco moje zainteresowanie ostudziła, ale tylko na chwilkę - wszak Dehnel i Tarczyński znakomicie sobie poradzili, więc może w przypadku kryminałów retro duety po prostu się sprawdzają?

środa, 23 listopada 2016

ROZDARTA ZASŁONA

Tytuł: Rozdarta zasłona
Pierwsze wydanie: 2016
Autorka: Maryla Szymiczkowa (czyli Jacek Dehnel, Piotr Tarczyński)

Wydawnictwo: Znak
Seria: drugie śledztwo profesorowej Szczupaczyńskiej
ISBN: 978-83-240-3687-5
Stron: 316



"Tajemnica Domu Helclów" spodobała mi się do tego stopnia, że kontynuację kupiłam natychmiast po premierze i od razu zabrałam się za czytanie. Towarzyszyła temu obawa, czy panowie dali radę - wszak z sequelami bywa różnie (przykład: wyjątkowo spodobał mi się pierwszy sezon "True Detective", ale już przez drugi nie przebrnęłam).

Po pierwszej lekturze nie byłam do końca przekonana, ale też przyznaję, że skupiałam się wtedy przede wszystkim na rozwiązaniu zagadki "kto zabił", a ten wątek rozwijał się dość powoli, z przerwami i w kilku kierunkach. W tych przerwach znalazłam to, co w krakowskim kryminale retro być musi: miasto w nieco mroczniejszej, choć nadal intensywnie dziewiętnastowiecznej odsłonie, którą bardziej doceniłam, kiedy kilka dni temu ponownie sięgnęłam po "Rozdartą zasłonę".

czwartek, 17 września 2015

TAJEMNICA DOMU HELCLÓW

Tytuł: Tajemnica Domu Helclów
Pierwsze wydanie: 2015
Autorzy: Jacek Dehnel. Piotr Tarczyński

Wydawnictwo: Znak
ISBN: 978-83-240-3505-2
Stron: 285



Ustawa o stałej cenie książki (co za idiotyczny pomysł!!!) mnie osobiście raczej nie dotknie, bo bardzo rzadko kupuję nowości. W przypadku "Tajemnicy Domu Helclów" nie mogłam się jednak powstrzymać z kilku powodów. Po pierwsze ze względu na miejsce akcji: Kraków pod koniec XIX wieku. Po drugie - współautorem (wraz z Piotrem Tarczyńskim) jest Jacek Dehnel, który potrafi opowiadać ciekawe historie. Po trzecie, przyznaję, rozbawiła mnie notka biograficzna o rzekomej autorce:
Maryla Szymiczkowa, wdowa po prenumeratorze „Przekroju” w twardej oprawie, królowa pischingera, niegdysiejsza gwiazda Piwnicy pod Baranami i korektorka w „Tygodniku Powszechnym”. Dziś co niedzielę po sumie w Mariackim, można ją spotkać na kawie u Noworola, a wieczorami do niedawna w Nowej Prowincji. 

niedziela, 30 sierpnia 2015

KACPER RYX

Tytuł: Kacper Ryx
Pierwsze wydanie: 2007
Autor: Mariusz Wollny

Wydawnictwo Otwarte 2007
ISBN: 978-83-7515-014-8
Stron: 580

Wszyscy czytają teraz "Tajemnicę domu Helclów" Maryli Szymiczkowej (a tak naprawdę Sami-Wiecie-Czyją) i ja też mam tę pozycję w planach, głównie ze względu na miejsce akcji: Kraków pod koniec XIX wieku. Dziś jednak napiszę o innym kryminale retro, w którym scenerię wydarzeń również stanowi Kraków, ale młodszy o ponad trzysta lat.

wtorek, 11 sierpnia 2015

KORONKOWA ROBOTA

Tytuł: Koronkowa robota (Travail soigné)
Pierwsze wydanie: 2006
Autor: Pierre Lemaitre
Tłumaczenie: Joanna Polachowska

Wydawnictwo: Muza, 2015
ISBN: 978-83-7758-996-0
Stron: 414



W "Jednym z dziesięciu" padło niedawno pytanie o autora powieści, których bohaterem jest Arsène Lupin, a ja nie znałam odpowiedzi i popadłam w kompleksy, bo znać powinnam, wszak to klasyka gatunku. Kilka dni później w bibliotece na półce z oddanymi przez czytelników książkami zauważyłam pierwszy tom przygód dżentelmena włamywacza, wypożyczyłam, przeczytałam i jeśli pan Sznuk zapyta o to samo ponownie, będę wiedziała, że chodzi o Maurice'a Leblanca.

sobota, 6 czerwca 2015

FLORYSTKA


Tytuł: Florystka
Cykl: o Hubercie Meyerze (tom 3)
Pierwsze wydanie: 2012
Autorka: Katarzyna Bonda

