Mój blog powoli zmienia działalność na weekendową, a i z tą, jak widać, bywa ostatnio różnie. Antybiotyki "usadziły" mnie w domu na cały miniony tydzień i nie zapowiada się na to, żebym w najbliższym czasie wytknęła nos znad książek. Nie chcąc dać Wam jednak o sobie zapomnieć, zapraszam Was dzisiaj na obiecaną wcześniej recenzję aptecznego kremu pod oczy, z którym wyjątkowo się polubiłam. Jestem pewna, że spodoba się i Wam! Zapraszam do czytania. :)
Skóra pod oczami jest bardzo cienka i o wiele delikatniejsza niż skóra na reszcie naszej twarzy, dlatego nie powinnyśmy traktować jej po macoszemu. Obalamy mit, że kremu pod oczy powinno zacząć się używać dopiero po 25 roku życia. Bzdura! Im wcześniej zadbamy o odpowiednie nawilżenie i wprowadzimy kremy pod oczy do naszej codziennej pielęgnacji, tym dłużej będziemy cieszyć się brakiem zmarszczek, a nasza skóra będzie promienna, świeża i pełna blasku.
Muszę przyznać, że moja okolica oczu nie jest wyjątkowo wybredna. Do tej pory sięgałam po typowe drogeryjne kosmetyki tego typu, które mieściły się w niskim przedziale cenowym (Ziaja, Floslek, Eva Natura) i skłamałabym gdybym powiedziała, że nie byłam z nich zadowolona. Delikatnie nawilżały skórę, nie podrażniały jej i dobrze sprawdzały się pod makijaż. Kiedy jednak w moje ręce trafił specjalistyczny krem z serii TOLERANS od Dermedic niemal natychmiast zauważyłam różnicę... i efekty!
To jeden z tych produktów, które już po pierwszym użyciu wróżą dobrą znajomość. Krem zamknięty jest w genialnym opakowaniu typu airless, które nie dość że pozwala zużyć produkt do ostatniej kropli, to jeszcze idealnie zabezpiecza go przed kontaktem z powietrzem i drobnoustrojami (po zajęciach z mikrobiologii i recepturze jałowych leków do oczu zaczęłam mieć na tym punkcie obsesję, czytaj zboczenie zawodowe).
Jest lekki, idealnie się rozprowadza ale naprawdę bardzo, bardzo dobrze nawilża skórę. Kiedy nakładam go wieczorem po demakijażu, jeszcze po przebudzeniu czuję że skóra jest nawodniona i nie ma mowy o jakimkolwiek uczuciu ściągnięcia. Wchłania się błyskawicznie, więc super sprawdza się też przy porannej pielęgnacji. Dobrze współpracuje z nałożonym później korektorem czy bazą pod cienie. Nie waży się i nie roluje, co zdarzało mi się przy tańszych, drogeryjnych kremach pod oczy.
Uwielbiam go nie tylko za efekt długotrwały efekt nawilżenia, ale również fakt, że jest naprawdę bardzo delikatny. Nawet kiedy nałożę go niezdarnie, albo zaraz po aplikacji potrę oczy i chcąc nie chcąc dojdzie do kontaktu z oczami czy workiem spojówkowym, nie czuję jakiegokolwiek podrażnienia i szczypania.
Nie wiem jak to opisać, ale w miarę regularnego używania tego kremu, okolica pod oczami wygląda po prostu... lepiej. Jest ukojona, miękka, lekko napięta, rozjaśniona i ładniej wygląda pod makijażem. Czasami pokuszę się o zostawienie kremu na noc w lodówce, wtedy daje jeszcze lepsze wrażenie ukojenia i nawilżenia.
Choćbym chciała, nie mam się do czego przyczepić. Opakowanie o pojemności 15 g kosztuje około 20 zł. W porównaniu do drogeryjnych kosmetyków tego typu to dużo, ale z drugiej strony nie na tyle dużo, by każda z nas nie mogła sobie na niego pozwolić. Jeśli jesteście zainteresowane, znajdziecie go w aptekach.
Znacie ten produkt? Macie swojego ulubieńca w kategorii krem pod oczy, czy nadal szukacie ideału? Sięgacie po drogeryjne czy apteczne kosmetyki?
Zostawiam Was z przypominajką konkursową, a sama biegnę uskuteczniać małe sobotnie lenistwo. Raz kiedyś można. ;) Miłego weekendu!
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dermedic. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dermedic. Pokaż wszystkie posty
8 lis 2014
31 paź 2014
SB THINK PINK i zapowiedź recenzji.
Zbyt krótka dobra każe wybierać między nauką, a snem. Brakuje czasu na odpoczynek i chwilę wytchnienia, a leniwe poranki w październiku właściwie się nie zdarzają. Zmęczone oczy niechętnie spoglądają na stertę książek i notatek, w których znowu przyjdzie mi tonąć cały weekend. Coraz bardziej zaprzyjaźniam się z wiązka sztucznego słońca w postaci nocnej lampki, która wskazuje rozumowi szlak między nazwami i wzorami, których nie sposób zapamiętać. Blog powoli osiada kurzem, ale wierzcie lub nie, staram się jak mogę, by było mnie tutaj jak najwięcej. Dziękuję Wam za wszystkie miłe wiadomości skierowane pod moim adresem, nie na wszystkie udało mi się jeszcze odpisać, bo skrzynka pęka w szwach, ale obiecuję nadrobić to w najbliższym czasie. To niesamowite, że w kilku zdaniach potrafi skumulować się tyle ciepła i że pomimo niewyspania i nieciekawych perspektyw na resztę wieczoru, sprawiają one, że "chce się bardziej". Właśnie dlatego tutaj dzisiaj jestem. :) Zapraszam Was na spóźnioną recenzję październikowego pudełka ShinyBox, miłego czytania!
Październikowa edycja pudełka, podobnie jak rok temu, nawiązuje do tematyki walki z rakiem piersi. Jak najbardziej popieram taką inicjatywę, brawo Shiny!
Zawartość Think Pink miała podkreślić kobiece atuty i sprawić, że poczujemy się jeszcze bardziej atrakcyjne. Co z tego wyszło? Oceńcie same.
W środku znalazłam pięć produktów i trzy prezenty, które oprócz ambasadorek otrzymały również wszystkie stałe subskrybentki. Zacznijmy od standardowej zawartości każdego boxa:
1) NOREL żel ujędrniający szyję, dekolt i biust 75ml (250ml kosztuje 50 zł)
Nie używałam do tej pory żadnego produktu tego typu, sama nie wiem czy jestem z niego zadowolona.
Preparat znacząco poprawia kondycję skóry piersi działając jak naturalny lifting, jak również sprzyja utrzymaniu jędrnej i napiętej skóry na szyi i dekolcie. Zapobiega rozstępom skórnym, powstającym zwłaszcza w okresie ciąży oraz przy wahaniach wagi. Skutecznie redukuje, spłyca i rozjaśnia rozstępy świeże, już istniejące. Zawiera m.in ekstrakt z bluszczu, alg i miłorzębu japońskiego, a także olej słonecznikowy.
2) ISADORA pomadka nawilżająca Perfect Moisture Lipstick 2,5g (4,5g kosztuje 55 zł)
Trafił mi się odcień #145 Nude Cream, który pomimo tego, że uwielbiam naturalne usta, niestety średnio mi pasuje. Jest dość ciemny i jakoś nie potrafię się do niego przekonać. Sama pomadka wygląda jednak uroczo i bardzo przyjemnie się nosi, więc generalnie jestem na tak.
Kremowa pomadka dzięki zawartości olejków roślinnych intensywnie nawilża i pielęgnuje delikatną skórę ust. Zawarty w pomadce Pantenol chroni wargi przed działaniem niekorzystnych czynników zewnętrznych, nawilża, regeneruje, wygładza i ujędrnia. Dodatkowo kosmetyk ten pozwala skórze oddychać. Pomadka polecana jest dla osób z tendencją do wyschniętych i spierzchniętych ust. Zawiera również wosk Candelilla, i witaminę E.
3) YASUMI Clean&Fresh puder do oczyszczania twarzy (produkt pełnowymiarowy 50ml kosztuje 49 zł)
Bardzo lubię markę Yasumi, jestem strasznie ciekawa tego produktu i nie mogę się doczekać kiedy go przetestuję. Jak najbardziej na plus!
