Pokazywanie postów oznaczonych etykietą recenzja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą recenzja. Pokaż wszystkie posty

DOOKOŁA WŁOSÓW - BOX Only you!


Kosmetyczne boxy to znany od długiego czasu temat. Dość sporny - nie oszukujmy się - ciężko zawsze każdemu dogodzić. Box o którym dzisiaj mowa powstał dzięki inicjatywie portalu Only You i z założenia jest on całkowicie pielęgnacyjny a co lepsze, stricte włosowy! Nie mogło być lepiej :) 





Uwielbiam pielęgnację włosów więc nie mogłam przejść obok niego obojętnie. To idealna okazja poznać kosmetyki, po które być może nigdy byśmy nie sięgnęli. Przez ostatni miesiąc dość intensywnie testowałam całą zawartość pudełeczka, by móc z Wami podzielić się choćby spostrzeżeniami na temat każdego z dołączonych kosmetyków. Co z tego wynikło? 




Duet do włosów Ziaja, kuracja kaszmirowa z olejkiem amarantusowym; seria wzmacniająca, aktywne nawilżenie włosów i zwiększanie objętości. Oba kosmetyki pachną jak perfumy - zapach jest mocny, i długo utrzymuje się na włosach, przypadł mi bardzo do gustu! Szampon ma w składzie SLS, dość wysoko tytułowy olejek amarantusowy oraz hydrolizowaną keratynę, więc sprawdzi się tylko w przypadku gdy nasze włosy tolerują keratynę w kosmetykach. Świetnie się pieni, włosy układają się po nim bardzo łatwo. Nie zauważyłam dodatkowej objętości, ale o to po prostu trudno w przypadku długich, ciężkich włosów. 

Maska do włosów ma za zadanie domknąć łuski włosa, wzmocnić strukturę oraz poprawić ich elastyczność. Na pewno świetnie nawilża przez bogaty bukiet nawilżaczy w składzie ;) dużo emolientów, składników antystatycznych, znów olej amarantusowy, keratyna. Brak silikonów to duży plus. Włos odpowiednio nawilżony z większą łatwością się rozczesuje i tak właśnie jest w moim przypadku. Maska w duecie z szamponem może nieco obciążać bardzo cienkie włosy, więc lepiej ich używać czasem osobno. 

Cece of Sweden, Hello Nature - odżywka z olejem kokosowym. Odżywki z tym olejem sprawdzają się u mnie zawsze dobrze, mimo że w tym przypadku kokos mamy dość daleko w składzie. Delikatny zapach, nie jest nachalny i nie utrzymuje się zbyt długo. Sama formuła odżywki jest lekka, włosy są nawilżone ale nie obciążone, pomimo silikonu w składzie:) Można trochę pomarudzić na butelkę, z której bardzo trudno wydobywa się produkt ale przymknijmy na to oko:) 


Flos-lek, serum multifunkcyjne do włosów - czyli nic innego jak jedwab zabezpieczający końcówki włosów. Bez takiego kosmetyku nie wyobrażam sobie odpowiedniej pielęgnacji włosów. Mała, poręczna buteleczka z pompką, plastikowa. Serum bez wyraźnego zapachu. Nie obciąża włosów. Skład ma iście idealny - lotny silikon na początku, potem silikony zabezpieczające, hydrolizowany jedwab. Polecam dla każdego rodzaju włosów! Końcówki trzeba zabezpieczać żeby się nie rozdwajały - zwłaszcza teraz, zimą, gdy mróz za oknem i gorący nawiew suszarki w łazience;) 

Marion, olejek w kremie bez spłukiwania - taka formuła kosmetyku była dla mnie czymś nowym. Nałożony w małej ilości faktycznie fajnie dyscyplinuje włosy, chroni przed wysoką temperaturą. Jednak osobiście nie przepadam za produktami bez spłukiwania. Mam włosy szybko przetłuszczające się i zwyczajnie taki kosmetyk przyspiesza ten proces, a szkoda. Olejek pachnie delikatnie, słodko, przyjemnie. Pompka ułatwia odpowiednie dozowanie kosmetyku. 

L'biotica, suchy szampon - pierwszy raz miałam do czynienia z suchym szamponem z innej marki niż Batiste. W porównaniu, L'biotica zdecydowanie zostawia mniej białego nalotu, pachnie również delikatniej, bardziej świeżo. Włosy są odbite od nasady, zyskują na dłuższej świeżości z 2-3h w moim przypadku. Nie jestem zagorzałą fanką suchych szamponów, sięgam po nie w naprawdę awaryjnych sytuacjach. Niemniej jednak L'biotica to udany produkt:) 


BOX w ogólnym podsumowaniu wypadł naprawdę dobrze! Wszystkie produkty były dla mnie nowe, niektóre pozytywnie zaskoczyły. Więcej na temat tej akcji możecie przeczytać na stronie Box Only You. Która z Was jeszcze miała okazję testowania? Jak wrażenia? :)
Czytaj Więcej
45 Komentarze

Kuracja wzmacniająca do rzęs i brwi Foltene Pharma, czy warto?



Odżywki do rzęs to ciągle kosmetyki bardzo na czasie. Mimo, że kilka z tych dostępnych na rynku robią wachlarze z naszych rzęs:) to efekt nie jest długotrwały. Powiem szczerze, że od jakiegoś czasu rozglądałam się za takim kosmetykiem, który nie będzie miał agresywnych składników oraz zadziała bardziej doraźnie i wzmacniająco, nie licząc przy tym na szybki efekt, którego pozbędę się wraz z pierwszą, naturalną wymianą włosków.
Odżywka, którą dziś chciałam Wam pokazać to dla mnie totalna nowość 

FOLTENE PHARMA, EYELASH AND EYEBROW TREATMENT

Wzmacnia, odbudowuje oraz pobudza naturalny wzrost rzęs i brwi.
Wyjątkowy skład zawiera Tricalgoxyl, kompleks polisacharydowy z roślin morskich, który skutecznie pobudza naturalny wzrost rzęs i brwi, jednocześnie wzmacniając je i odbudowując ich strukturę. Preparat zawiera również środek pielęgnacyjny i zmniejszający przekrwienie skóry (wyciąg z oczaru wirginijskiego – Hamamelis virginina), który pomaga zachować naturalną miękkość rzęs i stanowi doskonały podkład pod makijaż. Specjalnie zaprojektowana szczoteczka ułatwia jego równomierne nałożenie na rzęsy i brwi. Preparat jest dobrze tolerowany i bezpieczny dla oczu wrażliwych co potwierdzono badaniami klinicznymi. Więcej znajdziecie na stronie producenta.


Moje rzęsy nie należą do tych najbardziej rzadkich. Są normalne, dość krótkie. Przy tego typu preparatach zawsze wymagam wzmocnienia oraz zagęszczenia. Odżywka zamknięta jest w buteleczce jak tusz do rzęs. Aplikator to tradycyjna spiralka, którą wygodnie aplikuje się produkt na rzęsy czy brwi. W składzie znajdziemy m.in wyciąg z oczaru wirginijskiego, PVP, oligosacharydy, parabeny, substancje nawilżające, mannitol, kwas askorbinowy.
Produkt jest bezwonny, ma konsystencję rozwodnionego żelu. Nakłada się bezproblemowo. Z przyzwyczajenia zaczęłam ją używać na noc - jednak okazało się, że rano budziłam się z mgłą na oczach (być może produktu było za dużo na rzęsach, nie wiem). Doczytałam później, że produkt można stosować jako bazę pod tusz - tak też spróbowałam; sposób ten okazał się być strzałem w dziesiątkę! 



