Pages - Menu

czwartek, 23 marca 2017

Tęsknota za miłością

Wydawnictwo: Czarna Owca
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 396

Już dawno żadna książka mnie tak nie wymęczyła. Nie wynudziła. Wiele razy chciałam rzucić ją w kąt - z okrzykiem "a kysz", idź, przepadnij. Nie potrafiłam wciągnąć się w tę powieść. Nie potrafiłam wczuć się w emocje bohaterów. W ich marzenia i pragnienia. Ostatecznie jednak doczytałam do końca (brawa dla mnie!), ale zdania nie zmieniłam - nie warto. Szkoda czasu.

Książka przedstawia losy trzech kobiet skupione wokół jednego człowieka - tytułowego Łazarza. A dokładniej, Łazarza Lindta - genialnego fizyka i jednego z twórców sowieckiej bomby atomowej. Człowiek znikąd - obszarpany, wygłodzony i zawszony nędzarz, trafił w idealny czas i miejsce, by stać się wielkim. Na polu naukowym, rzecz jasna, bo w dziedzinie życia i miłości, raczej nie popisał się geniuszem. Lindt nie miał szczęścia do kobiet, a one do niego. Pierwszą i najważniejszą kobietą w jego życiu była Marusia - wrażliwa, dobra, troskliwa żona rosyjskiego profesora Siergieja Aleksandrowicza Czałdanowa. Marusia, starsza od Lindta, była szczęśliwa w małżeństwie i szczerze kochała swego męża. Jedyne, czego jej brakowało to dzieci. Dlatego, kiedy siedemnastoletni Łazarz stanął na progu jej domu, poczuła do niego macierzyńskie uczucia. W końcu dostała to, czego tak bardzo pragnęła.

Kolejną kobietą była Galina Pietrowna. Kiedy Lindt ją poznał, miała zaledwie 17 lat. Miała swoje plany, marzenia i... narzeczonego. Była zakochana. Ostatecznie jednak, zmuszona została do ślubu z Łazarzem Lindtem, który był już wówczas dojrzałym mężczyzną. Z wesołej i beztroskiej dziewczyny przemienia się w zgorzkniałą i odpychającą, zimną i twardą kobietę - gardzącą swoim mężem. Nawet w stosunku do swego syna - ich wspólnego syna, nie potrafi wykrzesać z siebie żadnych ciepłych uczuć.

I wreszcie dochodzimy do trzeciej - ostatniej kobiety, a właściwie to kobietki, bo kiedy poznajemy Lidoczkę ma ona zaledwie 5 lat. Lidoczka jest wnuczką Galiny i Łazarza, i jako jedyna, nie znała Lindta osobiście. Kiedy trafiła pod opiekę swej babci Galiny, ta była już wdową. Dziewczynka jest sympatyczna, otwarta, wrażliwa i spragniona miłości, której Galina nie będzie potrafiła jej ofiarować.

To bez wątpienia smutna książka. Wywołująca pewne refleksje. Przypominająca, co w życiu jest najważniejsze i jak ulotne są chwile oraz szczęście. Książka pokazuje, jak wybory - samodzielnie dokonane lub te narzucone przez otoczenie, wpływają na nasze życie. To książka o miłości, a raczej o jej tęsknocie. O potrzebie rodzinnego, domowego ciepła.

wtorek, 21 marca 2017

Krótko, płasko i bez emocji, czyli jak to jest między książkami

Wydawnictwo: W.A.B
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 272

To lekka i całkiem przyjemna książeczka, choć... można odnieść wrażenie, że sama historia została dość powierzchownie opowiedziana. Jakbyśmy czytali jedynie jej zarys. Jest płasko i krótko. Brakuje emocji, głębi i zachwytu.

Ajay Fikry jest dość nietypowym księgarzem. Zgorzkniałym, niemiłym i samotnym. Nie zależy mu na kontaktach z ludźmi, ani nawet na tym, jak inni go postrzegają. Jego świat ogranicza się do prowadzonej przez niego księgarni - "Island Books". Wieczorami topi smutki w alkoholu, który nie przynosi ukojenia. Pewnego dnia jednak... wszystko się zmienia. Ajay się zmienia. W jego życiu pojawia się Maja - mała, dwuletnia dziewczynka, którą ktoś porzucił w jego księgarni oraz Amelia - przedstawicielka handlowa niewielkiego wydawnictwa. Nagle okazuje się, że Ajay w rzeczywistości jest miły i otwarty. A co więcej - potrafi bardzo mocno i szczerze kochać.

Między książkami czyta się szybko i myślę... że równie szybko się o niej zapomina. Bez wątpienia Gabrielle Zevin miała dobry pomysł na książkę, ale po drodze trochę chyba się pogubiła. Niektóre wątki rozgrywają się zbyt szybko, przez co brakuje miejsca na emocje. Dialogi są jakby poszarpane, czasem mało wiarygodne. 

niedziela, 19 marca 2017

Historia życia

Wydawnictwo: Sonia Draga
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 280


Dziwna to książka... Piękna. Wciągająca. A zarazem - smutna i surowa. Dająca do myślenia. 

William Stoner wychował się w ubogiej rodzinie. Jego rodzice byli prostymi ludźmi, wiodącymi ciche i skromne życie. Na co dzień, zajmowali się uprawą ziemi, którą William miał po nich odziedziczyć. Aby lepiej go do tego przygotować, postanawiają wysłać go na uniwersytet, na studia rolnicze. I wszystko byłoby dobrze, gdyby William... nie zafascynował się literaturą angielską. 