Wydawnictwo: Muza SA
ISBN: 978-83-7758-961-8
Stron: 576


Sporo się ostatnio o Katarzynie Bondzie mówi, najczęściej w superlatywach, więc postanowiłam osobiście się przekonać, czy rzeczywiście zasługuje na miano "królowej polskiego kryminału", które przyznał jej Zygmunt Miłoszewski. Autorka najwyraźniej się z nim zgadza, bo zwrot ten umieściła na pieczątce, którą przybija w swoich książkach na spotkaniach z czytelnikami. Rozumiem konieczność intensywnej autopromocji, bo trudno się wybić na naszym rynku wydawniczym, ale mnie taka megalomania jednak razi. Być może na tle innych polskich kryminałów twórczość tej autorki pozytywnie się wyróżnia, tego nie wiem, ale "Florystka" zdecydowanie nie jest wolna od wad.

niedziela, 26 kwietnia 2015

ZBRODNIA W BŁĘKICIE

Tytuł: Zbrodnia w błękicie
Pierwsze wydanie: 2011
Autorka: Katarzyna Kwiatkowska

Wydawnictwo: Zysk i S-ka
ISBN: 978-83-7506-549-7
Stron: 380



Prawdopodobnie nie zwróciłabym na tę książkę uwagi, gdyby nie pokaźna liczba pozytywnych recenzji, które kilka lat temu przewinęły się przez blogi. Wśród czytelników mojej biblioteki również cieszy się ta powieść sporą popularnością, bo w ciągu ostatniego roku została wypożyczona piętnaście razy. Nie dziwię się, bo jeśli ma ktoś ochotę na niezłą książkę czysto rozrywkową, to "Zbrodnia w błękicie" będzie dobrym wyborem. Nie twierdzę, że najlepszym, ale dobrym.

wtorek, 6 stycznia 2015

POD HUNCWOTEM, POD PRZECHYTRZONYM LISEM i POD ANODYNOWYM NASZYJNIKIEM

Tytuły: Pod Huncwotem (The Man With a Load of Mischief), Pod Przechytrzonym Lisem (The Old Fox Deceiv'd), Pod Anodynowym Naszyjnikiem (The Anodyne Necklace)
Pierwsze wydanie: 1981, 1982, 1983
Autorka: Martha Grimes
Tłumaczenie: Agnieszka Andrzejewska (1), Anna Bartkowicz (2 i 3)





Podczas niedawnych świąt poświęciłam się całkowicie nicnierobieniu, czyli jadłam, oglądałam telewizję i czytałam. Miałam ochotę na lekturę lekką, łatwą i przyjemną, więc wybrałam książki Marthy Girmes, bo kojarzyłam ją skądś jako autorkę klasycznych kryminałów.

niedziela, 28 kwietnia 2013

ZATRUTE CIASTECZKO

Tytuł: Zatrute ciasteczko (The Sweetness at the Bottom of the Pie)
Pierwsze wydanie: 2009
Autor: Alan Bradley
Tłumaczenie: Jędrzej Polak

Wydawnictwo: Vesper
ISBN: 978-83-61524-38-0
Stron: 366
Ocena: 3+/5


Prawdopodobnie wszyscy oprócz mnie czytali już tę książkę (i kolejne tomy serii), więc proszę nie spodziewać się po moim wpisie oryginalności. Zwłaszcza że nigdy nie była moją mocną stroną. Moją - raczej złą - stroną jest natomiast przywiązanie do pewnych schematów.

Więc najpierw o treści. Czas akcji: rok 1950. Miejsce: Anglia. Główna bohaterka: jedenastoletnia Flawia de Luce, inteligentna, rezolutna, odważna. I samotna, mimo że w starym rodzinnym dworze mieszka z ojcem, dwiema starszymi siostrami i ogrodnikiem. Ojciec zauważa istnienie córek tylko wtedy, gdy łamią ustalone przez niego zasady. Matka od wielu lat nie żyje. Z Dafne i Ofelią Flawia toczy nieustanne wojny, w których nie przebiera się w środkach (w użyciu bywają kneble, trucizny i złośliwe plotki). Większość czasu dziewczynka spędza w laboratorium chemicznym zmarłego wuja, znajdującym się w jednym ze skrzydeł budynku. Szczególnie interesują ją trucizny. Niezbyt wesołe dzieciństwo, prawda?

Kiedy na grządce ogórków znajduje umierającego mężczyznę, postanawia się wykazać i znaleźć mordercę jeszcze zanim zrobią to lekceważący ją początkowo policjanci. Nie muszę chyba dodawać, że świetnie sobie poradziła.

poniedziałek, 28 maja 2012

PLAN SARY

Tytuł: Plan Sary
Pierwsze wydanie: 2011
Autor: Paweł Jaszczuk

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
ISBN: 9788376485829
Stron: 122 (w pdf)

Ocena: 2/5


"Plan Sary" ściągnęłam sobie za darmo z publio.pl, o czym wspominałam w niedawnym moim wpisie, z przeznaczeniem na lekturę tramwajową w dni, kiedy torebkę będę miała już tak wypchaną mnóstwem niezbędnych przecież drobiazgów, że na papierową książkę nie będzie już w niej miejsca. Dni takie zdarzają się dość często, więc z przeczytaniem powieści Pawła Jaszczuka uporałam się szybko. 

