Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ogłoszenia. Pokaż wszystkie posty

Ogłoszenia, wyróżnienia i green smoothie na kolację



Z przykrością muszę stwierdzić, że tak przez Was uwielbiany konkurs skończył się wczoraj o godzinie 24. Niecałe pół godziny później odbyło się losowanie i… zwycięzca został wyłoniony! Każda z czterech (!) uczestniczek otrzymała swój numerek (decydowała kolejność zgłoszenia w komentarzach), a jeden z nich okazał się być tym szczęśliwym! Numer 4. Gratuluję Agatko!
(Z racji, że wylosowana osoba to moja własna, rodzona siostra, rozważałam ponowne losowanie. Z drugiej strony, ona zawsze dzielnie bierze udział w moich rozdaniach i rozwiązała poprawnie zadanie konkursowe, to byłoby więc niesprawiedliwe)
Dziękuję Dziewczyny za udział w zabawie!

Wygeneruj losowe liczby.

Rezultat

Oto wylosowane liczby:
4
Czas wygenerowania: 2013-03-26 00:28:08 470

Podaj parametry i uruchom generator liczb losowych:

Ilość liczb do wygenerowania (1-1000) 
Przedział (zamknięty) z jakiego mają być generowane liczby:
Min:  Max: 
 Unikalne (po zaznaczeniu tej opcji wylosowane liczby nie będą mogły się powtórzyć w losowaniu - podobnie jak kulki w totolotku)

Chciałabym również serdecznie podziękować Agnieszcez RPA za wyróżnienie mojego bloga, jestem zaszczycona! :) Osoby wyróżnione maja za zadanie stworzyć listę 7 rzeczy, których o mnie nie wiecie. Ups. 

  1. Ponad wszystko na świecie nie znoszę cynamonu, nie mogę wysiedzieć w pomieszczeniu, w którym ktoś np. zapalił cynamonowa świeczkę.
  2. Właśnie skończyłam drugie studia i myślę nad własnym biznesem, bo praca „na etat” przyprawia mnie o dreszcze.
  3. Najchętniej wyjechałabym gdzieś, gdzie cały rok świeci słońce i prowadziła mały barek na plaży, ale nie potrafię sobie wyobrazić braku świadczeń i emerytury.
  4. Prawie zupełnie zrezygnowałam z mięsa, ale nie pogardziłabym maminym pasztetem wielkanocnym.
  5. Sto lat temu zrobiłam kurs na prawko, ale nigdy nie zapisałam się na egzamin (w to lato mam zamiar to zmienić).
  6. Uwielbiam książki fantasy, chociaż wcześniej na ich czytelników patrzyłam z politowaniem ;)
  7. Jestem uzależniona od coli (chyba).
Uff, na szczęście to tylko 7 faktów, bo inaczej nie wiem, co jeszcze bym wygadała ;)
Z nominowania innych blogow tym razem zrezygnuję.


A na zakończenie, pochwalę się. Po haniebnej śmierci naszego blendera (polegl w walce z bananami), długo szukaliśmy nowego następcy. Następca się znalazł, może nie kupiony, a wypożyczony, ale cóż tam!
Ważne, że miksuje jak szalony! Dzisiaj na kolację stworzyłam swojego pierwszego „green smoothie”. Zmiksowałam szpinak, 2 kiwi, banana, kilka jeżyn i ze dwie filiżanki wody. Pycha. I zdrowe to jak cholera ;)
Nie będę się zbytnio rozpisywać, powiem tylko, że taki smoothie powinien się składać w około 60% z owoców i 40% z zieleniny (szpinak, sałaty, nać selera i inne zieleninki, również te dzikorosnące jak np. pokrzywa, mniszek lekarski, czosnek niedźwiedzi etc., gdyż to właśnie one są prawdziwą bombą witaminową). Poleca się również użycie jednego rodzaju warzyw (jeśli w ogóle) i kilku owoców, bo ta mieszanka najbardziej optymalna.. Nie polecane jest jednak stale użycie jednego rodzaju liści, grunt to różnorodność! A jak różnorodność, to na całego. Do zielonego smoothie możecie wrzucić również pestki,orzechy czy imbir, warzywa,  czy różne czarodziejskie i bardzo zdrowe składniki, o których tak pięknie napisała Żanetka tutaj. Zamiast wody możecie użyć na przykład soku. Smacznego!