Kwas salicylowy reguluje pracę gruczołów łojowych, zapobiega nadprodukcji sebum, zwęża pory i przyczynia się do redukcji zaskórników. Amisoft® to łagodny środek myjący, który skutecznie usuwa zanieczyszczenia, nie naruszając warstwy hydrolipidowej naskórka. Pozostawia skórę wyjątkowo miękką w dotyku. Ekstrakt z limonki neutralizuje wydzielanie sebum, złuszcza martwy naskórek, oczyszcza, łagodzi. Poprawia kondycję skóry i nadaje jej promienny wygląd. Alantoina silnie nawilża, łagodzi stany zapalne, pobudza naskórkowanie. Aloes regeneruje, przyspiesza proces gojenia uszkodzeń skóry, działa nawilżająco i łagodząco.
4) PAESE odżywka przyspieszająca wzrost paznokci (produkt pełnowymiarowy 9ml kosztuje 18 zł)
Odżywka Eveline niestety się u mnie nie sprawdziła, strasznie zniszczyła mi paznokcie, mam nadzieję, że ten produkt spiszę się u mnie trochę lepiej. Cieszę się, że znalazłam go w pudełku.
5) BIAŁY JELEŃ hipoalergiczny płyn micelarny (produkt pełnowymiarowy 200 ml kosztuje 12 zł)
Właśnie kończy mi się płyn micelarny z Green Pharmacy, więc Biały Jeleń spadł mi z nieba. ;) Jeszcze go nie używałam, na pewno dam Wam znać czy sprawdza się do wrażliwych oczu.
Hipoalergiczny płyn micelarny Biały Jeleń to jeden z najnowszych produktów linii Łagodzenie i Nawilżenie. Dzięki zawartym micelom skutecznie oczyszcza skórę twarzy, oczu i ust z makijażu i wszelkich zanieczyszczeń zapewniając optymalny poziom nawilżenia. Czerwona koniczyna chroni przed działaniem promieni słonecznych a pantenol działa kojąco, łagodząc podrażnienia. Mocznik poprawia miękkość, jędrność i komfort skóry.
6) LICHTENA krem przeznaczony do pielęgnacji skóry delikatnej, wrażliwej i skłonnej do podrażnień 25 ml (50 ml kosztuje 40 zł)
Podejrzewam, że u posiadaczek skóry suchej i wrażliwej może się sprawdzić, natomiast u mnie, ze względu na obecność parafiny w składzie niestety zupełnie odpada, jestem pewna, że będzie mnie zapychać, więc pewnie powędruje do kogoś innego.
Krem jest dodatkowym kosmetykiem i znalazł się w pudełkach ambasadorek i subskrybentek.
7) JELID chusteczki usuwające lakier do paznokci (produkt pełnowymiarowy 50 sztuk kosztuje 25 zł)
Pierwszy raz mam do czynienia ze zmywaczem w niebutelkowej formie, jestem ciekawa jak się u mnie sprawdzi, tym bardziej że produkt nie należy do najtańszych. Miałyście styczność z tego typu "gadżetami"?
Chusteczki do zmywania lakieru z paznokci JELID, to nowy produkt dedykowany pielęgnacji dłoni i stóp. Pakowane są indywidualnie w saszetkach, które nie zajmują wiele miejsca, a dzięki niskiej cenie są produktem nabywanym impulsowo, bo nigdy nie wiadomo, kiedy będą potrzebne.
Nie są produktem sezonowym, więc ich posiadanie wydaje się być koniecznym elementem wyposażenia każdej damskiej torebki. 1 chusteczka starcza na zmycie 10 paznokci, a dzięki zawartemu w składzie olejkowi kokosowemu, pozostawiają po użyciu przyjemny zapach. Nie zawierają acetonu.
8) ZESTAW KOSMETYCZNYCH NOWOŚCI WIBO i LOVELY:
Podobnie jak krem, zestaw wibo znalazł się w pudełkach ambasadorek i subskrybentek.
Na dzisiaj to już wszystko, ale w najbliższym czasie pojawię się z miesiącem w zdjęciach i recenzją mojego ogromnego ulubieńca ostatnich tygodni, specjalistycznego kremu pod oczy TOLERANS SENSITIVE marki Dermedic. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak bardzo polubiłam się z produktem do pielęgnacji tej okolicy, bardzo dobrze nawilża i jest super delikatny. Nie mogę doczekać się kiedy opowiem Wam o nim więcej. :) Zobaczcie o czym mowa!
Znacie ten krem? Używałyście? Jestem strasznie ciekawa, czy tylko ja trafiłam na niego tak późno. Koniecznie dajcie znać!
Wracam do chemii leków, a Wam życzę udanego wieczoru i miłego weekendu! :))
Październikowa edycja pudełka, podobnie jak rok temu, nawiązuje do tematyki walki z rakiem piersi. Jak najbardziej popieram taką inicjatywę, brawo Shiny!
Zawartość Think Pink miała podkreślić kobiece atuty i sprawić, że poczujemy się jeszcze bardziej atrakcyjne. Co z tego wyszło? Oceńcie same.
W środku znalazłam pięć produktów i trzy prezenty, które oprócz ambasadorek otrzymały również wszystkie stałe subskrybentki. Zacznijmy od standardowej zawartości każdego boxa:
1) NOREL żel ujędrniający szyję, dekolt i biust 75ml (250ml kosztuje 50 zł)
Nie używałam do tej pory żadnego produktu tego typu, sama nie wiem czy jestem z niego zadowolona.
Preparat znacząco poprawia kondycję skóry piersi działając jak naturalny lifting, jak również sprzyja utrzymaniu jędrnej i napiętej skóry na szyi i dekolcie. Zapobiega rozstępom skórnym, powstającym zwłaszcza w okresie ciąży oraz przy wahaniach wagi. Skutecznie redukuje, spłyca i rozjaśnia rozstępy świeże, już istniejące. Zawiera m.in ekstrakt z bluszczu, alg i miłorzębu japońskiego, a także olej słonecznikowy.
2) ISADORA pomadka nawilżająca Perfect Moisture Lipstick 2,5g (4,5g kosztuje 55 zł)
Trafił mi się odcień #145 Nude Cream, który pomimo tego, że uwielbiam naturalne usta, niestety średnio mi pasuje. Jest dość ciemny i jakoś nie potrafię się do niego przekonać. Sama pomadka wygląda jednak uroczo i bardzo przyjemnie się nosi, więc generalnie jestem na tak.
Kremowa pomadka dzięki zawartości olejków roślinnych intensywnie nawilża i pielęgnuje delikatną skórę ust. Zawarty w pomadce Pantenol chroni wargi przed działaniem niekorzystnych czynników zewnętrznych, nawilża, regeneruje, wygładza i ujędrnia. Dodatkowo kosmetyk ten pozwala skórze oddychać. Pomadka polecana jest dla osób z tendencją do wyschniętych i spierzchniętych ust. Zawiera również wosk Candelilla, i witaminę E.
3) YASUMI Clean&Fresh puder do oczyszczania twarzy (produkt pełnowymiarowy 50ml kosztuje 49 zł)
Bardzo lubię markę Yasumi, jestem strasznie ciekawa tego produktu i nie mogę się doczekać kiedy go przetestuję. Jak najbardziej na plus!
Kwas salicylowy reguluje pracę gruczołów łojowych, zapobiega nadprodukcji sebum, zwęża pory i przyczynia się do redukcji zaskórników. Amisoft® to łagodny środek myjący, który skutecznie usuwa zanieczyszczenia, nie naruszając warstwy hydrolipidowej naskórka. Pozostawia skórę wyjątkowo miękką w dotyku. Ekstrakt z limonki neutralizuje wydzielanie sebum, złuszcza martwy naskórek, oczyszcza, łagodzi. Poprawia kondycję skóry i nadaje jej promienny wygląd. Alantoina silnie nawilża, łagodzi stany zapalne, pobudza naskórkowanie. Aloes regeneruje, przyspiesza proces gojenia uszkodzeń skóry, działa nawilżająco i łagodząco.