Dzięki tej odżywce, tusze o wiele ładniej się rozprowadzają. Ma ona też wpływ na trwałość
tuszu - odnotowałam zdecydowanie mniejsze obsypywanie się. Właśnie mija około trzeci miesiąc mojej
kuracji - włoski rzeczywiście są wzmocnione, przy demakijażu wypadają mi dosłownie dwie rzęsy;) do tego zauważalne pogrubienie, zdrowy połysk.
Produkt jest bardzo wydajny - 10ml to spora pojemność, a ja mimo codziennego stosowania nie odnotowałam znacznego zużycia:) 
Efekty na rzęsach nie są na tyle spektakularne by były widoczne na zdjęciach, ale rzęsy są wzmocnione, na czym najbardziej mi zależało. 

Dajcie znać czy wspomagacie jakoś swoje rzęsy by wyglądały pięknie?:) 

Czytaj Więcej
10 Komentarze

Lato, lato... i po lecie. Ochrona przeciwsłoneczna i regeneracja skóry z URIAGE



Jasna karnacja i opalanie się (o ile w ogóle) to na różowo. Ręka w górę, kto tak ma? Wakacje to czas opalania i korzystania z pięknej pogody, to dość jasna sprawa. Wyjeżdżając na urlop pamiętamy o filtrze, ale czy i o odpowiedniej pielęgnacji po kąpielach słonecznych? Dzisiejszy wpis, mimo że dużo na wyrost (w końcu za równy tydzień wybija astronomiczna jesień) to mam nadzieję, że ktoś z Was wybiera się jeszcze na wakacje last minute:) 


Uriage, Bariésun Mgiełka SPF20

Mgiełka do twarzy i ciała z filtrem przeciwsłonecznym SPF20. Łączy w sobie potrójne działanie: optymalną ochronę UVA/UVB dla ciemniejszych karnacji (filtry organiczne i fizyczne), intensywne nawilżenie skóry (kompleks Aquaspongines) oraz ochronę przed działaniem wolnych rodników (witamina C i E). Innowacyjna forma lekkiej mgiełki z multipozycyjnym areozolem pozwala na komfortową aplikację.

Pierwszy raz sięgnęłam po filtr w formie mgiełki i... był to strzał w dziesiątkę. Aplikacja produktu jest jeszcze szybsza niż w przypadku kremu, nakłada się równomiernie na całym ciele. Mimo, że to olejek wchłania się naprawdę ekspresem, nie pozostawiając denerwującego, tłustego filmu na skórze:)  


Skóra rozgrzana słońcem po tej mgiełce pachnie przepięknie! Delikatnie, trochę jakby oliwką dla dzieci. Zapach z tych, które pamiętamy przez cały rok, aż do następnych wakacji.. :) Najbardziej podoba mi się to, że ta mgiełka zarówno chroni przed słońcem, jak i dba o nawilżenie skóry (w składzie znajdziemy wodę termalną Uriagę, witaminy C i E). Niestety producent nie zapewnia, że produkt jest wodoodporny - polecam ponowną aplikacji po kąpieli wodnej. Pomimo, że mgiełka skierowana jest dla ciemniejszych karnacji wydaje mi się, że sprawdzi się również u bladolicych takich jak ja:)
Mgiełka Bariesun ma 150ml ale to diabelnie wydajny produkt.



 

Uriage, olejek pod prysznic

Olejek o przyjemnym zapachu dokładnie oczyszcza skórę tworząc kremową pianę. Pozostawia na skórze nietłusty film, a dzięki zawartości składników lipidowych chroni skórę przed wysuszającym działaniem wody. 
 
Mimo kontrolowania poziomu nawilżenia naszej skóry podczas gorących dni, nie sposób całkowicie tego uniknąć. Najprostsza, codzienna czynność, jaką jest mycie ciała, ale z odpowiednimi produktami może pomóc w walce o miękką i zdrowo wyglądająca skórę, nawet po tygodniowym opalaniu:) 
Bardzo lubię olejki pod prysznic, mimo że dość rzadko po nie sięgam (jakoś wszystkie inne żele pod prysznic zawsze kuszą swoimi zapachami... ale to już inny temat). Ten olejek naprawdę nawilża, i to jak!  


Przede wszystkim ma super-wygodną pompkę, która pod prysznicem jest jak wybawienie. Dozujemy nią odpowiednią ilość produktu, przez co jest jeszcze bardziej wydajny. Niewielka ilość potrafi spienić się naprawdę mocno! I to właśnie lubię - kiedy olejek nie jest zbyt ciężki w kontakcie z wodą i czuć, że skóra jest umyta a nie tylko oblepiona oleistą warstwą. 
Cleansing oil od Uriage to pozycja do wypróbowania właśnie teraz, w momencie kiedy lato za nami. Chociaż po chwilowym przemyśleniu sprawy w zimie będzie jeszcze bardziej odpowiedniejszy - wszak kaloryfery również nie cackają się z nami kiedy za oknem zimno... ;) A butla 400ml pozwoli spokojnie przetrwać oba sezony, gwarantuję!  

Dajcie mi znać jak Wy pomagacie skórze dość do ładu po wakacyjnym szaleństwie? 
Polećcie mi swoje perełki!

Czytaj Więcej
6 Komentarze

All Bright Micellar 3 in 1 BOTANICS - lepsza od Garniera?


Będąc poza granicami kraju nie sposób nie spróbować nowinek kosmetycznych niedostępnych w Polsce. Płyn micelarny idzie u mnie "jak woda" więc to zawsze dobra wymówka by sięgnąć po coś nowego:) Tym razem wybór padł na markę Botanics (dostępna w sklepach Boots). 

Generalnie producent obiecuje łagodne, ale skuteczne oczyszczanie, odblokowanie porów oraz demakijaż całej twarzy. Płyn jest odpowiedni dla każdego rodzaju skóry. Produkt nie zawiera alkoholu, ani substancji zapachowych. Kosmetyk wzbogacony jest w ekstrakt z hibiskusa, który ma działanie rozjaśniające. 

Skład: Aqua (Water), Butylene glycol, Glycerine, Polyglyceryl-4-caprate, Phenoxyethanol, Hibiscus sabdarrifaflower extract, Sodium Benzoate, Tetrasodium EDTA, Citric Acid, Sodium Citrate, Ascorbylglucoside, Benzoic Acid, Dehydroacetic acid, Ethylhexylglycerin.
Cena: £4.49/250ml 




All Bright Micellar 3 in 1 Cleansing Solution zamknięty jest w zwykłej, plastikowej butelce. Dużym minusem jest dozownik - a raczej jego brak. Przy odrobinie nieuwagi przez ogromną dziurę można ulać sporo produktu. Sam płyn jest przyjemny w użyciu, natychmiastowo koi skórę i odświeża. Nie zauważyłam by woda podrażniła moją skórę. Bardzo dobrze radzi sobie z demakijażem pełnej tapety - tusz, kreski linerem oraz cienie schodzą z łatwością:) 

Działanie tej wody śmiało mogę przyrównać do wszechobecnego Garniera :) A z racji że Garnier i łatwiej dostępny, i bardziej ekonomiczny można śmiało się domyślić mój przyszły wybór. 
Nie mniej jednak to warty wypróbowania płyn :) 

Lubicie testować nowe płyny micelarne, czy jesteście wierne swojemu ideałowi? :) 

Wpis powstał we współpracy alerzeczy.pl
Czytaj Więcej
10 Komentarze

Must have każdej włosomaniaczki? Tangle Teezer i Invisibobble

tangle teezer original opinia recenzja blogspot blogerki czy warto invisibobble sprężynki gumki do włosów fryzury

Najlepsza szczotka do włosów to podstawa każdej szanującej się włosomaniaczki! Dlaczego więc Tangle Teezer, tak rozsławiony w internecie dopiero co trafił w moje ręce? 

