83,40 kg
Nie wiem który to dzień i dzisiaj nie chce mi się sprawdzać.
Nadal stosuję dietę z przygodami. Raz jest lepiej raz gorzej. Raczej bez wielkich wpadek. Jednak czasem zdarza się "rozprężenie" i nie zauważam kiedy sobie folguję. Na szczęście szybko wracam do normy.
Na dworze coraz zimniej i coraz ciemniej. Zbyt wiele powodów aby rezygnować z biegania, aby je przekładać na później.
Postanowiłam temu zaradzić i zapisałam się na fitness. Zapisałam się w zeszłym tygodniu. Byłam już trzy razy. Dzięki temu biegam... i robię sporo więcej. Bo jeżdżę na rowerkach i macham na orbitreku i jest SUPER.
Poczułam wiatr w żaglach.
Znowu wierzę, że tym razem się uda. Że dam radę i zejdę do tych 70 kg.
Umowę w fitnessie podpisałam na rok więc liczę, że wejdzie mi to w krew.
Tym razem wybrałam klub prawie w miejscu mojej pracy. Więc nie ma wykrętów, że jest mi nie po drodze. Wystarczy wcześniej wstać.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Biegam. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Biegam. Pokaż wszystkie posty
poniedziałek, 18 listopada 2013
poniedziałek, 23 września 2013
Dzień 32
88,50 kg
Śniadanie 1: owsianka i kawa zielona
Śniadanie 2: 3 ciastka i kawa z mlekiem
Obiad: Strogonow z ryżem
Podwieczorek: nektarynka, 2 ciastka i kawa z mlekiem
Kolacja: bułka dyniowa z twarogiem i pomidorem
Jakiś taki senny dzień. Gdyby nie Aga to wymiksowałabym się z biegania. A dzięki niej mam w nogach delikatne 3 km.
Śniadanie 1: owsianka i kawa zielona
Śniadanie 2: 3 ciastka i kawa z mlekiem
Obiad: Strogonow z ryżem
Podwieczorek: nektarynka, 2 ciastka i kawa z mlekiem
Kolacja: bułka dyniowa z twarogiem i pomidorem
Jakiś taki senny dzień. Gdyby nie Aga to wymiksowałabym się z biegania. A dzięki niej mam w nogach delikatne 3 km.
czwartek, 19 września 2013
Dzień 28
88,70 kg
Śniadanie 1: Bułka razowa z twarogiem i pomidorem
Śniadanie 2: Nektarynka
Obiad: Krokiety z kapustą i pieczarkami
Podwieczorek: bułeczka drożdżowa z serem
Kolacja: bagietka z wędliną, ser pleśniowy, winogron, lampka wina.
Dzisiaj może być ciężko... będę miała gości z noclegiem więc trzeba ich dobrze nakarmić. Ode mnie nikt jeszcze głodny nie wyszedł i to się nie może zmienić.
Na obiad planuję krokiety z kapustą i pieczarkami. Do kawy bułeczki drożdżowe a na kolację bagietki własnego wypieku z serami, pomidorami suszonymi tak żeby nie było za ciężko.
Bieganie. Idzie całkiem nieźle. W poniedziałek było wieczorne bieganie. We wtorek poranne 5 km z Agą, W środę wieczorne 3 km. Dzisiaj 5 km z Agą i Adą.
Śniadanie 1: Bułka razowa z twarogiem i pomidorem
Śniadanie 2: Nektarynka
Obiad: Krokiety z kapustą i pieczarkami
Podwieczorek: bułeczka drożdżowa z serem
Kolacja: bagietka z wędliną, ser pleśniowy, winogron, lampka wina.
Dzisiaj może być ciężko... będę miała gości z noclegiem więc trzeba ich dobrze nakarmić. Ode mnie nikt jeszcze głodny nie wyszedł i to się nie może zmienić.
Na obiad planuję krokiety z kapustą i pieczarkami. Do kawy bułeczki drożdżowe a na kolację bagietki własnego wypieku z serami, pomidorami suszonymi tak żeby nie było za ciężko.
Bieganie. Idzie całkiem nieźle. W poniedziałek było wieczorne bieganie. We wtorek poranne 5 km z Agą, W środę wieczorne 3 km. Dzisiaj 5 km z Agą i Adą.
poniedziałek, 16 września 2013
Dzień 25
88,80 kg
Śniadanie 1: dwie kromki chleba razowego z twarogiem i ogórek świeży
Śniadanie 2: bułeczka drożdżowa i kawa
Obiad: placuszki z cukinii
Podwieczorek: bułeczka drożdżowa i kawa
Kolacja: jogurt i nektarynka
No moja dietetyczka nie byłaby zachwycona.