4) PAESE odżywka przyspieszająca wzrost paznokci (produkt pełnowymiarowy 9ml kosztuje 18 zł)
Odżywka Eveline niestety się u mnie nie sprawdziła, strasznie zniszczyła mi paznokcie, mam nadzieję, że ten produkt spiszę się u mnie trochę lepiej. Cieszę się, że znalazłam go w pudełku.
5) BIAŁY JELEŃ hipoalergiczny płyn micelarny (produkt pełnowymiarowy 200 ml kosztuje 12 zł)
Właśnie kończy mi się płyn micelarny z Green Pharmacy, więc Biały Jeleń spadł mi z nieba. ;) Jeszcze go nie używałam, na pewno dam Wam znać czy sprawdza się do wrażliwych oczu.
Hipoalergiczny płyn micelarny Biały Jeleń to jeden z najnowszych produktów linii Łagodzenie i Nawilżenie. Dzięki zawartym micelom skutecznie oczyszcza skórę twarzy, oczu i ust z makijażu i wszelkich zanieczyszczeń zapewniając optymalny poziom nawilżenia. Czerwona koniczyna chroni przed działaniem promieni słonecznych a pantenol działa kojąco, łagodząc podrażnienia. Mocznik poprawia miękkość, jędrność i komfort skóry.
6) LICHTENA krem przeznaczony do pielęgnacji skóry delikatnej, wrażliwej i skłonnej do podrażnień 25 ml (50 ml kosztuje 40 zł)
Podejrzewam, że u posiadaczek skóry suchej i wrażliwej może się sprawdzić, natomiast u mnie, ze względu na obecność parafiny w składzie niestety zupełnie odpada, jestem pewna, że będzie mnie zapychać, więc pewnie powędruje do kogoś innego.
Krem jest dodatkowym kosmetykiem i znalazł się w pudełkach ambasadorek i subskrybentek.
7) JELID chusteczki usuwające lakier do paznokci (produkt pełnowymiarowy 50 sztuk kosztuje 25 zł)
Pierwszy raz mam do czynienia ze zmywaczem w niebutelkowej formie, jestem ciekawa jak się u mnie sprawdzi, tym bardziej że produkt nie należy do najtańszych. Miałyście styczność z tego typu "gadżetami"?
Chusteczki do zmywania lakieru z paznokci JELID, to nowy produkt dedykowany pielęgnacji dłoni i stóp. Pakowane są indywidualnie w saszetkach, które nie zajmują wiele miejsca, a dzięki niskiej cenie są produktem nabywanym impulsowo, bo nigdy nie wiadomo, kiedy będą potrzebne.
Nie są produktem sezonowym, więc ich posiadanie wydaje się być koniecznym elementem wyposażenia każdej damskiej torebki. 1 chusteczka starcza na zmycie 10 paznokci, a dzięki zawartemu w składzie olejkowi kokosowemu, pozostawiają po użyciu przyjemny zapach. Nie zawierają acetonu.
8) ZESTAW KOSMETYCZNYCH NOWOŚCI WIBO i LOVELY:
Podobnie jak krem, zestaw wibo znalazł się w pudełkach ambasadorek i subskrybentek.
- tusz do rzęs Boom Boom Mascara
- cienie do powiek Silk Wear Temptation Eyeshadow
- zestaw trzech pudrów (matujący, rozświetlający, brązujący) Sculpting Powder
- czerwona pomadka Glossy Temptation Lipstick (nieobecna na zdjęciu, powędrowała do siostry ;))
Pewnie niebawem trafią do drogerii. :)
Podsumowując, pudełko uważam za całkiem udane. Najbardziej ucieszył mnie puder oczyszczający od Yasumi, odżywka do paznokci i zestaw Wibo, ale z przyjemnością przetestuję też chusteczki zmywające lakier do paznokci i hipoalergiczny płyn micelarny. A Wy co myślicie o zawartości październikowego ShinyBox? Który produkt najbardziej przypadł Wam do gustu?
***
Na dzisiaj to już wszystko, ale w najbliższym czasie pojawię się z miesiącem w zdjęciach i recenzją mojego ogromnego ulubieńca ostatnich tygodni, specjalistycznego kremu pod oczy TOLERANS SENSITIVE marki Dermedic. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak bardzo polubiłam się z produktem do pielęgnacji tej okolicy, bardzo dobrze nawilża i jest super delikatny. Nie mogę doczekać się kiedy opowiem Wam o nim więcej. :) Zobaczcie o czym mowa!
Znacie ten krem? Używałyście? Jestem strasznie ciekawa, czy tylko ja trafiłam na niego tak późno. Koniecznie dajcie znać!
Wracam do chemii leków, a Wam życzę udanego wieczoru i miłego weekendu! :))
30 paź 2014
Dermedic na jesień... KONKURS!
Jeśli dopadła Was jesienna chandra i nie pomaga nawet ciepły koc i gorąca czekolada, to nie mogłyście trafić lepiej. Razem z marką Dermedic przygotowałam dla Was mały kosmetyczny konkurs, zasady są banalnie proste, dlatego tym bardziej zachęcam Was do udziału w zabawie. :)
KONKURS - TOP KOSMETYKI DERMEDIC NA JESIEŃ
Aby wziąć udział w konkursie należy zostawić pod postem komentarz z adresem mailowym i odpowiedzieć na krótkie pytanie:
Jak wygląda Twoja pielęgnacja skóry na jesień ?
Na Wasze odpowiedzi czekam do 10 listopada, a wybrana osoba otrzyma:
COLD KREM z linii ANGIO
Składniki aktywne: Neutrazen™ 2,5%, Troxerutyna, Ennacomplex 4%,Gliceryna, Questice, Woda termalna, Olej z avocado
- Skutecznie zmniejsza zaczerwienienia i obrzęk, niweluje podrażnienia
- Wzmacnia naczynia krwionośne
- Minimalizuje widoczność rumienia
- Wykazuje efekt chłodzenia
- Hypoalergiczny
Nie musicie posiadać konta google, by wziąć udział w zabawie, dlatego zapraszam do niej również wszystkich anonimowych czytelników. :)
Powodzenia!
Więcej informacji o marce DERMEDIC i głównej nagrodzie znajdziecie tu: www.dermedic.pl oraz na fanpagu: https://www.facebook.com/pages/Dermedic/108885635863525?ref=hl
1 paź 2014
Lekki, intensywny nawilżacz. Lotion do ciała Emolient Linum Dermedic.
System automatycznej publikacji znowu spłatał mi figla, dlatego z małym opóźnieniem zapraszam Was na post, który powinien pojawić się tutaj wczoraj. Miłego czytania! :)
***
Początek jesieni to czas, kiedy jeszcze chętniej niż zwykle sięgam po balsamy, mleczka i masła do ciała. To jeden z moich ulubionych kroków w codziennej pielęgnacji. Jestem zdecydowaną zwolenniczką słodkich, jadalnych zapachów w kosmetykach, ale nawet taki łasuch jak ja, potrzebuje czasem małej odskoczni od stężonych roztworów cukru i wybiera kosmetyki o delikatnych, neutralnych nutach. Staram się by i taki produkt zawsze był w mojej łazience. Ostatnio gości u mnie seria Emolient Linum od Dermedic. Całkiem niedawno recenzowałam dla Was regenerujący krem do rąk (KLIK), tym razem przyszedł czas na jego większego brata. ;) Jeśli szukacie właśnie lekkiego, ale intensywnego nawilżacza do ciała, o bardzo dobrym składzie, to nie mogłyście trafić lepiej! :)
Białe, zgrabne opakowanie, które otwieramy jednym naciśnięciem palca, mieści w sobie 200 ml bardzo lekkiego balsamu o dość rzadkiej, żelowo-wodnistej konsystencji. Ma to oczywiście swoje plusy, produkt wchłania się w skórę dosłownie jak woda i podobnie jak krem do rąk z tej samej serii, zupełnie nie pozostawia na niej tłustej, lepiącej się warstwy. Jest bardzo przyjemny w użytkowaniu, nie tylko za sprawą konsystencji, ale również zapachu. Jest na tyle delikatny i subtelny, że zadowoli na pewno nawet najbardziej wrażliwe nosy. Jeśli natomiast cenicie sobie bardziej intensywne zapachy w kosmetykach, to nie jest to produkt dla Was.
