Zaplątuję się w codziennych drobnostkach.
Czasem "bez powodu" mam oczy zaszklone przez łzy, choć nie pozwalam im popłynąć po policzkach.
Czasem, w samotności płaczę.
Pogoda nie pomaga ani trochę, najchętniej przespałabym takie dni jak te ostatnie.
A tu nie ma zmiłuj, szkolenie w nowej pracy wymaga maks mojej uwagi.
Wspomagana kawą i wodą wypijaną w ilościach "w sam raz" jakoś daję radę, starając się nie popijać tego wszystkiego energetykami.
Pozwoliłam, by trudności się nawarstwiły, zrobiłam błąd łudząc się, że różne kwestie naprawią się same. To teraz mam zadanie bojowe: rozebrać to cholerstwo kawałek po kawałku, poprosić o radę, poprosić o pomoc... Czasem nawet wysłuchanie to tak dużo, czas jest taki cenny.
Znajduję czas na spacer i czas na kilka zdjęć, na zachwyt zachodem słońca i zapachem wieczornego powietrza. Czas na pęd powietrza kiedy przemykam się wieczorem przez park, pędząc na wypożyczonym rowerze.
I tylko sobie powtarzam:
Jakie to dziwne
tak bolało
nie chciało się żyć
a teraz takie nieważne
niemądre
jak nic
Nic - ks. Jan Twardowski