Wreszcie udało mi się dzisiaj pobiegać. Trzy dni przerwy od biegania to zbyt dużo szczególnie, że poprzedni tydzień to niezbyt wymagające bieganie z Agą. Nie chcę jej na początku zniechęcić.
Pobiegłam 3 km. Wyraźnie widać spadek wydolności. Muszę unikać tak długich przerw bo nie będzie postępu.
Śniadanie 1: dwie kromki chleba razowego z twarogiem i ogórek świeży
Śniadanie 2: bułeczka drożdżowa i kawa
Obiad: placuszki z cukinii
Podwieczorek: bułeczka drożdżowa i kawa
Kolacja: jogurt i nektarynka
No moja dietetyczka nie byłaby zachwycona.
Wreszcie udało mi się dzisiaj pobiegać. Trzy dni przerwy od biegania to zbyt dużo szczególnie, że poprzedni tydzień to niezbyt wymagające bieganie z Agą. Nie chcę jej na początku zniechęcić.
Pobiegłam 3 km. Wyraźnie widać spadek wydolności. Muszę unikać tak długich przerw bo nie będzie postępu.
niedziela, 8 września 2013
Dzień 17
90,30 kg
Znowu 9... ale po imprezie tego się spodziewałam.
Śniadanie 1: bułka z twarogiem, jajecznica z jednego jajka
Śniadanie 2: kawa i sernik
Obiad: leczo z kurczakiem
Podwieczorek: kawa i sernik
Kolacja: twarożek wiejski i kawałek arbuza
Byłam pobiegać. Wyciągnęłam brata. Musiał się biedaczek hamować i wolno biegać ale o to chodziło aby nie przeholował a troszkę się po ruszał po długiej podróży.
Znowu 9... ale po imprezie tego się spodziewałam.
Śniadanie 1: bułka z twarogiem, jajecznica z jednego jajka
Śniadanie 2: kawa i sernik
Obiad: leczo z kurczakiem
Podwieczorek: kawa i sernik
Kolacja: twarożek wiejski i kawałek arbuza
Byłam pobiegać. Wyciągnęłam brata. Musiał się biedaczek hamować i wolno biegać ale o to chodziło aby nie przeholował a troszkę się po ruszał po długiej podróży.
piątek, 6 września 2013
Dzień 15
89,90 kg
Jeeeest 8 z przodu. Oby już nigdy nie było 9!
Śniadanie 1: bułka razowa z wędliną, kawa z mlekiem
Śniadanie 2: nektarynka
Obiad: Sałatka: rukola z brzoskwinią i kurczakiem w occie
Podwieczorek: 3 ciastka bambusowe i kawa z mlekiem
Kolacja: kurczak z brzoskwinią podsmażony na patelni.
Jeeeest 8 z przodu. Oby już nigdy nie było 9!
Śniadanie 1: bułka razowa z wędliną, kawa z mlekiem
Śniadanie 2: nektarynka
Obiad: Sałatka: rukola z brzoskwinią i kurczakiem w occie
Podwieczorek: 3 ciastka bambusowe i kawa z mlekiem
Kolacja: kurczak z brzoskwinią podsmażony na patelni.
Jak dawno już nie biegałam.
Wybiegłam więc dzisiaj na krótszą trasę... asekuracyjnie.
I fajnie było. Mam na koncie nowy rekord życiowy na 3 km ;)
Wynik to oczywiście żart ale dla mnie to mały kroczek do osiągnięcia celu.
Moja kondycja jest coraz lepsza.
Byłam dzisiaj na kontroli u dietetyczki. Krótki wniosek... Jest bardzo dobrze. Tak trzymać!
czwartek, 29 sierpnia 2013
Dzień 6
90,90 kg
Jak miło to widzieć!
Śniadanie 1: dwie kromki chleba razowego z jajecznicą z jednego jajka na suchej patelni do tego pomidor skropiony oliwą z oliwek.
Śniadanie 2: nektarynka, kilka borówek amerykańskich, łyżka otrębów, jogurt naturalny i kawa z mlekiem
Obiad: Kurczak z pieczarkami w jogurcie z surówką z marchewki.