Do tej pory używałam tańszego odpowiednika, dtanglera (wersja z rączką) i póki spisywał się dobrze nie było mi w głowie go wymieniać czy dokupować inne szczotki. Ostatnio jednak dtangler odszedł na zasłużoną emeryturę (a służył mi prawie 4lata!) i w końcu postanowiłam sięgnąć już po legendarny gadżet :)

Przy okazji nawiązania współpracy ze sklepem Perfumesco.pl sięgnęłam właśnie po tą szczotkę oraz gumki Invisibobble. Co o nich sądzę? :)

tangle teezer original opinia recenzja blogspot blogerki czy warto invisibobble sprężynki gumki do włosów fryzury

Tangle Teezer wykonana jest z dobrej jakości plastiku, igiełki natomiast są elastyczne. Niestety już po kilku dniach plecki szczotki zaczęły się rysować, co może przeszkadzać perfekcjonistom;) ale poza względem wizualnym nie przeszkadza to w ogóle. Szczotki Tangle Teezer występują w mnóstwie wariantów kolorystycznych - mój wybór padł oczywiście na piękny turkusowy kolor. 

tangle teezer original opinia recenzja blogspot blogerki czy warto invisibobble sprężynki gumki do włosów fryzury

Szczotka dobrze leży w dłoni, gładko sunie po włosach. Dość szybko udało mi się przyzwyczaić do szczotki bez rączki - mamy większą kontrolę nacisku igiełek do skóry, co jest zarówno plusem jak i minusem. Zasadniczą różnicę odczułam właśnie podczas czesania włosów po skórze głowy - Tangle Teezer ma zdecydowanie cieńsze igiełki przez co lekko drapią (co nie miało miejsca w przypadku dtanglera). Czy jest to minus? I tak i nie, po prostu jednym będzie to przeszkadzało, drugim nie.
W fajnej cenie można ją teraz dostać np. tutaj :)

tangle teezer original opinia recenzja blogspot blogerki czy warto invisibobble sprężynki gumki do włosów fryzury

Drugim gadżetem są gumki Invisibobble. Gumki całkowicie inne od tych tradycyjnych, które wyrywały włosy przy ściąganiu czy łamały je metalowymi skuwkami - więc niedziwne że i one znalazły rzesze fanów! Gumki dobrze trzymają moje długie włosy. W ciągu dnia koczek lekko opadnie, jednak nie wygląda to źle :) Do tej pory miałam do czynienia ze sprężynką no-name i zauważyłam, że nieco słabiej trzymała włosy w ryzach. Generalnie nie jestem zwolennikiem przepłacania, ale gdy oryginał sprawdza się faktycznie lepiej to warto dopłacić kilka złotych - zwłaszcza że w drogerii Perfumesco za opakowanie 3gumek płacimy 11zł, co jest chyba dobrą ofertą!
By przywrócić gumkę do stanu pierwotnego wystarczy wrzucić ją do wrzątku na kilka sekund.

Oba akcesoria sprawdziły się u mnie bardzo dobrze, posłużą mi pewnie przez długi czas :)
Czy są tutaj jeszcze jakieś zwolenniczki Tangle Teezera i Invisibobble? :) 
Czytaj Więcej
10 Komentarze

Ulubione eyelinery do klasycznej czarnej kreski - Eveline i Wibo!


Kreska na oku towarzyszy mi od połowy gimnazjum. Jak to bywa na początku - wychodziło raz lepiej raz gorzej;) Jednak przyzwyczaiłam się do tego elementu makijażu na tyle, że bez kreski nad rzęsami czuję się nago. 
Moim pierwszym eyelinerem był właśnie Wibo (w wersji standardowej). Jego pędzelkiem nauczyłam się operować i szczerze powiedziawszy do tej pory to właśnie ten pędzelek sprawdza mi się najlepiej. Mimo wad (czasami potrafi się rozcapierzyć, ale wtedy wystarczy wyciąć odstający włos) pozwala stworzyć zarówno grube jak i te cienkie kreski. 

Dziś przedstawię Wam moich dwóch ulubieńców ostatnich lat, z którymi się nie rozstaję :) 

 

Wibo, Waterproof eyeliner 

Wodoodporny eyeliner z Wibo dostępny jest w jednym kolorze - czarnym. Produkt wyposażony jest w cienki pędzelek, idealny do narysowania precyzyjnej kreski.
cena: 8zł/4ml 

Ma tyle samo przeciwników, co zwolenników. Masa osób nie lubi go właśnie za pędzel czy za pękanie w ciągu dnia. Dlaczego w takim razie tak bardzo przypadł mi do gustu? Jest przede wszystkim łatwo dostępny. Kiedy potrzebuję nowego opakowania wystarczy przejść się do Rossmanna za rogiem. Jego cena to kolejny plus. Kupiony na promocji kosztuje dosłownie grosze. Ale przecież te dwie kwestie to tak naprawdę dodatek - cóż by było z tego, gdyby jakość dawała wiele do życzenia. 
To po prostu bardzo dobry eyeliner na co dzień! Kolor jest głęboki, konsystencja na tyle odpowiednia, że nie ma mowy o rozwarstwianiu. Co prawda produkt nie jest wodoodporny jak wskazuje producent, ale jego trwałość jest naprawdę dobra (w duecie z bazą pod cienie trzyma się u mnie spokojnie 9h bez uszczerbku). 


 

Eveline, Eyeliner Celebrities

Jego wyjątkowy, super cienki pędzelek stworzy na powiece, idealnie cienką i równą linię. Pozwala na skorygowanie konturu oka i nadanie mu pożądanego kształtu. Jego dwufazowa konsystencja sprawia, że jest wyjątkowo trwały i nie kruszy się nawet w najbardziej ekstremalnych warunkach. Maksymalnie odporny nawet w bardzo wilgotną pogodę oraz na częste zmiany temperatury. Nie rozmazuje się, dzięki czemu makijaż wygląda świeżo i idealnie przez cały dzień. Dostępny w kolorach czarnym i brązowym.
cena: 9,50zł/4ml

Eveline pojawił się w mojej kosmetyczce stosunkowo niedawno - prawdopodobnie przy okazji jednej z pierwszych wyprzedaży w Rossmannie na -49%. Pierwszy egzemplarz który kupiłam miał bardzo niewydarzony pędzelek - na końcu jakby równo ścięty i bardzo trudny do wyrysowania cienkiej jaskółki. Po jakimś czasie znów go kupiłam i już tego problemu nie było, zatem podejrzewam że po prostu trafiłam na wadliwą sztukę. 
Co do samej formuły: jest jeszcze lepsza niż ta w Wibo. Eveline używam wtedy, gdy wiem że będę potrzebować nienagannego wyglądu przez minimum 14h. Tusz zasycha dość szybko, więc potrzeba wprawionej ręki. Formuła jest nie za rzadka, dobrze się z nią współpracuje. 
Nie ma mowy o rozmazywaniu się (od deszczu czy łez) zatem na tą chwilę to mój must have na trudne warunki;)




Oba eyelinery sprawdzają się u mnie rewelacyjnie i wiem, że będę do nich wracać. Stosunek ceny do jakości jest świetny, a to kolejny plus:) 
Epizody z eyelinerami w pisaku czy żelu były u mnie krótkie i bez większej miłości. Wychodzi na to, że sprawdza mi się to, co na samym początku mojej przygody z makijażem;) 

A jak jest z tymi kreskami u Was? Malujecie je na co dzień czy tylko od większej okazji? :) 
Podeślijcie mi też Wasze ulubione eyelinery!
Czytaj Więcej
18 Komentarze

Fitomed i pielęgnacja włosów farbowanych


Fitomed może pochwalić się szeroką gamą kosmetyczną do pielęgnacji ciała jak i twarzy. Marka wielokrotnie przewijała się u mnie na blogu, z prostego względu - ich kosmetyki sprawdzają mi się bardzo dobrze! Tym razem postawiłam na testy produktów do włosów. Dla przypomnienia - moje włosy są farbowane (zarówno henną jak i farbami chemicznymi), przetłuszczające się, długie i proste. 