Na koniec smutne wieści: zasypuje nas! Dobrze, że choinki jeszcze nie wyrzuciliśmy, będzie jak znalazł na Wielkanoc ;)
I jeszcze: dostałam do przetestowania (a raczej na wieczne nieoddanie) makroobiektyw 70-300 mm i jak na złość, nie pasuje. A tak się już cieszyłam. No nic, w maju urodziny ;)

Z wizytą u pięknych i bogatych - Madinat Jumeirah

Madinat Jumeirah to takie miasto w mieście – Dubaj idealny. To alternatywa dla tych, którzy nie mają w planie wyprawy do Bur Dubai (Starego Dubaju) i do Deiry (po drugiej stronie zatoki nad którą leży Bur Dubai, z najsłynniejszym w świecie rynkiem złota – Gold Souk, rynkiem przypraw, perfum i tkanin. Myślicie, że nie ma takich osób? Niestety w ciągu 2 tygodni spędzonych w Dubaju udało mi się ich poznać o wiele za dużo, w tym Emiratczyka, urodzonego w tym mieście (!), który nie zniżyłby się do wizyty w tych rejonach. Milo było Cię poznać, Wasim!
A swoja drogą, przypomniała mi się przeprawa na drugą stronę zatoki – tzw. abrą. Na wybrzeżu mnóstwo ludzi czekających na przeprawę, a gdzieś na obrzeżach jedna, długa i wyróżniająca się (przede wszystkim bladością lic) kolejka. Czekająca w skwarze na swoją łódkę, no bo przecież jak to? Turyści mają podróżować z „lokalsami” (i nie chodzi tu o tych mitycznych, bogatych Emiratczyków, tylko o lud pracujący, Pakistańczyków, Filipińczyków, Hindusów itd.)? Brr.
Ale dobra, miało być o Madinat Jumeirah. Miasto snów. Z wierną kopią Gold Souk, tylko bez tych wszystkich biednych pętających się pod nogami, bez ulicznych sprzedawców zimnej jak lód wody i oczywiście z klimatyzacją. Z kopią Dubai Creek (wspomnianej wyżej zatoki), o wodzie krystalicznie czystej, po której pływają abry tym razem tylko dla turystów. I z eleganckimi restauracjami, hotelami i zapierającymi dech w piersiach basenami. Z widokiem na fascynujący Burj Al Arab (hotel-żagiel) i z eleganckimi, uprzejmymi aż do niemożności kelnerami.
Tak sobie dzisiaj wspominam ten wypad i naszą ekskluzywną kolację nad brzegiem basenu (ekskluzywna była przede wszystkim cena, bo moje danie – tadżin z marchewkami, soczewicą i połówkami cytryn, był tylko przeciętny). Atmosfera też nie należała raczej do najlepszych, bo rozmowa z moja „przyjaciółką” prawie cały czas przebiegała tak:
Ona: ja to tam nie mam czasu na jakieś książki, rozwijać się wewnętrznie? To nie dla mnie. Bla, bla, bla.
Ja: duch jest tak samo ważny jak ciało, czego ty oczekujesz od życia, czego pragniesz? Bla, bla, bla.
Ona: Torebka od Prady, szminki od Diora, och. Bla, bla, bla.
Ja: w szminkach jest ołów, a poza tym testują na zwierzętach, mordercy. Bla, bla, bla.
Kurde, fajnie było!

Podsumowanie? Odbiłam to sobie na następny dzień, w tzw. sportsbar – świeżo wyciśnięty sok z arbuza i humus, do tego towarzystwo dwóch „lokalsów”, no bo kobietę trzeba otoczyć opieką, co nie? I jedzenie ryby z ryżem, oczywiście palcami, oczywiście z talerza miłego pana obok mnie, no bo trzeba się dzielić, prawda?