Podwieczorek:
Kolacja:
Jestem dzisiaj osłabiona po wczorajszych przygodach żołądkowych. Mam nadzieję, że po obiedzie wrócę do siebie i będę mogła iść dzisiaj pobiegać.
Gdy wybiegałam nie byłam pewna czy pobiegnę krótszą trasę czy dłuższą. Gdy już zaczęłam okazało się, że czuję się świetnie i mogę pobiec dłuższą. Biegło się bardzo dobrze. Troszkę byłam zmęczona ale gdy dotarłam na miejsce okazało się, że biegłam troszkę szybciej niż poprzednio. Dlatego nie było takiego komfortu jak ostatnio. Ale i tak było super. Osiągnęłam swój rekord życiowy: 3 km w 24,56 minuty. Wiem, że to śmiesznie dużo... ale trzymam się wersji, że to mój sukces... mały, ale zawsze :)
Jak miło to widzieć!
Śniadanie 1: dwie kromki chleba razowego z jajecznicą z jednego jajka na suchej patelni do tego pomidor skropiony oliwą z oliwek.
Śniadanie 2: nektarynka, kilka borówek amerykańskich, łyżka otrębów, jogurt naturalny i kawa z mlekiem
Obiad: Kurczak z pieczarkami w jogurcie z surówką z marchewki.
Podwieczorek:
Kolacja:
Jestem dzisiaj osłabiona po wczorajszych przygodach żołądkowych. Mam nadzieję, że po obiedzie wrócę do siebie i będę mogła iść dzisiaj pobiegać.
Gdy wybiegałam nie byłam pewna czy pobiegnę krótszą trasę czy dłuższą. Gdy już zaczęłam okazało się, że czuję się świetnie i mogę pobiec dłuższą. Biegło się bardzo dobrze. Troszkę byłam zmęczona ale gdy dotarłam na miejsce okazało się, że biegłam troszkę szybciej niż poprzednio. Dlatego nie było takiego komfortu jak ostatnio. Ale i tak było super. Osiągnęłam swój rekord życiowy: 3 km w 24,56 minuty. Wiem, że to śmiesznie dużo... ale trzymam się wersji, że to mój sukces... mały, ale zawsze :)
niedziela, 25 sierpnia 2013
Dzień 3 - ciasteczka owsiane
92,1 kg
Na wadze ciut mniej... dobrze... dobrze. Jak jutro zobaczę 1 po 9 to oszaleję ze szczęścia. Nie widziałam tego bardzo dawno.
I to jest powód aby się nie poddać dzisiaj.
Śniadanie 1: jajecznica z jednego jajka, twarożek, dwie kromki chleba razowego - własny wypiek, pomidor z oliwą i ogórek zielony.
Śniadanie 2: Kawa, koktajl owocowy z kefirem: dwie śliwki, arbuz, nektarynka, otręby. Dziwnie wyglądało. Dziwnie smakowało. Następnym razem zjem te owoce osobno i popiję kefirem.
Obiad: Cukinia duszona z pulpecikami + makaron razowy
Podwieczorek: Kawa, ciasteczka owsiane. Przepis poniżej.
Kolacja: Miała być cukinia, ale już mi troszkę zbrzydła. Wsadziłam do słoika będzie kiedyś na obiad. Wciągnęłam opakowanie twarożku wiejskiego (120 kcal). Bardzo mi smakował po bieganiu.
Dzień suszenia pomidorów
Przepis na ciasteczka owsiane:
Składniki:
6 łyżek otrąb pszennych
6 łyżek otrąb owsianych
Twarożek wiejski
Jogurt naturalny
1 jajko
2 łyżeczki kakao - pominęłam
1 łyżeczka cynamonu
4 łyżeczki słodzika w proszku -zamiast słodziku dałam 1 łyżkę korabu - zastąpił jednocześnie kakao i cukier
Wszystko razem mieszamy. Formujemy na blasze pokrytej papierem do pieczenia ciasteczka dowolnej wielkości. Pieczemy w temp. 200 st. C, 12-20 minut.
Smacznego!
Bieganie
Wyciągnęłam na bieganie córkę. Prawie siłą. Gadałam cały czas... jak najęta. Ona troszkę mniej. Czuję satysfakcję, że po raz pierwszy to ją zatkało a nie mnie. Pobiegłyśmy dłuższą trasą (4 km). Córuś marudziła, narzekała, płakała... ale byłam bezlitosna bo mnie niosło. Tak dobrze nie biegało mi się jeszcze nigdy. Może jednak potrzebuję gadać podczas biegania i powinnam rozejrzeć się za jakimś towarzystwem na stałe... bo z młodą to raczej nie przejdzie... choć będę próbowała. Dziś pewnie mogłabym pociągnąć 5 km. Jeśli następnym razem też będzie tak fajnie to wyszukam sobie trasę na 5 km.