Cóż mogę napisać? Oczekiwałam niezłego, klasycznego kryminału na tle dekoracji w stylu retro, a otrzymałam wycieczkę krajoznawczą po Lwowie z 1938 roku. Doceniam przygotowanie autora, który starał się wiernie oddać ówczesne realia, międzywojenną atmosferę, ale czasami irytowało mnie nadmierne zagłębianie się w szczegóły, takie jak modne w danym sezonie perfumy czy marka szamponu reklamowanego w gazecie. 

Przymknęłabym na to oko, gdyby migawki z epoki i elementy lwowskiej gwary byłyby jedynie miłym dodatkiem do ciekawej intrygi i sprawnie poprowadzonego śledztwa. Sęk w tym, że nawet średnio bystry czytelnik (np. ja) orientuje się, kto jest mordercą, znacznie wcześniej niż Jakub Stern, główny bohater, a zamiast śledztwa mamy tu ciąg przypadkowych wydarzeń, tak często przerywany różnymi wspomnieniami i skojarzeniami Sterna, że chwilami trudno się zorientować, co jest retrospekcją, a co odnosi się do teraźniejszości.

Pokrótce o fabule. Mieszkańcami Lwowa wstrząsnął morderca, który ciała swoich kolejnych ofiar umieszcza przy fontannach w centrum miasta, na samym rynku. Nie są to osoby przypadkowe, wszystkie studiowały na wydziale prawa i uczęszczały na ćwiczenia prowadzone przez Jakuba Sterna. Stern zasłynął opisywaniem dla tabloidowego "Kuriera" wszelkich zbrodni, wynaturzeń i nieszczęśliwych wypadków. Kiedy miał dość pracy w redakcji, zaczął pomagać policji w co bardziej skomplikowanych śledztwach, a w końcu poproszono go o podzielenie się wiedzą i doświadczeniem ze studentami.
Pewnego dnia zlecił im w ramach ćwiczeń przygotowanie "scenariuszy dla fikcyjnego psychopaty". Jako pierwsza swój projekt przedstawiła Sara Reddig, która zaplanowała cztery morderstwa, przy czym sama miała zginąć jako druga.
Ktoś zaczął realizować ten scenariusz, zabił już trzy osoby, w tym Sarę, a działania policji nadal nie przynoszą efektów. Tego rodzaju sprawa to wymarzony temat dla gazety takiej jak "Kurier", więc jego naczelny powierza poprowadzenie dziennikarskiego śledztwa Sternowi, któremu uniwersytet właśnie podziękował za dalszą współpracę, oraz młodej i ambitnej Wildze de Brie.

Zapowiadało się nieźle, a jednak książka okazała się rozczarowaniem. Z pierwszych stron dowiedziałam się, że Stern znany jest z dogłębnych analiz skomplikowanych spraw, i na nie właśnie liczyłam, tymczasem nasz protagonista kieruje się intuicją i wspomnianymi już skojarzeniami, w dodatku ignoruje zupełnie pewne oczywiste wskazówki i ślady. Działało mi to na nerwy. Nie mogłam też zrozumieć, dlaczego prowadzący śledztwo, policyjne i dziennikarskie, konsekwentnie pomijają plan Sary Reddig, który przecież powinien zawierać niezwykle dla nich cenne informacje. Zastanawiało mnie również to, w jaki sposób morderca zdołał nadziać ciało (konkretnie w części szyjnej) jednej z ofiar na trójząb studni czy fontanny w kształcie Neptuna, która wygląda tak.

Kryminał to nie powieść psychologiczna, ale może gdyby autor nie rozpisywał się tak szeroko np. o tym, ile kawałków wiedeńskiego sernika kupił Stern w kawiarni Raucha, to więcej miejsca mógłby poświęcić na charakterystyki bohaterów, które są właściwie szczątkowe. Najgorzej skonstruowana jest chyba Wilga: upozowana początkowo na profesjonalną w każdym calu dziennikarkę śledczą, w finale zachowuje się jak ostatnia idiotka. Z kolei Stern to wyjątkowo wkurzający cwaniak: zdradza żonę i w dodatku poczytuje sobie za zasługę, że jej nie obił, kiedy zrobiła mu awanturę po tym, jak w dniu jej urodzin wrócił do domu mocno spóźniony i pijany. Wiem, wiem: opisywanie problemów rodzinnych detektywa jest w obecnie wydawanych kryminałach wręcz nieodzowne, ale niech te osobiste perypetie nie zastępują właściwej akcji.

