Jest pewnie wiele blogów, które chciałabym (i z ręką na sercu mogłabym) zareklamować. W tym krótkim poście pokażę tym razem blogi moich koleżanek.
Blog pierwszy - dla mam wózkowych, przyszłych mam albo po prostu wielbicielek wózków - blog Eweliny. Nie znam drugiej takiej znawczyni wózków. Osoba, która zna się na tych pojazdach jak nikt, testuje, ocenia, pisze co jest ok a co nie i to szczerze:-)
Kolejne dwa blogi to blogi o typowych "tworkach" rękodzielniczych, w większości dla dzieci, aczkolwiek dla dorosłych też można coś znaleźć. Przedstawiam blogi Magdy i Ani. Poduszeczki, kocyki, nosidła na butelki, torby, organizery, małe ciuszki itp. Wszystko co może być przydatne dla dzieciaków. Gorąco polecam, bo sama mam np. nosidełko na wodę od Magdy i szalik oraz chustkę od Ani. Córcia jest zachwycona:-)
Następny blog - "raczkująca" w pisaniu Mirka. Tutaj trochę robótek, trochę przepisów, coś dla każdego. Myślę, że jak się rozpisze to będzie się "działo";-)
Kolejność dodania jest naprawdę przypadkowa, lubię każdy z nich podczytywać, polecam:-)
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pogaduchy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pogaduchy. Pokaż wszystkie posty
sobota, 31 sierpnia 2013
wtorek, 16 lipca 2013
Szczawnica
Dzisiaj wyjątkowo nie będzie robótek, ale relacja z kilkudniowego pobytu w Pieninach. Na początek stolica tego regionu, czyli Szczawnica. Małe miasteczko położone na granicy Małych Pienin i Beskidu Sądeckiego w dolinie Grajcarka. Oprócz szczytów górskich takich jak znane chyba wszystkim Trzy Korony, są tutaj m.in. Sokolica, Rabsztyn, Palenica, Wysoka. Wśród innych atrakcji turystycznych Pieniny oferują: spływ Dunajcem, duży wybór tras rowerowych i pieszych, spływy kajakowe, kolejki linowe itp. Bardzo ładnie w krajobraz miasta wkomponowane są ciekawe kompozycje kwiatowe, co mam nadzieję choć trochę pokazane jest na moich zdjęciach.
- przy wjeździe do Szczawnicy w tym roku powita nas kwiatowy dzban
- wychodząc z parkingu pod Palenicą natrafimy na wiewiórkę (mam jej zdjęcie też sprzed 6lat;-P)
Kolejny punkt w zwiedzaniu Szczawnicy to część uzdrowiskowa i widoczny tutaj Plac Dietla, którego zabudowa charakterystyczna jest dla XIX-wiecznej architektury uzdrowiskowej.
Wąwóz Homole - więcej o atrakcji znajdziecie m.in tutaj
- Jaworki, kolejka krzesełkowa, ceny 6zł/dorośli za przejazd w jedną stronę, 5zł/ulgowy, bezpłatnie dzieci do 4lat. Ulgowy dla uczniów, studentów, grup zorganizowanych powyżej 10osób.
Spływ Dunajcem. Widoki cudne, flisacy opowiadają legendy pienińskie, zabawne historyjki o Pieninach. Ceny - do przystani w Szczawnicy 49zł dorośli, 24,50zł dzieci do 10lat.
- przy wjeździe do Szczawnicy w tym roku powita nas kwiatowy dzban
- wychodząc z parkingu pod Palenicą natrafimy na wiewiórkę (mam jej zdjęcie też sprzed 6lat;-P)
- na trasie pieszo-rowerowej obok wjazdu na Palenicę spotkamy kwietne baranki
- i znowu wyjście z parkingu pod Palenicą i słonie:
- przystań spływu Dunajcem, czyli Szczawnica i w oddali puszy się paw:Kolejny punkt w zwiedzaniu Szczawnicy to część uzdrowiskowa i widoczny tutaj Plac Dietla, którego zabudowa charakterystyczna jest dla XIX-wiecznej architektury uzdrowiskowej.
