Niejednokrotnie wspominałam jak bardzo lubię wszelkie gadżety poprawiające nastrój i relaksujące. Jestem wręcz maniaczką wszelkich płynów do kąpieli, bąbelków, balsamów, smarowideł, pierdółek mających pachnieć w pomieszczeniu czy... olejków zapachowych.
Swój pierwszy kominek kupiłam ze 2-3 lata temu. Podał mi się, bo był prosty, walcowaty, nie zajmował dużo miejsca, ale... był czarny. Idealnie wkomponowywałby się w nowoczesny wystrój mebli na wysoki połysk, jednak do 'zwyczajnego' mojego pokoju pasował jak pięść do nosa. Nie powiem, bo nie szukałam specjalnie jakiegoś nowego kominka, ale wtedy ni stąd ni zowąd nawiązałam współpracę z firmą AROMAS. W związku z tym, że blog był zawieszony, miałam bardzo dużo czasu na wypróbowanie tych produktów, które otrzymałam (a był to śliczny kominek i pięć cudownych zapachów, które wybierałam sama). Na zdjęciach zużycie części płynów jest znikome, gdyż zdjęcia są dość stare, obecnie wszystkie olejki są już na wyczerpaniu, a ja zaczynam polować na kolejne zapachy.
Post z ich recenzjami postanowiłam podzielić na dwie części by nie zanudzić Was ilością produktów. Dziś prezentuje moje trzy ulubieńce.