Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rimmel. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rimmel. Pokaż wszystkie posty

6x nie wiem! Czyli o kosmetykach średniakach słów kilka!


Ile razy coś, co było hitem w blogosferze/weszło dopiero co na rynek nie sprawdziło się u Ciebie w ogóle? Każdy jest inny na szczęście i mamy różne potrzeby. Na ogół trafiam bardzo rzadko na kosmetyki, które jest mi ciężko zakwalifikować - bo przeważnie albo coś się sprawdza, albo nie - i ląduje w koszu. O takich totalnych bublach powstał wpis, natomiast dziś kilka pozycji, które są mi mocno obojętne.  


Och Panie Batiste (1), ile ma Pan zwolenniczek! Piękna wizja ekspresowego odświeżenia fryzury to pokusa dla każdej z Nas. Niestety okazało się, że albo nie potrafię go używać, albo moje włosy są bardzo oporne na jego czar;) Nie jest to zły kosmetyk, bo owszem, przedłuży świeżość kosmyków, ale w moim przypadku jest to krótka chwila, to samo jest z grzywką. Myślę, że spokojnie będę mogła dalej funkcjonować bez niego. Cukrowy peeling do ciała (2) z Perfecty o wspaniałym zapachu Pina Colady to uczta dla nosa! Ale cóż z tego zapachu, kiedy działanie mizerne. Jeszcze jestem w stanie wybaczyć dość delikatne złuszczanie, w końcu to peeling cukrowy który szybko znika pod prysznicem, ale składu już wybaczyć nie mogę! Piękna parafinka na początku, która obrzydliwie oblepia ciało:( Wiem że są zwolenniczki takich specyfików, dlatego nie jest to totalny bubel.  




Perfecta, krem matujący na dzień i na noc 25+ dekoder młodości (3) z opisu brzmi niemal idealnie dla mnie, jednak praktyka zweryfikowała rzeczywistość. Krem pięknie pachnie, jak wszystkie kremy Perfecty. Mam tłustą cerę i liczyłam na mat - niestety krem przyniósł odwrotny efekt... skóra dziwnie się świeciła i długo była lepka. Nie odważyłam się użyć go w trakcie dnia pod makijaż bo nie wróżyłam temu nic dobrego;) Na noc był całkiem w porządku, jednak nie nawilżał na tyle, na ile moja tłusta skóra tego potrzebowała. La Roche-Posay Effaclar duo (4) kultowy kosmetyk znalazł się u mnie wśród średniaków. Mimo zużytej całej tubki nie odnotowałam "efektu wow" dla którego mogłabym się pokroić. Nie podziałał na moje podskórne gule, nie spowodował jakiegoś fajnego oczyszczenia skóry. Jedyne za co mogę go pochwalić to lekkie wyregulowanie wydzielanie sebum (stosowany na noc). Oczywiście po czasie buzia trochę się do niego przyzwyczaiła i ograniczyłam nakładanie go do 2x w tygodniu zamiennie z innymi kremami. O, i jest jeszcze szalenie wydajny, naprawdę! Może wrócę znów kiedyś do niego jak trafię na fajną cenę, bo warto mieć go w domu. Estee Lauder advanced night repair eye serum (5) - serum po prostu piecze w oczy. Mimo, że nie dopuszczałam by kosmetyk dostał się bezpośrednio do worka spojówkowego oka. Oddałam go mamie, jednak i u niej nie przyniósł kolosalnych efektów.
Pomadka Rimmel (6) w popularnym odcieniu Airy Fairy - to dopiero był hit w blogosferze! Kolor który miał wszystkim pasować... No właśnie, miał. Pewnego dnia penetrując szafę Rimmela w Rossmannie przyuważyłam promocję na te szminki, i za niewiele ponad 10zł kultowy odcień w końcu był mój. Jakież było moje rozczarowanie, że Airy Fairy nie jest dla mnie:( A jak pachnie pięknie! 


Tak właśnie prezentują się moje średniaki, znacie któregoś z nich? ;) 

Czytaj Więcej
26 Komentarze

Co nowego w kosmetyczce?


Kolorówki nigdy dosyć - powiedziała każda Kobieta;) Ostatnio wpadło do mojej kosmetyczki kilka nowych pozycji. Jednak chciałabym zacząć od jednej pielęgnacyjnej rzeczy - saszetka z zabiegiem mikrodermabrazji od Marion. Jestem raczej nieufna wobec takim szaszetkowym zabiegom, ale dałam mu szansę. Mimo, że moja skóra nie jest sucha to efekt, jaki uzyskałam przypadł mi bardzo do gustu! Zabieg ma trzy etapy - peeling, serum oraz maska. 

Kredka do oczu, która może wygląda nieco przerażająco - bo jak to, taki srebrny na powiekach? Użyta w niewielkiej ilości w wewnętrznym kąciku świetnie odświeża spojrzenie, a przede wszystkim długo się utrzymuje! Moja to L'oreal Color Riche Le Khol w kolorze 112 frosted silver. 