Jedyne co dla mnie jest zdumiewające to brak chyba dobrego menagera dla miasta a szczególnie dla jego działalności właśnie leczniczej. Ktoś moim zdaniem zaniedbał w znacznym stopniu tę gałąź turystyki w tym regionie, bo widziałam kilka zdewastowanych po prostu budynków a wręcz ruin. W np. moim mieście, czyli Busku nie spotyka się tego. Tutaj widać, że miasto jako uzdrowisko raczej cienko przędzie...
A teraz wracajmy do dalszych wędrówek po Pieninach i witam w ruinach zamku w Czorsztynie:-) O samym zamku i okolicy możecie przeczytać m.in. tutaj. Jeżeli chodzi o ceny, to zwiedzanie zamku kosztuje bodajże 5zł os/dorosła, ulgowe (uczniowie, emeryci, renciści) 2,50zł, dzieci do 7r.ż. bezpłatnie. Najdrożej wychodzi nam tutaj parking. Teoretycznie jeśli zdecydujemy się tylko na zwiedzanie ruin zamku to w cenie biletu są 2godziny parkingu (nie wyrzucać paragonu;-P). Jeżeli z ruin zamku popłyniemy statkiem lub gondolą na zamek w Niedzicy to potem po przekroczeniu tych 2godzin płacimy za parking 5zł za każdą zaczętą godzinę. Zwiedzanie ruin zamku w Czorsztynie, przepłynięcie na drugi brzeg jeziora czorsztyńskiego, zwiedzania zamku w Niedzicy, zapora, obiad i powrót znów statkiem czy gondolą, przejście do parkingu zajęło nam ok.6godzin. Łatwo policzyć, że sam parking po odliczeniu tych 2godzin gratisowych kosztował nas 20zł... Tańsza wersja to po prostu wyjazd do Niedzicy i zostawienie samochodu właśnie tam - wjazd na parking i postój nieograniczoną ilość czasu kosztuje 10zł.
Tutaj widzimy jezioro czorsztyńskie i gondolę. Przepłynięcie w jedną stronę to koszt 5zł (i statkiem i gondolą), dzieci do 3lat bezpłatnie.
Zamek w Niedzicy i słynna studnia, legenda o niej tutaj. Wejście na zamek w Niedzicy także płatne - dorośli 12zł, ulgowe 9zł, dzieci do 7lat bezpłatnie. Dodatkowo wejście do spichlerza 4zł/os.
Grafitti 3d na zaporze:Wąwóz Homole - więcej o atrakcji znajdziecie m.in tutaj
- Jaworki, kolejka krzesełkowa, ceny 6zł/dorośli za przejazd w jedną stronę, 5zł/ulgowy, bezpłatnie dzieci do 4lat. Ulgowy dla uczniów, studentów, grup zorganizowanych powyżej 10osób.
Na tym zakończę moją krótką wycieczkę w Pieniny. Można także odwiedzić w razie złej pogody termy w Szaflarach, Bukowinie (ze Szczawnicy ok.40km w jedną stronę, my zdecydowaliśmy się na wyjazd właśnie tam), Białce Tatrzańskiej. Ze względu na opady i to, że w naszej grupie znajomych było kilkoro maluchów do 4lat nie zdecydowaliśmy się na wejście na Trzy Korony i Sokolicę. Osobiście byłam tam już kilka razy i polecam wytrawnym piechurom górskim taką wyprawę.
poniedziałek, 10 czerwca 2013
pora wracać...
Oj, coś ostatnio zaniedbałam bloga. Nie znaczy to jednak, że nic nie robię. W ostatnim czasie powstało sporo nowych rzeczy, furorę wśród znajomych nadal robią filcowe i tiulowo - organzowe gumeczki do włosów. Zrobiłam ich całe mnóstwo, ale nie będę Was zanudzać ciągle tymi samymi fotkami.