"Plan Sary" ma jednak pewne zalety: zobrazowany może nieco zbyt nachalnie, ale jednak barwnie klimat ówczesnego Lwowa. I tylko z tego powodu warto przeczytać powieść Pawła Jaszczuka. Jako kryminał wypada słabo.
Prawdopodobnie dam temu autorowi mimo wszystko jeszcze jedną szansę. Może w "Marionetkach", które są kontynuacją "Planu Sary", lepiej wykorzystał potencjał tkwiący w stworzonych przez siebie postaciach?


sobota, 14 kwietnia 2012

MILLENNIUM

Zamiast brnąć dalej przez "Zamek" Kafki, podzielę się dziś wrażeniami z trylogii Larssona. Tym razem nie może być mowy o impresjach, bo skończyłam ją czytać w lutym.

Do lektury zachęcił mnie film "Dziewczyna z tatuażem" (muszę kiedyś zobaczyć szwedzką wersję), zwłaszcza jego zakończenie, w którym - moim zdaniem - pewne sprawy wyjaśniono zbyt lakonicznie. A przecież w kryminałach zakończenie jest właściwie najważniejsze.

Pierwszy tom pt. "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" czytałam właśnie dla finału, chciałam go porównać z tym filmowym. Fabułę znałam, więc książka niezbyt mnie wciągnęła - lektura w sam raz do tramwaju. Z rozpędu chyba wzięłam się za "Dziewczynę, która igrała z ogniem", ale początek bardzo mnie rozczarował - przez 1/3 książki prawie nic się nie działo, treść można by równie dobrze zmieścić na kilku stronach. Za to potem akcja ruszyła z miejsca i pędziła tak aż do zakończenia, które było typowym cliffhangerem. Na szczęście miałam pod ręką trzeci tom i mogłam natychmiast zabrać się za czytanie! Praktycznie przez cały Tłusty Czwartek leżałam na łóżku i czytałam "Zamek z piasku, który runął", przerywając tylko na wyprawę do cukierni po osiem pączków (ja zjadłam cztery). Kiedy zrobiło się wpół do pierwszej w nocy, dałam za wygraną i poszłam spać. Dokończyłam następnego dnia w pracy:). Muszę przyznać, że dawno żadna fabuła tak mnie nie wciągnęła.

Mocną stroną tej książki są główni bohaterowie: zdolny dziennikarz i współwłaściciel miesięcznika "Millennium" Mikael Blomkvist i superinteligentna, ale aspołeczna Lisbeth Salander. Nie dlatego, żeby to były jakoś szczególnie dobrze skonstruowane postaci, po prostu zainteresowały mnie ich losy. Inna sprawa, że bohaterowie, pierwszo- i drugoplanowi, mogliby być nieco mniej czarno-biali. U Larssona ludzie są albo obdarzeni jakimiś niesamowitymi umiejętnościami, albo po prostu bardzo mili i wyluzowani, albo wyjątkowo źli i okrutni, ewentualnie bezgranicznie głupi. Same ekstrema. W końcu któż by chciał czytać o przeciętniakach:).

Nie szkodzi, że styl autora jest nijaki - "Millennium" czyta się przecież dla fabuły. Gdybym pisała tę notkę w lutym, to wytknęłabym Larssonowi nałogowe wtrącanie w dialogach angielskich zwrotów lub nawet całych zdań, ale w międzyczasie  przeczytałam "Złą krew" Arne Dahla, który robił to samo, więc dochodzę do wniosku, że w Szwecji tak się rzeczywiście mówi.

Do minusów zaliczyłabym zbyt wolne rozkręcanie się (bardzo zawikłanej) akcji w dwóch pierwszych tomach, a także nadmiar szczęśliwych zbiegów okoliczności oraz drobiazgowych opisów, które dla następnych pokoleń mogą mieć pewien walor poznawczy (dowiedzą się np., z jakich komputerów korzystali hakerzy na początku XXI w., i jaką pizzą zajadali się wtedy Szwedzi), ale mnie trochę nużyły.

Larsson, podobnie jak Blomkvist, był dziennikarzem, więc cykl "Millennium" to po trosze reportaż lub może raczej esej o współczesnej Szwecji, która nam może się jawić jako Eldorado, ale z powieści wynika, że to obraz mocno pochlebiony. Państwo opiekuńcze kuleje, policja i opieka społeczna są nieskuteczne, bankierzy doprowadzają gospodarkę do upadku, służby specjalne się panoszą, przymyka się oczy na handel ludźmi, wciąż nie do końca rozliczono się ze szwedzkim nazizmem z okresu II wojny światowej... Przeciętny Szwed może pokładać pewną nadzieję tylko w pracy nieustraszonych dziennikarzy, którzy te wszystkie brudy wywlekają i piętnują. Larsson sporo miejsca poświęcił etyce i etosowi tego zawodu, przy czym - mam wrażenie - za bardzo go idealizował. Pewnie sam chciał być jak Blomkvist, ale nie miał pod ręką żadnej Salander.

Podsumowując: niezła rozrywka, można przeczytać.