Fitomed, Mydlnica Lekarska, Szampon `Herbata i henna` do włosów koloryzowanych (odcienie ciemne)

Składniki aktywne: mocny wyciąg z liści herbaty cejlońskiej oraz z liści henny irańskiej, naturalne substancje myjące (saponiny) wyodrębnione z korzenia mydlnicy lekarskiej, składniki nawilżające i kondycjonujące.
Działanie: synergiczne działanie tych roślin o właściwościach barwiących nadaje włosom ciepłe kasztanowe refleksy oraz zapobiega wypłukiwaniu koloru. Wyciąg herbaciany i z henny zawiera także liczne sole mineralne i antyutleniacze korzystnie wpływające na zdrowy wygląd włosów.
Przeznaczenie: do włosów ciemnych lub po koloryzacji ciemnymi odcieniami farb.
Właściwości: wytwarza swoistą dla mydlnicy lekarskiej pianę i delikatnie myje włosy po koloryzacji.

Skład: Aqua, Saponaria Officinalis Root Extract, Lawsonia Inermis Extract, Camellia Sinensis Leaf Extract, Coco Glucoside, Sodium Laureth Sulfate, Cocamide DEA, Cocamidopropyl Betaine, Propylene Glycol, Peg-7-Glyceryl Cocoate, Polyquaternium-7, Cytric Acid, Parfum, Dmdm Hydantoin, Methylisothiazolinone, Methylchloroisothiazolinone.
Cena: 11,50zł/250ml, do kupienia w Fitotece


Szampon zamknięty jest w przezroczystej butelce zaopatrzonej w niewielki otwór, przez który jesteśmy w stanie kontrolować ilość wylewanego kosmetyku na dłoń. Konsystencja szamponu jest dość wodnista, ale nie na tyle by była uciążliwa w codziennym użytkowaniu. Jak na szampon naturalny pieni się super - zapewne to zasługa mydlnicy lekarskiej, którą ma w składzie. Zabarwienie rudo-brązowe szamponu ma za zadanie podtrzymanie koloru farbowanego włosa - czy jest tak faktycznie - trudno określić. Na pewno w jakimś stopniu pielęgnuje to kolor naszej czupryny ;) 
Warto nadmienić o aspekcie oczyszczającym kosmetyku. Pod tym względem działa bardzo dobrze i wszystkie fanki szamponów nieobciążających będą zadowolone! 

- - - - - - - -

Fitomed, Mydlnica Lekarska, Odżywka ekstraziołowa do włosów koloryzowanych `Herbata i henna` (odcienie ciemne)

Składniki aktywne: wyciąg z liści herbaty cejlońskiej i henny irańskiej, witamina E.
Działanie: odżywka zmniejsza łamliwość włosów osłabionych po koloryzacji, pogrubia je, przyspiesza ich porost, ułatwia rozczesywanie. Na dłużej utrzymuje ciemny kolor fryzury, nadając jej ciepłe kasztanowe refleksy.
Sposób użycia: stosując niewielką ilość odżywki, można jej nie spłukiwać.
Składniki: Aqua, Lawsonia Inermis Extract, Camellia Sinensis Leaf Extract, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Dipalmitoylethyl Hydroxyethylmonium Methosulfate, Glycerin, Tocopheryl Acetate, Panthenol, Parfum, Phenoxyethanol(and)Ethylhexylglycerin. 
Cena: 10zł/200ml do kupienia w Fitotece.


Na samym początku chciałabym wspomnieć o ekstrakcie z henny na samiuśkim początku składu! To duży plus. Opakowanie to samo jak w przypadku szamponu, jednak buteleczka jest odpowiednio mniejsza. Notabene ma uroczy rozmiar i na pewno będę ją wykorzystywać do przelewania innych odżywek;) Kosmetyk jest dość rzadki, łatwo nakłada się na włosy. Niestety przy dłuższych pasmach schodzi dość duża ilość przy jednorazowym użyciu. 
W efekcie dostajemy lekko nawilżone, nieobciążone włosy o ziołowym zapachu, który po chwili się ulatnia. Odżywka należy do tych lekkich, idealnie pasujących do codziennego stosowania - zapewne to dzięki temu krótkiemu składowi;) 
Może nie sprawdzić się na włosach skłonnych do plątania czy też wymagających turbonawilżenia. Producent określa ją jako d/s i b/s jednak ja stosowałam ją tylko w wariancie ze spłukiwaniem. 
Ciężko mi się wypowiedzieć w kwestii barwienia włosów, czy przedłużania żywotności koloru. Jedyne co zauważyłam to nieco przedłużony blask zafarbowanych kosmyków. 

             Fitomed słynie z ziołowych zapachów w swoich kosmetykach i tak też jest w tym przypadku. Zarówno szampon jak i odżywka pachną bardzo przyjemnie. Duet ten zdecydowanie sprawdzi się na włosach krótkich, cienkich, przetłuszczających i nie plączących się oraz nie wymagających obciążenia na co dzień :) 
Dajcie znać czy stosowałyście kosmetyki do włosów z Fitomedu?
Czytaj Więcej
5 Komentarze

Duet do tłustej skóry - krem Uriage HYSEAC 3-Regul oraz pasta SOS!

 
Przedstawiłam Wam w jednym z ostatnich wpisów markę Uriage, która po raz pierwszy gościła na moim blogu. Był to żel do mycia twarzy bez mydła - kosmetyk bardzo przypadł mi do gustu. Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam pokrótce mój obecny duet do zadań specjalnych!

Uriage Hyseac 3-regul krem pasta SOS pielęgnacja skóry tłustej trądzikowej recenzja blogspot

 

Uriage, Hyseac 3-Regul

Pierwszy z nich to nowość na rynku - Hyseac 3-Regul. Innowacyjne działanie trzech patentów: Potwierdzona skuteczność dzięki połączeniu wyjątkowych składników aktywnych i Wody Termalnej Uriage. Redukuje powstawanie zaskórników (TLR2-Regul, AHA/BHA), ogranicza namnażanie się bakterii i przywraca odpowiednią florę bakteryjną skóry (MPA Complex), reguluje wydzielanie sebum (wyciąg z lukrecji). Wyjątkowo lekki krem nadaje matowe wykończenie, a skóra staje się gładka i rozświetlona.

W skład wchodzi woda Termalna Uriage, MPA Complex, kwasy AHA/BHA, TRL2-Regul Complex, wyciąg z lukrecji. 

Krem ma bardzo lekką konsystencję, pachnie delikatnie i świeżo. Wchłania się bardzo dobrze, pozostawiając uczucie delikatnego nawilżenia. Często kremy tego rodzaju są silnie matujące i ściągające skórę, a tutaj tego nie ma. Niestety mimo lekkości nie sprawdził się u mnie w roli kremu pod makijaż - zanotowałam szybsze świecenie się, natomiast na noc okazał się być idealny! 
Kosmetyk koi zmęczoną po całym dniu skórę i pomaga jej się zregenerować, a przy okazji działa zbawiennie na regulację sebum, z którym ciągle się borykam. 
Cena kremu waha się podobnie jak pasty, najtańsza opcja to 34,90zł w jednej z internetowych aptek. Ale warto polować na promocje chociażby w Super-Pharm, gdzie marka często bierze udział w różnych zniżkach.

Uriage Hyseac 3-regul krem pasta SOS pielęgnacja skóry tłustej trądzikowej recenzja blogspot

 

Uriage, Hyseac Pasta SOS 15 g

Skuteczna pielęgnacja SOS ukierunkowana na redukcję zmian trądzikowych. Hyseac SOS Pasta przyspiesza dojrzewanie zmian trądzikowych, aby szybciej je usunąć. Zawiera olej z drzewa herbacianego oraz zieloną glinkę o działaniu ściągającym i antyseptycznym. Wyjątkowa konsystencja według starej receptury. Produkt hipoalergiczny, niekomedogenny.

W skład wchodzi woda Termalna Uriage, olej z drzewa herbacianego, zielona glinka, ichtiol, tlenek cynku.