A co poza tym? Z innej beczki - wrzucam Wam fotki jak wyglądał grad i ulewa u mnie jakieś 2tyg temu. Praktycznie wszystkie rośliny, drzewa owocowe są zniszczone w 100%...
Grad na moim podwórku...
Tak wyglądają pelargonie, bratki i petunie w doniczkach...
A to pozostałość po kwiatach na skalniaku (nawet jukę mi grad połamał)...
A teraz coś bardziej optymistycznego. Nie tak dawno pisałam, że spróbowałam "ogarnąć" bałagan w spineczkach mojej córuni. Okazało się, że nie jest to już problem, ale wiadomo, że zawsze można znaleźć kolejny. U nas były to gumki do włosów. Po całym domu można było znaleźć w szufladach wszelkie gumeczki mojej córci. I znalazłam również na to sposób. Okazał się wyjątkowo prosty i tani w wykonaniu;-P Wystarczyła rolka po papierowych ręcznikach, zwykły sznurek, kawałek koronki, klej magic i oto co powstało:
Teraz muszę zrobić jeszcze następny taki organizer, bo tych ozdób do włosów moja córeczka ma sporo;-P Muszę poszukać kawałek cienkiej rurki pcv wyższej niż rolka papieru to więcej gumek się zmieści.
A co poza tym? Z innej beczki - wrzucam Wam fotki jak wyglądał grad i ulewa u mnie jakieś 2tyg temu. Praktycznie wszystkie rośliny, drzewa owocowe są zniszczone w 100%...
Grad na moim podwórku...
Tak wyglądają pelargonie, bratki i petunie w doniczkach...
A to pozostałość po kwiatach na skalniaku (nawet jukę mi grad połamał)...
Taka woda była na podwórkach, zalane były też drogi:
A teraz coś bardziej optymistycznego. Nie tak dawno pisałam, że spróbowałam "ogarnąć" bałagan w spineczkach mojej córuni. Okazało się, że nie jest to już problem, ale wiadomo, że zawsze można znaleźć kolejny. U nas były to gumki do włosów. Po całym domu można było znaleźć w szufladach wszelkie gumeczki mojej córci. I znalazłam również na to sposób. Okazał się wyjątkowo prosty i tani w wykonaniu;-P Wystarczyła rolka po papierowych ręcznikach, zwykły sznurek, kawałek koronki, klej magic i oto co powstało:
Teraz muszę zrobić jeszcze następny taki organizer, bo tych ozdób do włosów moja córeczka ma sporo;-P Muszę poszukać kawałek cienkiej rurki pcv wyższej niż rolka papieru to więcej gumek się zmieści.
czwartek, 30 sierpnia 2012
powrót...
Wróciłam już dawno z wakacji, ale coś mi szwankował internet i nie mogłam za cho... wejść na bloga...(?). Wyświetlało mi, że blog o danym adresie nie istnieje... Całe szczęście, że sytuacja uległa zmianie. Na Wasze blogi wchodziłam, ale komentować nie mogłam. Przez to mam multum zaległości, ale obiecuję to nadrobić:-)
Na początek kilka zdjęć z Zakopanego. Niestety pogoda nie była taka jakiej oczekiwaliśmy. Sporo udało nam się zwiedzić, ale deszcz i dzieciaki niestety ograniczają.