Cykl Millennium
Autor: Stieg Larsson
Wydawnictwo: Czarna Owca
Seria: Czarna seria
Ocena: 3-/5

Tom 1: Mężczyżni, którzy nienawidzą kobiet (Män som hatar kvinnor)
Pierwsze wydanie: 2005
Tłumaczenie: Beata Walczak-Larsson
Stron: 640
ISBN: 978-83-7554-059-8

Tom 2: Dziewczyna, która igrała z ogniem (Flickan Som Lekte Med Elden)
Pierwsze wydanie: 2006
Tłumaczenie: Paulina Rosińska
Stron: 704
ISBN: 978-83-7554-090-1





Tom 3: Zamek z piasku, który runął (Luftslottet som sprängdes)
Pierwsze wydanie: 2007
Tłumaczenie: Alicja Rosenau
Stron: 784
ISBN: 978-83-7554-127-4

niedziela, 4 marca 2012

ZŁA KREW

Tytuł: Zła krew (Ont blod)
Pierwsze wydanie: 1998
Autor: Arne Dahl (właściwie: Jan Arnald)
Tłumaczenie: Dominika Górecka

Wydawnictwo: MUZA
ISBN: 978-83-7495-947-6
Drugi tom serii o Drużynie A
Stron: 342

Ocena: 2/5

Wypożyczyłam tę książkę w ciemno - nie wiedziałam, że to druga część serii (że w ogóle jest taka seria) ani że to szwedzki kryminał. Spodziewałam się dobrej książki, bo pamiętałam, że na kilku blogach czytałam pozytywne, wręcz entuzjastyczne recenzje tej powieści. Spotkał mnie jednak zawód. 

Wybitni pisarze kryminałów na ogół nie tworzą, robią to zwykle mniej lub bardziej sprawni rzemieślnicy. Liczy się przede wszystkim ciekawy, nowatorski pomysł na zbrodnię, intrygująca postać detektywa, który przeprowadzi widowiskowe śledztwo,  w finale wskaże winnego, a prawda i sprawiedliwość zatriumfują. 

Arne Dahla zaliczam do tych mniej sprawnych. Pomysł miał całkiem niezły: szwedzkie służby otrzymują od amerykańskich informację, że w samolocie lecącym właśnie do ich kraju znajduje się seryjny morderca, który krótko przed odlotem, na lotnisku Newark torturował i zabił szwedzkiego krytyka literackiego. Nie wiadomo, jak wygląda, pod jakim pseudonimem podróżuje i dlaczego w ogóle udaje się do Szwecji, skoro przez jakieś dwadzieścia lat (z pewną przerwą) działał w Stanach. 
Uporanie się z tą sprawą powierzono Drużynie A - zespołowi policjantów, którzy zajmowali się przestępstwami o charakterze międzynarodowym, choć właściwie na koncie mieli dopiero jedno śledztwo tego rodzaju (opisane w pierwszym tomie serii pt. "Misterioso"). 

Autor opisał przede wszystkim żmudne policyjne śledztwo, od czasu do czasu skupiał się jednak na chwilę na osobach policjantów i to jest zrozumiałe. Zastanawiam się tylko, dlaczego przemyślenia jednego z nich, Paula Hjelma, są takie pretensjonalne. Zaczyna się, już na ósmej stronie, tak:
Paul Hjelm był przekonany, że istnieją martwe poranki.
Czasami rano niewiele się dzieje. Doprawdy, co za oryginalna myśl! Zwłaszcza jak na policjanta z czterdziestoletnim doświadczeniem życiowym, który lubuje się w prozie Kafki.
Bez wątpienia należał do nich właśnie ten, jeden z ostatnich poranków lata. Na pobladłych drzewach na dziedzińcu nie poruszył się ani jeden liść. I ani jeden kłębek kurzu. Stał w pokoju, patrząc bezwolnie przed siebie.
Bezwolnie? Przecież "bezwolny" oznacza "pozbawiony woli, biernie wykonujący czyjeś polecenia" lub "świadczący o braku woli" (źródło). Niezbyt szczęśliwie użyto tu tego słowa.
Również w jego głowie tylko niektóre szare komórki wykonywały jakikolwiek ruch.
Odczuwanie ruchu komórek nerwowych w głowie powinno skutkować skierowaniem do psychiatry, a nie awansem zawodowym.
Innymi słowy, był to całkowicie martwy poranek w budynku komendy policji na Kungsholmen. Co gorsza, był to również całkowicie martwy rok.
Więc bywają też martwe lata? O rany! Całe szczęście, że autor opisał ów rok ledwie w kilku akapitach.