        Tego typu kosmetyk jest mi znany od dobrych kilku lat - mowa tutaj o paście cynkowej. Sama w sobie działa dobrze, ale mało inwazyjnie. Gdy tylko pasta Hyseac trafiła w moje ręce, wróżyłam owocną współpracę;) Idealnie skomponowany skład po prostu nie mógł się nie sprawdzić.
Konsystencja pasty jest bardzo zbita i wystarczy odrobina by przykryć całą zmianę. Producent zaleca stosowanie pasty na noc - jednak ciągle wybrudzone poszewki poduszek skutecznie mnie do tego zniechęciły. Nakładam ją gdy wiem, że nie będę już wychodzić z domu. Ewentualnie można delikatnie zakleić plasterkiem posmarowane miejsce i pozwolić, by pasta działała przez całą noc. 
Czy działa? Owszem tak! Przyspiesza gojenie się już powstałych zmian, podsusza je, zostają mniejsze ślady. Mimo dość wysokiej ceny (można ją dostać w różnych cenach, najtańsza opcja jaka znalazłam to 34,90zł) to jest tak wydajna, że wystarczy na bardzo długi czas. Jej działanie jest również wielkim plusem, o którym warto mówić. 


Duet Hyseac przypadnie do gustu każdemu o skórze z problemami - trądzik, ropne zmiany, zaskórniki, rozregulowana produkcja sebum. Oczywiście potrzeba czasu oraz regularności by problemy wyeliminować całkowicie. Na pewno dam Wam znać w jednym z projektów denko jak krem sprawdzał mi się do wykończenia tubki. 

Dajcie znać czy marka Uriage jest Wam znana i co polecacie?  
Czytaj Więcej
5 Komentarze

Przegląd baz pod cienie - Hean, Wibo i Maybelline

 
Bazy pod cienie są moim niezbędnym elementem w każdym makijażu. O wiele lepiej pracuje się z cieniami, lepiej się blendują i przede wszystkim dłużej utrzymują. W ostatnim czasie chciałam spróbować coś nowego i zakupiłam dwie nowości - od Wibo oraz matowy cień w słoiczku od Maybelline, który podobno jest zamiennikiem paint pot z MAC. 


HEAN, STAY ON eyeshadow base

Utrwalająca i wygładzająca baza pod cienie prasowane i sypkie. Wzmacnia intensywność koloru, utrwala cienie i ułatwia ich aplikację. Nie pozostawia tłustego filmu.
O bazie HEAN STAY ON opublikowałam już dość dawno osobny wpis, do pełną recenzję znajdziecie tutaj. Baza ma postać lekkiego kremiku, z niewidocznymi na powiece drobinkami. Aplikacja jest bezproblemowa, z łatwością rozprowadza się na powiece. Podbija pigmentację. Działa bardzo dobrze, jeszcze mnie nie zawiodła. Bardzo wydajna, starcza na długi okres mimo częstego używania.
Stosunek jakości do ceny: świetny! Za 14g bazy zapłacimy ok. 15zł. 


Wibo, Eyeshadow Base

Kremowa baza pod cienie. Delikatna w dotyku konsystencja przedłuża trwałość cieni. Wygładza i rozjaśnia skórę. Formuła zawiera wosk pszczeli i wit.E. Sprawia, że kolory są bardziej intensywne i nie rolują się w załamaniach powiek nawet po wielu godzinach. Testowany dermatologicznie. 
Słoiczek tej bazy jest naprawdę mały, więc właścicielki długich paznokci muszą zaopatrzyć się w jakąś szpatułkę. Konsystencja bazy od Wibo niestety nie jest aż tak masełkowata jak ta Hean - ma tendencję do zbijania się i nierównego rozkładania na powiece. Co w efekcie rano, gdy się śpieszymy wcale nie pomaga. Gdy jednak uda nam się równo ją rozprowadzić to cienie całkiem dobrze się do niej przyklejają i długo utrzymują. Lekko podbija pigmentację. 
Stosunek jakości do ceny: średni, za 4g bazy zapłacimy ok. 10zł. 





Maybelline, Color Tattoo 24h Creamy Mattes, 93 Creme De Nude

Wyjątkowy cień o konsystencji kremu-żelu, dający niezwykłe, matowe wykończenie. Wyjątkowa formuła intensywnie nasyca spojrzenie kolorem do 24 godzin, kremowa konsystencja żelu nie blaknie, dla efektu tatuażu.
Cienie z tej serii nie kusiły mnie do momentu pojawienia się na rynku tych matowych cudaków. Od razu miałam wizję świetnej bazy pod cienie, która dodatkowo zakryje cienkie żyłki na powiekach, zwiększy intensywność cieni, etc. Opakowanie częściowo szklane, dosyć ciężkie. Sama konsystencja cienia nie jest bardzo łatwa w aplikacji, ale przy odrobinie wprawy da się z nim pracować. Niestety ta forma bazy pod cienie sprawdziła się u mnie najgorzej. 
Z całej trójki najkrócej utrzymuje cienie na swoim miejscu, dość ciężko się rozcierają. 
Stosunek jakości do ceny: średni, za 4ml bazy zapłacimy ok. 18zł.


Mimo chęci znalezienia lepszej, drogeryjnej bazy moje poszukiwania zakończyły się fiaskiem - z podkulonym ogonem zostaję wierna Hean! Bazy z Wibo oraz Maybelline zużyję wtedy, kiedy nie będę potrzebowała nienaruszonego makijażu przez wiele godzin. 
Koniecznie napiszcie mi swoje bazy pod cienie, które się u Was sprawdzają!
Czytaj Więcej
12 Komentarze

Elektryzujące się włosy zimą - mój patent


Od późnej jesieni do wczesnej wiosny powraca ten sam problem - elektryzujące się włosy. A to od czapki, a to od szalika... Sterczące pojedyncze włosy w każdym możliwym kierunku. Której z Nas to się nigdy nie zdarzyło? ;)  

Z pomocą przyszedł mi duet z nowej linii Dove Regenerate Nourishment oraz serum z Toni&Guy Shine & Anti-Fizz.  


Toni&Guy serum drops Shine & Anti-Fizz 

Odżywcze serum wygładzające i nabłyszczające włosy, zapobiega elektryzowaniu i puszczeniu się włosów, nadając im lśniący blask.

Skład: Cyclopentasiloxane (emolient, zapobiega nadmiernemu odparowywaniu wody, substancja lotna), Dimethiconol (suchy emolient, nabłyszcza i wygładza,
bardzo stabilny chemicznie oraz odporny na temperaturę), Parfum (Fragrance), Phenyl Trimethicone, Amodimethicone, Alpha-Isomethyl Ionone, Benzyl Alcohol, Bezyl Salicylate, Butylphenyl Methylpropional, Citral, Citronellol, Coumarin, Geraniol, Hexyl Cinnamal, Hydroxycitronellal, Limonene, Linalool.
Cena: 40zł / 30ml

Nie ma dnia bym nie zabezpieczyła końcówek włosów jakimś silikonem. Przez ostatnie miesiące testowałam właśnie to serum z Toni&Guy. W składzie króluje silikon, ale to właśnie on pomaga ujarzmić puszące i elektryzujące się włosy. Serum pachnie obłędnie a co więcej - włosy pachną jeszcze przez dobre kilka godzin! Jest szalenie wydajne - jednorazowo zużywam maksymalnie półtora pompki; rozprowadza się z dużą łatwością po włosach, nie powoduje ich strączkowania czy dziwnego przetłuszczenia. Lubię też aplikować go ponownie w trakcie dnia by nieco nabłyszczyć włosy. 
Mimo że to olejek to nie udało mi się jeszcze z nim przesadzić;) Chyba że po prostu moje włosy tak go polubiły.