Widok z Wielkiej Krokwi na miasto:
Morskie Oko we mgle, zaczynało padać:
Powrót z Morskiego Oka już w płaszczach przeciwdeszczowych, ale było super;-P
Nóżki bolą więc korzystamy z "końskiej taksówki". Zresztą przez moją nogę do góry też wjechałam z córcią, bo mąż stwierdził, że tyle kilometrów dla mnie to za duże ryzyko. Zdjęcie zrobione przez moją trzyletnią córunię:-)
Supersprawa, czyli dom do góry nogami:
A teraz żeby nie było, że tak całkiem obijałam się przez ten czas, gdy mnie tutaj nie było;-) Kilka najprostszych bransoletek sznurkowych (wszystkie od razu znalazły nowe domki):
Powstało także multum filcowych kulek, zrobiłam także filcowe korale na zamówienie, ale oczywiście nie zdążyłam zrobić zdjęcia... Na razie śmigam na Wasze blogi, mam dużo do nadrobienia:-*
środa, 13 czerwca 2012
jestem, więc... czytam
Od zawsze uwielbiam czytać. Pamiętam jeszcze z czasów szkolnych, że byłam praktycznie jedyną osobą, która przeczytała lekturę a nie jej streszczenie. I chociaż zdarzyło się trafić na chały, szmiry itp. to jednak wśród wielu tytułów było kilka "perełek". W ostatnich latach tych książek było mniej niż wcześniej - wynik braku czasu. Rodzina, praca połączona z równoczesnym studiowaniem nie sprzyja lekturze. Do tego oczywiście próby tworzenia... stanowczo doba jest za krótka. I nagle okazuje się, że ktoś daje nam znak, że pora przysiąść na d..ie (dosadne, ale prawdziwe). W moim przypadku tym znakiem było złamanie nogi, unieruchomienie na 10tygodni w gipsie... Nie życzę nikomu... Znajomi stwierdzili, że to właśnie przez to jak żyłam. Zawsze robiłam kilka rzeczy na raz, wszystko chciałam opanować, starałam się każdemu pomóc, dla każdego coś zrobić nie zaniedbując pozostałych. Nawet wracając po nocnym dyżurze nie kładłam się spać, bo tyle mam rzeczy do zrobienia... Książki trafiały się, ale stanowczo zbyt rzadko. Tyle dobrego, że nie należałam do statystycznej grupy i jednak czytałam więcej niż jedną książkę w roku - były miesiące, że przeczytałam 1 tytuł a zdarzało się, że w miesiącu 3-4 książki zagościły na mojej szafce nocnej.
Pisałam chyba wcześniej, że czytam "Cukiernię pod Amorem" Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk - mnie się spodobało tak, że trzy tomy sagi przeczytałam w tydzień. Co najbardziej zawładnęło moim sercem - chyba forma w jakiej napisana jest powieść. Każdy tom to losy kolejnych odłamów drzewa genealogicznego współczesnej bohaterki Igi. Losy przedstawione są w sposób wyjątkowy, wątki historyczne przeplatają się ze współczesnymi a całość trzyma w napięciu do samego końca. Kanwą historii jest odkrycie na rynku niewielkiego miasteczka zmumifikowanych zwłok kobiety. Nie byłoby w tym nic wyjątkowego, gdyby nie pierścień, o którym od zawsze mówiło się w rodzinie Igi. Skąd znalazł się przy zwłokach kobiety? Kim ona była? Jaką rolę odegrała w losach rodziny Hryć? O tym możecie przeczytać właśnie w tej sadze (zdjęcia ze strony internetowej http://merlin.pl/)