Jestem niesamowicie zaskoczona tym, że tak lekka formuła, mieści w sobie tyle odżywczych składników. Produkt zawiera w swoim składzie nie tylko masło shea (zaraz po wodzie i glicerynie) i olejek arganowy, ale również olej lniany, ekstrakt z jęczmienia, kwasy omega i alantoinę, która ma działanie łagodzące i przeciwświądowe. Lotion jest bardzo delikatny, uwielbiam używać go po depilacji, bardzo ładnie koi, łagodzi i nawilża podrażnioną skórę. Kiedy używam go po porannym prysznicu, jeszcze wieczorem czuć, że moja skóra jest nawilżona i wcale rozpaczliwie nie domaga się kolejnej porcji kosmetyku.
Lotion przeznaczony jest do skóry suchej i atopowej, jest hipoalergiczny, nie zawiera barwników, parabenów, olejów mineralnych i można go stosować już od trzeciego roku życia.
Moja skóra (choć normalna) bardzo się z tym produktem polubiła. Nie wiem jak sprawdziłby się w przypadku osób z dużymi skłonnościami do alergii i większymi problemami skórnymi, ale jeśli nie musicie się z nimi zmagać, a szukacie produktu o fajnym składzie, który błyskawicznie się wchłania, ładnie nawilża skórę i skraca do minimum nielubiany przez Was rytuał balsamowania się, to bardzo Wam ten lotion polecam. Zdecydowanie warto przyjrzeć mu się bliżej, jeśli lubicie apteczne kosmetyki, według mnie jest jak najbardziej godny polecenia. :) Mógłby być tylko trochę bardziej wydajny...
Plusy:
+ lekka konsystencja
+ bardzo szybko się wchłania
+ skład
+ nie podrażnia
+ koi, łagodzi, bardzo dobrze nawilża
+ bardzo delikatny i subtelny zapach
+ cena
Minusy:
- opakowanie jest dość twarde i gdy w środku zostało już niewiele produktu, jest problem z jego wydobyciem
- wydajność
Opakowanie o pojemności 200 ml, możecie dorwać w aptekach nawet za 15 zł. Dostępna jest również wersja 400 ml, która cenowo wychodzi jeszcze lepiej (ok. 24 zł).
Dajcie znać czy lubicie sięgać po apteczne kosmetyki do pielęgnacji ciała. Macie problem z przesuszoną, podrażnioną skórą? Jak sobie z nią radzicie?
4 wrz 2014
Akcja regeneracja! Regenerujący krem do rąk Dermedic.
Krem wyprodukowano w warunkach farmaceutycznych. W swoim składzie zawiera m.in olej lniany (bogaty w kwasy tłuszczowe), lanolinę (zabezpiecza przed utratą wody), alantoinę (działanie kojąco-łagodzące) i witaminę E (przeciwutleniacz, witamina młodości). Oryginalne opakowanie kremu to podłużna tubka zamykana "na klik", zawierająca 100g produktu, za którą w regularnej cenie płacimy około 18 zł. Ja do przetestowania otrzymałam trzy miniaturki, nie mam pojęcia czy są one dostępne w sprzedaży, ale w moim przypadku mniejszy gabaryt jest świetnym rozwiązaniem, bo mała tubka nie zajmuje zupełnie miejsca w torebce, dzięki czemu możemy mieć ją zawsze przy sobie.
Teraz trochę o samym kremie. Muszę przyznać, że zaskoczyła mnie sama konsystencja. Nie wiem dlaczego, ale spodziewałam się żelowej, może nawet lekko wodnej zawartości, tymczasem okazała się być ona gęsta i kremowa, zdecydowanie bardziej treściwa niż przypuszczałam. Jeszcze bardziej zaskoczył mnie fakt, że krem mimo bogatej konsystencji naprawdę błyskawicznie się wchłania... Dosłownie od razu możemy siąść do komputera, czy chwycić po długopis, dłonie nie lepią się do papieru i nie zostawiają śladów, nie ma na nich śladu tłustej, lepkiej warstwy, mam wrażenie, że moja skóra dosłownie "pije" ten krem.
Skóra aplikacji jest gładka, miękka i przyjemna w dotyku, nie ma wrażenia suchości ani potrzeby dokładania kolejnej warstwy kremu. Efekt nawilżenia utrzymuje się jednak jedynie do kolejnego mycia i spotkanie z detergentem, zabezpiecza i otacza ochroną na chwilę, nie jest to krem, który działa "długofalowo". Nie wiem jednak, czy powinnam się czepiać, gdyż sam producent zaleca ponowienie aplikacji po każdym myciu rąk.
Krem określiłabym jako bardzo komfortowy w stosowaniu, będzie świetny na co dzień, do pracy, czy na uczelnię. Daje uczucie nawilżenia i ulgi wysuszonym dłoniom, ale nie daje efektu spektakularnego odżywienia. Jeśli macie bardzo suchą i bardzo problematyczną skórę dłoni, prawdopodobnie sobie nie poradzi. Również na noc, szczególnie zimą, sięgnęłabym po coś tłustszego i bardziej odżywczego.
Plus za delikatny, przyjemny zapach, bardzo typowy dla kosmetyków marki Dermedic. Jest nienachalny, subtelny, nie zwraca uwagi otoczenia, jeśli ich używałyście, na pewno wiecie o czym mówię. :)
Krem jest hypoalergiczny i można go stosować już do 3go roku życia
Podsumowując: przyjemny krem do stosowania na co dzień, polecam osobom, które nie mają dużych problemów ze skórą dłoni, a także czasu by czekać aż krem się wchłonie.
Są wśród Was maniaczki kremów do rąk? Macie swojego ulubieńca w tej kategorii? :)
* produkt otrzymałam od marki w ramach współpracy. Moja opinia na jego temat jest szczera i całkowicie obiektywna.
Etykiety:
Dermedic,
krem do rąk,
pielęgnacja ciała,
recenzje
18 lip 2014
Rumień precz! Lekki krem ochronny SPF 15 Dermedic.
Jako rasowa blondynka i posiadaczka jasnej karnacji, szczególnie w okresie letnim i zimowym, zmagam się z problemem rozszerzonych naczynek na policzkach. Zmiany nie są może zbyt duże, ale mimo wszystko lubię wplatać do przeciwtrądzikowej pielęgnacji cery produkty, które delikatnie ją wyciszą i uspokoją. Ostatnio w mojej kosmetyczce gości lekki krem ochronny zawierający SPF 15 (ochrona przeciwsłoneczna przy skórze naczynkowej jest bardzo, bardzo ważna) z serii Angio Preventi marki Dermedic i chcę Wam o nim trochę poopowiadać. Zapraszam do czytania! :)
Krem przychodzi do nas w zgrabnej, higienicznej, 45-gramowej tubce zabezpieczonej dodatkowo tekturowym kartonikiem. Producent poleca stosowanie tego kremu nie tylko posiadaczkom cery naczyniowej, ale również osobom zmagającym się z trądzikiem różowatym.
Krem zawiera w swoim składzie m.in Neutrazen, lukrecję, Tinosorb SPF 15, Oxynex i witaminę C, a także chlorofil, który jest naturalnym barwnikiem odpowiedzialnym za zielone zabarwienie kremu, a co za tym idzie- maskowanie rumienia. Każdorazowa aplikacja kremu na oczyszczoną skórę twarzy, rzeczywiście wycisza ją, łagodzi ewentualne podrażnienia, niweluje zaczerwienienie, wyrównuje jej koloryt. Jest to jednak efekt jednorazowy i utrzymuje się dopóty, dopóki krem pozostaje na naszej skórze. Nie zauważyłam niestety bardziej "długofalowego" działania kremu na moją naczynkową cerę.
Produkt jest bardzo przyjemny w "noszeniu" i aplikacji. Ma co prawda dość gęstą, kremową i raczej treściwą konsystencję, lecz mimo to nie czuć go na twarzy, łatwo się rozprowadza i dobrze spisuje pod makijażem.
Nie lubi się jednak zbyt gęstymi i ciężkimi podkładami, potrafią się na nim smużyć i zostawiać nieestetyczne placki. Każde inne bardzo dobrze z nim współgrają.