Było SUPER!
Chciałabym zawsze mieć tyle przyjemności z biegania.
Na wadze ciut mniej... dobrze... dobrze. Jak jutro zobaczę 1 po 9 to oszaleję ze szczęścia. Nie widziałam tego bardzo dawno.
I to jest powód aby się nie poddać dzisiaj.
Śniadanie 1: jajecznica z jednego jajka, twarożek, dwie kromki chleba razowego - własny wypiek, pomidor z oliwą i ogórek zielony.
Śniadanie 2: Kawa, koktajl owocowy z kefirem: dwie śliwki, arbuz, nektarynka, otręby. Dziwnie wyglądało. Dziwnie smakowało. Następnym razem zjem te owoce osobno i popiję kefirem.
Obiad: Cukinia duszona z pulpecikami + makaron razowy
Podwieczorek: Kawa, ciasteczka owsiane. Przepis poniżej.
Kolacja: Miała być cukinia, ale już mi troszkę zbrzydła. Wsadziłam do słoika będzie kiedyś na obiad. Wciągnęłam opakowanie twarożku wiejskiego (120 kcal). Bardzo mi smakował po bieganiu.
Dzień suszenia pomidorów
Składniki:
6 łyżek otrąb pszennych
6 łyżek otrąb owsianych
Twarożek wiejski
Jogurt naturalny
1 jajko
2 łyżeczki kakao - pominęłam
1 łyżeczka cynamonu
4 łyżeczki słodzika w proszku -zamiast słodziku dałam 1 łyżkę korabu - zastąpił jednocześnie kakao i cukier
Wszystko razem mieszamy. Formujemy na blasze pokrytej papierem do pieczenia ciasteczka dowolnej wielkości. Pieczemy w temp. 200 st. C, 12-20 minut.
Smacznego!
Bieganie
Wyciągnęłam na bieganie córkę. Prawie siłą. Gadałam cały czas... jak najęta. Ona troszkę mniej. Czuję satysfakcję, że po raz pierwszy to ją zatkało a nie mnie. Pobiegłyśmy dłuższą trasą (4 km). Córuś marudziła, narzekała, płakała... ale byłam bezlitosna bo mnie niosło. Tak dobrze nie biegało mi się jeszcze nigdy. Może jednak potrzebuję gadać podczas biegania i powinnam rozejrzeć się za jakimś towarzystwem na stałe... bo z młodą to raczej nie przejdzie... choć będę próbowała. Dziś pewnie mogłabym pociągnąć 5 km. Jeśli następnym razem też będzie tak fajnie to wyszukam sobie trasę na 5 km.
Było SUPER!
Chciałabym zawsze mieć tyle przyjemności z biegania.
piątek, 23 sierpnia 2013
Dzień 1 - znowu!
To miał być dzień dla mnie. Wyprawa na zakupy. Cel nowe, w odpowiednim rozmiarze, buty do biegania.
Wyruszyłam. Idąc deptakiem spotkałam moją dietetyczkę. W ciągu ostatnich dwóch lat spotykałyśmy się od czasu do czasu przy okazji różnych imprez kobiecych. Mimo wielkiego uśmiechu na twarzy widziałam w jej oczach, że widzi, że jestem coraz większa i większa. Nie naciskała. Sama dałam się wciągnąć w sieci. Ona zaproponowała abym kiedyś do niej przyszła... ja pomyślałam... na co czekać?... jeśli ma Pani czas to teraz!
No i stało się. Zaczynam dietę drugi raz. Teraz powinno być łatwiej bo wszystko wiem, już raz to zrobiłam. Tylko tym razem chciałabym dotrwać do mety. Osiągnąć zakładany cel.
Liczę, że bieganie mi w tym pomoże.
Miałam nadzieję, że bieganie i zwiększona aktywność fizyczna wystarczą aby zrzucić wagę. Niestety nie udało się. Moje bieganie przez ostatnie 4 miesiące nie przyniosło zmian na wadze, tylko niewielkie polepszenie kondycji.