Dove, Advanced Hair Series, Regenerate Nourishment - szampon i odżywka

Produkty z tej linii dostałam na spotkaniu Dove, o którym pisałam w tym wpisie. Seria dedykowana jest do włosów mocno zniszczonych. Szampon/odżywka Dove Regenerate Nourishment to część zaawansowanego programu, z ekstraktem z Czerwonych Alg i Nutri Keratin Complex, który regeneruje nawet bardzo zniszczone włosy, aby stały się gładkie, silne i bez uszkodzeń.
Ceny: ok. 20zł/250ml 

Jak wiecie moje włosy nie są zniszczone, więc nie mam zamiaru nikomu wciskać kitu że seria zdziałała cuda na mojej głowie. Produkty Dove do włosów są przeważnie mocno bogate w silikony - tak też jest tutaj. Dlatego właśnie szampon połączony z odżywką tak dobrze sprawdził mi się w tym nagłym kryzysie na głowie;) 
Szampon jest bardzo gęsty i szalenie wydajny - pieni się mocno (dzięki detergentom) ale zbytnio nie wysusza. Odżywka ma konsystencję powiedziałabym "w sam raz" - gładko rozprowadza się na włosach. Oba kosmetyki przyjemnie pachną (dość typowo dla Dove) jednak zapach nie zostaje z nami na dłużej. Warto wspomnieć na końcu tejże recenzji że nie sięgam codziennie po ten duet, gdyż prawdopodobnie za bardzo obciążyłby włosy. Optymalna częstotliwość u mnie to co 2-3mycie właśnie w tym okresie, kiedy dokuczają mi elektryzujące się włosy;)

Tak wygląda moja zimowa doraźna pielęgnacja włosów. Chętnie poczytam o Waszych sposobach na elektryzujące się kosmyki! 
Czytaj Więcej
7 Komentarze

Kwas migdałowy dla początkujących - krem oraz tonik NOREL dr Wilsz!


Pod koniec listopada, czyli przeszło prawie dwa miesiące rozpoczęłam swoją przygodę z Norel dr Wilsz. Po raz pierwszy miałam do czynienia z marką, więc tym bardziej byłam jej ciekawa. Zima to idealny okres dla kwasów (nawet delikatnych), dlatego mój wybór padł na serię Mandelic Acid w której dostępne są: krem do twarzy, tonik oraz żel oczyszczający. Dziś przedstawię Wam działanie dwóch pierwszych. 

Preparaty z linii Mandelic Acid oparte są na kwasie migdałowym i polihydroksykwasach (PHA). Te unikalne substancje czynne w sposób szybki i widoczny poprawiają kondycję i wygląd skór młodych, tłustych ale również dojrzałych, ze zmarszczkami i przebarwieniami. Dodatkowo zawarte w preparatach wyciągi roślinne, alantoina, pantenol i kwas hialuronowy zapewniają działanie regenerujące, łagodzące i przeciwzapalne.
Preparaty delikatnie złuszczają naskórek, wyrównują jego powierzchnię (rozszerzone pory, bruzdy, zmarszczki) i rozjaśniają koloryt. Regularnie stosowane zapewniają skórze gładkość, „świetlistość” i młody wygląd.

 

Tonik żelowy z kwasem migdałowym

Bezalkoholowy tonik żelowy o unikalnych własnościach wygładzających i rozjaśniających. Przeznaczony dla każdego rodzaju cery, również delikatnej, naczyniowej i z przebarwieniami. Dzięki zawartości kwasów wspomaga usunięcie obumarłych komórek naskórka, ujednolica koloryt cery i utrzymuje florę bakteryjną skóry w równowadze. Nie podrażnia i nie piecze. Receptura toniku zawiera:
- 6% kwas migdałowy - o działaniu oczyszczającym i rozjaśniającym;
- glukonolakton – działa przeciwzapalnie i wycisza grę naczyniową;
- kwas laktobionowy – chroni skórę przed wolnymi rodnikami, likwiduje stany zapalne i doskonale nawilża;
- pantenol - o działaniu kojącym i nawilżającym.
Stosowanie: wieczorem po zmyciu makijażu nałożyć na skórę twarzy szyi i dekoltu. Unikać kontaktu z oczami. Można stosować również w okresie letnim. Na noc aplikować krem z kwasem migdałowym i PHA.
Cena: 44zł/200ml, dostępny w sklepie on-line
- - - - - - - 
 Żelowa konsystencja produktu to była dla mnie nowość. Dzięki temu tonik okazał się być niesamowicie wydajny - zużycie widoczne na zdjęciu to efekt niemalże codziennego stosowania. Nakładam go nieco inaczej niż inne produkty tego typu - omijam etap wacika - nalewam tonik na dłoń i wklepuję go bezpośrednio w twarz, oczywiście skrupulatnie omijając okolice oczu. Dzięki tej metodzie ma szanse lepiej zadziałać, a i niepotrzebnie go nie marnujemy;) Pozostawiam go na kilka chwil do wchłonięcia po czym przechodzę do kremu. 
Tonik pozostawia lepką powłokę na twarzy. Może to być minus dla tych, którzy nie lubią kłaść się spać z czymś, przez co przykleimy się policzkiem do poduszki;) Jednak odpowiednio wczesna aplikacja produktu pozwoli ominąć ten dość błahy problem. 
Czy pomógł mi w walce z lepszym wyglądem cery? I tak i nie. Moja tłusta cera, która ma nierówną strukturę, dużo drobnych przebarwień i ciągle powstających wykwitów nie odnotowała całkowitego polepszenia stanu. Na pewno warto wspomnieć o kilkukrotnym złuszczeniu się skóry wkoło nosa oraz na brodzie - co było dla mnie plusem, chociaż spodziewałam się mocniejszego działania/mocniejszego złuszczenia:) Ale całkowity wyrok w tej sprawie wydam gdy zużyję całą butelkę. 
Tonik przypadnie do gustu nawet wrażliwcom przez wzgląd na łagodne złuszczanie. Przez swoją wydajność jest wart każdej złotówki!

 

Krem rozjaśniająco - wygładzający z kwasem migdałowym i PHA

Krem na noc o jedwabistej konsystencji i świeżym zapachu, dla każdego rodzaju cery w każdym wieku. Głęboko nawilża, złuszcza i wygładza nierówności skóry – rozszerzone pory, bruzdy, zmarszczki. Rozjaśnia przebarwienia i ujednolica koloryt cery, zapewniając jej „świetlistość” i młody wygląd. Regularnie stosowany zmniejsza rumień i teleangiektazje (poszerzone naczynka krwionośne). Recepturę kremu wzbogacono w:
- 4% kwas migdałowy – złuszcza, rozjaśnia i zmniejsza nierówności naskórka. Działa antybakteryjnie (przyśpiesza gojenie wykwitów trądzikowych) i normalizująco na pracę gruczołów łojowych. Pobudza syntezę kolagenu wpływając na poprawę jędrności i elastyczności skóry;
- 6% polihydroksykwasy (glukonolakton, kwas laktobionowy) – delikatnie złuszczają, nawilżają i poprawiają gojenie naskórka. Neutralizują wolne rodniki i zmniejszają zaczerwienienie skóry;
- ekstrakt z nasion lnu (źródło cennych kwasów omega-3, mikroelementów i aminokwasów) – działa regenerująco i niweluje drażniące działanie kwasów;
- hialuronian sodu (niskocząsteczkowy kwas hialuronowy) – optymalnie nawilża i wiąże wodę w naskórku;
- alantoinę, pantenol – działają łagodząco i przeciwzapalnie.
Stosowanie: codziennie na noc na skórę twarzy, szyi i dekoltu, z ominięciem okolic oczu. Można stosować również latem. Na dzień używać kremu z filtrem przeciwsłonecznym min. SPF 20.
Cena: 78zł/50ml, dostępny w sklepie on-line.  
- - - - - 
Krem zamknięty jest w eleganckim słoiczku z grubego plastiku. Opakowanie wygląda naprawdę ekskluzywnie i drogo - zakrętka ma lustrzany odblask, a i zakręca się inaczej niż wszystkie inne kremy w słoiczkach. Dużym plusem jest plastikowa przykrywka - zwiększa higienę użytkowania kosmetyku. Krem z serii Mandelic Acid to naprawdę coś innego niż dotychczas stosowałam. Jest bardzo treściwy, ma zbitą konsystencję. Przyjemnie i łatwo się aplikuje - jednak mimo dobrego wklepania nie wchłania się całkowicie. Oczywiście stosując go tylko na noc ma to małe znaczenie, ale w połączeniu z tonikiem mamy dość mocno klejącą się powłokę na skórze twarzy;)  
Podejrzewam, że nie wchłania się całkowicie ze względu na moją tłustą skórę. W przypadku innego rodzaju może być inaczej. 
Krem naprawdę mocno nawilża - rano skóra jest bardzo mięciutka i promienna (niezależnie od tego, ile godzin przespałam) i w ogóle nie przypomina kremu, który miałby pomóc złuszczać naskórek. 
Działanie kremu w połączeniu z tonikiem przyniosło oczekiwane rezultaty - zniknęły drobne przebarwienia, skóra stała się jaśniejsza i nieco odświeżona.
Niestety kuracja nie przyniosła u mnie na razie działania przeciwtrądzikowego czy hamującego powstawania kolejnych zmian, ale tak jak napisałam w przypadku toniku - zużyję oba produkty do końca i dam znać w projekcie denko;)



