Strony

"Albowiem to, co raz zostało zobaczone, nigdy już nie powróci do chaosu." Vladimir Nabokov
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Siwa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Siwa. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 15 stycznia 2013

Jak zepsułam swoje dziecko.

Moje młodsze dziecię było w zeszłym roku na wycieczce szkolnej w Berlinie. Bardzo się cieszyło i na tę okazję czekało. Po powrocie telefonuje do domu i oświadcza stanowczym głosem:
- Mamo, zepsułaś mnie.
- ... ? Jak to zepsułam?
- Bo ja nie potrafię jeździć z wycieczkami. To nie to samo. Wolałabym zwiedzać ten Berlin po swojemu. 
(tak to mniej więcej brzmiało)

 Tak oto wygląda zepsute dziecko po zakupieniu w Goreme islamskiego katechizmu w języku angielskim

piątek, 2 lipca 2010

Egipt. Siwa. Kilka nocnych zdjęć na pożegnanie

Już jesteśmy spakowane do podróży. I znów nie jestem usatysfakcjonowana gabarytami. Usprawiedliwiam siebie, że w ramach oszczędności wieziemy sobie prowiant na śniadania, których hostele nam nie oferują. Za to parę euro dołożymy gdzie indziej. :) Jutro wyruszamy na kolejną babską eskapadę :) Oby anioły nad nami czuwały i wszystko przebiegło dobrze i żebyśmy spotykały mówiących po angielsku mieszkańców Andaluzji.

Na pożegnanie - przerwa będzie ponad 10 dniowa - kilka migawek z Siwa nocą. Moje ulubione. Jakże mi się tam nocą podobało, zresztą tak jest o tej porze we wszystkich miejscach gdzie bywałyśmy. Przyjemnie, bezpiecznie. Można spacerować, robić zdjęcia na statywie, nikt nie zaczepia, nie ma pijaków. A wokół czas zatrzymany, ludzie uśmiechnięci, poddający się biegowi losu, spokojni... Zapraszam... :) I do przeczytania za dwa tygodnie - niecałe :)



























środa, 30 czerwca 2010

Egipt. Siwa. Ludzie, których spotykamy

Najcenniejsze w podróżowaniu, są spotkania z ludźmi. To właśnie takie ulotne chwile, czyjś uśmiech, rozmowa przy miętowej herbacie, rzucony żart, dzielenie się wrażeniami, jakaś dobra rada odciskają swój ślad najgłębiej. I gdy kolejne zabytki z czasem w naszej pamięci tracą swój trójwymiarowy obraz, blakną, stają się widokówką. To obrazy osób, które poznaliśmy, żyją swoim własnym życiem. Nie przemijają.





Czasem można otrzymać swój portret :) Ja otrzymałam od bardzo miłej Koreanki, która podróżowała z ojcem po Egipcie. Mijaliśmy się kilka razy w Siła, chcieli byśmy ruszyli z nimi na wycieczkę z noclegiem na Saharę, chyba czuli się trochę osamotnieni Niestety musiałyśmy odmówić. Na nas czekała Aleksandria i fundusze powoli zaczynały się kurczyć. Dziś żałuję, mogłyśmy zobaczyć diuny w okolicy Siwa, mogliśmy lepiej poznać tych miłych ludzi, mogłam zobaczyć więcej świetnych szkiców dziewczyny. Szkoda. Pozostał mi jedynie mój portret :)





I jeszcze kilka migawek z Siwa.