Lubię stosować go w dni, kiedy nie wychodzę z domu, albo kiedy moja skóra domaga się odpoczynku od makijażu. Daje ładne matowe wykończenie, ujednolica koloryt cery, maskuje zaczerwienienia i co ważne- zawiera filtr (SPF 15), który na pochmurne dni, wieczorne spacery i leniwe popołudnia z książką jest dla mnie jak najbardziej wystarczający.
Krem fajnie sprawdzi się również wieczorem, po dokładnym demakijażu, gdyż naprawdę przyzwoicie nawilża skórę. Jest delikatny i łagodny, nie podrażnia dając uczucie ukojenia i złagodzenia.
Niestety, mam wrażenie, że trochę mnie zapycha... :( Używanie go przez kilka dni pod rząd kończy się u mnie wysypem małych, podskórnych grudek, głównie w okolicach brody i żuchwy, z tego powodu raczej do niego nie wrócę. Zastanawiam się, który składnik jest temu winien?
Krem w zależności od miejsca kosztuje około 30 zł, dostaniecie go w aptekach. Myślę, że biorąc pod uwagę jego pojemność (45g), gęstą konsystencję, a co za tym idzie również wydajność, nie jest to wysoka cena jak na dermokosmetyk. Swego czasu miałam przyjemność używać kremu Rilastil przeznaczonego do cer z podobnymi problemami (recenzja TU), którego cena waha się w granicach 50-55 zł. Ich działanie jest bardzo, bardzo podobne (z tym, że w przypadku kremu Rilastil nie zauważyłam zapychania).
Jeżeli Wasza cera nie jest skłonna do zapychania i nie macie problemów z nawracającym trądzikiem, a szukacie aptecznego kremu w przystępnej cenie, który zniweluje Wasze zaczerwienienia, uspokoi rumień i sprawdzi się zarówno na dzień jak i na wieczór, to mogę go Wam polecić. U mnie niestety do końca się nie sprawdził, bardzo żałuję...
Dajcie znać czy miałyście okazję używać tego produktu i jak się u Was sprawdził. Są wśród Was jakieś (nieszczęśliwe) posiadaczki cer naczynkowych? Będzie mi miło jeśli podzielicie się ze mną Waszą receptą na walkę z tym problemem. :) Ściskam!
Krem przychodzi do nas w zgrabnej, higienicznej, 45-gramowej tubce zabezpieczonej dodatkowo tekturowym kartonikiem. Producent poleca stosowanie tego kremu nie tylko posiadaczkom cery naczyniowej, ale również osobom zmagającym się z trądzikiem różowatym.
Krem zawiera w swoim składzie m.in Neutrazen, lukrecję, Tinosorb SPF 15, Oxynex i witaminę C, a także chlorofil, który jest naturalnym barwnikiem odpowiedzialnym za zielone zabarwienie kremu, a co za tym idzie- maskowanie rumienia. Każdorazowa aplikacja kremu na oczyszczoną skórę twarzy, rzeczywiście wycisza ją, łagodzi ewentualne podrażnienia, niweluje zaczerwienienie, wyrównuje jej koloryt. Jest to jednak efekt jednorazowy i utrzymuje się dopóty, dopóki krem pozostaje na naszej skórze. Nie zauważyłam niestety bardziej "długofalowego" działania kremu na moją naczynkową cerę.
Produkt jest bardzo przyjemny w "noszeniu" i aplikacji. Ma co prawda dość gęstą, kremową i raczej treściwą konsystencję, lecz mimo to nie czuć go na twarzy, łatwo się rozprowadza i dobrze spisuje pod makijażem.
Nie lubi się jednak zbyt gęstymi i ciężkimi podkładami, potrafią się na nim smużyć i zostawiać nieestetyczne placki. Każde inne bardzo dobrze z nim współgrają.
Krem fajnie sprawdzi się również wieczorem, po dokładnym demakijażu, gdyż naprawdę przyzwoicie nawilża skórę. Jest delikatny i łagodny, nie podrażnia dając uczucie ukojenia i złagodzenia.
Niestety, mam wrażenie, że trochę mnie zapycha... :( Używanie go przez kilka dni pod rząd kończy się u mnie wysypem małych, podskórnych grudek, głównie w okolicach brody i żuchwy, z tego powodu raczej do niego nie wrócę. Zastanawiam się, który składnik jest temu winien?
SKŁAD: Aqua, Octocrylene, C12-15 Alkyl Benzoate, PEG-100 Stearate, Glyceryl Stearate, Glycerin, Stearyl Alcohol, Hydrogenated Polydecene, Isohexadecane, Caprylic/Capric Triglyceride, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Methylene Bis-Benzotriazolyl Tetramethylbutylphenol, Glycyrrhiza Glabra Root Extract, Aluminum Starch Octenylsuccinate, Bis-Ethylhexyloxyphenol Methoxyphenyl Triazine, polyacrylamide C13-14 Isoparaffin Laureth-7, Butylene Glycol, Dextran, Palmitoyl Tripeptide-8, Glyceryl Stearate, Stearic Acid, PEG-8, Tocopherol, Ascorbyl palmitate, Ascorbic Acid, Citric Acid, CI 75810, benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone-linone, Methylisothiazolinone, Parfum.
Krem w zależności od miejsca kosztuje około 30 zł, dostaniecie go w aptekach. Myślę, że biorąc pod uwagę jego pojemność (45g), gęstą konsystencję, a co za tym idzie również wydajność, nie jest to wysoka cena jak na dermokosmetyk. Swego czasu miałam przyjemność używać kremu Rilastil przeznaczonego do cer z podobnymi problemami (recenzja TU), którego cena waha się w granicach 50-55 zł. Ich działanie jest bardzo, bardzo podobne (z tym, że w przypadku kremu Rilastil nie zauważyłam zapychania).
Jeżeli Wasza cera nie jest skłonna do zapychania i nie macie problemów z nawracającym trądzikiem, a szukacie aptecznego kremu w przystępnej cenie, który zniweluje Wasze zaczerwienienia, uspokoi rumień i sprawdzi się zarówno na dzień jak i na wieczór, to mogę go Wam polecić. U mnie niestety do końca się nie sprawdził, bardzo żałuję...
PLUSY:
+ wygodne, higieniczne opakowanie
+ przyjemna konsystencja i aplikacja
+ zielony kolor maskujący zaczerwienienia
+ delikatny, nie podrażnia
+ poprawia koloryt skóry, "wycisza" rumień
+ ładnie nawilża
+ uniwersalny- sprawdza się i na dzień i na noc
+ wydajność
+ SPF 15
MINUSY:
- nie współgra ze wszystkimi podkładami
- działa "jednorazowo"
- mam wrażenie, że mnie zapycha
Etykiety:
Dermedic,
krem,
naczynka,
pielęgnacja twarzy,
recenzje
17 cze 2014
Słońce w tubce? Samoopalacz Sunbrella od Dermedic.
Jestem rasowym "bladziochem" i gdyby nie samoopalacze, całym rokiem wyglądałabym tak, jakby dopiero co odbyła zaciętą walkę z młynarzem. ;)
Letnie miesiące to czas, kiedy opalona, muśnięta słońcem skóra jest jeszcze bardziej pożądana i jeszcze milsza dla oka. Nie jestem wielką fanką mlecznej karnacji, a tym bardziej kąpieli słonecznych, zbyt długie przebywanie na słońcu zwyczajnie mnie męczy, w dodatku opalam się na czerwono i poparzenie słoneczne, to ostatnia rzecz na jaką mam ochotę w czasie wakacyjnego wyjazdu. Zdecydowanie chętniej sięgam po "słońce w tubce", czyli tak zwane samoopalacze. O jednym z nich chcę Wam dzisiaj opowiedzieć, miłego czytania! :)
Zastanawiałyście się kiedyś jak działają samoopalacze? Wszystkiemu winien jest DHA, czyli dihydroksyaceton, związek o charakterze cukrowym, który wchodzi w reakcję z aminokwasami znajdującymi się w rogowej warstwie naskórka, w wyniku czego dochodzi do powstania melanoidów (nie mylcie ich z melaniną, to tylko barwne związki polimeryczne, które NIE powstają w wyniku reakcji obronnej skóry), co daje efekt przybrązowienia. DHA to składnik całkowicie bezpieczny, nie powinien powodować podrażnień nawet u osób z bardzo wrażliwą skórą. Zresztą mało kto wie, że pierwotnie DHA był stosowany w leczeniu cukrzycy.