+ niskie stężenie kwasu migdałowego (4-6%) idealne dla kuracji w domowym zaciszu
+ seria Mandelic Acid jest dla każdego typu cery
+ działa mało inwazyjnie, można zapanować nad łuszczącymi się skórkami
+ brak przesuszenia w trakcie kuracji
+ krem nie jest komedogenny mimo bogatej konsystencji
+ Polska marka, z krótkimi, dobrymi składami (!) 
+ wydajność

- zarówno krem jak i tonik zostawiają lepki film na skórze

Seria Mandelic Acid od Norel Dr Wilsz to świetny początek dla każdego, kto chce rozpocząć kuracje kwasami.

Warto śledzić markę na ich profilu Facebook, gdzie często organizowane są konkursy czy publikowane recenzje innych blogerek. Dajcie znać czy marka jest Wam znana:) Ja mam do przetestowania jeszcze dwa produkty, więc możecie się spodziewać że Norel znów zagości na blogu.
Czytaj Więcej
17 Komentarze

Kremy do rąk Vaseline - healthy hands stronger nails VS advanced repair


Marka Vaseline już jakiś czas temu szturmem zaatakowała nasz kosmetyczny rynek, a mówiąc konkretnie to na punkcie najzwyklejszej wazeliny większość osób wręcz oszalała. Tejże wazeliny nie posiadam (może faktycznie jest taka niezwykła) ale od jakiegoś czasu testowałam dwa kremy do rąk, o których dziś opowiem dwa słowa. 

Generalnie nie ma dnia żebym nie korzystała z kremu do rąk, bo to typ kosmetyku, który jest zawsze ze mną... Uczucie suchych dłoni to zdecydowanie coś, czego nienawidzę ;) 


VASELINE HAND CREME HEALTHY HANDS STRONGER NAILS


Zdrowo wyglądające dłonie i mocniejsze paznokcie od Vaseline, to krem do rąk z wyciągiem z aloesu. Krem głęboko nawilża, aby zregenerować bardzo suchą skórę dłoni. Zapobiega rozdwajaniu i łamaniu się paznokci - w 2 tygodnie paznokcie stają się 10 x mocniejsze. Wchłania się szybko nie pozostawiając tłustego uczucia. Zawiera keratynę, składnik znany z właściwości wzmacniających i zabezpieczających przed łamaniem i rozdwajaniem się paznokcia.

Skład: Aqua, Paraffinum Liquidum, Dimethicone, Glycerin, Glycol Stearate, Stearic Acid, Hydrolyzed Keratin, Petrolatum, Palmitic Acid, Glyceryl stearate, Cetyl Alcohol, Stearamide AMP, Triethanolamine, Magnesium Aluminum Silicate, Carbomer, Disodium EDTA, Parfum, Methylparaben, Phenoxyethanol, Propylparaben, Alpha-Isomethyl Ionone, Benzyl alcohol, Benzyl Benzoate, Benzyl Salicylate, Butylphenyl Methylpropional, Citronellol, Geraniol, Hexyl Cinnamal, Hydroxycitronellal, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde, Limonene, Linalool.
 
 ~

VASELINE HAND CREME, ADVANCED REPAIR HAND


Krem do rąk do bardzo suchej skóry. Regeneruje suche, spierzchnięte i szorstkie dłonie. Nawilża, aby zregenerować nawet popękane i najbardziej suche miejsca. Wchłania się szybko nie pozostawiając tłustego uczucia. Klinicznie udowodnione utrzymanie zregenerowanych dłoni przez 3 tygodnie. Działanie na rogową warstwę naskórka.

Skład: Aqua, Glycerin, Isopropyl Palmitate, Distearyldimonium Chloride, Cetyl Alcohol, Paraffinum Liquidum, Steareth-21, Dimethicone, Petrolatum, Lecithin, Tocopheryl Acetate, Borago Officinalis Seed Oil, Isopropyl Myristate, Stearyl Stearate, Stearic Acid, Polybutene, Isopropyl alcohol, Tapioca starch, Sodium chloride, Methylparaben, DMDM Hydantoin, Propylparaben, CI 77891, Aqua, Glycerin, Isopropyl Palmitate, Distearyldimonium Chloride, Cetyl Alcohol, Paraffinum Liquidum, Steareth-21, Dimethicone, Petrolatum, Lecithin, Tocopheryl Acetate, Borago Officinalis Seed Oil, Isopropyl Myristate, Stearyl Stearate, Stearic Acid, Polybutene, Isopropyl alcohol, Tapioca starch, Sodium chloride, Methylparaben, DMDM Hydantoin, Propylparaben, CI 77891.
  
 
Oba kremy mają po 75ml pojemności i są zamknięte w poręcznych tubkach. W kwestii zapachu różowa wersja ma nieco chemiczny zapach, który po krótkim czasie się ulatnia. Biały jest całkowicie bezzapachowy (co obiecuje producent). Konsystencje kremów, co widać na zdjęciu wyżej, znacznie się różni. Różowy jest bardzo lekki, a wersja biała jest zbita i mocno treściwa. 
A jak z nawilżaniem? 
Jeśli chodzi o działanie to krem intensywna regeneracja dłoni bardziej przypadł mi do gustu. Mimo gęstej konsystencji świetnie się wchłania i daje długotrwałe uczucie nawilżenia, zapewne dzięki glicerynie na samym początku składu. Nie jest to krem do użytkowania w ciągu dnia - bo trzeba odczekać aż się wchłonie, jednak na noc w połączeniu z bawełnianymi rękawiczkami sprawdza się super! 
Krem zdrowo wyglądające dłonie i mocniejsze paznokcie (czyli w różowej tubce) mimo super obietnic producenta sprawdził się u mnie mocno średnio:( Podejrzewam że to przez parafinę na początku składu, później silikon a gliceryna umieszczona jest dopiero za nimi. Krem wchłania się błyskawicznie i dosłownie po chwili dopada mnie uczucie suchych rąk. Nie zauważyłam polepszenia stanu moich paznokci - pewnie gdybym smarowała dłonie w momencie gdy lakier z nich byłby zmyty mógłby coś zdziałać. 

Oba kremy są bardzo wydajne, mimo że ich pojemności są uszczuplone. Dostaniecie je w każdej lepszej drogerii (na pewno Rossmann) a ich cena nie przekracza 8,99 (na promocji można dorwać je taniej). 
Znacie Vaseline?
Czytaj Więcej
18 Komentarze

Żel do mycia twarzy bez mydła - Uriage hyseac - gel nettoyant


Nie wyobrażam sobie wieczornej pielęgnacji twarzy bez demakijażu z użyciem wody. Przeróżne żele przewijały się w mojej kosmetyczce, niestety nie każdy sprostał moim oczekiwaniom. Dziś opowiem kilka słów na temat kosmetyku z marki Uriage, którą miałam przyjemność testować po raz pierwszy. 