Zostałam więc zważona (93,8 kg), zmierzona i wypytana o zwyczaje. Okazało się, że przejęłam wiele z dobrych zwyczajów z poprzedniej przygody z dietetyczką. Zdaję sobie sprawę z tego, że tak na prawdę zgubiły mnie słodycze. To poza czytaniem mój jedyny nałóg. I z tego będzie mi bardzo trudno zrezygnować. Zrezygnuję... oczywiście tylko nie wiem jak to przeżyję.
Wracając do domu ustaliłam sama ze sobą, że nie ma na co czekać. Od teraz jestem na diecie. A na obiad zaplanowane skrzydełka z piekarnika... więc dla mnie obiadu nie ma... Poradziłam sobie jednak.
Obiad: rukola w sosie winegrette, pomidor z czosnkiem, pierś z kurczaka w ziołach prowansalskich pieczona w piekarniku.
Podwieczorek: 1/2 nektarynki, 2 łyżki otrębów, kilka borówek, jogurt naturalny, kawa
Kolacja: Rukola, pomidor, pierś z obiadu - w formie sałatki.
Buty do biegania kupiłam oczywiście :)
Brooks Vapor 10.
W sklepie biegowym spędziłam dobre dwie godziny. Przymierzyłam tonę butów, każde próbując na bieżni. Do domu wróciłam z Brooksami w rozmiarze 42! Nic z tego nie rozumiem, więc słucham ludzi, którzy się na tym znają.
Bieganie w nowych butach. Było dziwnie. Nogi ciężkie. Mięśnie sprawiały wrażenie zdziwionych. Okropnie bolały mnie uda. Dzięki stabilizacji (pronacja) nogi pracują inaczej. Muszą się przyzwyczaić. Dobrze, że skróciłam trasę.
Z powodu słabej regeneracji będę biegać co drugi dzień.
Wyruszyłam. Idąc deptakiem spotkałam moją dietetyczkę. W ciągu ostatnich dwóch lat spotykałyśmy się od czasu do czasu przy okazji różnych imprez kobiecych. Mimo wielkiego uśmiechu na twarzy widziałam w jej oczach, że widzi, że jestem coraz większa i większa. Nie naciskała. Sama dałam się wciągnąć w sieci. Ona zaproponowała abym kiedyś do niej przyszła... ja pomyślałam... na co czekać?... jeśli ma Pani czas to teraz!
No i stało się. Zaczynam dietę drugi raz. Teraz powinno być łatwiej bo wszystko wiem, już raz to zrobiłam. Tylko tym razem chciałabym dotrwać do mety. Osiągnąć zakładany cel.
Liczę, że bieganie mi w tym pomoże.
Miałam nadzieję, że bieganie i zwiększona aktywność fizyczna wystarczą aby zrzucić wagę. Niestety nie udało się. Moje bieganie przez ostatnie 4 miesiące nie przyniosło zmian na wadze, tylko niewielkie polepszenie kondycji.
Zostałam więc zważona (93,8 kg), zmierzona i wypytana o zwyczaje. Okazało się, że przejęłam wiele z dobrych zwyczajów z poprzedniej przygody z dietetyczką. Zdaję sobie sprawę z tego, że tak na prawdę zgubiły mnie słodycze. To poza czytaniem mój jedyny nałóg. I z tego będzie mi bardzo trudno zrezygnować. Zrezygnuję... oczywiście tylko nie wiem jak to przeżyję.
Wracając do domu ustaliłam sama ze sobą, że nie ma na co czekać. Od teraz jestem na diecie. A na obiad zaplanowane skrzydełka z piekarnika... więc dla mnie obiadu nie ma... Poradziłam sobie jednak.
Obiad: rukola w sosie winegrette, pomidor z czosnkiem, pierś z kurczaka w ziołach prowansalskich pieczona w piekarniku.
Podwieczorek: 1/2 nektarynki, 2 łyżki otrębów, kilka borówek, jogurt naturalny, kawa
Kolacja: Rukola, pomidor, pierś z obiadu - w formie sałatki.
Buty do biegania kupiłam oczywiście :)
Brooks Vapor 10.
W sklepie biegowym spędziłam dobre dwie godziny. Przymierzyłam tonę butów, każde próbując na bieżni. Do domu wróciłam z Brooksami w rozmiarze 42! Nic z tego nie rozumiem, więc słucham ludzi, którzy się na tym znają.
Bieganie w nowych butach. Było dziwnie. Nogi ciężkie. Mięśnie sprawiały wrażenie zdziwionych. Okropnie bolały mnie uda. Dzięki stabilizacji (pronacja) nogi pracują inaczej. Muszą się przyzwyczaić. Dobrze, że skróciłam trasę.