A teraz przykład kiczu z końca książki (podkreślenia moje):
Meditations z Johnem Coltrane'em. Wszedł w ten nieokreślony stan między jawą a snem, który był uprzywilejowaną przestrzenią spokoju
Coś wtargnęło do Szwecji. Tak sądziliśmy. Ale naprawdę to coś jednak już tu było, od dawna. Wystarczyło to obudzić. 
Zamierzał kupić pianino. Ta myśl dojrzewała w nim, gdy szedł przez zalane deszczem przedmieścia. Identyczne szeregi domów przyglądały mu się zza zasłon mgły. Szedł powoli, chciał, żeby deszcz sięgnął każdego pora skóry. Chciał zostać oczyszczony. Dogłębnie. 
Nie było księżyca. Dawno już nie widział prawdziwego księżyca. W Stanach nie miał czasu, żeby się przyglądać. Zbliżył się do Kerstin w sposób, jakiego się nie spodziewał. Gdzieś w środku tęsknił za nią, ale jego dziecinne marzenia o małym skoku w bok zamieniły się w coś całkiem innego. Czy się starzał? A może doroślał? 
Doszedł do rzędu szeregowców. Wyglądały szaro i nudno, równie anonimowo jak wieżowce, choć miały świadczyć o wyższym statusie. Wszystko było fikcją. Nic nie było takie, jakie się wydawało
Przede wszystkim nie było szare i nudne. Nie w środku. W środku nic nie jest takie samo. Zawsze to już coś. Ślad pogodzenia się z tym, przez co przeszedł. [str. 340-341]
Nie chce mi się już komentować poszczególnych zdań, zresztą mówią same za siebie.  Kryzys wieku średniego i towarzyszący mu pesymizm można chyba opisać bez uciekania się do truizmów i taniego sentymentalizmu. 

Pomysł na intrygę i samo śledztwo uważałam za ciekawe aż do 231 strony, 

UWAGA! SPOILER!

kiedy to Paul Hjelm odkrywa, kto jest mordercą, a właściwie mordercami z Kentucky. Amerykańska policja od dwudziestu lat prowadziła drobiazgowe, ale nieskuteczne śledztwo. Tylko szwedzki policjant mógł wpaść na pomysł, że warto by się bliżej przyjrzeć synowi głównego podejrzanego i że ów podejrzany może mieć w domu ukrytą piwnicę. Niedorzeczność. 

KONIEC SPOILERÓW

Kiepski styl jeszcze bym jakoś przełknęła, ale bardzo mnie zdenerwował taki sposób poprowadzenia akcji. Być może kolejne części serii są ciekawsze i lepiej napisane, ale nie zamierzam tego sprawdzać. Nie podoba mi się i już.

Słówko o wydaniu. Okładka jest paskudna, to raz. Dwa: może i niektóre słowniki dopuszczają pisownię "wte i wewte" , ale ja uważam, że to forma wyjątkowo niechlujna i nie powinna znaleźć się w książce (str. 43), zwłaszcza w opisie zachowania redaktora działu kulturalnego dużego dziennika. Trzy: zaintrygował mnie następujący fragment:
Podziękowali i wyszli. Chavez odezwał się już na klatce schodowej: 
- A ja ci tu, kurwa, niby do czego byłem potrzebny? 
- Kerstin uznała, że przydałoby ci się trochę słońca - odparł z troską w głosie. 
- No to nie mogliśmy lepiej trafić. 
- Szczerze powiedziawszy, potrzebowałem przenośnej białej tablicy, kogoś, kto nie ma gotowej opinii na temat Larsa-Erika Hassela. Co powiesz? [str. 82]
"Przenośnej białej tablicy"? Hmmm.... Autor, tłumaczka czy ja?

poniedziałek, 21 marca 2011

NIEDZIELNY KLUB FILOZOFICZNY

Tytuł: Niedzielny Klub Filozoficzny (The Sunday Philosophy Club)
Autor: Alexander McCall Smith
Pierwsze wydanie: 2004
Tłumaczenie: Michał Juszkiewicz
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
ISBN: 83-7469-005-4
Stron: 232

Ocena: 2/5


Po "Ślepowidzeniu" Petera Wattsa potrzebowałam czegoś lżejszego, więc sięgnęłam po powieść, która miała być kryminałem. Sugerował to opis na okładce oraz dział biblioteki, z którego ją wypożyczyłam. Właściwie to szukałam pierwszego tomu "Kobiecej Agencji Detektywistycznej", z której to serii Alexander McCall Smith jest najbardziej znany, ale w końcu wzięłam co było. 