Transport osiołkowy z nieodzownym kontaktem telefonicznym







niedziela, 27 czerwca 2010

Egipt. I znów po długiej nieobecności - czyli podejście drugie... :)

       Minęło wiele czasu, stęskniłam się za Waszymi światami, za obrazami pisanymi piórem i utrwalanymi obiektywem aparatu... Stęskniłam się za własnym światem, tym gdzie można oddychać pełną piersią... Mój świat skurczył się do ciasnego miasteczka, problemów, które zakładają kaganiec na duszę - ale gdy się go dłużej nosi, przestaje tak uwierać, zaczyna się o nim zapominać, ba, czasem wydaje się być luźniejszy. Wtedy przypomina się ponownie smak wolności, wtedy przypominają się bezkresne horyzonty i nagle znów chce się żyć, chce się latać. Przynajmniej do chwili gdy szarpnięcie obroży nieuchronnych wydarzeń nie ściągnie nas znów na ziemię. Tak więc jestem. 
       Bardzo dziękuję za słowa otuchy, które od was dostawałam, za waszą obecność. Przychodząc tutaj, czuję się jakbym wracała do domu :) Czuję ciepło. 
Wolna poczułam się z jeszcze jednego powodu, skończyłam dzisiaj zabawę z teczką na awans na nauczyciela dyplomowanego. Wrażenie - post socjalistyczne - jakbym skończyła malować trawę na zielono. Bo czy to pisanie coś zmienia - zawsze tak pracowałam i pracować będę, a znam historie wielu teczek zgoła podlegających pod kategorię wręcz science fiction. Ale to nie ważne :) Było minęło, mogę powiedzieć - done!
       Niestety nie będę zbyt długo - w piątek wyruszam z córą, znów na przekór, wbrew okolicznościom - choć wyjazd nasz wisiał na włosku i nawet zakupione bilety spisałam na straty. Przed nami Andaluzja. Jedziemy na krócej niż planowałyśmy i tak by zobaczyć choć kawałeczek innego świata. Niestety nie spełnię moich marzeń o zobaczeniu Jerez, nie zobaczę koni andaluzyjskich, nie tym razem, zabraknie czasu. Bo ja nie lubię pędzić z miejsca na miejsce, wolę się choćby po prostu powłóczyć ulicami, poobserwować, zapisać w swojej krwi zapach chwili. Ale przyjadę po dziesięciu dniach - i mam nadzieję, że pokażę Wam skrawek Hiszpanii widziany naszymi oczami. A do tego w zanadrzu mam Wiedeń, który odwiedziliśmy z nauczycielską wycieczką - w tempie zawrotnym. A jeszcze troszkę zostało nam Egiptu - za którym tęsknimy, jeszcze tyle z Japonii, Anglii, a los zapewne nie jedno nam przyniesie :)
        A teraz już wracam do Siwa i do studni Kleopatry. W niej według legendy zażywał kąpieli ostatni faraon. Dziś miejsce ablucji - w zasadzie mężczyzn. Ale woda o takim kolorze i w takim upale kusi. Spójrzcie - ta sama woda, która u nas tyle przyniosła bólu i łez - tu daje ludziom tak wiele szczęścia i radości. Bo gdy życie doskwiera, człowiek cieszy się z takich orzeźwiających momentów życia, i wówczas nic już więcej nie potrzeba. Jest się bogatym wodą :)




































środa, 26 maja 2010

Egipt. W drodze do Łaźni Kleopatry.

Dawno nie pisałam, i jeszcze nie mogę się za bardzo do tego zabrać bo primo: moje problemy nie mijają i nie wiadomo kiedy miną, secundo, koniec roku się zbliża i pisanie teczki na dyplomowanego wisi nade mną niby miecz Damoklesa, więc roboty mam na 48 godzin na dobę. A po tertio pogięło mnie dzisiaj i z karkiem przekrzywionym trudno usiedzieć, ale się stęskniłam, i nawet o dziwo ktoś tu zagląda. Dla tego pisać za dużo nie będę, ale zdjęcia wrzucę.
Z drogi, która prowadziła od wyroczni Siwa, biegła obok świątyni Amona (mocno nadgryzionej zębem czasu), do Łaźni Kleopatry. Drogi, która przebiega ponad setkami lat, upływającymi jak nurt rzeki, tylko, że ciszej, konsekwentniej i jeszcze bardziej nieubłaganie...





















LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...