Z powodu słabej regeneracji będę biegać co drugi dzień.
piątek, 17 maja 2013
Biegiem przed siebie
Zwyczajnie wybiegłam. Do celu. Mąż miał jechać autem do tego samego celu aby coś zawieźć... uznałam, że to świetna okazja... pobiegnę w jedną stronę... w drugą wrócę autem. Przebiegłam dwa kilometry. Prawie w całości. Z małymi tylko przerwami na marsz dla uspokojenia oddechu. I jakoś dałam radę. Byłam z siebie baaardzo zadowolona.
Zapomniałam ubrać biustonosz sportowy i szybko to odczułam. Nigdy więcej!
Zapomniałam ubrać biustonosz sportowy i szybko to odczułam. Nigdy więcej!
poniedziałek, 6 maja 2013
Biegam - Tydzień drugi. Dzień trzeci
Biegłam dzisiaj na ołowianych nogach. Masakra. Bolały mnie w innym miejscu... więc to jednak kwestia słabej kondycji. Dzisiaj bolały mnie łydki bardzo blisko kolan... tak jakby w miejscu płączenia i były baaardzo ciężkie.
Wczorajsze komunijne obżarstwo raczej mi nie pomogło.
Jutro biegam w okolicy Warszawy ;)
Wczorajsze komunijne obżarstwo raczej mi nie pomogło.
Jutro biegam w okolicy Warszawy ;)
czwartek, 2 maja 2013
Biegam - Tydzień drugi. Dzień drugi
Pobiegłam dzisiaj na miękkich nogach po wczorajszych, wieczornych ćwiczeniach. Razem z mężem. Wybiegłam rano przed śniadaniem. I to był błąd. Mogłam poczekać do wieczora aż nogi się zregenerują po ćwiczeniach.
Biegło mi się okropnie. Nogi bolały. Były z ołowiu. Dałam radę, wygrałam ale przez pół dnia nie mogłam się pozbierać. Zostanę chyba przy bieganiu przed kolacją.
No nic. Uczę się. Próbuję. Szukam najlepszej metody. Najlepszej pory.
Spróbuję jeszcze kiedyś przed śniadaniem ale z wypoczętymi nogami.
Jutro muszę odpocząć.
Moja głowa chce więcej niż ciało może.
Biegło mi się okropnie. Nogi bolały. Były z ołowiu. Dałam radę, wygrałam ale przez pół dnia nie mogłam się pozbierać. Zostanę chyba przy bieganiu przed kolacją.
No nic. Uczę się. Próbuję. Szukam najlepszej metody. Najlepszej pory.
Spróbuję jeszcze kiedyś przed śniadaniem ale z wypoczętymi nogami.
Jutro muszę odpocząć.
Moja głowa chce więcej niż ciało może.
środa, 1 maja 2013
Biegam - Tydzień drugi. Dzień pierwszy
W tym tygodniu biegam 1 minutę na 4 minuty marszu - razy 6. Razem 30 minut.
Po tych kilku dniach przerwy w bieganiu... biegło mi się rewelacyjne. Byłam sama. Pogoda świetna. Rześko. Cisza, spokój... ludzi prawe nie było. Na prawdę mogę to polubić!
Nogi nie dawały mi się tak bardzo we znaki.
Nadal mam kłopot z odpowiednim doborem góry stroju. Za ciepło mi w tych bluzach, które mam. Nie bardzo mam gdzie schować telefon. Pracuję nad tym... będę dalej szukać w swojej szafie i w necie. Muszę się dowiedzieć co będzie dla mnie idealne... ale aby się tego dowiedzieć muszę poznać możliwości.
Po tych kilku dniach przerwy w bieganiu... biegło mi się rewelacyjne. Byłam sama. Pogoda świetna. Rześko. Cisza, spokój... ludzi prawe nie było. Na prawdę mogę to polubić!
Nogi nie dawały mi się tak bardzo we znaki.