Kolejna książka, którą praktycznie połknęłam to "Tysiąc wspaniałych słońc" K. Hosseiniego. Piękna historia Mariam, dziewczyny / kobiety żyjącej w Afganistanie. Całość można opisać chyba tak: talibowie, wojna, kultura muzułmańska, wielożeństwo, miłość i nienawiść... Niewiem jak ująć wszystko w jedną spójną całość. Historia Miriam, bękarta, jest tak realistycznie przedstawiona, że czasem miałam wrażenie, że jestem obok niej... Młoda dziewczyna noszona na rękach przez starszego męża traci w pewnym momencie łaski, gdy dochodzi do poronienia... Małżeństwo staje się męką... Po wielu latach dołącza do rodziny młodziutka 14-letnia córka sąsiadów - Lajla. Ona daje mężowi Miriam Raszidowi to czego ta nie mogła mu dać, czyli syna. Najpierw rodzi jednak córkę... ale to trzeba przeczytać. Początkowa wrogość, nienawiść obu żon Raszida przeradza się w głęboką przyjaźń między kobietami, przyjaźń, dla której warto poświęcić wszystko, dla której warto umrzeć... zdjęcie ze strony http://lubimyczytac.pl/
Pisałam chyba wcześniej, że czytam "Cukiernię pod Amorem" Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk - mnie się spodobało tak, że trzy tomy sagi przeczytałam w tydzień. Co najbardziej zawładnęło moim sercem - chyba forma w jakiej napisana jest powieść. Każdy tom to losy kolejnych odłamów drzewa genealogicznego współczesnej bohaterki Igi. Losy przedstawione są w sposób wyjątkowy, wątki historyczne przeplatają się ze współczesnymi a całość trzyma w napięciu do samego końca. Kanwą historii jest odkrycie na rynku niewielkiego miasteczka zmumifikowanych zwłok kobiety. Nie byłoby w tym nic wyjątkowego, gdyby nie pierścień, o którym od zawsze mówiło się w rodzinie Igi. Skąd znalazł się przy zwłokach kobiety? Kim ona była? Jaką rolę odegrała w losach rodziny Hryć? O tym możecie przeczytać właśnie w tej sadze (zdjęcia ze strony internetowej http://merlin.pl/)
I na koniec książka, którą aktualnie czytam. Wyobrażacie sobie, że co rano budzicie się w obcym domu, przy boku nieznajomego, w obcym ciele?... Christine, główna bohaterka książki cierpi na zaburzenia pamięci, amnezję. Przed dwudziestoma laty uległa wypadkowi, którego trwałym i nieodwracalnym skutkiem jest wyjątkowo rzadka postać amnezji polegająca na utracie pamięci krótko i długotrwałej. Christine pisze na polecenie neuropsychologa pamiętnik, w którym opisuje wszystko co wydarzyło się każdego dnia, wszystko co sobie przypomni, ale rano nie pamięta nawet o istnieniu pamiętnika... O tym przypomina codziennie jej lekarz. A pierwsze słowa w pamiętniku to... nie ufać Benowi (mąż)... Świetny thiller psyhologiczny, godny polecenia. Ja zaczęłam czytać "Zanim zasnę" J.W. Watsona dzięki koleżance. Poleciła mi książkę, którą czyta się jednym tchem.
zdjęcie ze strony http://lubimyczytac.pl/
To na tyle w temacie innym niż robótkowo:-) Kolejny niedługo, muszę tylko "obfocić" moje biżutki, bo trochę tego ostatnio powstało.
niedziela, 15 kwietnia 2012
"wiosna, wiosna, wiosna, ach to Ty..."
Przy moim domku mam maleńki kawałek, gdzie wygospodarowałam miejsce na kwiatki. W zeszłym roku po raz pierwszy pojawiły się tam tulipany i żonkile. Nie było ich za dużo, bo i niewiele miejsca na nie przeznaczyłam. Po przekwitnięciu na tym fragmencie postawiłam donice z kallami i ismeną. Tak prezentowały się tulipany, narcyze i żonkile w zeszłym roku:
A tutaj Anulka rozrabiająca wśród kwiatków;-P
Wczoraj jakoś przypadkiem zerknęłam na niepozornie jeszcze wyglądającą rabatkę i w pierwszej chwili myślałam, że ktoś wyrzucił jakiś papierek z cukierka, bo coś mi się zaczerwieniło między liśćmi. Gdy podeszłam bliżej zobaczyłam, że zakwitły już pierwsze tulipany miniaturkowe.
A tu widać pączki następnych nieśmiało wyglądających tulipanów. Zdjęcia robione "z góry", bo jak wiadomo nie dam rady schylić się żeby zrobić inne ujęcie:-)
Tak wyglądał tort, który zrobiłam w zeszłym roku:
Subskrybuj:
Posty (Atom)