Od tego momentu jego życie nabiera chwilowego rozpędu. William zmienia kierunek studiów, zakochuje się, a nawet - żeni. Niestety, bardzo szybko okazuje się, że jego małżeństwo to porażka. Jego żona odrzuca nie tylko jego, ale i ich córkę, dla której nie potrafi być matką. To William przez pierwszych kilka lat, dba o córkę. O dom również dba, bo i tutaj na żonę nie może liczyć. Jego kariera naukowa pełna jest wzlotów i upadków. Czuje, że nie jest dobrym nauczycielem. Doświadcza zakazanej miłości - pięknej i szczerej, która niestety kończy się groźbą skandalu. I rozstaniem. 

Każda strona jego życia przepełniona jest cierpieniem, smutkiem i rezygnacją, ale co ważne - nie rozczarowaniem. Wszelkie niepowodzenia czy trudności, Stoner przyjmuje ze stoickim spokojem. Z pokorą, ze zrozumieniem, którego - co tu ukrywać - mi, jako czytelnikowi, bardzo często brakowało. Wiele razy, zwłaszcza w kwestiach związanych z jego córką, nie potrafiłam pogodzić się z jego biernością i rezygnacją. Nie potrafiłam mu wybaczyć, że pozwolił ją sobie odebrać. Miałam ochotę wówczas porządnie nim potrząsnąć. Krzyknąć, że nie może pozwalać się tak ograniczać i poniżać. Czy spychać za margines. Przecież decyzje jego żony, niszczyły nie tylko jego, ale i ich córkę. Ale w końcu pojęłam, że życie Stonera nie było złe, że on nie był zły. Tak samo zresztą, jak jego przeciętność. Stoner był taki, jaki chciał być. Był sobą. 

Stoner umiera szęśliwy - pogodzony z własnym losem, otoczony swoją ukochaną literaturą. Bo tak naprawdę, liczy się to, aby żyć w zgodzie z własnym "ja". I tego właśnie sobie i każdemu z Was, życzę. 

piątek, 17 marca 2017

Przełamując tabu

Wydawnictwo: Ośrodek Karta
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 150

Książkę traktującą o niemieckich obozach koncentracyjnych bardzo trudno jest ocenić. Bardzo trudno o niej pisać i mówić. O tej konkretnie zaś - o Mężczyznach z różowym trójkątem - nadzwyczaj trudno. Bez wątpienia jest to książka jedyna w swoim rodzaju. Niesamowita. Trudna. Niezwykle emocjonalna. Dla mnie osobiście  - jest to najlepsza książka, jaką do tej pory przeczytałam. 

Heinz Heger ma 22 lata i pochodzi z katolickiej, przykładnej rodziny. Studiuje na prestiżowej uczelni w Wiedniu. Nie odznacza się niczym szczególnym, a mimo to, w 1939 roku zostaje umieszczony w więzieniu karnym - po bardzo szybkim procesie. Początkowo jego wyrok miał trwać pół roku, ostatecznie zaś przez kolejnych pięć lat nie wychodzi z obozów koncentracyjnych (Sachsenhausen oraz KL. Flossenburg). A i tak ma szczęście - bo żyje. Z kilkunastu tysięcy homoseksualnych więźniów (skazanych z paragrafu 175), ponad połowie nie udało się przetrwać. 

Książka prawie w całości poświęcona jest doświadczeniom obozowym, jednak dla czytelnika znającego wspomnienia innych ocalonych, relacja ta nie wnosi zbyt wielu nowych wiadomości o warunkach i trudzie życia obozowego. Wyróżnia ją natomiast skupienie się na homoseksualnych więźniach oraz dostrzeżenie roli seksualności wśród uwięzionych mężczyzn. Heinz Heger bardzo wyraźnie opisuje sadystyczną przyjemność, jaką czerpali strażnicy z nadzorowania i wymierzania kar "pedalskiej bandzie" czy "dupojebcom" , jak nazywano homoseksualistów. W obozie byli najniższą kastą. Umieszczono ich w specjalnych "homobarakach", izolując w ten sposób od pozostałych "normalnych" więźniów. Pod pretekstem "leczenia choroby", chętnie wykorzystywano ich do eksperymentów medycznych. Bito po jądrach lub wkładano je do wrzącej wody. W nocy musieli spać z rękami na kocu. Nie mogli nawet rozmawiać z współwięźniami, "żeby ich nie uwodzili". W swej relacji, Heger nie ukrywa, że płacił ciałem za przyjaźń i opiekę kapo. Bardzo szybko zrozumiał, że dzięki temu życie obozowe może stać się znośne. Dostawał lżejszą pracę i dodatkowe racje żywnościowe. 

Heger zostaje wyzwolony przez armię amerykańską, w trakcie marszu śmierci z obozu koncentracyjnego Flossenburg do KL Dachau. Nie oznacza to jednak, że jego trauma i upokorzenia się kończą. O nie. Po wojnie - ukrywa się i milczy, podobnie zresztą jak pozostali ocaleni homoseksualiści. I nie ważne, że sąsiedzi i rodzina wiedzą, ich o obóz nikt nie pyta. Są wykluczeni, prześladowani i zapomniani. Nie mają prawa do zadośćuczynienia i renty. W Niemczech paragraf 175 obowiązuje bowiem aż do końca lat sześćdziesiątych XX wieku - w NRD jeszcze dłużej. Do tego czasu, wciąż skazuje się mężczyzn za związki homoseksualne. 

Książka Hegera jest unikatowa. Jest przełamaniem tabu. Pierwszym głosem, przerywającym milczenie tych, o których świat nie chciał pamiętać. Książka wydana jest pod pseudonimem, pod którym ukrywa się dwójka przyjaciół - Josef Kohout, ten który wszystko to przeżył i Johann Neumann, ten który przeżycia te przelał na papier.