Rok wydania: 2018
Liczba stron: 368
To... całkiem dobra książka, którą... całkiem dobrze się czyta. Ale, czy na tyle dobrze, by pozostała na dłużej w mojej pamięci? Zdecydowanie nie. I choć jest to tematyka, którą lubię najbardziej i którą najchętniej czytam, to ta konkretna książka nie zachwyciła mnie jakoś specjalnie. Ba! nawet nie wciągneła, ani nie wzruszyła, ale - bądźmy szczerzy - wcale tego nie oczekiwałam.
W trakcie porządków na strychu rodzinnego domu, Mikołaj znajduje tajemnicze pudełko, z równie tajemniczą zawartością - opaską powstańczą oraz pakietem listów, adresowanych do niejakiego Krzysztofa. Pudełko, jak się okazuje, należy do jego babci - Emilii. Ale... co znaczą, wszystkie te ukryte w nim rzeczy - tego Mikołaj nie wie. Nie wie też, co jego babcia - mieszkanka Libiąża, odległego od Warszawy o ponad 300 km - może mieć wspólnego z Powstaniem Warszawskim?
...a ma całkiem sporo. Przypadkowo odnalezione pudełko, daje Emilii możliwość opowiedzenia historii, którą opowiedzieć powinna już dawno, bo jak sama przyznaje:
Za błędy poprzednich pokoleń płacą następne generacje, a rodzinne tajemnice kładą się cieniem na życiu kolejnych osób, dopóki nie zostaną odkryte lub upływający czas nie pokryje ich grubą warstwą kurzu. Nie trzeba być bezpośrednim świadkiem historii, aby odczuwać jej konsekwencje. (s.229)
I tak... Emilia cofa się do lat swojej młodości, a szczególnie do wydarzeń związanych z wybuchem i przebiegiem Powstania Warszawskiego, którego była aktywnym uczestnikiem. Emilia, a właściwie - Mila, bo taki był jej pseudonim konspiracyjny, nie potrafiła siedzieć bezczynnie, gdy jej ukochana Warszawa była niszczona. Przenosiła więc meldunki, broń oraz prasę. Opatrywała rannych, trwała przy umierających. Schodziła do piwnic i kanałów. Walczyła... tak, jak potrafiła. A w cieniu tego wszystkiego... kochała i była kochaną.
Polubiłam Emilię, która jako starsza Pani okazała się się być fajną, ciekawą i mądrą osobą. Ale jej młodsza wersja - Mila - już nie za bardzo przypadła mi do gustu. I choć doceniłam jej odwagę i zaangażowanie, nie rozumiałam jej powojennych decyzji i biernego życia, na które się zdecydowała. Ale pomimo mojego braku sympatii, nie odważę się na ocenianie Milii, ani nawet na próbę zrozumienia niezrozumiałego, bo aby to zrobić, musiałabym choć przez jakiś czas "pochodzić" w jej butach. Jedyne, co mogę napisać to, że wojna nikogo nie oszczędziła, a popełnione błędy, cierpienie i dokonane wybory, odegrały istotną rolę w późniejszych losach naszych bohaterów.