Samoopalacz marki Dermedic, oprócz DHA zawiera również erytrulozę, która wykazuje podobne działanie, a także masło shea, masło kakaowe, wodę termalną i olejek ze słodkich migdałów. Skład, jak na produkt tego typu, jest naprawdę bardzo, bardzo dobry (zdjęcie poniżej)!
Co do działania, to nie ma się za bardzo nad czym rozwodzić. Samoopalacz po prostu spełnia swoje zadanie, skóra po jego użyciu wygląda tak jak chciałabym żeby wyglądała przez cały rok. :) Produkt ma kremową konsystencję, łatwo się rozprowadza, szybko wchłania, a wspomniana wcześniej opalenizna pojawia się już po trzech, maksymalnie czterech godzinach. W momencie aplikacji samoopalacz pachnie bardzo delikatnie i nienachalnie, ale z produktami o działaniu brązującym jest tak, że wraz z upływem czasu od zajścia reakcji między DHA, a warstwą naskórka, zapach skórze staje się coraz mniej przyjemny. Nie sposób go całkowicie wyeliminować, nawet poprzez użycie olejków i roślinnych ekstraktów, dlatego też polecam używanie tego typu produktów na noc, a rano szybki prysznic i po problemie. ;)
Pamiętajcie, że produkty tego typu stosujemy zawsze po dokładnym peelingu i na bardziej wysuszone miejsca (stopy, łokcie, kolana) nakładamy ich mniejszą ilość, tylko w ten sposób unikniemy nieestetycznych plam i zacieków. To jak samoopalacz działa i wygląda na Waszej skórze w bardzo dużym stopniu zależy od jej kondycji i Waszej techniki aplikacji. Jeśli nie chcecie, aby produkt nierównomiernie się zmywał i ścierał, koniecznie zadbajcie o dobre nawilżenie!
Muszę przyznać, że po użyciu tego produktu moja skóra jest naprawdę ładnie nawilżona i lekko napięta, bardzo lubię taki efekt. :)
Produkt jest hipoalergiczny, nie uczulił mnie ani nie podrażnił, spokojnie możecie stosować go również bezpośrednio po depilacji. Producent rekomenduje Sunbrella również jako samoopalacz do twarzy, ale ja ze względu na obecność oleju mineralnego w składzie i moje problemy z cerą nie testowałam go w tej roli, także niestety nie jestem w stanie powiedzieć Wam w tej kwestii nic więcej.
Wygodnej tubki o pojemności 100g szukajcie w aptekach.
Ja stosuję ten samoopalacz raz/dwa razy w tygodniu od blisko dwóch miesięcy i myślę, że spokojnie wystarczy mi jeszcze na trzy, cztery użycia. Cena tego produktu waha się w okolicach 25 zł, więc dość drogo jak na produkt tego typu, ale jeśli zależy Wam na aptecznym samoopalaczu o lepszym składzie, to polecam przyjrzeć mu się bliżej.
Sięgacie po samoopalacze? Macie swoje typy w tej kategorii? W mojej łazience aktualnie mieszkają jeszcze trzy inne produkty tego typu, więc jeśli macie ochotę, mogę przygotować dla Was małe zestawienie i porównanie. Dajcie znać co myślicie, czy taka tematyka Was interesuje? :)
PS. Sesja cały czas trwa. Dajcie mi jeszcze tydzień z kawałkiem i wracam tutaj na dobre!
PS2. Dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim postem. :*
Letnie miesiące to czas, kiedy opalona, muśnięta słońcem skóra jest jeszcze bardziej pożądana i jeszcze milsza dla oka. Nie jestem wielką fanką mlecznej karnacji, a tym bardziej kąpieli słonecznych, zbyt długie przebywanie na słońcu zwyczajnie mnie męczy, w dodatku opalam się na czerwono i poparzenie słoneczne, to ostatnia rzecz na jaką mam ochotę w czasie wakacyjnego wyjazdu. Zdecydowanie chętniej sięgam po "słońce w tubce", czyli tak zwane samoopalacze. O jednym z nich chcę Wam dzisiaj opowiedzieć, miłego czytania! :)
Samoopalacz Sunbrella Sensitiv do skóry wrażliwej Dermedic
Zastanawiałyście się kiedyś jak działają samoopalacze? Wszystkiemu winien jest DHA, czyli dihydroksyaceton, związek o charakterze cukrowym, który wchodzi w reakcję z aminokwasami znajdującymi się w rogowej warstwie naskórka, w wyniku czego dochodzi do powstania melanoidów (nie mylcie ich z melaniną, to tylko barwne związki polimeryczne, które NIE powstają w wyniku reakcji obronnej skóry), co daje efekt przybrązowienia. DHA to składnik całkowicie bezpieczny, nie powinien powodować podrażnień nawet u osób z bardzo wrażliwą skórą. Zresztą mało kto wie, że pierwotnie DHA był stosowany w leczeniu cukrzycy.
Samoopalacz marki Dermedic, oprócz DHA zawiera również erytrulozę, która wykazuje podobne działanie, a także masło shea, masło kakaowe, wodę termalną i olejek ze słodkich migdałów. Skład, jak na produkt tego typu, jest naprawdę bardzo, bardzo dobry (zdjęcie poniżej)!
Co do działania, to nie ma się za bardzo nad czym rozwodzić. Samoopalacz po prostu spełnia swoje zadanie, skóra po jego użyciu wygląda tak jak chciałabym żeby wyglądała przez cały rok. :) Produkt ma kremową konsystencję, łatwo się rozprowadza, szybko wchłania, a wspomniana wcześniej opalenizna pojawia się już po trzech, maksymalnie czterech godzinach. W momencie aplikacji samoopalacz pachnie bardzo delikatnie i nienachalnie, ale z produktami o działaniu brązującym jest tak, że wraz z upływem czasu od zajścia reakcji między DHA, a warstwą naskórka, zapach skórze staje się coraz mniej przyjemny. Nie sposób go całkowicie wyeliminować, nawet poprzez użycie olejków i roślinnych ekstraktów, dlatego też polecam używanie tego typu produktów na noc, a rano szybki prysznic i po problemie. ;)
Pamiętajcie, że produkty tego typu stosujemy zawsze po dokładnym peelingu i na bardziej wysuszone miejsca (stopy, łokcie, kolana) nakładamy ich mniejszą ilość, tylko w ten sposób unikniemy nieestetycznych plam i zacieków. To jak samoopalacz działa i wygląda na Waszej skórze w bardzo dużym stopniu zależy od jej kondycji i Waszej techniki aplikacji. Jeśli nie chcecie, aby produkt nierównomiernie się zmywał i ścierał, koniecznie zadbajcie o dobre nawilżenie!
Muszę przyznać, że po użyciu tego produktu moja skóra jest naprawdę ładnie nawilżona i lekko napięta, bardzo lubię taki efekt. :)
Produkt jest hipoalergiczny, nie uczulił mnie ani nie podrażnił, spokojnie możecie stosować go również bezpośrednio po depilacji. Producent rekomenduje Sunbrella również jako samoopalacz do twarzy, ale ja ze względu na obecność oleju mineralnego w składzie i moje problemy z cerą nie testowałam go w tej roli, także niestety nie jestem w stanie powiedzieć Wam w tej kwestii nic więcej.
Wygodnej tubki o pojemności 100g szukajcie w aptekach.
Ja stosuję ten samoopalacz raz/dwa razy w tygodniu od blisko dwóch miesięcy i myślę, że spokojnie wystarczy mi jeszcze na trzy, cztery użycia. Cena tego produktu waha się w okolicach 25 zł, więc dość drogo jak na produkt tego typu, ale jeśli zależy Wam na aptecznym samoopalaczu o lepszym składzie, to polecam przyjrzeć mu się bliżej.