Owszem, wątek kryminalny w tej książce występuje, ale został zupełnie zmarginalizowany przez opowieści o tym, jacy to porządni ludzie mieszkają w Edynburgu, oraz przez refleksje głównej bohaterki na temat moralności, współczesnej obyczajowości, malarstwa i szkockiej poezji. Owa bohaterka, Isabel Dalhousie, to mniej więcej czterdziestoletnia filozofka, redaktorka naczelna "Przeglądu Etyki Stosowanej", pochodząca z zamożnej i szanowanej rodziny, raczej snobka. Ma za sobą bardzo nieudane małżeństwo, od lat pozostaje sama, więc trochę z dobrego serca, a trochę z nudów próbuje ingerować w życie swojej bratanicy i najlepszej przyjaciółki - Cat. 
Pewnego wieczoru Isabel wybiera się na koncert orkiestry symfonicznej, a kiedy opuszcza salę zauważa, jak z najwyższego balkonu spada jakiś młody człowiek i ginie na miejscu. Wszystko wskazuje na to, że był to po prostu nieszczęśliwy wypadek, ale Isabel cała ta sprawa nie dawała spokoju (nie chodziło o ciekawość, ale o jakiś wyimaginowany obowiązek moralny), więc postanawia wykorzystać swoje znajomości i przeprowadzić na własną rękę małe śledztwo. 

O owym wypadku dowiadujemy się już na pierwszej stronie, ale potem ten wątek na długo grzęźnie i przyspiesza dopiero pod koniec książki. Wynudziłam się bardzo. Ledwie zaczął się jakiś stosunkowo ciekawy dialog, szybko był przerywany dywagacjami Isabel. Nie twierdzę, że były głupie (ale trochę banalne - miejscami), uważam jednak, że było ich zdecydowanie za dużo, poza tym średnio pasowały do powieści reklamowanej jako kryminał.
Nie wiem, dlaczego książka nosi taki tytuł - Niedzielny Klub Filozoficzny, do którego należała Isabel, jest tu tylko mimochodem wspominany, ale ani razu się nie spotyka.

Może inne książki tego autora są lepsze, ale ta zaciekawić może tylko mieszkańców Edynburga i osoby interesujące się tym miastem. W Wikipedii wyczytałam, że to dopiero pierwsza z siedmiu powieści o Isabel Dalhousie, ale ja na pewno po kolejne nie sięgnę.


PS Na stronie 42 jest mowa o powieści "Mały lord" Francesa Hodgsona Burnetta. Hmm.....

środa, 29 grudnia 2010

MIĘDZY PRAWEM A SPRAWIEDLIWOŚCIĄ

Tytuł: Między prawem a sprawiedliwością
Autor: Paweł Pollak
Pierwsze wydanie: 2010

Wydawnictwo: Oficyna Wydawnicza BRANTA
ISBN: 978-83-61668-26-8
Stron: 377

Ocena: 3+/5

Ostatnio regularnie przysypiam w trakcie lektury "Srebrnych orłów" Parnickiego. P. (znów będzie marudził, że o nim piszę;)) przeczytał kilka powieści tego autora, więc zawzięłam się, że ja przebrnę przez choćby jedną. Ale jestem dopiero w połowie... W tej sytuacji szczególnie ucieszyła mnie przesyłka od pewnego blogera, który chce pozostać anonimowy;) (dzięki!!!). Jeszcze na poczcie sprawdziłam, co jest w środku (zawsze tak robię w przypadku  nieoczekiwanych listów), i przygotowałam się (mentalnie) na wieczór z literaturą rozrywkową. Co za ulga po tych mrokach średniowiecza... 

"Między prawem a sprawiedliwością" to zbiór czterech opowiadań, których akcja toczy się we współczesnym Nowym Jorku. W każdym z nich dwaj doświadczeni policjanci: McWane i Sheppard we współpracy z prokuratorem Harrisonem i jego asystentką Amandą Cooper rozwiązują zagadkę jakiegoś morderstwa. Oczywiście są to sprawy dość nietypowe, nawet jak na Nowy Jork (nie napiszę jednak jakie - w końcu w kryminałach zwłaszcza istotne jest zaskoczenie czytelnika). Konstrukcja wszystkich utworów jest bardzo podobna: morderstwo, śledztwo, sprawa w sądzie. O wspomnianych policjantach i prawnikach nie dowiadujemy się zbyt wiele, raczej tyle, żeby odróżnić jednego od drugiego. Choć są to bohaterowie szablonowi, to jednak niepozbawieni uczuć i własnego zdania - owszem, postępują zgodnie z przepisami, ale czasami żałują, że system prawny nie jest trochę bardziej elastyczny i nawet wielokrotny morderca może się wywinąć dzięki temu, że stać go na dobrego prawnika, który wykorzysta wszystkie możliwe kruczki i drobne potknięcia policjantów.
Wcale się nie dziwię, że autor umieścił całą akcję w USA - u nas śledztwa toczą się latami i trudno je ująć w jednym opowiadaniu. No i rozprawy w polskich sądach nie są chyba aż tak widowiskowe i emocjonujące. W każdym razie tak przypuszczam - nigdy na żadnej nie byłam.

Opowiadania Pawła Pollaka nie porażają może oryginalnością, ale są bardzo wciągające (poszłam spać po pierwszej) i czyta się je przyjemnie. Autor skupia się na zagadce morderstwa, nie epatuje nadmiernie makabrą, co się chwali. Nie wydaje mi się, żeby nawet w Ameryce śledztwo i proces szły tak gładko, jak to tutaj przedstawiono, ale to taka konwencja, a nie podręcznik dla studentów Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie. Zresztą autor inspirował się serialami, a tego rodzaju seriale to... wiadomo: z rzeczywistością nie mają za dużo wspólnego.