Grube kredki do ust to hit ostatnich miesięcy - u mnie na ustach balsam Rimmel Color Rush w odcieniu 610 sun-kissed. Ma wykończenie błyszczące, ale na lato pasuje jak ulał. Zjada się równomiernie, nie zostawia plam. A jak pachnie! 




No i na sam koniec brzydkie kaczątko zestawienia - szarobury Essiaczek o nazwie fierce, no fear. Pięknie kryje przy dwóch warstwach, schnie super, jak to Essie. Kolor dość niepozorny, ale podoba mi się - chyba pasuje do mojego koloru skóry (a z tym ciężko by trafić z fajnym brązem) - na jesień będzie idealny. Chociaż w sumie teraz też mi się go dobrze nosi! 

Wszystkie kosmetyki znajdziecie w sklepie internetowym eZebra :) 

Dajcie znać, czy coś wpadło Wam w oko? :)



Czytaj Więcej
20 Komentarze

HAUL świąteczno-urodzinowy, zakupy! Dużo zdjęć!

Okres jesienno zimowy zawsze owocuje w nowe zdobycze. Święta, moje urodziny (notabene dwudzieste, żegnaj nastolatko!) czy kuszące wyprzedaże skłaniają bardziej niż zwykle do zakupów. Wiem, że takie posty cieszą się dużą popularnością, bo i sama jak tylko widzę haul'e czy zakupowe notki to przeglądam, byle coś wypatrzeć dla siebie. Zaczynajmy!

Skromne łupy na Rossmannowskim -40%. Pokazywałam je na Fan Page'u, ale tutaj nie miały swojego debiutu. Tusz skradł moje serce od pierwszego użycia, tak samo wodoodporny eyeliner z Wibo! Jest o wiele lepszy od klasycznej. Matowy top i piasek to również króle blogosfery, nie mogło ich braknąć u mnie;)

Batiste, mój pierwszy suchy szampon! Zapach niczym perfumy! Coś czuję, że się polubimy na dłużej. Następnie duży zapas mojego ulubionego zmywacza do paznokci - ISANA nagellack, wersja zielona. Sięgnęłam też w końcu po słynną hennę khadi, w kolorze RED (czyli ta całkowicie naturalna)


Zaczęłam też przygodę z cieniami Inglot! Do tej pory to Sleeki grały główne skrzypce na moich powiekach. Wybrałam je sobie w ramach prezentu od mojego TŻ;) (czekamy jeszcze na drugą część prezentu, która ma mieć debiut w Polsce pod koniec stycznia... Kto zgadnie o czym mowa??:)) 

Numerki od lewej: MATTE 327, AMC SHINE 153, MATTE 353.
Zdradzę Wam w tajemnicy, że 153 jest nieziemski na powiekach... koniecznie muszę go Wam pokazać w akcji!


Zestaw Maybelline - tusz ILLEGAL LENGTH oraz kredka COLORAMA w kolorze 210 turquoise flash - prezent od kochanej Kamili. Dziękuję jeszcze raz!


Kolejny zestaw, tym razem Rimmel - tusz SCANDALEYES flex, oraz lakier do paznokci z serii SALON PRO, sygnowany przez Kate Moss, w kolorze 703 rock n roll.


Niekosmetycznym, ale bardzo ważnym zakupem w grudniu było kupno nowego laptopa! Moje niezdecydowanie dało tutaj w kość, bo przez dobre 2 miesiące szukałam, czytałam, porównywałam, pytałam się wszystkich dookoła, aż w końcu padło na MSI CR70. 17,3" to wspaniała sprawa, ciesze się że mam teraz nieco większy obraz (wcześniej standardowe 15,6")


Ciężko nie wspomnieć również o jakże sławnej już nowości - paletce nude make up kit od Lovely. Pojawiła się już w dwóch postach - tutaj krótkie jej przedstawienie, a tutaj kilka makijaży by pokazać na co ją stać! Następnie druga część prezentu od Kamili, peeling do rąk z serii Planet Spa Avon. Jestem nim naprawdę oczarowana! Ale o nim kiedy indziej. Świeczki LaRissa z Biedronki to moje odkrycie grudnia. Nie wiem czemu tak długo zwlekałam z kupnem! Pachnie bardzo intensywnie, i jest tania jak barszcz (4,99) Czego chcieć więcej!


Mały przedsmak co obecnie testuję dzięki Skarbom Syberii. Jest to Syberyjski balsam Agafii nr 3 na łopianowym propolisie, oraz Szampon Aleppo do wszystkich rodzajów włosów. Znacie te produkty?


Ostatnimi rzeczami, jakie chciałam Wam pokazać są metalowe pudełka na drobiazgi. Dorwałam je w Biedronce za ok 8zł/2szt. Są naprawdę bardzo praktyczne i świetnie wyglądają! Pudełek nigdy dość w moim pokoju ;) Też tak macie?


Co Was najbardziej zainteresowało?
Czytaj Więcej
31 Komentarze
Obsługiwane przez usługę Blogger.