Sięgacie po samoopalacze? Macie swoje typy w tej kategorii? W mojej łazience aktualnie mieszkają jeszcze trzy inne produkty tego typu, więc jeśli macie ochotę, mogę przygotować dla Was małe zestawienie i porównanie. Dajcie znać co myślicie, czy taka tematyka Was interesuje? :)
PS. Sesja cały czas trwa. Dajcie mi jeszcze tydzień z kawałkiem i wracam tutaj na dobre!
PS2. Dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim postem. :*
31 maj 2014
Antybakteryjne cudo! Tonik Normacne Preventi Dermedic.
Wierzcie lub nie, ale nie pamiętam kiedy ostatnio byłam tak bardzo zakochana w jakimś toniku. Swego czasu używałam co prawda namiętnie toników z Ziaji (ogórkowy i bioaloesowy to moi faworyci), głównie z racji tego, że są śmiesznie tanie i ogólnie dostępne, i wracałam do nich za każdym razem, kiedy jednorazowe skoki w bok okazały się być pielęgnacyjną porażką. Byłam wtedy święcie przekonana, że nie ma na świecie drugiego tego typu kosmetyku w tak niskim przedziale cenowym, który mógłby z Ziają konkurować. Chyba mało wiedziałam jeszcze o świecie. ;) Dzisiaj przedstawiam Wam swojego ulubieńca ostatnich tygodni, który jest co prawda odrobinę droższy i dostępny jedynie w aptekach, ale pod względem pielęgnacyjnym zdetronizował Ziaję, i razem z wodą termalną Uriage stanowi mój idealny duet do przywracania skórze odpowiedniego pH. Poznajcie antybakteryjny tonik z serii Normacne Preventi marki Dermedic!
Lubię proste, nieprzekombinowane i wygodne opakowania kosmetyków tej marki. Opakowanie, w którym zamknięto tonik jest otwierane "na klik", a sam dozownik już na pierwszy rzut oka wygląda na precyzyjny, dzięki czemu kosmetyk nie traci na wydajności. Co ważne- jest szczelny, czego nie można powiedzieć np o płynie micelarnym z Biedronki, w którym wykorzystano podobne rozwiązanie.
Jedyne do czego jestem w stanie się przyczepić to nieprzezroczystość opakowania. Mimo wszystko lubię kontrolować ilość produktu jaka została w środku. Pod tym względem płyn micelarny Dermedic wypada odrobinę lepiej (recenzja TU).
Co kryje w sobie ta dwustu mililitrowa buteleczka? Oprócz posiadania świeżego, bardzo przyjemnego zapachu, dość typowego dla aptecznych kosmetyków, tonik najzwyczajniej w świecie odwala kawał dobrej roboty. Oczyszcza, odświeża, nie podrażnia, nie ściąga. Po jego użyciu właściwie nie mam konieczności nakładania kremu, cera nie jest ani napięta, ani przesuszona, wrażenie komfortu, ukojenia i złagodzenia obiecywane przez producenta na odwrocie opakowania jest rzeczywiście niesamowicie wyczuwalne. Generalnie nie ma się do czego przyczepić. Byłam, jestem i pewnie jeszcze długo będę zachwycona tym kosmetykiem. Tonik jest po prostu dobry i świetnie daje sobie radę z tym, z czym powinien. Daje niesamowite uczucie oczyszczenia i odświeżenia, a oprócz tego zdecydowanie przyspiesza gojenie się niedoskonałości. Jest skuteczny, ale jednocześnie łagodny (nie zawiera alkoholu, jest hipoalergiczny), cera po jego użyciu nie jest zaczerwieniona, co dla nieszczęśliwej posiadaczki rozszerzonych naczynek na policzkach jest niesamowicie ważne.
Tonik zawiera kwas salicylowy, będzie więc idealny dla cer borykających się z problemem trądziku. Kwas salicylowy posiada bowiem właściwości bakteriobójcze, antyseptyczne, przeciwzapalne, przeciwgrzybiczne, pomaga usuwać martwe komórki naskórka i likwidować zaskórniki, rozjaśnia powierzchowne przebarwienia oraz zmniejsza łojotok.
Opakowanie powoli dobija dna, zatem jutro wędruję do SuperPharm po kolejną buteleczkę. Do 2 czerwca wszystkie kosmetyki Dermedic znajdziecie tam o połowę taniej, więc to dobra okazja żeby przetestować coś nowego, albo uzupełnić zapasy.
Znacie ten produkt? Używacie toniku w swojej codziennej pielęgnacji? Macie swojego faworyta w tej kategorii? :)
O innych produktach marki Dermedic, które miałam okazję testować możecie przeczytać poniżej:
Lubię proste, nieprzekombinowane i wygodne opakowania kosmetyków tej marki. Opakowanie, w którym zamknięto tonik jest otwierane "na klik", a sam dozownik już na pierwszy rzut oka wygląda na precyzyjny, dzięki czemu kosmetyk nie traci na wydajności. Co ważne- jest szczelny, czego nie można powiedzieć np o płynie micelarnym z Biedronki, w którym wykorzystano podobne rozwiązanie.
Jedyne do czego jestem w stanie się przyczepić to nieprzezroczystość opakowania. Mimo wszystko lubię kontrolować ilość produktu jaka została w środku. Pod tym względem płyn micelarny Dermedic wypada odrobinę lepiej (recenzja TU).
Co kryje w sobie ta dwustu mililitrowa buteleczka? Oprócz posiadania świeżego, bardzo przyjemnego zapachu, dość typowego dla aptecznych kosmetyków, tonik najzwyczajniej w świecie odwala kawał dobrej roboty. Oczyszcza, odświeża, nie podrażnia, nie ściąga. Po jego użyciu właściwie nie mam konieczności nakładania kremu, cera nie jest ani napięta, ani przesuszona, wrażenie komfortu, ukojenia i złagodzenia obiecywane przez producenta na odwrocie opakowania jest rzeczywiście niesamowicie wyczuwalne. Generalnie nie ma się do czego przyczepić. Byłam, jestem i pewnie jeszcze długo będę zachwycona tym kosmetykiem. Tonik jest po prostu dobry i świetnie daje sobie radę z tym, z czym powinien. Daje niesamowite uczucie oczyszczenia i odświeżenia, a oprócz tego zdecydowanie przyspiesza gojenie się niedoskonałości. Jest skuteczny, ale jednocześnie łagodny (nie zawiera alkoholu, jest hipoalergiczny), cera po jego użyciu nie jest zaczerwieniona, co dla nieszczęśliwej posiadaczki rozszerzonych naczynek na policzkach jest niesamowicie ważne.
Tonik zawiera kwas salicylowy, będzie więc idealny dla cer borykających się z problemem trądziku. Kwas salicylowy posiada bowiem właściwości bakteriobójcze, antyseptyczne, przeciwzapalne, przeciwgrzybiczne, pomaga usuwać martwe komórki naskórka i likwidować zaskórniki, rozjaśnia powierzchowne przebarwienia oraz zmniejsza łojotok.
W składzie znajdziemy również sok z brzozy i kompleks ACNET, który również wykazuje właściwości prezeciwłojotokowe.
Używam go zarówno rano (świetnie przygotowuje twarz do nałożenia kremu) jak i wieczorem, stanowi taką kropkę nad "i" w mojej codziennej pielęgnacji, bez której dzisiaj ciężko byłoby mi się już obyć. Niektórzy uważają, że sięganie po tonik to zbędny krok w codziennej pielęgnacji, jesteście w błędzie! Tonik przywraca skórze jej naturalne pH, zwłaszcza po użyciu kosmetyków oczyszczających zawierających detergenty (SLS, SLES). Poza tym dodatkowo oczyszcza skórę z resztek makijażu i produktów, które nie wymagają spłukiwania (np maseczki, które pozostawiamy do wchłonięcia). Pamiętajcie tylko, że warto wybierać kosmetyki, które nie zawierają alkoholu. Przesusza on skórę, która w efekcie broni się i produkuje zwiększoną ilość sebum, błędne koło. ;)
Opakowanie powoli dobija dna, zatem jutro wędruję do SuperPharm po kolejną buteleczkę. Do 2 czerwca wszystkie kosmetyki Dermedic znajdziecie tam o połowę taniej, więc to dobra okazja żeby przetestować coś nowego, albo uzupełnić zapasy.