Nadal mam kłopot z odpowiednim doborem góry stroju. Za ciepło mi w tych bluzach, które mam. Nie bardzo mam gdzie schować telefon. Pracuję nad tym... będę dalej szukać w swojej szafie i w necie. Muszę się dowiedzieć co będzie dla mnie idealne... ale aby się tego dowiedzieć muszę poznać możliwości.
wtorek, 23 kwietnia 2013
Biegam - Tydzień pierwszy. Dzień trzeci
Tym razem pobiegliśmy w trójkę. Ja, mąż i córka. I było fajnie. Tylko niestety nogi mnie bolały - kolana i uda. Martwię się coraz bardziej. Ale jeszcze nie poddaję.
niedziela, 21 kwietnia 2013
Biegam - Tydzień pierwszy. Dzień drugi
Pobiegłam razem z córką. Odkrywamy nowe tereny w okolicy naszego domu. Było bardzo fajnie.
Martwi mnie tylko, że od kiedy próbuję się ruszać bolą mnie kolana... gdy wstaję z krzesła czy wchodzę po schodach.
Po bieganiu bolą mnie uda tuż nad kolanami. To zakwasy... rozumiem... Mam nadzieję, że jak wzmocnię mięśnie to przestaną dokuczać mi kolana.
Każdy dzień aktywności przypłacam bólem różnych mięśni... czasem zbiorowo... ale chyba o to właśnie chodzi aby przypomnieć sobie, że mam mięśnie.
Martwi mnie tylko, że od kiedy próbuję się ruszać bolą mnie kolana... gdy wstaję z krzesła czy wchodzę po schodach.
Po bieganiu bolą mnie uda tuż nad kolanami. To zakwasy... rozumiem... Mam nadzieję, że jak wzmocnię mięśnie to przestaną dokuczać mi kolana.
Każdy dzień aktywności przypłacam bólem różnych mięśni... czasem zbiorowo... ale chyba o to właśnie chodzi aby przypomnieć sobie, że mam mięśnie.
sobota, 20 kwietnia 2013
Biegam - Tydzień pierwszy. Dzień pierwszy.
Znalazłam w internecie 6-cio tygodniowy plan treningów biegowych dla początkujących. Cel to bieg 30 minut bez zatrzymywania.
Przykładowy plan wygląda tak:
Tak więc "pobiegłam". Ubrałam buty, biustonosz sportowy, koszulkę, bluzę i spodnie... Telefon w garść, słuchawki w uszy. W telefonie w aplikacji Endomondo ustawiłam trening interwałowy: 0,3 minuty biegu, 4,3 minuty marszu i tak 6 razy.
I POBIEGŁAM
I POBIEGŁAM
I było bardzo fajnie. I pomyślałam, że istnieje szansa, że mogę chcieć więcej...
Tylko muszę mieć lżejszą bluzę z kieszenią zamykaną na zamek. Bo cały czas bałam się o telefon i było mi za gorąco.
Tylko muszę mieć lżejszą bluzę z kieszenią zamykaną na zamek. Bo cały czas bałam się o telefon i było mi za gorąco.
piątek, 19 kwietnia 2013
Jak ten czas leci
Lata lecą. Tak szybko.
Tak szybko jak nadmierne kilogramy wracają. Niestety.
Dzisiaj ważę 94 kg. Więcej niż kiedykolwiek.
Tak wiem.
Dietę w teorii mam w jednym paluszku. W praktyce też sobie nieźle radzę co udowodniłam w 2011 roku. Niestety stres zrobił swoje. Zapominałam o posiłkach, zapominałam o zakupach spożywczych, zapominałam, że przyjdzie moment, w którym trzeba będzie przygotować obiad dla rodziny. Później wielki obiad z tego co było w domu... później przekąski, za chwilę kolacja... zero ruchu... i mamy to co mamy.
Ale dość już o tym. Nie będę do tego wracać.
Od mniej więcej trzech tygodni próbuję poprawić swoją kondycję. Nie zakładam, że dzięki temu schudnę. Nie jest to mój główny cel. Mam bardzo złą kondycję. Najgorszą w życiu, kiedyś bardzo aktywnym. Otyłość + sporo lat + zero ruchu i mamy "kalekę z zaniedbania".
Tak więc... ćwiczenia z Ewą Chodakowską... rower... i bieganie.
Nauczona doświadczeniem powstrzymuję się przed rzuceniem się na głęboką wodę... przed zachłyśnięciem i poddaniem się w efekcie.
Ćwiczenia z Ewą... podchodzę do tego ze świadomością własnych ograniczeń. Próbuję ćwiczyć ile mogę. Bez przesady, bez łamania siebie... bo później płacę za to. Tak więc ćwiczyłam już kilka razy. Dwa ostatnie zrobiłam w całości. Ale to nie znaczy, że idealnie, że ani razu nie przerwałam... Przerwałam, ochłonęłam i jechałam dalej. Planuję tak robić co kilka dni.
