wtorek, 8 listopada 2011
Rozmyślania o samotności
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Znów patrzę na zegar widząc, że noc coraz bliżej zbliża. Patrzę na kalendarz wiedząc, że do końca roku niewiele zostało już czasu. Patrzę na siebie zauważając, że mało ziaren piasku w klepsydrze życia zostało. Wiem, że nie wszystko można cofnąć, ale myślę, że wszystko da się jakoś odkręcić, lecz z czasem jeszcze nikt nie wygrał.
Dopóki jesteśmy młodzi nikt nie mówi o nas, samotnych. Nie nazywa nas w ten sposób. Nawet pomijając słowo singiel, to i tak mówią, że on jest sam, ona jest sama. Problem samotności można powiedzieć zaczyna się, gdy przekraczamy pewną granicę wieku. Najczęściej jest to około 30-35 roku życia, gdy już praktycznie wszyscy nasi znajomi z okolicy, jak i ze szkół posiadają już swoje rodziny, a co za tym idzie mają zdecydowanie mniej czasu dla nas. Zresztą to dokładnie ten moment, kiedy zaczynają mówić, że jeśli teraz sobie kogoś nie znajdziemy, to już nikt później nas nie zechce. To jeszcze nie są ostatnie możliwe lata na macierzyństwo, ale zegar biologiczny tyka. Nie jesteśmy jeszcze starzy, nadal wyglądamy atrakcyjnie, więc co takiego się zmienia, że nagle wszyscy widzą nas na przegranej pozycji plotkując między sobą. Czy to już koniec? Czy można temu jakoś zaradzić? Nie mieszkamy z rodzicami, sami pracujemy na swoje utrzymanie, a miłość może na nas spaść w każdym momencie. Czy przekroczenie teoretycznej połowy naszego życia oznacza, że drugą też powinniśmy spędzić samotnie. Może i bardzo się przyzwyczailiśmy do istnienia w pojedynkę, że jesteśmy zamknięci na innych, ale każdy chce się czasem do kogoś przytulić. Nie jesteśmy gorsi od innych, rozwodników, wdów czy stale zmieniających partnerów. Możemy znaleźć kogoś, ale wewnątrz siebie już w to wierzymy. Podchodzimy do tego w pełni obojętnie, a to zabija nie tylko pierwsze wrażenia, ale też i każde inne. Nie mamy ochoty na zmiany. To nas boli najbardziej. Nasze życie, nasze zwyczaje i rytuały. Nikt nam nie będzie kazał niczego zmieniać, ani się do niczego dostosowywać. Mamy prawo do tego, by przeżyć swój czas tak, jak chcemy. Nie mamy obowiązku przedłużać swojego gatunku.
Jest nas już ponad 7 miliardów, więc z jednym potomkiem mniej, ludzkość sobie spokojnie poradzi. To nasz swoisty manifest samotności, w pełni egoistyczny, ale własny pogląd na świat. I choćby nie wiadomo, jak twardo stąpać po ziemi mając głowę uniesioną do góry, choćby nie wiadomo, jak zachwalać nasz samotny tryb życia, to i tak nikt nie wie, jak to pewnego wieczoru ściskając w rękach poduszkę płaczemy po cichutku.
Antonina Kostrzewa
Napisano już 4 komentarze/y. Zapraszam do dodawania kolejnych...
Już teraz przyłącz się do dyskusji i dodaj nowy komentarz
Mam tak samo, aż łzy mi się zakręciły...
Są różne rodzaje samotności, może nie masz męża ale mozesz za to mnieć przyjaciół albo Boga jeśli jesteś osobą wierzacą. Wydaje mi się, że szczęście nie jest zależne od posiadania rodziny, często ludzie posiadajacy rodzinę są w niej nieszczęśliwi i zazdroszczą samotnikom. Przeczytaj kiedyś "Przebudzenie" jezuity Anthonego de Mello, myślę, że jego sposób życia może Ci się spodobać.
Poza tym najnowszy artykuł na moim blogu moze poprawić Ci humor :D :D :D
ZAPRASZAM: http://biegpozdrowie.blogspot.com/2011/11/smiech-leczy-i-daje-szczescie.html
samotność każdego dopada i to jest straszne
Zapraszam na http://rozmaitosci-bartimaus.blogspot.com/
Po prostu im mniej mamy czasu na rozmyślanie, tym mniej dostrzegamy naszą samotność. Niektórzy żyją sami i nawet tego nie zauważają.
Prześlij komentarz