Linia Hyséac to produkty skomponowane stricte dla skóry tłustej i mieszanej. Inne kosmetyki z tej linii możecie podglądnąć na stronie producenta Labo-Uriage.

Hyséac żel oczyszczający

Wyjątkowo delikatny żel bez mydła, odblokowuje pory, skutecznie usuwa zanieczyszczenia i nadmiar sebum. Nie powoduje podrażnień, nie wysusza skóry. Pozostawia skórę czystą i świeżą. 
W skład żelu wchodzi: Woda Termalna Uriage, piroktonian olaminy, ekstrakt z wierzbownicy (Epilobium), glicyna.


Żel zamknięty jest w poręcznej, miękkiej tubie zamykanej na klapkę. Dozownik jest dość mały, przez co możemy kontrolować ilość używanego produktu. Tuba niestety nie jest przezroczysta, zatem nie widzimy ile produktu zostało. Zapach jest dość charakterystyczny dla linii Hyséac - krem pachnie tak samo. Jest to świeża woń, która rano działa orzeźwiająco - ale nie drażni naszego nosa;)  Konsystencję kosmetyku określiłabym jako rozrzedzony żel - jest na tyle zbity, że można go nadal nazywać żelem, ale nie jest to postać np. żelu do włosów. W praktyce komfort użytkowania wciąż zachowany! ;)


Żel podczas masażu wytwarza delikatną piankę. Bardzo dobrze oczyszcza, bez nadmiernego ściągnięcia skóry. Nigdy mnie nie podrażnił oraz nie spowodował dodatkowego wysypu (a wiadomo, jak to bywa z kapryśną cerą...) Nie zauważyłam by odblokował moje pancerne pory ;) jednak przypadł mi na tyle do gustu, że z przyjemnością zakupię go ponownie.
Jest bardzo wydajny - tuba o pojemności 150ml śmiało wystarczy na 2-3miesiące codziennego używania 2 razy dziennie.

+ wydajny
+ piękny zapach
+ świetne oczyszczanie z resztek makijażu
+ nie podrażnia
+ nie wysusza  
+ woda termalna Uriage na 2. miejscu w składzie
- nie dla wrażliwej cery - może okazać się zbyt mocny


A Wy na co stawiacie przy codziennym oczyszczaniu twarzy? :)
Czytaj Więcej
8 Komentarze

Przegląd masek do włosów BingoSpa - keratynowa i z glinką Ghassoul


Dobra maska do włosów pomaga utrzymać włosy w dobrej kondycji. Ja swoje poszukiwania idealnej maski skierowałam ostatnio znów w kierunku Bingo Spa. W moje ręce wpadły dwie pozycje: keratynowa kuracja do włosów ze spiruliną oraz maska do włosów z glinką Ghassoul.  Która z nich sprawdziła się lepiej na moich prostych, farbowanych włosach?  

Bingo Spa, Keratynowa kuracja do włosów ze spiruliną

Keratyna utrzymuje właściwy poziom nawilżenia skóry i włosów, a dzięki zawartości siarki likwiduje  stany zapalne. W swoim składzie Keratynowa Kuracja BingoSpa zawiera spirulinę, która  regeneruje włókna włosów, zapobiega ich łamaniu i rozdwajaniu końcówek, dodaje im objętości i sprężystości, hamuje wypadanie włosów. Dzięki kuracji keratynowej włosy ulegają wyraźnemu wzmocnieniu i w sposób zauważalny zwiększa się ich objętość, odzyskują połysk, gładkość  i zdrowy wygląd.
Sposób użycia: preparat delikatnie wmasować we włosy i skórę głowy. Po 10 minutach włosy dokładnie spłukać, wysuszyć i rozczesać. Zabieg powtarzać codziennie przez 5 dni, następnie profilaktycznie 1-2 razy w tygodniu.





Kuracja ma dość zbitą konsystencję jak na produkty do włosów z BingoSpa. Zapach dość mocno kremowy - na szczęście ni krzty nie przypomina spiruliny (która jak dla mnie ma nieznośny zapach;) Jeśli chodzi o skład - na samym początku mamy emulgator, który zapobiega nadmiernemu odparowywaniu wody z powierzchni (jest to pośrednie działanie nawilżające), przez co kondycjonuje, czyli zmiękcza i wygładza włosy, potem Stearamidopropyl Dimethylamine - naturalny składnik pozyskiwany z oleju rzepakowego, zastępujący działanie silikonu, działanie antystatyczne, odżywcze, kondycjonujące; hydrolizowana keratyna na szóstym miejscu czyli całkiem wysoko. 

Stosowałam tą maskę zgodnie z zaleceniem producenta; co zauważyłam na samym początku to mocne wygładzenie włosów - o to nie było trudno, gdy włosy lubią keratynę. Warto pamiętać, by dokładnie wypłukać skalp - przy tak częstym (jak producent zaleca przy każdym myciu na początku kuracji) nakładaniu można niepotrzebnie obciążyć włosy. Niestety moje kosmyki są z tych przetłuszczających się i odnotowałam że są krócej świeże.
Diametralnych zmian w kondycji włosów nie zauważyłam, jednak nie można odmówić zmniejszonej łamliwości włosów; są sprężyste i zdecydowanie bardziej zdyscyplinowane. 
250g maski kosztuje 14,70zł i można ją dostać w sklepie on-line Bingo Spa. 

Bingo Spa, maska do włosów z glinką Ghassoul


Glinka Ghassoul zawiera unikalne bogactwo krzemu, magnezu i wapnia, które remineralizują i odbudowują włosy. Glinka charakteryzuje się wysoką zawartością składników mineralnych, zwłaszcza krzemionki, która ma bardzo ważny wpływ na wygląd skóry, włosów i paznokci. Krzemionka zwiększa gładkość i sprężystość włosów. Bardzo dobry współczynnik absorpcji i stosunek wymiany jonowej powoduje, że Ghassoul w oczyszczaniu, odtruwaniu i leczeniu skóry głowy jest bardziej skuteczna niż większość innych glinek. Skutecznie myje włosy i skórę głowy, nie uszkadzając łuski włosowej i włókien keratynowych. Chroni przed zanikiem warstwę lipidową skóry głowy.
Po zastosowaniu maski BingoSpa z glinką Ghassoul włosy stają się błyszczące, miękkie i sprężyste.
Sposób użycia: maskę BingoSpa równomiernie rozprowadzić na umytych, wilgotnych włosach. Po ok. 2 min. dokładnie spłukać.


Krótki skład, ogromna pojemność i przyzwoite działanie. Tak chciałabym zacząć opis tej maski! Bardzo lubię te wszystkie produkty do włosów, które mają po 500ml i można je dowolnie mieszać ze wszystkim - olej, który solo działa zbyt słabo; miód, żółtko etc. Ostatnio dodałam jej również do farby drogeryjnej i nie wpłynęło to na moc farbowania, a i włosy mniej ucierpiały. 
Zapach jest również delikatny, nie utrzymuje się na włosach. Ma dość krótki skład, jednak tytułowa glinka jest niestety na ostatnim miejscu przed parfum, czyli jest jej niezbyt dużo. Ale mocne nawilżacze w większej ilości rekompensują i finalnie maska sprawdza się super jako codzienna odżywka, która nie obciąża włosów.  
500g maski kosztuje 12,50zł i można ją dostać w sklepie on-line Bingo Spa. 

Jakie macie doświadczenia z kosmetykami do włosów BingoSpa? Macie swoje perełki?
Czytaj Więcej
9 Komentarze
Obsługiwane przez usługę Blogger.