Rower... na rower chodzę rekreacyjnie, gdy chcę odpocząć od biegania czy ćwiczeń z Ewą. Towarzyszy mi mąż... prawie zawsze. Rower traktuję jako metodę przemieszczania się na co dzień.
Bieganie... moje bieganie to jeszcze nie bieganie... ale lubię tak o tym mówić. Znalazłam w internecie plan treningowy dla początkujących. 6-cio tygodniowy. Celem jest bieganie przez 30 minut bez przerwy. Po raz pierwszy podeszłam do biegania profesjonalnie. Ostatnio jak próbowałam biegać... wyszłam z domu... przebiegłam 1,5 minuty... i wróciłam ze spuszczoną głową do domu... z poczuciem, że nie nadaję się do biegania, że nie nadaję się do niczego. Teraz wiem, że to był błąd. Bo po pierwsze ja jestem rewelacyjna ;) a biegać mogę się nauczyć. I zamierzam to zrobić.
Gdy jestem aktywna, gdy się bardzo zmęczę, gdy leżę i nie mogę się ruszyć - nie myślę o jedzeniu! Mam ochotę wyłącznie na lekkie jedzenie.
Liczę na poprawę kondycji.
A jeśli przy okazji schudnę... to martwić się nie będę.
Tak szybko jak nadmierne kilogramy wracają. Niestety.
Dzisiaj ważę 94 kg. Więcej niż kiedykolwiek.
Tak wiem.
Dietę w teorii mam w jednym paluszku. W praktyce też sobie nieźle radzę co udowodniłam w 2011 roku. Niestety stres zrobił swoje. Zapominałam o posiłkach, zapominałam o zakupach spożywczych, zapominałam, że przyjdzie moment, w którym trzeba będzie przygotować obiad dla rodziny. Później wielki obiad z tego co było w domu... później przekąski, za chwilę kolacja... zero ruchu... i mamy to co mamy.
Ale dość już o tym. Nie będę do tego wracać.
Od mniej więcej trzech tygodni próbuję poprawić swoją kondycję. Nie zakładam, że dzięki temu schudnę. Nie jest to mój główny cel. Mam bardzo złą kondycję. Najgorszą w życiu, kiedyś bardzo aktywnym. Otyłość + sporo lat + zero ruchu i mamy "kalekę z zaniedbania".
Tak więc... ćwiczenia z Ewą Chodakowską... rower... i bieganie.
Nauczona doświadczeniem powstrzymuję się przed rzuceniem się na głęboką wodę... przed zachłyśnięciem i poddaniem się w efekcie.
Ćwiczenia z Ewą... podchodzę do tego ze świadomością własnych ograniczeń. Próbuję ćwiczyć ile mogę. Bez przesady, bez łamania siebie... bo później płacę za to. Tak więc ćwiczyłam już kilka razy. Dwa ostatnie zrobiłam w całości. Ale to nie znaczy, że idealnie, że ani razu nie przerwałam... Przerwałam, ochłonęłam i jechałam dalej. Planuję tak robić co kilka dni.
Rower... na rower chodzę rekreacyjnie, gdy chcę odpocząć od biegania czy ćwiczeń z Ewą. Towarzyszy mi mąż... prawie zawsze. Rower traktuję jako metodę przemieszczania się na co dzień.
Bieganie... moje bieganie to jeszcze nie bieganie... ale lubię tak o tym mówić. Znalazłam w internecie plan treningowy dla początkujących. 6-cio tygodniowy. Celem jest bieganie przez 30 minut bez przerwy. Po raz pierwszy podeszłam do biegania profesjonalnie. Ostatnio jak próbowałam biegać... wyszłam z domu... przebiegłam 1,5 minuty... i wróciłam ze spuszczoną głową do domu... z poczuciem, że nie nadaję się do biegania, że nie nadaję się do niczego. Teraz wiem, że to był błąd. Bo po pierwsze ja jestem rewelacyjna ;) a biegać mogę się nauczyć. I zamierzam to zrobić.
Gdy jestem aktywna, gdy się bardzo zmęczę, gdy leżę i nie mogę się ruszyć - nie myślę o jedzeniu! Mam ochotę wyłącznie na lekkie jedzenie.
Liczę na poprawę kondycji.
A jeśli przy okazji schudnę... to martwić się nie będę.
Subskrybuj:
Posty (Atom)