Nie mogę nie wypomnieć błędów stylistycznych. Na nieliczne pomyłki interpunkcyjne czy literówki (tu ich nie zauważyłam) gotowa jestem zwykle przymknąć oko, ale na styl zwracam zawsze szczególną uwagę. Tego rodzaju potknięć nie było w tej książce zbyt dużo, ale jednak... 
Gdybym stała, tobym upadła. Gdybym siedziała, to spadłabym z krzesła. Na szczęście leżałam, kiedy na stronie 275 przeczytałam takie oto zdanie:
Kurtkę ubierał już na schodach.
W dialogu ten regionalizm aż tak bardzo by nie raził, ale w narracji... 
Albo takie zdanie z blurba:
Opowiadania toczą się w realiach Nowego Jorku.
Powinno być chyba: "Akcja opowiadań toczy się w realiach Nowego Jorku".

***

Polecam ciekawy wywiad Matyldy z Pawłem Pollakiem.


poniedziałek, 1 marca 2010

UWIKŁANIE

Tytuł: Uwikłanie
Autor: Zygmunt Miłoszewski
Pierwsze wydanie: 2007

Wydawnictwo W.A.B.
ISBN: 978-83-7414-636-4
Stron: 325

Ocena: 3/5

Bardzo spodobała mi się nieco wcześniejsza powieść Zygmunta Miłoszewskiego pt. "Domofon", toteż kiedy zobaczyłam "Uwikłanie" za 7,5 zł w taniej książce (Dedalus), bez wahania je kupiłam. Tym razem autor proponuje nam kryminał, silnie osadzony w warszawskich i politycznych realiach.

poniedziałek, 19 października 2009

O KROK

Tytuł: O KROK
Autor: HENNING MANKELL
Pierwsze wydanie: 1997

Wydawnictwo: W.A.B.
Rok: 2007
Stron: 500

Ocena: 4/5

Skusiła mnie okazyjna cena tej książki (5 zł w Taniej Książce przy ul. Brackiej w Krakowie) i uważam, że to dobrze wydane pieniądze. Zresztą kryminały nie powinny być drogie, przeważnie czyta się je jeden raz.

To siódma książka o przygodach szwedzkiego policjanta Kurta Wallandera. Nie czytałam poprzednich, ale w żaden sposób nie przeszkadzało mi to w lekturze. Trójka młodych ludzi urządziła sobie w rezerwacie przyrody maskaradę z okazji nocy świętojańskiej. Na miejscu przebrali się w XVIIIwieczne stroje, włączyli stosowną muzykę. W nocy zostali zastrzeleni, morderca celował w głowy. Następnie zrobił im zdjęcie.

sobota, 17 października 2009

PELAGIA I BIAŁY BULDOG

TYTUŁ: Pelagia i biały buldog
AUTOR: Boris Akunin

PIERWSZE WYDANIE: 2000 r.


WYDAWNICTWO: Noir sur Blanc

ROK: 2007

STRON: 330


OCENA: 3/5


Niepozorna i niezręczna siostra Pelagia z rozkazu biskupa wytrwale i efektywnie tropi przestępstwa i zbrodnie w okolicy Zawołżska.

Zawołżsk to prowincjonalna gubernia, gdzieś w carskiej Rosji. Władzę świecką sprawują tam: baron Antoni Antonowicz von Hagenau (nim z kolei rządzi żona), jego zaufany doradca Matwiej Bencjonowicz Berdyczowski - podprokurator izby sądowej oraz ambitny policmajster Feliks Stanisławowicz Lagrange. Do biskupa Mitrofaniusza należy rząd dusz, ale w praktyce gubernator we wszystkim zasięga jego rady. Konsekwencją tej współpracy jest: spadek przestępczości (również korupcji), większe wpływy podatkowe, lepsze nastroje społeczne.

Idylla ta została przerwana przybyciem ze stolicy Włodzimierza Lwowicza Bubiencowa, rewizora Świętego Synodu.

wtorek, 6 października 2009

SPRAWIEDLIWOŚĆ OWIEC

TYTUŁ: Sprawiedliwość owiec
AUTORKA: Leonie Swann
PIERWSZE WYDANIE: 2005

WYDAWNICTWO: Amber
ROK: 2007
STRON: 264

OCENA: 3/5

Baaardzo sympatyczna książeczka. Niemal typowy kryminał: na pastwisku dla owiec znaleziono ciało George'a Glenna, jego właściciela. Przebite szpadlem na wylot, wokół nie było krwi. Miejscowa policja prowadzi śledztwo wyjątkowo nieudolnie, a zatem ktoś bliski ofierze stara się odnaleźć sprawcę na własną rękę. Tym kimś są owce George'a.