Jeśli chcecie poczytać więcej o Dubaju, bądź obejrzeć kilka zdjęć, kliknijcie po prostu na etykietę „Dubaj” po prawej stronie i bierzcie, co chcecie. Trochę już się tego nazbierało!

A na koniec ogłoszenia parafialne:
Stuknął mi roczek! 23 lutego. Oczywiście przegapiłam!
Ale teraz spieszę podziękować za to, że ze mną jesteście, że ciągle zaglądacie, a także powitać nowych czytaczy. Dzięki! 


Co w trawie piszczy - Konstanz/Kreuzlingen nr 1



Chcecie wiedzieć, gdzie odbywa się najlepsza impreza sezonu? Chcecie wiedzieć, co ciekawego dzieje się w Waszym mieście i okolicy? Chcecie wiedzieć, kiedy w końcu spadnie śnieg?
Wystarczy, że będzie podczytywać moje nowe ogłoszenia parafialne, drodzy mieszkańcy Kreuzlingen, Konstanz i okolic ;)


  • Zaczynamy od radosnej nowiny: na sobotę zapowiedziany jest pierwszy śnieg, a od niedzieli przymrozki. Pada śnieg, pada śnieg, dzwonią dzwonki sań… Dobra, wracamy na ziemię, napad zimy jest raczej przejściowy, jeśli weźmiemy pod uwagę, że drzewa nadal ubrane są w liście i to w większości jeszcze zielone liście (Ale śnieg to śnieg i już!).
  • Niecierpliwie oczekiwany ostatni Flohmarkt sezonu, nie będzie o dziwo ostatnim! Na grudzień zapowiedziany jest już kolejny i to pod dachem. Ten listopadowy odbędzie się jeszcze w Dreispitzpark (Bärenplatz, Kreuzlingen – dojazd autobusem 908 z Konstanz), jak zwykle w pierwszą sobotę miesiąca.
  • 27.10.2012, czyli już za dwa dni, w sobotę, odbędzie się w Konstanz coroczna wielka impreza – Party United. Jedne miasto, jedna noc, jeden bilet. Przedsprzedaż: 8 euro, na miejscu: 9 euro. Darmowe autobusy wożące gości od jednej lokalizacji do drugiej. 14 knajp biorących udział i kilkadziesiąt, które ot tak się przyłączają. Bądźcie na wszystko przygotowani!
  • Kulinarnie też się dzieje, nadszedł czas na dziczyznę i jadalne kasztany, prawie każda restauracja ma coś pysznego w swojej ofercie. Do tego na prawie każdym rogu Kreuzlingen można kupić prażone kasztany, prosto z pieca (prażarki?). Smacznego!
  • Październik zbliża się ku końcowi, to znaczy, że pora na Halloween. Dla tych, którzy chcą się wyżyć kreatywnie, są dynie; do kupienia w całej ich różnorodności w kauflandzie i innych warzywniakach, albo po prostu na samoobsługowych stoiskach przy drodze. Wybieracie najpiękniejsze dynie, wrzucacie kilka franków do puszki i voila! Dla tych, którzy wyżyć chcą się raczej imprezowo: Wielkie Halloween Party w Konzil, Konstanz. Lokalizacja godna polecenia, sama biorę pod uwagę, tylko co ja z moim pacjentem zrobię? ;) Przebierańcy są bardzo mile widziany, otrzymają 2 euro rabatu przy kasie, ale nudziarze też są zaproszeni!  Uwaga: Od godziny 3 obowiazuje w całym Konstanz (1 listopad!!) tzw. zakaz taneczny – jest naprawdę przestrzegany, więc nie potańczycie do białego rana.

Ok, rozpisałam się, na pierwszy raz wystarczy, co by Was nie zanudzić, mili Konstańczycy i Kreuzlińczycy. ;)

Tak skracałam, że w końcu zapomniałam napisać o jeszcze jednym ważnym wydarzeniu – jesiennym jarmarku w Kreuzlingen! Od soboty do poniedziałku (27-29.10.2012), w samym centrum miasta, można będzie jeść, pić, tańczyć, lulki palić i robić zakupy. Do zobaczenia!