Znacie ten produkt? Używacie toniku w swojej codziennej pielęgnacji? Macie swojego faworyta w tej kategorii? :)
O innych produktach marki Dermedic, które miałam okazję testować możecie przeczytać poniżej:
Etykiety:
Dermedic,
pielęgnacja twarzy,
recenzje,
tonik,
trądzik
5 maj 2014
Normacne Preventi- antybakteryjny żel do mycia twarzy Dermedic.
Po raz pierwszy zetknęłam się z nim dzięki promocji 1+1 w SuperPharm, namówiła mnie na niego koleżanka, twierdząc że to tańszy odpowiednik i godny zastępca słynnego żelu do mycia twarzy Vichy Normaderm, który wysławiają pod niebiosa posiadaczki cery tłustej i mieszanej. Kolejne spotkanie z tym produktem, który tym razem mam przyjemność testować dzięki uprzejmości Pani Moniki, to idealny moment na to, żeby w końcu podzielić się z Wami swoją opinią na jego temat. Jeśli Wasza cera ma skłonności do zmian trądzikowych, a Wy szukacie właśnie dobrego, aptecznego żelu do jej oczyszczania, to to jest post dla Was. Zapraszam do dalszej lektury!
Kosmetyki marki Dermedic (wcześniej miałam okazję testować maseczkę i płyn micelarny z serii nawilżającej [recenzja]) już na samym wstępie uwiodły mnie prostotą i funkcjonalnością swoich opakowań. Są estetyczne, nieprzekombinowana i wygodne w użytkowaniu.
Antybakteryjny żel do mycia twarzy zamknięty jest w przezroczystej butelce z pompką, która dozuje odpowiednią ilość produktu i pozwala nam kontrolować ilość jaka została w środku. Opakowanie zawiera 200 ml produktu i w promocji możecie dostać go nawet za około 14-15 zł.
Kosmetyk jest antybakteryjny (ma właściwości antyseptyczne) i hipoalergiczny. Dobrze oczyszcza skórę (sprawdzi się również do demakijażu), jednak robi to na tyle delikatnie, że spokojnie można stosować go nawet dwa razy dziennie, z powodzeniem sprawdzi się również przy porannej pielęgnacji twarzy i zastąpi nam łagodne oczyszczanie skóry tonikiem. Podczas jego stosowania nie zauważyłam podrażnienia ani przesuszenia mojej cery. Pozostawia ją fajnie oczyszczoną, odświeżoną, lekko napiętą i przyjemną w dotyku.
Żel ma dość rzadką konsystencję, co może niekorzystnie wpływać na jego wydajność (200 ml ostatnim razem wystarczyło mi na miesiąc codziennego używania).
Nie zauważyłam szczególnej poprawy stanu swojej skóry w czasie stosowania tego produktu, nie zmniejszył ilości pojawiających się wyprysków, natomiast mam wrażenie że przyspiesza proces ich gojenia się.W połączeniu z tonikiem z tej samej serii, o którym opowiem Wam za jakiś czas, tworzy naprawdę fajny pielęgnacyjny duet. Nie zapycha skóry, nie powoduje wysypu niedoskonałości, a przy tym spełnia swoje podstawowe zadanie- dobrze, a jednocześnie łagodnie ją oczyszcza.
Produkt nie zawiera alkoholu, ma charakterystyczny ogórkowo-herbaciany zapach, a w jego składzie znajdziemy m.in cynk i wyciąg z zielonej herbaty. Zielona barwa wynika z zastosowania naturalnego barwnika- chlorofilu, który według producenta ma właściwości pielęgnujące skórę.
Skład: Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Coco-Glucoside, Cocamidopropyl Hydroxysultaine, Glycerin, Camelia Sinensis Leaf Extract, Zinc PCA, Iodopropynyl Butylcarbamate, PEG-120 Methyl Glucose Trioleate, Parfum, Citric Acid, Cl 75810.
Podsumowując: antybakteryjny żel do twarzy Dermedic to jeden z przyjemniejszych produktów do oczyszczania twarzy jakich miałam okazję używać. Lubię go za to, że radzi sobie zarówno z demakijażem, jak i z codziennym, delikatnym, porannym oczyszczaniem twarzy. Nie przesusza mojej cery, nie podrażnia jej i przyspiesza gojenie się niedoskonałości. Duży plus za wygodne opakowanie z pompką i brak alkoholu w składzie. Mógłby być trochę bardziej wydajny.
Dostaniecie go w aptekach, polecam polować na promocję. :)
* Produkt otrzymałam od marki www.dermedic.pl
Moja opinia na jego temat jest szczera i całkowicie obiektywna.
Zobacz także:
Kosmetyki marki Dermedic (wcześniej miałam okazję testować maseczkę i płyn micelarny z serii nawilżającej [recenzja]) już na samym wstępie uwiodły mnie prostotą i funkcjonalnością swoich opakowań. Są estetyczne, nieprzekombinowana i wygodne w użytkowaniu.
Antybakteryjny żel do mycia twarzy zamknięty jest w przezroczystej butelce z pompką, która dozuje odpowiednią ilość produktu i pozwala nam kontrolować ilość jaka została w środku. Opakowanie zawiera 200 ml produktu i w promocji możecie dostać go nawet za około 14-15 zł.
Kosmetyk jest antybakteryjny (ma właściwości antyseptyczne) i hipoalergiczny. Dobrze oczyszcza skórę (sprawdzi się również do demakijażu), jednak robi to na tyle delikatnie, że spokojnie można stosować go nawet dwa razy dziennie, z powodzeniem sprawdzi się również przy porannej pielęgnacji twarzy i zastąpi nam łagodne oczyszczanie skóry tonikiem. Podczas jego stosowania nie zauważyłam podrażnienia ani przesuszenia mojej cery. Pozostawia ją fajnie oczyszczoną, odświeżoną, lekko napiętą i przyjemną w dotyku.
Żel ma dość rzadką konsystencję, co może niekorzystnie wpływać na jego wydajność (200 ml ostatnim razem wystarczyło mi na miesiąc codziennego używania).
Nie zauważyłam szczególnej poprawy stanu swojej skóry w czasie stosowania tego produktu, nie zmniejszył ilości pojawiających się wyprysków, natomiast mam wrażenie że przyspiesza proces ich gojenia się.W połączeniu z tonikiem z tej samej serii, o którym opowiem Wam za jakiś czas, tworzy naprawdę fajny pielęgnacyjny duet. Nie zapycha skóry, nie powoduje wysypu niedoskonałości, a przy tym spełnia swoje podstawowe zadanie- dobrze, a jednocześnie łagodnie ją oczyszcza.
Produkt nie zawiera alkoholu, ma charakterystyczny ogórkowo-herbaciany zapach, a w jego składzie znajdziemy m.in cynk i wyciąg z zielonej herbaty. Zielona barwa wynika z zastosowania naturalnego barwnika- chlorofilu, który według producenta ma właściwości pielęgnujące skórę.
Skład: Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Coco-Glucoside, Cocamidopropyl Hydroxysultaine, Glycerin, Camelia Sinensis Leaf Extract, Zinc PCA, Iodopropynyl Butylcarbamate, PEG-120 Methyl Glucose Trioleate, Parfum, Citric Acid, Cl 75810.
Podsumowując: antybakteryjny żel do twarzy Dermedic to jeden z przyjemniejszych produktów do oczyszczania twarzy jakich miałam okazję używać. Lubię go za to, że radzi sobie zarówno z demakijażem, jak i z codziennym, delikatnym, porannym oczyszczaniem twarzy. Nie przesusza mojej cery, nie podrażnia jej i przyspiesza gojenie się niedoskonałości. Duży plus za wygodne opakowanie z pompką i brak alkoholu w składzie. Mógłby być trochę bardziej wydajny.
Dostaniecie go w aptekach, polecam polować na promocję. :)
Znacie ten produkt? Jaki jest Wasz numer jeden z codziennym oczyszczaniu twarzy? Lubicie sięgać po apteczne dermokosmetyki?
* Produkt otrzymałam od marki www.dermedic.pl
Moja opinia na jego temat jest szczera i całkowicie obiektywna.
Zobacz także:
Etykiety:
Dermedic,
pielęgnacja twarzy,
recenzje,
trądzik,
żel do mycia twarzy